Jeszcze tego samego
dnia pojechaliśmy z Madarą na komisariat, by złożyć zeznania. Musiałam
szczegółowo opowiedzieć o moich spotkaniach z Izuną oraz opisać jego
zachowanie. Policjanci zwolnili nas dość szybko, wyjaśniając jednocześnie, że
chłopaka odwieziono do szpitala psychiatrycznego, gdzie będzie pod ścisłym
nadzorem strażników i lekarzy, żeby zapobiec jego kolejnym ucieczkom. Sami nie
wiedzą, jak tego dokonał, ale z całą pewnością personelowi psychiatryka
solidnie się oberwało.
Nim jednak wyszliśmy z
domu, stanęliśmy pod ostrzałem pytań ze strony naszych przyjaciół. Konan, choć
o niczym nie miała pojęcia, niemal odchodziła od zmysłów, a powaga chłopaków
wskazywała na ich obeznanie w temacie. Madara zwięźle skrócił im wydarzenia
sprzed kamienicy i nie czekając na ich kolejne pytania, pociągnął mnie na zewnątrz.
Byłam mu za to wdzięczna; panika przyjaciółki to ostatnie, czego w tamtym
momencie potrzebowałam.
Gdy wróciliśmy do
mieszkania, było już po osiemnastej. Deidara i Sasori zdążyli się zmyć, a Konan
z Painem siedzieli przed telewizorem. Zobaczywszy nas, od razu oderwali się od
filmu i poświęcili nam całą swoją uwagę, co szczerze mówiąc, nie było mi
specjalnie na rękę. Czułam się zmęczona i przytłoczona wydarzeniami tego dnia,
jak i wszystkich poprzednich. Mój powrót tutaj póki co był jedną, wielką
klęską. Najpierw Madara, przyprowadzający sobie jakąś dziunię, później Naruto z
Sakurą, Ibiki a teraz jeszcze to. Powoli zaczynałam się sypać, a świadomość, że
przyciągam kłopoty jak magnez wcale mi nie pomagała. Tym bardziej, że musiałam jeszcze
raz zmierzyć się z Morino, podczas pogrzebu. Moje próby wmówienia sobie, że
wszystko będzie dobrze, spełzały na niczym. Ogarnęło mnie przeczucie.
Przeczucie, że wydarzy się coś złego, nad czym nie zapanuję, a co znowu mnie
złamie.
Umościłam się w fotelu,
wcześniej zrobiwszy sobie herbatę. Próbowałam skupić się na rozmowie
przyjaciół, ale moje myśli zaprzątał Ibiki. Jego wredny uśmiech i pokrwawiona
twarz przypominały mi potwora, którego sama wpuściłam do swojego życia. Ba!
Wręcz go do niego wciągnęłam. Naiwna, głupiutka Reiko. Zakochana w starszym
chłopaku, tak męskim i imponującym, że nie sposób było się od niego oderwać.
Nie umiałam go zostawić, nawet, gdy zdawałam sobie sprawę ze świństw, które
wyczyniał. A teraz mam za swoje.
Spoglądałam nieobecnym
wzrokiem na przyjaciół, którzy tłumaczyli Konan, jakim typem człowieka jest
Izuna. Dziewczyna chłonęła ich słowa jak gąbka wodę, niedowierzając, że
przyciągnęłam do siebie kolejnego psychola – bo tak śmiało można było określić
i jego, i Ibikiego. Całe zło świata lgnęło do mnie, a wcale się o to nie
prosiłam! Chciałam normalnie żyć, jak każda nastolatka, ale nie potrafiłam, bo
przyciągałam kłopoty na każdym kroku.
Szczęście, że Madara
jest normalny. Może i obarczony, podobnie jak ja, ciężką przeszłością, ale
normalny.
Rzuciłam wzrokiem na
zegar naścienny; zbliżała się dziewiętnasta. Zdecydowałam wrócić do mieszkania
Deidary i pogrążyć się we śnie, którego tak potrzebowałam. Odciąć się od
rzeczywistości na te kilka godzin i wyśnić coś pięknego – na przykład sielską
przyszłość. Zmęczenie dawało o sobie znać, dlatego też dopiłam ostatnie łyki
herbaty i popatrzyłam przeciągle na Madarę.
– Co jest? – spytał,
podchwyciwszy moje spojrzenie. Wzruszyłam ramionami.
– Chyba będę się
zbierać – zakomunikowałam. – Jestem padnięta.
– Zostań, Rei –
poprosiła Konan. Jej twarz została obsypana troską. – Możesz przecież spać
tutaj.
– Właśnie – wtrącił
Madara i głową wskazał na swój pokój. – To łóżko wciąż na ciebie czeka.
Propozycja była
kusząca, a perspektywa spędzenia nocy z Uchihą wywołała przyjemne ciepło
rozchodzące się po całym ciele, ale… No właśnie, dlaczego zawsze musiałam mieć
jakieś ale?
– Wiem, co oznacza ta
mina – fuknęła Konan. – Nie daj się namawiać. Spędzisz z nami trochę czasu i
się rozpogodzisz. Zobaczysz.
– Wiem, wiem. Nie o to
chodzi – odparłam, próbując wymyślić jakieś błyskotliwe kłamstwewko. Naprawdę
chciałam się położyć i nie myśleć o niczym.
A myślisz, że Madara pozwoliłby ci myśleć o czymś w
swoim łożku? – spytała moja podświadomość. Kolejne buchnięcie gorąca zalało moje ciało.
– Nie kręć, dobra? –
żachnęła się Konan. – Widzę przecież, że próbujesz się wymigać.
– Hej, jak nie chcesz,
odwiozę cię do Deidary, baranku – zaproponował Madara, a w jego oczach
odmalował się prawdziwy smutek. Nie umiałam odmówić temu spojrzeniu, choćbym
nie wiem, jak bardzo tego chciała. W gruncie rzeczy, chyba mogłam już
twierdzić, że jesteśmy parą? Ten pocałunek chyba coś znaczył, prawda?
– Ktoś tu się chyba
łamie – stwierdziła z uśmiechem Konan. Posłałam jej jeszcze napuszony wzrok, a
ta z dzikim piskiem rzuciła mi się na szyję. – Znowu spędzimy czas wszyscy
razem! – krzyczała szczęśliwa. Zaczęłam się śmiać, podobnie jak Madara ze zbyt energicznej
reakcji przyjaciółki.
– Jak z dzieckiem –
fuknął Pain, przewracając oczami. Dziewczyna rzuciła mu mordercze spojrzenie,
na co ten uśmiechnął się zawadiacko. – A nawet gorzej.
– A spadaj pan. –
Konan wystawiła chłopakowi język, w dalszym ciągu przyciskając mnie do siebie.
– To co robimy?
– Może jakiś film? –
rzucił luźno Madara. Nie widząc innej możliwości, ochoczo się zgodziliśmy i
zasiedliśmy przed telewizorem.
Przez kolejne dwie
godziny przeżywaliśmy losy sapera, w którego wcielił się Jeremy Renner – jeden
z ulubionych aktorów Konan. Hurt locker
okazał się być na tyle frapującym filmem, że moje zmęczenie gdzieś uleciało.
Po seansie
postanowiłam zaszyć się na jakiś czas w łazience i zapomnieć o wszystkim, co
mnie do tej pory spotkało. Wyrzucić z głowy nieprzyjemne, gryzące wspomnienia a
skupić się na przyszłości, która malowała się w weselszych barwach. Pomijając
oczywiście pogrzeb pani Moshi – chciałam wierzyć, że to ostatnie zadanie, z
którym przyjdzie mi się zmierzyć. Później będę mogła cieszyć się tym, co mam:
przyjaciółmi i Madarą.
Na samą myśl o
spędzeniu nocy z chłopakiem, na moje ciało wskoczyła gęsia skórka. Przejechałam
dłonią po swoich nogach i zaklęłam cicho. Może i nie były szczególnie
owłosione, ale gładkie też nie. A że Konan dała mi krótkie spodenki…
Rozejrzałam się po
łazience i uchwyciłam wzrokiem nową, jeszcze zapakowaną maszynkę do golenia.
Bez sprzeciwu mojej podświadomości uznałam, że właściciel nie obrazi się, jeśli
ją sobie pożyczę. Odkupię – obiecałam sobie, doprowadzając swoje nogi do
porządku. Podgoliłam jeszcze pachy a potem zamarłam. Czy powinnam ogolić sobie
również okolice intymne? Z jednej strony nie chciałam kochać się z Madarą,
jeszcze nie teraz, za wcześnie. A z drugiej wiedziałam, że mogę mu się nie
oprzeć.
Przesiedziałam z
maszynką w ręce jakiś czas, dumając nad właściwym posunięciem, aż w końcu ją
odrzuciłam i wyszorowałam całe ciało.
Jeszcze nie teraz, Madara. Jeszcze nie teraz.
Z łazienki wyszłam już
w piżamie, wyjątkowo kusej, za co zgromiłam Konan wzrokiem. Dziewczyna unikała
mojego spojrzenia jak ognia, a po jej ustach błąkał się uśmiech zwycięzcy,
który chciałam zetrzeć jednym, solidnym uderzeniem. Powstrzymałam się jednak i
na powrót wtuliłam w fotel, wcześniej porywając z szafy koc, którym szczelnie
się okryłam. Podpatrzyłam, że Madara zerka w moją stronę z nikłym uśmiechem,
jednak starał się skupić na rozmowie z Painem, który opowiadał mu o… sytuacji z
dzisiejszej nocy, doprowadzając tym samym Konan do łez.
– Wiesz co ona
zrobiła? Wiesz? – fuknął Fuuma, patrząc to na mnie, to na Uchihę. –
Przebudziłem się w nocy i chcę ją przytulić, bo leżała do mnie tyłem.
Przyciągnąłem ją do siebie a ta, kurna, puściła na mnie bąka!
– Trzeba było nie
naciskać na mój brzuch – wycharczała Konan, między kolejnymi salwami śmiechu.
Ja również zaczęłam chichrać, widząc naburmuszoną – szczerze naburmuszoną! – twarz
Paina.
– No ale kurwa,
kochanie no… Pierdzieć na mnie?
W salonie zrobiło się
jeszcze głośniej od naszych śmiechów. Co jak co, ale tego się po Konan nie
spodziewałam.
– Spałam! – próbowała
się bronić. – Nie moja wina!
– Też kiedyś pierdnę
na ciebie, zobaczysz. Zobaczysz.
– Nieważne. – Konan
machnęła na niego ręką. – Idę się myć.
Godzinę później
leżałam już w łóżku Madary, powykręcana z nerwów, które mną targały. Nie czułam
czegoś takiego nawet śpiąc z nim pierwszy raz. Wtedy byłam zła. Teraz bałam
się, do czego między nami może dojść i zaczynałam żałować, że nie ogoliłam
okolic bikini.
A czy nie wyszłabym na
puszczalską, gdybym tak szybko się z nim przespała?
Naciągnęłam na siebie
kołdrę i wzięłam w ręce telefon, udając, że coś na nim robię. Tymczasem patrzyłam
tępo w ekran komórki, próbując odgonić od siebie durne myśli.
Ogarnęło mnie
przyjemne ciepło, jak tylko Madara uchylił drzwi i niemal bezszelestnie wsunął
się do pokoju. Przejechałam wzrokiem po jego ciele, zakrytym czarną bluzką z
krótkim rękawem i tego samego koloru spodniami, sięgającymi do kostek. Wyglądał
naprawdę seksownie w czerni, co mój organizm ochoczo potwierdził – wybuchem
gorąca i śmiesznym ściskiem w okolicach serca. Odłożyłam telefon jak automat,
dyskretnie pożerając wzrokiem chłopaka. Co lepsze, on również wpatrywał się we
mnie. Z niewysłowioną powagą, bez zawadiackiego błysku w oku. Sucho.
Nieprzyjemnie.
Madara usiadł na
łóżku, tyłem do mnie. Jego mięśnie wyraźnie się napięły i podobnego wyczynu
spróbowały moje. Pozycja chłopaka wprowadziła mnie w dezorientację.
– Co jest? – spytałam
cicho. Odchrząknęłam, żeby pozbyć się nieproszonej chrypki. – Madara?
– Zamierzałaś mi
powiedzieć, że jedziesz na pogrzeb matki tego skurwiela? – warknął. Po głosie
rozpoznałam, że jest cholernie wściekły.
Skuliłam się pod
kołdrą i również odwróciłam tyłem do niego, żeby nie musieć patrzeć na
roztaczającą się wokół złość. Negatywne emocje wyjątkowo mocno mnie
przytłaczały. Nie potrzebowałam kolejnego wybuchu wściekłości ani kazań.
Wyszłam z założenia, że poradzę sobie. Sama, lub z pomocą braci Senju oraz
rodziców.
– Zamierzałam –
wyszeptałam. Łyknęłam gulę, stojącą w moim gardle i głośno westchnęłam. – Dziś
lub jutro.
– Serio? – prychnął.
Materac ugiął się pod Madarą i wyraźnie wyczułam, że się położył. – Bo coś mi
się nie wydaje.
– A niby jak miałabym
wyjaśnić ci moją kilkudniową nieobecność? – warknęłam, podnosząc się. Usiadłam
po turecku i napotkałam czerń jego oczu. Nieprzeniknioną, pożerającą mnie,
hipnotyzującą. Wściekłą. I zmartwioną.
Kryło się w nim tyle
emocji, że odsunęłam się nieco, by nie zmiotła mnie siła ich wybuchu.
– Nie wiem – sarknął.
– Ale ukrywałaś przede mną tyle rzeczy, że…
– Czekaj, stop. –
Wyciągnęłam przed siebie rękę, żeby Madara się zamknął. Nie mogłam uwierzyć, że
Uchiha rzeczywiście odnosił się do mnie w ten sposób. Fakt faktem, mógł być
zły, że nie powiedziałam mu o swojej przeszłości, ale miałam powód, do cholery!
I to wielki, muskularny, niebezpieczny powód! – Chcesz mi teraz powiedzieć, że
masz do mnie o to żal?
Madara chwilę milczał,
a ta cisza łamała mi serce. Jego niema odpowiedź zraniła mnie doszczętnie.
– To nie tak – sapnął.
– Nie mam do ciebie żalu. Po prostu…
– Po prostu mi nie
ufasz – wcięłam mu się w słowo. Uchiha przewrócił oczami i podniósł się do
siadu. – Rozumiem, że cię zawiodłam…
– Nie – warknął. – Nie
zawiodłaś mnie. Zwyczanie wkurwiłem się, że wszyscy wiedzą o twoim wyjeździe, a
ja nie.
– Bo nie zdążyłam z
tobą jeszcze o tym porozmawiać? – podsunęłam. – Madara, przestań się wkurzać o
byle co. Kiedy niby miałam ci powiedzieć?
– Rozmawialiśmy już
dzisiaj – fuknął, wciąż zły.
– A ja nie miałam siły
jeszcze o to się z tobą spierać – warknęłam. – Myślisz, że nie wiem, jaka
byłaby twoja reakcja?
– I co? Wkurzyłabyś
się o to, że się martwię?
Nie byłam w stanie mu
na to odpowiedzieć.
– Gdyby przez moją
niewiedzę coś ci się stało, nie wybaczyłbym sobie.
Zawisła między nami
ciężka cisza. Każde z nas próbowało schować swoje urazy głęboko w czeluści
głowy, byleby tylko nie zacząć się kłócić. Nie było nam to potrzebne. A ja
wyjątkowo musiałam nauczyć się wyrozumiałości i opanowania. Z mojej winy Madara
się martwił i musiałam to do siebie przyjąć ze spokojem, a i nawet
wdzięcznością.
Byłam wdzięczna.
Cholernie. Uczucie, które we mnie kiełkowało, rozrosło się do tego stopnia, że
gdyby się nie troszczył, z całą pewnością poczułabym cholerny zawód. Tyle
tylko, że nie rozumiałam jego pretensji. Kiedy miałam mu powiedzieć o
pogrzebie?
– Przepraszam –
wyszeptałam, chcąc zażegnać nasz krótki konflikt. – Powiedziałabym ci,
naprawdę. Czekałam tylko na odpowiedni moment.
– Kiedy on miał
nastąpić? – spytał z grobową miną. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek
obrzucał mnie tak nieprzyjemnym spojrzeniem.
– Dziś. Jutro. Nie
wiem. Po prostu wkurzyłam się, gdy powiedziałeś, że zrewanżujesz się Ibikiemu i
nie chciałam, żebyś…
– I tak tam z tobą
pojadę – wtrącił się. – Nawet nie myśl, że się wymigasz.
– Nie proszę o to –
syknęłam.
– Wiem. Ale nie
puszczę cię tam samej, rozumiesz? – Chciałam zaprotestować, ale mi nie
pozwolił. – Nie obchodzi mnie, że masz tam przyjaciół. Chcę tam być z tobą,
jasne? – dodał, gniewnie marszcząc brwi.
– Nie chcę, żebyś
znowu spotkał się z Ibikim. – Odwróciłam wzrok, pragnąc skupić się na czymś
innym, niż na biczującym spojrzeniu Madary.
– Obiecuję, że go nie
tknę, jeśli nie zajdzie taka potrzeba. Jasne?
Łypnęłam na niego z
lekką niechęcią, bo wcale nie chciało mi się wierzyć jego słowom. Miałam
odciągać go od tego wyjazdu wszystkimi siłami, rękami i nogami, słownie i
czynami, a tymczasem miękłam. Naprawdę chciałam, żeby tam ze mną pojechał. I
nie chodziło tylko o Ibikiego, z nim rozprawiliby się moi znajomi. Pokusa
spędzenia z Madarą kilku dni była naprawdę mamiąca.
– Potrzeba i tak
zajdzie – fuknęłam, uśmiechając się mimowolnie. – Wystarczy, że na niego
spojrzysz. – I dowiesz się o dziecku,
dodałam w myślach. Niech to szlag. O tym też musiałam mu powiedzieć, ale… Chyba
jednak po pogrzebie, żeby czasem Madara nie rozwalił Morino łba o krawężnik i
nie poszedł do więzienia.
Uchiha uśmiechnął się
szelmowsko i jedynie wzruszył ramionami.
– Nie moja wina, że
nie toleruję skurwiela. Skrzywdził cię i mam prawo się na niego wkurzać, tak
czy nie?
– Tak – przyznałam. –
Masz pełne prawo.
– To jak, baranku?
Bardzo będziesz mnie odwodzić od tego wyjazdu?
– Musiałabym ci
połamać nogi i ręce, żebyś za mną nie pojechał – odparłam z przekąsem. – Chyba
nie mam innego wyjścia, co?
Uśmiech na twarzy
Madary skruszył wszelkie bariery, jakie w sobie budowałam. W jego oczach na
nowo pojawiła się radość, którą w mgnieniu oka mnie zaraził. Nie myśląc wiele,
wtuliłam się w chłopaka, rozkuszując ciepłem i miłością, jaką zostałam
otoczona. Tego potrzebowałam: spokoju i pewności, że jestem bezpieczna.
– Nie chciałam, żebyś
się wkurzył – mruknęłam w jego ramię.
– Wiem. Ale na
przyszłość mów mi o tym wcześniej, dobrze?
Wymruczałam coś pod
nosem, przylegając całym ciałem do Madary. Biło od niego rozkoszne ciepełko,
którego łaknęłam jak nigdy. Dodatkowo chłopak zaczął jeździć palcami po moich
plecach i od tego małego gestu zrobiło mi się znacznie goręcej. Na tyle, że mój
oddech również przyśpieszył.
– Baranku?
– Mhm? – Chciałam być
jak najbardziej naturalna, ale moje serce waliło jak szalone. Chyba było je
słychać w całym pokoju. Zdradliwe draństwo.
– Cieszę się, że cię
mam – mruknął i złożył pocałunek na mojej głowie. Pozwoliłam sobie położyć się
na brzuchu, by otwarcie przyjrzeć się chłopakowi i kolejny raz zatopić w czerni
jego tęczówek. Kryła się w nich miłość, która pochłonęła mnie do reszty.
– I nawzajem –
odparłam nieśmiało.
Chwilę tkwiliśmy w takiej
pozycji, dopóki Madara nie przełamał lodów. Jak najdelikatniej położył mnie na
łóżku i nachylając się nade mną, zaczął obcałowywać policzki, nos, aż w końcu
usta. Przygarnęłam go do siebie, łapczywie odwzajemniając pieszczotę wywołującą
jeszcze szybsze bicie serca i znajome dreszcze na całym ciele. Bez opamiętania
błądziłam dłońmi po plecach chłopaka, rozkoszując się chwilą. Całowaliśmy się
namiętnie, zapominając o świecie. Skupiałam się na najdrobniejszych gestach,
wsłuchiwałam w przyśpieszony oddech chłopaka i czułam całą sobą, jak bardzo
mnie kocha. Przylgnęliśmy do siebie, spragnieni obecności drugiej osoby. Tyle
czasu bezsensownie się mijaliśmy, kopaliśmy pod sobą dołki i unikaliśmy, a
przynajmniej ja jego, dzięki czemu nasze uczucie wybuchło ze zdwojoną siłą,
wciągając nas w wir namiętności i pragnienia ciepła. Z westchnieniem rozkoszy
przyjmowałam każdą kolejną jego pieszczotę; jak przesuwał ręką po moim udzie,
brzuchu, zatrzymując ją na szyi, którą zaraz zaczął całować. Odchyliłam głowę
do tyłu, przyjmując miłość Madary z nieopisanym podnieceniem. Pragnęłam go i
zaczęłam żałować, że nie ogoliłam tego cholernego krocza!
Nagle chłopak przerwał
pocałunki i nachylił się nade mną, odgarniąc z mojego czoła niesforne kosmyki.
Oddychałam płytko, podobnie jak on. Przejęci dreszczami zapomnienia i
nieokiełznanego uczucia, wpatrywaliśmy się w siebie, jakby jutra miało nie być.
Chłonęliśmy tę chwilę, pragnąc, by trwała wiecznie. Byśmy my trwali już wiecznie.
*
Następnego dnia, z
samego rana wybudził mnie dźwięk mojego telefonu. Powoli wyswobodziłam się z
ramion Madary, który równie wybudzony, przyciągał mnie do siebie na przekór
moim gestom. Ostatecznie poddałam się chłopakowi i przyjęłam kolejną porcję
pocałunków i pieszczot, dopóki komórka nie rozbrzmiała raz jeszcze.
– Odbierz – wymruczał
z anielskim uśmiechem na ustach. Nie ośmieliłam się sprzeciwić, choć każda
komórka mojego ciała krzyczała, żebym przy nim została.
Odrzuciłam kołdrę,
usiadłam na łóżku i zerknęłam na wyświetlacz: Ibiki. Świetnie. Idealna pora na
telefon, Morino.
– Słucham – warknęłam
w słuchawkę.
– Ktoś tu ma chyba zły
dzień – skomentował. Oczami wyobraźni widziałam na jego gębie ten wredny
uśmiech.
– Daruj sobie –
fuknęłam. – Ustaliłeś już datę pogrzebu?
Madara odchrząknął i
napiął się jak struna, co dostrzegłam, rzucając mu szybkie spojrzenie przez
ramię.
– Tak. Za dwa dni –
dodał.
– Szybko – przyznałam
cicho i zagryzłam policzek od środka. W głowie przekalkulowałam również
przyjazd braci Senju – odbywał się on w dniu pogrzebu. Z całą pewnością go
odwołają, bo doskonale znali panią Moshi. – Przyjadę.
– Na to liczę –
sarknął Ibiki. – Do zobaczenia.
– Tak. – Westchnęłam
głośno i zakończyłam połączenie. Chwilę siedziałam w tej samej pozycji, a
później odwróciłam się do Madary z najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było mnie
stać. – Pakuj manatki, jedziemy do moich rodziców.
*
Wyjechaliśmy z Uchihą
jeszcze tego samego dnia, wieczorem. Po długich namowach, udało się wydębić
samochód od Paina, w zastaw dając mu kluczyki do motoru – miłości Madary. Po
cichu liczyłam, że stanowiła ona dla niego drugie miejsce w serduchu, a to
pierwsze zajmowałam ja, natomiast patrząc na ból, z jakim oddawał kumplowi
motocykl, zaczynałam w to powątpiewać.
Przed godziną
dwudziestą drugą wyjechaliśmy z miasta, a cały krajobraz spowił mrok,
przerywany jedynie ulicznymi latarniami. Ciemne pola i łąki wydawały się niknąć
i zlewać z niebem, co w jakiś dziwny sposób obniżało mój nastrój. Patrzyłam za
okno jak zahipnotyzowana, nie rejestrując krótkich spojrzeń Madary, rzucanych w
moją stronę.
– O czym myślisz? –
spytał nagle, a ja aż podskoczyłam, wyrwana z marazmu, w który wpędziła mnie
ciemność nocy oraz Don’t Cry
Guns’n’Roses.
– Nie wiem –
mruknęłam. – Wyłączyłam się trochę.
– Martwisz się tym, co
będzie, jak się spotkamy z tym kolesiem?
Przeniosłam spojrzenie
na Madarę – chłopak skupiał się na drodze, co jakiś czas na mnie zerkając.
– Może trochę –
przyznałam. – A z drugiej strony… Masz poznać moich rodziców. To też nieco
krępujące.
Chłopak rozpromienił
się w mgnieniu oka. Mogłabym nawet stwierdzić, że panujący w nim niepokój nagle
uleciał, i to w dość błyskawicznym tempie, bo rozsiadł się wygodniej i położył
ramię na moim oparciu.
– Postaram się być
grzeczny – powiedział, na co aż parsknęłam śmiechem. Madara również szeroko się
uśmiechał, jakby ten temat rzeczywiście był bardzo zabawny. W gruncie rzeczy
wcale taki nie był. Prędzej określiłabym go jako tragiczny.
Moi rodzice mieli
poznać Madarę. Chłopaka, który przypominał do złudzenia Ibikiego, a
przynajmniej na pierwszy rzut oka. Sama dałam się nabrać na jego tatuaże, motor
i agresywno-uwodzicielską postawę, i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby mama z
tatą również to zauważyli. A to oznaczałoby tylko jedno: niewyobrażalne
zmartwienie i automatyczną niechęć do Madary.
– Myślisz, że mnie
wyklną? – spytał nagle. Aż pokręciłam z niedowierzaniem głową, jednocześnie
zdając sobie sprawę, jak nieprzyjemne dla niego musiało być moje milczenie. –
Może uda mi się im zaimponować.
– Na pewno – odparłam
z nutą goryczy. – W sumie rzeczywiście trochę się tego boje. Tak serio, serio.
– Nie przejmuj się,
baranku. Pokażemy im, że nie jestem takim dupkiem, na jakiego wyglądam.
Wzruszyłam ramionami,
wsłuchując się jednocześnie w piosenkę Wiggle
Jasona Derulo. Madara podgłośnił radio i zaczął zabawnie ruszać przy tym
głową, jak te małe pieski dyndające z przodu samochodu, a na refrenie zrobił z
rąk falę i zaczął śpierwać swoim niskim, uwodzicielskim głosem. Zaśmiałam się z
tego uroczego gestu, który na pewno miał mnie rozchmurzyć, po czym zaczęłam
śpiewać razem z nim, choć prawie w ogóle nie znałam słów.
Po kilku piosenkach i
udawaniu, że jesteśmy gwiazdami, w samochodzie na nowo zapanował spokój.
Wisiała między nami napięta atmosfera i żadne z nas nie potrafiło pozbyć się
uczucia, że coś pójdzie nie tak. Widziałam wbijające się w kierownicę palce
Madary, oraz jak zaciska mocno usta, jeszcze noszące ślad po ostatnim spotkaniu
z Ibikim. Byłam pewna, że właśnie o nim teraz myślał. Sama w gruncie rzeczy nie
robiłam niczego innego – bałam się ich kolejnego starcia, a pewność, że nad
sobą nie zapanują, wychodziła mi oczami i uszami. Znowu się pobiją. I znowu
Madara…
A może tym razem wygra?
*
– O, tutaj – mruknęłam
niemrawo, a jednocześnie z podekscytowaniem w głosie. Z jednej strony nie
mogłam się doczekać powtórnego spotkania z rodzicami, a z drugiej paraliżowała
mnie myśl, że mieli poznać Uchihę. Na pewno nie takiego przyjaciela się spodziewali, gdy im mówiłam o naszym przyjeździe.
Madara zajechał na
podjazd mojego rodzinnego domu. Zatopiłam się w barwach budynku i wiążących się
z nim wspomnieniach, a chłopak nie miał zamiaru wyrywać mnie z marazmu. Zgasił
silnik i cierpliwie czekał, aż wrócę do siebie.
– Chodźmy – jęknęłam i
odpięłam pas, nim jednak zdążyłam wyjść z samochodu, Madara złapał mnie za
rękę. Zerknęłam na niego zaskoczona.
– Jesteś dla mnie
wszystkim, pamiętaj – powiedział i przelotnie pocałował mnie w usta. Byłam tym
tak zszokowana, że nie wysiadłam z auta, dopóki nie otworzył mi drzwi.
– Sprytnie –
skomentowałam, wysiadając. Nogi miałam jak z waty, ale mimo to starałam się
zachować twarz. – Teraz wychodzisz na dżentelmena.
– Wiem, jak się
ustawić. – Chłopak puścił mi oczko i zatrzasnął za mną drzwi. Nie braliśmy z
samochodu żadych rzeczy – najpierw chcieliśmy się przywitać.
Jak tylko
przekroczyłam próg domu, w błyskawicznym tempie zaatakowała nas Nala. Skubana
skoczyła na mnie, a jak tylko spostrzegła Madarę, podbiegła do niego i zaczęła
go witać o wiele goręcej, niż mnie. Rozłożyłam bezradnie ramiona, podczas gdy
mój chłopak – tak, to już był mój chłopak, cudowny, wspaniały chłopak –
zostawał obcałowywany przez mojego równie cudownego psa.
– Jesteście! –
wykrzyknęła mama, wychodząc do nas z kuchni. Odrzuciła w marszu ścierkę, zdjęła
szybko fartuch kuchenny i wzięła mnie w ramiona. Wtuliłam się w nią niczym małe
dziecko, rozkoszując tym cudownym, matczynym ciepłem, które od niej zawsze
dostawałam. – Nawet nie usłyszałam, jak podjechaliście.
– Za to Nala na pewno
nas wyczuła – mruknełąm, wskazując na rozbrykanego szczeniaka, kręcącego się
koło Madary.
– Och, a to musi być
twój przyjaciel – zauważyła, z lekka poważniejąc. I tu nastąpił moment, którego
najbardziej się bałam: ocenianie Uchihy.
– Tak, to Madara –
odparłam szybko. – Madara, to moja mama.
– Miło mi panią
poznać, pani Ryusaki. – Chłopak wyciągnął do kobiety dłoń i delikatnie ją
uścisnął, jednocześnie łagodnie zginając głowę. – Reiko dużo mi o pani mówiła.
Mama wymusiła uśmiech,
po czym zwróciła się do mnie:
– Tata jest w sklepie,
zaraz przyjedzie. Napijecie się czegoś? Herbaty? Kawy?
– Myślę, że powinniśmy
się najpierw trochę odświeżyć – zasugerowałam grzecznie. – Przyniesiemy rzeczy
z auta i po szybkim prysznicu na pewno z wami usiądziemy.
– Pewnie. Ręczniki są
w twoim pokoju, jak zawsze.
Wyszliśmy przed dom i
zaczerpnęłam powietrza. Trzy głębokie wdechy na nic się zdały, gdy Madara
przygarnął mnie do siebie ramieniem. Ciepło jego ciała jeszcze bardziej mnie
podenerwowało.
– Nie było tak źle,
co? – spytał z rozbawieniem. – Nie denerwuj się tak, bo osiwiejesz.
– Mama była spięta jak
nigdy – bąknęłam. – Wcale nie było źle.
– Nie wyglądała na
taką – zauważył. – Chodź już pod ten prysznic – dodał z cwaniackim uśmiechem, a
ja pacnęłam go w ramię.
– Nie mówiłam, że
weźmiemy go razem.
– Ani że osobno.
– Przestań – fuknęłam.
– Ja się naprawdę denerwuję.
– A ja naprawdę chcę,
żebyś się rozluźniła. Twoi rodzice nie są potworami, to widać na pierwszy rzut
oka.
– Nie poznałeś jeszcze
taty – zawyrowkowałam.
*
– Widzisz, Madara,
jakie masz szczęście! Mi żonka nigdy nie pozwalała zapuścić sobie włosów, a
moja córa nawet nie protestuje!
Siedziałam z
rozbawioną gębą, przysłuchując się rozmowie Uchihy z moim ojcem. Od mniej więcej
piętnastu minut trajkotali w kółko to o mnie, to o mamie, jakby nas w
pomieszczeniu w ogóle nie było, natychmiastowo odnalazłszy wspólny język. Mój
tata zachowywał się tak, jakby znał Madarę całe swoje życie, a nie pół godziny,
z czego pierwszy kwadrans spędzili osobno, bowiem tata rozkładał zakupy w
kuchni, a ja z chłopakiem czekałam w salonie jak na wyrok śmierci. Tymczasem
okazuje się, że rzeczywiście nie miałam się czego bać, bowiem tata obdarzył
Madarę tak wielką sympatią, że nie sposób było się nie uśmiechać, słuchając ich
paplaniny.
– Skoro się tak
dogadujecie – wtrąciła się mama – to zostawimy was samych. Chodź, Rei, też
sobie porozmawiamy. – Kobieta puściła mi oczko, a ja poczłapałam za nią jak na
skazanie. Wychodząc z salonu posłałam rozbawionemu Madarze zrozpaczone
spojrzenie, które on podłapał, ale szybko zignorował, nie przerwawszy rozmowy z
tatą.
Usiadłyśmy z mamą w
kuchni przy stole. Rodzicielka podała mi szklankę i napełniła ją pomarańczowym
sokiem, której zawartość niemal od razu pochłonęłam. Ze stresu zaschło mi w
gardle.
– No i? – westchnęłam.
– Co powiesz, mamo?
Umyślnie utrzymywała
milczenie. Przysiadła naprzeciwko mnie i podparła brodę na splecionych palcach,
wwiercając się we mnie spojrzeniem. Niebieskie oczy przybrały niemożliwie
chłodną barwę i już wiedziałam, że nie było dobrze.
– Spodziewałam się
raczej kogoś innego – przyznała w końcu. Spuściłam wzrok i odruchowo zaczęłam
się bawić palcami u rąk. Córeczka na kazaniu u swojej przewrażliwionej matki. –
Wiesz, jak to wygląda w moim odczuciu.
– Niby jak? – spytałam
butnie, unosząc głowę.
– Ściągasz na siebie
kolejne niebezpieczeństwo i nie mów mi, że tak nie jest – warknęła, gdy
chciałam jej przerwać. – Myślisz, że nie umiem poprawnie oceniać ludzi? Niech
zgadnę… Ma motor, lubi mocno zakrapiane imprezy i dziewczny. Mylę się?
Milczałam, obserwując
jej ściągniętą z gniewu twarz.
– Chcesz wpakować się
w kolejne kłopoty?
– On nie jest taki,
jak myślisz.
– O Ibikim mówiłaś to
samo. Zaślepiona nastoletnią miłością nie potrafiłaś dostrzec, że może cię
skrzywdzić.
– Ale…
– Niejednokrotnie to
zrobił a ty jak idiotka zakochujesz się w podobnym chłopaku!
– On nie jest do niego
podobny! – wybuchłam i rąbnęłam pięścią w stół. Mama zamrugała kilkakrotnie
oczami ze zdumienia. – Też tak myślałam, ale się pomyliłam. Myślisz, że nie
robiłam wszystkiego, by uciec od Madary? Robiłam! Ale to mi wcale nie wyszło na
dobre. On jest inny… Też to zobaczysz. Nie wiem jeszcze kiedy, ale zobaczysz.
Wstałam szybko i
zignorowałam nawoływania mamy, żebym wróciła na miejsce. Wyprułam z domu jak
burza, zostawiając za sobą nie tylko rodziców, ale również zdezorientowanego
Madarę. Zapragnęłam zostać sama, i choć było to wielce niegrzeczne i
egoistyczne z mojej strony, właśnie to zrobiłam. Wyszłam poza ogrodzenie i
ruszyłam do przodu, nie oglądając się za siebie.
Rozsadzała mnie
wściekłość. Wychodziła ze mnie każdym zakończeniem nerwowym i gdybym tylko mogła
parzyć, każdy wokół mnie spłonąłby żywcem. Byłam wkurwiona i to nawet za mało
powiedziane. Nienawidziłam, gdy kogoś bezpodstawnie oskarżano, a jeszcze
większym poczuciem złości obdarzał mnie fakt, że to ja zapoczątkowałam
ocenianie po wyglądzie. To ja pierwsza oskarżyłam Madarę o podobieństwo do
Ibikiego i to przeze mnie wyrósł między nami mur. Nie dziw, że mama również
chciała go wytworzyć i co gorsza, wciągnąć mnie za swoją barykadę. Tyle tylko,
że ja nie chciałam, a rodzicielka nie lubiła, gdy się jej sprzeczałam.
Pozwoliła mi na zbyt wiele swobody za młodu i teraz jest nadopiekuńcza, co w
tym konkretnie przypadku wkurzało mnie jak nic innego.
Mknęłam ulicami swojej
miejscowości, dopóki ktoś nagle nie złapał mnie za rękę. Odróciłam się
gwałtownie, gotowa zobaczyć każdego, ale nie Madarę. Ze stoickim, anielskim
uśmiechem wpatrywał się we mnie i uspokajał samym spojrzeniem. Poczułam się
głupio, zażenowanie wypłynęło na moje policzki solidnym rumieńcem, a ciało jak
rąbnięte zaczęło się trząść z nerwów.
– To o tym mówił twój
tata – stwierdził z uśmiechem. – Rzeczywiście macie podobne charaktery.
Prychnęłam tylko, z
trudem panując nad swoimi łzami. Madara zaczął poznawać kolejną wersję Reiko –
tę wybuchową. Broniącą honoru.
– No nie rozklejaj mi
się tu, chyba żartujesz – zagadnął i przyciągnął mnie do siebie, ale nie po to,
żeby czule uściskać, ale by zrobić mi czochrańca. Jęknęłam w jego ramię, od
razu odganiając od siebie nieprzyjemne myśli. – Rzeczywiście działa.
– Nie na moją mamę –
zauważyłam. – Jakieś jeszcze sekrety zdradził ci mój ojciec?
– Jak cię uspokoić?
Kilka. – Madara mrugnął do mnie okiem i wygładził moje pomierzwione włosy. –
Gorzej z przyprowadzeniem do domu. Tego nawet on nie zna.
– I nie pozna –
zauważyłam. – Przepraszam.
– O co poszło?
Zagryzłam usta, nie
chcąc przyznawać się do powodu kłótni. Nie musiałam – Madara sam to rozwikłał.
– Twoja mama od samego
początku uznała mnie za wroga a ty się wkurwiasz, bo przyrównuje mnie do
Ibikiego – zauważył trafnie. Fuknęłam coś pod nosem i skinęłam głową. – Daj jej
trochę czasu, co?
– Kiedy ty go nie
przypominasz!
– A co mówiłaś jeszcze
kilka miesięcy temu, baranku? – Zabolało. – Ona też musi się przekonać.
– Wiem, ale… Usz. Po
prostu się wkurzyłam.
– Widzę. I to
rozumiem. Ale ty też spróbuj zrozumieć ją. Martwi się o ciebie.
– No wiem – bąknęłam.
– Po prostu… Kiedy wreszcie… Kiedy wreszcie zrozumiałam, co do ciebie czuję i
że chcę z tobą być, pragnę, żeby inni to akceptowali. – Spuściłam wzrok, ale
Madara nie pozwolił mi zbyt długo wpatrywać się w ziemię. Uniósł palcami moją
brodę i nakazał spojrzeć sobie prosto w gorące od emocji oczy. Ciepło otoczyło
mnie zewsząd, mamiąc zmysły i szalejące serce. Uderzało na tyle mocno, że ledwo
mogłam ustać na nogach.
– Kocham cię – wyznał
po krótkiej chwili. – I nieważne, co pomyśli o mnie twoja matka, nie przestanę.
Uśmiechnęłam się przez
łzy i głośno wciągnęłam powietrze. Należało w końcu odpowiedzieć.
– Ja ciebie też –
wyszeptałam, czując, jak po moich policzkach toczą się strumienie wody. Moje
serce pękało z radości, cała szalałam pod wpływem tego oszałamiającego uczucia!
To było… To było nieziemskie!
Madara przypieczętował
nasze wyznanie mocnym, łapczywym pocałunkiem. Staliśmy na środku ulicy i
całowaliśmy się jak jakieś szczeniaki. Ale nie obchodziło mnie spojrzenie
innych osób. Niech się gapią na nasze szczęście i biorą od nas trochę dla
siebie, każdy na to zasługuje! Na świadomość, że obok jest ktoś, kto zawsze cię
wesprze i otoczy ramieniem, oraz miłością.
Nagle usłyszeliśmy
głośne odchrząknięcie. Oderwaliśmy się od siebie niechętnie, by spojrzenie
zwrócić na dwójkę mężczyzn, stojących obok nas z dość wymownymi minami. Madara
momentalnie się spiął – jego napięte mięśnie doskonale można było wyczuć przez
podkoszulek, a oddech przyspieszył jak u wściekłego byka – natomiast ja
wybuchłam krótkim, pełnym zażenowania śmiechem.
– Ładnie to tak
obściskiwać się na środku ulicy? – spytał poważnie Hashirama, na co ja znów
parsknęłam pod nosem. Madara patrzył na mnie z niezrozumieniem.
– Nie znałem cię od
tej strony, Reiko Ryusaki – rzucił z udawanym oburzeniem Tobirama.
– Co jest? – prychnął
Madara. Dalej spinał mięśnie.
– To moi przyjaciele –
wyjaśniłam szybko. Czułam, że policzki mnie pieką od przyłapania na gorącym
uczynku, a może od… Tegoż właśnie uczynku. Madara naprawdę świetnie całował. –
Tobirama i Hashirama, bracia Senju, o których ci wspominałam.
– Ach. – Chłopak
automatycznie się rozluźnił i posłał im ciepły uśmiech. Przedstawili się sobie,
po czym Tobirama dość niegrzecznie odciągnął mnie na bok, zostawiając brata i
Uchihę samych.
– Na sekundę –
poinformował chłopaków, gdy mnie za sobą taszczył. Nie stawiałam oporu, zbyt
zdumiona jego zachowaniem.
Gdy w końcu
znaleźliśmy się w takiej odległości, żeby nie mogli nas usłyszeć – ale widzieli
doskonale, bo obaj przypatrywali się z zajadłością wściekłego psa – Tobirama
położył mi na ramionach ręce i wpatrzył we mnie poważnie. Coś się we mnie
złamało – dobry nastrój uleciał w sekundę, a serce zmroził lód jego spojrzenia.
Nie wiedziałam, o co mu chodziło, ale coraz bardziej czułam, że słowo
„zazdrość” odgrywa tutaj ważną rolę.
– Reiko – powiedział
cichym, poważnym głosem. – Nie mów mi proszę, że to ten, co ma małego.
Chwilę patrzyłam na
niego w tak wielkim szoku, że nim wybuchłam śmiechem i poczerwieniałam po
czubki uszu, minęło kilka sekund. Zaniosłam się tak panicznym rechotem, że
przestałam zwracać uwagę na otaczający mnie świat. Liczył się tylko
uśmiechający się zwycięsko Tobirama i niepohamowany napad śmiechu.
– Przestraszyłeś mnie!
– sapnęłam w końcu i uderzyłam go w ramię. W zamian zostałam zakleszczona w
jego mocnych ramionach. – Głupku.
– Wieeem – wymruczał z
radością. Pewny siebie skurczybyk. – Ale to ten?
– Tak – prychnęłam i
pacnęłam go w ramię. Czerwień, która powoli ze mnie schodziła, wróciła ze
zdwojoną siłą.
– I naprawdę ma
małego?
– Jeszcze nie
sprawdzałam. – Wystawiłam chłopakowi język, chcąc w jakikolwiek sposób ukryć
swoje zażenowanie, które odmalowało się na moich policzkach. A właściwie to
całej twarzy – płonęłam żywcem pod wpływem przenikliwego spojrzenia Tobiramy. –
Chodźmy do nich – zakomenderowałam i już chciałam go wyminąć, kiedy chłopak
złapał mnie za ramię. Jego uścisk był mocny i mina automatycznie mi zrzedła.
Przepełniła go dziwna energia, bynajmniej nie radosna. Żarty się skończyły.
– Jeśli cię skrzywdzi,
porachuję mu kości – ostrzegł, choć powinien to powiedzieć Madarze.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
– Zrobię to razem z
tobą – dodałam, by chwilę później dołączyć do Madary i Hashiramy. Patrzyli na
nas z niezrozumieniem.
– Co was tak
rozbawiło? – spytał starszy z braci, a ja na powrót oblałam się rumieńcem.
Unikałam spojrzenia Uchihy jak ognia, jakby mnie palił.
– Nic – burknęłam. –
Co słychać?
– Szliśmy was właśnie
odwiedzić ale widzę, że nie w porę – odpowiedział Hashirama. – Nie chcieliśmy
wam przeszkodzić.
– I dlatego
chrząkaliście, jakbyście się dławili? – prychnęłam cicho, rozbawiona jego
wymówką. Bracia zgodnie przewrócili oczami.
– Przyssaliście się do
siebie jak glonojady, trzeba było was odkleić. Bałem się, że Madara cię pożre –
wyjaśnił rzeczowo Tobirama, a nasza trójka parsknęła donośnym śmiechem.
– Aż tak wielkiej buzi
nie mam – zauważył Madara.
– Mam to odbierać jako
obelgę? – spytałam i dźgnęłam go palcem w żebro.
– No nic, chcieliśmy
się tylko przywitać. Twoja mama dziś rano powiedziała mi, że wpadacie. Jak
zwykle dowiadujemy się od kogoś innego – fuknął Hashirama. – Widzimy się jutro,
co?
Mój dobry nastrój
wyparował. Spochmurniałam i skinęłam głową, a Madara jakby to wyczuł, bo
natychmiastowo objął mnie ramieniem.
– Ta – przytaknęłam. –
Do zobaczenia.
Bracia posłali mi
pocieszające uśmiechy i ruszyli w przeciwnym do nas kierunku. Patrzyłam chwilę
za nimi, dopóki Madara znów nie przyprawił mnie o rumieńce.
– To co cię tak
rozśmieszyło?
*
Wróciliśmy do domu po
mniej więcej godzinnym spacerze. Rodzice siedzieli w salonie i o czymś energicznie
rozmawiali. Domyśliłam się, że chodziło o nas – mnie i Madarę.
Nala jak zwykle
przywitała nas głośnym szczekaniem i mokrym językiem. Poprawiła mi chwilowo
humor, po to, by zaraz w wisielczym nastroju pojawić się w progu pokoju i
wyczekująco popatrzeć na rodziców. Madara stanął tuż za mną i swoim ciałem
wysyłał mi nieme wsparcie – dumnie położył na moim ramieniu dłoń i zapewne
uśmiechnął się ciepło, próbując zyskać tym zaufanie mojej rodzicielki.
– Hej – mruknęłam cicho,
przerywając wiszącą w powietrzu złowieszczą ciszę. – Przepraszam.
– Chodź na chwilę –
poprosiła mama i bez zbędnych słów mnie wyminęła. Znów poszła do kuchni, a ja
zerknęłam przerażona na tatę, który tylko uśmiechnął się, chcąc mnie
podbudować.
Odwróciłam się przodem
do Madary. Położył na moich ramionach ręce i nachylił, żebym musiała patrzeć mu
w oczy.
– Spokojnie, okej? –
Skinęłam głową. Chłopak pocałował mnie w czoło i lekko pchnął w kierunki
kuchni. – Dasz radę.
Poczłapałam za mamą,
która siedziała przy stole w akompaniamencie szklanek z sokiem. Nie tknęła ich
od mojego nagłego wyjścia. Zamknęłam za sobą drzwi i z ciężkim westchnieniem
opadłam na krzesło naprzeciwko rodzicielki.
– Reiko…
– Wiem – wcięłam się
jej w słowo. – Nie powinnam tak wybuchać, ale ja…
– Też przepraszam. Po
prostu boję się, że znowu… Że znowu ktoś cię zrani. Nie chciałabym tego.
– Wiem. I wiem też jak
to wygląda, jak Madara wygląda w twoich oczach… Ale on naprawdę jest inny. –
Potarłam się po czole, myśląc, jak to dokładnie ująć. – Też na początku
myślałam, że to kopia Ibikiego ale przekonałam się, że tak nie jest. Daj mu
szansę. Zobaczysz.
– W porządku. – Mama
skinęła głową i sięgnęła ręką przez stół. Podałam jej swoją, szybko poczuwszy
przyjemne ciepło kochającej mnie osoby. – Spróbuję.
– Dzięki.
*
Wieczór spędziliśmy w
czwórkę. I choć atmosfera była maksymalnie zagęszczona – moja mama dalej
nieufnie patrzyła na Madarę – powoli zaczynałam się rozluźniać, widząc, jak mój
ojciec dogaduje się z Uchihą. Między nimi od razu zaskoczyła iskra
porozumienia, czego do tej pory nie byłam w stanie pojąć, ale nie umiałam
posiąść się z radości. Tyle dobrze, że chociaż jednego z rozdzicieli miałam po
swojej stronie.
Ustaliliśmy z Madarą,
że będzie spał w moim pokoju, a ja na kanapie w salonie. Nie chciałam, żeby
rodzice krzywo na nas patrzyli, bo choć osięgneliśmy pełnoletność już dawno,
dla mamy w dalszym ciągu byłam małą córeczką, zbyt głupią i niedojarzałą, żeby
móc spać z jakimś kolesiem. A to wszystko przez Ibikiego.
Nim jednak położyłam się
do łóżka, przesiedziałam z Madarą i Nalą trzy godziny w pokoju. Obejrzeliśmy z
chłopakiem jakiś film, wtuleni w siebie, rozkoszując się swoim ciepłem.
Najgorszy był moment pożegnania, kiedy to znów musiałam spędzić noc bez niego,
choć był tak blisko.
– Jutro możesz się
tutaj rozgościć. Na pogrzebie będą też rodzice i nie będę cię ciągała po
cmentarzach.
Madara przytaknął,
choć wyraźnie ta wizja mu się nie uśmiechała. Nie chciał się ze mną spierać, a
poza tym dobrze wiedział, że ściągnięcie Madary na pogrzeb tylko rozwścieczy
Ibikiego, czego woleliśmy uniknąć. Nie w tym ważnym dniu.
– O której jest
pogrzeb?
– Dwunasta. Musimy
wyjść po jedenastej z domu, żeby zdążyć na czas. Hej. – Westchnęłam i
pogłaskałam go po ramieniu. – Nie martw się. Nic mi nie będzie.
– Wolałbym być tam z
tobą – mruknął pochmurnie. – Ale rozumiem.
– Dzięki.
Wtuliłam się w Madarę,
co było moim fatalnym błędem. Chłopak w zaskakująco szybkim tempie położył mnie
pod sobą i zaczął namiętnie całować – do tego stopnia, że aż brakło mi tchu.
Łapczywie odwzajemniałam pieszczotę, czując przyjemne mrowienie na całym ciele,
kumulujące się między nogami. A gdy Madara niepewnie wsunął mi dłoń pod bluzkę
i mknął nią ku górze, pacnęłam go w rękę, z trudem od siebie odpychając. Jak
się mogłam spodziewać – chłopak uśmiechał się zawadiacko. Moje zastopowanie
nawet na moment go nie zmartwiło.
– Przecież rodzice są
w domu – syknęłam. – Przestań.
– Śpią – zauważył
mrukliwie, wracając do mnie pocałunkami. Oddałam mu pieszczotę, ale znów
zatrzymałam jego mknącą ku piersi rękę.
– A jak nie? –
fuknęłam. – Opanuj swoje zapędy, Uchiha. To, że jestem twoja, nie oznacza, że
wskoczę ci tak szybko do łożka.
– Nie powstrzymałabyś
się, gdyby rodziców tutaj nie było – charknął. – A ja uwielbiam patrzeć, jak
walczysz sama ze sobą.
Kolejny raz tego dnia
oblałam się rumieńcem. Tym razem palił mnie jego rozgorączkowany wzrok. Madara
pragnął mnie do tego stopnia, że powietrze między nami drgało z podniecenia.
– Przestań – fuknęłam
znów. – Koniec. Dość. Nie ma – warczałam, wyswobadzając się z jego uścisku.
Pośpiesznie wstałam i mocniej naciągnęłam bluzkę, chcąc zamanifestować swoją
niechęć do seksów tego wieczora.
– Dobra, dobra –
zaśmiał się Madara. – Już nie będę.
Chłopak podniósł się i
odprowadził mnie do drzwi. Stanęłam w progu i popełniłam kolejny błąd.
– Buziak na dobranoc?
– poprosił, a na mojej twarzy wykwitł uśmiech, oznaczający zgodę. Madara
wciągnął mnie z powrotem do pokoju i przygniótł do ściany, a z mojego gardła
wydobył się urywany pisk.
– Ciii, baranku –
wymruczał mi do ucha, a następnie zaczął obcałowywać usta. Chcąc nie chcąc,
poddałam się pocałunkowi, odwzajemniając go zajadle.
Gdy się od siebie
oderwaliśmy, dyszałam tak głośno, jakbym przebiegła maraton. Wstydziłam się
swojej reakcji, niemniej odważnie patrzyłam w pociemniałe z pożądania oczy
Madary. Uśmiechał się cwaniacko tak długo, by mój oddech zdążył nieco
spowolnić.
– Teraz możesz iść
spać, baranku – wyszeptał i cmoknął mnie w nos. Westchnęłam głośno, poprawiłam
ubranie i zniknęłam za drzwiami.
*
Tej nocy nie spałam
zbyt dobrze. Z całą pewnością jednym z powodów było rozgorączkowanie, w jakie
wprowadził mnie Madara swoimi pocałunkami, niemniej większe znaczenie takiego
stanu rzeczy przypisywałam myśli, która ciążyła mi odkąd dowiedziałam się o
śmierci pani Moshi: musiałam znów spotkać się z Ibikim. Stanąć z nim twarzą w
twarz, podczas ostatniego pożegnania jego matki, spojrzeć mu w oczy i odczytać
z nich emocje, które mnie przerażały. Bałam się, co mogę zobaczyć.
Rano wstałam wyjątkowo
wcześnie – na nogach byłam już przed ósmą. Zdecydowałam się poprawić sobie
humor i zakraść się do pokoju, w którym drzemał Madara. Cicho wsadziłam głowę
przez szparę pomiędzy niezamkniętymi drzwiami a ścianą, a widok niemal zwalił
mnie z nóg i rozczulił serce. Uchiha leżał wtulony w Nalę do tego stopnia, że
jego nos chował się pod pyszczkiem psiaka, który spał tyłem do niego,
najwyraźniej bardzo uradowany z nowych ramion do tulenia. Żałowałam, że nie
wzięłam ze sobą telefonu, żeby cyknąć im fotkę, ale utrwaliłam ten obraz w
pamięci, nim pies zdążył się poruszyć.
Wzięłam szybki
prysznic i nim ktokolwiek zdążył wstać, zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam w
ogrodzie. Jako mała dziewczynka lubiłam tutaj jeść, podziwając kolorowe motyle
i śpiewające ptaki. Tym razem było jednak inaczej. Mój nastrój był pochmurny,
pomimo świecącego na niebie słońca. Otulające moje policzki promyki wcale go
nie poprawiały. Czułam ścisk żołądka na samą myśl, że już niedługo stanę z
Ibikim twarzą w twarz i że… Kto wie, może w końcu się go pozbędę?
Chodziła za mną dziwna
myśl, że Morino nie odpuści tak łatwo. Odganiałam ją od siebie rękami i nogami,
ale skubana nie dawała za wygraną. Wracała wciąż i wciąż, uparcie wwiercając
się w mój umysł, jakby chciała mnie tylko dobić. Starałam się myśleć o
czymkolwiek innym, ale niestety – przegrywałam ze swoimi własnymi udrękami.
Po dłuższym czasie
trwania w niebycie, do ogrodu weszła mama. Przysunęła sobie krzesło i bez
żadnego słowa podążyła za moim nieobecnym spojrzeniem. Chwilę milczałyśmy, nim
którakolwiek z nas zdołała coś z siebie wydusić.
– Cokolwiek by się nie
działo, będziemy tam przy tobie – zauważyła, ściskając moją dłoń. – Zawsze
będziemy.
Wymusiłam uśmiech,
zdając sobie sprawę, że bez ich pomocy bym sobie nie poradziła. Potrzebowałam
tego jak nigdy dotąd. Jeśli miałam zmierzyć się z Ibikim po raz ostatni,
musiałam mieć wsparcie bliskich osób.
– Musisz się ubrać,
kochanie – zauważyła cicho. Dopiero wtedy zauważyłam, że ma na sobie czarną
garsonkę.
– Która godzina? –
spytałam ospale. Słońce mocno mnie oślepiało, stąd szybko domyśliłam się, że
przesiedziałam w ogrodzie cały poranek.
– Przed jedenastą.
– Jasne. – Westchnęłam
i podniosłam się z krzesła. – Zaraz będę gotowa.
Szybkimi krokami
udałam się do swojego pokoju, gotowa ubrać się na pożegnanie nie tylko z Moshi,
ale również z Ibikim.
Wiem, wiem, kończę w durnym momencie.
Zabijcie mnie, proszę bardzo. :>
Mam parę ogłoszeń parafialnych!
Po pierwsze jestem w szoku – 50
obserwatorów! Dziękuję! Zaczynając pisać tę historię nawet mi przez myśl nie
przeszło, że może być Was tutaj aż tylu! Szok, szok, niezmiernie miły i
łechcący moją twórczą stronę, szok! Dzięki wielkie! :)
Po drugie – na Narutomanii pojawiła się
mała sonda. Baranku bierze w niej udział i jeśli uważacie, że mój blog mógłby
ozdabiać tablicę tejże strony jako „blog maja”, zapraszam do głosowania. :3
Po trzecie – zbliża się sesja. Tak,
kochani, ta żmija jest już tylko o krok za mną i zaraz mnie dopadnie, dlatego
pewnie zniknę tak do końca czerwca. .____. Ale potem wrócę z pełnią sił i
zaserwuję Wam taki ostatni rozdział, że aż umrzecie z wrażenia! (Taaa,
chciałabym. xD) W każdym razie postaram się zakończyć Baranku tak, żebyście
mieli o czym czasem wspominać. :)
Chyba tyle. Dziękuję jeszcze raz za to,
że jesteście tu ze mną w tak licznym gronie, oraz za Wasze cudowne komentarze,
które tak mnie podbudowują. Jesteście wspaniali!
Buziaki!
Neeee, dlaczego wszyscy kończą w takich momentach. ;__;
OdpowiedzUsuńBędę płakać. :<<
Pierwsze primo, taki moment. TAKI!
Po drugie primo, do końca czerwca trzeba czekać. >_<
Po trzecie primo, koniec kochanego baranka ;___;
Idę gdzieś popłakać w kącie...
Mam nadzieję, że wcześniej niż w czerwcu będzie rozdział, bo nie wyrobię ze smutku ;cc
Do zobaczenia ;3
Aa i jeszcze jedno. Żeby nie ogolić malutkiej przyjaciółki i zrezygnować z seksów z Madarą, to trzeba się Reiko nazywać xd
UsuńPostaram się coś pisać w wolnej chwili, ale nie obiecuję, że uda mi się dodać dwudziestkę wcześniej. :c
UsuńNie płacz! Co prawda mi też jest smutno, bo z każdym dniem uświadamiam sobie, jak wiele Baranek dla mnie znaczy, ale nie chcę go ciągnąć. Znudziłby się Wam. :>
Hahahah "malutka przyjaciółka" <33333
Dziękuję i pozdrawiam! :)
Ja się przyznam, Kejża, że to pierwszy blog z bohaterami Naruto, który czytam, a nie jest on pisany z punktu widzenia Sakury. Nie wiem jakim cudem się tutaj znalazłam i zostałam, ale po prostu się w tym blogu zakochałam. Reiko jest świetna po prostu. Mam tylko nadzieję, że nic się nie odwali na tym pogrzebie albo po. Oczekuję happy endu :D
OdpowiedzUsuńNo to tradycyjnie weny i do następnego!:)
Jejaaaaaaaaa! *wypina dumnie pierś* Cieszy mnie to niezmiernie! :D
UsuńCo do zakończenia to nie mogę nic zdradzić, a tak kusi, no. xD
Dziękuję i pozdrawiam! :)
machnęłabym długi komentarz, ale wiesz co myślę o tym blogu. :P
OdpowiedzUsuńrozdział cudny jak zawsze, szkoda że tak długo trzeba będzie czekać na następny. :x no ale sesja ważna, więc powodzenia! :*
planujesz jakąś nową historię po Baranku? chętnie bym poczytała jeszcze coś Twojego, ale one shoty do mnie nie przemawiają - krótkie i ciężko jakoś się przywiązać do bohaterów. :D
najlepszej weny pod słońcem, żebyś przede wszystkim Ty była zadowolona z zakończenia. :D
Buziaczki! :*
Chyba wiem, tak myślę. xD <3
UsuńNiestety, ale za to po sesji do niego przysiądę raz dwa. No chyba, że w międzyczasie znajdę wolną chwilę, to też coś popiszę. :3
Planuję, natomiast zanim ją opublikuję, zamierzam ją całą napisać, żeby się nie pogubić. Wymyśliłam sobie coś, jak dla mnie, trudnego i nie chcę, żeby pisząc na bieżąco, gdzieś uleciał mi sens tej historii. :)
Dziękuję bardzo! Również buziakuję. :*
Dobra, nie owijając w bawełnę. Kejża, wyjaśnij mi, dlaczego to akurat Ibiki został wcielony w tę rolę? Za każdym razem jak pada tu jego imię, widzę te kwadratową mordę z anime i prycham sobie jak dziki dzik, bo nie mogę tego do końca ogarnąć. xD
OdpowiedzUsuńNO WŁAŚNIE, PO KIEGO GNOMA ONA ZAWSZE MA JAKIEŚ ALE?
Taaaak, każdy kolejny pocałunek coś znaczy... Rei, Ty naiwna pindo, życia nie znasz. xDDD
KONAN WAL SIĘ, JEREMY JEST MÓJ NO KEŻJA, JAK MOGŁAŚ WYKORZYSTAĆ WIZERUNEK MOJEGO MĘŻA, HEJCĘ CIĘ TERAZ PONAD WSZYSTKO.
A wiesz, że w The Hurt Locker nie chciał dublera? Wszystko odgrywał sam. A przy scenie, gdy niósł tego chłopca, nieźle się wypieprzył i mocno poobijał. :3 TO JA O NIM WSZYSTKO WIEM, NIE ONA.
Czy powinnam ogolić sobie również okolice intymne? ZDECHŁAM. XDDD PO CO? MADARA WJEDZIE Z PODKASZARKĄ. XDDDD
Z tymi bąkami to w sumie nic fajnego. Ja mojemu pozwoliłam raz, jak go brzuszek bolał, a teraz wykorzystuje to jako szantaż emocjonalny.
- Zrób mi kanapki.
- Nie?
- Zrób, bo puszczę bąka.
No przecież mówię o podkaszarce. xD
– Zamierzałaś mi powiedzieć, że jedziesz na pogrzeb matki tego skurwiela? oooooooooooooooo, zaczyna się.
– Zamierzałam – wyszeptałam. ta jasne. Tak jak Ichirei zamierza skończyć z fotografowaniem kota, bo teraz będzie robić zdjęcia ryby.
– Gdyby przez moją niewiedzę coś ci się stało, nie wybaczyłbym sobie. GÓWNO XD
– Przepraszam.
– Kiedy on miał nastąpić? na chuj drążysz, przecież przeprosiła. xD
– Dziś. Jutro. Nie wiem. AHAAA. Zaraz, to moja kwestia.
– I tak tam z tobą pojadę. O, MARCIN. TEŻ TU JESTEŚ?
– Chyba nie mam innego wyjścia, co? Miękka klucha ;-;
Ej dobra. Po rekacji matki spodziewałam się jakiegoś fajtu ojciec vs Madara, a tu psikus. Mój by zabił za te tatuaże. xD
EDIT: na kij ja się przejmuję, skoro matka poszła w tany? xD
(tak, piszę komentarz na bieżąco z czytaniem xD)
Ja też Was kocham <3
– Reiko – powiedział cichym, poważnym głosem. – Nie mów mi proszę, że to ten, co ma małego. ZDECHŁAAAAM XDDDDDDDDDDD
Bałam się, że Madara cię pożre – wyjaśnił rzeczowo Tobirama. I co Tobirama? Madara może ma małego, ale Ty masz cipkę. xDDDD
To pacnięcie w posuwistą rękę też mnie rozbawiło. xDDDD
ŁOOO, ALE WARIATY. NIBY SEKSÓW NI MO, A SO TYLKO TAKIE NIEWIDZIALNE, NAŚCIENNE. XD
Dobra, a teraz tak całkiem przechodząc do konktretów. Trochę pośmieszkowałam, a rozdział podobał mi się wręcz wybitnie. Był luźny i w umie nie wiem, czemu powiedziałaś, że nie było żadnej akcji. Była, może bez fajerwerków, ale była! Cykam trochę przed tym pogrzebem. Smutam, bo to naprawdę przedostatni rozdział, a gdyby nie ten blog niegdy nie byłybyśmy psiapsi. ;________________;
UsuńKończę chrzanić. Jak nie dasz mi na koniec jakieś wyjebanej w kosmos walki, to Cię zabiję. :D
PISZ TO SZYBKO, NIE KAŻ CZEKAC NA SKAZANIE ZBYT DŁUGO!
Już Ci mówiłam - nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek inny z "Naruto" mógł zabić własne dziecko. A Ibiki i jego krzywa morda idealnie mi do tego pasują. xD
UsuńŚmiałam się sama do siebie czytając ten komentarz. xDDDDDD Twoje komentarze są bezcenne. xD
Noooo właśnie! Baranek tyle dla mnie znaczy, że szok. Też mi smutno. ._______. Ale walnę mowę pożegnalną, czuję to. xD
Postaram się coś wydukać wcześniej, sir!
<3333333
O nie! Nawet nie waż się przeczekiwać sesji. Ślę do Ciebie toony natchnienia! ^^ Ale poważnie, nie będę się mogła uczyć tylko będę cały czas myślała co będzie dalej :( Już obkminiałam chyba wszystkie możliwe akcje jakie mogą być z Tobiramą, z Ibikim, etc., ale pewnie i tak mnie zaskoczysz :P Ech... mój charakter.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału - wreszcie - bardzo bardzo mi się podobał. Rozkminy czy golić okolice intymne mnie całkowicie rozwaliły, ale że moja kuzynka potrafi tam sobie depilatorem wjechać, to maszynka mnie nie przeraziła xdd Dopiero później mi się nerwy napięły i to mocno. Z doświadczenia obawiałam się wszystkiego co najgorsze w tym spotkaniu z rodzicami więc, że Madara się z ojcem Reiko tak od razu dogadał to zaskoczona byłam. No i te romantixy przesłodziaszne były ^^ Aż się rozmarzyłam.Pamiętaj tylko, żeby na koniec swoich czytelników kochanych koniecznie poinformować, czy Uchiha ma małego, no bo, sama wiesz, umieram z ciekawości xdd W każdym razie jestem zachwycona i mam nadzieję na jak najszybszą kontynuację. A może jeszcze się namyślisz i napiszesz kilka rozdziałów więcej? Proszę, proszę, proszę, proszę...!
Odbieram, odbieram! Wyślij mi jeszcze trochę czasu, to może uda mi się napisać coś wcześniej. :>
UsuńUcz się! Nie ma zawalania nauki przeze mnie, nie rób mi tego. .____.
DEPILATOREM KROCZE? auć. Boli sama myśl o tym, chryste. xDDDDDDDDDDD
Nie mogłam przecież ciągle rzucać im kłód po nogi. Madara musiał polubić się z ojcem Rei i tyle. xD
Hahahahahah to widzę, że zagadka "Mały czy duży" jest jedną z najistotniejszych spraw w tym opowiadaniu. xD
Nie napiszę, niestety. Nie chcę Was znudzić tym opowiadaniem. :)
Dziękuję pięknie i pozdrawiam! :)
Nie, koniec lenistwa! Wypadałoby machnąć choć jeden porzadny komentarz skoro historia już się kończy D;
OdpowiedzUsuńW sumie to tak trafiłam na bloga, patrzę 16 rozdziałów i myśle: Nie, kurde. Nie zniechęcę się przez ilość rozdziałów. Przeczytam to chocby nie wiem co!
No i przyznam, że czytanie tego opowiadania było niebezpieczne-wciąga jak narkotyk. Czytałam przy obiedzie, w autobusie, w aucie obok ojca i w łóżku (to było naprawde niebezpieczne momentami xD), przed zadaniami domowymi, po i w trakcie, w każdej chwili byleby tylko odwlec obowiązki. I zaraz po skończeniu czytania chciałam machnąć mega piękny i długi komentarz, ale ja cierpię na wieczny brak czasu. ^^
Po dzisiejszym rozdziale doszłam do wniosku, że niektóre blogi najlepiej czytać gdy w pobliżu nie ma żadnego człowieka; pies może być, bo pies zrozumie sytuację.
Nie lubię Cię. Kurde, wiesz co narobiłaś??!! Przez Ciebie zaczęłam lubić Madarę. ''Nie lubię Madary, bo jest zły, brzydki i dupek i walczy z dobrem'' - tak myslałam podczas oglądania anime. A tu.. ''jejku... jaki słodki.. o matko.. kurde.. wariat... haha.. ale fajny '' I co to ma być? Chociaz z drugiej strony dobrze, że polubiłam Madare, bo wyprzedził Sasuke w rankingu Uchihów, a nie chciałam Sasuke na 2 miejscu xD Ta logika.
Madara... ma.. małego...? O_o Halo, halo? Nie ten adres panie Tobirama? Haha xD ~[*] Poległam.
W sumie to by było na tyle... zmęczenie wzięło górę.
Powodzenia na sesji i weny! ~
Siems! :D Miło mi, że w końcu się zebrałaś, by coś mi tutaj napisać. :)
UsuńHahahahah Anika! Żeby Ci się czasem krzywda przez nie nie stała, bo bym sobie nie wybaczyła! :D Choć gęba cieszy mi się przeokropnie i jest mi bardzo milutko, że Baranku aż tak Cię wciągnęło. :3
Luuuuubisz mnie, lubisz. :> To strasznie fajne, że go polubiłaś. Zauważyłam, że dużo osób polubiło Uchihę dzięki mnie, co dla mnie w sumie jest sukcesem, bo jednak zmiana czyjegoś nastawienia nie należy do najłatwiejszych pod słońcem rzeczy. xDDDD
Dziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam! :)
Aaaaaaaaaaaaaaa! Jak ja jestem do tyłu! Masakra! Głupie matury :( Ale za to fajnie się świętowało ich koniec :P No nic....
OdpowiedzUsuńTo ja zacznę od rozdziału 18 :* Od początku do mniej więcej połowy rozdział był dla mnie przypomnieniem poprzednich zdarzeń, za co Ci dziękuję, bo ostatnio wiele rzeczy mi unika, a tak fajnie, ogarniałam, co i jak ;)
Zachowanie Sasoriego jest dla mnie fantastyczne - to dlatego, że robię wiele rzeczy podobnie xD Jedenasta jest również dla mnie nieludzką porą i proponowanie żarcia, gdy lodówka jest niemal pusta? Klasyk! :D
W ogóle Akasuna bardzo mi się w tym rozdziale spodobał. Koleś wymiata, no bo jak to inaczej określić, skoro nazwał Madarę ofiarą? ;)
Aleeeeee szooooooooook! o.O Izuna chory psychicznie? o.O Tego się nie spodziewałam!!!! o.O COś mi jego zachowanie nie pasowało. Na początku spodziewałam się, że Ibiki go wynajął, aby porwać Reiko, ale nigdy w życiu bym nie powiedziała, że Izuna jest chory.
Ale trzeba mu oddać, że ma genialne poczucie czarnego humoru:
P-porywasz? – wydukałam. – Nie możesz mnie od tak porywać!
– Mogę – stwierdził. Odwrócił się do mnie i przyciągnął na tyle blisko, że nasze nosy się ze sobą stykały. – Nikt mi nie zabronił uprowadzić Reiko Ryusaki.
To chyba mój ulubiony fragment tego rozdziału. Niby trochę przykry moment, ale nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Mam wyczulone poczucie ironii xD
Kurde, aż brak mi słów. Szkoda mi Ayi :( tak mnie to poruszyło, że aż nie wiem, co o tym napisać...
No i w końcu pocałunek *w*
A teraz czas na 19 ;)
OdpowiedzUsuńTo było wiadome, że Rei zostanie, w głębi duszy było widać, że pragnie, aby ją przekonywali xD Spryciula :D Niby udaje, że nie chce, a tu niespodzianka :P
Hahahahahahahahaha, uwielbiam Twojego bloga. Mimo, że są w nim poruszane bardzo istotne sprawy, to kocham Twoje poczucie humoru :* W każdym rozdziale znajdzie się jakaś scenka, przez którą płaczę ze śmiechu :D Pain i Konan ukradli ten rozdział, a to za sprawą jednego bąka :D I love it <3 I jeszcze ta obraza Paina - coś pięknego :D
O jaaaa, jestem ciekawa, jak zareaguje Madara, gdy się dowie o dziecku. Sama normalnie o tym zapomniałam, a teraz aż nie mogę się doczekać, bo coś czuję, że w epilogu co nieco pojawi się na ten temat.
Cieszę się, że Madara i Reiko wyjaśnili sobie sytuację, no i ich "pogodzenie się" - awwww *w*
Hah, obawa, że mężczyzna kocha swój motor bardziej od kobiety? Moja koleżanka to ma, oczywiście problem poważny, ale sposób w jaki to przedstawia.. Istny kabaret, dlatego ten moment też mnie śmieszy ]:> (zła i niedobra ja xD).
Jak ja współczuję Reiko, że się tak stresuje :( No i reakcja jej mamy :( Ale to później... Oddałabym wiele, aby zobaczyć Madarę w aucie, gdy śpiewa i wariuje do Jasona Derulo ^_^
Nie spodziewałam się, że Madara będzie się tak dobrze dogadywać z tatą Reiko o.O Myślałam, że to właśnie z tatą będą większe problemy niż z mamą, a tu wszystko na odwrót...
Nie ma to jak bracia Senju i ich wyczucie czasu :P
Ja padłam, konkretnie xD Tobirama rozłożył mnie na łopatki - "Nie mów mi proszę, że to ten, co ma małego." - i tak oto wyłoniliśmy zwycięzcę na najlepsze zdanie z całego opowiadania xD Aż mnie ciekawi, czy Rei faktycznie opowiedziała Madarze z czego się śmiała, czy nie ;)
Kurka, mam wrażenie, że na tym pogrzebie coś się stanie....
No nic, pozostaje mi tylko czekać na ostatni rozdział. A szkoda, bo ciężko jest się rozstać z tak wspaniałym blogiem :( Bardzo się przywiązałam do baranka $_$
Mam tylko nadzieję, że nie umrę z wrażenia w trakcie czytania ostatniego rozdziału, bo chciałabym wiedzieć, jak się to wszystko skończy ;P
Powodzenia na sesji! :*
Wielkie buziaki :*
Ważne, że masz je już za sobą. :3
UsuńHahahah dzięki swoim bohaterom poznaję coraz lepiej Ciebie. ;D
Też lubię ten fragment, nieskromnie mówiąc. :D Choć jak ja go czytałam, to zamierałam, a nie zaczynałam się śmiać. xD
Kobiety chyba tak mają. Chcą czegoś a nie pokazują wprost, lub wręcz udają, że tego nie chcą. Ja też tak czasem mam. xDDDDDDD
Co do tego jednego bąka, to taka sytuacja rzeczywiście się zdarzyła, tylko mojej siostrze i jej narzeczonemu. xD Gdybyś Ty widziała, jak Kuba się fochał, hahahah. xDDDDDDD
Tobirama po prostu musiał o to spytać. Miałam to już od dawna zaplanowane. xDDDDDDDDDD
Jejku jejku, zaraz zacznę płakać przez te Wasze komentarze. Aż będę się bała dodać dwudziestkę, bo będziecie na mnie krzyczeć. xD Nie, żeby miało w nim być coś złego, chodzi mi o sam fakt zakończenia Baranku. xD
Dzięki wielkie za komentarz! Również ślę ogromne całusy. :*
Całkowicie zapomniałam o komentarzu, chociaż wszystko Ci raczej napisałam na bieżąco. :D Chyba pierwszy rozdział w historii, gdzie od początku do końca dobrze się dzieje pomiędzy Madarą, a Reiko. Nawet kłótnia nie przerodziła się w awanturę, tylko jeszcze utwierdziła ich w miłości. Kurde, jaram się nimi. Dlaczego łączysz ich dopiero na koniec opowiadania? :( Mogłaś dać się nam nacieszyć jeszcze co najmniej 2 lub trzema, pełnymi miłości i seksów, rozdziałami. ;cc W każdym razie humor przedni, ale o tym już też Ci powiedziała Maya xD Z tym goleniem i bąkami prawie padłam XDDDD I jak Senju przypomniał o schemacie z jej poprzedniej wizyty to już całkiem się prawie posikałam. Wyobrażam sobie Madarę, który niczego się nie domyślając, padł ofiarą perfidnego żartu.
OdpowiedzUsuńKurde.
A jeśli jednak ma małego?
I zakończysz to właśnie w taki sposób, że Reiko to odkryje i go zostawi T_T Na pewno tak będzie. :<
Dlaczego poprawiłaś HUNOR? XDDDDDDDDDD
UsuńHahahah no co Ty, nie może być za dużo szczęścia w moich opowiadaniach, nope nope nope. xD To nie w moim stylu. xD
UsuńODKRYŁAŚ ZAKOŃCZENIE, MÓJ MAŁY GENIUSZU ZŁA. Właśnie tak zrobi Reiko - zostawi go, bo Madara ma małego. xDDDDDDDDDD
A poprawiłam no bo... no bo... no. xD
<333333333333
no nie xDDD nigdy prze nigdy nie będę czytała twojego opowiadania pijąc herbatkę , NIGDY !!!!! kiedy doszło do zdania " Nie mów mi proszę, że to ten, co ma małego." herbatka wyleciała mi noskiem xDDD do teraz mnie boli nos xDD rozdział zajebiszczy , humor "diabelski" , normalnie chce tego więcej dużo , dużo więcej !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńHahahah jeszcze się nie nauczyłaś? xDDDD
UsuńCieszę się, że Ci się rozdział podobał. ^^
Buziaki!
Kejżaaaa!!!!! Przeca pisalam Co w poprzednim komentarzu, że mają być ostre seksy z Madarą i Rei! ;C
OdpowiedzUsuńFOOOCH!
Jak nie zrobisz scenki ero to skończę czytanie Twoich blogow! Ooooo!
(Nie no żarcik) :P
Rozdział suuper choć serio Ci powiem, że jak tylko dochodziło do bliższego kontaktu między nimi to robiło się gorąco a później dupa :( ciągle jakieś wymówki :(
Ale Ty już nie możesz mieć wymówki że nie umisz pisac erotyków bo czytałam Twoją partówke z Kaszalotem i Rin xD
Hahahahha jebłam hahahahahahaha xD
Po pierwsze z tego bąka a po drugie z tego, że Reiko się zastanawiał nad ogoleniem małej xD głupi Madara! Nie myśli! Jakby dotknął ją w pare miejsc (niekoniecznie intymnych) to by się poddała! Mówiąc brzydko: Rei daj mu kurwa dupy!
Hahaha kończę z tym bo jeszcze ludzie pomyślą, że jestem niewyrzyta hahahaha płacze ze śmiechu xD
Rozdział przecudny jak zawsze :*
Kejza błagam Cię nie kończ zle tego opowiadania... Zrobisz nam krzywde. Zapewne większość czytelniczek tak samo jak ja za barszo kochają "Baranka" aaa i Madare ❤
Czekam z niecierpliwością na końcówkę :* weny kochana i zdanek sesyji xD paaaa:*
Hahaha sorka za te błędy ;c ;O
UsuńHahahaha wiesz, został jeszcze jeden rozdział do końca, może będą. xDDDDDD Zależy od humoru. xDDDD
UsuńNie skończysz! Nie zostawisz mnie, nie możesz. :( No chyba, że o mnie zapomnisz, to to już inna sprawa. xD
Oj cicho, Madara póki co nie chce napierać na Rei. Dopiero co ją "zdobył" i nie chce tego zniszczyć. :> Zboczeńcu Ty!
Jeśli skończę to źle, zostanę wyklęta? xD
Dzięki i pozdrawiam! :*
Taaaaak! xD napuszczę na Cb Hidana razem z Jashinem (nie wiem jak to sie pisze xD)
UsuńWypraszam sobie zboczona nie jestem xD zboczenie to coś co wychodzi od normy :P jak zoofilia, pedofilia itp.
<3
OdpowiedzUsuń