Nic nie słyszałam. Nic
nie czułam. Jedynie patrzyłam.
Trumna z ciałem Moshi
powoli osuwała się w dół, chowając ciało zmarłej kobiety. Moje oczy,
napuchnięte od płaczu, wyrzucały z siebie potoki łez, nad którymi w żaden
sposób nie mogłam zapanować. Mimo to stałam nieruchomo, z tak wielkim bólem
serca, jakby ktoś mi je rozrywał. Nie sądziłam, że jej pogrzeb może mnie tak
złamać, ale wszystkie spędzone z nią chwile przelatywały mi przed oczami jak w
kalejdoskopie. Każde jej słowo, czuły gest, uśmiech. Wszystko.
Zaciskałam ze
zdenerwowania pięści, niepogodzona z niesprawiedliwym losem. Moshi nie powinna
umrzeć. Nie zasłużyła, by zamordowała ją bestialska choroba. Pożarta przez ten
cały syf, pożegnała się z życiem szybciej, niż ktokolwiek mógł się tego
spodziewać.
To, że jej śmierć
miała przynieść mi wolność od Ibikiego, w tym momencie w żaden sposób mnie nie
pocieszało. Miałam Madarę, który mógłby mnie obronić przed niespełna rozumu
Morino, a Moshi mogłaby żyć i… Po prostu. Żyć. Przetrwać i kto wie, może
jeszcze za życia doświadczyć przemianę swojego syna. Może Ibiki zrozumiałby
swoje błędy i pokazał matce, że jest coś wart… Ale nie miał już takiej okazji.
Patrzyłam, jak
mężczyźni powoli zakopują trumnę, jak odgradzają nas od jej ciała, jak sąsiedzi
żegnają się z nią po raz ostatni oraz… Jak Ibiki płacze. Próbował nad tym
panować. Spoglądał gdzieś w dal, jakby bojąc się spojrzeć na trumnę matki,
obwiniając siebie o to, że miała niegodnego syna. Ale ja widziałam ten grymas
bólu, to pociąganie nosem, to energiczne mruganie i nerwowe ruchy. Przyglądałam
się, jak przeciera sobie oczy jednym szybkim smagnięciem ręki, jakby chciał
jedynie się podrapać. Śledziłam wzrokiem każde posunięcie Ibikiego i nie
dowierzałam własnym oczom: on naprawdę płakał. A to złamało mi serce. Może i
był draniem, zimnym chamem i skurwysynem, ale… Był też synem, tęskniącym za
swoją mamą, który musi przejść przez to zupełnie sam. Bez wsparcia bliskich, bo ich zwyczajnie nie miał. Jako wróg
całego społeczeństwa, został skazany na samotność, a zmierzenie się z bólem
utraty bez niczyjej pomocy, w moim odczuciu, było niewykonalne.
Zacisnęłam powieki,
kląc na siebie w myślach za swoją dobroć. Mimo to wyszeptałam ciche
„przepraszam” i powoli ruszyłam w jego kierunku, odprowadzona spojrzeniami
rodziców i braci Senju. Podeszłam do Ibikiego, ale ten nawet mnie nie zauważył;
odciął się od rzeczywistości i przeżywał swoje piekło głęboko w sobie, tylko
niektórymi gestami ukazując ogarniającą go słabość.
Odchrząknęłam cicho,
gdy stanęłam u jego prawego boku. Ibiki ocknął się z marazmu i zerknął na mnie
niepewnie, nie wierząc, że naprawdę obok niego stałam. Ale wspierałam go
jedynie ciałem; wpatrywałam się uparcie w coraz bardziej zakopany grób, w
myślach śląc Moshi najpiękniejsze słowa wdzięczności, na jakie było mnie stać.
– Cześć – wychrypiał
słabo Ibiki, kolejny raz ocierając twarz. – Nie spodziewałem się.
– Obiecałam –
powiedziałam równie cicho. – Przyszłam tu dla Moshi.
– Nie spodziewałem
się, że podejdziesz.
Zerknęłam na niego
przelotnie i dostrzegłam coś, czego tak dawno już nie doświadczyłam: słabość
Ibikiego. Tylko raz w życiu mi ją okazał, gdy dowiedział się, że może pójść do
więzienia. Szczęśliwie się z tego wywinął, ale jego oczy wyglądały w tamtym
momencie bardzo podobnie… Choć nieco lepiej. Teraz Ibikiego ogarnęła czarna
rozpacz. Najwyraźniej zdał sobie sprawę z tego, że nie ma już nikogo, kto go
kocha. A ta świadomość potrafiła zabić.
– Ja też nie –
prychnęłam, czując dławiącą gulę w gardle. Kolejne łzy przyzdobiły mi policzki.
– Nie zasługujesz, by stać tutaj sam.
– Zasługuję –
zauważył, wzrokiem śledząc każdy ruch łopaty. Moshi już z nami nie było –
tkwiła głęboko pod ziemią, pokonana, ale i zwycięska. Jej śmierć odmieniła
syna, a o niczym innym bardziej nie marzyła. – Wszyscy to wiemy.
Przemilczałam jego
wypowiedź, koncentrując się na modlitwie, którą rozpoczął ksiądz. Łkałam cicho,
rozumiejąc coraz bardziej, że jej śmierć rzeczywiście odmieni moje życie.
Zniknęła ona, ale zniknie również Ibiki. Może i nie ufałam draniowi, ale tę
jedną jedyną pewność miałam.
– Zapraszam cię na
kawę – wychrypiał cicho, gdy wokół nas podniósł się lekki rumor. Ksiądz
odchodził od grobu, a ludzie ustawiali się w kolejce do Ibikiego, żeby złożyć
mu kondolencje.
Popatrzyłam na niego
ze zrezygnowaniem i niewysłowionym bólem. W jego oczach dostrzegłam to samo,
tyle, że w o wiele mocniejszym natężeniu. Zmizerniał i stał się bardziej
pokorny, niż kiedykolwiek dotąd. Zrozumiał, że został sam.
– Nie mogę –
wyszeptałam, ocierając łzy. – Nie jestem w stanie.
Ibiki skinął ze
zrezygnowaniem głową, a jego oczy pociemniały z rozpaczy. On naprawdę chciał
się zmienić, czułam to.
Ale niestety było już
za późno. Straciłam do niego zaufanie parę lat temu i żadna siła nie mogła mnie
zmusić do jego odbudowania. Może i było mi go cholernie szkoda, a na widok jego
pochmurnej twarzy moje serce reagowało nieprzyjemnym ściskiem, ale nie chciałam
go znać. Zwyczajnie – nienawidziłam go. I jednocześnie współczułam ogromnej
straty.
– Mam nadzieję, że
sobie poradzisz – powiedziałam cicho, patrząc Ibikiemu prosto w oczy. – Zawsze
sobie radzisz.
– Bez ciebie…
– Beze mnie –
wtrąciłam się. – Nie istnieję dla ciebie, Ibiki. Rozumiesz?
Morino przytaknął,
zaciskając mocno usta. Nie chciałam ranić go w dniu pogrzebu, ale musiałam mu
dać do zrozumienia, że to definitywny koniec.
Bez słowa ruszyłam do
swoich rodziców, którzy razem z braćmi Senju stali nieco z boku, nie
zamierzając nawet podejść do Ibikiego. Mama od razu zagarnęła mnie do siebie
ramieniem, a ja tylko uśmiechnęłam się blado, rzucając Morino ostatnie
spojrzenie. Wparywał się w nas intensywnie, a gdy pochwycił mój wzrok, skinął
na pożegnanie głową i przeniósł spojrzenie na stojącą przed nim starszą panią,
pewnie jedną ze znajomych Moshi.
– Chodźmy –
powiedziałam słabo, dając się prowadzić rodzicom do samochodu.
Wreszcie poczułam się
wolna.
*
Jak tylko weszliśmy do
domu, rzuciła się na nas Nala. Psiak energicznie skakał po nas i radośnie
witał, natomiast ja kompletnie nie miałam humoru do czułych powitań.
Pogłaskałam ją mizernie i zerknęłam na stojącego w przedpokoju Madarę, ubranego
w ciemne spodnie i czarną, elegancką koszulę. Przypatrywał się nam z powagą,
rozumiejąc doskonale mój wisielczy nastrój. Od razu dostrzegł moje spuchnięte
od płaczu oczy, bo wciągnął powietrze do płuc i wyraźnie się zmartwił.
– Cześć –
powiedziałam, siląc się na zwyczajny ton głosu. Nie chciałam się przy nim
rozkleić.
– Zrobię herbaty –
powiedziała mama, mknąc do kuchni. Tata wyminął w ciszy Madarę, zostawiając nas
samych.
Uchiha przypatrywał mi
się w ciszy. Nie chciał mnie przytulać, bo wiedział, że od razu się rozkleję. W
zamian patrzył tylko ze smutkiem w oczach, jakby chciał odebrać ode mnie całe
cierpienie i ukoić nerwy. W jego ciemnych oczach dostrzegłam miłość, której tak
bardzo teraz potrzebowałam. Obdarzał mnie wszystkim, co tylko mógł mi dać.
– W porządku –
powiedziałam, choć głos mi się załamał. – Moshi była mi bliska i to dlatego…
Ale jest w porządku.
– A Ibiki? – Madara
skrzyżował ramiona i uniósł do góry brwi.
– Nie robił problemów.
Chyba rzeczywiście odpuścił.
Chłopak skinął głową,
a z jego twarzy zniknął niepokój. Wyciągnął ku mnie rękę, a ja niewiele myśląc
wpadłam w jego ramiona i zatopiłam się w miłości. Nie płakałam. Trwałam w
dziwnej pustce, rozkoszując się ciepłem Madary i spokojem, jaki mnie ogarnął.
Miałam wrażenie, że skończyła się dla mnie pewna era, że Morino należał już do
przeszłości. Pragnęłam tego najbardziej na świecie.
– Nie zanudziłeś się?
– spytałam, odsuwając się od chłopaka. Uśmiechnął się do mnie promiennie i
głową wskazał na psa, który gryzł swoją wielką, wymemłaną już, kość.
– Bawiłem się z Nalą –
rzucił. – Nie dawała mi spokoju.
– Chyba się w tobie
zakochała. – Zaśmiałam się, a Madara wzruszył jedynie ramionami.
– Wiesz, nie trudno o
to.
Pacnęłam go w ramię,
gdy ten uśmiechnął się do mnie cwaniacko. Uwielbiałam tę minę, podobnie jak
całego chłopaka. Chcąc nie chcąc, kolejny raz się w niego wtuliłam i
zaciągnęłam wodą kolońską, którą pachniał. Mogłabym trwać tak wieki.
Tyle, że zaraz
zawołała nas mama.
Grzecznie
podreptaliśmy do kuchni, w której nastrój był jeszcze bardziej wisielczy, niż
ten drzemiący we mnie. Rodzice uparcie milczeli, a mi też nieszczególnie
chciało się z nimi rozmawiać. Pomimo Madary i jego wsparcia, wciąż czułam się
zdołowana pogrzebem Moshi i zagubiona – nie wiedziałam, czy naprawdę ufać
Ibikiemu i uwierzyć, że tak po prostu… Odszedł. Już na zawsze. Powoli zaczynały
ogarniać mnie wątpliwości – za łatwo poszło.
– Kiedy macie zamiar wyjechać?
– spytała mama słabym głosem. Podniosłam na nią zmartwione spojrzenie.
Wiedziałam, że chciała zatrzymać mnie przy sobie jak najdłużej, a tymczasem
musiałam złamać jej serce.
– Niestety za dwa,
trzy dni – odparł Madara, widząc moje zawahanie. Spuściłam wzrok, nie chcąc
widzieć smutnego spojrzenia rodzicielki. – Pożyczyłem samochód od przyjaciela i
obiecałem mu oddać w miarę szybko.
– Jasne – przytaknął
tata. – Nie przejmujcie się tak, byłaś u nas w końcu całe wakacje.
Posłałam mu niemrawy
uśmiech, a potem zerknęłam z wdzięcznością na Madarę. Uniósł kąciki ust ku
górze, tak samo jak ja, mocno czując skrępowanie. Rozmowa się nie kleiłą i
każdy wiedział, jaki jest tego powód. Ogólne przygnębienie mocno dawało o sobie
znać.
Z wdzięcznością
przyjęłam dzwonek mojego telefonu, a zauważywszy na wyświetlaczu zdjęcie
przyjaciółki, grzecznie przeprosiłam i wyszłam do salonu, by chwilę z nią
pogawędzić. Miałam nadzieję, że chociaż ona podniesie mnie na duchu i na moment
pozwoli zapomnieć o gryzącym serce bólu.
– No co tam? –
spytałam cicho, podchodząc do okna. Na ulicy nie było nawet żywej duszy. Słońce
grzało na tyle intensywnie, że wszyscy pochowali się w swoich domach lub na
basenach.
– Chciałam zapytać o
to samo. Już po pogrzebie? – Miała zatroskany głos.
– Tak. – Westchnęłam i
przymknęłam powieki. – Było smutno, ale znośnie. No i Ibiki nie robił burd.
– Odpuścił?
Mimowolnie wzruszyłam
ramionami, jakby nie zdając sobie sprawy, że Konan nie może dostrzec tego
gestu.
– Nie wiem – odparłam
po chwili. – Myślałam, że tak, ale mam dziwne przeczucie, że jeszcze… Że to
jeszcze nie koniec.
– Wiedziałam, że ten
skurwysyn coś wykombinuje. Obiecaj mi, że nie odstąpisz Madary na krok, dobrze?
– Obiecuję – odpowiedziałam
szybko. – A jak Pain? Bardzo się denerwuje o samochód?
Byłam pewna, że Konan
w tym momencie machnęła ręką, a na dodatek przewróciła oczami.
– A dajże spokój. Nie
jest mu póki co potrzebny, tym się nie przejmujcie. Wytrzyma – skwitowała. –
Tylko go nie rozwalcie. No i po ewentualnych igraszkach z tyłu posprzątajcie,
ale pamiętaj, że to auto Paina. – Dziewczyna znacząco odchrząknęła. – Mimo
wszystko zalecam łóżko. Lub cokolwiek innego.
Uśmiechnęłam się
niemrawo i kolejny raz zlustrowałam ulicę. Tym razem widok zmroził mi krew w
żyłach i przyprawił o kilka solidnych, niemal bolesnych, uderzeń serca.
Wstrzymałam oddech i wpatrywałam się w Ibikiego, jakbym co najmniej zobaczyła
ducha.
Upewniwszy się, że
Madara siedzi z rodzicami w kuchni, zwróciłam się do przyjaciółki:
– Zadzwonię potem.
Rozłączyłam się,
słysząc jej protesty i zmartwienie. Najwyraźniej domyśliła się, kto mógł być
sprawcą mojego nagłego pożegnania.
Po kryjomu wyszłam z
domu, nie chcąc, żeby znowu doszło do konfrontacji Madary z Ibikim. Wolałam
oszczędzić tego obojgu, bo ich druga walka mogła skończyć się jeszcze gorzej od
poprzedniej. Cicho zamknęłam za sobą drzwi, a gdy tylko Ibiki mnie dostrzegł,
nabrał powietrza do płuc i pewnym krokiem ruszył w moim kierunku. Zatrzymałam
się tuż przed nim, żądając wyjaśnień.
– Czego tu chcesz? –
syknęłam cicho, rozglądając się, czy przypadkiem nie zostaliśmy nakryci.
– Ciebie – odparł
prosto z mostu Ibiki. Zmrużyłam gniewnie oczy i podparłam się pod boki, chcąc w
ten sposób dodać sobie pewności siebie. – Nie umiem żyć bez matki, ani bez
ciebie. Musisz mi pomóc. Wyjedź ze mną. Błagam, Reiko, błagam.
Widok kajającego się
Ibikiego może i chwytał ze serce, ale równocześnie do mojej głowy docierały
myśli, że on tylko udaje. Że nic się nie zmienił. Że go nienawidzę i cokolwiek
by nie zrobił, i tak do niego nie wrócę. Ba! Nawet nie utrzymam z nim kontaktu.
– Przestań pieprzyć,
Morino! – warknęłam, gniewnie się do niego pochylając. – Obiecałeś coś, nie
pamiętasz?
– Kiedy ja naprawdę…
Ja naprawdę cię potrzebuję. Obiecuję, że się zmienię, że znajdę pracę i zrobie
wszystko, żebyś była szczęśliwa i…
– Już jestem –
przerwałam mu. – Ciebie do tego nie potrzebuję, rozumiesz? Nie chcę cię znać,
zniszczyłeś mi życie a teraz masz czelność jeszcze mnie prosić, żebym do tego
wróciła? Do ciągłego poniżania się i ryczenia w poduszkę? – prychnęłam. – Nie
jestem idiotką, Ibiki. I zrozum, że nie chcę cię znać, choćbyś nie wiem jak się
starał.
Chłopak zacisnął usta
w cienką linię, a następnie przeniósł wzrok nad moje ramię. Oczy mu pociemniały
i cały się spiął. Od razu domyśliłam się, że ktoś nam towarzyszy.
– Jakiś problem? –
Głos Madary odbił się w mojej głowie echem. Serce zadudniło jeszcze mocniej,
jeszcze szybciej, jeszcze agresywniej i boleśniej, a nogi prawie się pode mną ugięły.
Modliłam się, żeby do tego nie doszło, a tymczasem sytuacja znowu się powtarza.
Nawet scenariusz jest podobny, o ironio.
Ibiki prychnął i
cisnął we mnie błyskawice. Chciałam się skulić pod wpływem jego spojrzenia, ale
nie mogłam pokazać słabości. Nie tym razem.
– Po co go tutaj
przywiozłaś? – charknął z jadem w głosie.
– Po co tutaj
przyszedłeś? – odparował od razu Madara. – Reiko dała ci wyraźnie do
zrozumienia, że nie chce mieć z tobą nic wspólnego.
– Nie rozmawiam z tobą
– fuknął Ibiki – więc z łaski stul pysk.
Zadrżałam pod wpływem
tonu jego głosu, cały czas próbując zachować względny spokój. Musiałam zrobić
wszystko, żeby się nie pobili. Żaden z nich jeszcze do siebie nie doszedł,
siniaki wciąż malowały się na skórze, a mieli znów się zetrzeć? Nie mogłam do
tego dopuścić.
– Hamuj się – syknął
Madara. Podszedł do nas i stanął tuż obok mnie. Zaczął mierzyć się z Ibikim
spojrzeniem. Gdyby tylko mogli, pozabijaliby się nawzajem. Nienawiść wylewała
się z nich litrami, złowrogą aurę czuć było na kilometr, a ja sama, pomiędzy
dwoma samcami alfa, niewiele mogłam zrobić. Świadomość, że któryś zaraz lutnie
drugiego w twarz, była druzgocąca.
– Weź spierdalaj,
dobrze? – Ibiki wyprostował się jeszcze bardziej i zrobił krok w kierunku
Madary. – Mało ci po ostatnim?
– Uspokójcie się.–
Starałam się mówić opanowanym głosem, ale ten i tak drżał mi jakby miał atak
padaczki. Nigdy nie podejrzewałabym siebie o taką słabość. – Proszę.
– To niech ten palant
da nam w spokoju porozmawiać – warknął Ibiki.
– Nie. Miałeś odpuścić
i jak zwykle nie dotrzymujesz słowa. Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać, jasne?
Morino wbił we mnie
mordercze spojrzenie. Rozsadzała go wściekłość – dyszał ciężko i odnosiłam
wrażenie, że z nerwów cały się trząsł.
– Czegoś nie
rozumiesz? – Madara zasłonił mnie własnym ciałem. Właśnie tego się obawiałam. –
Wypierdalaj.
– Jedna rozmowa. –
Ibiki zignorował słowa Uchihy, wlepiając wzrok we mnie. Nieco złagodniał, przez
co i ja minimalnie odsapnęłam. – O nic więcej nie proszę.
– Czy ty sobie kp…
– Dobrze.
Madara łypnął na mnie
rozgniewany, ale ja tylko położyłam mu rękę na ramieniu i pociągnęłam do tyłu.
– Spokojnie –
szepnęłam. – To tylko rozmowa, tak?
– Ale…
– Proszę cię. Daj nam
pięć minut, dobrze?
Madara obrzucił Morino
nienawistnym spojrzeniem, a następnie tym samym obdarzył mnie. Zabolało, ale
nie mogłam dać się złamać. Wiedziałam, że ranię tym chłopaka, ale gdybym
odmówiła Ibikiemu, na pewno nasze spotkanie zakończyłoby się ich bójką.
Przynajmniej tak mogłam załagodzić sytuację.
– Pięć minut – fuknął
Madara. Zwrócił się jeszcze do mojego byłego, rzucając mu pogardzające
spojrzenie. – I ani minuty więcej.
Odetchnęłam z ulgą,
gdy chłopak zostawił nas samych. Może i nie chciałam rozmawiać z Ibikim, ale
musiałam to zrobić dla ich własnego dobra.
Przeniosłam
pretensjonalny wzrok na Morino i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
Chciałam mu całą sobą pokazać, jak bardzo go nienawidzę. Jakkolwiek, byleby
tylko zrozumiał, że ma mnie zostawić w spokoju.
– Zadowolony? –
warknęłam.
– Bardziej niż myślisz
– odpowiedział z pewnym siebie uśmieszkiem. – Ten pajac mnie…
– Odpuść. Proszę. Zrób
to dla mnie. Zrób tę jedną, jedyną rzecz dla mnie i odpuść.
Morino momentalnie
spochmurniał. Wcale mu się nie dziwiłam – osiągnął swego rodzaju zwycięstwo, a
zaraz został sprowadzony na ziemię. Nie mogłam postąpić inaczej. Musiałam być
nieugięta.
– Żałuję – wyznał
nagle. – Żałuję, że straciłem swoją szansę.
– Przestań. Twoje
słowa i tak niczego nie zmienią. Po prostu sobie odpuść. Znajdź pracę, hobby,
dziewczynę… Ale mnie zostaw w spokoju.
Ciężko było mi to
mówić, zważając na poranny pogrzeb jego matki. Nie lubiłam ranić ludzi, ale
Morino zasłużył sobie na takie traktowanie. Zgotował mi piekło i nie miałam
zamiaru pozwolić mu na nowo rozpalić ten morderdczy ogień. Za dużo przez niego
wycierpiałam, żeby znów się na to pisać.
– On wie? – Ibiki
skinął głową na dom. Mrużył oczy, jakby intensywnie nad czymś myślał.
– O czym?
– O wszystkim.
Powiedziałaś mu o wszystkim?
Chwilę milczałam,
zastanawiając się, czy powinnam powiedzieć mu prawdę. Ostatecznie jednak
uznałam, że nie powinnam się jej obawiać, skoro wkrótce zamierzałam przyznać
się Madarze do wszystkiego.
– Nie – wyszeptałam. –
Nie wie o dziecku.
– Dlaczego?
– Bo by cię zabił? –
spytałam z kpiną. – Wolałam nie posyłać go do więzienia.
– Rozumiem.
Między nami zapadło
upiorne milczenie. Minuty mijały szybciej, niż Ibiki by tego pragnął i
zaczynałam się obawiać, że Madara za chwilę znów między nas wparuje, chcąc
wybić rywalowi wszystkie zęby.
– Powinieneś już iść –
zauważyłam cicho. – Nie chcę, żeby między wami znowu doszło do starcia. Zrób to
dla mnie.
Ibiki spoglądał na
mnie z goryczą. Nie rozumiałam jego nagłego zainteresowania moją osobą. Dziwna
czułość i powracające uczucie wprowadzało mnie w dezorientację, której starałam
się po sobie nie pokazać. Cieszyłam się w duchu, że jego smutne oczy nie ranią
mojego serca – najwyraźniej było ono już zamknięte na kogoś jego pokroju.
Wspomnienia z nim związane skutecznie przeistaczały mnie w zimną sukę.
– Chcę ci tylko
powiedzieć, że… Że nigdy tak do końca nie wybaczyłem sobie, że dałem ci te
tabletki.
Przeginał. Nie
wiedziałam, czy robił to specjalnie, żeby mnie złamać, czy autentycznie chciał
mnie przeprosić i błagać o wybaczenie, ale skutecznie kruszył skorupę, którą
się otoczyłam. Na samo wspomnienie o specjalnie wywołanym poronieniu czułam
dojmujący ból w sercu, a to z kolei powodowało pojawienie się nieproszonych
łez. Ten temat był dla mnie zbyt drażliwy, nie umiałam rozmawiać o tym na
spokojnie.
– Przestań –
wyjęczałam. – Przestań o tym wspominać. Co ci to daje? – warknęłam. – Jakąś
chorą satysfakcję, że znów widzisz moje łzy?! Że znów bawisz się mną jak
chcesz?! O to ci chodzi?! Żebym kolejny raz przez ciebie ryczała?
– Po prostu chcę,
żebyś wiedziała, że żałuję. Wtedy o tym nie myślałem, ale teraz… Teraz mój
skarb jest w rękach jakiegoś pajaca, a ja…
– Daruj sobie –
warknęłam, ścierając łzy. – Nie chce mi się z tobą rozmawiać. Jeszcze raz tu
przyjdziesz, a pozwę cię o nękanie. Wynoś się – dodałam dobitnie i nie czekając
na jego odpowiedź, ruszyłam w kierunku domu.
W przedpokoju stała
cała trójka; tata obejmował mamę, która cała blada zlustrowała mnie
spojrzeniem. Natomiast Madara, wychwyciwszy moje łzy, natychmiastowo do mnie
podszedł i ujął twarz w swoje ciepłe dłonie.
– Co ci zrobił? –
charknął, a buzująca w nim złość uderzyła mnie jak nigdy dotąd.
– Musimy… Musimy
porozmawiać – odparłam słabo i wywinęłam się z jego rąk. Bez słowa skierowałam
się do swojego pokoju, żeby móc tam w spokoju wyjaśnić Madarze, że jego Reiko
była kiedyś w ciąży.
Nie uważałam tego za
dobry pomysł. Świadomość, że Uchiha miał się o wszystkim dowiedzieć jeszcze
tutaj, gdzie mógł odszukać Ibikiego i porachować mu kości, napawała mnie
strachem. Z drugiej jednak strony byłam już w tak podłym nastroju, że
postanowiłam to wykorzystać, by nigdy więcej nie musieć wracać do tego tematu.
Usiadłam na łóżku,
zestresowana do granic wytrzymałości. Dłonie mi się trzęsły a serce waliło jak
oszalałe, ale nie chciałam zmieniać swojej decyzji. Musiałam w końcu odważyć
się wyznać mu prawdę, która prędzej czy później i tak wyszłaby na jaw, a wtedy…
Wtedy mogłabym nawet stracić Uchihę. A tego bym sobie nie wybaczyła.
– Baranku.
Chłopak dopadł do mnie
i czym prędzej schował w swoich ramionach. Poczuwszy jego ciepło, rozpłakałam
się jak ostatnia idiotka, niemal dławiąc się szlochem. Madara tulił mnie do
siebie dłuższą chwilę, próbując uspokoić i załagodzić nerwy. Całował mnie po
głowie, gładził plecy i coś cicho szeptał, ale nie umiałam go nawet zrozumieć.
Kolejny raz poczułam ten piekielny ból utraty dziecka i nie potrafiłam nad nim
zapanować. To było zbyt silne.
– Co się stało,
baranku? – Madara odsunął mnie od siebie i kciukami starł łzy, które obficie
przyozdobiły moje policzki. – Skrzywdził cię?
– Już dawno –
zauważyłam, pociągając nosem. – Otworzył stare rany.
Chłopak nie naciskał.
Wiedział, że wszystko mu wyśpiewam, tylko potrzebowałam czasu. Dał mi go.
Wystarczająco dużo, żebym się uspokoiła i poukładała myśli.
– Muszę powiedzieć ci
coś jeszcze – wyznałam w końcu. Drgawki wróciły wraz z zawrotami głowy. – Jest
jeszcze jedna rzecz… Jedna, cholerna rzecz, której nie wiesz.
Madara skinął głową,
cierpliwie czekając. Ja natomiast szalałam ze strachu.
– Będziesz wściekły –
zauważyłam jękliwie. – Obiecaj mi, że nie zrobisz niczego głupiego. Że nie
pójdziesz do Ibikiego i…
– Co on ci zrobił? –
Madara ściągnął brwi, najwyraźniej szybko domyślając się, że Morino mieszał w
tym palce.
– Ja… Ja… – Wzięłam
głęboki wdech i przymknęłam powieki. Umyślnie spuściłam głowę, żeby ukryć swój
niepokój i ból. To był zdecydowanie najtrudniejszy moment w moim życiu. – Byłam
z nim w ciąży – wyznałam w końcu. Nie miałam odwagi, żeby spojrzeć na Madarę, a
jego milczenie dało mi do zrozumienia, w jak wielkim szoku się znalazł. I wcale
mu się nie dziwiłam.
Nie umiałam
powiedzieć, że to Ibiki zabił moje dziecko. W gardle czułam irytującą gulę,
która uniemożliwiała mi mówienie. Cisza z kolei rozdzierała moje serce.
– I? – Madara
odchrząknął. – Co się stało z dzieckiem?
Zerknęłam na niego
przelotnie; usta drżały mi od zbliżającego się kolejnego napadu szlochu. To tak
cholernie bolało – jego niepewny wzrok wypalał we mnie dziurę. Bał się
odpowiedzi. Widziałam to. Bał się, że powiem, że oddałam dziecko, albo… Albo
dokonałam aborcji.
– On… Ibiki… On mi… –
Nie umiałam sklecić nawet zdania. Nigdy nie sądziłam, że to okaże się być tak
trudne. – On je…
– Zabił?
Skinęłam niepewnie
głową. Wściekłość i niedowierzanie odmalowały się na jego twarzy. Wykrzywił ją
tak nieprzyjemny grymas, że czułam się, jakbym na chwilę umarła – znalazła się
w nicości, otoczona furią Madary i jego… bezsilnością.
– Dał mi tabletki –
wyjaśniłam z trudem. Zapobiegawczo odwróciłam od chłopaka wzrok, żeby nie
przestać mówić. – Włożył je do kanapki i nie miałam pojęcia… – Przyłożyłam
pięść do ust, ogarnięta niemocą. Chciałam wyć i krzyczeć, skulić się z bólu i
rozerwać Ibikiego na strzępy. Targało mną tyle uczuć, że z trudem
powstrzymywałam się od… Właściwie nawet sama nie wiem, czego. – Nie wiedziałam –
dodałam, rozpłakując się na dobre. Cierpienie znów wkradło się do mojego serca
i z zawiścią je miażdżyło swoją siłą. Zaczęłam kwilić, dociskając pięść do ust,
jakby miało mi to pomóc przejść przez to piekło. Jakby miało ukoić nerwy. Pomóc
w wyzbyciu się wspomnień. Oderwać się od rzeczywistości. Umrzeć. I narodzić się
na nowo.
Poczuwszy okalające
mnie ramiona Madary, rozpłakałam się jeszcze bardziej. Wtulona w jego ciało,
wyłam z rozpaczy, wspomnieniami wracając do tego koszmaru, który dalej się za
mną ciągnął. Cała się trzęsłam, a chłopak jedynie mnie do siebie tulił – nic nie
mówił, nic nie robił. Przytulał, czekając, aż się uspokoję. I choćby miało to
trwać kilka godzin, miałam pewność, że mnie nie zostawi.
Nie mogłam dojść do
siebie. Wyrzucenie z siebie całej prawdy było bardziej bolesne, niż mogłabym
się spodziewać. Obnażenie siebie ze wszystkich sekretów, ze słabości, wspomnień
okazało się przerastać moje psychiczne możliwości. Wróciło to cholerne uczucie
porażki, rozgoryczenia, niemiłosiernego zawodu i staty, której nigdy nie
odzyskam. Wrzynało się w każdy mięsień mojego ciała, dogłębnie raniąc i tnąc
wszystkie tkanki. Krwawiło całe ciało, a ja miałam wrażenie, jakbym wiła się w
najgorszych konwulsjach. Już drugi raz w życiu.
Żadnemu wrogowi nie
życzyłabym czegoś takiego. Poczucia spadania w otchłań, zatracania się we
własnym bólu i żalu i przede wszystkim – niewykrzyczanej goryczy. To tak kłuło
w serce, tak cholernie, tak dobitnie…
Ale tym razem miałam
przy sobie kogoś jeszcze. Madarę. To on tulił mnie, dopóki się nie uspokoiłam.
Czekał cierpliwie. Trwał. Wspierał. Kochał. Pomógł mi uciec z tego błędnego
koła. Wróciłam do siebie, dalej tkwiąc w jego ramionach. Spokojniejsza i z
poczuciem, że właśnie wylałam z siebie morze łez, ale i wszystkie smutki.
– Już dobrze –
wychrypiał słabo, zauważywszy, że się uspokoiłam. Pociągnęłam beznadziejnie
nosem, dusząc w sobie szloch. – Już dobrze, baranku. Już dobrze.
– Wiem – wyszeptałam,
przymykając powieki. – Już tak.
Madara pocałował mnie
w głowę, jeszcze bardziej do siebie przyciągając. Na moje usta wciąż napierał
płacz, ale dzielnie z nim walczyłam. Nie chciałam już beczeć. Nie przez
Ibikiego. Miałam tego już dość…
– Nie wiedziałem… Nie
wiedziałem, że przeżyłaś takie piekło – powiedział niepewnie Uchiha. – Gdybyś
tylko mi powiedziała…
– Co by to dało? –
Odsunęłam się od chłopaka i szybko starłam łzy z policzków. Domyślałam się, że
wyglądałam żałośnie: rozmazana i z wykrzywioną w grymasie smutku twarzą. Jednak
teraz nie miałam głowy, by o tym myśleć. Liczył się tylko Madara i jego zbolały
wzrok, spojrzenie zbitego psa. Był w szoku. – Jeszcze byś zamordował Ibikiego,
a twojej straty bym nie przeżyła.
– Należy mu się –
warknął od razu. – Obiecuję, że tego pożałuje, baranku. Obiecuję.
Spięłam się. W jego
głosie pobrzmiewała złowroga aura. Czułam, że nie są to słowa rzucone na wiatr.
– Nie – zaprzeczyłam szybko,
dopadając dłońmi do policzków chłopaka. – Nie rób nic. Błagam. Nie daj mu się
sprowokować. To było i… I nie wróci. A ja nie chcę, żeby coś ci się stało.
Madara zacisnął usta w
cienką linię, ale ostatecznie skinął jedynie głową. Odetchnęłam z ulgą, choć
nie czułam, by do końca odpuścił.
– Kocham cię, baranku –
powiedział cicho, przymykając powieki. – I nie mogę pozwolić, żeby ktokolwiek
cię krzywdził. Rozumiesz? Jeśli zbliży się do ciebie raz jeszcze…
– Też cię kocham –
przerwałam mu. Przycisnęłam swoje usta do jego, żeby choć na chwilę przestał
myśleć o zemście na Ibikim.
*
Tego dnia w domu
panowała złowroga atmosfera. Dosłownie czułam, jak Madara czai się na Morino i
czeka, aż ten znów zastuka w nasze drzwi. Na szczęście, tak się nie stało –
wszyscy poszliśmy spać przygnębieni pogrzebem i moim wybuchem płaczu. Cisza,
okalająca dom, była nie do wytrzymania. Jedynie Nala, która wtuliła się we
mnie, dawała mi swego rodzaju ukojenie.
*
Następnego ranka
spotkaliśmy się z Madarą z braćmi Senju. Umówiliśmy się z nimi na kawę i o
godzinie jedenastej siedzieliśmy w czwórkę w niewielkiej, przyjemnej kawiarni,
starając się rozmawiać na luźne tematy. Hashirama i Tobirama dość szybko
zauważyli, że stało się coś złego, ale byli na tyle taktowni, żeby o nic nie
pytać. W zamian starali się poprawić nam humory, opowiadając dzikie historyjki
o ich wakacyjnych przygodach.
– A tak właściwie, to
czemu nie przyjedziecie do nas autem? – zauważyłam, upijając łyka kawy. –
Byłoby szybciej i wygodniej.
– Byłoby – przyznał Hashirama,
którego nastrój zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Zaczął tryskać jadem i
od razu wiedziałam, do kogo został on skierowany. – Gdyby tylko ktoś nie
rozwalił naszego samochodu.
Tobirama fuknął coś
pod nosem i przewrócił oczami. Widziałam, jak Madara uśmiecha się z kpiną –
młodszy Senju najwyraźniej nieszczególnie przypadł mu do gustu, a każda jego
pomyłka wydawała się napawać Uchihę dziwną dumą i poczuciem wyższości. Bufon.
Mój kochany bufon.
– Jak to się stało? –
spytałam zdumiona.
– A czy to ważne? –
warknął Tobirama. – Stało się i już. Nie rozdrapujmy starych ran.
Parsknęłam cicho
śmiechem, widząc nadąsaną minę chłopaka. Jego brat natomiast kipiał ze złości.
I wcale mu się nie dziwiłam – strata takiego cacka, jakim się wozili, musiała
boleć.
– Po prostu ten kretyn
nie potrafi jeździć – wyjaśnił rzeczowo Hashirama. – A teraz musimy
popierdzielać autobusami.
– Zawsze możecie
zabrać się z nami – zaproponowałam automatycznie. Zerknęłam na Madarę, szukając
zgody, ale ten tylko wzruszył ramionami i niemrawo skinął głową. Uznając to za aprobatę,
przeniosłam na braci rozradowane spojrzenie. – Wyjeżdżamy jutro, lub pojutrze.
Co wy na to?
– Już zapłaciliśmy za
bilety – odpowiedzieli od razu, w tym samym momencie.
– Przebukowaliśmy
jedynie na inny termin – dodał Hashirama. – Po co tracić pieniądze, nie? –
dodał, znacząco spoglądając na Madarę. Mogłabym przysiąc, że czegoś tutaj nie
rozumiem, ale gdy już chciałam coś odpowiedzieć, zupełnie przypadkiem i całkowicie
znienacka, w moje oczy rzucił się chłopak, parkujący swój motocykl przed
kawiarnią. Odleciałam, gorączkowo rozmyślając, co robić, jak zapobiec bójce i
wykurzyć stąd Ibikiego, jednak nim moje serce choćby zdążyło szybciej zabić,
Madara poderwał się z miejsca i nie zważając na zdziwione spojrzenia braci
Senju, ruszył do wyjścia.
Ja natomiast
przyrosłam do krzesła. Wiedząc, że nie mogłam w tej sytuacji nic zrobić,
biernie patrzyłam, jak Uchiha bierze szeroki zamach i bez żadnego problemu
powala Morino na ziemię.
– O kurwa. – Głos
Tobiramy doszedł do mnie z oddali. Szuranie odsuwanych krzeseł dotarło do moich
uszu dopiero, gdy bracia już dawno wybiegli przed kawiarnię.
Spoglądałam ze
strachem na podnoszącego się Ibikiego, kipiącego złością. U boku Madary zaraz
pojawili się Hashirama i Tobirama, ale nie było widać, żeby mieli zamiar
powstrzymać Uchihę. Wręcz przeciwnie – szykowali się na widowisko, a w razie
potrzeby służyli wsparciem.
Ibiki umyślnie
przeniósł wzrok na mnie. Dostrzegłam w jego oczach smutek, wymieszany z dziwnym
rozgorączkowaniem – jakby Morino specjalnie tutaj przyjechał, gotów kolejny raz
zmierzyć się z Madarą i udowodnić, że jest lepszy. A nie był.
Uchiha warknął coś
gniewnie i pchnął rywala, zapewne rzucając w niego obelgami, o jakich nawet mi
się nie śniło. Ibiki odpowiedział mu tym samym, a przynajmniej próbował –
Madara odrzucił jego ręce i podwinął rękawy szarej koszuli.
Przymknęłam powieki i
schowałam twarz w dłoniach. Nie chciałam patrzeć, jak się zabijają. A
jednocześnie nie potrafiłam wstać, żeby ich powstrzymać. Madara nigdy by mi nie
wybaczył, gdybym przerwała tę bójkę. Walczył o mój honor. Chciał, żeby Ibiki
cierpiał choć w minimalnym stopniu tak, jak ja cierpiałam. Pragnął zadać mu ból
i wynagrodzić tym samym moją krzywdę. A ja nie mogłam mu tego odebrać. Nie potrafiłam.
I może było to dziecinnie głupie, durne i niepoważne, ale postanowiłam
odpuścić. Pozwolić, żeby załatwili to między sobą.
Gdy ponownie
podniosłam spojrzenie, Madara kipiał ze złości, a Ibiki zataczał się do tyłu,
trzymając rękę na rozciętej wardze. Posyłał rywalowi błyskawice, a w jego
oczach dostrzegłam chęć mordu. Chorobliwa zazdrość Morino zaczynała mnie powoli
przerażać.
Nim Ibiki zdążył
wykonać jakikolwiek ruch, Madara znów na niego naparł. Zamachnął się, jednak
przeciwnik zablokował cios. Chwilę później zginał się pod wpływem mocnego
uderzenia Uchihy prosto w żebra. W dodatku powtórzonego kilkukrotnie. Uchiha chwycił
Ibikiego za szyję i sycząc coś gniewnie, przygwoździł do pierwszego, lepszego
samochodu. Maszyna ugięła się pod nimi, a Morino cały poczerwieniał na twarzy –
podobnie jak Uchiha. Tyle tylko, że temu pierwszemu brakowało powietrza, a ten
drugi szalał ze wściekłości.
Odzyskawszy czucie w
nogach, zebrałam się w sobie i wyszłam przed kawiarnię. Zlustrowałam wzrokiem
okolicę; kilka osób z przerażeniem wpatrywało się w rozgrywaną scenę, ktoś
dzwonił na policję. Temu komuś przyglądali się już bracia Senju, cicho między
sobą rozmawiając.
– … ty kurwa, gnoju! –
Krzyk Madary zwrócił moją uwagę. Chłopak wpakował Ibikiemu serię uderzeń w
żebra, a Morino, zamroczony poprzednimi ciosami, nawet nie próbował się bronić.
Kulił się pod wpływem zadawnego bólu, z jego nosa ciekła strużka krwi, łącząc
się z tą z wargi. Wyglądał na przegranego.
Madara z pogardą
chwycił rywala za kark i cisnął nim o asfalt. Ibiki rąbnął na ziemię jak kłoda,
wciąż zwinięty z bólu. Uchiha natomiast stał nad nim i ciężko dyszał,
obserwując każdy ruch przeciwnika. Widząc, że Morino się nie podnosi, przeniósł
spojrzenie na mnie. Wściekłe, obłędne, dzikie. I to był jego błąd.
Ibiki z wrzaskiem
rzucił się na chłopaka, powalając go na asfalt. Wziął mocny zamach, ale Madara
zwinnie odsunął głowę, przez co Morino rozwalił sobie rękę w zderzeniu z
twardym podłożem. Syknął z bólu, a Uchiha natychmiastowo wykorzystał swoją
przewagę, strącił z siebie przeciwnika i rąbnął go prosto w twarz.
– Zbliż się do niej
jeszcze raz – warknął, złapawszy go za koszulkę. – Jeszcze raz, a cię zabiję. –
Madara rzucił Ibikim o asfalt i nie zwracając uwagi na to, że ten ledwo żyje,
podszedł do mnie i otulił mój policzek dłonią.
– W porządku? –
spytałam słabo.
– Przepraszam – odparł
cicho i cmoknął mnie w czoło. – Wiem, że tego nie chciałaś.
– Dobra, spadamy –
zarządził Tobirama, w porę przerywając naszą czułą rozmowę. Byłam bliska
rozpłakania się. – Gliny zaraz tu będą.
– Wsypie nas –
zauważył Madara, patrząc na leżącego Ibikiego. Chłopak trzymał się za czoło i
ciężko dyszał, a po jego ustach błąkał się uśmiech szaleńca wymieszany z bólem.
Podczas walki podwinęła mu się koszulka, dzięki czemu mogłam zlustrować
wzrokiem sine od ciosów żebra. Z całą pewnością były złamane. Wzdrygnęłam się,
nie chcąc nawet myśleć, jak niewyobrażalny ból musiał teraz odczuwać.
– Nie wsypie – odparł Hashirama.
– Nie ośmieliłby się – dodał i bez dodatkowych słów, szybkim krokiem skierował
się przed siebie.
Madara złapał mnie za
rękę i pociągnął za sobą. Odwróciłam się jeszcze, by rzucić Ibikiemu ostatnie
spojrzenie – patrzył na nas z uśmiechem i uniósł ku mnie dłoń. Żegnał
się. Zostawiając Madarę w przekonaniu, że wygrał. Że zwalczył mój koszmar. Że
to on jest bohaterem, nie Ibiki.
Ten gest złapał mnie
za serce. Skinęłam jedynie głową w niemym podziękowaniu i odwróciłam się, pozostawiając
chłopaka za sobą. Podobnie jak wszystkie wspomnienia z nim związane.
*
W dniu wyjazdu
wsiedliśmy z Madarą do samochodu zasnuci ponurym humorem. Rozdzierała mnie
tęsknota, niewypowiedziany smutek i ulga, że pomimo starcia z Morino i całej
prawdy, która wyszła na jaw, Uchiha wciąż przy mnie trwał. Wspierał mnie w
każdej chwili i miałam pewność, że mi tego nie zabierze.
Pomachaliśmy rodzicom
na pożegnanie. Madara powoli wytoczył samochód na ulicę, dając mi jeszcze
chwilę na popatrzenie w oczy matki, która z trudem powstrzymywała łzy. Posłałam
jej nieco wymuszony uśmiech, chcąc włożyć w niego tyle uczucia, na ile tylko
mnie stać. Bezgłośnie powiedziałam „do zobaczenia”, machając im jeszcze
energiczniej, a gdy w końcu zniknęli z naszego pola widzenia, odetchnęłam z
ulgą.
– Nienawidzę pożegnań
– fuknęłam, zatapiając się w fotelu. Madara łypnął na mnie i uśmiechnął się pod
nosem.
– Ja też. Nie masz
pojęcia, jak trudno było mi się z tobą pożegnać w wakacje.
– To było
najpiękniejsze pożegnanie w moim życiu – zauważyłam z uśmiechem. – Poważnie.
Chłopak nic nie
odpowiedział, skupiając się na wyjeździe z miasteczka.
– Dziękuję –
szepnęłam, spuszczając wzrok. – Może i nie chciałam, żebyś znowu bił się z
Ibikim, ale mimo wszystko dziękuję. I za… Za zrozumienie.
Chłopak zacisnął usta,
jednak nic nie odpowiedział. Postanowiłam zostawić za nami drażliwy temat, bo
na samą myśl o dziecku, rana w sercu na nowo zaczynała krwawić. Skuliłam się w
fotelu, co Uchiha natychmiastowo wychwycił, jednak nic nie powiedział. Zdawał
sobie sprawę z mojego podłego nastroju i wolał zostawić mnie w spokoju. W
zamian zmienił tylko stację radia na mniej przygnębiającą. W duchu mu
podziękowałam, skupiając się z całych sił na widoku za oknem; słońce oświetlało
łąki z taką intensywnością, jakby robiło to ostatni raz w życiu. Wzdrygnęłam
się na tę myśl, szybko wyrzucając ją z głowy. Nie chciałam popaść w paranoję.
Ostatecznie podróż
mnie znużyła, a jako, że ostatnio nie sypiałam najlepiej, dość szybko zapadłam
w przerywany sen. Dopiero, gdy zaczęło zmierzchać, uspokoiłam się i pozwoliłam
sobie na solidną drzemkę.
*
Ocknęłam się ze po
dłuższym okresie czasu. W oczy świeciły mi mijane przez nas latarnie, a niebo
już dawno spowiła noc. Madara cicho pomrukiwał wraz z radiem, bujając nieco
głową, próbując nie usnąć. Uśmiechnęłam się na ten widok, niespokojnie poruszając
w siedzeniu.
– Nie śpisz? – Chłopak
obrzucił mnie szybkim spojrzeniem, zaraz wracając nim na drogę. Pokręciłam
tylko głową.
– Ty nie jesteś
śpiący? Ile spałam?
– Z dwie godziny –
zauważył, ziewając. – Trochę jestem. Powinniśmy zrobić sobie postój.
– Jasne – zgodziłam
się szybko i wyprostowałam w siedzeniu.
– Nawet wiem, gdzie
możemy się zatrzymać.
Obrzuciłam Uchihę
zaciekawionym spojrzeniem, a tymczasem na jego usta wkradł się chytry uśmiech.
Nie miałam pojęcia, co planuje, ale miałam się o tym przekonać już niebawem –
nagle Madara skręcił z głównej drogi w wąską uliczkę. Już z daleka zauważyłam
podświetloną karczmę, a przy niej kilka stojących samochodów. Dwupiętrowa,
urocza chatka okazała się być restauracją i motelem w jednym, a Uchiha zaraz
przyznał się, że wszystko zaplanował.
– Nie musimy przecież
od razu wracać, nie? – Próbował się tłumaczyć. Pokręciłam jedynie głową, a z
drugiej strony nie mogłam się z nim kłócić – był wyraźnie zmęczony, a w takim
stanie prowadzić nie powinien.
– A co z samochodem?
Pain się nie wkurzy?
– Bardziej by się
wkurzył, gdybym mu go skasował – mruknął, otwierając drzwi. Zrobiłam to samo i
postawiłam stopy na drobnym żwirze.
Karczma była
przyjemnie oświetlona. Drewniana z zewnątrz, oraz jak się później okazało, również
wewnątrz, idealnie wkomponowała się w otoczenie drzew i łąk. W środku panowała
przyjemna atmosfera; po lewej stronie od wejścia znajdowała się sofa wraz z
drewnianym stolikiem, po prawej z kolei recepcja, a za nią jadalnia urządzona w
podobnym stylu, co hol. Na ścianach powieszono skóry ze zwierząt, co z jednej
strony było przerażające, z drugiej zaś nadawało miejscu specyficznego klimatu.
Podeszliśmy z Madarą
do lady – stała za nią zmęczona, niska kobieta. Szybko wynajęliśmy pokój małżeński i bez zbędnych słów,
wymęczeni podróżą, ruszyliśmy na piętro. Nasze lokum znajdowało się na końcu
korytarza po stronie prawej. Chłopak otworzył przede mną drzwi, a gdy zapaliłam
światło, moim oczom ukazało się przestronne pomieszczenie z wielkim łóżkiem na
samym środku, przykrytym szaro-białą narzutką. Momentalnie poczułam ogromną
chęć zatopienia się w nim, mając pewność, że jest mięciutkie, więc niewiele
myśląc, z dzikim piskiem rzuciłam się na sam jego środek. Moje zmysły mnie nie
zawiodły – otuliła mnie puchowa kołdra i przyjemne ciepełko, a błogość
zawładnęła całym ciałem. Nie chciało mi się już ruszać.
– A znajdzie się dla
mnie miejsce? – Madara wyraźnie się śmiał, jednak nie miałam nawet sił, by
odpowiedzieć. Sen znów zaczął mnie nużyć.
Mruknęłam coś cicho,
nie ruszając się z miejsca. Dopiero, gdy zabrakło mi powietrza, przewróciłam
się na plecy. Co jednak mocno mnie zaskoczyło – Madara w sekundzie znalazł się
nade mną i przylgnął swoimi ustami do moich. Senność minęła wraz z pojawieniem
się mocnego uderzenia serca i brakiem powietrza. Automatycznie przyciągnęłam go
do siebie, a czując napierające na mnie ciało chłopaka, zadrżałam z
podniecenia.
Tej nocy coś się wydarzy.
Całowaliśmy się długo,
namiętnie i niesamowicie delikatnie. W naszych ruchach nie było pośpiechu,
wyważaliśmy każdą pieszczotę, jakbyśmy byli z porcelany. Zatapialiśmy się w
swoich pragnieniach, coraz mocniej czując miłość, jaką nawzajem się
obdarzyliśmy. To uczucie rosło w nas wraz z pożądaniem.
Nagle Madara odsunął
się od moich ust, ale ze mnie nie zszedł. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy tak
czule, jak jeszcze nigdy dotąd. Rozpływałam się pod wpływem jego spojrzenia –
gorącego, pełnego miłości i pragnienia. Tego nieokiełznanego. Którym obdarzał
tylko mnie.
– Kocham cię –
wyszeptałam bezwiednie.
– I nawzajem.
Madara uśmiechał się
szeroko, zarażając mnie tym. Pocmokaliśmy się jeszcze trochę, by później wstać
i zdecydować, że pora się umyć i położyć. Zbliżała się już północ.
Poszłam do łazienki
jako pierwsza i dokładnie ogoliłam całe ciało. Bez wyjątku. Tym razem byłam
pewna, czego chcę: Madary. Seksu z nim. Wspaniałej nocy, jaką tylko on mógł mi
dać. Dzisiaj. Teraz. Natychmiast.
Patrzyłam w lustrze na
wypieki na policzkach i nie mogłam nad nimi zapanować. Na samą myśl, że między
mną a Madarą może dojść do czegoś więcej, niż zwyczajnych pocałunków,
czerwieniłam się po same uszy. Nie tyle z zawstydzenia, co z pożerającego
podniecenia.
Wyszłam z łazienki
ubrana w kusą, seksowną piżamkę, którą wpakowałam do walizki „na wszelki
wypadek”. Narzuciłam na to delikatny szlafroczek, zakrywając to, co trzeba,
jednak i tak oczy Madary rozbłysły na mój widok. Podszedł do mnie jak
zahipnotyzowany i wpił się gwałtownie w moje usta, a mi aż zaparło dech w
piersiach. Przyjemne mrowienie otoczyło mój brzuch, jak tylko przycisnął mnie
do ściany i wsunął do ust swój język. Drżałam jak jeszcze nigdy dotąd.
– Pięknie wyglądasz –
wychrypiał. Przyjemnie połechcił tym moje ego.
Uśmiechnęłam się
delikatnie, nieco zawstydzona i skonsternowana. Nie wiedziałam, co powinnam w
tym momencie zrobić. Na szczęście Madara odsunął się i bez żadnego słowa
zniknął w łazience.
Czas dłużył się
niemiłosiernie. Zdążyłam zgasić główne światło w pokoju i zrobić nam przyjemny
klimacik, pozostawiając włączoną jedynie lampkę nocną, stojącą na stoliku przy
łóżku. Pokój wypełnił przyjemny mrok, przez który na ciele pojawiła mi się
gęsia skórka. Na samą myśl, że za kilka minut znów znajdę się w ramionach
Madary, wypełniało mnie przyjemne ciepło.
Odnosiłam wrażenie, że
sekundy stały się minutami, a minuty godzinami. Chodziłam po pokoju,
wschłuchując się w szum prysznica, a gdy ten w końcu ucichł, zamarłam, panicznie
rozmyślając, co zrobić i gdzie usiąść, żeby Madara nie domyślił się, że
niecierpliwie na niego czekałam. Nie chciałam wpakowywać się do łóżka, więc
ostatecznie usiadłam przy stole i chwyciłam jakieś czasopismo, udając, że
jestem nim zainteresowana. W gruncie rzeczy jedynie pobieżnie oglądałam
zdjęcia, trzęsąc się z nerwów i podekscytowania.
Drzwi wreszcie się
uchyliły, a ja starając się udać jak najbardziej obojętną, przeniosłam wzrok z
gazety na Madarę. Zauważywszy jednak, że chłopak ubrał na siebie jedynie
bokserki, tym samym wystawiając na mój wygłodniały wzrok swój potężny tors,
zamarłam, lustrując go od góry do dołu.
– Baranku?
Szybko się
zreflektowałam i kryjąc zmieszanie, odwróciłam wzrok i założyłam włosy za ucho.
Nieśpiesznie wstałam, odłożywszy wcześniej gazetę, po czym podeszłam do Madary,
z niewinnym uśmiechem przyklejonym do ust. Nie musiałam nawet nic mówić, żeby
chłopak wziął mnie w ramiona. Zaczął mnie delikatnie całować, kciukiem krążąc
po moim policzku, brodzie, szyi, aż w końcu zatrzymał się na skrytym pod
szlafrokiem ramieniu. Osobiście skupiałam się na pocałunku i jego gorących
ustach, dlatego czując, jak materiał zsuwa się z mojego ciała, mocno mną
wstrząsnęło. Po całym ciele przebiegł przyjemny prąd, kończący swą podróż
między nogami. Zawrzałam z emocji. Pod wpływem jego gorących dłoni topiłam się,
pragnąc, by objął mnie całą, na zawsze, do końca życia.
Nagle poczułam jego
dłoń na pośladku. Nie powstrzymałam jęku, a Madara zauważywszy, że mi się to
podoba, podniósł mnie i mocno do siebie przyciągnął. Oplotłam go nogami w
pasie, nie przestając całować. Serce waliło mi jak oszalałe, tłoczyło krew z zawrotną
prędkością, od której niemal mdlałam. Wariowałam pod wpływem dotyku Madary,
jego pocałunków, obecności.
Powoli przeniósł nas
na łóżko. Poczuwszy na sobie jego ciężar, westchnęłam głośno, złakniona
pieszczot. Nie myślałam już o niczym; jedyne, czego teraz pragnęłam , to jego ciała i
miłości. Ofiarował mi to wszystko. Zaczynając od delikatnego dotyku, na
wypełnionych uczuciem pocałunkach kończąc. Naznaczał moje ciało swoją dłonią,
krążąc nią po ramionach, brzuchu, piersiach, udach. Jęczałam, gdy bawił się
sutkami, błagałam go w myślach, by się ze mną kochał, gdy dłonią otaczał
najczulszy punkt mojego ciała. A gdy zanurzył w nim palce, gorące, drżące,
podniecające do granic możliwości, wygięłam się w łuk i jęknęłam głośno,
wbijając mu w plecy paznokcie.
– Madara!
– Kocham cię –
szeptał, całując mnie delikatnie i zmysłowo. – Kocham cię.
– Błagam…
– Kocham – powtórzył,
gdy moim ciałem wstrząsnęły dreszcze ekstazy. Przycisnęłam go mocno do siebie,
zrównując rytm bioder z ruchem jego palców, dysząc głośno, pragnąc go jak
nigdy.
– Kochaj się ze mną –
poprosiłam cicho, wtulona w ciało chłopaka. Cichy pomruk z jego strony dał mi
do zrozumienia, że właśnie to zamierza zrobić. Nim jednak we mnie wszedł,
powtórzył na nowo wszystkie czynności: scałował usta, wypielęgnował dłonią
ciało, rozniecił ogień i złączył nas w jedno. W jeden oddech, jęk, ciało. W
miłość, którą potrafiliśmy zburzyć wszystkie mosty. W całość, która nie może
być rozłączona. Kochał mnie, a ja jego. Kochaliśmy się namiętnie, fizycznie,
psychicznie i w każdy możliwy sposób. Tak, jakby świat miał się skończyć. Jakby
jutra miało nie być. Jakbyśmy istnieli tylko my.
*
Wyjechaliśmy
następnego dnia po południu. Poleniuchowaliśmy w łóżku do dwunastej, pieszcząc
się nawzajem i wygłupiając. W końcu jednak uznaliśmy, że pora wracać i szybko
się zebraliśmy, żeby wyjechać z motelu przed czternastą.
Wracaliśmy do miasta w
akompaniamencie naszych głośnych śpiewów i improwizacji piosenek. Mieliśmy tak
dobre humory, że w pewnym momencie Madara zatrzymał się w lesie na jednym z
przystanków, siłą wyciągnął z samochodu i porwał do tańca. Śmiałam się do
rozpuku, nie mogąc skupić na żadnych krokach ani wsłuchać w słowa piosenki.
Dopiero, gdy zaczął mnie całować, nieco się uspokoiłam. Odwzajemniłam
pieszczotę i gdy już chciałam przejść do czegoś więcej, Madara odsunął się i
kazał mi wsiadać do auta.
– Zboczeńcu –
skomentował, z chytrym uśmiechem. Wystawiłam mu język, posłusznie zapinając
pasy.
Owszem, chciałam
czegoś więcej. Seks z Uchihą natychmiastowo mnie uzależnił. I nie zamierzałam
się z tym kryć. Podobnie, jak i on.
Przez całą drogę
wpatrywaliśmy się w siebie inaczej, niż do tej pory. Rumieniłam się pod wpływem
jego spojrzenia, przypominając sobie zdarzenia z poprzedniego wieczoru. I ranka.
Za każdym razem ogarniały mnie dreszcze podniecenia, a serce ogarniała tak
wielka miłość, że ciężko mi było z nią wytrzymać. Jeszcze nigdy nie czułam się
tak wspaniale.
*
Do mieszkania Madary i
Paina zajechaliśmy przed godziną dziewiętnastą. Nim wysiedliśmy z pojazdu,
minęła dobra chwila, bowiem żadne z nas nie chciało wracać do ponurej
rzeczywistości. Woleliśmy siedzieć w samochodzie w milczeniu i napawać się
swoją obecnością.
– To był wspaniały
wyjazd. – Westchnęłam głośno i przeczesałam dłońmi włosy. Patrzyłam na chłopaka
z rozmarzeniem, w jego oczach widząc dokładnie to samo. – Mimo wszystko. Mimo
tych trudności… Było wspaniale.
– To prawda. – Madara
uśmiechnął się ciepło, a następnie odpiął nasze pasy. – Chodź. Czeka cię
niespodzianka.
Zmrużyłam oczy, ale
Uchiha zdążył wysiąść z samochodu. Zaciekawiona jego słowami, czym prędzej
wyskoczyłam na chodnik, wzięłam swój bagaż i razem z nim, pognałam na górę.
Chłopak otworzył przede mną drzwi, a moje serce wraz z przekroczeniem progu
mocniej zadudniło. Nie wiedziałam jeszcze, co to za niespodzianka, ale czułam,
że wyjątkowo mi się spodoba.
Już w przedpokoju
rzuciła się na nas Konan. Bez mrugnięcia okiem wychwyciła zmianę, jaka w nas
zaszła, i już widziałam, jak zaciera z zaciekawienia ręce. Byłam pewna, że będę
musiała jej wszystko wyśpiewać, no i przede wszystkim wyjawić, czy Madara
rzeczywiście ma małego penisa. Już nie mogłam się doczekać, aż jej powiem, że
jej zjarana główka mocno się pomyliła, bowiem małym to na pewno bym go nie
określiła. Niemniej w tym momencie Tenshi musiała zacisnąć usta i wykazać
cierpliwość, co nie zmienia faktu, że cała chodziła z podekscytowania.
Pain natomiast
przywitał nas suchym: „Auto całe?”, co i tak w jego wypadku było całkiem
sympatycznym powitaniem. Zawsze mógł machnąć do nas z salonu, sącząc zimne
piwko.
Razem z Madarą
wnieśliśmy nasze rzeczy do sypialni chłopaka i nim z niej wyszliśmy, zdążyliśmy
obdarzyć się gorącym pocałunkiem, od którego serce znów zaczęło szybciej
tłoczyć krew. Dopiero gdy chwilę odsapnęłam, tłumacząc się koniecznością
znalezienia w torbie ładowarki i podpięcia telefonu, wyszłam z pokoju i
wkroczyłam do salonu.
To, co zobaczyłam,
odebrało mi mowę. Z niedowierzaniem wpatrywałam się w nowiusieńką, szarą
kanapę, a na moich ustach z każdą chwilą pojawiał się coraz większy uśmiech.
Nie wiedząc nawet, co z siebie wykrztusić, patrzyłam to na mebel, to na Madarę,
Konan i Paina, rękami próbując wyjaśnić swoje zdumienie.
– To… To…
– Nowa kanapa –
potwierdził Madara, szczerząc się od ucha do ucha. W jego oczach kryła się
niezaprzeczalna duma.
– Jejku – jęknęłam. –
Nie sądziłam, że… Ojej. Naprawdę?
Chłopak podszedł do
mnie i odgarnął mi włosy za ucho. Pod wpływem tego gestu cała zdrętwiałam,
czując, jak do oczu napływają mi łzy.
– Tamta nie będzie mi
już potrzebna, a oglądając z tobą filmy, chciałbym się przytulać – wyjaśnił
cicho, wprowadzając mnie w jeszcze lepszy nastrój. Mimowolnie z moich oczu
pociekły łzy wzruszenia, które Madara starł kciukami i obcałował każdy
policzek. – Kocham cię, baranku.
– Też cię kocham –
wybełkotałam, dławiąc się rozczuleniem. Przylgnęłam do jego ciała, poruszona
tym, co dla mnie zrobił. Wtuliłam się w ramiona Madary, czując, że otacza mnie
właśnie mój cały świat.
Moje największe
szczęście.
Mój najwspanialszy
prezent.
Zwykle, zanim życie wręczy nam swoje najwspanialsze
prezenty, owija je starannie w największe przeciwności losu.
Richard Paul Evans
Boże, płaczę. xDDDD Jestem tak
wzruszona, że naprawdę zaraz się rozpłaczę.
Ostrzegam: będzie długo.
Wiecie, kończę tego bloga ze
świadomością, że to moje kolejne małe
dzieło, które doprowadziłam do końca. I to jest fajne. Ale Baranku znaczy dla mnie o wiele więcej,
niż moglibyście się spodziewać. Przede wszystkim ten blog wprowadził mnie w
blogosferę. Dzięki niemu poznałam wspaniałe dziewczyny – Ichirei, Mayako, moje
psiapsi na odległość, z którymi nie ma dnia, żebym nie rozmawiała. To Baranek
skrzyżował nasze drogi i sprawił, że pokochałam pisać jeszcze bardziej. Bo
okazało się, że mogę poznać dzięki temu kogoś nowego, dzielić z kimś pasję i
mieć świadomość, że te dziewczyny, te wariatki, które mi cisną i nazywają
murzyńską pałą, mają tę samą pasję, która nas połączyła. Ale Baranek sprawił,
że poznałam również inne osoby – Venetica, Chustii, YurikO, Mizutenshi – to w
okresie powstawania Baranka zaczełąm rozmawiać z nimi, bowiem „wdrożyłam się” w
blogosferę i otworzyłam na innych pisarzy. Dlatego tak ciężko zakończyć mi tego
bloga. Tego, który był przełomem w mojej „karierze”.
Ale dzięki niemu nie tylko poznałam
nowe, wspaniałe twarzyczki. Dzięki niemu, a dokładniej dzięki Ichirei i Mayako, odważyłam się w końcu przyznać moim bliskim, co robię, gdy
nikt nie patrzy. :> Dziewczyny przekonały mnie, że nie mam się czego
wstydzić, że to wspaniałe, że mam swoją pasję, a ja im uwierzyłam. I nie
żałuję, bo moi przyjaciele zareagowali ogromnym entuzjazmem, o który bym ich
nie podejrzewała. Zwłaszcza Madzia i Jurand – dziękuję Wam za przeczytanie
moich wypocin, za opinię i jojczenie o nowy rozdział. Nie spodziewałam się!
Poza tym to takie fajne, że siedząc u mojego Darka, mogę sobie bez skrępowania
sprawdzić, co tam słychać na Baranku. Że w końcu nie muszę się ukrywać, że moi
bliscy mnie w tym wspierają. Nawet nie wiecie, jak trudno było przez te sześć
lat, jak nie więcej nawet, ukrywać przed przyjaciółmi swoją pasję. Dlatego Ichirei, Maya – dziękuję! To dzięki Wam odważyłam się zdemaskować. I nie
żałuję. :)
A po trzecie… Baranek uświadomił mi, że
naprawdę mam talent, jakkolwiek snobistycznie to brzmi. Że kurcze, jeśli się
postaram, to kto wie, może kiedyś osiągnę coś więcej? Wasze liczne komentarze o
czymś świadczą, 51 obserwatorów uzmysławia, że lubicie to, co sobie bazgram, a
to motywuje do dalszego rozwijania się. Wreszcie zrozumiałam, że pisanie może
stać się dla mnie czymś więcej, niż hobby – wystarczy tylko ćwiczyć i ćwiczyć.
Może i nie jestem jeszcze na poziomie zawodowej pisarki, ale się staram i, kto
wie… Może kiedyś? :) Może mi się uda? Bo czemu nie?
Sami widzicie, jak wiele znaczy dla
mnie ten blog. Jest przełomem w moim życiu – poznanie wspaniałych osób,
wyznanie prawdy, zrozumienie, że pisanie to coś więcej. Dlatego naprawdę ciężko
mi żegnać się z Wami i zamykać losy Reiko i Madary, ale nie chcę tego ciągnąć w
nieskończoność. Zostawmy to tak, jak jest. :) Zawsze możecie sobie wyobrazić,
jak ich losy potoczą się dalej. A kto wie, jak mnie kiedy natchnie, może strzelę
o nich jakąś jednopartówkę? ;)
Uprzedzając Wasze pytania: tak, założę
kolejnego bloga. Ale jeszcze nie teraz. Sprawa wygląda tak, że kolejne
opowiadanie będzie ciut bardziej ambitne od uroczego romansu przeplatanego z
mroczną przeszłością. Dlatego chcę najpierw napisać je całe, żeby się nie
pogubić, nanieść poprawki i uznać, że mnie zadowala, a dopiero potem
publikować.
Bo Baranek, choć jestem z niego dumna,
nie jest do końca taki, jaki miał być. Zdaję sobie sprawę ze swoich wpadek i z
tego, że nie jest to historia idealna (i że ciężko taką stworzyć, huh), ale
mimo wszystko cieszę się, że ją napisałam. I mogę śmiało mówić, że rozpiera
mnie duma – bo ją dokończyłam, bo jest moja. A co!
Dlatego tak jak mówiłam – na kolejną
historię musicie poczekać. Pewnie parę miesięcy. I pewnie część z Was zdąży o
mnie zapomnieć, co już teraz łamie mi serduszko, ale obiecuję, że wrócę! Odezwę
się i tutaj, i na fejsbuczku, także zaglądajcie tu czasem – a nuż zmienię
zdanie i wstawię coś wcześniej? :)
Z początku nie chciałam dziękować
każdemu z osobna, ale zasługujecie na to. Za Wasze wsparcie, komentarze,
obecność. Za to, że zawsze mogłam na Was liczyć, na Waszą opinię i krytykę. To
Wy pomogliście mi dokończyć tę historię, nie ukrywajmy. O wiele przyjemniej się
pisze mając świadomość, że jest grupa osób, która to przeczyta. :)
Także: Ichirei, Mayako, YurikO, Mizutenshi, Madzia, Jurand, Chihiro., Rin Nohara, Hinata, Shori Chan, Wakako,
Marionette, Arabella, ew ka, Koksu, VoyJoy, Aysela Dealupus, Koori, bananowy.szejk,
Yuzuki, Woofie, Linki, Ryu, ermentiss xo, Karasu Chan, Utau Yami,
Kimiko Moon, Moon, Illa, Lilith, Rhan Boleyn, Kanami Chie, Josephine Hozuki, Danse macabre, Akv ma, Neko Fuyu, Blanka S., Lili
Aida, Sheiwa, A.g.a., Yami - Chan, Miyuki, Kasia Lorie, Devilry Seibu, Nanami
Satake, Yuuki Kyra Irochi, tobiramus senju, M-cia, Paulina Zawojek, Ookaminoishi
Uchiha, Elph Enria, Blady Księżyc, Yuki, Paulina K, Anika chan, szer. Tadzk
– DZIĘKUJĘ. BARDZO, BARDZO WAM WSZYSTKIM DZIĘKUJĘ. Spójrzcie tylko, ilu Was tu było! Sama jestem w szoku i nie mogę w to uwierzyć. :) Dziękuję za radość,
która w tym momencie mnie wypełnia!
Dobra, już nie przedłużajmy. Bo ja to
bym mogła tak pisać i pisać, w kółko Wam dziękować i słodzić, ale trzeba się w
końcu pożegnać, co? Tylko na jakiś czas, pamiętajcie. A, no i są jeszcze
jednopartówki, na które może coś wrzucę, jak mnie najdzie wena. :p
A teraz, Kochani, tak na sam koniec,
pokażce mi, ile Was jest. Ha, ten jeden jedyny raz pożebram o komentarze, co mi
szkodzi. :>
DZIĘKUJĘ RAZ JESZCZE.
I PAMIĘTAJCIE:
Miłość kpi sobie z rozsądku. I w tym jej urok i piękno.
A. Sapkowski
Jejuuuu nie wiem czy płakać ze szczęścia, czy rozpaczy.
OdpowiedzUsuńPokochałam twojego bloga całym sercem i mimo że preferuję ss, to ten blog pobił wszystkie jakie do tej pory czytałam. Naprawdę!
Pomysł świetny jak i jego wykonanie, a każdy charakter dopracowany na medal. Mam nadzieję, że kiedyś znajdę więcej opowiadań tego typu, w których głupi bohaterowie mimo że z Naruo, to jednak inni.
Pisz dalej! Na pewno poczekam.
ps: Wybacz, że nigdy wcześniej nie komentowałam ale znalazłam twojego bloga gdzieś z 2 miesiące temu i po prostu nie miałam na to weny.
ps2: Tak, tak! Jednopartówka tylko dopełniłaby dzieło.
Ha! Punkt dla mnie! Przyciągnąć kogoś, kto lubuję się w SasuSaku na bloga o Madarze to taki mały sukces. B|
UsuńZ tymi charakterami to pewnie bym się kłóciła, bo nie do końca jestem ze wszystkiego zadowolona, ale cieszę się, że Tobie się podobały. Autor chyba zawsze będzie narzekać, nie? xd
No i cieszę się, że odezwałaś się na koniec! :) To dla mnie naprawdę dużo znaczy, moje serduszko ze szczęścia urosło do niewiarygodnie wielkich rozmiarów. :) Dziękuję!
A co do jednopartówki to poważnie nad tym pomyślę, ale to w przyszłości, :>
Jeszcze raz bardzo dziękuję. :)
Pozdrawiam!
Pisz dalej, bo osobiście cię znajdę i ukatrupię... OBIECUJĘ! Pisz, bo masz ogromny, jak wszechświat, talent i nie powinnaś go marnować. Przyznam, że ze zniecierpliwieniem czekałam na kolejne rozdział, a teraz także na nowe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Piggy xxx
Hyhyhy zapraszam. :3
UsuńPisać będę, spokojna głowa. Pisanie jest zbyt fajne, żeby z tego rezygnować. ^^ Dziękuję za tak ciepłe słowa, nawet nie wiesz, jakiego mam teraz banana na gębie. :D Strasznie mi miło. :>
Dziękuję bardzo, Piggy. <3
Jeny, jakie to było fajne!:D Wybacz, ale ślina nie przynosi mi na język nic ambitniejszego. Szkoda, że kolejne świetne opowiadanie się zakończyło. Dopiero skończyłam przeżywać koniec Nine Crimes, a tu kolejna historia dobiega końca. No cóż, Kejża, dzięki tobie po raz pierwszy zabrałam się do czytania bloga, którego narratorką nie była Sakura, a samodzielnie wymyślona postać, czyli jak w twoim przypadku - Reiko. Masz ogromne zdolności pisarskie. Potrafisz zaciekawić i w jednym rozdziale sprawić, by czytelnikowi serduszko zabiło mocniej. Nie powiem, fajnie byłoby jeszcze poczytać o Reiko i Madarze, ale wszystko co dobre zawsze się kończy. Poza tym, nie czuję tak ogromnego niedosytu, wiedząc że wszystko dobrze się u nich skończyło. Mogę odetchnąć z ulgą i jak idiotka uśmiechnąć się do monitora, że nie muszę się już martwić o ich losy. Napisałaś również, że planujesz założyć kolejnego bloga, a wrzucać na niego rozdziały będziesz dopiero, gdy skończyć całe to opowiadanie. Bardzo rozsądnie, jak na mój gust. Sama tak planuję zrobić już od jakiegoś czasu, gdy się uporam z dwoma swoimi blogami. W każdym razie, nie jest to pełne pożegnanie z Barankiem. Wiem, że wielokrotnie będę tu wracała i na nowo przeżywała wspomnienia Reiko. Do następnego, Kejża, i żeby wena cię nie opuszczała!:)
OdpowiedzUsuńTo najdłuższy komentarz w moim życiu.
UsuńHahahah najważniejsze, że się odezwałaś. <3
UsuńMhyhyhy, pisałam już wyżej, że przyciągnięcie zwolenników SS to taki mój mały sukces. B| Bardzo się z tego powodu cieszę. :)
Łojeeeeej, teraz nadszedł moment, kiedy się rumienię i wzruszam. ^_________^ Dzięki za tyle ciepłych słów! Ogarnęło mnie takie przyjemne ciepełko, wiesz o czym mówię, prawda? :D Dzięki!
Zapraszam, Baranek zawsze będzie tu na Ciebie czekał. :>
Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam. <3
Mimo że nie udzielałam się za bardzo na Twoim blogu to wiedz, że przez całą historię byłam tutaj i czytałam wszystko z zachwytem. Codziennie wchodziłam na Baranku, by sprawdzić, czy pojawił się nowy rozdział. Jesteś wspaniałą pisarką, podziwiam Twoją pracę i zapał. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli czekać zbyt długo, aż coś wstawisz.
OdpowiedzUsuńŻyczę szczęścia (i niekończącej się weny),
Arabella
Jejajeja. <3 Cieszę się, że mimo wszystko dalej ze mną jesteś. Jak tak mi czytelnik znika to zawsze się boje, że zrobiłam coś źle, a tu taki psikus. :>
UsuńI znowu się rumienię. Och maaaaaan. ^_________^ DZIĘKUJĘ! Za tyle ciepłych słów i za obecność <3
Buziaki!
Dopiero przeczytałam co napisałaś i nadal rozsadza mnie od środka jakiś rodzaj excytacji, więc ciężko mi się pisze, ale to taakie niesamowite! Cieszę się, że wszystko skończyło się happy endem ^^ Wymiany kanapy się nie spodziewałam, a jeszcze wcześniej takich uroczych sexów w moteliku iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii ( dobrze, że napisałaś jakiego ma :P ). I Morino się odczepił, i ta bójka, i te wszystkie emocje.... No nie, - próba uspokojenia - nie mogę uwierzyć, że to już koniec, że już nic tutaj nie dopiszesz. Możesz być jednak pewna, iż będę zaglądała, bo jak ukocham sobie jakąś historię to nie potrafię się oduzależnić od jej czytania, a ta z pewnością jest jedną z moich ukochanych!! Więc na miliard procent będę do niej wracać w chwilach ciężkich i przepełnionych melancholią, etc., czyli u mnie... często xdd W ogóle, jeszcze na samym końcu w takiej osobistej nocie wymienienie mnie, no nie spodziewałam się, wzruszyłam się i w ogóle to wszystko mile, i takie ujmujące za serce. Gratuluję też swoją drogą odwagi; ja jakoś nie mam śmiałości przyznać się przed znajomymi do tego i jakoś nawet nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Jestem więc pełna podziwu. I tak straasznie podobała mi się Twoja historia, że teraz pewnie będę musiała się uspokajać do wieczora, a później do rana przeryczeć, że już koniec. Ale nic to, to jest piękne w jakimś tam swoim uroku. Dobrze, zakończę już ten komentarz, bo coś czuję, że całkowicie alogiczny jest. Życzę Ci powodzenia w pisaniu swojego kolejnego dzieła - z wielką chęcią je przeczytam. I wiedz, że "Baranku" mi się strasznie podobało, i w ogóle... Sama nie wiem... Cudowne!
OdpowiedzUsuńTeż nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Że to naprawdę koniec. xd Ale tak musi być i już. :>
UsuńZapraszam, Baranek zawsze będzie czekał na Ciebie z otwartymi ramionami. ^^
Ojjj nie masz pojęcia ile zajęło mi zdecydowanie się na wyjawienie sekretu, nie mówiąc już o samej realizacji. :D Ale po pierwszej osobie idzie już z górki. No i polecam trochę przy tym wypić, język się rozplątuje i zawsze to łatwiej. :DDD Ale tak poważnie, to doskonale Cię rozumiem, bo sama długo nie myślałam nawet, żeby komukolwiek powiedzieć, że piszę. Ale po tych kilku latach zaczęło mnie rozsadzać od środka + poznałam Maję i Domi, do których mam zamiar jechać w wakacje, więc prędzej czy później coś musiałabym powiedzieć. :D W każdym razie polecam! Fajnie zrzucić z siebie ten "ciężar". :)
Mam nadzieję, że nie płakałaś. Byłoby mi z tego powodu głupio, no weeeź. :DD
Dziękuję za obecność, komentarze i tyle ciepłych słów. Mam nadzieję, że spotkamy się na kolejnym blogu. :>
Pozdrawiam!
Też jestem, ale całe życie stalkuję :v W każdym razie od kilku dobrych rozdziałów mam przyjemność tu gościć, zupełnym przypadkiem jakoś od Mayako trafiając o.o Ale wcale, a wcale nie żałuję! Chyba najbardziej zaintrygowało mnie to, że bohaterem jest Madara, z czym nie zdarzyło mi się spotkać, a i za nim jakoś szczególnie nie przepadałam. Cóż. Tutaj się to zmieniło. Kejża zmienia ludzi, matko. Mało tego - nie odczułam, że źle mi się czyta przez pierwszą formę (nyah, no nie mogę tego nigdy przeboleć).
OdpowiedzUsuńTak bardzo historię i samą autorkę pokochałam, że do tej pory nie dopuszczam do siebie myśli, że to koniec. Mam nadzieję, że czeka nas jeszcze wiele Twojej twórczości. Sama będę z niecierpliwością czekać, niech Cię wszyscy nękają, byś pisała szybciej!
Caluteńki ostatni rozdział trzymał mnie mocno w napięciu, do końca nie byłam pewna co się wydarzy (może to tylko moja głupota <3), ale jedno muszę przyznać - w życiu nie spodziewałabym się nowej kanapy xDD
Enyłej. Dziękuję Ci bardzo za te wszystkie emocje, jakie Baranku we mnie niewątpliwie wywołało. Niech Cię matka wena nie opuszcza i wracaj do nas szybciutko z nowymi opowiadaniami!
Oho, jedna z "cichociemnych". :D Ale doceniam, że odezwałaś się na sam koniec. Dziękuję już teraz. :)
UsuńJEJAAAA, jak ja uwielbiam jak ktoś mi pisze, że dzięki mnie polubił Madarę! Moje ego wypina dumnie pierś i cieszy japę jak szalone! :D No i ta pierwszoosobowa forma, tym bardziej się cieszę! :D
Czeka Was, czeka. Tylko za jakiś czas, ale obiecuję, że pisać dalej będę. :3
Ja również dziękuję - za ujawnienie się i wywołanie na mojej buziuni uśmiechu. :)
Buziaki!
O Mój Boże
OdpowiedzUsuńPo pierwsze muszę przeprosić Cię, kochana Kejżo, że nie skomentowałam dwóch ostatnich rozdziałów, ale po prostu maj...był tak cholernie dla mnie ciężki, że siąść i napisać porządny komentarz było wręcz niewykonalne. Nie usprawiedliwiam się, ale dla mnie porządny komentarz na Baranku to musi być podzielony przynajmniej 2 razy xD
Ale mogę Cię zapewnić, że dwa ostatnie rozdziały również mi się podobały :)
Przechodząc jednak do Pożegnania - przyznaję się bez bicia, że łezka mi się zakręciła w oku przynajmniej dwa razy. No bo jak tu nie ryczeć : Moshi, która absolutnie nie zasługiwała na śmierć, która musiała patrzeć na swojego synalka oraz jego dziewczynę, która przez niego cierpiała skończyłą w taki niesprawiedliwy sposób. Tym bardziej, że Ibiki miał szansę na stanie się..po prostu lepszym. Nie supersynem, nie bohaterem. Miał szansę na pozytywną zmianę.
Przyznam się, że rozumiem zachowanie Morino, jego prośby, żeby Reiko jednak została z nim. I kumam sytuację Rei - w koncu spierdolił jej najlepsze lata życia. Ale człowiek, który stracił wszystkie najbliższe mu osoby i gdy obiecuje zmianę, a dostaje figę z makiem...Nawet jeśli udawał...To Ibikiemu współczucie się należy. Po prostu.
Z drugiej strony Reiko - załamana śmiercią Moshi, ale nieugięta. Zdecydowanie mi się to podoba niż jej zgoda na pomoc Morino żeby zdobyć kasę dla Moshi. W końcu się postawiła i wybrała kogoś, kto na pewno zapewni jej szczęście.
Madara xD Typowy chłop z jajami xD Mówi jedno a i tak da wpierdol, żeby bronić swoją kobietę. Uwielbiam gościa! ♥
Tobirama rozwalił samochód? Pierdoła xD Pewnie znowu palili maryśkę i Tobiś nie wyhamował xD
I coś, co podczas czytania wyczułam, że się pojawi ^^ Oczywiście mowa tu o seksie. Pierwszy raz czytałam coś takiego, że no ledwo się zaczęło i już...skończyło! Kejżo Ty Trollu xD Jestem po prostu nie nasycona, tym bardziej, że tyle wspominałaś o wyczynach Madary xD Dobra, nie oczekiwałam czegoś sadomaso albo jakiś akrobacji czy zboczeństw level hard, ale no....! Przynajmniej ładnie skończyłaś ten akapit, za to mogę Cię pochwalić!
Konan xD Jej ciekawość wszystkiego co obleśne rozwala mnie, ale przynajmniej dobra z niej kumpela xD I Pain xD "Auto całe?" Hahaha kocham tego rudzielca! Jest do mnie bardzo podobny, zero emocji i lekki egoizm xD
Boże, nie wierzę, że Rei się poryczała na widok tej kanapy xDD Powtórzę się - jesteś Trollem xD No przynajmniej mogą się już razem poprzytulać, bo ta świętoszka spadała za każdym razem na fotel xD Ale poryczeć się na widok kanapy xD (Tsa, ja płaczę na widok pełnej lodówki!)
Pamiętasz mój pierwszy komentarz na Baranku? Pisałam, że nawet jak Rei i Madara się kłócą, wyklinają i psioczą na siebie...to po prostu ich uwielbiam. I to się nie zmieniło i nie zmieni, tym bardziej po takiej końcówce. To tylko potwierdza, że są dla siebie stworzeni.
UsuńCzy Reiko i Madara nadal mnie wkurzają? Nie. Madara w końcu wydoroślał i pokazał, że potrafi być kimś innym niż napalonym na kobiety gówniarzem. Ma jednak trochę oleju w głowie i krzepy w rękach. No i bardzo bardzo bardzo dużo zrozumienia dla Rei.
A Reiko? Również przeżyła metamorfozę. Stała się asertywna, odważna i w końcu postanowiła odciąć się od tego wszystkiego co wiązało ją z Ibikim. Wyznała też prawdę o dziecku, co otworzyła dawne rany. Przy okazji rozwinęłaś ostatnią wątpliwość, bo byłam przekonana że Rei połknęła tabletki świadomie z miłości do Morino, a ten gnojek ją oszukał.
Baranek się skończył i czytając twoje ostatni słowa do nas, czytelników, również się wzruszyłam w szczególności przy fragmencie, że odważyłaś się pokazać swoją pasję. Ja sama siedzę cicho jak mysz pod miotłą, owszem mówię, że piszę, ale o blogach - cii! Cieszę się, że mogłaś poczuć wolność, tak samo jak Rei, która nareszcie może żyć bez obawy, że Ibiki pojawi się nieoczekiwanie.
Dziękuję Ci, Kejżo, z tę historię. Za pełne uczuć i określeń opisów, które nie raz zwalały mnie z nóg. Za oryginalne postacie, szczególności Reiko. Za pełną uczuć i zwrotów akcji opowieść. Za pokazanie kolejnej wersji miłości - płomiennej i namiętnej, a w pewnych chwilach smutnej i bolesnej, ale ze szczęśliwym happy endem.
Dziękuję za upartą Reiko, seksownego Madarę, ciekawską Konan, Deidarę-artystę, nadąsanego Paina i strasznego Ibikiego oraz zawsze wesołych braci Senju.
Mam nadzieję, że kolejny blog ukaże się niedługo i tym razem będę z Tobą od początku do samego epilogu.
Spoczko, rozumiem! Przecież życie rzeczywiste jest ważniejsze od blogów, każdy ma swoje obowiązki, a znam Cię na tyle że wiem, że nie lubisz pisać komentarzy na odwal się. Tak podejrzewałam, że jesteś zajęta. :p
UsuńNie lubię jak ktoś przeze mnie płacze, ale no... nie ukrywajmy, teraz się jaram jak pochodnia. xD Cieszę się, że potrafiłam Cię wzruszyć. Naprawdę. :)
Jeeeeny wiedziałam, że ktoś mi wytknie zbyt krótką scenę łóżkową, no wiedziałam. xD Ale jakoś... Po pierwsze, nie miałam weny, żeby opisywać krok po kroku ich zbliżenie, a po drugie... Chyba nie chciała tu tak tego opisywać. Nie pasowało mi do klimatu baranka, nie wiem czemu. xD Przepraszam. xD
Pamiętam Twój pierwszy komentarz. Chyba był podzielony nawet na trzy, nie? xD co mnie przeraziło, bo jak ktoś dodaje taką długą litanię to zawsze się boję, że mnie zjedzie z góry na dół. xD
Ta wolność była mi bardzo potrzebna. Co prawda zjadłam wtedy tyle stresu co nigdy, ale podzielenie się swoją pasją z bliskimi jest warte każdych nerwów. :3
A ja dziękuję za Twoje długie, konstruktywne komentarze, ze obecność oraz za wszystkie ciepłe słowa. To dużo dla mnie znaczy. :)
Widzimy się niebawem, mam nadzieję. :DDD
Buziaki! <3
Jestem bohaterem we własnym Bóg wie czym, dupa blabalbd. xD Podziękujesz mi za tydzień, na żywo. xD
OdpowiedzUsuńCo ja mogę powiedzieć. No w sumie to nie umiem w tej trudnej sytuacji powiedzieć niczego sensownego. Wiesz jakie miałam podejście do tej historii. Nie chodziło o przyjemność płynącą z samego czytania luźnej, fajnej historii, a sentyment jaki co do niej i Ciebie powstał. Madara i Reiko to stworzeni dla siebie od samego poczatku ludzie, którzy musieli mieć pod górkę jak każdy z nas, dlatego w tym wszystkim kręcił mnie ten cały realizm, którego brakuje w wielu historiach tego typu. Ludzie chcą napisać coś w tym temacie, we współczesnym świecie, a i tak przeplatają to z, kurwa, magią. Ty zrobiłaś to należycie, prawdziwie i za to jestem wdzięczna.
Jako autor nie zawiodłaś ani razu, bo miałaś pomysł, który potrafiłaś wykonać. Do tej pory dokładnie pamiętam początki, tęsknię za wątkiem z Naruto i ich pierwszą randką, wspólną jazdą samochodem. Skoro potrafiłaś to wszystko w człowieku zakotwiczyć, no to kurfa. Jak ktoś podważy Twój talent, to zabiję. xD
Co do samego, ostatniego rozdziału. Jak dla mnie był dobry na zakończenie. Wszystko się wyjaśniło, przetrzymałas powiedzenie całej prawdy do samego końca, co podziwiam. Była moja wymarzona bójka, więc kocham Cię jeszcze bardziej.
No i ten rozczulający moment z kanapą, no kurwa. Lepiej nie dało się tego wymyślić, naprawdę!
To będzie jedno z tych opowiadań, o których nigdy nie zapomnę. O Tobie też już nie. ;)
A teraz zapierdalaj z pisaniem nowego opowiadania, ja będę zapierdalać z szablonem i musisz niedługo ruszyć. xD
BARANEK ZAWSZE W NASZYCH SERCACH.
AJJJJJ JAK PODZIĘKUJĘ GŁUPKU, TO NAWET SOBIE NIE WYOBRAŻASZ! <3
UsuńTen sentyment jest najgorszy. Właśnie on łamał mi serce, kiedy siedziałam nad skończonym rozdziałem i przez kilkanaście minut próbowałam przełamać się i wcisnąć wreszcie "opublikuj". ._____.
Huhuuuuuuu cieszę się, że nie przerysowałam tej historii. Choć doskonale wiesz, że mam do niej o wiele bardziej krytyczny stosunek, to i tak szalenie mi miło, że Cię podobała. <3
NIE POZWOLĘ CI O MNIE ZAPOMNIEĆ, O TO SIĘ NIE MARTW. :>
Zapierdalam, piszę, nie krzycz. xD
MAJUCHA! Dzięki. Naprawdę wielkie dzięki, bo nie dość, że byłaś ze mną cały czas, pisałaś mi tyle ciepłych słów i wywoływałaś na mojej mordce uśmiech, to dodatkowo zmieniłaś sporą część mojego życia. Strasznie fajnie było przestać się ukrywać, a bez Ciebie i Domi by mi się to nie udało. Dziękuję. Naprawdę. Tak bardzo bardzo. Pokażę Ci w weekend jak bardzo. <3
KOCHAM. <3
O jejuńku, to już koniec... Pamiętam moją pierwszą wizytę na "baranku". To było, kiedy na stronie głównej widniał trzeci rozdział, a szablon przedstawiał roznegliżowanego Madarę xD
OdpowiedzUsuńDziękuję, za podziękowania (jak to śmiesznie brzmi xd) i za to, że pisałaś dla nas kolejne rozdziały. Dziękuję ślicznie <3
Co do rozdziału, był on taki, jaki powinien - wszystko zakończyło się happy end'em, czyli tak, jak kocham najbardziej. Co do Twojego/Twoich następnego/następnych bloga/blogów, to wiedz, że będę go/je czytać, nieważne o jakiej będą tematyce ^^
Pozdrawiam cieplutko
Shori
Hahahah pamiętam ten szablon, kiedy to byyyyło. xd
UsuńDziękuję za obecność Shori i Twoje ciepłe komentarze. Również mam szczerą nadzieję, że kolejne opowiadanie będziesz czytać, jeśli mam być szczera. :>
Dziękuję i pozdrawiam. <3
Jak napisałam komentarz w pierwszym(?) rozdziale to i napiszę w ostatnim.
OdpowiedzUsuńHmm... zacznę może od tego dlaczego nie pisałam komentarzy (tak, tak usprawiedliwiam się, ale jest mi głupio, więc muszę >.<). Przez pewien okres czasu miałam dość spory problem z bloggerem, a mianowicie nie pokazywał mi nowych postów, a jako, że pamiętałam, że Tutaj miałam kliknięte obserwowane to nie sprawdzałam... Potem jak wszystko wróciło do normy to przeszłam na czytanie blogów na telefonie, a jako, że nie posiadam skilla pisania komentarzy na tym urządzeniu, nie pisałam wcale. Ale przez ostatnie rozdziały byłam na bieżąco z Twoim blogiem, więc wbijałam Ci wyświetlenia (a to też się liczy, powiedz, że tak xD). Dobra tak to mniej więcej wyglądało, a teraz przejdę, do bloga, bo zapewne to Cię bardziej interesuje XD
Powiem szczerze, to był mój ulubiony blog, więc jest mi smutno... Ba jest mi strasznie źle z tym, że się skończył i wiem, że nie przeczytam ich dalszych losów, jednak biorę pod uwagę, że jakbyś dalej to ciągnęła mogłabyś zepsuć bloga robiąc z tego mode na sukces... >.<
Zacznę "opisywać" postacie (czyli jakie miałam do nich odczucia).
~Madara... Kurde kobieto, dzięki Tobie Madara stał się moją ULUBIONĄ postacią w całym Naruto. A kiedyś wspomniałam, że nienawidzę Uchiha, a Madare tylko toleruje... Co ty robisz z ludźmi, co? Madara miał to coś, czego nie potrafię opisać, nawet jak zrobił głupotę np. przyprowadzał te lalunie pod nieobecność Rei, to nie potrafiłam się na niego gniewać, mówiłam coś w stylu "Czego się po nim spodziewałaś" xD Twój stworzony Madara to najlepsza postać EVER <333
~Reiko, tu już jest inaczej, bo Reiko raz lubiłam, a raz doprowadzała mnie do białej gorączki. Rozumiałam doskonale jej wszystkie uczucia, dlaczego robiła tak, a nie inaczej, lecz nie potrafiłam się z nią zżyć, nie umiałam z nią wspólnie dzielić bólu (kurde, mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi). A i o wiele bardziej wolałam ją jak miała złamaną nogę, tak jakoś wydawała mi się bardziej pewna siebie, lub coś podobnego >.<
~Ibiki. Jak ja go nie znosiłam. Tak się ucieszyłam jak mu Madara skopał dupę, że o jeju. Od pierwszego momentu jak się pojawił ten człowiek mnie irytował, miałam mu ochotę rozwalić głowę o ścianę, naprawdę. Przez długi czas się zastanawiałam w jaki sposób dał Rei tabletki, no i kurde moje przypuszczenia się sprawdziły, tak się wkurzyłam, no cham to mało powiedziane, a nie chce używać tu brzydkich słów :<
~Deidara, kiedyś wspomniałaś, że wybaczę Ci za zrobienie z mojego Dei'a geja i masz rację, wybaczyłam. Tylko dlatego, że Madara bardziej skradł moje serce xD No, Deidara miły przyjaciel gej, który znalazł sobie chłopaka. W sumie to smutne, bo dalej go lubię, ale niech tam w Twoim opowiadaniu żyje po swojemu >.<
~Konan, no i na koniec przyjaciółka naszej głównej bohaterki. Konan to taka pozytywna postać, przez większość czasu, wie kiedy trzeba coś przemilczeć, a kiedy wrzasnąć. Polubiłam ją, ale nieraz swoim natręctwem mnie drażniła, ale myślę , że to dlatego, że bardzo przypomina mi moją przyjaciółkę, której wielokrotnie mam dosyć, a i tak ją uwielbiam. I do Konan mam identyczne uczucia :)
Może powiem o tym co mi się najbardziej podobało?
UsuńTak więc, uwielbiam tajemnice, więc strasznie irytowały mnie relacje między braćmi. Kurde, wiesz ile teorii na ten temat zrobiłam?! xD Najlepsza była taka, że tak naprawdę to młodszy brat przespał się z dziewczyną Madary, a sam Madara przez to znienawidził kobiety, że traktował je przedmiotowo. Następnie młodszy uciekł przez te wszystkie niemiłe doświadczenia z bratem xD Kurde, zrobiłaś z niego wariata który ma żółte papiery, a wydawał się taki fajny >.< Och i tutaj był moment jak chciał porwać Rei a Madara tylko stoi i mówi spokojnie "zostaw ją"... Takie no co jest, czemu on tylko stoi spokojnie, i takie wielkie WTF >.<
Hmm... tak myślę od 5 minut i nie mogę wymyślić jaka sytuacja mi się nie podobała... Nie no z całości najbardziej nie podobał mi się Ibiki... grrr jak ja go nie lubię >.<
Całość naprawdę mi się bardzo podobała, a czytałam wiele blogów i ten spodobał mi się najbardziej, więc good job xD Postacie mimo, że irytowały były do zniesienia. A właśnie zapomniałam wspomnieć o Naruto... Tak jakoś wiedziałam, że będzie on z "Sakurcią", jednak nie spodziewałam się, że zacznie się z nią spotykać, kiedy oficjalnie był z Reiko. Mimo wszystko jakoś go na tyle lubiłam, że mi to nie przeszkadzało, choć to było chamskie. Tak czy siak scena z łódką w nocy była Awww *>*. Świetne było to, że jak czytałam zadawałam sobie pytania typu "co będzie dalej", "a czemu tak a nie inaczej", "po co ona tam poszła" itp. Chociaż mam takie wrażenie, że początki czytałam z większą przyjemnością. Zapewne chodziło tutaj o to, że świetnie mi się czytało ich początki... Zakończenie było według mnie przyjemne.... Właśnie! Motyw z kanapą, był słooodki. Kurcze, to było takie miłe... Ach jak ja zazdroszczę Reiko >.< A i w końcu doczekaliśmy się sceny łóżkowej *>* (hehe). Jacie nie mogę uwierzyć, że to koniec, mimo wszystko przywiązałam się do tego bloga, dzięki Tobie pokochałam Madarę, no właśnie gdzie teraz ja o nim poczytam :O (szloch) No to teraz tylko pozostało mi czekanie na jednopartówkę ;) Dziękuję Ci za opublikowanie Twojego bloga, bo był świetny i nieraz poprawiał mi humor jak go czytałam + była to miła lektura do poduszki xD Wykonałaś kawał dobrej roboty i będę czekać na nowe Twoje dzieło. Powodzenia!! :3
ŁO JEZU DZIEWCZYNO TY ŻYJESZ XD Byłam pewna, że coś spierdoliłam i przestałaś czytać Baranka. xD Ale mi teraz niespodziankę zrobiłaś, ojejuuu! :)
UsuńHahah nabijanie wyświetleń też się liczy, jak najbardziej. <3
Naprawdę? Ulubiony blog? ^_______^ Szalenie mi miło!
Przybijam sobie piąteczkę - jesteś kolejną osobą, którą przekonałam do Madary, co uważam za sukces. Naprawdę. Cieszy mnie to przeogromnie. xD
Co do Reiko to nawet mnie wkurzała. xd Ale nie mogłam zrobić z niej idealnej dziewczynki, bo by się wam znudziła. A skoro potrafiła wzbudzić w Tobie różnorakie uczucia, to chyba całkiem nieźle sobie z nią poradziłam, co? Powiedz że tak, proszę. <3 :D
Co do pozostałych postaci to widzę, że odebrałaś je tak, jak chciałam, żeby czytelnicy je odebrali. Cieszę się w tym momencie jeszcze bardziej. :D
Domyślam się, że ich początki i przekomarzanki były najciekawsze. Zresztą przyznam szczerze, że i mi lepiej pisało się początkowe rozdziały, może coś w tym jest? Mniej więcej od połowy miałam wrażenie, że spieprzyłam na całej linii i pisało mi się ciut ciężej. :c
Niestety koniec. Też mi smutno, ale sama powiedziałaś - mogłabym zrobić z tego "modę na sukces" a tego bym sobie nie wybaczyła. .___.
Dziękuję pięknie za to, że byłaś, choć się nie odzywałaś. Za ciepłe słowa i nabijanie wyświetleń. :D Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. :>
Pozdrawiam! <3
"Grzecznie poderptaliśmy do kuchni" Literóweczka. :*
OdpowiedzUsuń"gładził plecy i coć cicho szeptał," kolejna :P
"jakbyśmy byliśmy z porcelany." :D
Takie trzy wyłapałam, mam nadzieję, że nie obrazisz się, że ostatni rozdział, a ja szukam błędów. XD
Kurcze. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego zakończenia dla tego bloga. Spisałaś się na medal, nie mam niedosytu (znienawidziłabym za brak tak wyczekiwanej sceny Reidara! :D), nic nie jest przesadzone, wszystko rozwiązałaś tak, jak rozwiązane być powinno (i nikogo nie zabiłaś wbrew moim oczekiwaniom xD). Jejku, po prostu ciężko uwierzyć, że to już koniec (w końcu oceniałam jak jeszcze było tylko 14 rozdziałów!). Nie będzie łatwo rozstać się z takim opowiadankiem, poważnie, nie przestawaj robić tego co robisz, bo idzie Ci to fenomenalnie - i dobrze, że nie wysilasz się o fałszywą skromność. :D
A Madara... Pamiętasz, jak jeszcze mówiłam, że jest dla mnie neutralny? No cóż, w trakcie ostatnich paru rozdziałów go uwielbiam. xD Taki zadziorny, zdecydowany... męski. O co muszę Cię pochwalić (i co zauważyłam już wcześniej), Twoja umiejętność kształtowania bohaterów jest po prostu świetna, każda postać do samego końca trzyma fason, Reiko jak była naiwna - tak jest naiwna pod koniec, Konan jak zwykle zatroskana o swoją psiapsiółę, Pain oczywiście spokojny, wszystko jak najbardziej na swoim miejscu. Oj kobieto, zazdroszczę Ci talentu. :D
A ten pomysł z kanapą pod koniec... Cudny. :D Taki symboliczny, świetnie przemyślany i po prostu słodki. :D Cieszę się z happy endu, z tych wszystkich "kocham" i z każdego ciosu wymierzonego Ibikiemu.
Mam do Ciebie mega prośbę. :D Czy mogłabyś dać mi znać na moim blogu (http://in-shade.blogspot.com/), jak już dodasz następne opowiadanie? Ostatnio znalazłam Twoje "Shouri", pewnie też je przeczytam w wolnej chwili (a z racji tego, że zbliżają się wakacje, prawdopodobnie będzie ich sporo), ale w każdym razie bardzo chciałabym być na bieżąco. :D
Gratuluję zakończenia opowiadania! :*
Buziaki i weny!
A przestań, czemu miałabym się obrazić? :D Zaraz je popoprawiam!
UsuńNooo musiałam wstawić scenę Reidara (ojeeeja, jakie fajne określenie, hyhyhy xD) bo przecież gdyby jej nie było, to zostałabym pożarta żywcem. xDDDD
Nie przestanę, to mogę Ci zagwarantować. Pisanie jest zbyt fajne, żeby z tego rezygnować. :)
Właśnie zawsze najbardziej boję się, że bohaterzy mi się wymkną, że nie utrzymam ich w odgórnie narzuconej im roli, to strasznie trudne. Cieszę się, że jednak mi się udało - przynajmniej według Ciebie, bo osobiście uważam, że ten blog zasługuje na solidną poprawę. xd
Pewnie, że dam znać. :) Zapraszam również na Shouri, jestem ciekawa, czy Ci się spodoba. :>
Kasiu (moja imienniczko <3) dziękuję za wszystkie Twoje słowa, wytykanie literówek (chwała Ci!), ocenę mojego bloga, obecność i każdy komentarz. Cieszę się, że towarzyszyłaś mi do samego końca. ^_^ No i do zobaczenia na kolejnym blogu, mam nadzieję. :>
Buziaki! <3
Teraz na koniec powinnam walnąć taki piękny komentaż, ale nie umiem (ostatnio mam pustkę w głowie jeżeli chodzi o pisanie komentarzy) więc mam nadzieje, że mi wybaczysz ten banalnie prosty komentarz:
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny :) jak calutkie opowiadanie i na pewno nie raz tu wrócę żeby je przeczytać jeszcze raz od nowa. Mam nadzieję, że szybko się doczekam kolejnego bloga bo chyba uzależniłam się od Twojej twórczości ^.^ weny :*
Nie szkodzi, najważniejsza jest Twoja obecność. Sam fakt, że byłaś ze mną do samego końca, dużo dla mnie znaczy. :) Dziękuję!
UsuńCo do nowego bloga to jeszcze sama do końca nie wiem, jak to wyjdzie. xd Zobaczymy!
Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, jakie do mnie skierowałaś. <3
Buziole!
Wiedz, że byłam i przecZytałam. A teraz beczę. Jeny jak się rozkleiłam ;'( ze szczęścia z ich milosci i z tego, że to już koniec... Napisze więcej później bo brak mi cZasu. Musze otrzeć łzy i pędzić na miasto... Całuję i obiecuję konentarz. Postaram się jutro
OdpowiedzUsuńOjjj nie płacz kochana, nie ma sensu. <3333
UsuńCzekam w takim razie na więcej. :>
Jak dojdę do siebie to napisze cos sensownego.^^
OdpowiedzUsuńczekam :3
UsuńOkej, to już wiadomo gdzie się podziała kanapa z mieszkania Kejży, Ichirei i Mayako.
OdpowiedzUsuńChoć od kilku rozdziałów już wiadomo było, że dziecko Reiko nie żyje, w końcu mogę przyznać się do swoich poprzednich domysłów. Z początku, gdy nie zdradziłaś nam w jaki sposób Ibiki przyczynił się do tej "straty" byłam pewna, że sprzedał tego dzieciaka. Wiele razy zwracałaś uwagę na pieniądze i przeszedł mi ten schemat wielokrotnie przez myśl. Może zabrzmi to dziwnie, ale chyba lepiej dla Reiko, że tak się nie stało. Żal dziecka, ale gdyby musiała żyć ze świadomością, że jej dziecko znajduje się Bóg wie gdzie, na końcu świata, a ona nie potarfiłą go ochronić, wtedy byłaby nieszczęśliwa do końca swojego życia.
Czytając ten rozdział zastanawiałam się, czy kiedyś towarzyszyłaś przy porodzie martwego dziecka lub matce, która poroniła w inny sposób, bo doskonale opisałaś jej stan emocjonalny.
Kurczę, choć nienawidzę Ibikiego, jest chamem i prostakiem i dupkiem to ta scena wywołała u mnie pozytywne emocje. Okazał choć trochę człowieczeństwa. Cieszę się, że jasno i przejrzyście zażegnałaś ten spór. Bałam się, że zostawisz nas w niewiedzy.
W dodatku koniec nie jest taki przekreślający wszystko, więc w duszy, gdzieś głęboko w serduszku, liczę na reaktywację. Nie, nie zaprzeczaj. Save Me u Mai też nie miało mieć ciągu dalszego. XD
O nie, użyłaś zakazanego słowa "kariera", wyczuwam gównoburzę hejterów XDDDD
Dobra myślałam, że będę płakać na rozdziale. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie popłakałam się. Jednak na Twoim końcowym przemówieniu przełykam łzy.
Moja Ty murzyńska pało, kocham Cię !!!! <3
Mwahahah, Madara skurwiel podpierdzielił. xDDDDDDD
UsuńBOŻE DOMI DLACZEGO JA NIE WPADŁAM NA TEN POMYSŁ? TO BYŁABY IDEALNA KONTYNUACJA - MADARA I REIKO POSZUKUJĄCY DZIECKA RYUSAKI .__________. ale spieprzyłam...
Nope. Jeszcze nigdy nie byłam przy porodzie martwego dziecka, ale zdarzyło mi się rozmawiać z kobietami, które kilka razy poroniły.
Nooo dla mnie Ibiki zawsze był chamem z sercem, no bo mimo wszystko... Gnojek, ale miałam do niego sentyment. Nie mogłam pozwolić, żeby był do końca taki zły. :>
Hahahah nie zaprzeczam, ale szczerze wątpię w kontynuację. xd
Też Cię kocham mój maluszku. <3333333333333
I tak jak w przypadku Majki - dziękuję. Bo to dzięki Tobie odważyłam się przyznać do mojej pasji i zrzuciłam z siebie ten cholerny ciężar ukrywania przed bliskimi prawdy. Zmieniłaś moje patrzenie na to wszystko, moje życie, serio! <3 DZIĘKUJĘ <3 No i byłaś od samego początku Baranka, co znaczy dla mnie więcej, niż mogłabyś sobie wyobrazić. <3
matko , PŁACZĘ !!! no jak , no jak tak można ! Mam nadzieje że zrobisz tak jak Mayako ! i za parę miesięcy bedzie kontynuacja ! xDD bo akcja się rozwinęła i w ogóle . A i jeszcze co do Tobiramy xDDD KTO MU DAŁ PRAWKO !!!!! Pirat drogowy jeden xDD
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to przypadek czy nie ale w ten sam dzień jak przeczytałam notkę to jechałam z koleżanką świeżo po zdaniu więc .... mieliśmy prawie wypadek xDD nie wiem czy wiesz jak to jest jechać z młodzikiem xDD No tak rozdział "ostatni" , który bedzie najbardziej zapamiętany xDDD I ma być kontynuacja bo cię zajebie , to znaczy przetrzepie ci dupsko zamiast twojej mamy , Skarbeńku !
Nie płacz, proszę. :D No weeeź!
UsuńCo do kontynuacji to nie wiem, co sądzić. Na ten moment nie, ale z drugiej strony może mi odwalić jak Majce, także... Ale nie nastawiaj się. :D
ŁO JEZU, NIC WAM SIĘ NIE STAŁO? xD Takim świeżakom się nie ufa, zapamiętaj. xDDDD
Oho, groźby się zaczynają. xD Niczego nie obiecuję!
Dzięki za obecność, ciepłe słowa i poprawianie humoru komentarzami. :DDD Mam nadzieję, że spotkamy się na moim kolejnym blogu. :>
Kłaniam się!
Nam nic się nie stało xDD ale ucierpiały moje ogórki konserwowe xDDD taką chcice na nie miałam i dupa XD Dzieki wielkie za poświęcony czas na blogu !
UsuńBoże. Nie wierze, że to już koniec. Jestem roztrzęsiona i nawet nie mogę dobrze pozbierać myśli. Ten rozdział przebił wszystko. Aż ręce mi się trzesą. No kurwa kocham Cię dziewczyno. Nie wiem już co mam napisać. Jestem pod tak wielkim wrażeniem, że chyba zaraz oszaleje, no. Całe opowiadanie było .. genialne? Tu nawet trudno ocenić w jakiejkolwiek skali bo przebija wszystko. Z rozdziału na rozdział coraz bardziej wciągałam się w opowiadanie, a czytajac tekst na dobre odrywałam się od rzeczywistości. Mało jest takich talentów jak ty :) Każdy bohater, indywidualny charakter tak idealnie skomponowany. Ze szczerego serca pokochałam wszystkich. Nawet nad Ibikim poleciała mi łezka wzruszenia. Chciaż niezmiernie się cieszę, że dostał po mordzie.. tak porządnie. Należało mu się jak mało komu. Wszystkie dialogi, dramatyczne chwile i te radosne, no wszystko na szósteczkę...
OdpowiedzUsuńZ wielką niecierpliwością oczekuje kolejnego opowiadania, które powali nas na łopatki.
*rumieni się*
UsuńDZIĘKUJĘ. To takie miłe, kochane i ojeju, że ja sama nawet nie wiem, co powiedzieć. xD Tyle pochwał, tyle ciepłych słów, no po prostu... Dziękuję! ^______^
Czy powali, to zobaczymy. Mam taką nadzieję, hyhyhy. :p
Dziękuję! Za te wszystkie słowa, za wywoływanie na mojej buźce uśmiechu i obecność do samego końca. <3
Do zobaczenia niebawem! :*
Na początku składam gratulacje! :) Mogę się tylko domyślać, jak ciężko jest doprowadzić historię do końca, mi się to niestety jeszcze nigdy nie udało, ale mam nadzieję, że w końcu będzie mi dane napisać pożegnalną notkę.
OdpowiedzUsuńZakończenie takie, jak lubię, z happy endem :)
Dziękuję za Twoją pracę włożoną w historię Baranka i Madary i choć Uchihy, jak nie lubiłam tak nie lubię, to Twojego kupuję i chyba nawet sobie na półce postawię ;)
Nawiązując do Twoich słów w Posłowiu, to mam nadzieję, że dalej będziesz pisać i się rozwijać, bo masz naprawdę dobry styl pisania. Czyta się lekko i szybko.
Dziękuję też ślicznie, że wymieniłaś mnie w podziękowaniach :)
Mam nadzieję, że za kilka miesięcy znów spotkamy się na Twoim nowym blogu i znów będę mogła odpłynąć na krótką chwilę zatapiając się w historii, którą stworzysz.
Powodzenia, weny i dużo miłości życzę!
Całuję :*
A mi się udało już *myśli* cztery razy! :o Wcale nie takie trudne, jeśli tylko ma się chęci. xD Bo to o to w tym wszystkim chodzi. O chęci. :> Ale dziękuję!
UsuńHahah spytaj Reiko, czy Ci go tak łatwo sprzeda. :p Teraz będzie walczyć o niego jak lwica. ;D
Pisać będę, to na pewno. Póki co do szuflady, a później coś opublikuję. :)
Też mam taką nadzieję! Będzie mi niezmiernie miło, jeśli i tak będziesz mi towarzyszyć. ^^
Ja również dziękuję. Za Twoje wszystkie ciepłe słowa, pochwały i radość, jaka rosła w moim serduszku po każdym tak wspaniałym komentarzu. :)
Buziaki! :*
To był jeden z najlepszych moich blogów :) Smutno, że już się skończył, ale mam świadomość, że skończyłaś go w wręcz idealnym momencie :) Ja napewno nie zapomnę o tobie i twoich opowiadaniach i gdy zaczniesz nową historię będę z tobą od samego początku ^^
OdpowiedzUsuńCieszę się, że aż tak Ci się spodobał. ^^ Ale chyba sama rozumiesz, że ciągnięcie go w nieskończoność nie miałoby sensu. Tylko bym was unieszczęśliwiła, znając mnie. :D
UsuńMam nadzieję, że i na moim nowym blogu się zobaczymy. <3
Całuję i pięknie dziękuję za każde miłe słowo oraz obecność. :)
No hej! :D
OdpowiedzUsuńJakoś ciężko było mi się zmusić do napisania ci komentarza, no bo jeśli go napiszę to będzie oznaczało, że już serio koniec - nie będzie następnego rozdziału ;-;
Ale w końcu jakoś się z tym pogodziłam. Ale wiesz co jest najgorsze? Że nie mam pojęcia co mam powiedzieć! Ten blog jest wspaniały pod każdym względem, strasznie rozwinęłaś się, pisząc go. Sprawiłaś, że pokochałam bohaterów tego opowiadania i z niecierpliwością oczekiwałam następnych rozdziałów. Na samym początku znalazłam się tu całkiem przypadkiem, nie moja tematyka i w ogóle, nie spodziewałam się, że zostanę do końca. A jednak!
Masz mój wielki podziw za ukończenie kolejnej historii, bo wydaj mi się to bardzo trudne - ja sama nie dałam rady! Ale nic tylko brać z ciebie przykład! :D
Dziękuję za wspaniałe chwilę z Madarą i Reiko. :*
Serdecznie pozdrawiam,
Linki :* :*
Ojeeeej. Aż mnie coś ukuło w serduszku. :c
UsuńCieszę się niezmiernie, że Baranek tak Ci przypadł do gustu. I że dostrzegłaś postępy w moim pisaniu - sama chyba też jakieś dostrzegam. :) W każdym razie szalenie mi miło.
Ha! Kolejna osoba, którą wciągnęłam, choć nie jej tematyka. B| Punkt dla mnie! :>
Jakoś ja nigdy nie miałam problemów z kończeniem opowiadań. Jedno porzuciłam, przyznaję, ale to dlatego, że wpakowałam się w coś zbyt... No zbyt innego, co do mnie nie pasowało. xd Ale tak to nie miałam z tym problemów. :D A za przykład sobie możecie brać, proszę bardzo. Wszystkie blogerki powinny kończyć zaczęte historie! :P
Ja również dziękuję za wszystkie Twoje komentarze oraz ciepłe słowa. <3333
Buziaki! :*
Pomimo, że nie mam ochoty na pisanie komentarza, ani nawet weny na niego, to jednak nie mogę sobie tego odpuścić.
OdpowiedzUsuńJejciu jak ja kocham tego bloga! *-* Jestem pewna, że jeszcze kiedyś tu wrócę i przeczytam go jeszcze raz. <3
Jest mi bardzo smutno, ponieważ już nie będzie nowych rozdziałów, ale cieszę się, że mogłam tu być i go czytać. :3
Na kolejnego bloga już czekam i mimo, że jeszcze będzie trzeba trochę poczekać, to wiem, że będzie warto. :D
Nie wiem już co pisać, bo z jednej strony, jak już pisałam, jest mi tak bardzo smutno, a z drugiej strony rozdział tak bardzo mi się podobał, że siedzę z uśmiechem na twarzy.
Szkoda mi Ibikiego, ale nie wiem dlaczego, polubiłam go.. hehe
Zakończenie... *-* <33
Aż brak mi słów hehe :3
I tak dla sprostowania, chociaż może niepotrzebnie (?) Blanka S. i Nanami Satake, to jedna i ta sama osoba, czyli JA. ^^
Tak, więc do następnego komentarza, rozdziału (na innym już blogu)! *płacze*
Buziaki i weny! xx
Ojeeeej dziękuję. <3 Zapraszam, Baranek stoi przed Tobą otworem. :3
UsuńHahah ja tej pewności nie mam czy warto, przekonamy się. :D Oby było jak mówisz. :>
Też polubiłam Ibikiego! Mimo, że był draniem, to jednak... Miał w sobie coś dobrego. *chlip chlip*
No właśnie tak się zastanawiałam czy nie zmieniłaś nicku! Czyli jednak. :)
Dziękuję pięknie! Za każde słowo, obecność i miłość, jaką obdarzyłaś Baranku. <3
Buziaki!
Mimo, że już zasypiam, nie mogłam nie odpowiedzieć.. :3
UsuńHehe po przeczytaniu tego mam łzy w oczach, chociaż nie wiem dlaczego.. Może dotarło do mnie, że to już tak naprawdę koniec? :c *płacze*
To jest serio dziwne jak na mnie, bo ja przez takie rzeczy nigdy nie płaczę, nawet na filmach tego nie robię, więc możesz być z siebie dumna, że jest coś przez co prawie płaczę (dziwnie to brzmi przynajmniej dla mnie, ale tak.. Bądź dumna bo ten blog zasługuje na chociaż malenkie wzruszenie :3)
No to ten.. Do kiedyś tam! <3 xx
Chyba pora ruszyć cztery litery i coś tu napisać, ne? Tylko co? Oto jest pytanie. Skup się! Dobra, to...na początek kanapa! Okey, Madara zdobyłeś u mnie + milion punktów. Tego sie kompletnie nie spodziewałam ^^ ,, – Tamta nie będzie mi już potrzebna, a oglądając z tobą filmy, chciałbym się przytulać '' Jak słodko ! Aż mnie zemdliło w pewnym momencie, ale to nie przez Ciebie. Po prostu staram się nie być aż taką romantyczką.
OdpowiedzUsuńTego co sie stało w motelu to ja nawet nie skomentuje xD Czekać 20 rozdziałów? W sumie to było warto. Te emocje... Kurde, tez tak chce pisać.
Uwielbiam szczęśliwe zakończenia, po prostu uwielbiam. W sumie to było do przewidzenia jak na romans przystało. Dobra, idę sobie bo będę ironizować, a tego byś nie chciała XD
Cieszę się, że tu trafiłam i mogłam choć przez pewien czas uczestniczyć w '' życiu bloga ''. Czekam na Twój kolejny blog. Udanych wakacji! Całuski ;3
Hahahah czemu? Bycie romantyczką jest okej, dopóki się nie przesadza. :DDD
UsuńCo do pisania to kwestia czasu i... Pisania. xD Wierz mi, że do tego poziomu dochodziłam siedem lat, a i tak wieeeele mi brakuje do niektórych autorek. Także ćwicz, ćwicz, ćwicz. :>
No właśnie - ta historia nie mogła skończyć się nieszczęśliwie. Ale uwierz mi, kusiło mnie, żeby coś popsuć. xd
Również się cieszę, że do mnie trafiłaś. Dziękuję za piękne słowa i do zobaczenia na Zastrzyku, mam nadzieję! :)
Witam Cię serdecznie. :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam. Wszystkie 20 rozdziałów. Trochę mi to zajęło, bo krótkie to one z pewnością nie były, ale to dobrze.
Nawet nie wiesz jak dobrze mi się czytało całe opowiadanie! Od samego początku byłam zachwycona Twoim stylem pisania. Masz lekkie pióro, opisy uczuć bohaterów przychodziły ci z taką łatwością… A przynajmniej tak to odebrałam. Mam nadzieję, że krew, pot i łzy nie płynęły przy tworzeniu kolejnych rozdziałów. xD
W całym tym opowiadaniu najbardziej polubiłam Madarę. Jego kreacja zupełnie różni się od wersji mangowej. A słowo „baranku” w jego ustach brzmiało dla mnie niejednokrotnie rozczulająco i na początku zupełnie nie pasowało mi do jego postaci. Chyba przez to jak Kishimoto nam go wykreował u siebie. Miałam problem z przestawieniem się na taką ludzką, mniej krwiożerczą wersję. xD Pokochałam jego relacje z Rei. Te ich docinki, jej dystans, jego ciekawość. Uwielbiałam to. Ach, Rei. Uwielbiam ją. Tak samo jak Madarę. Chociaż w pewnym momencie miałam trochę po dziurki w nosie jej niezdecydowania. Ale Madara nie był lepszy. xD A poza tym, ludzie idealni nie istnieją. ;)
Końcówka opowiadania doprowadziła mnie do łez. Moshi. Q_Q Jezu, jej śmierć sprawiła, że chciało mi się płakać, naprawdę. Od razu skradła moją sympatię. A Ibiki… Jezu, zasługuje gnój na śmierć. Jak nic. Uch, kiedy płakał nad grobem matki to miałam ułamek sekundy, że żal mi się go zrobiło, ale potem jak zjawił się przed domem Reiko, a potem to dziecko… Jezu, miałam chyba taką samą ochotę rozjebać mu mordę, co Madara. xD
Ach i ta słynna kanapa. Czułam, że jeszcze coś z nią będzie, no musiało coś być. :D
Całe opowiadanie czytało mi się nad wyraz dobrze, nie raz szczerzyłam się do monitora, by potem klnąć na głupotę bohaterów. Były emocje, które pięknie przedstawiłaś i dlatego cieszę się, że udało dorwałam bloga i miałam okazję przeczytać.
Dziękuję.
Łojeja, Mavis, Ty szalona osóbko. xDDD Chyba masz trochę za dużo czasu, co? Co wchodzę na jakiegoś bloga, widzę komentarz od Ciebie. Ponadrabiałaś zaległości czytelnicze, co? :DDD
UsuńCieszy mnie niezmiernie, że trafiłaś i tu. Oraz że tak szybko przebrnęłaś przez dwadzieścia rozdziałów i nie zniechęciłaś się do niezdecydowanej, czasem upierdliwej, często naiwnej Rei. xd A nawet ją polubiłaś - jupijej! ^^
Morda mi się cieszyła, gdy czytałam Twój komentarz. Tak z perspektywy miesiąca, gdy zajęłam się już innym blogiem i Baranek przestał huczeć mi w głowie 24/7, fajnie przeczytać taki ciepły komentarz i wrócić do tych wszystkich emocji, które czułam, publikując nowe rozdziały. xd Dziękuję za to!
Cieszę się i smucę, że doprowadziłam Cię do łez. Sama chyba rozumiesz, dlaczego. Mimo to moje ego czuje się mile połechtane. ^^
Dziękuję pięknie - za przeczytanie tej historii i pozostawienie opinii. Mam nadzieję, że spotkamy się również na moim kolejnym blogu. ^^
Buziaki!
Ostatnio mam trochę wolnego czasu, a czytanie pomaga mi się odstresować. :D Gorzej jak się wciągnę w jakąś historię, to wtedy nie ma zmiłuj. Choćby się paliło, waliło ja to muszę przeczytać. Taka ma ciekawska natura! xD
UsuńI oczywiście, że spotkamy się na Twoim kolejnym blogu. Wybacz, już się ode mnie nie uwolnisz. ;)
Cholera przeczytałam, a broniłam się przed tym jak nie wiem. Nie lubię czytać zakończeń, bo wtedy tak jakoś chce się więcej. Gdy mam świadomość, że coś się skończyło to po prostu pożądam tego jeszcze bardziej. No i długo mnie tu nie było, ale no ja tak mam xdd
OdpowiedzUsuńFaken skończyło się, no. A przez to opowiadanie polubiłam Madarę jako jedynego z Uchihów. Jedynego no. I nie wiem chyba co mam powiedzieć. Niby to opowiadaniem było tak jak mówiłaś głupim takim romansem z mroczną przeszłością, ale chwyciło za serduszko. Takiego coś prostego, lekkiego, co wywoływało uśmiech na twarzy nawet jak się czytało to gorsze sceny. Akcji mimo wszystko nie było brak i z każdym rozdziałem zadawałam sobie coraz to nowsze pytania.
Zaskoczyłaś mnie z Izuną i to bardzo. Jednak ja tu nie o nim chciałam.
Gdy czytałam już ten ostatni 20 rozdział, przez chwilę, (a dokładniej gdy po pogrzebie wbił Ibiki pod dom Rei) myślałam, ze to opowiadanie jednak nie skończy się dobrze, że nie bedzie happyend'u. A gdy w kawiarni zaczęli się bić, naprawdę zaczęłam rozważać, czy czasem nie zrobisz z niego mordercu, nawet i przypadkowego. Już widziałam, jak Ibiki upada źle na krawędź chodnika i rozwala sobie głowę. Przez te czarne myśli, niemal pochłonęłam dalszą część rozdziału w kilka minut. I ufff to się musiało dobrze skończyć. Oni już się za dużo w życiu wycierpieli, zasługiwali na to, na swój związek i miłość ♥
Boże te gorące sceny, oj Kejża. Cudowne.
Ach no i genialnie wychodziły ci opisy walk, naprawdę sobie to wszystko za każdym razem wyobrażałam z dużą dokładnością.
I ta nowa kanapa, no nie. Tak cudownie miłym akcentem to zakończyłaś. Aaaaa no będę rozmyślać o tym cały dzień, o tej historii. Pamiętam jak znalazłam tego bloga i czytałam go do piątej rano xDDD
Kawał dobrej roboty, podsumowując.
No i cóż powodzenia w pisaniu kolejnej historii, niech wena będzie z tobą ♥
Do przeczytania :3
Mhyhyhyhy, cieszy mnie, gdy ktoś mówi, że dzięki mnie polubił Madarę. To takie... miłe. I budujące. :DDD
UsuńPowiem Ci, że mimo, że to opowiadanie było właśnie takie lekkie, to bardzo dobrze mi się je pisało. Nie musiałam szczególnie pracować nad sytuacjami, jeśli wiesz o co mi chodzi - nie było tu niczego bardzo skomplikowanego, a poza tym... No nie ukrywam, sama je polubiłam. ^^
Nie mogłam zrobić rzeźni na sam koniec, bo chyba byście mnie pozabijali. xd
Dziękuję pięknie Neko, za obecność i komentarze! :)))
PS. Na nowo się wzruszyłam, ech. xD
Matko , lecą mi łzy i lecą i lecą i nie mogą przestać ;-; Może to dlatego ,że tak bardzo lubię klan Uchiha i po prostu ten moment z kanapą mnie tak wzruszył <33 To było takie urocze :D Pamiętam jak się wkurzałam na mojego kompa bo się zacinał kiedy czytałam te najlepsze momenty xDD Niektóre teksty mnie po prostu rozwalały jak ten z glonojadem. Cieszę się ,że mogłam przeczytać tego bloga ,właściwie natrafiłam na niego przypadkiem,ale nie żałuję. Uważam ,że masz wielki talent (bynajmniej większy nić ja ) i powinnaś to wykorzystywać tak jak na swoich blogach. Ta chwila niepewności czy Ibiki zostawi Rei w spokoju ... po prostu serce mi tłukło ( bardzo się wczuwam gdy czytam ,nie widzę słów ,a obraz który sobie wyobrażam i to kocham w książkach i blogach ...tą magię <3 ). Podoba mi się to w jaki sposób opisywałaś poszczególne sceny z takimi szczegółami . Po prostu piękne ! Te morały ... hah ! Dużo prawdy -jak życie potrafi dać w kość . Cóż niestety to nieuniknione i bywają wzloty i upadki . Gratuluję Ci talentu no i przede wszystkim powodzenia ! Teraz jednak marzy mi się by ukazał się ciąg dalszy historii (tak bardzo chcę wiedzieć co by się dalej wydarzyło . Ja już oczywiście mam najczarniejsze scenariusze w głowie typu: Izuna wychodzi z psychiatryka itd itd xD Ale co ja mam poradzić ,że mam bujną wyobraźnię ) :D Niewątpliwie to było jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam -Yoshi :)
Oj nie płacz! Boziu jak mi głupio no. xD
UsuńOkej, to ten moment, kiedy czerwienię się przed komputerem. Za wszystkie komplementy bardzo dziękuję! Jest mi niezmiernie miło czytać tak pochlebną opinię, no jeeeej. ^^
Hahahah jak myślę o dalszych losach Reiko i Madary to też mam w głowie same czarne scenariusze, więc może lepiej, żeby się nie ukazały. xDDD
DZIĘKUJĘ!
I również serdecznie pozdrawiam! :*
W sumie nie wiem, od czego zacząć ten komentarz… może od tego, że po przeczytaniu recenzji Mayako wyobrażałam sobie zupełnie inaczej tę historię. Dostałam jakiś „klapek na oczy” i myślałam, że to będzie jakaś taka sielanka, romantico, buzi-buzi, miziu-miziu… naprawdę :D I przeklinam siebie za odwlekanie w przeczytaniu Baranka, nosz no nie mogę sobie tego wybaczyć! Z początku byłam pewna w stu procentach, że jest to SasuSaku, ale nie pytaj, czemu tak sobie ubzdurałam, bo sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie zapożyczyć zdanie, które napisała Mayako w swojej recenzji „Kejża potrafi wyśmienicie manipulować uczuciami czytelnika”, jestem tego żywym przykładem, a ludzie jadący ze mną pociągiem i siedzący w przedziale świadkami, jak co chwile miałam szklanki w oczach i ze wszelkich sił powstrzymywałam się, żeby się nie rozpłakać (do tego doszły moje prywatne emocje, o czym mówiłam ci na priv). Kiedy Madara przyprowadzał sobie co rusz jakąś dziunię to mi pękało serce. Autentycznie, bo wczuwałam się tak w postać Reiko. Naprawdę Kejża, rozj*****łaś mnie emocjonalnie, poćwiartowałaś na milion kawałków i ugotowałaś ze mnie zupę. Żeby na każdym rozdziale się wzruszać? No bez jej. Przestań pisać :D
Kurde, gdy tak zajrzałam ponownie do tej recenzji Mayako, to po prostu nic dodać nic ująć. Co ja ci mogę jeszcze powiedzieć? Spróbuj tę historię w wolnym czasie dopracować, rozbudować, pociągnąć pewne wątki, rozwinąć je i zrobić z tego coś swojego. Posiadasz niesamowity styl pisania, lekki, prosty, wciągający, także myślę, że mogłabyś próbować Baranka wydać.
Ach, zapomniałam jeszcze wspomnieć o tym, co już ci pisałam na priv, ale zrobię to jeszcze raz, było dla mnie zaskoczeniem a jednocześnie tak dziwnie, że Baranek rozpoczął się bez prologu, aczkolwiek po pierwszym rozdziale już wiedziałam, że prolog byłby zbędny i wyznaję zasadę, jeśli prolog ma mnie zniechęcić do dalszego czytania i ani trochę nie zachęcić, albo pisany jest na siłę, albo „bo powinien być” chociaż nie pasuje, to lepiej żeby go nie było. Madary nie dało się nie polubić już od pierwszych słów na jego temat. Nienawidziłam Madary z mangi, a teraz go ubóstwiam! Zaplusowałaś u mnie własną, wymyśloną postacią, i w sumie wykreowaniem Madary :D Spodziewałam się, że ktoś na końcu umrze z głównych bohaterów, ale tak się nie stało :D Jak czytałam ostatni rozdział to miałam złudną nadzieję, wręcz błagałam, aby, gdy kliknę, wskoczył mi rozdział o numerze dwadzieścia jeden :D
A i na koniec… dobrze, że przeczytałam go po zakończeniu. Nie wytrzymałabym, czekając na kolejny rozdział :D
Awwwwwwwwwwwwwwwww <33333 Uwielbiam to uczucie, gdy ktoś mi mówi, że przez moje teksty miał łzy w oczach. <3333333 Co prawda nie lubię, jak ktoś przeze mnie płacze, ale w ten sposób akurat możesz. :DDD DZIĘKUJĘ! <3
UsuńNie przestanę, mheheheheh! Co to, to nie! Swoją drogą nie spodziewałam się, że Baranek może być aż tak wzruszający, serio. xd Z zamysłu to miała być taka luźniejsza historyjka, ot, do poczytania, a nie wyciskacz łez, :DD
Nie jestem przekonana do wydawania Baranka, ale o tym też pisałam Ci już na priv. :)
Szczerze? Nie miałam pojęcia, jaki prolog mogłabym tu dać. Dlatego to pominęłam. :DDD
Cieszy mnie niezmiernie, że dzięki mnie polubiłaś Madarę. Ja przekonałam się do niego przez YurikO i jej partówkę - po niej nie mogłam wyrzucić Uchihy z głowy no i tak już zostało. :3
Dzięki Ven za opinię. Buziole. <3
Na wstępie przepraszam, że tak późno... Dziwnie się czuję wiedząc, że to koniec tej wspaniałej opowieści :( Miałam nadzieję, że jak wejdę po tym długim kawale czasu, to jednak coś się tutaj ukarze, ale cóż... Wszystko ma swój koniec...
OdpowiedzUsuńAle... Mimo, że tak późno, to chyba dobrze, bo wydaje mi się, że to pierwszy i ostatni komentarz najbardziej cieszą autora (w moim przypadku się sprawdza :P).
Podziwiam Reiko, że podeszła o Ibikiego podczas pogrzebu. Bałabym się na jej miejscu, przecież to nieobliczalny koleś, ciężko wyczuć jego reakcję... A to że płakał, wcale mnie nie zdziwiło. Ciężko zachować kamienną twarz, gdy umiera Ci ktoś tak bliski... Wkurzyłabym się, gdyby nie płakał.
Dobrze, że Reiko dała mu do zrozumienia, że już dla niego nie istnieje. Myślę, że zrobienie to podczas pogrzebu byo idealnym momentem. Takim dosadnym.
Cieszę się, że Reiko ma przy sobie Madarę, który wie, jak ją pocieszyć. Moment, w którym mowa o Nali, która się w nim zakochała i jego odpowiedź, że nie trudno o to... Kocham go! ^_^
Konan też dodała do pieca, z tymi igraszkami w aucie D Pomimo tego ponurego nastroju, zaśmiałam się na głos :D
O kur.....!!! A myślałam już, że Morino odpuści! Kopara mi opadła, jak błagał Rei, żeby do niego wróciła! I nie na żarty się wystraszyłam, gdy pojawił się przy tym Madara.
Nie wierzę, że Rei zgodziła się na dalszą rozmowę - zeskrobuję szczenę z podłogi o.O Zraza, zaraz, chyba jej nie zeskrobię - Uchiha zgodził się na 5 minut o.O
Jaki skurczybyk! Jak on mógł podać jej tabletki w taki sposób? Znaczy... Myślałam, że była świadoma, że wcisnął jej je siłą do gardła, ale takiego podstępu się nie spodziewałam... Niefajnie, to powinna być ich wspólna decyzja, a nie.... Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to poruszyło :(
No i witamy ponownie braci Senju! :D Szkoda tylko, że z rozwalonym autem :( Uwielbiam ich relacje między sobą :D Ale co? Nie ma sielanki, witamy (niechętnie) pana Morino.
A to mnie zdziwiłaś... Byłam pewna, że Rei pobiegnie żeby rozdzielić Ibikiego i Madarę, a tu takie zaskoczenie... Ale dobrze, i tak by nie dała rady nic zrobić.
W tym rozdziale naprawdę mnie zaskakujesz. Nie idzie niczego przewidzieć. Pierwszy raz spodobało mi się zachowanie Ibikiego. Nie myślałam sobie, że stać go na taki gest, że w końcu odpuści....
Wiesz, skaczę z radości: "Tej nocy coś się wydarzy" - jak dotychczas, najpiękniejsze zdanie, jakie wyczytałam w tym rozdziale ];->
Jaaaaaaaa, serce mi biło szybciej, gdy czytałam, jak nasze gołąbeczki przeżywają ze sobą swój "pierwszy" raz. Aż mi gorąco i przez cały czas macam się po policzkach, bo są takie gorące!
Ale super! Ja też tak chcę - zatrzymać się w lesie i tańczyć! <3 Coś pięknego! :D
Łiiiiiiiiiiiiii!!!!! Nowa kanapa! Zupełnie o niej zapomniałam! Kurde, fajne zakończenie, ale ja nie chcę, żeby to się kończyło $_$ Czuję niedosyt $_$
Nawet nie wiesz jak się cieszę (i po części zazdroszczę), że Twoi znajomi i chłopak wiedzą, że piszesz. To naprawdę wspaniałe. Mam nadzieję, że w przyszłości też odważę się wyjawić swoim bliskim ten mały sekrecik, ale jeszcze nie teraz. Nadal się wstydzę.
To ja Tobie dziękuję. Dałaś mi wiele wiary w siebie, dzięki Tobie uwierzyłam, że mam talent i dzięki Tobie znowu otworzyłam się na innych blogerów.
No nic, pozostaje mi teraz tylko zabrać się za Twojego nowego bloga :*
Myślałam, że porzuciłaś blogosferę, tyle Cię nie było. .____. A skoro się pojawiłaś, to znaczy, że mogę zacząć marudzić o partówkę, co nie? :D
UsuńTeż ciężko mi uwierzyć, że to koniec Baranka, zwłaszcza, że no, jakby nie patrzeć, według mnie odniósł taki mały sukces wśród mojej dotychczasowej "kariery". No i to taki przełom. :)
No pewka! Cieszę się, że nadal ze mną jesteś, nawet nie wiesz jak bardzo. <3
Cieszę się, że właściwie wszystkie sceny w tym ostatnim rozdziale Ci się podobały i wywołały u Ciebie jakieś emocje. To dużo dla mnie znaczy. :)
Chciałam pokazać Ibikiego od troszkę innej strony. Bo ten skurczybyk jednak też ma uczucia. I nie przekazałam ich w Baranku w ten właściwy sposób, niestety. Ale, ale... Planuję niespodziankę, która go dotyczy, więc może jeszcze uda mi się przekonać was do tego gnojka. ;>
Też myślałam, że wyjawienie tego sekretu będzie dla mnie trudne. I w sumie to było. Ale nikt mnie nie wyśmiał, każdy był dumny i chciał to przeczytać - cudowny moment, mówię Ci. :) I spróbuj o tym pomyśleć, bo nawet nie wiesz jak wielki ciężar zrzucisz ze swojego serduszka, gdy powiesz przyjaciołom, że jesteś pisarką. ;)
Masz talent kochana, masz. Szlifuj go cały czas, już ja się o to postaram! :) <3
Dziękuję pięknie za wszystkie słowa pod tym rozdziałem i każdym poprzednim. Za to, że byłaś ze mną cały czas. Kocham. <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to odczytasz, w końcu minęły dwa lata od kiedy nnapisałaś ten rozdział. Ja dowiedziała się o nim rok temu od przyjaciółki i historia złapała mnie za serce. Pięknie napisane, miałam niesamowitą przyjemność z lektury. Nie powieliłaś schematu. Okazało się, że niewinne dziewczę wcale nie jest tak niewinne na jakie wyglądało. To też mnie urzekło. Gdy skonczyłam czytać pomyślałam, że nie będę zostawiać komentarza pod zakończonym dawno blogiem. Pomyślałam, że to bez sensu. Jednak dzisiaj stwierdziłam, że jednak warto to napisać i powiedzieć ci, że czytam fragmenty "Baranku" trzeci raz. Wciąż w pewnych odstępach czasowych do tego wracam, jak do ukochanej książki. I myśle, że to nie ostatni raz, gdy tu zaglądam. Dziękuję bardzo za te cudowne chwile, które przeżyłam czytając tego bloga <3
OdpowiedzUsuńCzasem tu jeszcze zaglądam i muszę przyznać, że Twój komentarz mega mnie zaskoczył! Nie sądziłam, że ktoś przeczyta jeszcze moje wypociny, dziękuję pięknie! <3 Dziękuję za te wszystkie miłe słowa i za to, że jednak zdecydowałaś się zostawić po sobie ślad. To dużo dla mnie znaczy. :)
UsuńBuziaki i Wesołych Świąt!
Należę do grona osób, które lubią wracać do swoich ulubionych książek.
OdpowiedzUsuńI w tym przypadku przeczytałam tę książkę 3 razy. Za każdym na nowo przypominam sobie tę historię i w taki sposób wyciągam nowe wnioski (na przestrzeni czasu moje myślenie się zmieniło)
Już nie mogę się doczekać następnego momentu kiedy będę ,,odświeżać" swoją pamięć.
Szczerze powiedziawszy na początku opowieści bardzo sceptycznie podchodziłam do niej ze względu na porzucenie oryginalnego uniwersum, na rzecz naszej rzeczywistości. Jednakże tym momencie, gdy wszystko przeczytałam... Zdecydowanie muszę się walnąć w łeb za taką głupotę! Zazwyczaj czytam fantastykę, gdzie częściej panuje powaga a mimo to śmiałam się z poczynań naszych bohaterów. Zakochałam się w Twoim Madarze. Dlaczego w naszym świecie nie może być taki boski facet? (Do tego z identycznym wyglądem co z anime). Naprawdę żałuję, że dopiero teraz odnalazłam to cudo... A do tego kiedy przeczytałam wszystko, mam taki niedosyt! Zapiszę to i kiedyś napewno jeszcze raz tutaj zajde i przeczytam najciekawszą alternatywną historię moich ulubionych postaci! (Mimo wszystko zabrakło mi tu Tsunade i Jiraiyi) Pozdrawiam cieplutko ❤
OdpowiedzUsuńCieszę się że trafiłam ma tego bloga. Historia była świetna. Mam nadzieję, że znajdę jeszcze coś podobnego w Twoim portfolio.
OdpowiedzUsuńZapewne tego nie przeczytasz, ale i tak napiszę. Czytałam tego bloga, boże 8 lat temu. Jestem już starą babą, a dzięki TOBIE do dziś Madara to moja ulubiona postać w uniwersum. Co robisz z ludźmi. Miałam ochotę przeczytać coś o Maderze a nóż przypomniałam sobie o słynnym Baranku i uznałam, że przeczytam go ponownie. Wszystko na nowo przeżywałam przez zaledwie tylko dwie noce... No cóż Rei nadal jak kiedyś momentami mnie irytowała, lecz teraz jako już kobieta dużo bardziej ją rozumiem i wszystkie je obawy. Nie dziwi mnie jej zachowanie, wszelkie rozmyślenia. Po prostu dojrzałam do tego opowiadania i mogę po części ją całkowicie zrozumieć. Co do Madary, kurde dupek, ale kochany. Ale jaka dziewczyna nie marzyła o bad boyu? ;) A Ibiki to chuj. To się nie zmieniło.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przeczytałam to opowiadanie ponownie. Sprawiło mi wielką radość i ekstytacje wszystko przeżywanie na nowo. Przysięgam przez Ciebie spałam raptem półtorej godziny, bo nie mogłam znieść co się stanie dalej. DZIĘKUJĘ CI, że to stworzyłaś i dzięki bogu nie usunęłaś, bo ta opowieść to taka mała cząstka mojej młodości i miłości do Madary. Pozdrawiam gorąco. Stara czytelniczka Koori.
P.S LUDZIE jeżeli zastanawiacie się czy warto to przeczytać to zdecydowanie TAK. Nie zmarnujcie żadnej minuty w tej lekturze