– Izuna Uchiha –
przedstawił się i wyciągnął do mnie dłoń. – Brat Madary.
Patrzyłam przez
dłuższą chwilę na jego rękę, zastanawiając się, co powinnam odpowiedzieć, żeby
nie wyjść na wariatkę. Problem jednak w tym, że nic mądrego nie przychodziło mi
do głowy, dlatego uniosłam wzrok i obdarowałam go najbardziej przenikliwym
spojrzeniem, na jakie było mnie stać.
– Nie wydaje mi się –
odparłam głupio. Izuna cofnął rękę, włożył ją do kieszeni spodni i patrząc
gdzieś ponad mną, cicho się zaśmiał. I prychnął. Tak, zdecydowanie prychnął.
– Serio? – spytał
rozbawiony i wyraźnie zainteresowany moją osobą. – A to niby dlaczego?
– Madara nigdy nie
wspominał, że ma brata – wyjaśniłam spokojnie. – Gdybyś rzeczywiście nim był, z
całą pewnością by mi o tobie powiedział.
Myślałam, że brzmię
naprawdę racjonalnie, co nawet potwierdziła wskakująca na twarz rozmówcy
powaga, ale tu akurat grubo się pomyliłam.
– Przypuszczałem, że
nie będzie się mną chwalił – odpowiedział i wzruszył obojętnie ramionami. – Nie
lubi mnie.
Acha. Madara nie lubił
swojego brata, dlatego w ogóle o nim nie wspominał. Ma to sens, rzeczywiście.
– Założę się, że
Itachi i Sasuke też o mnie nie wspominali? – zagadnął. Na jego twarz wrócił
dawny uśmiech.
– Geniusz –
skomentowałam. Nie miałam ochoty na żadne droczenie się czy rozmowy z
wyimaginiowanym bratem Madary. Niby nie miałam podstaw, żeby mu nie wierzyć –
może rzeczywiście się pokłócili i Izuna zniknął na dłuższy okres czasu – ale
nie sądzę, żeby przez to Madara nie wspomniał o nim nawet słowem. Sytuacja była
dziwaczna i coraz mniej wiedziałam, jak się w niej zachować.
– Aleś ty opryskliwa…
I co on w tobie widzi? – spytał, przewiercając mnie wzrokiem na wskroś.
Zmrużyłam oczy, jednak nie zdążyłam się nawet odezwać. – Chociaż w sumie to mu
się nie dziwię – dodał z cwaniackim uśmiechem. – Sam mógłbym się w tobie
zakochać, gdybyś tylko dała mi ku temu powód.
– Jeszcze czego – parsknęłam.
– Zresztą kocha się za nic.
– I tu byś się zdziwiła.
Niby jesteś tylko o rok młodsza, a taka głupia…
– Nie przeginaj –
syknęłam urażona. Co za bezczelny typ człowieka!
– Dobra, sory –
rzucił. – Posłuchaj, Reiko. Mam do ciebie pewną sprawę.
– Sprawę? – spytałam
podejrzliwie. – Niby czemu miałabym w to wejść?
– A czemu nie?
Przez chwilę
kompletnie nie wiedziałam, co odpowiedzieć, aż w końcu głośno westchnęłam.
Wprawdzie chłopak w żaden sposób mnie do siebie nie przekonał, ale ciekawość
wygrała z dystansem, jaki chciałam względem niego utrzymać. Nie miałam powodów,
żeby mu nie wierzyć, a chciałam się dowiedzieć, czy mówi prawdę. I jeśli tak –
czemu Madara o nim nie wspominał.
– No dobra – mruknęłam
zrezygnowana. Na twarz Izuny wkroczył szeroki, przyjazny uśmiech. – O co
chodzi?
– Dasz się zaprosić na
kawę? – zaproponował. – Moglibyśmy usiąść i na spokojnie porozmawiać.
Popatrzyłam z
powątpiewaniem na walizkę. Nie chciało mi się jej wszędzie taszczyć, a na
chwilę obecną nie miałam nawet gdzie jej zostawić. Do mieszkania Madary i Paina
z pewnością nie wrócę, to samo tyczyło się Naruto i Sakury. Musiałam znaleźć
jakieś miejsce na nocleg, a nie iść na kawę z przystojnym nieznajomym,
podającym się za kolejnego Uchihę. Ech.
– Możesz zostawić ją u
mnie w aucie – zaproponował.
I tu włączył się mój
instynkt samozachowawczy. Mama zawsze powtarzała: nigdy nie wsiadaj do samochodu
z nieznajomym. Nawet, jeżeli był rodziną Madary, Sasuke i Itachiego. Z jakiegoś
powodu nie chcieli o nim mówić i raczej nie chodziło o byle jaką kłótnię.
Zakładając oczywiście, że w ogóle byli z nim spokrewnieni.
– Wolałabym spotkać
się innym razem – przyznałam. Izuna spoważniał. – Dopiero co przyjechałam,
jestem trochę zmęczona. Ale możez zostawić mi numer do siebie…
– I tak się nie
odezwiesz – stwierdził beztrosko. – Prawda, Reiko?
– Izuna – jęknęłam
zrezygnowana. Chłopak pokręcił lekko głową i wzruszył jedynie ramionami. – Dziś
nigdzie z tobą nie pójdę. Zostaw mi swój numer. Odezwę się, bo jestem ciekawa,
czemu Madara cię nie lubi – powiedziałam z delikatnym uśmiechem. – Ale teraz
przepraszam, jestem zmęczona i nie mam ochoty na kawę.
– Może być herbata –
odparł beztrosko, ale musiał zmierzyć się z moim piorunującym spojrzeniem. –
Dobra, odpuszczam. Zapiszesz sobie?
Wyjęłam telefon i
wstukałam w niego numer chłopaka.
– Co prawda nie
wierzę, że się odezwiesz, ale będę czekać na telefon – powiedział z beztroskim
uśmiechem. – Miło było cię poznać, Reiko.
– Wzajemnie –
mruknęłam. Chłopak machnął jeszcze ręką i nieśpiesznie skierował się w
południową część parku. Chwilę jeszcze wpatrywałam się w jego masywne ramiona,
nie mogąc uwierzyć, że wszyscy z rodziny Uchiha są do siebie tak podobni. I w
dodatku tak pieknielnie irytujący. Mhm.
Z ociąganiem ruszyłam
w kierunku wyjścia z parku, jednocześnie wyjmując z kieszeni telefon. Jak tylko
odnalazłam odpowiedni numer, nacisnęłam zieloną słuchawkę i po trzech sygnałach
usłyszałam głos przyjaciela.
– Reiko! Cześć!
– Siems. Potrzebuję
twojej pomocy.
*
Weszłam do
niewielkiego mieszkania i zaciekawiona rozglądnęłam się na boki. Mały,
kwadratowy przedpokój zawierał wszystko, co potrzebne: przesuwną szafę, półkę
na buty i wieszak. Oprócz tego stała w nim jeszcze niewielka komoda, a trzy
pary drzwi prowadziły kolejno do kuchni, łazienki i pokoju. Zdjęłam obuwie i z
zadowoleniem stwierdziłam, że to niewielkie mieszkanko bardzo mi się podoba.
Wprawdzie nie zamierzałam siedzieć chłopakowi na głowie, ale z drugiej strony
wiedziałam, że mogę na niego liczyć. I chciałam. Bo w tym momencie pozostał mi
już tylko on, przynajmniej dopóki nie znajdę jakiegoś taniego hotelu.
– Napijesz się czegoś?
– rzucił Deidara i położył moją ciężką walizkę w pokoju. – Mam kawę, herbatę,
wodę, soki – wymienił.
– Na pewno nie będę
przeszkadzać? – spytałam lekko zakłopotana. No mimo wszystko, ech.
– Daj spokój, Rei. –
Deidara podszedł do mnie i położył mi dłonie na ramionach. Biło od niego
przyjemne ciepło, które tak w nim uwielbiałam. Zawsze był dla mnie kochany i mi
pomagał, nigdy się nie odwrócił. Teraz też bez wahania zgodził się mnie
przygarnąć na kilka dni. – Wiesz przecież, że nigdy nie będziesz mi
przeszkadzać.
– Jesteś supcio –
mruknęłam z uśmiechem, a Dei wziął ręce i pociągnął mnie do kuchni.
– No to opowiadaj –
powiedział i wyjął z szafki nad zlewem dwa kubki. – Jak to było z Madarą, co?
– Nie udawaj, że nie
wiesz – westchnęłam i usiadłam na jednym z trzech wolnych krzeseł przy stole. –
Cały czas sprowadzał sobie panienki, jak mnie nie było.
– No wiem – przyznał
niechętnie Deidara. Łypnęłam na niego spode łba, a ten uniósł ręce w obronnym
geście. – Przepraszam, Reiko. Powinienem był ci powiedzieć, ale nie chciałem
psuć ci wakacji. Uznałem, że po tych wszystkich wydarzeniach powinnaś odpocząć
i wrócić z nową siłą, żeby skopać mu jaja i naprowadzić na właściwą drogę.
– Kiedy ja już nie
chcę – jęknęłam i położyłam głowę na stole. – Mam dość. Jest nieodpowiedzialnym
dupkiem i nie mam siły, żeby dalej użerać się z jego niewiernym chujem.
– Więc odpuść.
Więc odpuszczę.
– Naprawdę uważasz, że
to dobry pomysł? – spytałam mimo to. Mogłam wmawiać sobie wszystko, ale prawda
była taka, że cholernie mi na Madarze zależało. Chciałam, żeby widział tylko
mnie, żeby inne przestały istnieć. Ale to chyba niemożliwe.
– To ty masz go dosyć
– zauważył chłopak. – Poza tym najwyższy czas, żeby Madara w końcu otworzył
oczy i zauważył, kogo może stracić.
– Tylko kurde… Nie
wiem czy wiesz, ale… Jak wyjeżdżałam, pocałował mnie – wydukałam i podniosłam
głowę z blatu. Deidara wyglądał tak, jakby właśnie ktoś zdzielił go po głowie.
– Myślałam, że to swego rodzaju obietnica, że to coś znaczyło…
– Powinnaś z nim
porozmawiać, Rei – przyznał po chwili chłopak. – Wiem, że będzie ci ciężko, bo
przez to odkryjesz przed nim, co czujesz, ale to chyba najlepsze rozwiązanie.
Skoro Madara całował cię na pożegnanie, to na pewno coś czuł. Pewnie dalej
czuje, tylko coś sprawiło, że wrócił do dawnego hobby. – Deidara prychnął i
zaśmiał się z wydźwięku swoich słów. – Po waszym wyjeździe rzeczywiście przez
jakiś czas nie sprowadzał sobie panienek. A potem znowu zaczął.
Przez jakiś czas
patrzyłam na blondyna ze zrezygnowaniem, bijąc się z myślami. Z jednej strony
chciałam wiedzieć, czemu mi to zrobił, a z drugiej… Rozum podpowiadał mi, żebym
dała sobie spokój, że to nie jest facet dla mnie. Jeśli miałabym użerać się z
jego niewiernością będąc z nim w związku, chyba bym zwariowała. Nie zniosłabym,
gdyby mnie zdradził.
– Zastanowię się –
burknęłam. Deidara uśmiechnął się i podał mi kubek z herbatą.
– Gaara tu dzisiaj
wpada – powiedział. Byłam mu wdzięczna, że zmienił temat, choć przez jego
wiadomość poczułam się niezręcznie.
– Spoczko, wyniosę się
na kilka godzin – odpowiedziałam automatycznie, na co Dei parsknął śmiechem.
– Przecież tego nie
powiedziałem, ej. Nikt nie każe ci się wynosić.
– I tak już się
umówiłam na piwo – zmyśliłam i wzruszyłam ramionami. – Będziecie mieć trochę
czasu dla siebie.
– Mieliśmy go już
nadto w te wakacje – odparł Deidara i głową wskazał, żebym poszła za nim do
pokoju. Po prawej stronie, pod ścianą, stał niewielki narożnik, a obok niego
półka i dalej drzwi prowadzące na balkon. Po lewej natomiast ulokowano telewizor,
a obok biurko z laptopem i paroma książkami i innymi pierdołami. Co ciekawe,
leżało na nim sporo gliny. – Moje hobby – mruknął, zauważywszy, na co patrzę. –
Te wszystkie figurki – wskazał ręką na szafkę obok łóżka – są mojej roboty.
– Nie wiedziałam, że
rzeźbisz – przyznałam zachwycona i podeszłam bliżej, by wszystko dokładnie
obejrzeć. Znajdowały się tutaj zarówno samochodziki, jak i różne kwiaty.
Wszystko było starannie wykonane a każdy szczegół dopracowany w stu procentach.
To było piękne!
– Nie nazwałbym tak
tego – przyznał zmieszany Dei. – Raczej bawię się, gdy nie mam co robić. Takie
tam. – Wzruszył ramionami i usiadł na kanapie, odpalając jednocześnie TV. –
Później przyniosę materac, mam w piwnicy.
– Dzięki – odparłam i
przysiadłam obok niego. – Mówiłam już, że jesteś super?
Deidara zerknął na
mnia kątem oka i uśmiechnął się cwaniacko.
– Jakieś sto razy, ale
zawsze możesz to powtórzyć.
– Jesteś super –
przyznałam i wpatrzyłam się w TV.
*
– No i co tam? –
spytała Konan rozanielonym głosem. Pozazdrościłam jej tego spokoju i braku
problemów, bo sama obecnie siedziałam w pustym mieszkaniu Deidary i
zastanawiałam się, gdzie wyjść na wieczór. – Jak rozmowa z Naruto?
– W sumie nie było źle
– mruknęłam od niechcenia. Przeniosłam spojrzenie na swoje paznokcie i uznałam,
że wypadałoby zmyć z nich lakier i pomalować na nowo. – Przyjął to naprawdę
spokojnie, zresztą opowiem ci o wszystkim jak się spotkamy – dodałam szybko,
nie chcąc jej mówić, że Uzumaki ma nową dziewczynę, którą jest Sakura. Od razu
domyśliłaby się, że nie będę mieszkać u Różowej i siłą zaciągnęłaby mnie z
powrotem do mieszkania Madary i Paina, a na to pozwolić nie mogłam.
– Yhm, to dobrze –
mruknęła Konan, jakby wyczuła, że coś nie gra. Przeklęłam się w myślach. –
Jutro wybieramy się z chłopakami na kręgle… Wiem, że nie chcesz znać Madary –
dodała szybko – ale wydaje mi się, że powinniście porozmawiać.
– Nie mam na to ochoty
– fuknęłam. – Kurwa, Konan, całe wakacje na niego czekałam! A on zachował się
jak palant.
– Wiem.
Usiadłam na łóżku i
podciągnęłam do siebie lewą nogę.
– Jest ci smutno? –
spytała niepewnie Tenshi. Uśmiechnęłam się lekko i głośno westchnęłam.
– Jestem rozczarowana
– odpowiedziałam. – Tylko nie wiem, kim. Sobą, czy Madarą.
– Nie masz o co się
winić – zaoponowała Konan. – No weź nie bądź głupia, Rei.
– Nie o to chodzi… Po
prostu tak łatwo mu zaufałam przez jakiś durny pocałunek. Chyba powinnam się
wreszcie trochę ogarnąć. A wiesz, co jest najgorsze?
– No?
– Że mimo wszystko… Że
mi smutno.
– Rei…
– Co za palant –
fuknęłam i położyłam się na materacu. – Gnojek jeden. W tej sytuacji chyba
rozumiesz, że z wami nie pójdę.
– Rozumiem –
odpowiedziała zawiedzionym tonem głosu Konan. – Rozumiem… Choć moim zdaniem nie
powinnaś przez niego rezygnować z przyjemności.
– Tyle, że każda
przyjemność w jego towarzystwie stanie się katorgą. Nie mam ochoty na niego
patrzeć – mruknęłam. Zerknęłam na biały sufit i utkwiłam w nim wzrok na dłużej.
– Co on teraz robi?
– Wyszedł gdzieś –
poinformowała mnie Konan. – Jest na siebie wściekły.
– Prawidłowo.
– Nie boisz się, że
sobie coś zrobi? – spytała podejrzliwie Tenshi. Aż pokręciłam z rozbawieniem
głową.
– Wtedy byłby
wyjątkowym durniem – stwierdziłam. – Nieważne. O której idziecie na te kręgle?
– Koło siedemnastej –
odpowiedziała Konan. Jej chyba też ulżyło, że zmieniłam temat. Doskonale
wiedziała, że rozmowa o Madarze była dla mnie męcząca.
– To może zjemy razem
śniadanie gdzieś na mieście? – zaproponowałam.
– Świetny pomysł! –
zgodziła się od razu. – Mam nawet takie jedno fajne miejsce, wyślę ci adres
smsem. O jedenastej?
– O jedenastej –
potwierdziłam.
*
Nim Gaara przyszedł do
Deidary, zdążyłam pomalować paznokcie, kolejny raz się odświeżyć i wyjść na
miasto. Ubrana w zwyczajne, dżinsowe rurki, białą bokserkę i niebieski
sweterek, nieszczególnie zwracałam uwagę obcych ludzi, co w tej sytuacji było
mi całkiem na rękę. Chciałam po prostu gdzieś usiąść, wypić piwo i zatopić się
we własnych smutkach, których główną przyczyną był z całą pewnością Madara.
Cały czas winiłam siebie za naiwność. Byłam głupia, wierząc, że on coś do mnie
czuje. To w końcu Uchiha, który przeleciał już chyba wszystkie laski w mieście.
Dlaczego w ogóle liczyłam, że dla mnie się zmieni? Ani nie byłam szczególnie
ładna, ani figury modelki nie miałam. Byłam niską, zwyczajną dziewczyną, studiującą
położnictwo, czyli dla faceta pokroju Madary niezbyt ciekawy kierunek. Nie
miałam pojęcia, dlaczego Reiko Ryusaki, najzwyczajniejsza w świecie dziewczyna,
o przeciętnej urodzie i brzuszku większym, niż sama by tego chciała,
zainteresowała Uchihę – przystojniaka, który może mieć każdą na wyciągnięcie
ręki.
Hej, głupia! Przecież nie poszłaś z nim do łóżka, może
dlatego?
Jeśli jego celem było
zaliczenie każdej laski, którą znał, to mógł to być wystarczający powód. Ale
bardzo nie chciałam, żeby tak było, bo ta myśl nieprzyjemnie gniotła mnie w
okolicach serca.
Weszłam do jednej z
knajp w centrum miasta i od razu skierowałam się do baru. Usiadłam na wysokim
krzesełku, a gdy tylko podszedł do mnie barman – dość przeciętny typ z
przyjemnym, kilkudniowym zarostem i bandaną na głowie – zamówiłam piwo.
– Chłopak cię
zostawił? – rzucił, gdy podawał mi trunek. Zmierzyłam go morderczym
spojrzeniem, wywołując tym samym u niego szeroki uśmiech.
– Nie twój interes –
syknęłam i pociągnęłam solidnego łyka gorzkiego napoju. – Nie gap się.
Barman uniósł ręce i
dalej się uśmiechając, podszedł do innego klienta. Kątem oka widziałam, że od
czasu do czasu przypatrywał mi się z rozbawieniem, dlatego wzięłam butelkę i
szybko znalazłam wolne miejsce przy małym stoliku.
Czułam zażenowanie,
pijąc tutaj w samotności, ale nie miałam innego wyjścia. Konan wolałam nie
wciągać w tę sytuację, bo znając ją przyjechałą by tutaj z Painem i Madarą,
żeby wytłuc mi z głowy chlanie w samotności. A Uchihy widzieć nie chciałam, co
to, to nie.
Najgorsze było to, że
zamierzałam wrócić do mieszkania Deidary przed dwunastą, czyli miałam jeszcze
pięć godzin, podczas których musiałam znaleźć sobie zajęcie. Leniwie, nie chcąc
przyciągnąć zbyt wiele spojrzeń, rozejrzałam się po sali z nadzieją, że znajdę
w niej kogoś znajomego, ale niemiło się rozczarowałam. Wróciłam do mojego
poprzedniego zajęcia: wpatrywania się w etykietę piwa, którą za chwilę zaczęłam
zdrapywać.
Po drugim już piwie,
które wypiłam w przeciągu godziny, zaczęłam czuć lekkie zawroty głowy. Byłam
zmęczona i organizm zdecydowanie zbyt szybko reagował na alkohol. Oparłam się
łokciami o stół i przymknęłam powieki, chcąc choć trochę zapanować nad tym
śmiesznym uczuciem. Zupełnie, jakbym latała helikopterem.
Nagle poczułam, że
obok mnie ktoś usiadł. Ze skurczem przerażenia w żołądku odwróciłam się w
stronę mojego nowego towarzysza, a dostrzegłszy długie, czarne włosy,
mimowolnie się uśmiechnęłam. Choć nie powinnam. Miałam być zła, urażona, mieć
go w dupie, a nie uśmiechać się, jakbym właśnie na niego czekała.
– Madara? – spytałam i
mocniej zmrużyłam oczy. Chłopak uśmiechnął się szeroko, ale jakoś tak
niepodobnie do siebie. Coś mi nie pasowało.
– Nie ten brat, Reiko
– odpowiedział mój towarzysz. Potrząsnęłam lekko głową i dopiero teraz
zorientowałam się, że siedział przy mnie Izuna.
– Och – westchnęłam i
odwróciłam się z powrotem do butelki. – Już myślałam.
– Czekasz na niego? –
podchwycił Izuna i rozejrzał się wokół. Uśmiechnęłam się z bólem i pokręciłam
głową.
– Właśnie nie –
odpowiedziałam. – Właśnie nie czekam. Już wystarczająco długo czekałam i nic z
tego nie wyszło. A też nie mam czasu, żeby czekać wieczność, rozumiesz? Nie mam
czasu…
– Nie mam zielonego
pojęcia, o czym ty mówisz – stwierdził Izuna.
– O Madarze i
czekaniu. Już mi się nie chce. Znudziło mi się czekanie. Czekanie jest
upierdliwe i irytujące. A już zwłaszcza, gdy nie wiesz czy opłaca się czekać.
– Nie wypiłaś czasem
za dużo? – Izuna próbował zabrać mi piwo z ręki, ale uparcie trzymałam butelkę.
W zamian wyprostowałam się, uśmiechnęłam głupkowato i pociągnęłam kolejnego
łyka.
– Nie – odparłam i
przetarłam delikatnie usta. – Za mało.
– Chcesz się upić?
– Nie – znów
zaprzeczyłam. – Chcę zapomnieć.
– A więc się upić.
– Wychodzi na jedno,
nie? – zaśmiałam się i oparłam głowę o jego ramię. – Ale ja naprawdę nie chcę
się upić.
– O czym chcesz
zapomnieć?
Popatrzyłam na Izunę,
którego twarz zdradzała duże zainteresowanie. Jego czarne oczy wpatrywały się
prosto w moje, a bijący z nich dziwny chłód elektryzował mnie i intrygował.
– O Madarze –
odpowiedziałam. – Tak jak ty.
– Ja o nim nie
zapomniałem – odparł z uśmiechem. – Nawet nie próbowałem. Nigdy.
– To czemu cię nie
było? – spytałam od razu. – Chyba dość długo, w dodatku. A może on na ciebie
czekał, tak jak ja na niego? Co?
– Nie miałaś przestać
na niego czekać? – podchwycił Izuna, a ja znów odwróciłam się do butelki i
objęłam ją dłońmi.
– Och – westchnęłam
zrezygnowana. – Racja.
– Jesteś zabawna.
– Dzięki. – Odwróciłam
głowę w jego stronę i ciepło się uśmiechnęłam. – Opowiedz mi o tym. O Madarze –
sprostowałam. – Co się stało?
– Nie mielismy o tym
porozmawiać przy kawie?
– Piwo to też dobra
okazja. – Uniosłam butelkę i wzniosłam za niego niemy toast. Dopiero wtedy
zauważyłam, że Izuna również kupił sobie jedno.
– Pokłóciliśmy się.
– O co?
– O dziewczynę.
– A niech to! –
zaklęłam i uderzyłam dłonią w stół. – Mogłam się tego domyślić. Niech zgadnę –
przeleciał twoją laskę?
Izuna spoważniał, a ja
dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście tak mogło być. Rysy jego
twarzy wyostrzyły się, a sam chłopak zesztywniał, jakby przeszedł przez niego
jakiś prąd. Patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem, który gdyby mógł, od razu
by mnie zabił.
– O cholera –
powiedziałam cicho. – Czyli to zrobił.
– Zrobił – potwierdził
Izuna. – Odebrał mi ją.
– Najwidoczniej całe
miasto mu nie wystarczyło – fuknęłam pod nosem. – Czyli jest większym chujem,
niż myślałam.
– Jest – przytaknął
Uchiha. – Aya była dla mnie wszystkim i on doskonale o tym wiedział, a mimo to
i tak ją uwiódł.
Patrzyłam na Izunę w
skupieniu, próbując wyłapać każdą emocję, przelatującą po jego twarzy.
Wspominając swoją dziewczyną łagodniał, a gdy wracał do Madary, napinał się i
mrużył gniewnie oczy, które jeszcze bardziej ciemniały po wpływem złości. Jak
to w ogóle było możliwe?
– Urwałabym mu za to
jaja – wypaliłam i pociągnęłam łyka piwa. – Nie mogę w to uwierzyć. No nie. No
po prostu… No nie no, no jak?
– Reiko…
– Co za drań! –
syknęłam. – Ale wiesz co? Ja z nim pogadam! – wykrzyknęłam i wypięłam dumnie
pierś. – Powiem mu, że jest gnojem! Nawrzucam mu, zobaczysz!
– Reiko…
– Nie pozbiera się
chłop, jak mu nawrzucam! O nieee, nie ujdzie mu to płazem!
– Rei…
– No kurwa, no jak? A
ja się w nim zakochałam! – jęknęłam i uderzyłam głową w blat stołu. Zabolało. –
O ja głupia, o ja idiotka…
– Reiko, uspokój się.
– Poczułam dłoń Izuny na swoich plecach i zrobiło mi się minimalnie cieplej na
serduszku, które zdążyło popękać na tryliard małych kawałeczków.
– Dobra – mruknęłam. –
Uspo…
Nie dokończyłam, bo
poczułam, że moja torebka intensywnie wibruje. Z ociąganiem wyjęłam z niej
komórkę, a zauważywszy na wyświetlaczu imię przyjaciółki, cicho przeklęłam i
opadłam na oparcie.
– Kto to? – spytał
obojętnie Izuna.
– Konan – odparłam,
zupełnie ignorując fakt, że Uchiha nie miał pojęcia, kim ona była. – Chyba powinnam
odebrać.
– Chyba powinnaś –
przyznał z rozbawieniem.
Przeprosiłam Izunę i
dość pokracznie wstałam od stolika. Chwiejnym krokiem udałam się poza bar, a
gdy gorące powietrze uderzyło w moje ciało, skrzywiłam się sama do siebie.
Konan zdążyła w tym czasie przestać dzwonić, jednak chwilę później jej imię
znów pojawiło się na wyświetlaczu.
– Siems –
powiedziałam, siląc się na opanowany ton głosu. Nie chciałam, żeby się wydało,
że piłam.
– Gdzie ty jesteś, do
cholery? – ryknęła w słuchawkę Konan.
– O co ci chodzi? –
burknęłam, chcąc ugrać na czasie i wymyślić jakąkolwiek wymówkę. Nie mogła się
przecież dowiedzieć, że piłam właśnie piwo z bratem Madary, którego kompletnie
nie znałam.
– Rei, dlaczego robisz
ze mnie debilkę? Wiem, że nie ma cię u Sakury, więc gdzie się szlajasz? –
syknęła.
– Niby skąd wiesz? –
spytałam zdziwiona. Dzwoniła do Haruno? Spotkała ich w sklepie? Nieco mnie to
otrzeźwiło.
– Od Madary –
powiedziała niepewnie. Zamarłam tak, jak stałam – czyli z ręką wyciągniętą do ściany
budynku, o którą zamierzałam się oprzeć.
– Od kogo? – spytałam
z trudem. Byłam pewna, że chłopak będzie chciał ze mną jeszcze rozmawiać, ale
nie spodziewałam się, że tak prędko. Momentalnie zaczęła narastać we mnie
panika, że zaraz mnie tu znajdzie i… I nie wiem co.
– Pojechał do Sakury
bo chciał to wszystko wyjaśnić, a potem dowiedział się, że już u niej nie
mieszkasz – powiedziała ze złością. – Wyjaśnisz mi łaskawie, gdzie jesteś?
– Nie – odpowiedziałam
od razu. Już próbowała się na mnie wydrzeć, ale jej przerwałam. – Spokojnie,
mam dach nad głową. Po prostu po tym wszystkim nie zamierzam wracać do Madary i
Paina, chyba rozumiesz…
– Nie, nie rozumiem –
syknęła. – Mimo wszystko jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Dobra, Madara to chuj…
No co? – warknęła, zapewne do Uchihy. Uśmiechnęłam się delikatnie, wyobraziwszy
sobie jego naburmuszoną minę. – Ale to nasz chuj, Reiko. I powinnaś do nas
wrócić, a nie wydawać kasę na jakieś hotele. Zresztą założę się, że wynajęłaś
pokój w jakimś najtańszym, masz połamane łóżko i brudną od rzygów ścianę.
– Nie wynajmuję pokoju
w żadnym hotelu – burknęłam.
– Więc gdzie jesteś? –
spytała stanowczo. – I czy ty coś piłaś? Dziwnie mówisz.
Dobra, wydało się.
Musiałam przyznać, że jestem na mieście.
– Umówiłam się z
dziewczynami z roku – skłamałam. – A tymczasowo mieszkam u Deidary. I nie, nie
przyjeżdżajcie tam. Naprawdę nie mam ochoty oglądać Madary.
– Reiko… Przecież Dei
ma małe mieszkanie…
– Ale duże serce! –
ryknęłam. – Przenocuje mnie u siebie a potem pomyślę, co dalej. A teraz
przepraszam, ale muszę kończyć.
– Reiko!
– Pa! – warknęłam i
nacisnęłam czerwoną słuchawkę. – Kurwa no! – zaklęłam i kopnęłam ścianę, jednak
ta była nieugięta. Popatrzyłam na nią z wrogością i uderzyłam ją jeszcze
rękami, ściągając tym samym na siebie spojrzenia otaczających mnie ludzi, po
czym klnąc na wszystko i wszystkich, wróciłam do Izuny.
Chłopak dalej siedział
na swoim miejscu i właśnie skończył pić piwo. Jak tylko obok niego stanęłam,
uniósł na mnie wzrok a później uśmiechnął się szelmowsko, jak to Uchiha mają w
zwyczaju. Tymczasem ja czułam niepohamowaną złość, dlatego tylko prychnęłam i poszłam
do toalety.
Przez jakiś czas
uważnie patrzyłam na swoje odbicie. Zlustrowałam wzrokiem lekko zaszklone oczy,
rozchylone usta i mocno czerwone policzki. Było mi gorąco i kręciło mi się w
głowie od alkoholu, ale miałam ochotę na kolejnę butelkę tego trunku, dlatego
tylko powachlowałam ręką twarz i poszłam siku, bo potrzeba dość mocno na mnie
naciskała.
Gdy tylko wróciłam do
stolika, po drodze kupując sobie kolejne piwo, Izuna dalej przy nim siedział –
również z nowym trunkiem. Usiadłam tym razem naprzeciwko niego i szybko
pociągnęłam łyka piwa, cały czas będąc pod ostrzałem jego ciemnych oczu.
Wkurzało mnie, że tak bacznie mi się przyglądał, ale z drugiej strony zdążyłam
do tego przywyknąć. Madara miał podobne zwyczaje.
– Więc – mruknęłam i
wskazałam na niego szyjką butelki – wróciłeś. Kiedy masz zamiar spotkać się z
bratem?
Izuna wzruszył
ramionami i dopiero wtedy oderwał ode mnie wzrok. Przejechał nim po barze a ja
mogłam swobodnie zaobserwować, jak marszczy brwi. Zastanawiał się nad
odpowiedzią. Cholernie mnie ciekawiło, co mu chodzi po głowie.
– Jak najpóźniej –
odpowiedział z szerokim uśmiechem i wrócił do mnie spojrzeniem. – Nie wiem –
dodał. – Póki co wolałbym, żebyś utrzymała mój pobyt tutaj w tajemnicy.
– Osz ty – krzyknęłam
piskliwie i uderzyłam dłońmi w blat stołu, a następnie się nad nim nachyliłam.
– Przejrzałam cię, Uchiha!
– Przejrzałaś mnie? –
Izuna splótł ramiona na klatce piersiowej i uniósł wysoko brwi.
– Dokładnie! Chcesz
mnie uwieść! – powiedziałam z dumą. – Chcesz odebrać mnie Madarze! Tylko po to
tutaj wróciłeś, nie?
– Podoba mi się twój
tok myślenia, ale nie – odparł rozbawiony Izuna.
– Nie? – spytałam
zdziwiona. Zgasił mnie tym totalnie. Byłam pewna, że tylko o to mu chodzi! O
zemstę! A tymczasem… Nie?
– Nie.
– A myślałam –
mruknęłam i napiłam się piwa. – Naprawdę myślałam, że chcesz mnie poderwać.
– A ty tego chcesz? –
podchwycił od razu Izuna. Posłałam mu ostre spojrzenie i ostentacyjnie
prychnęłam.
– Mam już dość
Uchihów. Jednemu dałam się zbałamucić, drugiemu na to nie pozwolę – warknęłam. –
Co? Nie gap się tak na mnie. To, że jesteś przystojny nie oznacza, że wskoczę
ci zaraz do łóżka. Skoro twojemu bratu się nie dałam, to tobie tym bardziej –
dodałam usatysfakcjonowana swoim ostrym tonem głosu. Tymczasem Izuna wpatrywał
się we mnie z istnym rozbawieniem, co irytowało mnie jak nic ostatnio! – Ale
jesteś – fuknęłam. – Irytujący jak Madara.
– W końcu rodzina. –
Chłopak wzruszył ramionami. – Powinnaś być już przyzwyczajona.
– Ale nie jestem –
fuknęłam. – Nie spędzałam z Madarą nie wiadomo ile czasu. Zresztą… Nie chcę o
nim rozmawiać – dodałam. – Która godzina?
– Dziesiąta – odparł
Izuna. – Śpieszysz się gdzieś?
– No właśnie nie. Mam
być w mieszkaniu za dwie godziny najwcześniej… Posiedzisz tu ze mną?
Uśmiech chłopaka
odpowiedział mi na pytanie. Oczywiście, że posiedzi.
*
Przez kolejne dwie
godziny rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Byłam zdumiona łatwością, z jaką wymienialiśmy
zdania, ale było to naprawdę miłe uczucie. Był on chyba jednym z nielicznych
Uchiha, przy których nie czułam skrepowania. Wprawdzie z Madarą też dobrze mi
się rozmawiało, ale towarzyszyło nam zawsze to dziwne napięcie, które pojawia
się podczas rozmowy z kimś, kto nam się podoba. A tutaj? Pełen luz, dużo
śmiechu i litry piwa.
Po dwunastej wyszliśmy
z Izuną przed bar. Chłopak dzielnie przytrzymywał mnie pod ramię, a ja śmiałam
się do rozpuku ze swojej głupoty i żartu, który wcześniej opowiedział. Mimo to
doskonale kojarzyłam fakty; wiedziałam, gdzie jestem i czemu się tutaj
znalazłam. Oraz, że mam jechać do Deidary, nie do Madary.
Uchiha zamówił mi
taksówkę, a gdy granatowy samochód stał już przede mną, rozpostarłam ramiona i
odruchowo przytuliłam do siebie towarzysza.
– Na pewno nie jechać
z tobą? – spytał, odsuwając mnie lekko od siebie.
– Poradzę sobie –
przyznałam z uśmiechem. – Dziękuję.
– Ja też. Odezwij się
jeszcze, co?
– Możesz być tego
pewien – mruknęłam. – Do zobaczenia.
– Trzymaj się, Rei.
Wsiadłam do taksówki,
a Izuna zatrzasnął za mną drzwi. Kierowca zerknął na mnie w lusterku i
uśmiechnął się z kpiną, najwyraźniej widząc mój stan. Podałam mu szybko adres,
zapięłam pasy i wtuliłam się w siedzenie. Przez całą drogę patrzyłam na
zagłówek przed sobą, bo bałam się, że przelatujące za oknem widoki zwiększą
moje zawroty głowy lub – co gorsza – przyprawią o mdłości.
Droga do mieszkania
Deidary zajęła nam dokładnie dwanaście minut. Gdy kierowca wypowiedział cenę,
oparłam się czołem o zagłówek siedzenia przede mną i mruknęłam:
– Mysli pan, że
powinnam pojechać teraz do faceta, który wyruchał już całe miasto i mu
nawrzucać?
– Facetów też? –
spytał kierowca z rozbawieniem. Otworzyłam oczy i aż się wzdrygnęłam na myśl,
że mógłby być biseksualnym. Blech.
– A co? – spytałam na
przekór. – Jest pan zainteresowany?
– Raczej nie bardzo –
odparł i wydawało mi się, że się skrzywił. – Czemu jesteś nim zainteresowana?
– A skąd ja to mogę
wiedzieć? – spytałam z rozpaczą w głosie. – Nie wie pan, jak to jest? Jak kogoś
trafi miłość to koniec! A moje uczucie padło na tego gnoja. Skurwysyn nie umie
się nawet powstrzymać. Mam teraz do niego jechać?
– Szczerze odradzam –
odparł i odwrócił się, by mi się przyjrzeć. Wyprostowałam się i oparłam plecami
o fotel. – Tylko się zbłaźnisz.
– Może i racja –
westchnęłam. – To ile płacę?
*
Wtoczyłam się do
mieszkania Deidary, podśpiewując pod nosem piosenkę Bara Bere Michel’a Telo, która nie wiedzieć czemu, uczepiła się
mnie jak rzep psiego ogona. Ściągałam buty w rytm melodii, brzmiącej w mojej
głowie, chwiejąc się na boki narąbana w sztok. Gdy straciłam równowagę na tyle,
że musiałam złapać się szafki, zachichotałam cicho.
– Reiko – mruknął
jakiś głos. Nie należał do Deidary. – Widzę, że nieźle się bawiłyście.
Zerknęłam w górę i
pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to czerwone włosy chłopaka. Rozpoznawszy
rozmówcę, uśmiechnęłam się szeroko i rozpostarłam ramiona.
– Gaara! Jak miło cię
widzieć! – Dosłownie rzuciłam się na szyję kumpla. Nie zaprotestował i dopiero
po chwili mnie od siebie odsunął. – Mogłam posiedzieć dłużej, nie chciałam wam
przeszkadzać.
– Nie przeszkadzasz –
odparł spokojnie Gaara. – Co słychać?
– A wszystko dobrze. –
Skinęłam energicznie głową. – A gdzie Dei?
– W łazience! –
Usłyszałam zza drzwi głos przyjaciela, a chwilę później odgłos spłukiwanej w kiblu
wody.
– Ach – mruknęłam. –
Cóż…
Nie wiedziałam, co
mówić. Nie znałam Gaary, w dodatku byłam pijana i przeszkodziłam dwóm
mężczyznom w randce, która zapewne skończyłaby się dobrym seksem. A ja im
przerwałam. Hmpf. A teraz stałam w przedpokoju z jednym z nich i czułam się
skrępowana, jak rzadko kiedy.
Ucieszyłam się, gdy
Deidara wyszedł wreszcie z łazienki. On zawsze potrafił rozładować napięcie i
wybawić bliskich z opresji. Ubrany w czarną koszulę i ciemne dżinsy,
prezentował się naprawdę nieźle. Z pewnością kobiety oglądały się za nim na
ulicy. Gdyby tylko wiedział, że tak na nie działa… I gdyby one wiedziałby, że
jest gejem. Heh.
– No nieźle –
stwierdził blondyn. – Dawno nie widziałem cię w takim stanie.
– Ej! – fuknęłam i
wycelowałam w niego palcem. – Ja jestem w bardzo dobrym stanie! – Zaśmiałam się
nagle na głos, przypomniawszy sobie słynny żarcik z Arizoną i stanem
krytycznym. Ech. – Nie wypiłam dużo, nie myślcie sobie.
– Widać niewiele ci
potrzeba – skomentował Gaara. – Powinnaś się położyć.
– Robicie ze mnie
schlaną kretynkę – mruknęłam zażenowana. – A wcale tak nie jest. Myślę całkiem
trzeźwo!
– W to nie wątpię –
odparł rozbawiony Deidara. – Chodź, przygotowałem ci łóżko.
Pozwoliłam zaciągnąć
się blondynowi do pokoju, a widząc rozłożony narożnik i zaścielony obok
materac, miałam zamiar wybrać to drugie, jednak przyjaciel mi na to nie
pozwolił. Niemal siłą wepchnął mnie do łóżka, ściągając ze mna letnią
kurteczkę. Z fochem zakopałam się pod kołdrą i wpatrzyłam w telewizor; Deidara
i Gaara usiedli na materacu, oparci o narożnik i oglądali jakiś film.
Nie mogłąm skupić się
na rozgrywanej akcji; w mojej głowie panoszył się Madara, na przemian ze swoim
bratem, z którym miło spędziłam wieczór. Mimo wszystko to starszy z rodzeństwa
dominował. Zastanawiałam się, jak potoczy się nasze kolejne spotkanie i
dlaczego właściwie posłuchałam taksówkarza. Mogłam przecież pojechać do niego i
wygarnąć mu, jakim jest draniem i jak cholernie – mimo wszystko – mi na nim
zależy, oraz że z nim nie będę, bo zachował się jak chuj względem Izuny. I
mnie. I tych wszystkich lasek, które pieprzył na kanapie. A z drugiej strony,
gdybym to zrobiła, wyszłabym na idiotkę. Z całą pewnością Madara pogłaskałby
mnie po głowie i zaciągnął do swojego łóżka, a ja pozbawiona racjonalnego myślenia
– no umówmy się, alkohol je skutecznie odbiera – pozwoliłabym na to i jeszcze
rzuciła się na niego z pocałunkami. Tak tęskniłam! Tak cholernie za nim
tęskniłam, a on tak cholernie mnie zranił. Usz!
Odwróciłam się tyłem
do telewizora i chłopaków, bo chciałam ukryć łzy, spływające po moich
policzkach. Starałam się też nie pociągać nosem, żeby się nie zdemaskować.
Natychmiastowo zaczęłam myśleć o czymś przyjemnym – o braciach Senju, którzy
mieli jakoś niebawem nas odwiedzić, o Nali, o rodzicach. I smutek minął. A
przyszedł sen.
*
Następnego dnia, jak
się mogłam tego spodziewać, obudził mnie ból głowy i ogromne pragnienie. Z
pomrukiem niezadowolenia odrzuciłam z nóg kołdrę i przetarłam oczy, by
wyostrzyć swój wzrok. Pierwszym, na co padł, był stolik z butelką wody i
tabletką, najprawdopodobniej mającą mi pomóc uporać się z kacem. Co jak co, ale
Deidara był naprawdę kochany. Zażyłam specyfik i szybko pognałam pod prysznic,
by zmyć z siebie wspomnienia wczorajszej popijawy i zwyczajnie odświeżyć swoje
ciało, jak i mózg. Musiałam go obudzić.
Osz cholera.
Niemal wybiegłam z
łazienki, zakryta samym ręcznikiem, by sprawdzić godzinę. Była dziesiąta
szesnaście; miałam jeszcze chwilę czasu, choć i tak napisałam Konan, żeby
przełożyć spotkanie na dwunastą. Miałam nadzieję, że nie umrze do tego czasu z
głodu. Wróćiłam pod prysznic, szybciutko się obmyłam, później zrobiłam makijaż
i podprostowałam włosy. Uznałam, że pomimo kaca wyglądałam znośnie. Ubrana w
dżinsy, jasną bluzkę na ramiączkach i kurteczkę dżinsową, wyszłam z mieszkania,
wcześniej je zakluczając. Tak, zapobiegawczy Deidara zostawił mi zapasowe
klucze. Jak go tu nie uwielbiać?
Gdy szłam w kierunku
restauracji, moje samopoczucie było bliżej nieokreślone. Spefyciki przyjaciela
w znaczący sposób zmniejszyły ból głowy, jednak nie poprawiły mi humoru. Moje
myśli bezczelnie nawiedzał Madara. Za każdym razem, gdy mijałam długowłosego
bruneta, moje serce się zatrzymywało, co po trzecim razie stało się naprawdę
upierdliwe. Nie mogłam się też nadziwić, że akurat dzisiaj tylu ich wypełzło na
ulicę.
Do restauracji, w
której umówiłam się z Konan, zdecydowałam pójść piechotą. Pogoda była
przepiękna; słońce świeciło wysoko na bezchmurnym niebie, wprawiając mnie – na
przekór z głupimi myślami – w znośny
nastrój. Wystawiłam twarz ku promienion, a przyjemne ciepło zaraz wywołało na
niej uśmiech. Zapragnęłam nagle znaleźć się nad jakąś wodą – musiałam
zaproponować to Konan. Relaks dobrze by mi zrobił.
Na umówione miejsce
dotarłam przed czasem Usiadłam w ogródku pełnym kwiatów i słońca. Wiklinowe
krzesła i stoliki dodawały temu miejscu uroku. Mogłabym kiedyś przyjść tutaj na
kawę, zaopatrując się wcześniej w dobrą książkę, hmm. Z całą pewnością byłby to
kryminał; romansów na chwilę obecną miałam dosyć.
Po około dziesięciu
minutach wygrzewania się w ciszy na słońcu, usłyszałam – już z daleka –
przeciągłe, piskliwe „cześć” Konan. Przyjaciółka rzuciła mi się na szyję,
jakbyśmy co najmniej rok się nie widziały. A to tylko jeden, krótki dzień.
– Co tam? – spytałam
od razu, nie chcąc, by zbyt szybko zaczęła krępujący temat. To było
nieuniknione.
Dziewczyna popatrzyła
na mnie znacząco. Opadłam z westchnieniem na oparcie i przewróciłam oczami.
Przesłuchanie właśnie się rozpoczęło! W rolach głównych: Reiko, niczemu winna
dziewczyna wplątana w jakieś bagno, oraz Konan – jej najlepsza przyjaciółka,
chcąca poznać każdy, najmniejszy szczegół zaistniałej sytuacji!
– Co ten Naruto? –
spytała, siadając. Nie odrywała ode mnie wzroku. – Jest z tą różową?
– Aha – potwierdziłam,
uciekając od niej spojrzeniem. Nienawidziłąm tych przewiercających mnie na
wskroś oczu!
– I co? Wyrzuciła cię
z mieszkania? – zdziwiła się.
– Nie, no coś ty –
ożywiłam się. – Sama zdecydowałam się wyprowadzić. Wiesz, to nie tak, że do
Naruto nigdy nic nie czułam… Bo coś było. Nie mogłabym patrzeć, jak się do
siebie migdalą – mruknęłam zażenowana. Właśnie uświadomiłam sobie, że to dziwne
ukłucie w sercu, gdy mówiłam o Uzumakim, spowodowane było zazdrością. Kobiety
to jednak są chore – nie chcą z kimś być, a jak ten znajduje sobie inną, to
mają ochotę rozszarpać tą drugą na strzępy. Ech.
– No w sumie to ci się
nie dziwię – przyznała z oporem Konan. – Ale trzeba było wrócić do nas, głupia!
– Do Madary? –
prychnęłam. – Dzięki, wolę spać pod mostem.
Zapadło między nami
wymowne milczenie. Pierwszy raz od dłuższego czasu czułam się w jej obecności
nieswojo i wcale mi się to nie podobało. Widziałam, jak dziewczyna taksuje mnie
badawczym spojrzeniem i analizuje. Myślała, jak przekonać mnie do powrotu. Co
to, to nie!
– Konan! – warknęłam
wreszcie, zniecierpliwiona ciszą. – Weź się postaw na moim miejscu, co? Gdyby
Pain odwalił ci taki numer, też nie chciałabyś z nim mieszkać, wierz mi!
– Ale to zupełnie inna
sytuacja, dziewczyno! – zaprzeczyła szybko. – My jesteśmy parą i…
– Nie usprawiedliwiaj
tak tego – przerwałam jej. – Madara dał mi nadzieję i zaraz ją odebrał. Zrobił
mi zwyczajne świństwo, nie widzisz tego?
– Miał powody –
mruknęła cicho. Zmrużyłam złowieszczo oczy. Powody? Jakie można mieć powody do
ranienia osoby, na której ponoć mu zależy? – Durne, przyznaję, ale miał.
– Jakie niby? –
fuknęłam od niechcenia.
– Tego już nie mogę ci
zdradzić. W każdym razie rozmawiałam z nim i zdał sobie sprawę, jakim jest
idiotą.
– Co ty nie powiesz –
zironizowałam. – Zresztą nieważne, nie przyszłam tutaj się denerwować.
– Porozmawiaj z nim –
podsunęła nieśmiało Konan. – Nie mówię, żebyś mu wybaczała, bo rzeczywiście
zachował się jak dupek, ale chociaż go wysłuchaj.
– Nie mam na to ochoty
– syknęłam. – Zresztą czemu tak go bronisz? To ty chciałaś, żebym zrobiła mu
wczoraj awanturę, a nagle stajesz za nim murem!
– Bo myślałam, że ci
zależy – rzuciła impulsywnie.
– Bo zależy! –
jęknęłam. – Ale nie pozwolę robić z siebie idiotki! Nie jestem aż tak głupia,
Konan. Nie polecę za nim, gdy tylko o to poprosi. Spierdolił swoją szansę i tyle!
Konan idealnie
wychodziło wyprowadzanie ludzi z równowagi, a już zwłaszcza mnie. Uwielbiała
znęcać się nade mną w ten perfidny sposób. Zawsze w końcu wybuchałam. Świnia!
– Po prostu go
wysłuchaj, Rei – syknęła i wstała z krzesła. – Chyba nie proszę o dużo?
– Jesteś moją
przyjaciółką, czy jego? – odparłam równie ostrym tonem, nie przemyślawszy
swoich słów.
– Reiko! Nie stawiaj
mnie w takiej sytuacji! To niepoważne!
– To spróbuj mnie
zrozumieć, do cholery! Co ci ten drań nagadał, że zaraz mu uwierzyłaś, co? –
Uderzyłam dłońmi w stół i również się podniosłam.
– Nieważne – warknęła
i założyła torebkę na ramię. No chyba
żartujesz… – Straciłam apetyt – dodała, po czym odwróciła się ode mnie i
tak po prostu wyszła. Zostawiła mnie samą! Nie mogłam w to uwierzyć. Jak mogła
mi to zrobić? Jej zachowanie było dla mnie niepojęte.
Westchnęłam głośno,
tłumiąc przekleństwo. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Bolało mnie
to, że Konan tak po prostu wyszła, nie okazując mi żadnego wsparcia. Zwykle nie
zachowywała się w ten sposób. Co nią kierowało? Co zrobił Madara, że ta od razu
przeszła na jego stronę?
Nie ma żadnych stron, Reiko. Nie bądź dziecinna.
Dobra, nawet jeśli –
czemu Konan stoi murem za Uchihą? Co takiego sprawiło, że Madara znowu zmienił
się w bezmózgą maszynę do ruchania?
Nie wiem, czy chciałam
wiedzieć. Za jego magiczną przemianą w bezlitosnego drania mogło kryć się wiele
beznadziejnych spraw, które nieszczególnie mnie obchodziły. Jednak skoro Konan –
moja najlepsza przyjaciółka, która zwykle wie, co robi – nalegała na
wysłuchanie go, nie mogłam się nie zgodzić. Być może i tliło się we mnie
zainteresowanie, jednak skutecznie je gasiłam swoją nienawiścią i wspominaniem
tego, co mi zrobił. Bezsprzecznie zachował się jak drań i dupek. Ale dla
świętego spokoju – zdecydowałam się na rozmowę.
Hahahah! Nie ma, ni hu hu, nie będzie dwumiesięcznej przerwy, nie pozwolę
na to. xD
Dobra. Rozdział jest beznadziejny. Przepraszam, nie mam nic na swoje
usprawiedliwienie. Ja jestem beznadziejna, idę umrzeć (albo uczyć się dalej
angielskiego, co mi tam!). Nie obiecuję, że kolejny będzie lepszy, bo póki co
nie wiem, jak go ugryźć. Postaram się jednak napisać go szybciej, bo aż mnie – za
przeproszeniem – kurwica brała, jak sobie przypomniałam, kiedy publikowałam
czternastkę.
Jeszcze raz przepraszam za to coś, co Wam zaserwowałam. Aż mi wstyd, ale na
nic innego bym się nie zdobyła i gdybym dłużej zwlekała, całkowicie byście o
mnie zapomnieli. Mimo wszystko mam nadzieję, że wierzycie we mnie i to, że moje
zwątpienie jest chwilowe. xD BO JA NAPRAWDĘ POSTARAM SIĘ BARDZIEJ DOPRACOWAĆ
SZESNASTKĘ. Gdybyście wyłapali jakieś błędy (a pewnie będą) to piszcie śmiało.
I krytykujcie, jestem gotowa. xD
Dziękuję Wam za obecność, pomimo mojego (prawie!) dwumiesięcznego
zniknięcia. I zapraszam na Drzwi sercowe, gdzie ukazała się kolejna partówka.
^^
Kocham. <3
Powyzywałabym Cię, ale nie lubię gdy ludzie się na mnie obrażają. xD
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podobało i jak już napisałam o shippowaniu, to wcale sie nie obrażę, jeżeli pojawi się wątek o Rei i Izunie! :D
Mocno mnie zaskoczyłaś tym, że Madara bzyknął jego dziewczynę. Nie wiedziałam, że ten chłopak może być, aż takim dupkiem. Zastanawiam się, jak będziesz chciała to wszystko potem odkręcić i nadal czekam na jakąś akcję w Twoim wykonaniu, dotyczącą tego, że Madara daje komuś w pysk za to, że ruszył Rei. Jak na razie mam wrażenie, że mocno ich unikasz, bo było kilka okazji... Teraz mnie to nurtuje. O jeżu, jak strasznie!
Jak już była w tym pubie, to jakoś tak się domyślałam, że będzie w nim akurat ten Uchiha. Ponawiam, Madara to dupek. No i własnie przez to, że Rei była podpita, myślałam, że będzie jakieś buzi buzi poza kontrolą. xD
No i naprawdę myślalam, że Rei przejdzie przez ten telefon i lutnie Konan. Ale dobrzeee, bardzo dobrzeee. Niech wiedzą!
Jak wróciła do Deidary, to przez chwilę myślałam, że ten wpuścił do środka wcześniej Madarę i sam wyszedł. Uff uf. A Tenshi mnie zdenerwowała, ale skoro Madara miał jakieś powody to sądzę, że będzie ciekawie. A skoro przy tych dowodach jesteśmy, to naprawdę mam wrażenie, że moja koncepcja może się ziścić, ale siedzę cicho i czekam. Jeżeli się pomylę, to powiem Ci o co mi chodziło. :D
EPIKI Z TEKSTU:
#1 – Dokładnie! Chcesz mnie uwieść! – powiedziałam z dumą. – Chcesz odebrać mnie Madarze! Tylko po to tutaj wróciłeś, nie?
#2 – Mysli pan, że powinnam pojechać teraz do faceta, który wyruchał już całe miasto i mu nawrzucać?
– Facetów też?
Jedyne opowiadanie w którym toleruję Deidarę. Dobry gej. <3
Było cudownie, chcę już tę rozmowę i jakieś mini mordobicie!
Mry mry, wyzywaj mnie, Mayu, wyzywaj. xD Przecież wiesz, że się nie obrażę. xD
UsuńKobiety to są zmienne. Wystarczy wprowadzić drugiego, równie fajnego Uchihę i już mają w dupie Madarę. xD
Spokojnie, bójka będzie, gwarantuję! Tylko nie wiem jeszcze kiedy. :>
Jestem strasznie ciekawa, jaką masz koncepcję. Zawsze mi to robisz - coś mówisz, a potem nie chcesz dokończyć. Wrrrr. ._____.
DZIĘKUJĘ I BUZIAKUJĘ. :*
Rozdział nie jest beznadziejny, ale Ciebie nie lubię już. Myślałam, że się czegoś dowiem, a tu ni chuja, gówno wiem, jeszcze większa ciekawość narosła. Idę spać, bo jestem zła i chcę znać prawdę i w ogóle. Napiszę komentarz jutro jak się wyśpię. =_=
OdpowiedzUsuńhahahahahahha <3
UsuńHahahahahahahahahahaha (milion hahahhów później) ślepia mi się zamykają, ale śmieje się jak głupi z bateryjki xD
OdpowiedzUsuńRozdział był zajebisty :D Naśmiałam się jak nigdy.
I chyba faktycznie zostanę fanką Izuny <3 Hyhyhyhyhy ja lovam very much him <3 No bo nie ma to jak pociskanie świeżo poznanej kolesiówy w parku ;D
Może moje ostatnie zgadywanki nie były owocne, ale tutaj wiedziałam, że Rei wprowadzi się do Deia, którego też ubóstwiam <3 Swoją drogą, to chciałabym mieć przyjaciela geja i to tak miłego w dodatku :)
Dobra, Konan zaczyna mnie powoli irytować -.-' Mam wrażenie, że chętnie przeżyłaby życie swoje i Rei na raz -.-' No seryjnie, najpierw dopinguje awantury, później namawia na wspólne kręgle, a na końcu wręcz szantażuje przyjaciółkę, aby ta porozmawiała z Madarą.....
Nie ma to jak barman, który zawsze Cię przejrzy i powie, co Ci dolega... Kciukacz w górę :P Na początku śmiałam się z Rei, że upiła się dwoma piwami, ale uświadomiłam sobie, że nie licząc Somersby, to nigdy nie wypiłam w całości 2 piw - nie przepadam za gorzkimi rzeczami :D no więc, ten teges, no przestałam się śmiać z niej, a zaczęłam z siebie :D
Tak się wczułam w Rei, że aż sama się rumieniłam "ze wstydu", gdy wygadywała jakieś głupoty Izunie - wiesz, ten wstyd typu, dlaczego musiałam walnąć coś takiego? itp ;D No polubiłam tego Uchihę <3
Pan taxi też wymiatał, niby epizodowa postać, a dostałaby Oscara za swój udział :P
Bara Bere mnie zabiło. Dosłownie. Dusiłam się ze śmiechu! :D
Gdy trafiłam na przezwisko: maszyna do ruchania, to zaczęłam miotać się jak szatan. Konkretnie, to mnie dobiło. Rozwaliło na kawałeczki mój mózg - no takiej głupawki dostałam, że wyglądałam mniej więcej jak dzika małpa na wybiegu w ZOO :D
No i w ogóle jestem złą na siebie ;/ 4 dni temu opublikowałaś partówkę, a ja dowiaduję się o tym dopiero teraz, przez swoją nieuwagę $_$ no nic, pieprzyć szkołę, ciul, że w czwartek mam inglisza i matmę - przeczytam sobie Twoje dzieło :D dzisiaj już nie ogarnę, mam papkę z mózgu - nie ma to jak się dowiedzieć o zadanym wypracowaniu dopiero dzień przed terminem oddania - lajkysz!
Całuję i ściskam :*
Ojeżu xD Ale mi się morda cieszy, nawet sobie nie wyobrażasz! :D Nie sądziłam, że ten rozdział może kogoś aż tak rozbawić. :DDD
UsuńPrawda? Deidara jest wspaniały i aż żałuję, że jestem gejem. xD Ale przyjaźń z nim musi być ciekawa. ^^
Konan jest... nadopiekuńcza. I to bardzo. Też mnie czasem wnerwia, ale ona tak po prostu jest. Nie zmienisz tego. xD Nie po tym, w co Reiko kieeedyś się wpakowała. ;)
Bronię Rei! Była po całonocnej podróży autobusem, a więc zmęczenie przesądziło o jej stanie. :D Jak ja czasem idę po dyżurze na piwo, to po jednym jestem już bardzo wesolutka. xD
Ojeny, miota nią jak szatan! xDDD Teraz to Ty mnie rozbawiłaś, śmieję się jak głupia! I jeszcze dzika małpa na wybiegu w ZOO - mistrz. ;D
Ty się lepiej zajmuj swoją partówką, bo ja czekam niecierpliwie. A informacja, że ma być ponad 50 stron baaaaaaaardzo, ale to bardzo mnie cieszy! :3
Dziękuję pięknie i przesyłam buziole. :***
No w sumie nie brałam pod uwagę przeszłości Rei pod uwagę... Konan została usprawiedliwiona, choć i tak mnie irytuje na chwilę obecną :P
UsuńŁeee jerryyyyy! Chciałam też napisać o tym, że w sumie po takim wymęczeniu to się nie dziwię, ale umknęło mi gdzieś to... :P Ale to jest niekiedy straszne, też tak często mam, np. dzisiaj, wiem, że jeśli bym cokolwiek dzisiaj wypiła, to bardzo szybko zrobiłabym odlot, jestem tak zmęczona, że aż mi się w głowie kręci, a gdzie tu jeszcze chociażby piwo na to, co to to nie ;)
Hyhyhyhyhyhy, no naprawdę, latałam jak dzikus po pokoju, a przed oczami miałam tylko takiego orangutana xD
Matko, im dłużej ją piszę, tym bardziej jestem załamana, bo taka dla mnie nijaka jest, ale że tak długo ją piszę no to opublikuję ją, ale to oczywiście dopiero gdy skończę, teraz w ogóle czasu nie mam - zabierz mnie od szkoły, bo mnie już wszystko dobija -.-'
Buziaki :***
A wiesz, że specjalnie dla Ciebie musiałam stronę na fejsie założyć? :P
No w sumie nie brałam pod uwagę przeszłości Rei pod uwagę... Konan została usprawiedliwiona, choć i tak mnie irytuje na chwilę obecną :P
UsuńŁeee jerryyyyy! Chciałam też napisać o tym, że w sumie po takim wymęczeniu to się nie dziwię, ale umknęło mi gdzieś to... :P Ale to jest niekiedy straszne, też tak często mam, np. dzisiaj, wiem, że jeśli bym cokolwiek dzisiaj wypiła, to bardzo szybko zrobiłabym odlot, jestem tak zmęczona, że aż mi się w głowie kręci, a gdzie tu jeszcze chociażby piwo na to, co to to nie ;)
Hyhyhyhyhyhy, no naprawdę, latałam jak dzikus po pokoju, a przed oczami miałam tylko takiego orangutana xD
Matko, im dłużej ją piszę, tym bardziej jestem załamana, bo taka dla mnie nijaka jest, ale że tak długo ją piszę no to opublikuję ją, ale to oczywiście dopiero gdy skończę, teraz w ogóle czasu nie mam - zabierz mnie od szkoły, bo mnie już wszystko dobija -.-'
Buziaki :***
A wiesz, że specjalnie dla Ciebie musiałam stronę na fejsie założyć? :P
Mwahahahah wiem i cieszy mnie to niezmiernie. Będę Cię tam teraz molestować. xD
UsuńMam rozumieć, że piszesz się na dobrowolne uprowadzenie? Ja chętnie, jeśli tylko oznaczałoby to, że będziesz pisać, pisać, pisać. Nie mogę się doczekać tej partówki, wariuję ze zniecierpliwienia! I na pewno nie jest nijaka. Nie wierzę w to. :D
Hahaha to takie śmieszne, że niektóre teksty potrafią wprowadzić w tak porąbany nastrój. xD
Dobra, partówka Mayako miała pierwszeństwo, ale już dodaję jakiś sensowny komentarz. Chociaż myślę, że ten krótszy z nocy zawiera całą kwintesencję moich przemyśleń.
OdpowiedzUsuńKejża, ukręcę Ci łeb przy samej dupie, przysięgam.
Chociaż okropnie podobało mi się spotkanie z Izuną w pubie, przez chwilę narobiłaś mi nadziei, że to jednak Madara Chujczicha. I musiałaś wkręcić ten schemat z Konan, przez który mam miliard myśli na minutę?! Konan nie jest taka, że trzymałabym stronę Madary tylko dlatego, że spotyka się z jego kumplem. Z pewnością coś się za tym ukrywa i jeśli nie zdradzisz tego w ciągu następnych, najbliższych rozdziałów, to cofnij się o akapit wyżej.
W dodatku przypomniałaś mi o Naruto i Sakurze, o czym zdążyłam zapomnieć w ciągu 2 tygodni. Pomimo tego, że dzięki Mayako pokochałam NaruSaku to i tak postąpili jak gówno z papierem. Mógł chociaż najpierw porządnie wytłumaczyć Rei, że nic między nimi nie będzie i jakby przestali się spotykać już tak na dobre to wtedy mógł iść do Różowej.
Tak samo Chujczicha, mógł nie dawać złudnej nadziei. Gdyby na nią czekał, miałaby miłą niespodziankę i bez tego pocałunku. A gdyby Nie czekał ( tsa, bo nie czekał) to nie byłaby aż w takiej rozsypce.
Czekam na ciąg dalszy, więc pisz! <3 ;***********
Zdecydowanie zawiera, choć poczułam się naprawdę zagrożona. xD A konkretniej - boję się o naszą przyjaźń. Nie bądź zła, psiapsi. :( xD I nie bij. I nie ukręcaj łba - jeszcze się przyda. :DDD
UsuńMadara Chujczicha - GENIUSZ! MOJE NOWE ULUBIONE PRZEZWISKO, AŻ CHYBA GO KIEDYŚ UŻYJĘ W OPOWIADANIU. XDDD Oczywiście za Twoją zgodą. xD Hahahahahah!
Zdradzę. Może nawet w kolejnym rozdziale. A raczej na pewno, więc schowaj te łapki i trzymaj je z daleka od mojej szyi. xD
Też pokochałam NaruSaku dzięki Mayako. Dopiero teraz widzę, że Uzumaki to naprawdę MJENSKI chłop. :D
E tam, Rei sobie całkiem nieźle radzi. To, że schlała się z jego bratem nie oznacza, że jest w rozsypce. xD
Dzięki psiapsi, całuuuuję! :*
Fuck! Fuck! Fuck!
OdpowiedzUsuńJak mogłaś?! Z mojego Madary zrobić takiego dupka?!!!
Łeeeeeeeeeeeee
Foch Forever! FF
Kobieto kombinuj jak to odkręcić :P
A tak serio to rozdział udany :)
Izuna wzbudził moje zainteresowanie :) ciekawa jestem jakie karty odkryje :)
Mam nadzieje że już nie karzesz nam tak długo czekac na rozdział! :3
Życzę weny i czekam na mojego Madare! ❤
Caluski :*
Po "łeeeeee" bylo pisane "beczy" ale widzę że się zgubiło o.O
UsuńZapomniałam wspomniec że Konan zaczyna mnie drażnić.
A Dei jest taki kcohany! <3
Mogłam. Nie wiem jak, ale mogłam. xD Przepraszam, nie bij. xD I nie obrażaj się, no weeeeź. *trąca palcem* xD
UsuńWiem, jak to odkręcić lub nie odkręcić, muszę to tylko spisać. :D Także spokojnie, cierpliwości. :>
Jak będziecie tak długo czekać na rozdział, to się chyba zabiję. Przepraszam, zwykle takich przerw nie robiłam, dlatego strasznie mi z tego powodu głupio. Obiecuję poprawę. ^^
Mnie też Konan drażni, heheh. :D
Dziękuję bardzo! Buziaaaaaki. :***
Hej :) Nie wiem sama, jak trafiłam na "Baranka", ale cieszę się z tego niezmiernie. Całość przeczytałam szybko, odrywając się od monitora tylko w razie konieczności.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł na fabułę, to jak ją prowadzisz, a także charaktery :)
Ogólnie to nie cierpię Madary, ale Twoją wersję kupuję i choć zachowuje się, jak dupek, to jednak cały czas liczę na to, że wyjdzie na ludzi ;)
Ciekawie zbudowana postać Reiko (dobrze, że z Naruto się rozeszli.)
Deidara jest suuuuper!
Czekam na kolejne rozdziały,
niech wena będzie z Tobą.
Pozdrawiam :)
Oooo dzień dobry! ^^ Jakkolwiek trafiłaś na mojego bloga - niezmiernie mi miło, że na nim zostałaś, oraz że tak Ci się spodobał. ^^ Podziwiam też, że tyle usiedziałaś przed komputerem, mi by się pewnie nie chciało. :D
UsuńChłonę Twoje komplementy jak gąbka i napełniam się chęciami do pisania, za co bardzo Ci dziękuję. Japa mi się śmieje do ekranu dzięki Tobie. :D
Pozdrawiam! :*
Zawsze do usług :) Jeśli trafiam na tak zajmujące opowiadanie, to tylko zapałki uruchamiam jako podpórki pod powieki i lecę do końca :)
UsuńNo proszę, dopiero zauważyłam rozdział 15. :) Ocena jest już gotowa - na 14 rozdziałów, ale piętnasty ocenię w komentarzu. :) Pozdrawiam i zapraszam: http://ocenialnia.blogspot.com/2015/03/14-miosc-kpi-sobie-z-rozsadku-i-w-tym.html
OdpowiedzUsuńI tak jak obiecałam, wyłapałam parę literówek. :D Przykładowo z samego końca: "Ci ci ten drań nagadał, że zaraz mu uwierzyłaś" :)
UsuńNo, dałaś mi nadzieję, że zachowanie Madary (w końcu!!) choć trochę się wyjaśni w następnym rozdziale. :D Czekam z niecierpliwością. :) Pozdrawiam, Lorie. :*
O, okej. Poprawię to wszystko, ale już raczej nie dzisiaj. xD Jeszcze raz baaaaardzo dziękuję za ocenę i cieszę się, że zdecydowałaś się zostać ze mną dłużej. ^^
UsuńBuziaki :**
Jestem! Przybyła oto Shori! *owacje na stojąco*
OdpowiedzUsuńTak dłuuuugo nie było rozdziału, a kiedy w końcu się pojawił ja komentuję dopiero teraz...
Izuna jak na razie nazbierał dużo plusów swoim stylem bycia i oby tak dalej! :D
Ale ja nadal jak głupia tkwię przy koncepcji związku Madara&Reiko, dlatego żadnych lovciów z Izuną nie będzie!
A co do Madary, to ja już Cię przejrzałam Kejżo! Bo na stówę się okaże, że Uchiha jest nimfomanem! Tak, jestem mądra, prawda? xD
A przezwisko "maszyna do ruchania" mnie zabiło x'D Doskonale pasuje!
Dei jest taki kochany, no uwielbiam go <3 A jak Rei wracała schlana z tego baru, nucąc Bara Bere, to myślałam, że pęknę, normalnie xDDD Jeszcze brakowało, żeby weszła do mieszkania i zastała ich w jakiejś intymnej sytuacji xD Już sobie wyobrażam, co ona by powiedziała: "Łoops, przeepraszam!" i by wyszła. To już w ogóle by mnie dobiło :")
Rozmowa z Madarą... Nie no, jak się serio okaże, że on jest nimfomanem, to chyba padnę xDD
Weny!
PS.: A, i zapomniałam napisać, że zachowanie Konan lekko mnie irytuje. Co z nią nie tak? O, i jeszcze jak się dowiedziałam, że Madara odbił swojemu bratu dziewczyne, to myślałam, że rozszarpię normalnie na strzępy!
Shori
Wiem, że długo tu nic nie pisałam, brrr. Przepraszam. ^^"
UsuńJak czytam takie komentarze to mam ochotę zdradzić Wam wszystko - temu zaprzeczyć, to potwierdzić, ale nie mogę. xD Muszę milczeć, żeby nie psuć niespodzianek. xD
No, w sumie. W sumie to tak, Uchiha jest nimfomanem. xD
Też uwielbiam Deidarę, hyhyhyh. ^^ Nie pomyślałam o intymnej sytuacji, ale... No nie. Bez przesady, hahahah. xD
Dziękuję bardzo za komentarz! Pozdrawiam. :***
Jak ja na to czekałam! Już nie mogę się doczekać aż Reiko porozmawia z Madarą. :D
OdpowiedzUsuńPolubiłam Izunę, więc mam nadzieję, że będzie często się pojawiał, i że niczego nie zepsuje. ^^
Jak ja zazdroszczę Rei takiego przyjaciela jak Deidara! Jego po prostu nie da się nie lubić. :D
Mam nadzieję, że kolejny rozdział szybko się pojawi. :D
Weny! xx
Najprawdopodobniej w kolejnym rozdziale sporo sobie wyjaśnią, ale tego jeszcze do końca sama nie wiem. ^^
UsuńWidzę, że Deidara ma tutaj mnóstwo fanek. :3
Obiecuję, że pojawi się szybciej! ^^
Buziaki. :**
Z początku Izuna wydał mi się narętnym dupkiem. Ostatecznie polubiłam go :D Oby pojawiał się częściej.
OdpowiedzUsuńAhh ten Madara. Wiecznie coś potrafi spieprzyć i namotać. Mam nadzieje, że znajdzie jakieś porządne tłumaczenie. Ciekawi mnie, czemu Konan go tak natarczywie broni.
Dei taki kochany *.* Skarb, nie przyjaciel !
Rozdział czytało się bardzo przyjemnie. Niecierpliwie czekam na next. Buziaki :*
Gwarantuję, że Izuny tu jeszcze trochę będzie. ^^
UsuńCieszę się, że podobał Ci się ten rozdział. I widzę kolejna, która uwielbia Deia. xD
Całuję. :**
W końcu! Doczekałam się :) rozdział co prawda nie wniósł zbyt wiele akcji, jednakże był tak samo dobry jak pozostałe ;) czasem trzeba pochylić nie na chwile nad emocjami bohatera.
OdpowiedzUsuńMam tak na prawdę jedno zastrzeżenie, otóż: czemu tak krótko?! Nie mogę... Tyle czekam, codziennie sprawdzam, czy nie dodałaś nowego a ty co? Za krótko T^T
No nie ważne. Chciałam tylko dodać, że czekam z utęsknieniem na następny wips (mam nadzieje, że jak najszybszy). Powodzenia ;)
Ej, jaki krótki? xD Miał taką długość, jak pozostałe, mniej więcej. Niektóre są nawet krótsze. Może Ci się tylko wydawało. ;>
UsuńKolejny wpis będzie szybciej, obiecuję. Mam już 35% i sporo weny, tylko czasu póki co brakuje. Ale temu da się jakoś zaradzić. ^^
Dziękuję za miły komentarz! :))))
Buziole. :**