Ostrzegam: w tekście, a przynajmniej na samym początku, pojawi się spora
ilość przekleństw! Mam nadzieję, że nie będzie Wam to przeszkadzać.
Obudziłam się z
niewyobrażalnym bólem głowy. Otwarcie oczu poskutkowało rozejściem się
nieprzyjemnego, kłującego impulsu w okolicach skroni, przez co natychmiastowo z
powrotem przymknęłam powieki i cicho jęknęłam, podkulając pod siebie nogi.
Leżałam chwilę ledwo żywa, nie mogąc przypomnieć sobie, kiedy urwał mi się
film. Nie wydawało mi się, żebym wypiła na tyle dużo, by stracić świadomość.
Jak się jednak okazało, najwyraźniej spiłam się do nieprzytomności. Gdy tylko
sobie to uświadomiłam, zrobiło mi się okropnie głupio, bo na myśl przyszło mi
jedno zdanie: zepsułam Deidarze imprezę. Byłam pewna, że to on mnie odratował i
pomógł zawieźć do…
Otworzyłam gwałtownie
oczy, co nie było szczególnie dobrym pomysłem, bo głowa wrogo zapulsowała. Niemniej
przezwyciężyłam ból, a nawet podniosłam się do siadu, strwożona rozglądając się
po pokoju, który zdecydowanie nie należał do mnie. Ani do Deidary, ani do
nikogo, kogo mogłam znać. Jego ponury wygląd dał mi do zrozumienia, że
znajdowałam się w hotelu, przez co moim po ciele przebiegły nieprzyjemne
dreszcze strachu i rozpaczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, próbując
dostrzec cokolwiek, co przypomniałoby mi wczorajszy wieczór, ale nic takiego
nie rzuciło mi się w oczy. Ot, zwykła, ciemna szafa, biurko i niewielkie łóżko.
– Kurwa – zaklęłam,
przecierając zmęczone oczy. Piekły mnie nie tylko od wycieńczenia, ale również
od napływających do nich łez.
Automatycznie
zerknęłam na swoje ciało a dostrzegłszy, że jestem w tym samym ubraniu, w
którym wychodziłam, odetchnęłam z ulgą. Żaden guzik nie był rozpięty, nic się
nie zmieniło, więc szybko doszłam do wniosku, że nikt mnie nie zgwałcił.
Przynajmniej taką miałam nadzieję, co potwierdzał ból tylko jednej części
ciała: głowy.
Z sercem walącym jak
oszalałe, odrzuciłam z nóg brzydką, pomarańczową kołdrę i niepewnie położyłam
stopy na przetartej wykładzinie. Wzrokiem odszukałam baleriny i powoli je na
siebie nałożyłam. Gdy w moje ręce wpadła torebka, z prędkością światła wyjęłam
z niej telefon, by sprowadzić sobie pomóc. I niech to szlag – była rozładowana.
Co gorsze, ktoś z premedytacją ją rozładował, bo wychodząc na imprezę, bateria
wskazywała na ful. Kurwa.
Powoli przypominałam
sobie, co właściwie wydarzyło się poprzedniego dnia: taniec z Deidarą, toaleta,
Kotetsu, drink i Sai. Niech to!
Po raz kolejny życie
mocno skopało mnie po dupsku, a wszystko dlatego, że byłam cholernie naiwna. Wierzyłam,
że nigdy więcej nie dam się wciągnąć w jakieś bagno, a tymczasem sama pakowałam
się w ręce gwałcicieli, biorąc od nich darmowego drinka. Reiko, ty pieprzona idiotko!
Wzięłam torebkę pod
pachę i lekko się zataczając, podeszłam do drzwi wyjściowych. Głęboko w tyłku
miałam swój wygląd, jedyne, o czym teraz myślałam, była ucieczka. Nie chciałam
nawet wiedzieć, do czego zdolna jest tamta dwójka, gdy zobaczą mnie przytomną.
Ogarnęła mnie panika, a gdy nacisnęłam na klamkę, sięgnęła już zenitu. Drzwi
były zamknięte. Przekręciłam górny zamek, ale najwyraźniej zostałam zamknięta
od zewnątrz, bo drewno nie zamierzało się poruszyć. Kolejny raz warknęłam pod
nosem przekleństwo i uderzyłam dłońmi w przeszkodę. Niech to wszystko szlag!
Zaczęłam niespokojnie
krążyć po pokoju, a później podeszłam do okna z nadzieją, że przez nie
wyskoczę. Gdy jednak zorientowałam się, że pokój został umieszczony na drugim
piętrze, od razu z tego pomysłu zrezygnowałam. Nie chciałam mieć znowu złamanej
nogi. Albo dwóch. Albo kręgosłupa. Ewentualnie karku. Kurwa.
Zaśmiałam się z ironią
pod nosem, nie mogąc pojąć, jak w takiej sytuacji mogłam myśleć w tak
infantylny sposób. Uderzające w oczy łzy piekły mnie niemiłosiernie, bo prócz
strachu, znajdował się w nich również pożerający wstyd. Zachowałam się
nieodpowiedzialnie, jak kretynka, jak najgorsza idiotka! A teraz mam za swoje.
Rozejrzałam się
kolejny raz po pokoju, wykonując niepotrzebnie gwałtowne ruchy, co tylko
przysparzało mnie o większy ból głowy, w poszukiwaniu ładowarki. Jednak
wszystkie półki były puste. Prócz mnie, w pomieszczeniu nie było nikogo ani
niczego, co mogłoby wskazywać na wynajęcie tego lokum. Cholera jasna, no!
Zrezygnowana usiadłam
na łóżku, bo niebezpiecznie mocno zakręciło mi się w głowie. Rzuciłam torebką o
podłogę i schowałam twarz w dłoniach, klnąc przy tym na czym świat stoi.
Zacisnęłam dłonie na włosach, z nerwów chcąc je sobie wszystkie powyrywać.
Wycharczałam kilka solidnych przekleństw, a potem uciszyłam się, bo usłyszałam
szczęk zamka. Zamarłam, podczas gdy moje serce wyprawiało w klatce piersiowej
istne harce. Szalało jak opętane i za cholerę nie chciało dać nad sobą
zapanować. Za szybko tłoczyło tę krew, zdecydowanie! Zahuczało mi w głowie.
Ktoś wszedł do pokoju i przystanął, zamknąwszy drzwi.
Błagam, błagam, błagam, żeby to był ktoś znajomy.
Błagam, błagam, no!
Bardzo powoli, bojąc
się, kogo ujrzę, podniosłam wzrok. Moje oczy zlustrowały wysokiego mężczyznę z
ogromnym niedowierzaniem. Objęłam spojrzeniem jego umięśnione ciało i napięte
mięśnie, a później pozwoliłam sobie zerknąć na twarz mojego oprawcy. Błąkał się
po niej nikły, ale zarazem skurwysyńsko pewny siebie uśmiech, który znałam na
wylot. Niewielki zarost przyozdobił poharataną facjatę mężczyzny, która
przyprawiła mnie o dreszcze i strachu, i obrzydzenia. Zapomniałam jeszcze o
zaskoczeniu. Patrzyłam na niego w milczeniu, nieruchoma jak słup soli,
zahipnotyzowana i przerażona. Spodziewałam się wszystkich, ale nie jego.
– Ibiki – wychrypiałam
cicho. Łzy się cofnęły. Serce waliło jeszcze mocniej i szybciej. Zakręciło mi
się w głowie.
Odchrząknęłam, by mój
głos nie był tak słaby. Nie chciałam, żeby mnie zdemaskował.
– Cześć, kocico –
odpowiedział z zalotnym uśmiechem. – Kacyk męczy? – spytał swobodnie. –
Przyniosłem nam coś do jedzenia. – Morino uniósł siatki, które dopiero teraz
zarejestrowałam. Natychmiastowo wytrzeźwiałam.
– Oszalałeś? –
warknęłam, podnosząc się z łóżka. Chwyciłam torebkę i podeszłam do mężczyzny. –
Co ty, kurwa, tutaj robisz?! Jak mnie znalazłeś?!
– Hej, hej, kocico…
– Zamknij się, Ibiki!
– krzyknęłam w gniewie. Miałam ochotę rzucić się na niego i wydrapać mu oczy.
Wzbiła we mnie tak wielka nienawiść, pochłonęła całą moją osobę, że nie
myślałam nad konsekwencjami mojej ostrej reakcji. – Co ty sobie myślisz, do
cholery?! Że zjem z tobą śniadanie?! – wydarłam się, obserwując jednocześnie,
jak ciemne oczy przysłania złość, jak mruży niebezpiecznie powieki, jak zaciska
szczękę. Był impulsywny i doskonale wiedziałam, że może mi zrobić krzywdę.
Jednak w tym momencie to ja chciałam zabić jego.
– Tak właśnie myślałem
– odparł poważnie i odłożył siatki. Drań!
– To się grubo
pomyliłeś – syknęłam i wiedząc, jak to wszystko się skończy, ruszyłam do
wyjścia. Ibiki złapał mnie w pasie, a ja zaczęłam wydzierać się wniebogłosy,
kopać, szarpać, rzucać. Morino był jednak zbyt silny i o wiele sprytniejszy ode
mnie. Lewą ręką zasłonił mi usta, a prawą mocno przycisnął do swojego ciała,
tak, bym się nie wyrwała. Mimo, że kopałam go po nogach, on nie reagował. Był
człowiekiem ze stali, nic go nie bolało! KURWA
MAĆ!
– Kotuniu, uspokój się
– wyszeptał mi do ucha, gdy w końcu opadłam z sił. – Nawet nie wiesz, ile się
ciebie naszukałem. Stęskniłem się.
Usłyszawszy jego
fałszywe słowa, zalała mnie nowa fala złości, ale wymieszana z bezradnością i
wszechogarniającą rozpaczą. Natychmiastowo wróciły do mnie wszystkie wspomnienia.
Wszystkie złe wspomnienia.
– Już mogę cię puścić?
– spytał cicho i pocałował mnie w głowę. – Nie będziesz krzyczeć?
Pokręciłam głową,
pozwalając jednocześnie na wypłynięcie z oczu łez. Nie chciałam tego, tak
cholernie próbowałam pokazać mu, że nie jestem słaba, że mogę się obronić…
Ibiki wziął ręce, a ja
natychmiastowo otarłam policzki i odwróciłam się do niego przodem. Patrzył na
mnie wzrokiem, który niegdyś sprawiał, że natychmiastowo lądowaliśmy w łóżku.
Tym razem jednak zamiast mnie podniecać, wywołał ogromne obrzydzenie.
– Co ty tu robisz? –
spytałam cicho. Musiałam coś wymyślić, żeby mu się wyrwać.
– Mówiłem już:
stęskniłem się – odparł swobodnie i postawił torby na biurku. Wyjął z nich
bułki i wodę, a następnie rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie. Moje próby
ucieczki i tak spełzłyby na niczym.
– Jak mnie znalazłeś?
– Przyznam, nie było
to łatwe. – Ibiki podszedł i ujął moją twarz w dłonie. Nie odsunęłam się. Za
bardzo się go bałam. – Ale ja cię wszędzie znajdę, kocico. Zapamiętaj to.
Jego słowa zabrzmiały
jak najokrutniejsza groźba świata, przez co poczułam się jeszcze gorzej.
Wiedziałam, że uwolnienie się od niego nie będzie łatwe, ale mimo wszystko
miałam nadzieję, że zrezygnuje, odpuści…
– Czego chcesz? –
warknęłam. – Nie szukałeś mnie bez powodu.
Ibiki odsunął się i
zaśmiał mrukliwie. Obrzydlistwo.
– Czy ja naprawdę
muszę czegoś chcieć? – spytał, podpierając się pod boki. – Stęskniłem się,
kocico. Kiedyś tworzyliśmy naprawdę fajną parę, nie sądzisz?
– Dopóki wszystkiego
nie spierdoliłeś – warknęłam, gdy złość znów zaczęła we mnie wzbierać. Nie
chciałam wracać do tego tematu, ale Morino specjalnie go poruszał. Tym razem
nie zamierzałam go unikać. Musiałam powiedzieć wszystko, co mi ciążyło na
sercu.
– Dalej jęczysz za tym
dzieciakiem? – Ibiki przewrócił oczami, a jego dobry humor automatycznie
wyparował.
– To było nasze
dziecko, dupku! Rozumiesz? Nasze dziecko! – krzyknęłam. Nie wierzyłam, że to
się dzieje naprawdę, że Morino stoi przede mną a ja krzyczę mu prosto w twarz,
jak bardzo mnie zranił. To było jakieś absurdalne!
– Jeśli tak bardzo ci
zależy, z ogromną przyjemnością sprawię ci nowego bachora – wymruczał z
uwodzicielskim uśmiechem. Tego było już za dużo. Chciał wywołać wilka z lasu?
To właśnie to zrobił.
– Jak śmiesz! –
krzyknęłam i podeszłam do niego, roztrzęsiona, zapłakana, uderzając go na oślep
pięściami. – Jak możesz, ty cholerny draniu! Jesteś nienormalny, rozumiesz?
Nienormalny, popierdolony! Nienawidzę cię, Ibiki, nienawidzę cię! – krzyczałam,
szarpiąc się w jego ramionach i wylewając morze łez na swoją koszulkę. –
Nienawidzę cię za wszystko, co mi zrobiłeś! Nienawidzę cię!
Byłam w amoku. Nie
panowałam nad swoim organizmem, nie wiedziałam, co się dzieje, znowu urwał mi
się film. Ocknęłam się dopiero na ziemi, gdy klęczałam przed Morino i wyłam z
bólu, jaki mi kiedyś zadał a który ciągnął się za mną do dziś. Tak bardzo go
nienawidziłam!
– Dobra, Ryusaki, nie
histeryzuj. Mam sprawę – powiedział rzeczowo. Wpatrując się w wykładzinę,
usłyszałam, jak odpala papierosa. Woń tytoniu szybko dotarła do moich nozdrzy,
dziwnie mnie uspokajając. Podniosłam się i czerwonymi, napuchniętymi od łez
oczami, zerknęłam na jego dłoń. Bez żadnego słowa podał mi paczkę. Wyjęłam z
niej peta, a Ibiki mi go odpalił. – Potrzebuję pieniędzy.
– Wykluczone. – Zaciągnęłam
się papierosem i odeszłam od niego jak najdalej, starając się zapanować nad
roztrzęsionym ciałem. – Wybij to sobie z głowy.
– Mówię poważnie.
Potrzebna mi forsa a ty pomożesz mi ją zdobyć – odparł tonem nie znoszącym
sprzeciwu. Zaśmiałam się pod nosem, a kolejne łzy przyozdobiły moje policzki. Taka bezsilna, taka bezradna!
– Ile?
– Zapewniam cię, że tyle
nie masz, kocico. – Drgnęłam, kolejny raz usłyszawszy przydomek, którym mnie
zawsze nazywał. Nienawidziłam tego słowa. Nieodmiennie kojarzyło mi się z
przeszłością, o której tak chciałam zapomnieć.
– Ile? – warknęłam, a
ten wypowiedział sumę, o której nawet mi się nie śniło. Zmrużyłam wściekle
oczy, mnąc papierosa w dłoni.
– Mówiłem. – Ibiki
wzruszył ramionami i do mnie podszedł. Zamarłam, gdy uchwycił w dłonie moją
twarz. – Musimy zrobić to jeszcze raz.
– Wal się. – Odtrąciłam
jego ręce, ale mężczyzna mocno złapał mnie za ramię i do siebie przyciągnął. –
Puszczaj, dupku. Nie zamierzam ci pomagać! Dość już narobiłeś w moim życiu! Czy
nie dałam ci jasno do zrozumienia, żebyś z niego wypierdalał?!
Ibiki zaśmiał się
ironicznie i zaciągnął papierosem, a następnie zgasił go o ścianę, tuż obok
mojej głowy. Dmuchnął mi dymem prosto w twarz.
– Wiesz, że to zrobisz,
Ryusaki. Bo ty jesteś grzeczną dziewczynką. Czy nie tak o tobie myślą?
Zamarłam, posyłając mu
gromy z oczu. Morino to jednak nie ruszyło.
– Jak im było? Naruto?
Madara? Deidara? Pain?
– Skąd ty… - syknęłam,
rzucając się na niego z rękami. Ibiki szybko przygwoździł mnie do ściany, przez
co wypuściłam papierosa i odruchowo złapałam go za ramiona.
– Chyba nie chcesz, żeby
dowiedzieli się prawdy? Zdziwiliby się, gdyby usłyszeli, że ich słodziutka
Reiko bez skrupułów…
– Zamknij się! –
krzyknęłam i kopnęłam go w przyrodzenie. Ibiki zgiął się delikatnie, sycząc z
bólu.
– Ty szmato…
– Jak śmiesz mi to
robić? Po tym wszystkim?! Co z ciebie za człowiek?! – wykrzyczałam, łapiąc
torebkę i podchodząc do drzwi. – Gdzie twoje sumienie?
– Sumienie? – Ibiki
wyprostował się z trudem i prychnął pod nosem. – A co to jest?
– Coś, co by cię
zabijało od środka, po tym, jak zabiłeś nasze dziecko – syknęłam, uchylając
drzwi. O dziwo Morino nie rzucił się na mnie, tylko zmarszczył gniewnie brwi. –
Coś, co by cię zabijało od środka, po tym, jak zabiłeś Hayate – dodałam, zdając
sobie sprawę, że wstępuję na grząski grunt. Wściekłość w oczach Ibikiego dała
mi do zrozumienia, że popełniłam ogromny błąd. Nim się zorientowałam, mężczyzna
przycisnął mnie do ściany na korytarzu, mocno zaciskając dłoń na mojej szyi.
Złapałam go za ręce, drapałam, wbijałam paznokcie i kopałam po nogach, ale
Morino to nie ruszało. Kipiał ze złości. Jego czerwona twarz wykrzywiła się w
obrzydliwym grymasie. Nigdy nie widziałam go tak wkurwionego. I nigdy tak
bardzo się go nie bałam. Dusił mnie, dusił mnie na serio, a mi z każdą sekundą brakowało powietrza i sił do obrony.
– Nie zabiłem go! –
wysyczał, wzmacniając uścisk. – Nie zabiłem Hayate, idiotko! Sam się naćpał na
śmierć! Ja go nie tknąłem!
Ibiki rzucił mną na
ziemię. Zachłysnęłam się powietrzem, nie dając jednak Morino czasu, żeby się
uspokoił.
– Nie zrobiłby tego,
gdyby nie ty – wysyczałam, umyślnie podsycając jego złość. Chciałam, żeby choć
raz cokolwiek poczuł w tym swoim chorym sercu!
– Ty dziwko – wycharczał
i kopnął mnie w żebra. Skuliłam się, próbując nie dać po sobie poznać, jak
cholernie się boję. Gdy jednak Ibiki podniósł mnie za koszulę i uderzył mną o
ścianę, jęknęłam cicho z bólu. – Jak śmiesz tak mówić!
– A jak ty śmiałeś zabić
nasze dziecko! – odkrzyknęłam. – Jak śmiałeś?!
Morino, cały czerwony ze
złości, nagle delikatnie złagodniał. Puścił mnie, zaczął nerwowo krążyć po
korytarzu, napinając swoje ogromne ramiona. Wyglądał jak potwór czający się na
swoją ofiarę. Ja natomiast stałam wyprostowana, dysząc głośno i nie starając
się nawet walczyć z łzami.
– I tak to zrobisz,
Ryusaki – warknął i popatrzył prosto w moje oczy. – I tak to zrobisz.
W tamtym momencie już
wiedziałam, że przegrałam. Nie byłam w stanie z nim wygrać. Zarówno ja, jak i
on doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Pomimo naszej żarliwej kłótni,
Ibiki miał nade mną ogromną przewagę. Mogłam chcieć mu dopiec, pragnąć, by
cierpiał tak, jak ja, ale nie miałam odwagi, żeby mu odmówić. Gdyby cokolwiek
powiedział Naruto, Madarze, pozostałym… Umarłabym ze wstydu albo zlinczowana
przez nich. Nie mogłam pozwolić, by wyjawił mój sekret.
– Odezwę się jeszcze do
ciebie – powiedział po jakimś czasie Ibiki. Zerknęłam na niego zrezygnowana.
Uśmiechał się z wyższością. – Jak tylko znajdę odpowiednią osobę.
Morino wszedł z
powrotem do pokoju, a ja przez jakiś jeszcze czas stałam na korytarzu, próbując
dojść do siebie i zapanować nad nerwami. Byłam wykończona psychicznie i
niesamowicie mocno chciałam umrzeć.
*
Ogarnięta nietypową
dla mnie obojętnością, powoli szłam w stronę mieszkania Sakury. Droga od hotelu
do mojego lokum zajęła mi półtorej godziny piechotą, ale ze względu na tragiczny
nastrój, wolałam wyciszyć się na spacerze, opracować w głowie plan działania i
wymyślić wymówkę, dlaczego zniknęłam. Byłam pewna, że wszyscy moi przyjaciele
odchodzili od zmysłów i czułam się piekielnie głupio, jednak nic nie mogłam na
to poradzić. Co gorsza, w głowie panowała otępiająca pustka i nic sensownego, w
co mogliby uwierzyć, do niej nie przychodziło.
Weszłam na klatkę,
wyczołgałam się po schodach i z sercem walącym jak wariat, włożyłam klucze do
drzwi. Powoli przekręciłam zamek, nasłuchując, czy rozmowy ucichną, czy ktoś
wybiegnie do mnie z krzykiem, czy może wszyscy odetchną z ulgą, ale niczego
takiego nie usłyszałam. Pewniej niż jeszcze chwilę temu, weszłam do mieszkania
i się po nim rozejrzałam. Wyglądało na to, że nie było w nim nikogo.
Zamknęłam za sobą
drzwi na zamek i swobodniej skierowałam się do swojego pokoju. Drogę jednak
zastąpiła mi Hinata, która nagle wyszła od siebie i próbowała wyczuć, kto mógł
tutaj przyjść. Zresztą na pewno i tak już się domyśliła.
– Reiko? – spytała
cichutko, jak to miała w zwyczaju. Jej dźwięczny głosik, przepełniony nadzieją,
rozszedł się po mojej głowie echem.
– Tak – wychrypiałam i
odchrząknęłam głośno. – To ja.
– Gdzie byłaś? –
Hyuuga była spokojna, co tylko pogarszało sytuację. Spodziewałam się solidnego
ochrzanu, a tymczasem zamiast złości, w jej tonie usłyszałam jedynie szczerą
troskę. – Wszyscy się o ciebie martwiliśmy.
Przygryzłam wargę i
wbiłam wzrok w buty. Wykorzystywałam to, że nie może zobaczyć mojej miny, bo
chwilę później zaczęłam dokładnie oglądać cały przedpokój, próbując cokolwiek
wymyślić. Na marne.
– Zadzwonię do Naruto
– stwierdziła, gdy się nie odezwałam. Miałam ogromną ochotę ją powtrzymać, ale
nie mogłam pozwolić, by dalej się martwili. Przez swoją własną głupotę
wpakowałam się w kłopoty i teraz musiałam ponieść za to odpowiedzialność.
Bez słowa wyminęłam
Hinatę i weszłam do pokoju. Natychmiastowo wyjęłam spod łóżka walizkę, którą
jakiś czas temu kupiłam, i zaczęłam pakować do niej ciuchy i wszystko inne, w
czego posiadaniu byłam. Musiałam stąd wyjechać, wrócić do domu, wesprzeć Konan.
A bycie tutaj tylko pogarszało mój nastrój z dnia na dzień. W dodatku Ibiki… On
doskonale znał moich obecnych przyjaciół. Z całą pewnością wiedział, ile dla
mnie znaczą, co studiują i w jakich godzinach mają zajęcia. Skurczybyk jeden
był na tyle sprytny i przebiegły, że takie informacje zdobywał bez mrugnięcia
okiem. Niech go za to szlag.
Poza tym… Sama również
potrzebowałam wsparcia, kogoś, kto mnie przed nim obroni. A nie mogłam mieszać
w to ani Naruto, ani tym bardziej Madary czy Paina. Jedynymi osobami, które
mogły mi pomóc, byli rodzice moi i Konan, oraz sama dziewczyna. Znali całą
sytuację na wylot, nie musiałam przed nimi niczego ukrywać i pokazanie przed
nimi panicznego strachu nie wzbudziłoby w nich zdziwienia, którego tak bardzo
chciałam uniknąć. Tak jak i prawdy.
Dalej otępiała, jednak
już z większą świadomością tego, co miało miejsce, usiadłam na łóżku i schowałam
twarz w dłoniach. Czułam się okropnie, jakby cały dzisiejszy ranek był
najgorszym w moim życiu. A nie był. Bywało gorzej.
Na przykład wtedy,
kiedy straciłam dziecko. To zdecydowanie zasługuje na miano najgorszej rzeczy,
jaka mi się przytrafiła.
Musiałam siedzieć w
tej pozycji wystarczająco długo, żeby Naruto i jak się okazało, reszta bandy,
tutaj wpadli. Usłyszałam głosy całego mnóstwa osób, dzięki czemu szybko wstałam
i otarłam łzy, a potem oparłam się o biurko, czekając. Hinata cicho wyjaśniła, że
wróciłam dwadzieścia minut temu i że chyba coś się stało, bo jestem raczej
milcząca. Poprosiła też, żeby byli delikatni.
Ciche pukanie do
drzwi, na które tak czekałam, wywołało we mnie mocne i bolesne bicie serca.
Zezwoliłam gościowi na wejście. W progu stanął Naruto, stroskany i okropnie
zmartwiony. Zlustrował mnie wzrokiem, próbując ocenić, czy coś mi się stało,
czy ktoś mnie skrzywdził, i najprawdopodobniej na podstawie oceny oczu uznał,
że owszem – zostałam zraniona. Zrobił przy tym tak zbolałą minę, że mogłabym
pomyśleć, że to jego skrzywdzono, nie mnie.
– Reiko – wyszeptał,
niepewnie wchodząc do pokoju. – Reiko, co się stało?
Uśmiechnęłam się do
niego z bólem, nie potrafiąc powstrzymać łez. Uzumaki stanął w miejscu, nie
wiedząc, jak zareagować. Wiedziałam, o czym myślał. Był pewien, że zostałam
zgwałcona.
– Nic – odpowiedziałam
jękliwie, co poskutkowało wejściem do pokoju pozostałej zgrai: Sakury, Ino,
Tenten, Temari, Madary, Deidary, Sasoriego, Paina i Gaary. Wszyscy mnie
szukali, a tymczasem ja smacznie spałam sobie w łóżeczku mojego byłego. Co za
idiotyzm… – Niepotrzebnie… Niepotrzebnie się martwiliście – powiedziałam,
spuszczając wzrok. Nie umiałam patrzeć na ich zdumiona twarze, ogarnięte
przeraźliwym smutkiem i troską. Czułam się okropnie z tym, że przeze mnie tak
się zamartwiali, że przysporzyłam im takiego kłopotu.
– Gdzie byłaś? –
spytał cicho. – Nie masz pojęcia, jak się o ciebie baliśmy! Co się stało, Rei?
Naruto podszedł do
mnie i niepewnie położył mi dłonie na ramionach. Podniosłam na niego wzrok, a
ujrzawszy dwa, niemal płaczące nieba, poczułam nieprzyjemny ścisk serca. Nie
chciałam go tak zranić.
– To długa historia –
przyznałam z pewnym ociąganiem. Uzumaki zmarszczył brwi. – Nie chcę o tym
mówić.
– Czy ktoś… Czy ty… –
urwał, przerażony. Pokręciłam głową.
– Nic mi się nie
stało. Przepraszam, że was tak wystraszyłam – dodałam, spoglądając ponad jego
ramieniem. Zatrzymałam się na dłużej na Madarze, który ciskał we mnie
błyskawice. Nie byłam pewna czemu, co jeszcze bardziej mnie przeraziło. –
Przepraszam – wyszeptałam, patrząc mu prosto w oczy. Pokręcił lekko głową, po
czym wyszedł z pokoju, a Tenten i Pain za nim. Chciałam go zawołać, porozmawiać
z nim ale Naruto przytulił mnie do siebie i pogładził po głowie.
– Reiko błagam, jeśli
ktokolwiek zrobił ci krzywdę, możesz nam powiedzieć.
– Nikt mi nic nie
zrobił – zapewniłam, a Uzumaki odsunął się ode mnie ze złością.
– W takim razie gdzie
byłaś przez całą noc?! – krzyknął. Nie panował nad nerwami i wcale mu się nie
dziwiłam. Sama też ledwo utrzymywałam się na nogach. – Odchodziliśmy od
zmysłów! Gdy Deidara zadzwonił, że zniknęłaś, myślałem, że umrę ze strachu!
Odwróciłam się do
niego tyłem i szybko starłam łzy. Miałam kilka sekund, by coś wymyślić – na
marne.
– Nie mogę wam
powiedzieć – wyznałam w końcu i stanęłam przodem do przyjaciół. – Przepraszam.
Naruto marszczył
gniewnie brwi, co bezdusznie cięło moje serce. Ich złość, niepokój, obawa i
paniczny strach o moją osobę, tylko przyprawiały mnie o kolejne łzy. Rozumiałam
ich oraz to, że oni nie mogą pojąć mojego zachowania, ale… Tak bardzo chciałam
już wrócić do domu, że nie zwracałam szczególnie dużej uwagi na wyjaśnienia.
Zniknąć – to by było coś!
– Przepraszam –
powtórzyłam. – Po prostu…
– Ja też – burknął
speszony Naruto. – Nie chciałem tak na ciebie naskoczyć. Martwiliśmy się.
– Wiem. – Pokiwałam
delikatnie głową, gdy chłopak pogłaskał mnie po policzku. – Wiem i przepraszam.
Ale nic mi się nie stało, nikt mi nic nie zrobił.
Uzumaki patrzył na
mnie ze zrezygnowaniem. Miałam nadzieję, że ustąpił, ale się myliłam.
– Mam nadzieję, że
powodem twojego zniknięcia nie jest żaden facet – fuknął cicho z obrażoną miną.
Zaśmiałam się na ten widok i objęłam go za szyję.
– Nie – odpowiedziałam
od razu. – Tylko ty się dla mnie liczysz.
Uzumaki przytulił mnie
mocno do siebie i dopiero wtedy poczułam, jak ulatują ze mnie wszelkie troski.
– Reiko. – Deidara
podszedł do nas i wyrwał mnie blondynowi, zakleszczając w uścisku. – Reiko,
głupolu, gdzie byłaś? Myślałem, że się zesram w gacie, jak zauważyłem twoje
zniknięcie. Kurwa, Madara mnie prawie pochlastał – dodał cicho, żeby Naruto
przypadkiem tego nie usłyszał.
– Wiem, że źle
zrobiłam – westchnęłam. Pomyślałam, że wezmę winę na siebie i w ten sposób
spróbuję to odkręcić. – Ale musiałam odpo… – Przerwał mi Pain, wchodzący do
pokoju. Rozmawiał przez telefon i zapewniał kogoś, że nic mi się nie stało.
Konan. Musieli ją informować?
– Już ci ją daję –
mruknął i przepraszając, podał mi telefon. Niepewnie przyłożyłam słuchawkę do
ucha, czekając na reprymendę.
– Cześć.
– Błagam, nie mów mi,
że to Ibiki – zaczęła od razu. Łzy znowu podeszły mi do oczu. Ona wiedziała od
samego początku. Nie wyobrażam sobie, jak potwornie musiała się bać.
– Tak – potwierdziłam
z gulą w gardle. – Konan…
– Czego on chciał?
Jezus, Reiko, co on ci zrobił? Skrzywdził cię? Odchodziłam od zmysłów! –
panikowała. Głos jej się łamał, cholera.
– Czy możemy
porozmawiać o tym później? – poprosiłam i zerknęłam na przyjaciół. – Spogląda
na mnie siedem par oczu i chyba rozumiesz…
– Powiedz mi tylko…
Czy ten skurwiel cię skrzywdził?
– Nie – odparłam
zgodnie z prawdą. – Zadzwonię do ciebie potem. Mam nadzieję, że nie mówiłaś nic
moim rodzicom?
– Nie – odparła. – Ale
chyba będą musieli się dowiedzieć. Skoro ten pojeb odnalazł cię nawet tam, to z
pewnością będzie się kręcił wokół twojego domu po twoim powrocie. A jeśli cię
skrzywdzi, to mu kurwa chyba…
– Pa, Konan –
odpowiedziałam z ulgą i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Oddałam telefon Painowi
i ogarnęłam całą ekipę wzrokiem.
– Wyjeżdżasz? – spytał
Sasori, głową wskazując na otwartą walizkę. Skinęłam niepewnie głową.
– Dlaczego mi nie
powiedziałaś? – W głosie Naruto usłyszałam nieprzyjemny wyrzut. Westchnęłam
głośno i przeniosłam na niego spojrzenie.
– Bo decyzję podjęłam
dzisiaj – odparłam. – Zresztą mówiłam ci, że zaraz po imprezie wracam do domu.
– Na całe wakacje? –
Głos Madary zmroził mi krew w żyłach. Był wypruty z jakichkolwiek uczuć.
Popatrzyłam na niego ze strachem, że w jego oczach zobaczę złość i chyba wcale
się pomyliłam. Spoglądał na mnie spod przymrużonych powiek, oparłszy się o
framugę drzwi. Nie zauważyłam nawet, kiedy wrócił do pokoju.
– Jeszcze nie wiem –
przyznałam. – Możliwe, że wrócę tu wcześniej.
– Pokój będzie na
ciebie czekał, w razie czego – wtrąciła się Sakura, widząc, w jakim nastroju
jest Madara. – Dobrze, że nic ci się nie stało. To najważniejsze. – Dziewczyna
uśmiechnęła się do mnie ciepło, czym zyskała moją sympatię. Tak ogromną, że
zapragnęłam ją nawet przytulić. – Pewnie chcesz zostać sama? – Jedyna mądra!
Skinęłam głową,
wywołując tym samym małe zamieszanie. Sasori, Gaara i Tenten pożegnali się
kulturalnie, Temari wyściskała mnie i wyszła, a Sakura i Ino opuściły mój pokój
już na samym początku.
– Niepotrzebnie
martwiłeś Konan – syknęłam, gdy Pain do mnie podszedł. Chłopak uśmiechnął się z
kpiną.
– Twój telefon nie
działał i sama zaczęła węszyć – odparł luźno. – Nie znasz jej? No nic, Reiko.
Nie rób nam tego więcej – dodał i mnie przytulił. – Widzimy się niebawem. Masz
dać mi znać, jak już dojedziesz do domu.
– Jasne – mruknęłam i
podziękowałam mu za troskę.
– Wybacz, że cię
zlałem – przyznał Deidara ze skruchą. – Kurde, jestem idiotą. Mogło ci się coś
stać…
– Dei, spokojnie. To
nie twoja wina.
– Zabrałem cię na
imprezę i nawet nie potrafiłem upilnować. Jestem beznadziejnym przyjacielem.
– Jesteś wspaniałym
przyjacielem – zapewniłam go i się w niego wtuliłam. – To ja zawaliłam,
wychodząc, nie mówiąc nikomu. Przepraszam.
– Będę za tobą tęsknić
– przyznał. – Pozdrów od nas Konan.
Deidara wyszedł z
pokoju a ja zerkałam ze strachem to na Madarę, to na Naruto. Żaden z nich nie
zamierzał wyjść jako pierwszy. A ja, choć nie chciałam, musiałam najpierw
pożegnać się z Uchihą.
– Dzięki – mruknęłam,
podchodząc do niego. Uśmiechnął się z kpiną, pokręcił tylko głową i wyszedł,
rzucając krótkie „na razie”. Złamał mi serce.
– Co za debil –
warknął Naruto i uściskał mnie od tyłu. – Nie powinnaś się nim przejmować.
– Wiem –
odpowiedziałam, choć nie potrafiłam tak po prostu tego zostawić. To bolało.
Cholernie bolało. Mój przyjaciel wkurzył się, że to z Naruto postanowiłam
pożegnać się na końcu i wyszedł, mówiąc durne „na razie”. Nie tak chciałam się
z nim rozstawać. Świadomość, że przez kolejne miesiące nie będę go widzieć,
zabijała mnie już od kilkunastu dni, a po tym pożegnaniu, czułam się jeszcze
gorzej. Madara, wróć.
– Będę tęsknić, Rei –
szepnął, nosem trącając moje ucho. – Musisz przyjechać wcześniej, żebyśmy mogli
spędzić trochę czasu razem.
– Dziękuję, Naruto.
Odwróciłam się przodem
do chłopaka i mocno w niego wtuliłam. To było prawdziwe pożegnanie.
*
Zakluczyłam
mieszkanie, chwyciłam walizkę w ręce i zeszłam po schodach w tempie żółwia.
Noga znowu zaczęła mnie boleć, nie powinnam była wczoraj tańczyć, ale upojona
alkoholem w ogóle nie pomyślałam, że może się to źle skończyć. Mimo wszystko
udało mi się powstrzymać przekleństwa, które same cisnęły się na usta. W
posępnym nastroju wyszłam na ulicę, powoli chowającą się w mroku wieczoru.
Ponurość tego miejsca odmalowała się w moim sercu, powodując jego bolesny
ścisk. Dodatkowo, do oczu powoli podchodziły mi łzy. Nie tak to wszystko miało
wyglądać.
Rozejrzałam się za taksówką,
którą zamówiłam jeszcze w mieszkaniu. Czarny mercedes stał kilka metrów dalej.
Sympatyczny, starszy pan pomógł mi wrzucić walizkę do bagażnika, a następnie w
ciszy zawiózł na dworzec. Próbował zagadywać, ale mój nastrój nie pozwalał na
jakąkolwiek pogawędkę z obcą osobą. Zresztą z nikim nie miałam ochoty
rozmawiać. Czułam się podle, jakbym tylko uciekała od problemu. Poza tym
świadomość, że zostawiam tutaj moich przyjaciół na trzy miesiące, nieprzyjemnie
mnie bolała. Miałam też wrażenie, że pozostawiam w mieście nierozwiązaną
sprawę, uciekam od czegoś… Przegoniłam je jednak pokręceniem głowy.
Wyjęłam rączkę z
walizki i zaczęłam się z nią toczyć na odpowiedni peron. W oczy rzucały się
rodziny, przyjaciele, pojedyncze osoby. Do tych ostatnich z całą pewnością
należałam – na dworzec nie przyjechał ze mną kompletnie nikt. Naruto pojechał z
rodzicami do dziadków bo ponoć musiał, Sakura zajmowała się młodszym
kuzynostwem, a Pain… To Fuuma, jemu by się pewnie zwyczajnie nie chciało, nawet
po tym wszystkim. Nikogo innego nie śmiałabym prosić, by mnie żegnał.
Podeszłam do autobusu,
przy którym gromadził się już niewielki tłum pasażerów. Rozmawiali ze sobą
podekscytowani, wymieniając się różnymi spostrzeżeniami dotyczącymi miejsc w
autobusie czy sposobu znakowania walizek. Stanęłam grzecznie w kolejce do
drzwi, przy których kierowca sprawdzał bilety i dawał naklejki na bagaże. Po
kilku minutach i ja miałam już oznakowanie i mogłam zanieść torbę do bagażnika,
gdzie przejął ją ode mnie inny, równie sympatyczny co kierowca, pan.
Mając na sobie już
tylko torebkę i plecak, chciałam wejść do autobusu, jednak moja komórka zaczęła
głośno dzwonić. Mama.
– I jak, jedziesz już?
– spytała czule. Nie mogła się doczekać, aż w końcu znajdę się w jej ramionach.
Sama też czekałam na to niecierpliwie.
– Mamuś, mówiłam ci,
że mam autobus o dwudziestej pierwszej czterdzieści pięć, a jest dopiero wpół
do – odparłam z udawanym rozbawieniem. Moja rodzicielka zawsze była w gorącej
wodzie kąpana, nigdy niczego nie pamiętała i wszystko chciała mieć na „już”.
Tak samo, jak mnie przy sobie.
– No tak – mruknęła
cicho. – A jesteś już na dworcu?
– Tak, mamo. Zaraz
wsiadam do autobusu. Obiecuję, że będę do ciebie pisać w drodze – dodałam
szybko, nim mnie uprzedziła. Westchnęła głośno.
– Będę się martwić
całą noc.
– Nie ma sensu. –
Chciałam ją jakoś pocieszyć, ale mama nie lubiła dalekobieżnych środków
transportu i nic nie mogła na to poradzić. – Nic mi się nie stanie. Prześpię
się i ani się obejrzę, a już mnie będziesz ściskać.
– No dobrze – mruknęła
bez przekonania. – Uważaj na siebie, kochanie. Do zobaczenia rano.
– Tak. Papa!
Rozłączyłam się,
czując ogromne rozczulenie. Tęskniłam za mamą i na samą myśl, że już niedługo
się z nią spotkam, wywoływała we mnie uczucie ciepła i radości.
Z ociąganiem wsiadłam
do autobusu i odnalazłam swoje miejsce – w środkowej części pojazdu, pod oknem.
Miałam nadzieję, że nikt się do mnie nie dosiądzie, bo nie lubiłam mieć obok
kogoś obcego. Zawsze mógł to być jakiś zboczeniec.
Rzuciłam plecak na
górną półkę, uprzednio wyciągając z niego jaśka, a następnie usiadłam i
zerknęłam przez szybę. Znowu zrobiło mi się smutno, że nikt nie ściskał mnie na
pożegnanie, tak jak robili to ludzie stojący obok drugiego autobusu, ale szybko
wyrzuciłam z głowy te myśli. Nie mogłam mieć do nikogo pretensji. Ot, tak się
złożyło.
Pięć minut przed
odjazdem, moja komórka znów rozbrzmiała przyjemną melodią. Zobaczywszy na
wyświetlaczu „Madara”, zadrżałam z nerwów. Czego on mógł ode mnie chcieć po
tym, jak mnie potraktował w mieszkaniu Sakury?
– Hej – mruknęłam
niepewnie.
– Wysiadaj z autobusu
– wysapał zmachany. Zdenerwował mnie jego poważny ton głosu i nie patrząc na
nic, nie prosząc o wyjaśnienia, zerwałam się z miejsca i przecisnęłam między
siedzeniami do wyjścia. Z komórką przy uchu, wyszłam na dworzec i stanęłam jak
wryta, zobaczywszy przed sobą uśmiechniętego, zdyszanego chłopaka. Nie
sądziłam, że zastanę go w takim stanie, jednak wszystkie lęki od razu
odpłynęły.
– Co ty tutaj robisz?
– spytałam zszokowana, ale jednocześnie pozytywnie zaskoczona. Zachciało mi się
śmiać i skakać ze szczęścia.
Uchiha podszedł do
mnie i bez żadnego słowa mocno do siebie przytulił. Przez sekundę stałam jak
sparaliżowana, ale później czym prędzej odwzajemniłam uścisk, czując przyjemne
ciepło rozchodzące się po całym ciele. Okropnie tęskniłam za jego ramionami.
– Chyba nie myślałaś,
że wyjedziesz bez pożegnania? – spytał, gdy się od siebie odsunęliśmy. Mimo to
wciąż obejmowałam go w talii, a Madara
trzymał ręce na moich ramionach.
– Nie chciałam
sprawiać ci kłopotu – przyznałam speszona. Czarne oczy chłopaka wypełniała
radość wymieszana z bólem. Nie mogłam zrozumieć, o co mu chodziło, ale byłam
pewna, że czułam się podobnie.
– To żaden kłopot,
baranku – odpowiedział niskim tonem, a we mnie buchnął niesamowity gorąc. Znów
nazywał mnie barankiem, wszystko wracało do normy! A ja wyjeżdżałam…
– W takim razie
dziękuję, że przyjechałeś – odpowiedziałam, czując pod powiekami łzy.
Nienawidziłam pożegnań, zwłaszcza z bliskimi osobami. Rozstrajały mnie
emocjonalnie. – Po tym w mieszkaniu Sakury…
– Zachowałem się jak
kretyn – przyznał i uśmiechnął się głupkowato. – Czasem działam zbyt
impulsywnie. I jestem okropnym egoistą. Chciałem wyjść od ciebie jako ostatni,
porozmawiać – przyznał. – Wiem, że wczorajszej nocy stało się coś złego. Nie
mam tylko pojęcia co, ale jeśli jesteś tak przerażona przez jakiegoś faceta, to
przysięgam, że obiję mu mordę, jeśli tylko cię tknie. Zawsze możesz mnie prosić
o pomoc, baranku. Zawsze będę przy tobie, rozumiesz? Zawsze.
– Dziękuję – wyszeptałam
ze łzami w oczach. To, że mogłam liczyć na jego wsparcie, nie było niczym
nowym, bo byłam pewna, że choćbyśmy nie wiem jak się pokłócili, Madara i tak
stanąłby za mną murem. Wzruszył mnie sam fakt, że przyszedł tu na dworzec, by
mi o tym powiedzieć, by mnie przytulić, pożegnać się.
Chłopak uśmiechnął się
ciepło i odgarnął moje włosy za prawe ucho. Zadrżałam pod wpływem tego
delikatnego gestu, jego namiętnego spojrzenia i sposobu, w jaki się
zachowywał.. Znów byłam jego barankiem, znów patrzył na mnie swoimi pięknymi
oczami w tak charakterystycznym dla niego, zawadiackim ale i namiętnym stylu.
Płonęłam w środku od nadmiaru emocji, podczas gdy moje ciało nie mogło się
ruszyć,
– Jesteśmy strasznie
głupi, baranku – stwierdził po chwili, a z tyłu usłyszałam odpalanie silnika.
Cholera! Jeszcze chwilę, błagam! –
Nie uważasz?
– Chyba – przyznałam
cicho, krzywiąc się w uśmiechu i ledwo panując nad emocjami. Wiedziałam, co ma
na myśli. Nasze mijanie się, robienie sobie przytyków, kłótnie, unikanie siebie
nawzajem, poznanie kogoś innego by wnerwić tego drugiego… To wszystko było bez
sensu, bo choć próbowałam się przed tym obronić i odciągnąć od tego pomysłu
Uchihę, zakochaliśmy się w sobie. Teraz byłam tego pewna. Jego zatroskane oczy mnie
w tym utwierdzały. – I chyba trochę za późno się zorientowaliśmy – westchnęłam,
poczuwszy, jak po moich policzkach spływają łzy. Madara uniósł ręce i
delikatnie je otarł, zamykając moją twarz w swoich dłoniach.
– Lepiej późno niż
wcale – odparł z uśmiechem i pewnie się nade mną nachylił.
Mogłam wmawiać sobie
wszystko, uciekać od Uchihy każdym możliwym sposobem, próbować wiązać się z
Naruto, ale gdy nasze usta się zetknęły, nie myślałam o niczym. Wyleciały ze
mnie wszystkie negatywne emocje, zniknęły wszelkie opory, wątpliwości. Był tylko
pocałunek, nasze usta, delikatnie się poruszające, nasze ręce oplatające drugą
osobę z pewną dozą strachu i ogromnej wątpliwości, czy aby na pewno można to
zrobić. Ale tak – całowaliśmy się delikatnie, namiętnie, na pożegnanie. Słysząc
w tle ryk silnika, rozmowy postronnych osób, czując woń spalin samochodowych,
nie chcąc skończyć. Całowaliśmy się tak, jakby świat przestał istnieć. Z
miłością.
Oboje byliśmy
zamroczeni, gdy przestaliśmy, gdy wsiadałam do autobusu, gdy machaliśmy rękami
oddalając się od siebie. Byłam zamroczona mijając centrum, mijając granicę
miasta, mijając tysiące świateł i pokonując setki kilometrów. Byłam zamroczona
całą drogę i… Okropnie, przeokropnie szczęśliwa.
Chyba Was uszczęśliwiłam? :) Bo siebie to na pewno. I Reiko. I Madarę. :D
Nie wiem jakim cudem udało mi się tak szybko napisać ten rozdział. Chyba po
prostu dlatego, że od dawna miałam go w głowie i wiedziałam, co się wydarzy i
nie mogłam się doczekać, aż wreszcie się za niego wezmę. :D Ale teraz kochani,
niestety, poczekacie sobie dłużej, a to dlatego, że jestem zmuszona wcisnąć Wam
zapychacza (co oczywiście nie musi oznaczać, że nic się nie będzie działo :D). Najwcześniej
w okolicach świąt się pojawi, bo teraz czeka mnie okrutne kolokwium z patologii
które muszę napisać super hiper mega dobrze,
żeby mnie dopuścili do egzaminu, co może być ciężkie. Dlatego biorę
sobie ponad tygodniowy urlop od blogów, co oznacza również, że u Was mogę być
mniej aktywna. Ale obiecuję wszystko ponadrabiać. :)
To chyba tyle… Nie przeciągając – dzięki ze obecność, kocham Was bardzo,
ściskam i całuję. <3
Kurwa mać, wygrałam życie. xD
OdpowiedzUsuńTyle czekania! Nie mam słów, uwielbiam takie teksty, czytałam na jednym wdechu. Kushina, jesteś moją królową blogosfery!
No kurwa, nie mogę przestać się głupio cieszyć i trząść. xD
UsuńOjjjjjj, rumienię się teraz. <333
UsuńTak mnie kurna uszczęśliwiłaś, że zabiorę się z chęcią za naukę na kolosa z angielskiego. No nie mogę, tu macz emołszyn xD
OdpowiedzUsuńAaaaaa <3 <3 <3 ale jestem szczęśliwa to jest po prostu cudowne <3 wkońcu się ogarnęli oboje <3 brakuje mi słów żeby opisać jak mnie uszczęśliwiłaś tą końcówką :D cudo, cudo i jeszcze raz cudo!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału. Powodzenia na kolokwium i oczywiście weny :*
Cieszę się bardzo w takim razie. Miałam nadzieję, że właśnie takie radosne będziecie. ^^
UsuńDzięki, trzymaj za mnie kciuki. :)
Buziaki!
Przeczuwałam, że sytuacja w jakiej znalazła się Reiko przez swoją naiwność, w jakiś sposób powiązana będzie z postacią Ibiki'ego i proszę, co się okazało. Świetnie sprawdza się tu stwierdzenie Tobiramy, który wspomniał w którymś rozdziale mangi, że "parszywe typy trzymają się razem" ;) Zastanawiam się tylko dlaczego padło na Kotetsu, przecież to taki miły chłopak... Nie mogę uwierzyć, że dziewczyna miała z Morino dziecko! Chociaż muszę przyznać, że zaczęłam coś podejrzewać, po zapoznaniu się z odczuciami Reiko względem historii Ino. Niemniej jednak myśl o ciężarnej głównej bohaterce wydała mi się strasznie abstrakcyjna, toteż postanowiłam w ogóle nie przyznawać się, że mogłam wpaść na taki pomysł. Jak dla mnie rozdział pozostawił więcej pytań, niż dał odpowiedzi, toteż mam nadzieję, że w niedługim czasie przybliżysz czytelnikom przeszłość Reiko i Ibiki'ego - co, gdzie, kiedy, w jakich okolicznościach. Ciężko przyjąć do wiadomości, że ojciec tak po prostu był zdolny zabić swoje dziecko, więc wolę myśleć, że stoi za tym czynem szereg motywów.
OdpowiedzUsuńNie pojmuję w ogóle obawy dziewczyny przed wyjściem prawdy na jaw. Jakkolwiek źle nie postąpiłaby w przeszłości, to jej przyjaciele powinni stanowić dla niej wsparcie (w szczególności Naruto, a nie wspominając już o Madarze). Myślę, że gdy już dowiedzą się o skrywanym przez dziewczynę sekrecie najbardziej będą wściekli z powodu zatajenia go, a nie ze względu na podjęte przez nią działania. Najważniejsze, że podjęła próby odcięcia się od tego, co minęło i rozpoczęcia życia na nowo w zupełnie neutralnym miejscu i to powinno się liczyć.
Jaki ten Madara kochany! Dobrze, że poszedł po odrobinę rozumu do głowy w odpowiednim czasie. Moim zdaniem wcale nie zachował się jak dupek, własnie o dziwo bardzo rozsądnie, wychodząc z pokoju Rei bez komentarza, pożegnawszy się w miarę kulturalnie. I ten pocałunek! Szkoda mi Naruto, jest typem chłopaka, o którym marzy każda dziewczyna, ale niestety gram w drużynie Uchihy. ;)
Powodzenia na kolosie! Zgodnie z tradycją przesyłam miliony całusów i moc uścisków :*
No właśnie wiem, że Kotetsu jest miły, ale nie chciałam wprowadzać nikogo nowego i jakoś tak uznałam, że on może być. xD
UsuńCo do Reiko, jej ciąży i śmierci malucha, to wszystko oczywiście się wyjaśni. W swoim czasie. :D
Niby Reiko powinna powiedzieć wszystkim prawdę, ale po prostu wstydzi się tego, co robiła i nie chce narażać przyjaciół na niebezpieczeństwo. Wyobraź sobie reakcję Madary, gdyby dowiedział się, że Ibiki zabił dziecko Rei. On by chyba zwariował przecież. :D
Dzięki za komentarz i miłe słowa. Również buziakuję. :***
OMG!!!!!!!! Jak to czytałam to aż się gotowałam ze złości! Ibiki! Co za ch**... Przepraszam za wyrażenie! No ale jeszcze mnie nosi! Reiko nie powinna się bać powiedzieć swoim przyjaciołom prawdy!Nie ważne jaką ma przeszłość za sobą. To są jej przyjaciele! Muszą ją zrozumieć i nie oceniać jej! A jeżeli to zrobią to znaczy, że nie są jej warci. Nie ma sprawy/ problemu na świecie, którego by nie można było rozwiązać. Ludzie sami sobie utrudniają sprawy i na siłe wpierają sobie że nie można nic z tym zrobić. Ja osobiście dużo w życiu przeszłam, przy okazji poznając takie historie innych ludzi, że szczęka opada... Niech Reiko się nie boi. Ten skurwiel nie ma prawa nic jej zrobić, powinna zadbać o swoje, poinformować przyjaciół, rodzine i policje i niech się wezmą za gnoja. Wiem, że to tylko blog ale takie sytuacje są w życiu realnym.Nie stety... Sorki za szczerość i za wykład psychologiczny :P taka juz jestem xD Co do dalszej cześci- No w końcu!!!! Mam nadzieję, że jak reiko wróci to już nie popełnią tego błedu i zejdą się ze sobą! :D Tylko najpierw niech poukłąda swoje sprawy i rozwiąże problem z Ibiki. :) Życze weny i mam nadzieję, że mimo trudnej drogi przed Reiko wszystko dobrze zakończysz :)
OdpowiedzUsuńNie szkodzi, możesz rzucać mięsem na prawo i lewo, nie ma problemu. Dzięki temu wiem, że wzbudzam tym opowiadaniem jakieś uczucia w czytelnikach. :D
UsuńNo cóż, jak tylko dowiecie się prawdy o Rei, to obawiam się, że sami również możecie ją oceniać. No ale zobaczymy. ^^
Wiem, wiem, że takie sytuacje się zdarzają. Niestety niektórzy ludzie wolą ukrywać w sobie przeszłość i nie skażać nią otoczenia, bo to mogłoby im tylko zaszkodzić. A Rei nie chciałaby stracić przez swoją głupotę przyjaciół. :)
Co do zakończenia - zobaczymy. :D
Dzięki za komentarz :*
Buziaki!
Zabiłaś mnie tym rozdziałem. Na początku nie wiedziałam o czym jest mowa... Jakaś przeszłość, jakieś dziecko wtf? W sumie nadal do końca nie wiem, ale jestem PRZESZCZĘŚLIWA, że w końcu poznałam trochę przeszłość Reiko. Nie wiem czy wytrzymam żeby tyle czekać na kolejny rozdział. Zabiłabym Ibikiego. Własnoręcznie. Jest totalnym chujem i Madara ma wytrzeć nim podłogę w kiblu. Końcówka cudowna, ale jednak fakt, że nad Reiko wisi "burza" jakoś nie pozwalał mi się do końca cieszyć sytuacją. Błagam, niech ona o wszystkim powie Madarze, on jej pomoże. A jeśli przed nim to zatai to już nie będzie mógł jej ufać i się popieprzy. W sumie i tak się coś popieprzy, bo czuję to z daleka. Jesteś okropną autorką, jak możesz utrzymywać nas w tej niepewności ;c No dobra i tak jesteś najlepsza ( na szczycie mej piramidy tuż przy Mayako XD)... Jednak to jeden z rozdziałów, kiedy mam ochotę zabić autora, za przerwanie w takim miejscu. Tyle pytań mi się nasuwa... Chyba zeżre mnie ciekawość. I nie będzie kartki! Bo będę zeżarta.
OdpowiedzUsuńP.S.
Podeślij na jaki adres mam ją wysłać, bo wywiązałaś się z umowy ;d
P.P.S.
UsuńNawet jakbyś się nie wywiązała i tak byś ją dostała :D
Uprzedzę Cię od razu, że w przyszłym rozdziale raczej nie dowiecie się niczego nowego o Reiko, no chyba, że mi coś odwali. xD Więc różnie może być. xD
UsuńEjjjj, nie jestem okropna! Jestem cudowną autorką, która tworzy po prostu napięcie. xD Obrażaj mnie jeszcze, to się zamknę w sobie. :c
Ciesz się, że nie zakończyłam rozdziału gdy Madara przylazł na dworzec. Wtedy byś już chyba nie wytrzymała. :D:D A mogłam tak zrobić!
Nie bądź zeżarta, proszę. :*
Buziaaaaaki kochanie! <3<3<3
OJA.
OdpowiedzUsuńWchodzę po masakrycznym, alkoholowo-fenylowym weekendzie a tu..11 :D a ja..a gdzie 10?! Patrzę jest i 10 :D Boże, nie wiedziałam że można tak bardzo pokochać bloga. MOŻNA <3. Masz niesamowity talent, dziewczyno! Zazdroszczę :( Tak cudownie wykreowałaś Madarę...NA TAKIEGO ŁOBUZIAKA :D za których my kobiety dałybyśmy się powiesić (niestety). Ale i tak jesteś wredna dla tej biednej Reiko. Nie dość, że noga w gipsie, seksowny Madara obok w łóżku, długa rehabilitacja, gwałciciel Sai, głupia TenTen, przygłup Naruto to jeszcze Kotetsu. znowu Sai i ....IBIKI. Ale cieszę się, że go wprowadziłaś w końcu. To było takie 'z buta wjeżdżam!' :D No i tekst Deidary "Madara o mało mnie nie pochlastał". Zapadł mi strasznie w pamięć.
Powiem Ci jedno.
UZALEŻNIASZ!
wielkie buziaki i pozdrowienia <3
oraz wielki kopniak w dupę i powodzenia na kolosie! :D :*
LOVE.
No pięknie! Alkoholowo-fenylowym mówisz? I jak się trzymasz, co? :D:D:D
UsuńJejkuuu jak mi miło, że kochasz mojego bloga. Jestem teraz najszczęśliwszą osobą na świecie. :D
I nie masz czego zazdrościć. Wierz mi, że jak zaczynałam swoją blogową "karierę" pisałam tak okropnie, że teraz jest mi wstyd i najchętniej usunęłabym pierwsze blogi w pizdu, ale trzyma mnie sentyment. ;) Wystarczy pisać, pisać, pisać, brać pod uwagę krytykę czytelników, słuchać się ich rad i można wyjść na ludzi. :D
Uzależniam? To dobrze. :D O to chodzi. ^^
Dzięki za komentarz i kopniaka, przyda się. :D
Całuję. :*****
Hiperwentylacja, wdech, wydech, spokojnie młotku, mamy rozdział, nie histeryzuj, bo cię zabije jak go obudzisz... Powtarzałam tak sobie, siedząc i gapiąc się na bloga. Yey, dodałaś rozdział tak szybko!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, wiedziałam, że Rei się w coś wpakuje. Ona tak ma, nie umie spokojnie przeżyć choćby tygodnia. Musi się gdzieś wpakować. Taki charakter albo wyjątkowo obrzydliwie przywiązany do niej pech. Chyba, że to i to :D
Miałam lekkiego stracha jak obudziła się w tym pokoju. Na początku taka malutka myśl, że dziewczynie bardzo wielką krzywdę zrobili i nie będzie Madary, kucgalopku, obmacywanka i bardzo szybkiego zakończenia. Lukru pełno, ogólnie wszyscy giną w cukrze, słodyczy i taplają się w miłości. Jednak nie zrobiłaś tego, dzięki ci!
Tu się jednak gorzej zrobiło, bo to ten wstrętny Ibiki, patafian i pantofelek bezmózgi Rei krzywdę zrobił! Jak ja bym go dorwała to miał by zagwarantowaną taką przeprawę, że do końca życia jadłby przez słomkę. Nie cierpię tego patafiana! Jak on mógł skrzywdzić tak biednej Reiko, jeszcze zrobił coś ich dziecku. Arogancki bydlak, ot co! Oby się Madara o nim dowiedział i zdarł mu pół twarzy, przeciągnął za motorem za jaja po asfalcie, wyłamał wszystkie kości, a na koniec opluł i oddał tłumowi starszych pań z naszywką na plecach "ateista"! Należy się gnojkowi!
Tekst Deidary o chlastającym go Madarze mało co mnie nie zabił, ale rozpłynęłam się na końcowej scenie. Walić Naruto, TenTen i cały świat, bo oni do siebie pasują jak nikt inny. Madara i Reiko Uchiha! Ma być ślub, dzieci, dużo miłości i reszta takich dziwnych rzeczy, bo to miłość od pierwszej złamanej kończyny jest! Taka nie do przebicia, nie można jej lekceważyć.
Powodzenia na kolokwium, trzymam kciuki :*
Oddychaj, Lilith, oddychaj. :D <3
UsuńEj, Reiko wcale nie ma aż takiego pecha. Ostatnio panował u niej spokój. xD
Nie będzie kucgalpoku - tekst życia! Kucgalopek, będę się nim zawsze zachwycać. :D:D:D
Hahaha ile agresji, jadu, złości! Nie chciałabym Ci podpaść, zdecydowanie. xD Jakie chcesz zakończenie? Napiszę je dla Ciebie, bo wolałabym nie jeść przez słomkę do końca życia. xD
Ślub, dzieci, dużo miłości... Okej, już wszystko wiem. :D
Miłość od pierwszej złamanej kończyny. <33333333
Trzymaj kciuki mocno!
Całuję. :***
Jesteś geniuszem! Oraz tytanem pracy z ogromną ilością weny! <3 Dopiero teraz przeczytałam nieskomentowane przez ze mnie rozdziały, nad którymi niestety teraz się nie rozpiszę - obiecuję zrobię to jutro (muszę sobie wyznaczać terminy, bo inaczej tego nie zrobię -.-'). Chciałam po prostu, abyś wiedziała, że przeczytałam i jestem pod ogromnym wrażeniem i bardzo, ale to bardzo przepraszam, że nie mam czasu nawet na napisanie komentarza, ale wszystko mi się teraz nakłada terminowo :'( Do zobaczenia (znaczy napisania) jutro.
OdpowiedzUsuń+ dziękuję za tak świetne rozdziały u Ciebie, które powodowały, że ciągle miałam rozdziawioną gębę <3
Za każdym razem jak czytałam o Madarze i Tenten miałam w głowie tę piosenkę :D https://www.youtube.com/watch?v=Qhh-MJVWwXY
OdpowiedzUsuńDżizas, ta piosenka jest taka creepy xD Wyobrażam sobie Reiko śpiewającą "I'll kill her" i aż wybucham śmiechem. xD
UsuńI ZNOWU komentuję spóźniona!
OdpowiedzUsuńSmuteg ;-;
Tak się wszyscy jarają końcówką, a ja wspomnę też o reszcie :D
Ja wiedziałam, że obudzi się w pokoju Ibiki'ego! Chwila... dziecko, poronienie, i to wszystko przez ojca... przypomina mi się Karuzela od Sheeiren Imai, która niedawno doczekała się zakończenia! :D Karuzela ryje psyche ;_;
Czyli Rei wyjeżdża... ale ona wróci, no nie? I Madara nie przestanie jej kochać, no nie? I wszystko się jakoś ułoży, no nie? I Uchiha obije mordę Ibiki'emu, no nie? 3:>
Tak, pocałunek na dworcu był uwieńczeniem całego rozdziału i momentem, na który wszyscy czekaliśmy! Pozostaje tylko mieć nadzieję, że uczucie między naszymi gołąbeczkami przetrwa rozłąkę.
Weny!
PS.: Piszę ten komentarz cichaczem, kiedy moi rodzice przyjmują gości xD. Widzisz jak jak się dla Ciebie poświęcam? xdd
A tam spóźniona, tylko jeden dzień. xD
UsuńNie czytałam Karuzeli Shee, więc niestety nie wiem, o co chodzi. Ale być może kiedyś się za to wezmę. :)
Mogę Cię zapewnić, że wróci, nie masz się o co martwić. :D
Dziękuję za poświęcenie, mam nadzieję, że Cię nie nakryli. xD
Buziaki! :****
A coś mi ten Kotetsu wydawał się podejrzany, serio i moment, w którym pojawił się Sai - o mamo! Już myślałam, że wiem, jak to się skończy.
OdpowiedzUsuńCholera, nie wyobrażam sobie, co bym zrobiła na miejscu Rei, gdybym obudziła się w obcym pomieszczeniu. I to jeszcze bez telefonu i z zamkniętymi drzwiami. Masakra!
Podobały mi się szczegóły, które zamieściłaś, jak np. "brzydka, pomarańczowa kołdra" - to pięknie pokazuje, jak kobieta ma rozbiegane myśli. Jest w opałach, ale przy okazji ocenia szczegóły. Piękne wplecenie groteski :)
W sumie, to Reiko wymodliła sobie kogoś znajomego, choć Ibiki z pewnością nie należał do osób, które chciałaby widzieć. Kurde, no! Nie spodziewałam się go tutaj. Przypuszczałam, że w środku pokaże się Sai, który będzie się chciał zrewanżować Rei za skopane dupsko. Swoją drogą, jak to się stało, że Kotetsu naćpał Reiko, a na końcu pojawia się Ibiki? Współpracowali ze sobą, czy jak?
DZIECKO!?????????? Ale jak? Co się z nim stało? Wbiłaś mnie w ziemię, gdy oznajmiłaś, iż Reiko była mamą. Czytałam ten rozdział z rozdziawioną buzią!
Zastanawia mnie też w jaki sposób musi pomóc Ibikiemu zdobyć kasę i po co ona mu tyle...No i co takiego Reiko zrobiła, że boi się prawdy? Matko! Ależ ja jestem ciekawa! :D
Byłam przerażona, gdy pisałaś o tym, jak Ibiki dusił Rei. Hmmm, sama byłam świadkiem takiej sceny i po prostu gardzę mężczyznami, którzy biją kobiety. Na szczęście tamten dupek dostał w ryj, więc zakończyło się szczęśliwie. Tutaj niestety Rei nie miała nikogo, kto mógłby jej pomóc. Choć zastanawia mnie, że nikt nie zauważył śladów na jej szyi, które z pewnością musiały być widoczne, ale to taki szczegół, którego się czepiam :P
Współczuję Rei, że nie mogła się nikomu wygadać, gdzie była, co się stało - znaczy wiem, że ma Konan i rodziców, ale wiadomo, że zanim dojedzie do domu, to musi to wszystko w sobie dusić :(
Powoli przekonujesz mnie do Sakury :)
No i fajnie przedstawiłaś dylemat dziewczyny - z kim pierwszym się pożegnać - z Naruto czy Madarą? Ciężka sprawa, gdy rozum i serce podpowiadają Ci co innego...
Ach, jak tylko przeczytałam "Wysiadaj z autobusu" to myślałam, że Madara będzie robił za szofera i sam odwiezie Rei do jej miasteczka, żeby pobyć z nią dłużej, ale końcówka i tak mnie cieszy :D No bo jak tu się nie cieszyć, gdy w końcu oboje "wyznają" swoje uczucia i się tak ładnie całują? Przynajmniej jedna miła rzecz, która spotkała Reiko w tym dniu <3
No, Kushino, kawał dobrej roboty, bo jest to chyba jeden z najlepszych rozdziałów na tym blogu, który bardzo wpływa na uczucia czytelnika (tak było w moim przypadku). I pozostawiłaś ten taki fajny niedosyt - pozostawiasz wiele niewiadomych, które mam nadzieję, niedługo wyjaśnisz ;)
Pozdrawiam, podziwiam i całuję :*
Wychodzę z założenia, że czasem opisanie drobnego szczegółu pozwala czytelnikom wyobrazić sobie nawet w niewielkim stopniu daną sytuację, dlatego tak często je wplatam. :D
UsuńCo do trójkąta Sai-Kotetsu-Ibiki, to nie gwarantuję, że udzielę Ci na to odpowiedzi. ;)
Owszem, dziecko. Ale szczegóły kiedy indziej. :D:D:D
Strasznie współczuję, ja na szczęście nigdy nie widziałam, jak mężczyzna znęca się nad kobietą i mam nadzieję, że tego uniknę. Najgorsze jest to, że nawet gdybym to widziała, mogłabym sama oberwać, bo co zrobiłaby drobna dziewczyna takiemu bykowi? :c
Co do tych śladów toooo... Powiedzmy, że Reiko miała rozpuszczone włosy cały czas i jakoś je ukryła. xD Zresztą w sumie to nie pomyślałam, że w ogóle były widoczne, przyznaję. ;)))
Hahaha gdyby Madara miał robić za szofera to czekałaby ich dłuuuuga podróż. Aż tak dobrze nie ma. :D
A teraz nadszedł ten momenty, kiedy wypinam dumnie pierś, odrzucam włosy na plecy i powtarzam w myślach "mówi mi więcej" xDDD Dziękuję za tyle ciepłych słów, jest mi niezmiernie miło, że rozdział aż tak Ci się spodobał. :*
Buziakuję. :*
To nie będzie długi komentarz, Kushi ;cc Wybacz ;___;
OdpowiedzUsuńTo od początku XD MELDUJE SIĘ <3
JEZUUUUUS MARYYYYYYYYYYYYYYJAAAAAAAAAAA <3333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333
Będę rzygać tęczą <3333333333333333333333333333333333 Ta końcówka była najlepsza ♥♥♥ A mówiłam, że Madara x Baranek przetrwa wszystko? <3333333
To teraz trochę bardziej normalnie :D
No nie spodziewałam się, że osobą, u której obudziła się Rei będzie jej były. Ibiki wprawdzie na początku okazał być się dla mnie znośny, ale potem jego czyny, jego słowa.. Wszystko jebło xD To, co on robił Reiko, jej historia.. Nie życzyłabym jej nikomu. Nawet największemu wrogowi, przecież to okropne. Wykorzystywał ją? W jaki sposób? Kazał pieprzyć się z innymi kolesiami w zamian za spłacenie podatku?! Jak tak, to skurwysyn, nie ma zębów.
No i powiem ci szczerze, że wszystko mi jebło, jak przeczytałam początek. Rei była w ciąży, straciła dziecko.. W dodatku jej facet ją bije. To samo planowałam u siebie, tylko każda ta sytuacja miała być 'dopasowana' do innej z moich postaci. I tu jebut, Kushina ma to samo u siebie! Ironia ;__; Teraz to będzie, że odgapiam ;_____________;
"brzydka, pomarańczowa kołdra" XD Jedyne śmieszne w pierwszej części :D
Wszysscy zdenerwowani zniknięciem baranka.. Oczywiście Madara najbardziej. Ale nie rozumiem jednego, czemu ona się w końcu nie wygada Painowi i Madarze, co ją kieedyś spotkało? Przecież im dwóm grozi niebezpieczeństwo ze strony Ibikiego, nie można tak ryzykować. Reiii, przełam się rzesz w końcu ;x
To był na prawdę przyjemny, zaskakujący i ciekawy rozdział. Od początku do końca czytało mi się świetnie. Jeden z najlepszych rozdziałów - tak jak to napisała koleżanka przede mną (tak się to pisze? XD) ;) I to sprawiło, że chcę więcej ;___:
No nic, udanych egzaminów, mycho <33
Życzę ci dużo, duuużo weny!
Pozdrawiam :**
Utau ♥
PS: Odmeldowuję się (to też się tak pisze? XD) XDD
A tam, nie jest znowu taki krótki. ^^
UsuńIbiki jest dla mnie postacią, której sama do końca nie umiem dobrze rozgryźć, mimo, że jego charakter stworzyłam w swojej głowie. ;D Zresztą przekonacie się o tym w rozdziałach, w których będzie się ukazywać. Taką przynajmniej mam nadzieję, że uda mi się to tak przekazać. ;D
Co do sposobu wykorzystywania to... Nie do końca jest tak jak mówisz, ale dobrze węszysz. :D
Hahaha nie będzie, że odgapiasz, no daj spokój. xD Czasem tak się po prostu dzieje, że autorkom przychodzi ten sam pomysł do głowy. Ostatnio wzięłam się za Karuzelę Sheeiren i jej Sakura jest w podobnej sytuacji, mimo, że nigdy nie czytałam opowiadania tej dziewczyny, więc wiesz. :D Wal śmiało u siebie taką akcję, będzie ciekawie. :D
Tak, przede mną właśnie tak się piszę. I odmeldowuję tak samo poprawnie napisałaś. xD
Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał. ^^ Uf!
Życz mi na początek duuużo, dużo chęci do nauki, a później weny. xD
Jeszcze raz dziękuję! :*
Całuski!
Wiesz co? Na początku byłam dość sceptycznie nastawiona do tego opowiadania, ale wessałam je w jeden dzień i czekam z niecierpliwością na nowy post!
OdpowiedzUsuńKibicuję Madarze i koniecznie chcę dowiedzieć się więcej o Reiko i jej przeszłości.
Wiesz ile ja osób obstawiałam zamiast Ibikiego?! Pojawił się nawet Harashima, ale przecież to taki dobry chłopiec by był, że od razu go wykluczyłam... Mimo wszystko Ibiki - idealna osoba na psychopatę i ,,tropiciela'', jestem za nim bardzo!
Niesamowicie mnie wzrusza to opowiadanie, jak mało które! Ogólnie bardzo mało rzeczy które czytam mnie wzrusza, ale w pewnych momentach - uwierz mi - miałam łzy w oczach.
POSTAĆ MADARY ABSOLUTNIE FANTASTYCZNA, choć nie ukrywam, że jak pojawił się Itachi, to domyślasz się, co się ze mną działo? :D
Gdy pojawi się kolejny rozdział, obiecuję, że skomentuję obszerniej, a na razie lecę na swoje śmieci zmieniać szablony i pisać rozdział :*
Pozdrawiam gorąco :D
O jejuniu, jak miło mi Cię tutaj widzieć! :)))))
UsuńGwarantuję, że dowiesz się o Reiko wszystkiego. Oczywiście wszystko w swoim czasie. :D
Hashirama? Przyznam, że siedział mi w głowie sekundę, ale tylko tyle. Nie potrafiłabym zrobić z niego takiego gnoja, a jakoś z Ibikim nie miałam tego problemu. :D
Wzrusza Cię? JEJUUUUU, tym bardziej się cieszę! Mam nadzieję, że uda mi się Ciebie wzruszyć jeszcze kilka razy. ;D
Domyślam się, domyślam. :D Ale Itaś, jak sama widzisz, jest tutaj bardzo poboczną postacią. :)
Kurczę, obiecywałam Ci, że czytam Twoje rozdziały i robiłam to! Dopóki nie przyszło mi zmierzyć się z patologią... Ale! Idą święta, mnóstwo wolnego czasu, więc postaram się szybciutko nadrobić. :D
Również pozdrawiam i dziękuję. :*
Z tego samego powodu odrzuciłam na wstępie Harashimę co i ty, jest zbyt sympatyczną postacią, żeby można było zrobić z niego totalnego fiuta.
UsuńTylko żebyś nie przesadziła ze wzruszaniem, bo zbankrutuję na chusteczki!
Widzę, że Isia jest poboczną postacią, ale moja słabość do niego jest tak wielka, że nie potrafię odrzucić szalonych myśli na jego temat!
Wiesz co, czytaj spokojnie, bo znając mnie, zanim wstawię rozdział, to zdążysz u mnie przeczytać dwa razu wszystko! :D
<3
OdpowiedzUsuń