24 marca 2015

16. Pod ostrzałem

Wykorzystałam zaistniałą sytuację i zjadłam rogala z czekoladą, którego popiłam pyszną kawą. Wprawdzie uokoiło to moje nerwy w stopniu minimalnym, ale przynajmniej fizycznie poczułam się lepiej. Nie burczało mi już tak uporczywie w brzuchu, a przyjemny posmak kawy pozostawił odcisk na języku, tak słodko drażniący, że aż błogi.
Czasem nienawidziłam Konan. Zdecydowanie. Jej bezpośredniość mocno mnie irytowała, a dołączając do tego nadopiekuńczość i dominację, tworzyła się z niej najgorsza i najbardziej wkurwiająca przyjaciółka na świecie. Gdybym jej tak dobrze nie znała, od razu zerwałabym z nią kontakt. Ale znałam i wiedziałąm, co tak naprawdę nią kieruje: niepohamowana troska. Chciała zagwarantować mi szczęście, często na siłę, jednak nie mogłam tego nie docenić. Kochałam ją; była dla mnie jak siostra, której czasem chce się mocno przypieprzyć w nos, by w końcu się zamknęła. Była kimś, kto szczerze dbał o wszystkich wokół, czasem jednak nie zauważając, że ten ktoś może tego nie chcieć. W tym momencie tą osobą byłam ja. Potrafiłam się o siebie zatroszczyć. Może nie zawsze mi to wychodziło, ale to było moje życie i to ja musiałam decydować, jak je przeżyć, nie ona. Choć nie powiem – nierzadko jej decyzje były dla mnie zbawienne. Hm, właściwie, to prawie zawsze.
Wstałam od stolika, zapłaciłam miłej blond kelnerce i wyszłam z restauracji z poczuciem, że coś się zmieniło. Nastawienie? Możliwe. Bo humor to na pewno – już nie byłam tak cholernie wściekła, choć zalążek złości dalej gdzieś się we mnie tlił.
Będąc na ulicy zorientowałam się, że nie mam na dzisiejszy dzień żadnych planów. Czułam się z tym trochę nieswojo, bo nie lubiłam się nudzić lub marnować tak słonecznych chwil na siedzenie w domu, ale nie zapowiadało się, żebym mogła robić coś innego. Dzień jak co dzień, mhm.
Łapiąc każdy promym słońca i rozpływając się pod wpływem rześkiego wiatru, wróciłam piechotą do mieszkania Deidary. Chłopaka nadal w nim nie było. Chwilę zastanawiałam się, gdzie on jest, ale szybko uznałam, że to nie moja sprawa. Przecież nie musiał mi się tłumaczyć. Wspólne mieszkanie, w dodatku krótkotrwałe, do niczego nie zobowiązywało. Byłam zwyczajnie ciekawa, ot.
Wykorzystałam wolny czas na rozmowę z mamą a potem Tobiramą. Przyjazd braci Senju wreszcie miał się ziścić; chłopaki zarezerwowali na siódmego września miejsca w autobusie, a więc równo za pięć dni mieliśmy się już ściskać. Musiałam powiedzieć o tym Konan, żebyśmy mogły wspólnie wymyślić jakieś plany: gdzie ich zabrać, co pokazać. Na ten moment wiedziałam tylko, że prędzej czy później wyciągnę ich nad jakąś wodę, żeby solidnie wykorzystać ostatnie dni lata.
Przez kolejne pół dnia biłam się z myślami. Miałam cholerną ochotę dołączyć do Konan, Paina i Madary na kręgielni, zobaczyć się z tym draniem Uchihą i wysłuchać, co ma mi do powiedzenia. Z drugiej jednak strony nie chciałam pokazywać, że mi zależy. Wolałam ukryć swoje emocje i być dziewczyną twardo stąpającą po ziemi. Skoro Madara tak ze mną pogrywał, ja nie zamierzałam być gorsza. To on i jego penis wszystko spieprzyli, więc niech teraz Uchiha ponosi za to konsekwencje.
Szybkie zerknięcie na zegarek; była szesnasta dwadzieścia dwie. Niech mnie szlag!

*

Podróż autobusem zajęła mi dokładnie dziewiętnaście minut. Spacer pod kręgielnię, do której zwykle chodziła Konan z Painem, potrwał raptem sześć. Na dziesięć minut przed piątą wchodziłam do budynku z sercem w gardle i skrętem jelit. Szumiało mi w uszach z nerwów i czułam się jak we śnie; jak kretynka, która pragnęła stąd uciec i zrezygnować, ale nogi zdecydowały za nią, że ma przeć do przodu. Oderwałam się od swojego ciała, tkwiłam w równoległej rzeczywistości, obserując siebie samą. Byłam niepewna i biło to ode mnie na kilometr. Kilka osób zwróciło na mnie uwagę. Na zagubioną dziewczynę, pragnącą odzyskać dumę i miłość tego, który być może nigdy jej nie kochał. Co za ironia.
Zobaczyłam ich przy kasie: roześmianą Konan, spokojnego Paina i Madarę, którego humoru nie potrafiłam stąd określić. Dało się jednak wyczuć, że wisiała nad nimi gęsta atmosfera, którą Tenshi usilnie próbowała rozładować swoim pogodnym nastrojem. Cały czas peplała – buzia jej się dosłownie nie zamykała. Ale widziałam w niej sztuczność. Moja przyjaciółka zachowywała się zupełnie inaczej.
Wiedziałam, że moje pojawienie się wywoła w nich niemałe zdziwenie. Nie byłam na nie do końca gotowa, o czym świadczyło przyspieszone tętno i spłycony oddech. Trzęsłam się jak osika, ale nie pragnęłam niczego bardziej, niż spotkać się z Madarą wzrokiem i dostać od niego ten cholerny, Uchihowski uśmiech. I właśnie za to siebie nienawidziłam: miałam być zła. Ten skurwiel mnie zranił, zdradził i zdeptał dumę, a ja i tak za nim leciałam. Kretynka. Idiotka. Naiwniaczka.
Wdech i wydech. Tylko oddychaj. Nie zapomnij, jak się chodzi.
Nie zapomniałam: wykonałam w tył zwrot i czmychnęłam za ścianę, by nie mogli mnie zauważyć. Musiałam zapanować nad nerwami, odetchnąć i zdecydować, czy na pewno powinnam to zrobić. Serco podpowiadało: a idź tam, głupia!, ale rozum kazał się zastanowić, a nawet wycofać.
I co wygrało? Serce. Beznadziejnie naiwne serce, pełne nadziei i miłości do bezlitosnego drania, sypiającego z każdą napotkaną na drodze panienką. Jaka ja byłam głupia, no naprawdę!
Ruszyłam. Swobodnym krokiem, wyprostowana jak struna, zestresowana bardziej, niż przed egzaminem z fizjologii.W duchu powtarzałam sobie: idź, to nic takiego!, ale to było coś naprawdę strasznego.
Podeszłam do nich niezauważona. Akurat podawali swoje imiona, które miały widnieć na tablicach. Gdy kobieta je zapisała, stanęłam przy ladzie obok Konan i głosem jak najbardziej swodobnym, dodałam:
– Jeszcze Reiko.
Cztery pary oczu popatrzyły na mnie w zdziwieniu, z tym, że jedna podejrzliwie. Sprzedawczyni nie miała pewności, czy aby na pewno miała je dopisać.
– Rei! – wydusiła z siebie zaskoczona Konan. Odwróciłam się w jej stronę z lekko wymuszonym uśmiechem. – Co ty tutaj robisz?
– Zaprosiłaś mnie, pamiętasz?
– Ale…
– Zmieniłam zdanie i nabrałam apetytu, by złoić wam dupska – dodałam złośliwie. Cały czas starałam się patrzeć na przyjaciółkę. Nie miałam odwagi przenieść wzroku na Madarę, choć kątem oka widziałam, że cały się spiął. I dobrze. Niech się chociaż chwilę podenerwuje tak, jak ja, gdy tutaj wchodziłam.
Chcąc nie chcąc, atmosfera jeszcze bardziej zgęstniała.
– No chyba kpisz – parsknęła Konan. Sprytnie próbowała wyciągnąć nas z tego bagna. – To ja tu jestem mistrzem.
– Nie na długo – odpowiedziałam zgryźliwie. – Dziś oddasz mi swój tytuł, zobaczysz.
– I co jeszcze. – Dziewczyna wystawiła mi język i zwróciła się do kobiety: – No to jeszcze Reiko proszę dopisać.
– Dobrze, że jesteś, bo przynajmniej nie będzie jęczeć, że jest najgorsza – skwitował Pain z szerokim uśmiechem, wskazując głową na Konan.
– Ej! – fuknęłyśmy jednocześnie.
– Czy ty sugerujesz, że nie umiem grać w kręgle? – spytałam z udawanym oburzeniem. Fuuma wzruszył ramionami, ignorując mrożące krew w żyłach spojrzenie swojej dziewczyny.
Madara nadal się nie odezwał. Zerknęłam na niego; nawet na mnie nie patrzył. Utkwił spojrzenie w butach na przebranie i chyba zagubił się w swoich myślach.
– Jakie rozmiary? – spytała kobieta. Każdy podał jej swój i otrzymał obuwie, po czym udaliśmy się do odpowiedniego toru. Po drodze zapadło między nami milczenie, jednak nie było ono bardzo uciążliwe, zważając na fakt, że szłam obok przyjaciółki, a panowie wlekli się za nami.
Podeszliśmy do skórzanych kanap i dopiero wtedy, gdy Tenshi wraz z Painem zajęli jedną z nich, wymieniliśmy się z Madarą spojrzeniami. Mocne uderzenie serca w klatce piersiowej przekonało mnie, że rzeczywiście nie był dla mnie obojętny. W jego oczach kryło się wiele emocji, i choć moment ten trwał dosłownie sekundę, bo speszona odwróciłam wzrok, oblało mnie przyjemne ciepło i zaatakował paniczny strach. Bałam się, że ulegnę mu zbyt łatwo, że wszystko pójdzie nie po mojej myśli, że jestem głupia. Bo byłam. Cholernie. Idiotycznie. Aż do bólu.
Usiedliśmy z Madarą obok siebie. Dzieliła nas pewna odległość, ale wytworzył się między nami dziwny magnetyzm, który pobudzał moje ciało do nadwrażliwych reakcji. Sam fakt, że był tak blisko, napawał mnie chorym podnieceniem. I, jakże inaczej, strachem. Każdy ruch wykonywałam powoli, walcząc ze skrępowaniem. Odnosiłam wrażenie, że zostałam obezwładniona. Znajdowałam się właśnie pod ostrzałem policjantów, wrogów, kurwa Rosjan, którzy czekali na rozkaz, by władować mi kulkę w łeb lub schować broń. Jedno z dwóch; wóz albo przewóz. A ja chciałam wygrać. Wygrać ze stresem i własną naiwnością. Co lepsze: to tylko początek prawdziwej wojny. Przecież został jeszcze Ibiki, którego również musiałam pokonać. Zostało zmierzenie się z prawdą, przyznanie do przeszłości, zaakceptowanie samej siebie i rozpoczęcie nowego życia – bez ciągłego zatajania faktów czy kłamania. Ale żeby stoczyć tę wojnę i poprowadzić ją zwycięsko, musiałam zebrać armię sił, które obecnie odbierał mi Madara.
Nachyliłam się, by zdjąć buta. Trwało to chyba wieczność, a przynajmniej w moim mniemaniu. Nie panowałam nad spowolnioną reakcję organizmu – przecież cały czas musiałam się bronić! Mieć się na baczności! Obserwować i unikać ostrzału! A spieprzyłam to. Z prawej strony dotarło do mnie ciepło drugiego ciała. Madara przysunął się na tyle blisko, że zabrakło mi tchu.
– Reiko… – wychrypiał.
Baranku! – jęknęła moja podświadomość, zdruzgotana i znokautowana solidnym uderzeniem w twarz.
– Nie – powiedziałam odruchowo i gwałtownie się wyprostowałam. Zbyt gwałtownie. Nie narażaj się, nie narażaj! On dalej celuje do ciebie z gnata! I choć patrzył na mnie z miną zbitego psa, było w tym coś pięknego. Tliła się w nim radość, widziałam ją. Moje zbawienie. – Przyszłam tutaj dobrze się bawić, więc nie psujmy tego rozmową o tym, co się wydarzyło. Na to będzie jeszcze czas – mruknęłam. Byłam pewna siebie. Nie zadrżał mi głos i nawet udało mi się patrzeć mu w oczy, w których odmalowało się zwątpienie. – Zgoda?
– Pod warunkiem, że dasz się zaprosić na kawę, piwo, cokolwiek – odparł. Powoli wracała jego pewność siebie, tak bardzo pociągająca i mamiąca zmysły. Milczałam, przyglądając mu się z pewnego rodzaju zdystansowaniem. – Chcę ci to wszystko wyjaśnić, Reiko.
BARANKU, DO CHOLERY!
– Tylko, jeśli ze mną wygrasz – mruknęłam z uśmiechem zwycięzcy. Cóż, o to akurat nie było trudno – byłam beznadziejna w te klocki. Warto jednak było zobaczyć, jak się chociaż przez chwilę prawdziwie stara.
Madara zaśmiał się mrukliwie i wlepił we mnie ten swój wzrok, który zahipnotyzował mnie za pierwszym razem i robił to już zawsze. Ten sprawiający, że chciałam się przytulić, całować, robić wszystko! Wiedziałam doskonale, czemu kobiety na niego lecą. Mnie pociągało dokładnie to samo. Ale dopóki nie będę miała pewności, że on leci tylko na mnie, że jest mną zauroczony, że mnie kocha… Tak. Musiałam być tą jedyną., jeśli chciał na coś naprawdę liczyć. Bo ja liczyłam. I to tak cholernie mocno, że aż ściskało mnie od tego w żołądku.
Wstałam z kanapy i nie patrząc już na Madarę, podeszłam do Konan. Dziewczyna zdążyła wybrać kulę, oczywiście w towarzystwie Paina.
– No! – krzyknęła, jak tylko obok niej stanęłam. – Szykuj się na wpierdol – dodała cicho i parsknęła śmiechem. – Fajnie, że przyszłaś – to powiedziała niemal szeptem. Wzruszyłam ramionami, równie zadowolona ze swojej decyzji.
– No graj już – rozkazałam i wskazałam głową na tor.
Dziewczyna uniosła kulę, zamachnęła się i rzuciła. Strąciła trzy kręgle.
– Mhm – mruknęła niezadowolona i oddała drugi rzut. Tym razem kula szybko wpadła do rynienki obok. – Fuck no! – jęknęła. – Ale gówno.
– Rozmawiałam dziś z Tobiramą – zmieniłam temat. Od razu ją tym zainteresowałam, podobnie jak Paina, który choć rzucał właśnie kulą, z pewnością nadstawił uszu. Ciekawski. – Mają przyjechać tutaj siódmego.
Pierwszy rzut Fuumy: siedem kręgli.
– O, to musimy wymyślić jakiś super hiper plan wycieczkowy. Weźmiemy ich też tutaj, nie? Trzeba poćwiczyć – zaśmiała się.
– Jasne, czemu nie.
Starałam się nie patrzeć na Madarę. Wystarczyło, że czułam jego obecność. Stał za nami i celował we mnie swoimi oczami. Niemal czułam, jak wbija mi w potylicę lufę pistoletu.
Pain zbił wszystkie kręgle, czemu towarzyszył jęk niezadowolenia Konan. Zaśmiałam się z jej nad wyraz wyeksponowanej reakcji i pogładziłam ją po głowie jak dziecko.
Do toru podszedł Madara. Mijając nas, nawet na mnie nie spojrzał, nic. Pewnie chwycił kulę, napinając swoje szerokie ramiona. Moje serce zabiło właśnie szybciej.
– Czemu przyszłaś? – spytała niemal bezgłośnie Konan, wykorzystując, że Madara stał do nas tyłem. Wzruszyłam ramionami, wzrokiem zjeżdżając na pośladki chłopaka. Opanuj się, Reiko! – Poprawiłaś mu humor – zauważyła.
– Sobie też – odparłam z nikłym uśmiechem. Uchiha zbił wszystkie kręgle jednym rzutem. Przeklęty farciarz!
Podeszłam do kul w momencie, gdy Madara schodził z toru. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, a w oczach kryły się radosne ogniki. Był pewny wygranej. A ja przegranej. Cóż.
– To co wolisz? – spytał i zatrzymał się obok. Dłonie wbił do kieszeni spodni i taksował mnie rozbawionym spojrzeniem. – Piwo czy kawę?
– Nie mów hop, Uchiha – mruknęłam i podniosłam jedną z lżejszych kul. – Jeszcze mogę cię pokonać.
Patrząc jednak na mój pierwszy rzut, szybko zmieniłam zdanie, a jeszcze szerszy uśmiech Madary tylko mnie w tym utwierdził.
Runda druga minęła na podobnie beztroskich pogawędkach, dokuczaniu sobie nawzajem i godzeniem się z porażką – moją i Konan. Nie szło nam zupełnie, i choć fart Madary i Paina też gdzieś uleciał – tym razem zbili odpowiednio po siedem i osiem kręgli, to jednak wciąż wygrywali. A my denerwowałyśmy się jak nigdy.
W pewnym momencie uchwyciłam wzrok Uchihy. Siedział na kanapie, wsparty o kolano i przyglądał mi się spod przymrużonych oczu. Poczułam się nieswojo, choć z drugiej strony uderzyło we mnie to przyjemne uczucie gorąca. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, jednak nie wytrzymałam tego naporu i odwróciłam się do niego tyłem. Wzięłam głęboki wdech; czułam, że Madara wstał. Poczuwszy ciepło jego ciała przy plecach, wstrzymałam powietrze w płucach.
– Cieszę się, że nie straciłem cię tak do końca, baranku – powiedział mi wprost do ucha. Moje serce zamarło na kilka sekund; zrobiło mi się słabo i duszno. Byłam szczęśliwa, że dalej jest mną zainteresowany, oraz zła na samą siebie. Znowu to robiłam – zbyt łatwo ufałam i wybaczałam. A to wszystko dlatego, że naprawdę się w nim zakochałam. Niech mnie…
Nim Madara odszedł, usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Z ulgą się od niego odsunęłam i znalazłam w torebce komórkę. Mój spokój potrwał raptem kilka sekund. Dobijał się do mnie  Ibiki.
Zerknęłam przelotnie na Konan, która właśnie zbiła wszystkie kręgle i skakała po torze, wymachując rękami i piszcząc jak szalona. Pain śmiał się z niej, podobnie jak Madara, który jednak odwrócił się i zauważył mój zbłąkany wzrok. Zmarszczył w zmartwieniu brwi i już chciał do mnie podejść, ale prędko wstałam i przesuwając palcem po ekranie, odeszłam kawałek od przyjaciół.
– Słucham – powiedziałam, choć bardziej przypominało to warknięcie. Ibiki od razu domyślił się, w jak podły nastrój mnie wprowadził.
– Nie tak ostro, kocico – wymruczał do słuchawki. Zacisnęłam dłoń na telefonie i zazgrzytałam zębami. Nienawidziłam tego jednego, cholernego wyrazu! – Co słychać?
– Daruj sobie, dobra? Czego chcesz?
Niczego innego mi dzisiaj nie brakowało, niż żeby Morino zepsuł mi humor swoimi telefonami. Wiedział, skurczybyk, kiedy zadzwonić.
– Znalazłem odpowiedniego kandydata do naszej zabawy – powiedział. Zupełnie o tym zapomniałam, dlatego stanęłam jak wryta, porażona jego słowami. Nie. Nie chciałam. Nie mogłam. Zarówno przez wgląd na mnie, jak i na Moshi, która mnie o to prosiła.
– Ibiki ja…
– Nie wykręcaj się, Ryusaki. – Ton jego głosu zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Stał się nagle cięty i ostry. Skuliłam się w środku, bo nienawidziłam, gdy tak się do mnie zwracał. Było to chyba jeszcze gorsze od „kocico”, bo zwykle zwiastowało kolejną awanturę i tony wylanych łez. – Obiecałaś mi coś.
– Nie jestem w stanie tego zrobić – wyszeptałam. Czułam, że tracę grunt pod nogami. Wpadałam w potrzask i panicznie próbując się z niego wydostać, tylko pogarszałam swoją sytuację. Byłam jak dziecko, nieumiejące pływać, ale machające rączkami i nogami w rozpaczy, pragnąc złapać odrobinę życiodajnego powietrza. Ibiki przygniatał mnie swoją silną osobowością, a mój strach przed wydostaniem się prawdy poza obszar rodzinnego miasta był paraliżujący. Na tyle, że rzeczywiście chciałam zrobić to ostani raz, by w końcu pozbyć się Morino ze swojego życia.
– Jesteś – zapewnił mnie. – Przypuszczam, że pójdzie ci nawet lepiej niż zwykle. Wypękniałaś – powiedział niskim głosem. Jego komplement tylko mnie wzburzył i napełnił obrzydzeniem. Nie chciałam, by to on mnie chwalił. Nie on. Wszyscy, tylko nie on.
Zerknęłam na przyjaciół; patrzyli w moim kierunku ze zniecierpliwieniem. Zatrzymałam na dłużej wzrok na Konan, która domyślała się, z kim rozmawiałam – nie było o to trudno. Zapewne strach miałam wymalowany na twarzy.
Machnęłam im ręką, by grali za mnie i wymusiłam uśmiech.
– Kto to ma być? – powiedziałam do słuchawki. Byłam pewna, że Ibiki uśmiechnął się tryumfalnie.
– Spotkajmy się jutro o dwunastej, wtedy ci wsyzstko wyjaśnię. Adres wyślę ci smsem. Mam nadzieję, że mogę na ciebie liczyć?
Jeszcze raz rzuciłam wzrokiem ku Konan – zmierzała w moim kierunku wyraźnie nachmurzona.
– Możesz – powiedziałam cicho i zakończyłam połączenie. Odwróciłam się tyłem do przyjaciół i zaklęłam pod nosem, a po chwili poczułam dłoń Tenshi na ramieniu.
– Ibiki – zagaiła. Skinęłam głową i schowałam twarz w dłoniach.
– Nie umiem się od niego uwolnić, Konan. Nie potrafię. A powiedzenie im prawdy nic nie da, bo ten gnojek dalej będzie mnie straszył – westchnęłam.
– Jesteś pewna?
– A ty nie? – spytałam prześmiewczo. – Przecież to oczywiste.
– W takim razie podamy go na policję za nękanie – zaproponowała ze złością Konan. – On nie może sobie na tyle pozwalać…
– A wtedy sypnie o kradzieżach i pociągnie mnie za sobą na samo dno – warknęłam. – Odpada. Policja nie może go nawet tknąć, bo wtedy wsadzą i mnie. Wiesz, że nie utrzyma języka za zębami i zemści się, że to go wpakowałam w kłopoty. Nie wiem już, co robić.
– Ale nie możesz mu ulec – wyszeptała Konan. Całą sobą czułam jej niepewność i przekonanie, że tak naprawdę poddanie się jego wymaganiom to jedyne wyjście z sytuacji, jeśli chcę zachować twarz i wolność.
Popatrzyłam na nią ze zrezygnowaniem; dziewczyna zacisnęła wargi i nic nie mówiąc, mocno mnie do siebie przytuliła.
– Wymyślimy coś, Rei. Nie zostawię się z tym samej – zapewniła. Jej słowa podziałały na mnie kojąco i jednocześnie mocno mnie wzruszyły. Łzy same pchały się do oczu.
Znad ramienia dziewczyny dostrzegłam, że Madara i Pain intensywnie się nam przypatrują. Pociągnęłam nosem i odsunęłam się od Konan, by przypadkiem całkowicie się nie rozkleić.
– Dzięki – szepnęłam i powachlowałam twarz otwartą dłonią. – Idę do kibelka, żeby się trochę ogarnąć. Jak coś powiedz, że mama dzwoniła.
– Jasne. Czekamy. – Konan uśmiechnęła się pokrzepiająco i obie skierowałyśmy się w przeciwnych kierunkach.
W łazience stałam chwilę przed lustrem i patrzyłam w swoje żałosne, załzawione oczy. Przez jakiś czas nie mogłam dojść do siebie – świadomość, że jutro znowu go spotkam, że niedługo znowu zrobię to, o co mnie prosi, a czego tak nienawidzę, odbierała mi jakiekolwiek chęci do życia. Pragnęłam zapaść się pod ziemię, wyparować, eksplodować, przestać istnieć. Tak byłoby łatwiej.
Ale życie to nie sielanka, a już zwłaszcza, jak samemu się je spieprzy. Ja źle wystartowałam i teraz ciągnęły się za mną zmory przeszłości. Trochę się bałam, że już nigdy się od niego nie uwolnię, ale nie chciałam myśleć w ten sposób – to by mnie zabiło, a mimo tej durnej sytuacji i strachu, umierać nie chciałam. No, nie do końca. Zależy od dnia, huh.
Bo na przykład przed jutrem bardzo chciałam kipnąć.
Poklepałam się po policzkach, wypięłam dumnie pierś i wyrzuciwszy Ibikiego z głowy, wróciłam do reszty towarzystwa. Już z daleka dostrzegłam pytający wzrok Paina i zmartwiony Madary. Jak tylko do nich podeszłam, obaj spytali, czy wszystko w porządku.
– Tak – skłamałam. Ciemne oczy Uchihy wpatrywały się we mnie intensywnie; nawet na niego nie patrząc, czułam ten wzrok. Wypalający dziury w każdym skrawku mojego ciała. Było to w dużym stopniu krępujące, oraz w niewielkim… podniecające. I znowu zapragnęłam znaleźć się w jego czułych ramionach, chociaż powinnam być na niego zła!
– Twój rzut, baranku – mruknął niepewnie Madara. Uśmiechnęłam się, wyminęłam przyjaciół i wzięłam kulę. Przejechałam kilka razy po niej lewą dłonią, jednocześnie wyobrażając sobie, że mam strącić dziesięć głów Ibikiego i raz na zawsze pozbyć się przeszłości, zacząć żyć na nowo. Rzuciłam. Posypało się osiem. Za drugim razem jedna.
Czyli musiałam rozprawić się z nim jeszcze ten jeden raz. Ostatni.

*

Po godzinnym graniu ustaliliśmy, że pójdziemy jeszcze do jakiegoś klubu. Wprawdzie nieszczególnie miałam na to ochotę, a raczej wizja spędzenia z Madarą większej ilości czasu niż powinnam na to pozwolić nieco mnie odstraszała, ale ostatecznie uległam namowom przyjaciół i tym sposobem właśnie wchodziliśmy do jednego z podziemnych korytarzy, podążając za dudniącą muzyką. Konan i Pain szli przede mną, dalej ja i na samym końcu Uchiha. Wolałam nie trzymać się zbyt blisko niego i obiecałam sobie wypić maksymalnie jedno piwo, bo wiedziałam, że po dwóch wpakuje się w ramiona Madary i nawet siłą mnie z nich nie wyciągną. Zachowanie zdrowego rozsądku i trzeźwego rozumu było w tej sytuacji jak najbardziej wskazane – w końcu dalej nie wyjaśniliśmy sobie z Uchihą, co i jak, a poza tym, teoretycznie, powinnam być zła. Powinnam, huh. Ale jakoś nie potrafiłam.
Dotarliśmy do jednego z niewielu wolnych stolików; zajęłyśmy miejsca z Konan, a nasi mężczyźni – jakkolwiek to brzmiało – poszli do baru po coś do picia.
– Zachowujecie się z Madarą całkiem normalnie – stwierdziła Tenshi, taksując wzrokiem ramiona Uchihy.
– No przecież nie będę go unikać, skoro już tutaj przyszłam – odparłam i odruchowo zaczęłam bawić się palcami u rąk. – Umówiłam się z nim jutro, ma po mnie przyjechać. O dziesiątej.
Konan zmrużyła oczy, widząc moje zdenerwowanie.
– O dwunastej widzę się z Ibikim – wyrzuciłam z siebie. – Ale później Madara jest zajęty, a chce koniecznie ze mną porozmawiać i jak najszybciej wyjaśnić sytuację. W sumie nie specjalnie chcę z nim o tym gadać. Mogłoby być tak, jak jest…
– Lepiej będzie, jak sobie wszystko wyjaśnicie – zauważyła Konan. – Poczujesz ulgę, zobaczysz.
– Znasz mnie. Boję się, że za łatwo mu ulegnę i wpakuje się w coś, co nie będzie mnie uszczęśliwiało.
– W związek z Madarą?
Wzruszyłam ramionami, ale właśnie to miałam na myśli. Nie mogłam mu od razu zaufać, zachował się jak drań i kawał chama, a ja już teraz zastanawiałam się, co by było, gdyby… Czy ludzie zakochani naprawdę zachowują się tak idiotycznie?
– Daj sobie czas, Rei. – Konan nachyliła się w moim kierunku i złapała moją dłoń. – Ochłoń. I tobie i Madarze się to przyda. Nie powiem, byłoby fajnie gdybyście byli parą, bo naprawdę do siebie pasujecie, ale wiem, że ten kretyn zachowuje się czasem idiotycznie i nie dziwię się, że nie chcesz mieć z nim nic wspólnego. Też bym pewnie nie chciała. Ale wiem też, że Madara to fajny gość i ominie cię coś niesamowitego, jeśli się od niego odetniesz.
Patrzyłam na nią z powątpiewaniem, ale głęboko w sercu czułam dokładnie to samo. Coś mnie do Uchihy przyciągało i choć miałam tyle powodów, żeby go unikać jak ognia, nie potrafiłam. Po pierwsze: przypominał Ibikiego. A to mówi samo przez się, co jednak nie jest wystarczająco przekonujące, bo przecież nie ma na świecie drugiego takiego dupka, jak Morino. Po drugie: tysiące przelecianych panienek. No dobra, dziesiątki. Ale nawet jeśli – robił to. Również wtedy, gdy miałam nadzieję, że między nami może być coś więcej, niż przyjaźń. Po trzecie – walki. Czy na pewno chciałam mieć faceta, którego źródłem dochodów jest obicie komuś mordy i to w dodatku nielegalnie, w szkolnych piwnicach i innych melinach?
Tak, chciałam. Właśnie takiego gnojka. Bo ja tylko takich lubię.
Nie Naruto, który jest porządny, fajny, kochany. Nie. Wolę drani, z którymi rzeczywiście przeżyję coś niesamowitego, którzy naładują mnie pozytywną energią, dadzą mi kopa do działania i sprawią, że w moich żyłach popłynie adrenalina. I choć po koszmarze z Ibikim powinnam być ostrożniejsza, powinnam uciekać od takich facetów… To nie umiałam. Albo nawet nie chciałam.
Kątem oka zauważyłam ruch obok naszego stolika; Madara i Pain wrócili z piwami. Zrobiłyśmy im miejsce i jak tylko poczułam bliskość ciała Uchihy, cała się spięłam. Głupio się czułam myśląc o nim w ten sposób, podczas gdy chłopak wierzył, że jestem na niego śmiertelnie obrażona i nigdy mu nie wybaczę. Ja już to zrobiłam.
– Pomyśleliśmy, że jak dalej będzie tak ładnie, moglibyśmy pojechać gdzieś nad wodę – powiedział Pain, jednocześnie obejmując Konan w talii. Dziewczyna rozpromieniła się momentalnie i ochoczo skinęła głową.
– No pewnie! Reiko?
– O tym samym dzisiaj myślałam – przyznałam.
– Może jakoś w weekend? Tak wstępnie, co? – zaproponował Fuuma. Zgodziliśmy się wszyscy bez wyjątku.
– Ale będzie super! – zachwyciła się przyjaciółka. – O tym marzę.
– O ile mi wiadomo, z tymi waszymi braćmi też jeździłyście nad wodę – wypomniał jej Pain. Konan obruszyła się i wystawiła mu język.
Domyśliłam się, że przyjaciółka wszystko mu relacjonowała. Albo… Jest też facebook, hm. Czyżby Madara zobaczył nasze zdjęcia i poczuł zazdrość? To było tak głupie, że aż sama się z tego pomysłu zaśmiałam.
– Co jest? – Chłopak skinął do mnie głową. Po jego twarzy błąkał się uśmiech, ale widziałam również, że czuł skrępowanie. Podobało mi się to.
– Nic takiego. – Machnęłam ręką i pociągnęłam łyka piwa. – Ej! – Przypomniałam coś sobie i wskazałam szyjką butelki na Madarę. – Ty w tym roku kończysz studia, nie?
– Aha – potwierdził. – Z tytułem fizjoterapeuty będę mógł stosować na tobie lecznicze masaże całkiem na legalu – dodał z cwaniackim uśmiechem. Czułam, że oblałam się rumieńcem, więc prychnęłam tylko i odwróciłam głowę w stronę przyjaciółki, która chichrała się z mojej nadwrażliwej reakcji.
– Dzięks – burknęłam i dla niepoznaki przyłożyłam butelkę do ust. Widziałam kątem oka szeroki uśmiech Madary, a gdy chciałam się oprzeć, żeby cokolwiek zrobić ze swoim spiętym ciałem, napotkałam na jego ramię. Położył je na oparciu niby obojętnie, ale doskonale wiedział, że prędzej czy później się na nie natknę. Wyprostowałam się jak struna – to był zwyczajny odruch.
Bang! Kulka w łeb. I to w dodatku samobójcza, bo uciekanie przed nim było idiotyczne.
– Przecież nie gryzę, baranku – mruknął rozbawiony. Położył swoją ciepłą dłoń na moim ramieniu i pociągnął mnie, bym jednak się oparła. Zrobiłam to bez wahania, chcąc zachować resztki godności. Ucieszyło mnie też, że zaraz po tym Madara zabrał rękę.
– Tego nie wiem – odparłam, starając się uśmiechnąć uwodzicielsko. Jako, że nigdy mi to nie wychodziło, nie byłam pewna, jak wyglądałam w tym momencie. Zapewne żałośnie.
Uchiha zaśmiał się mrukliwie i pociągnął łyka piwa, co w jego wykonaniu było naprawdę apetyczne. Cholera no! Nie mogłam tak na niego lecieć! Nie, kiedy byłam na niego zła i nie chciałam być jego laską na jedną noc!
– Słyszałam, że w czasie wakacji miałeś kilka walk – zagadnęła Konan. Madara skinął lekko głową. – Kiedy masz jakąś kolejną?
– Jutro – odparł. – Mniej więcej o osiemnastej, Hidan ma mi dać jeszcze znać. Przyjdziecie, prawda?
– Pewnie – odparła równo para. Uchiha zerknął na mnie w oczekiwaniu, na co tylko wzruszyłam ramionami. Mogłam mieć przecież inne plany, prawda?
– Jeszcze nie wiem – odparłam swobodnie, w myślach szukając wymówki. Skoro z dziewczynami ponoć widziałam się ostatnio, to kłamstwo nie wchodziło w grę, bo nigdy nie spotykałyśmy się zbyt często. Zawsze mogłam kogoś poznać, nie? Na przykład jego brata, o którego powrocie do miasta nie wiedział. Musiałam go o to podpytać.
– Masz już jakieś plany? – zdziwił się.
– Umówiłam się ze znajomym – odpowiedziałam, czując radość z minimalnej przewagi, jaką nad nim osiągnęłam. Widziałam karcącą mnie spojrzeniem Konan, ale przecież ja nie kłamałam! To znaczy, jeszcze się z nim nie umówiłam, okej, ale mam to w planach.
– Jasne. – Madara się spiął. Punkt dla mnie.
Nasza dalsza rozmowa była prowadzona w nieco innej atmosferze, co mocno mnie denerwowało. Zdawałam sobie sprawę, że to ja byłam tego winowajcą, ale gdzieś tam w mojej głowie tliło się poczucie małego zwycięstwa – dokopałam Madarze! – dzięki czemu byłam w stanie znieść okresy milczenia, jak i trajkotania Konan dla rozładowania napięcia. Co nie zmienia faktu, że przyjaciółce również było ciężko i chcąc mi się odwdzięczyć za mój numer, wyciągnęła Paina na parkiet. A ja zostałam sama z Madarą i wbiłam wzrok w niemal pustą już butelkę piwa.
– Kupić ci jeszcze jedno? – spytał, widząc, na co spoglądam. Podniosłam głowę i nią pokręciłam.
– Dziękuję. Ale muszę do łazienki.
Madara wstał, żeby mnie przepuścić. Czułam na swoich plecach jego wzrok – pif paf i mogłabym być martwa – ale dzielnie to zniosłam. Szybko skręciłam za ścianą po prawej stronie i odetchnęłam z ulgą.
Sikając, rozmyślałam nad tysiącem tematów do rozmów. Wiedziałam, że Konan z Painem szybko nie wrócą, a nie chciałam siedzieć w ciszy, zabijana badawczym spojrzeniem Madary. Wpadłam na kilka pomysłów, ale wszystkie wydawały mi się być wyjątkowo durne. Cóż, nie pozostawało mi nic innego, jak pójść na żywioł.
Wyszłam z łazienki po paru minutach, jak typowa kobieta. Poprawiłam szybko włosy, wciągnęłam powietrze i z delikatnym uśmiechem skierowałam się do stolika, przy którym siedział Madara. Spoglądał w moim kierunku. Nasze spojrzenia się spotkały w tym samym momencie, w którym ktoś trącił mnie ramieniem. Delikatnie odskoczyłam w bok i zerknęłam na wysokiego blondyna z piwem w ręce.
– Przepraszam – powiedzieliśmy jednocześnie z uśmiechami zażenowania przylepionymi do ust.
– Nie chciałem – dodał chłopak. Wzruszyłam ramionami i już się chciałam odwrócić, kiedy poczułam za sobą czyjeś wielkie ciało i doszedł do mnie głos Madary:
– Jakiś problem?
Blondyn przeniósł wzrok na Uchihę, a rysy jego twarzy stężały. Przestraszyłam się, że zaraz pobiją się o tak beznadziejnie głupią sytuację.
– Słucham? – Chłopak zmierzył Madarę morderczym spojrzeniem. Odwróciłam się do niego gwałtownie i położyłam mu dłonie na klatce piersiowej.
– Hej, hej, rycerzu, spokojnie – zażartowałam. – Tylko trąciliśmy się ramionami, przecież nic się nie stało.
– Nie ciebie pytam, baranku – warknął Uchiha, nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Jeszcze bardziej się spięłam, gdy z łatwością odsunął mnie za siebie i podszedł do blondyna.
– Koleś, weź się odpierdol, co? – sarknął nieznajomy i wzruszył obojętnie ramionami. Widać było, że nie miał zamiaru się bić, natomiast Madara tylko się nakręcał.
– Trochę szacunku do kobiety – odparł głosem pełnym jadu, Uchiha.
– Przeprosił mnie – zareagowałam szybko i uczepiłam się ramienia Madary. – Uspokój się, jasne?
– Musisz trochę zapanować nad kochasiem, bo widać, że tylko szuka zaczepki – rzucił do mnie blondyn. I to był jego błąd. A moim było to, że dalej trzymałam Uchihę.
Poczułam nagle mocne odepchnięcie, ale na szczęście udało mi się utrzymać równowagę. Nim jednak jakkolwiek zareagowałam, blondyn już kulił sę z bólu, który podarował mu Madara swoją pięścią. Chłopak nie czekał biernie na uderzenia Uchihy; rzucił się na niego z rękami i chciał mu przyłożyć, jednak brunet sprytnie wyprowadził cios w brzuch; blondyn zgiął się w pół.
Nie miałam pojęcia, co się właśnie wydarzyło ani dlaczego. Wszystko rejestrowałam jakby z opóźnieniem a ocknęłam się dopiero, gdy jacyś faceci rozdzielili Madarę i blondyna. Uchiha pociągnął mnie za rękę, wyminął gapiów i wyprowadził nas na świeże powietrze.
Stanęłam na chodniku jak wryta, widząc ociekającego złością chłopaka. Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego doprowadziło go do szału.
– Co to było? – spytałam. Moje serce dalej waliło jak oszalałe.
– Popchnął cię – syknął Uchiha. Stanął przede mną i podparł się pod boki. W jego oczach malował się gniew.
– Nie, nie popchnął. Czasem ludzie zahaczą o siebie ramionami, to się zdarza – warknęłam. – Poniosło cię.
– Mnie poniosło? – Madara wyraźnie się zdziwił. – To on cię…
– Nie! – przerwałam mu. – Nie popchnął mnie. Co się z tobą dzieje, do cholery? – syknęłam i rozłożyłam szeroko ramiona. – Najpierw kurwa całujesz mnie na pożegnanie, wracam a ty chcesz bzykać jakąś cizię, a teraz robisz mi sceny zazdrości i zgrywasz bohatera? – prychnęłam. – Sorry, ale ja za coś takiego podziękuję.
– O co ci chodzi, baranku? – fuknął. – Przecież nie zrobiłem niczego złego!
– Pobiłeś kolesia, który kompletnie nic mi nie zrobił – zauważyłam. – Rzeczywiście. Zresztą nie masz prawa tak się zachowywać względem mnie, skoro przez całe wakacje wywijałeś mi takie świństwa! Zastanów się, czego chcesz, Madara.
Wyminęłam go pełna złości i niepohamowanej chęci na uderzenie czegokolwiek. Musiałam się jednak powstrzymać, bo znając mój kruchy organizm, groziło to kolejnym złamaniem, a tego wolałam uniknąć. Szłam tak w ciszy przez jakiś czas, dopóki Uchiha mnie nie dogonił. Zrównał ze mną kroku i wyraźnie spotulniał.
– Przepraszam – fuknął urażony. – Po prostu dla mnie wyglądało to tak, jakby chamsko pociągnął cię z bara, a nie zasługujesz na takie traktowanie.
– Ale na to, żeby mi robić nadzieję a później pieprzyć jakąś rudą dziwkę zasługuję? – spytałam ironicznie. – Masz dziwne poczucie sprawiedliwości, no naprawdę.
– Możemy nie rozmawiać o tym w złości? – warknął.
– Jak dla mnie, możemy o tym w ogóle nie rozmawiać – powiedziałam szybciej, niż pomyślałam. Madara mnie strasznie wkurzył swoim durnym zachowaniem i przez niego nie potrafiłam skupić myśli. Drażniła mnie sama jego obecność, a każde wypowiedziane przez niego słowo tylko jeszcze bardziej podsycało moją złość. Na dzisiaj miałam go dosyć.
– Obiecałaś mi. – Chłopak złapał mnie za rękę i się zatrzymał. – Nie możesz mi tego zrobić.
– Niestety dotrzymuję obietnic – warknęłam dobitnie. Miałam ochotę powiedzieć „nie to, co niektórzy”, ale przecież ten cholerny pocałunek nie był obietnicą i nie mogłam niczego od niego oczekiwać. Tak teoretycznie, bo w praktyce miałam nadzieję, że po powrocie padniemy sobie w ramiona i wszystko skończy się happy endem.
Madara uśmiechnął się niepewnie, ale mi wcale do śmiechu nie było. Zerknęłam na telefon; zegarek wskazywał dwudziestą pierwszą pięćdziesiąt osiem. Najwyższa pora wracać do mieszkania Deidary.
– Może prześpisz się u nas? – zaproponował nieśmiało. Parsknęłam niekontrolowanym śmiechem i spojrzałam na niego z kpiną.
– Ty chyba żartujesz, co nie? – Chciałam się upewnić, ale Uchiha był śmiertelnie poważny. – Na kanapie spać nie będę, a do twojego łóżka nie zamierzam wracać. Widzimy się jutro.
– Chociaż cię odprowadzę – zaproponował od razu, ale tylko pokręciłam głową. Zauważywszy jadącą wolno taksówkę, machnęłam ręką i uśmiechnęłam się najsłodziej, jak potrafiłam.
– Nie trzeba. Przekaż Konan, że jutro do niej zadzwonię. – Samochód zatrzymał się przy nas i otworzyłam drzwi. – Panuj nad sobą, Madara – dodałam i zniknęłam w taksówce. Dopiero wtedy mogłam pozwolić sobie na głęboki wdech.

*

Jeszcze tego wieczoru długo rozmawiałam z Deidarą na temat zainstniałej sytuacji. Douhito przekonywał mnie, że Madara po prostu za bardzo się o mnie troszczy, co niestety przekłada się na zanik myślenia i zezwolenie na działanie mięśni, które od czasu do czasu potrzebują się na kimś wyżyć – siłownia może nie wystarczać. Dodawał też, że Uchiha ostatnio bywał nerwowy, jednak to i tak mnie nie ruszało. Jeśli Madara miał się zmieniać w bezmyślną masę bijącą każdego, kto mnie dotknie, to wolałam ograniczyć z nim kontakty. Kto wie, czy kiedyś nie wkurzy się tak na mnie?
Nie, w to w gruncie rzeczy nie wierzyłam. Możliwe, że po prostu chciałam sobie tak wmawiać, żeby łatwiej mi było się z nim rozstać i z niego zrezygnować, ale to wcale nie pomagało, ponieważ moje serce ciągnęło do niego jak opętane. Całe moje ciało, każde zakończenie nerwowe pragnęło znaleźć się przy nim i czuć, że jestem tylko jego, a on cały mój. Cały. Calusieńki.
Wyszłam z mieszkania kilka minut przed dziesiątą, ubrana w krótkie, beżowe spodenki i jasną przewiewną bluzkę. Włosy związałam w wysoką kitkę, czego zaraz pożałowałam; moim oczom ukazał się Madara stojący przy motorze. W ręce trzymał dodatkowy kask, drugi leżał na siedzeniu. Zatrzymałam się w połowie drogi i popatrzyłam na niego jak na głupa. Chciałam, żeby się do mnie uśmiechnął, ale na jego twarzy widniała śmiertelna powaga. Najwyraźniej było mu głupio za wczoraj.
– Cześć – powiedział i podszedł w moim kierunku. Nachylił się i cmoknął mnie delikatnie w policzek, przez co po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz.
– Hej – mruknęłam cicho. Automatycznie przechwyciłam od niego kask i uśmiechnęłam się, przekornie kręcąc głową. – Dziś nie w nastroju do bicia?
Kąciki ust Madary uniosły się, a oczy uroczo rozpogodziły.
– Jeśli ktoś cię skrzywdzi, nie ręczę za siebie – ostrzegł. – Chodź.
Chłopak chwycił mnie za rękę i podprowadził do motoru. Rozpuściłam włosy, nałożyłam na głowę kask, a ten od razu go zapiął i upewnił się, że nie jest za luźny.
– Do twarzy ci w nim – stwierdził z łobuzerskim uśmiechem. Oblałam się czerwienią i znów pokręciłam głową.
– Dokąd jedziemy? – spytałam, sadowiąc się za nim na maszynie. Niepewnie objęłam go w pasie, a gdy odpalił silnik, przyglnęłam do niego całym ciałem. Nie bałam się jazdy, ale zwykle tak się tuliłam, kiedy motocykl ruszał. Madara musiał przywyknąć – zresztą pewnie dla niego było to całkiem przyjemne. Dla mnie również, mhm.
– Zobaczysz – krzyknął i gwałtownie ruszył. Pisnęłam cicho, jeszcze mocniej zaciskając ręce na jego brzuchu. Zamknęłam oczy przestraszona, bo Uchiha przez długi czas jechał jak wariat, zatrzymując się jedynie na światłach. Zaciskałam usta, żeby nie krzyczeć i spinałam każdy mięsień ciała, co w pewnym momencie stało się już dość uporczywe. Co jak co, ale takiej jazdy się nie spodziewałam; gwałtownej i agresywnej. Jechał jak wariat!
Na szczęście, nasza podróż nie trwała szczególnie długo. Madara zatrzymał się przed jakimś parterowym budynkiem, a ja z ulgą zeskoczyłam z motoru i szybko odpięłam kask.
– Pogrzało cię? – warknęłam wściekle. – Myślałam, że nas zabijesz!
Uchiha stanął przede mną z tym zawadiackim uśmiechem przylepionym do ust. Oczy pociemniały mu z podniecenia – najwyraźniej ostra jazda sprawiało mu niewyobrażalnie dużo frajdy. Mnie jednak nie było w ogóle wesoło. Nogi miałam jak z waty!
– Mógłbym zginąć między twoimi udami, baranku – stwierdził chrapliwie, a mi aż dech zaparło w piersiach. Serce zaczęło szamotać w klatce piersiowej a przyjemne ciepło skumulowało się w podbrzuszu. Co to za chora reakcja?!
– Przestań – fuknęłam, bo nie miałam pojęcia, co mogłabym odpowiedzieć. – Ja umierać nie zamierzam, więc następnym razem jedź spokojniej.
Madara zaśmiał się cicho, schował kaski i znów złapał mnie za rękę. Nie wiem, czemu nie protestowałam, w końcu miałam być zła, ale po tej jeździe cała się roztrzęsłam i już nie myślałam, co się wokół dzieje. Może właśnie o to mu chodziło?
Jak się okazało, kawiarnia była niewielka, ale za to bardzo przytulna. Ściany zostały pomalowane na kremowo, natomiast sufit na niebiesko, co dawało naprawdę przyjemne wrażenie. Okrągłe, drewniane stoliki porozstawiano w takiej odległości od siebie, żeby nikt nie czuł skrępowania oraz postawiono na nich białe kwiaty ułożone na drewnie korkowym, co wyglądało naprawdę niesamowicie. Mała rzecz a jak potrafi zmienić wystrój. Oprócz tego było tutaj sporo regałów z książkami, co nadawało temu miejscu jeszcze bardziej magiczny, a zarazem swojsko-domowy klimat.
Usiedliśmy przy stoliku w rogu sali. Kelner przyniósł nam menu, z którego dość szybko wybraliśmy dwie kawy mrożone, ja o smaku orzechowym, a Madara zwykłą. Gdy tylko mężczyzna odebrał nasze zamówienie i odszedł, zapadła między nami krępująca cisza. Spuściłam wzrok i uparcie bawiłam się palcami u rąk, byleby tylko nie patrzeć na siedzącego naprzeciwko Madarę.
– Przepraszam – powiedział nagle. Niepewnie uniosłam spojrzenie. Był zmartwiony i szczerze przejęty. – Przepraszam za to, co ci zrobiłem.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czułam się beznadziejnie w tej sytuacji i wcale nie zamierzałam przeprowadzać tej rozmowy. To tylko wszystko pogarszało. Skrucha w jego oczach przekonywała mnie, a ja nie mogłam tak łatwo mu ulec. Nie chciałam w ogóle się poddać temu spojrzeniu. Temu uczuciu. Bałam się. Bałam się cholernie, że zrobi mi takie świństwo znowu, że złamie mnie i już się nie pozbieram.
– I co ja mam ci odpowiedzieć? – spytałam. Madara zacisnął szczęki. – Po prostu o tym zapomnijmy i po sprawie.
– Nie chcesz tego – zaprzeczył szybko. – Ja tego nie chcę. – Już otwierałam usta, żeby to skomentować, ale mi nie pozwolił. – Dobra, wiem, nie musisz mi mówić. Zachowałem się jak dupek i tak naprawdę nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Po prostu… Jestem kretynem. Zobaczyłem cię na zdjęciach z jakimś innym kolesiem, jak cię obejmował i… Kurwa – kopnęłam go pod stołem, żeby się wyrażał – poczułem, że coś się we mnie załamało. Wiem, że mogłam zadzwonić, spytać, cokolwiek, ale… Jestem idiotą. To wszystko, co mam na swoje usprawiedliwienie.
Czyli jednak moje przypuszczenia były trafne. Założenie z góry, że Tobirama – bo to z nim mam najwięcej zdjęć – znaczy dla mnie coś więcej było rzeczywiście wykwintnie durne. Ciężko było mi uwierzyć, że to jedyny powód jego… Zdrady? Czy mogłam to tak nazwać?
– Widzę, że mi nie wierzysz – powiedział. – Nie mam pojęcia, co zrobić, żeby to zmienić. Ale wiem, że jedynym sposobem na zmienienie mnie, jesteś ty.
– Ja? – spytałam zdumiona. – Chciałabym, ale… Nie mam na ciebie sił, Madara. Nie mam żadnej pewności, że to coś da, ani… Tak naprawdę nie wiem, czy chcę mieć z tobą cokolwiek wspólnego. – Chłopak zmrużył oczy, niezadowolony z takiego obrotu spraw. Uznałam szybko, że skoro on zdobył się na szczerość, ja również powinnam. Jakikolwiek by nie był, zasługiwał na to. – Kiedyś… Kiedyś byłam do szaleństwa zakochana – wyszeptałam i wbiłam wzrok w swoje palce. Madara cały zesztywniał. – Byłam w stanie zrobić wszystko dla tamtego chłopaka. Robiłam. Robiłam to, co chciał i czułam, że to ten jedyny. Świata poza nim nie widziałam. – Głos mi się załamał. Kiedyś naprawdę tak było. Ibiki… On naprawdę był dobrym chłopakiem… – A później drań wbił mi nóż w plecy. Nie chciałam go zostawiać, właściwie tylko dzięki pomocy Konan i rodziców zrozumiałam, że… Że jest skurwysynem. A ty przypominasz mi go do złudzenia. W dodatku ciągle ranisz. – Przejechałam ręką po policzkach, ścierając łzy. Nie chciałam się rozpłakać, nie chciałam! Ale to tak bolało… Ta rozmowa, Madara wyglądający jakby dostał właśnie obuchem w głowę, moje wspomnienia… Za dużo wszystkiego naraz. – Gdy wyjeżdżałam na wakacje, czułam się cholernie szczęśliwa. Zupełnie jak wtedy, gdy zakochałam się w Ibikim. A później wróciłąm z nadzieją, że, nie wiem, czekasz na mnie… Że ten pocałunek coś znaczył…
– Znaczył, baranku.
– … a ty przyprowadzasz sobie panienkę. Widzisz to, Madara? Widzisz?
– Widzę – wychrypiał. – Mówiłem ci już, że jestem kretynem. Ciężko mi się zmienić. A chciałbym.
– Jakoś nie widzę, żebyś w ogóle się starał, a twoje wytłumaczenie jest naprawdę beznadziejne – odparłam złośliwie. – Zresztą nieważne. Po prostu zapomnijmy o tym pocałunku i o tej rozmowie. Tak będzie lepiej.
– Naprawdę tak uważasz? – prychnął. – Ucieczka jest sposobem na wszystko? To rozwiąże problem?
– Moim problemem jesteś ty, Madara. A jeśli znikniesz, zniknie również problem – syknęłam nieco zbyt gniewnie. Nie chciałam go zranić, ale musiał zrozumieć, że ma mi dać spokój. Mógł sobie sprowadzać panienki, pić, jeździć schlany na motorze… Mógł robić wszystko! Byleby tylko mnie w to nie wplątywał.
– Co ci zrobił ten Ibiki, że tak bardzo boisz się znowu zakochać? – Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo mnie tym zranił i zezłościł.
– Nie boję się zakochać – warknęłam i nachyliłam się nad stolikiem. – Po prostu nie chcę zakochać się w kimś jego pokroju. A ty…
– Wiem, przypominam ci go. Ale nim nie jestem.
– Halo! To nie miała być rozmowa o moim byłym, ale o numerze, który mi wywinąłeś. Nie zbaczaj z tematu.
– Reiko… To, co mówisz jest naprawdę zabawne. Dobra, ja nie mówię, że nic nie zrobiłem, ale przyznałem się do winy już tysiąc razy. Niech nawet będzie: jestem uzależniony od seksu. Okej, to mój problem. Wiesz jednak, na czym polega twój? – Mrużyłam gniewnie oczy i milczałam, w napięciu czekając, co ma mi do powiedzenia – Gdybyś nie zgrywała od samego początku cnotki i pozwoliła mi się do ciebie zbliżyć, wszystko potoczyłoby się inaczej. Myślisz, że nie widziałem, jak na mnie patrzysz? Doskonale wiedziałem, że ci zależy, ale ty cały czas próbowałaś mnie odepchnąć i nie dawałaś mi żadnych szans.
– A jak miałam dawać szanse facetowi, który przyprowadzał sobie panienki co drugą noc, co?! – huknęłam. W kawiarni zapanowała nieprzyjemna cisza; wszyscy się na nas gapili. Po moich policzkach spływały beztrosko łzy, ukazując całą moją słabość. Nienawidziłam siebie za to. – Spójrz najpierw na siebie a potem mnie oceniaj, dobrze? – powiedziałam ciszej. – Ja po prostu nie chciałam zaznać kolejnego rozczarowania, a ty mi je właśnie zaserwowałeś.
Wstałam szybko od stołu, czemu towarzyszyło ciche „kurwa” Madary. Nie rozglądając się na boki, żeby nie czuć jeszcze większego zażenowania, dosłownie wybiegłam z kawiarni i stanęłam na środku podjazdu, pozwalając sobie na płacz. Miałam go dosyć. Siebie. Wszystkiego. Tej całej sytuacji. Mojej przeszłości. Ibikiego. Kłamstw. Strachu. Łez. Ale najbardziej właśnie siebie.
Kurwa mać! Dlaczego on mi to robił? Miałam wrażenie, że w ogóle nie widział swoich błędów, że według niego jedno „przepraszam” sprawi, że wpadnę mu w ramiona. A kiedy tak się nie stało, zaczął mnie atakować w najgorszy z możliwych sposobów.
I po cholerę mu się przyznawałaś, że Ibiki cię zranił? Po cholerę?
Idiotka. Kretynka. Naiwniaczka.
Naprawdę wierzyłam, że ta rozmowa coś zmieni. Chciałam, żeby tak było, a tymczasem poczułam się jeszcze gorzej. Jak śmieć.
– Niech go szlag – warknęłam i kopnęłam pałętający się pod nogami żwir. Znowu zapragnęłam się na czymś wyżyć.
– Kogo? – Ten głos nie należał do Madary. Podniosłam gwałtownie głowę, cała spłakana i roztrzęsiona, wzrokiem napotykając Ibikiego. Stał lekko zgarbiony, z dłońmi wbitymi w kieszenie ciemnych dżinsowych spodni i spoglądał na mnie z prawdziwą troską. Nie miałam pojęcia, jakim cudem się tutaj znalazł i przez myśl przeszło mi, że mógł mnie nawet śledzić, ale nie to teraz zaprzątało mi głowę. Bałam się jego spotkania z Madarą.
– Ibiki? – spytałam cicho, niedowierzając. Morino przeniósł wzrok za mnie i zmrużył lekko oczy.
– Ibiki – charknął Uchiha. Zesztywniałam, wyczuwszy jego obecność. Widziałam wściekłość w oczach mojego największego koszmaru i nawet nie chciałam wiedzieć, jak wyglądał w tym momencie Madara, ani w jakim był stanie.
Jednej, jedynej rzeczy byłam pewna: to się nie skończy dobrze.


Ani moje zakończenie rozdziału w takim momencie nie skończy się dobrze, ale chyba to przeżyję, bo przecież chcecie wiedzieć, co będzie dalej, prawda? :D
Tak średnio jestem zadowolona z tego rozdziału, ale przynajmniej pojawił się o wiele szybciej niż poprzedni, a to już jest powód do radochy. No i jest dłuższy, niż zwykle. ;)

No nic, dziubki, idę spać. Trzymajcie się ciepło i do następnego. <3

41 komentarzy:

  1. Och serio? W takim momencie przerywać... Mam nadzieję, że następny rozdział będzie szybko, bo ten był cudny :D

    Weny, czasu i powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio serio. :DDD
      Mam już prawie połowę, postaram się wyrobić jak najszybciej. ^^

      Dziękuję i całuję! :*

      Usuń
  2. Mam tylko nadzieję, że Madara nie obróci się na pięcie obrażony i nie odjedzie z piskiem opon, bo złamiesz mi serce. Ma obić pysk Ibikiemu i po sprawie. Powinien się jeszcze tam pojawić Izuna, Tobirama i byłaby gruba jazda! Dobra, bez przesady, tych dwóch ostatnich nie wymagam, ale niech Madara zostanie, zabierze Reiko, cokolwiek... Znając ciebie i plot twisty, które pakujesz na każdym kroku, będzie tak, jakbym najbardziej nie chciała :/
    Postępowanie Reiko mnie wpienia, bo w życiu nie zachowałabym się jak ona i starałabym się znaleźć zupełnie inne wyjścia i przede wszystkim NIGDY nie poszłabym na kręgle!!! No cóż, każdy jest inny :D
    Dzisiaj króciutko, wiedz, że czytam, jestem i będę, tylko nie zawsze pod każdym postem :c
    PS. Kitka jak najbardziej na motor się nadaje, mogła ją zmienić najwyżej na niższą, a w ogóle najlepiej warkocz, bo przy takiej jeździe jaką zaserwował jej Madara, to lepiej byłoby obciąć włosy niż je czesać, uwierz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah wyobraziłam sobie obrażonego Madarę i aż ryknęłam śmiechem. xD Jeśli Cię to uspokoi: nie zrobi tak. Byłby skończonym dupkiem, a aż tak źle z nim nie jest. ;) Ale na pewno nie będzie tak, jak byś chciała, gwarantuję. :D
      Hahah widzisz co ta miłość robi z człowiekiem? ;d

      Dla mnie najważniejsze jest, że dalej jesteś. Tyle czasu, kochana, tyle czasu... <3

      Nigdy nie jechałam motorem, bu. :c Ale pomyślałam sobie, że wysoką kitkę ciężko władować pod kask i to dlatego rozpuściła. Kto wie, może w kolejnym rozdziale będzie miała króciuteńkie włosy w takim razie? xDDD

      Buziakujęęęę:*

      Usuń
  3. No no no. :D
    Po pierwsze - co żeś zrobiła z szablonem. :D Tamten był o niebo lepszy, serio. XD Chyba że to tylko ja. ;_;
    Po drugie, literóweczki, albo to cudne zdanie: "rozmyślałam nad tysiącami tematami do rozmów".
    Po trzecie, o cholera. :D Rozdział jest prześwietny, idealnie pokazałaś tutaj naiwność Reiko, chociaż - w klubie i na kręgielni myśli, że bez względu na to, co by chciała, już mu wybaczyła, a jak dochodzi do spotkania, to wybucha, nie chce z nim być, nie chce go słuchać. :D
    No cóż, ale Madara ze zwaleniem winy na Reiko w panującym napięciu też ostro przegiął. XD
    W końcu jakiś wspólny fragment z całą czwórką!
    Super, że tak szybko się uwinęłaś - wracam sobie ze szkoły po wyczerpującym teście z biologii, a tu taka miła niespodzianka. :D
    Życzę niesamowitej weny i czasu, żeby następny rozdział pojawił się równie szybko. :D
    Buziaczki. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ja, to Mayako, moja osobista szabloniarka. xD Ej, mi się ten bardziej podoba, jest taki... Taki kochany! Znaczy tamten też był. Wszystkie jej szablony mi się podobają, bo każdy jednakowo oddaje klimat tej historii, a przecież o to chodzi. :3 No i widzę tutaj postępy Mayako w szablonowaniu. (DZIĘKUJĘ, MAJA <3)
      Oni oboje są siebie warci, naprawdę. ._. Czasem jak to pisze, to załamuję nad ich zachowaniem ręce. xD
      Hyyyyyy też się cieszę z tego wspólnego fragmentu! Ale bez Ciebie pewnie by go nie było. :>
      Mam nadzieję, że test z biologii poszedł dobrze? Fart, że nie dodałam przed nim, bo jeszcze zamiast się uczyć, czytałabyś. ._____. Ja tak przynajmniej zawsze robię, jak mam kolokwium - czytam blogi innych. xD
      Postaram się szybciutko skończyć kolejny rozdział. ^^
      Dziękuję za zwrócenie uwagi na błędy. :>
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  4. Musiałaś mi to robić i dodawać rozdział zanim wróciłam z uczelni? Na każdym wykładzie o nim myślałam T_T

    Zacznę od tego, że uwielbiam te "mhm" i "huh" na końcach przemyśleń Reiko. Są takie sarkastyczne i urocze, zupełnie w Twoim stylu. Macie z Mają jakiś podpisany pakt, żeby zawsze jak robi się miło to pieprzyć wszystko? XD Tutaj już atmosferka się robi sielankowa i nagle ten gnojek Ibiki.
    Polubiłabym Reiko i się z nią zaprzyjaźniła, gdyby istniała naprawdę. Wstyd się przyznać, ale robiłam tak samo. Wystarczy mi wypić 2 piwa i się lepię do mojego, nawet jak byliśmy jeszcze przyjaciółmi i mi się podobał to mu słodziłam jak najęta :D
    "Czy na pewno chciałam mieć faceta, którego źródłem dochodów jest obicie komuś mordy(...)" TAK. TAK, CHCESZ!!!!!!
    Kurde piszę komentarz w drugim oknie równolegle z czytaniem, a tutaj akurat te same słowa :D

    "Położył ja na oparciu niby obojętnie, ale doskonale wiedział, że prędzej czy później się na nią natknę" Skoro chodzi o ramię to musi być "je". Pewnie skojarzyło Ci się z ręką i przeoczyłaś :*
    Jeszcze gdzieś było coś o zastawieniu "samą", zamiast "samej".

    DUPA.

    Z tymi udami.

    Jesteś potworem, Kejża.

    I oczywiście zakończenie, które sprawia, że mam ochotę Cię zamordować. Czemu zawsze kończysz w takiej chwili? No ja chcę już scenę jak Madara zabija Ibikiego, a potem wrzucają razem z Reiko jego zwłoki do wody. Podrabiają dowody na tą rudą dziwkę co się chciała z Madarą przespać i dwie pieczenie na jednym ogniu. Reiko wybacza Madarze, Madara przestaje być Chujczichą i DZIKIE SEKSY.

    No nicz.
    Koniec. ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musiałam. Ale gdybym tylko wiedziała, że Ci się blog nie będzie ładować w telefonie, to bym nie dodała. .____. Nie no, żartuję. Pewnie i tak bym dodała. xD
      Ja myślę, że Ty też masz taki pakt z nami podpisany. Boję się, że na CA zaraz kogoś zabijesz albo coś, bo jest zbyt pięknie. ._.
      Mheeee, też się lepię po dwóch, trzech piwach. xD Na szczęście do mojego, nie do obcych. xD
      HAHAHA, to z tymi udami... Ale Was zrobiłam. xDDDDDDD
      Nie bij, kochaj. <3 Sceny wszystkie będziesz mieć już niebawem, co prawda nie takie jak chcesz, ale będzie się działo. xD

      Dzięki za wyłapanie błędów. :*
      LOVVVVVVVVVVVVV <33333

      Usuń
  5. Nienawidzę takich zakończeń rozdziałów i jednocześnie kocham je miłością niecierpliwą i nienasyconą. Będę egoistką - żądam kolejnego rozdziału już! Teraz!
    A teraz na serio :) Świetny rozdział, wewnętrzna walka baranka przy Madarze, majstersztyk, aż mi się stare czasy przypomniały, jak byłam zakochana i udawałam, że wcale mnie nie rusza siedzenie obok obiektu westchnień, a jednocześnie jest się świadomym każdego ruchu i ciepła drugiej osoby. Jak miło powspominać... Aż mi się łezka zakręciła, dzięki :)
    Czyli Madara był zazdrosny i dlatego powrócił do swojego uzależnienia... no, no... nieładnie psze pana.
    No i końcówka... miodzio. Podgrzałaś atmosferę pojawieniem się Ibikiego, teraz nie pozwól, żeby opadła za szybko ;)
    Powodzenia w pisaniu kolejnego rozdziału, oby dodanego jak najszybciej :)
    Pozdrawiam! **

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za to uwielbiam rozdziały tak kończyć. xD Tak, pastwię się nad czytelnikami, zła ja. ._.
      Hahah no właśnie! Tak jest! Jak się w kimś podkochujemy to udajemy obojętność, choć całe ciało drze się "bierz go, bierz go, bierz!". xD Cieszę się, że dzięki mnie mogłaś sobie powspominać, hihih. :>
      Nie opadnie, spokojnie. W siedemnastce będzie się działo! :)
      Dziękuję i buziakujęęę. :*

      Usuń
  6. Jak mogłaś zakończyć w takim momencie?! No jak? :(
    Rozdział hmm.. cudowny! :D
    Proszę cię, pisz szybciej kolejny, bo nie wytrzymam! Ja już muszę się dowiedzieć co będzie dalej. :(
    Weny! xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mogłam. xD Przepraszam? xD
      Piszę, piszę! Jak mam czas, to siedzę i piszę. :D
      Dziękuję. :*

      Usuń
  7. Ja pitole.
    Mieć taką przyjaciółkę jak Konan to prawdziwe szczęście. Mimo że nie mogłam do końca przełknąć jej ostrości w poprzednim rozdziale to dzisiaj w stu procentach to nadrobiła.
    Uwielbiam gdy piszesz z perspektywy baranka. Tak cholernie dobrze mogę się w to wczuć :D
    Już myślałam, że Reiko zdecyduje się na związek z Madarą a tu takie coś. Ale nie dziwie się jej. Chłopak niezaprzeczalnie jest dupkiem, no ale tak słodko się tłumaczył ;x

    Jeżeli w następnym rozdziale, Ibiko nie wyjdzie z kawiarni z obitym ryjem, to obiecuje, że sama go odwiedzę.

    No jak można tak nagle przerwać? Nie w takim momencie :C Niecierpliwie odliczam dni do kolejnej notki.

    Pozdrawiam i ślę buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konan to takie szczęście w nieszczęściu. :D Raz kochana, raz wkurwiająca. Ma coś ze mnie. xD
      Też lubię pisać z perspektywy Rei, czy w ogóle bohatera. Kiedyś używałam narracji trzecioosobowej, ale jakoś.. No nie do końca mi pasowała. ^^
      Hahah spokojnie (spoiler, uhu!), nie będziesz musiała go odwiedzać. Na szczęście, ciul wi, co by Ci ten gnojek zrobił. .____.
      Można, bo jestem złaaaa i wstrętna. ^^
      Dziękuję! Buźka! :*

      Usuń
  8. Twoje rozdziały wprowadzają mnie w depresje ;c Jak ty dobrze piszesz! Każde zdanie rzuca na mnie nowe zaklęcie i czytam z rozdziawioną buzią i ślinotokiem. XD
    Co do rozdziału: mam tak samo złamane serce jak Reiko, głupi Madara i jego penis! Niech go trzyma w spodniach, a nie -,- TERAZ NIECH CIERPI I WALCZY O SWOJEGO BARANKA.
    Czuję się rozdarta no bo z jednej strony chciałabym by Reiko i Madara przestali drzeć koty i SPRÓBOWALI być razem bez żadnych niejasności. A z drugiej strony boję się, że Madara znów zrani baranka ;_; I weź tu człowieku dokonaj wybory!

    Hohohohohoh ja tu liczę na grubą akcję na linii IBIKI - MADARA.
    Chce aby się działo. :D

    Pozdrawiam i czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo nie, to przestanę. Ja nie chcę, żeby ktoś miał przeze mnie depresję, no weź. ._____.
      Wybory z reguły są trudne, a już zwłaszcza, jeśli chodzi o miłość. Trudną miłość, bo niewątpliwie uczucie łączące Madarę i Rei łatwe nie jest. :<
      Będzie gruba akcja! Gwarantuję! :D
      Dziękuję i również pozdrawiam! :*

      Usuń
  9. Jej, jak mnie tu dawgo nie było, choć z drugiej strony to ma swoje dobre strony, bo miałam więcej do przeczytanie za jednym razem :D
    Na początku chciałam hejtować Madarę za bycie kompletnym osłem, baranem, cymbałem, prąciem zwichniętym, debilem, idiotą, chamem, głupkiem i tak dalej, ale jak ogarnęłam jakie miał wytłumacznie to po prostu witki, cycki, szczęka mi opadły i do tej pory nie mogę ich pozbierać z podłogi. Madara jest tym wszystkim co wymieniłam wcześniej do kwadratu! Co ja mówię, do sześcianu!
    Rei jednak coś za łatwo temu padalcowi wybacza, no ale w sumie rozumiem. Miłość, serce nie sługa i te sprawy, to i dziewczę nie myśli do końca racjonalnie. Wybaczę jej to tym razem, niech jej będzie.
    No i pojawiło się główne ZWICHNIĘTE PRĄCIE całego opowiadania - Ibiki! Przy nim Madara to taki malutki, brzydki zły penisek...
    Udusiłabym tego wrednego padalca na miejscu, a jak doszło do spotkania tych dwóch panów to ja z całej siły trzymam kciuki za Madarę, żeby przywalił temu wrednemu, męczącemu Rei palantowi. W najlepszym wypadku tamten wyląduje w szpitalu na OIOMie w stanie krytycznym, a w najgorszym to w zakładzie pogrzebowym jako wyposażenie trumny.
    Liczę na jakieś krwawe rozwiązanie tej sprawy, więc życzę weny, żebym mogła to szybko przeczytać xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osz Ty, gdzie mi uciekłaś, co? :> Cieszę się, że mimo wszystko wróciłaś. ^^
      "prąciem zwichniętym" - made my day. xDDDDD
      No, tak. Madara to debil. xD
      Bęęęęęęędzie krew, obiecuję. xDDDDD
      Dzięki! Wena jest, gorzej z czasem. :/
      Buziaki. :*

      Usuń
  10. Ohayo! Jak widzisz jestem tu nowa, ale dopiero od 3 dni :D Trochę będę krytykować, ale też chwalić ;)
    Zacznę od tego, ze opinia może być trochę nieskładna, gdyż jestem chora i to mocno, ale jak zobaczyłam, ze jest już 30 % nowego rozdziału to wiedziałam, ze muszę napisać komentarz dzisiaj, bo sobie tego nie wybaczę. Btw. zaczęłam czytać pierwszy rozdział Baranku w poczekalni u lekarza, a potem do 20 dotarłam do jakichś 7 lub 8 rozdziałów xD
    Dobra, zacznijmy od zalet ^^
    Nazwa. Natrafiłam na Ciebie przypadkiem, a mówiąc konkretniej przez Sheeiren, bo oznaczyła Cię w jednym w swoim postów (albo Ty skomentowałaś? nieważne). Weszłam, zobaczyłam, najpierw odwiedziłam bloga z partówkami i przeczytałam "Historia pewnej transakcji". Pierwsza reakcja "Hmm niezłe".Wyłączyłam komputer i nie wracałam chyba miesiąc i właśnie kilka dni temu, leżąc z gorączką stwierdziłam, ze mam ochotę przeczytać to raz jeszcze. I przeczytałam, a potem weszłam na "Baranku". Bo patrzyłam na tę nazwę i tak patrzyłam i się zastanawiałam: O co chodzi? Wiem co to baranek (xp), ale kurde to było nierealne, żeby nazwać bloga jak zwierzę xD Może to jakieś japońskie słowo, albo coś w tym stylu, a tu proszę. No ale jednak się da i to pasuje jak jasna cholera to treści bloga. Serio serio.
    Szablon. PRZEPIĘKNY.Czyli tak mam sobie wyobrażać Reiko? xD Ok, chociaż moje wyobrażenie było trochę inne. Ale Mayako się postarała i trzeba jej bić pokłony hehe xD Może tylko tytuł bloga jest taki...odsunięty od środka? Zmieniłabym też kolor tekstu pod postem, gdzie prosisz o komentarz bo gówno widać ;p
    Styl i język. Po prostu uwielbiam taki charakter wypowiedzi. Czuję się jakbym czytała normalną książkę, prosto z drukarni,jeszcze pachnącą "tym" zapachem, pewnie mnie rozumiesz xD Tak dobrze piszesz, że leżąc w stercie chusteczek nie mogłam się oderwać od telefonu (tak, czytałam na telefonie) i spędziłam prawie dzień z komórką, a ciągnęło mnie do oglądania Haikyuu. Wiedz, Kejżo, że jeśli ja, Yuuki Kyra Irochi, wolę czytać fanfiction niż oglądać anime, gdy mam wolne, to są 2 opcje. Albo anime jest słabe, ale ff genialne. A Haikyuu wystawiłam 9/10 na MALu, więc wiadomo o co chodzi.
    Świat Naruto. Jest to dla mnie miła odmiana, bo chyba rok nie czytałam już ff o Naruto, a tylko o Fairy Tail, co było już trochę meczące. No i Akatsuki, których uwielbiam. Deiś, Hidan, Itaś i Sasor ♥♥♥
    No i teraz jedna z ważniejszych kwestii, jeśli nie najważniejsza.
    PROFESJONALIZM.
    Tak, jesteś absolutnie profesjonalna w tym, o czym piszesz. Piszesz o studentce położnictwa, gdyż sama to studiujesz. Przecież o wiele słabsze by było gdybyś no nie wiem o mechaniku samochodowym, jeśli się na tym nie znasz (taki przykład, może się znasz xD). Opisy wizyty na rehabilitacji, wypadek Reiko i wiele innych sytuacji były po prostu profesjonalnie napisane, co bardzo mnie cieszy. Pozwala mi to lepiej wyobrazić sobie daną historię, choć niektóre terminy są mi jeszcze nieznane, ale i tak mega mega mega! ♥
    A teraz para główna bohaterów. Zacznę od Reiko, gdyż na Madarę mam zaplanowany półstronicowy wywód.
    Oczywiście, określenie OC nie jest mi obce, jednakże wiem, że wiele osób tworząc OC i tak się na kimś wzorują. Paradoks, nie? Postać z książki, filmu, anime. Rzadko dają coś od siebie. Albo inspirują się sobą. Wiem, że 'Baranku" jest zaczerpnięte z "Pięknej katastrofy". Nie czytałam tej książki, więc nie wiem, czy Reiko i główna bohaterka są swoimi kopiami (oby nie), ale mogę się domyślać, że trochę Ciebie jest w naszej kochanej Rei. Już sam fakt, że studiujecie to samo mówi o sobie xD Mimo wszystko, Reiko Ryusaki jest dla mnie bardzo bardzo oryginalna i po prostu ją uwielbiam, choć czasami mam ją ochotę udusić (więcej później). Jest kochana, piękna, silna, wrażliwa, szalona, pyskata, uparta jak osioł ( a może jak baranek xd). Cieszę się razem z nią, jest mi smutno jak płacze, a serce mi boje szybko jak jej, gdy Madara jest w pobliżu. Ubóstwiam Reiko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skoro o Madarze mowa. Ekhem. Zacznę od tego, że kiedyś, jak po raz pierwszy weszłam na Baranka (nie ostatnio) to pierwsze, co pamiętam, że zobaczyłam to twarz Madary. był to jeszcze chyba jakiś fioletowy szablon, popraw mnie jak się mylę. I wtedy powiedziałam sobie "O nie, ja się za to nie wezmę". Bo jeszcze tydzień temu tego gościa nienawidziłam i miałam ochotę wyrwać mu chuja, wcisnąć do gardła tak mocno, że wyszedłby mu drugą stroną. A Ty sprawiłaś, że po tych 16 rozdziałach chcę mieć faceta jak Uchiha w Baranku.
      CO TY ZE MNĄ ZROBIŁAŚ?!
      Jestem po prostu w szoku. Nie lubiłam go, był ble, fuj, a teraz sama chcę się do niego przytulać, wytarmosić te włosy, pokłócić i pocałować na zgodę. Kurde! Czasami jestem zazdrosna o Reiko! Wiem, że to dziwne, być zazdrosną o postać z ff (z FF!), ale co poradzić, jak Madara skradł mi serce. Oczywiście, on ma być z Reiko, a nie ze mną, zresztą wolę Sasora. I jak prowadzisz jaką pindę do tego opa, która skradnie mi Sasora, to się chyba zabiję. Już prędzej wciśnij tam mnie, ale nie jaką szmatę. No.
      No ale nie może być tak kolorowo rehehehe.
      Po pierwsze. Często w opo wplatasz nazwy piosenek, co mi się podoba. Ale. Czemu są to tylko piosenki angielskie? Wiem, wiem, czepiam się, ale spójrz na to z mojej strony. Nie potrafię sobie wyobrazić sobie miejsca, gdzie to się dzieje. Japonia? A może Ameryka? Nie, Anglia? Chiny? Kurde to może być i nawet Polska, bo czemu nie, dziwni ludzie są wszędzie, Madara też. Zgaduję mimo wszystko, że to Japonia, patrząc na imię i nazwisko Reiko, ale radziłabym się nie ograniczać tylko do angielskich rzeczy, choć są one najpopularniejsze i najłatwiejsze.
      Gadżet z zakładkami. Jest tu trochę szaleństwa, te wszystkie linki (ask, fanpage) przeniosłabym na sam koniec. Mała rzecz ;)
      No i Reiko, witamy ponownie! Tak, przed chwilą ją zachwalałam, ale teraz potrzebuje niezłego ochrzanu. Mówią, że kobieta zmienna jest a ona, jak kalejdoskop normalnie. Raz sama się pcha w ramiona Madary, chce seksu, pocałunków, chce być JEGO, a w innym momencie nienawidzi go i ucieka w ramiona Naruto, którego "powinna" wybrać. Tak, wiem, nie są ją już razem (dzięki Jashinowi), ale było tak nie mogę tego ominąć, bo to mnie denerwowało. Kierowała się doświadczeniem, czyli przeszłością z Ibikim, która zraniła ją bardzo głęboko. Sama pewnie bym uciekała od takich typów jak Morino, ale Rei nie może zaprzeczyć, że to właśnie ją kręci. Adrenalina, szaleństwo, igranie z miłością...Tak, jest barankiem. Wrażliwym, ale głupim baranem. A Madara też czasami mnie wkurzał, oczywiście mówię tu o rudej zołzie i jego lekkomyślności. Halo, panie, pocałowałeś ją, a ona prawie tam ryczała z radości, a ty zobaczyłeś zdjęcia z Tobiramą i wystarczyło, że zazdrość cię kopnęła i poleciałeś na dziwki. Boże, no! Jacy faceci potrafią być głupi, nawet ci z ff.
      No a teraz coś najbardziej pokręconego. Coś, co Cię zdziwi, bo robi to samą ze mną.

      Usuń
    2. Choćby nie wiem jak bardzo Rei i Madara mnie wkurzali, choćby się kłócili, obrażali, krzyczeli na siebie. Reiko, która nie wiadomo czego chce i Madara dziwkarz. Wystarczy, że oni są obok siebie, a moje serce dostaje palpitacji, a jedyne czego chcę żeby ta dwójka doczekała szczęśliwego zakończenia. No bo są dla siebie stworzeni! I to się nazywa posiadanie talentu do pisania: sprawienie, że czytelnik, pokochał fikcyjne postacie, przez które dostawał czasami białej gorączki i palpitacji serduszka. i dlatego biję Ci pokłony i po prostu kocham tę historię. Zamierzam z nią być do końca, a jak się skończy to chyba po prostu się poryczę :(
      Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się niedługo, bo po prostu potrzebuję nowego rozdziału, po tym zakończeniu zresztą. Jeny, a ja chciałam żeby się w końcu pogodzili, no! Ibiki ty njksnfwe4r238ru2382 zabiję drania!
      No i jeszcze kilka słów o tajemnicy Reiko, bo to ważna kwestia! Dziecko, kradzieże, brat Konan - rany, ale miała życie. I to jako 14 latka, rany 2x. Sądzę, że to jednak nie koniec jej tajemnicy. Bo coś ewidentnie łączy Madare i Ibikiego.
      Przesyłam milion weny i dużo czasu <3
      Pozdrawiam!
      P.S Wiesz że zaczęłam myśleć o byciu położną, bo i tak nie wiem, kim chcę być? xD

      Usuń
    3. Osz w dupkę i mordkę jerzyka. Ale się jaram. xD Uwielbiam takie długaśne komentarze, ojejajeja! ^_____^
      Hahahah nie sądziłam, że ktokolwiek pomyśli, że "baranku" to jakieś japońskie słówko. xD Jejku. xD Powiem Ci, że oprócz wiadomego powodu, urzekła mnie prostota tego adresu, to "baranku" oddaje wszystko i dlatego wyjątkowo go lubię. xD
      Oj tak, Mayako spisała się na medal. :3 A, nawet nie zauważyłam, tzn. nie zwróciłam uwagi, że ta informacja z komentarzami jest taka niewidoczna. xD Dzięki!
      Okej, to teraz zaczynam się rumienić. I to tak coraz bardziej, aż po czubki uszu. Jeja. xD Dziękuję! Niesamowicie mi miło, że tak uważasz, choć do profesjonalnych autorek jeszcze mi sporo brakuje. Niemniej staram się jak mogę. ^^ A ta informacja z Haikyuu sprawiła, że uśmiecham się tak szeroko, że to aż boli. xD Dziękuuuuję! :)
      Nie, nie znam się na mechanice. xD Ale zawsze mogę podpytać chłopaka. xDDD Hahah a tak serio, to uznałam, że łatwiej mi będzie pisać o Reiko jako studentce położnictwa, bo rzeczywiście wiem co i jak. Tak samo z tym złamaniem i rehabilitacją. Sama to też przeżyłam, wprawdzie miałam złamaną rękę i nie musiałam mieć jej nastawianej operacyjnie, ale mniej-więcej orientuję się co i jak. ^^
      Hmmm, jak tak teraz myślę, to Reiko jest w jakiś stopniu podobna do Abby z "Pięknej katastrofy", ale raczej przypisałabym jej więcej moich cech, niż Abernathy. Wstyd się przyznać, ale jeszcze do niedawna byłam cholernie naiwna, a potem życie skopało mi dupsko i się ogarnęłam. ;) Strasznie mi miło, że reagujesz takimi samymi emocjami, co Reiko. To dla mnie bardzo dużo znaczy. :)
      Z Madarą to niebieski szablon. Albo taki czerwono-biały, ale pewnie niebieski. ^^ HA! Jesteś kolejną osobą, którą udało mi się przekonać do Madary! *przybija sama sobie piątkę i wypina dumnie pierś* To dla mnie niesamowicie motywujące! Zmienić kogoś opinię o tym draniu Madarze? To już coś. :>
      Czemu tylko angielskie? Bo nie znam japońskich. xD Zresztą, khem, wstyd się przyznać x2, osobiście nie słucham szczególnie wielu polskich piosenek, a więc Reiko nie musi słuchać japońskich. Bo tak, pochodzi z Japonii. I tak, sprytnie omijam nazwę ich miejscowości, nie pytaj czemu, bo sama nie wiem. xD Ciiii, nie mów nikomu! :>
      Ok, poprawię gadżety. ^^
      Heeeeej, każda kobieta jest zmienna. A już zwłaszcza, jeśli chodzi o facetów. xD Zależy od dnia; czasem chce być jego, a czasem jest silniejsza i myśli bardziej zdroworozsądkowo. Ale cieszę się, że to Cię wkurza. Mnie też, jeśli mogę przyznać, no ale jak już taka jest, to to ciągnę. xD
      AWWWWWWWW! Co prawda nie cieszy mnie, że masz palpitacje serca, ale Twoja reakcja to dla mnie ogromny sukces! I przemiły komplement. :3 Niesamowicie mi miło, naprawdę! Osłodziłaś mi dzisiejszy dzień. Przeczytałam Twoje komentarze jeszcze przed pracą i uśmiechałam się sama do siebie. :)
      Staram się, żeby rozdział pojawił się jak najszybciej. Mam już prawie połowę, więc nie jest źle. ;) I, no dobra, zdradzę się: praktycznie wszystko zostanie wyjaśnione właśnie w siedemnastce. :)
      POLECAM BYCIE POŁOŻNĄ! <3333 Co prawda kasa marna, lekarze lubią Cię gnoić, a jak coś się stanie przy porodzie to pierwsza idziesz na odstrzał, ale generalnie sprawa fajna. xD Dobra, bo tylko Cię zniechęcam... To nie tak. Zdarza się rzeczywiście, że jakiś lekarz jest niemiły, ale to zawsze. A jeśli chodzi o niepowodzenia przy porodzie, to mając uzupełnioną dokumentację, że wszystko zrobiłaś jak należy (bo często to lekarze są winni powikłaniom), jesteś kryta. No a zawód sam w sobie piękny, bardzo motywujący i wzruszający. Uwierz mi na słowo - bycie pierwszą osobą, która ma dzidziusia na rękach, jest naprawdę niesamowitym wydarzeniem! :)
      Dziękuję za tak długą opinię. Jestem Ci za nią bardzo wdzięczna. :)
      Buźka! :*

      Usuń
  11. Ładnie to tak kończyć w takim momencie !! xD Ten cały Ibiki tak mi podniósł ciśnienie że zawału dostałam . Mam nadzieje że Madara zrobi co należy , w końcu ma ta petardę w łapie xD Pisz kochana szybko nowy rozdział bo nie mogę się już doczekać .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. xD Ale musiałam. xD Wstręciucha ze mnie, wiem. :<
      Ejże, zawały są fe, nie możesz tak tego przeżywać. xDDD Ale miło mi okropnie, nie powiem. ^^
      Wiesz, Ibiki też ma petardę w łapie. xD Ale już nic nie mówię!
      Piszę, piszę. Jak tylko mam czas, skrobię. :)
      Całuję. :*

      Usuń
  12. Nie chodzi o to ze jest złe, tylko napisałam trzy strony komentarza i mi wszystko usunęło :( jestem smutna i nie bedzie komentarza. O!

    OdpowiedzUsuń
  13. Trafiłam na tego bloga już dawno, ale z braku czasu odkładałam jego czytanie. Wcześniej trafiałam na inne twoje blogi i zawsze mi się podobały. Z tym jest podobnie. Wywołałaś u mnie dużo emocji, tymi opisami, sytuacjami. Mam nadzieję, że od tej pory Madara jej nie opuści, będzie przy niej. Konan jest tu taką fajną postacią, chciałabym mieć taką przyjaciółkę. Chociaż w sumie każda przyjaciółka zachowuje się podobnie. Każdy tutaj jest niepowtarzalny i zawsze czymś zaskakujesz. Jak ja lubię takie blogi. Weny, pozdrawiam oraz czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    http://nyks-tainna.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moja twórczość potrafi wzbudzić w czytelniku jakiekolwiek emocje, bo to nie lada wyzwanie. Także dziękuję, że mi o tym powiedziałaś - dużo to dla mnie znaczy. :)
      Tyle komplementów, że aż nie wiem, co powiedzieć. ^^ DZIĘKUJĘ! <3

      Usuń
  14. Chciałam powiedzieć, że znalazłam ostatnio na Facebooku taką stronę, która nazywa się spyke design. Jakby ktoś szukał trampek z narysowanym najlepszymi farbami rysunkami z anime, to oni mają i to 2 razy taniej niż conversy (zakładając, że convers nie ma 50•/• rabatu...)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobra, ochłonęłam, czas znalazłam, więc komentuję ;)
    "To on i jego penis wszystko spieprzyli, więc niech teraz Uchiha ponosi za to konsekwencje." - te zdanie ewidentnie podbiło moje poczucie humoru ;) Nawet teraz cieszę się do ekranu laptopa :P
    Jestem pełna podziwu dla Rei, że jednak zdecydowała się na wypad do kręgielni. Z drugiej strony cieszę się, że to zrobiła, bo niby dlaczego miałaby rezygnować z przyjemności tylko i wyłącznie przez Madarę?
    "Wdech i wydech. Tylko oddychaj. Nie zapomnij, jak się chodzi." - kolejna padaka. Śmieję się jak poryta xD
    "Dobrze, że jesteś, bo przynajmniej nie będzie jęczeć, że jest najgorsza" - kocham kreację Paina, którą stworzyłaś. Serio <3 Chcę go <3 :D
    Kurde, owacja na stojąco Ci się należy za opis zmiany butów na kanapie. No mistrzostwo świata! Pod ostrzałem Rosjan? Czysty geniusz. Wiesz, zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji, ale przy okazji nie wyrabiam ze śmiechu :D I like it ;)
    A tak było pięknie.... Kompletnie zapomniałam o Ibikim -.-' Reiko chyba też, bo nie za miło przyjęła jego telefon... No cóż - życie....
    Kurka, fajnie tak metaforycznie ujęłaś tę grę w kręgle - wiesz, ten moment ze strąceniem głów Ibikiego itd. ;) Masz bardzo fajne pomysły :)
    Ten Madara to dobrze kombinuje, ręka na oparciu, niby tak niewinnie, a ile emocji to wzbudza ;)
    Ale szooooook! Nie wiedziałam, że z Uchihy taki narwaniec. No niby fajnie, że stanął w obronie baranka, no ale to było przesadzone. Chyba za bardzo chce się jej podlizać :P
    Ale z niego baran! Jakby nie mógł do niej zadzwonić, albo nawet zrobić niespodziankę i do niej przyjechać - wystarczyło kilka zdjęć, aby pomyślał, że Rei ma innego? Żaaaaaaal (nie ma to jak tekst z gimbazy xD)
    Nie spodziewałam się, że Rei aż tak bardzo otworzy się przed Madarą. To naprawdę mi zamąciłaś w głowie o.O I w ogóle to spotkanie Ibikiego i Uchihy... Jak mogłaś skończyć w takim momencie $_$
    Powiem Ci, że rozdział mi się bardzo podobał :) Jeden z lepszych na tym blogu, ale nie wyrobiłam, gdy skończyłaś w tak kluczowym momencie -.-' Pisz szybciutko (i tak masz dobre tempo, ale co tam...).
    Całuję :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mhyhyhyh, ale mi miło. ^^ Uwielbiam rozbawiać ludzi, a już zwłaszcza pisaniem! ^^
      Taaaa, narwaniec to mało powiedziane. xD Ale niestety tacy faceci istnieją. Mój kumpel pobił się właśnie o coś takiego z jakimś kolesiem, bo ten smyrnął przypadkiem jego dziewczynę. .______.
      Lubię tak kończyć, choć nienawidzę, jak robią to inni. xD Ale spoko, rozdział już prawie gotowy, więc no, tego. ^^"
      Dzięki za komentarz, również całujęęę. :****

      Usuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. Naruto, ale dzięki temu mam do nich zupełnie inne podejście ^^ Mistrzowski blog, jest na moim 2 miejscu, a czytałam ich naprawdę wieeele :D Szkoda że skończyłaś w takim momencie :c czekam na następny rozdział, bo mi jest smutno jak nie czytam jakiegoś xc powodzenia w blogowaniu! ^^ :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohohohoh to spytam bezczelnie: jaki jest na pierwszym? xDDD Nie no, żeby nie było, że się wywyższam czy coś. xDDDD Zwykła ciekawość. xD
      Rozdział prawie gotowy, pojawi się na dniach, jeśli nawet nie dzisiaj. ^^
      Dziękuję za komplementy! Strasznie mi miło. :)
      Buziaki!

      Usuń
  18. Ooooooooo oooooooooo jak ja teraz zasnę???!! Będzie mi się śniło jak Madara robi duże kuku (bubu jak kto woli) Ibikiemu :D
    NIE! Nie! I JESZCZE RAZ NIE! Nie tak miała się skończyć ta rozmowa nooooo!!!!!!! ;C
    Wkórwiłam się xD
    A teraz od początku.
    Wieeeem tak dawno mnie nie było :c to przez brak czasu :( holandia- praca. Później powrót do polski, przeprowadzka do mojego wspaniałego mężczyzny co się równa nowe obowiązki domowe itp. I tak dopiero dziś znalazłam czas na przeczytanie niestety tylko jednego rozdzialu ale mam nadzieję, że jeszcze w tym tyg połknę kolejny :P
    Jak ja za tym tęskniłam!!!! <3 "BARANKU" no jak on mówił do niej "Reiko" to aż sama się czułam obco o.O
    Wiesz za co kocham tego bloga? Bo tak mocno w czuwam się w to co przeżywa Rei! Jak szła na kręgielnie to byłam tak samo spięta jak i ona i serce biło mi jak oszalałe. I sie podniecałam jak głupia jak wgobrażałam sobie uśmiech Madary i jego spojrzenie i ta ręka i motor aaach!!! <3 :D
    I znów ta rozmowa mi po głowie chodzi :/ jak mogłaś Rei! Będziesz tego żałować ;(
    A Ty Madara jak nie skopiesz dupska temu pisiorowi to Ci osobiście wpierdole! (W mojej wyobraźni xD)
    Pozdrawiam Cie gorąca i ślę buziaczki i jeszcze raz przepraszam za tak dlugą nieobecność :*******

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy, pozostawiony na moim blogu komentarz. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna za wsparcie, jakie od Was otrzymuję. Tworzycie tego bloga razem ze mną!
Bardzo proszę, by każdy podpisywał się pod swoim komentarzem. Kochane Anonimy - wyjdźcie z cienia. :)

Szablon wykonała
Mayako
Głęboki Off