W ciągu nocy
złość zdążyła ze mnie wyparować. Ba! Obudziłam się z pokusą wtulenia się w
Madarę, który smacznie spał na boku, przodem do mnie. Jego włosy spływały mu po
ramionach, tych wielkich, wspaniałych ramionach, w których ostatnio tak lubiłam
przebywać, a po jego ustach – zdawać by się mogło – błąkał się delikatny
uśmiech. Ciekawe, o czym śnił?
– Baranku –
wymruczał, na co moje serce przyspieszyło bicia. Czy to możliwe, żebym ja mu
się przyśniła? Chcąc nie chcąc, lekko się uśmiechnęłam. – Baranku, długo
będziesz tak na mnie patrzeć?
Madara
otworzył oczy i – a niech go! – zaspany wyglądał jeszcze seksowniej, niż
zwykle. Skrępowana odwróciłam wzrok, a chłopak znów zaśmiał się mrukliwie.
– Czemu nie
śpisz? – spytał i się do mnie przysunął. Wtulił głowę w zagłębienie mojej szyi
i mocno mnie do siebie przyciągnął.
– Już późno –
wydukałam. – Pora wstać.
– Rozluźnij
się, baranku – wymruczał koło mojego ucha. – Tak będzie przyjemniej.
Dopiero wtedy
odczułam, jak mocno napinałam mięśnie. Jednocześnie powróciła złość, i to nie
na Madarę, a na mnie, że tak łatwo mnie otumanił. Nie mógł na mnie działać w
ten sposób, a ja musiałam przestać pozwalać mu na taką swobodę wobec siebie.
Zdecydowanie na za dużo sobie pozwalał!
– Puść mnie,
Madara – westchnęłam. – Słyszałeś?
Chłopak
odsunął się i wtulił głowę w moją poduszkę. Wykorzystałam sytuację by podnieść
się do siadu, a gdy tylko to zrobiłam, Uchiha przejechał ręką wzdłuż mojego
kręgosłupa.
– Przestań –
syknęłam.
– A to niby
dlaczego? – zapytał przekornie.
– Bo nie chcę,
żebyś mnie dotykał – warknęłam. Wkurzało mnie zachowanie chłopaka, a jeszcze
bardziej moje reakcje na jego gesty.
– Bo nie
chcesz mieć ze mną nic wspólnego – wychrypiał. – To trochę przykre, baranku.
– Madara…
– No idź już –
przerwał mi. – Jeśli zostaniesz tu choć sekundę dłużej, rzucę się na ciebie i
nie wypuszczę, więc radzę ci się pośpieszyć.
Zerknęłam na
chłopaka przez ramię. Dalej leżał na mojej poduszce, z zamkniętymi oczami.
Dostrzegłam też, że tym razem jego piąstki były rozluźnione. Za to ja miałam ochotę
swoje pozaciskać tak, żeby paznokcie przebiły skórę.
– Baranku –
popędził mnie Madara. Bez słowa wstałam i wyszłam z pokoju.
To było dziwne.
*
Na zajęcia
weszłam spóźniona. Wykładowca od embriologii popatrzył na mnie z istną
wrogością, ale na całe szczęście szybko wrócił do prowadzenia swojego monologu.
Niemniej jednak jako, że miałam nogę w gipsie, a miejsca w pierwszych rzędach
były – o dziwo – pozajmowane, musiałam ulokować się z tyłu sali. Jak tylko tam
doszłam, z ręki wypadła mi kula, całkiem przypadkiem, co rozwścieczyło
mężczyznę.
– No pani to
sobie chyba żartuje! – krzyknął zza biurka, by zaraz się podnieść z krzesła. –
Nie dość, że wchodzi pani spóźniona, to jeszcze pani hałasuje!
– Ja
przepraszam – wydukałam oszołomiona. On nigdy się tak nie zachowywał. – Nie
chciałam przeszkodzić.
–
Przeszkodzić? – prychnął, idąc w moim kierunku. Na jego zoranej zmarszczkami
twarzy malował się istny gniew. Aż mnie ciarki przeszły po plecach. – Pani
wszystko zepsuła! Cały wykład!
Z niepokojem
rozejrzałam się po innych studentach, którzy chichotali do siebie. To dziwne,
jakoś mnie do śmiechu nie było.
– Dlaczego się
pani spóźniła? – warknął, gdy znalazł się tuż przy mnie.
– Uciekł mi
autobus – mruknęłam.
– To trzeba
było iść trochę szybciej – syknął. – A teraz mi pani wykład niszczy! Przez pani
lenistwo!
– Przepraszam,
ale ciężko biegać ze złamaną nogą – mruknęłam, nim ugryzłam się w język. To
jeszcze bardziej rozwścieczyło staruszka.
– I jaka
bezczelna! – krzyknął, wyrzucając ramiona w górę. Przewróciłam oczami, gdy
pomieszczenie zalało się śmiechem. – Proszę mi natychmiast opuścić salę!
Popatrzyłam na
niego z lekką konsternacją. Czy on mnie właśnie wyrzucał z wykładu? Z wykładu,
który jest nieobowiązkowy? Serio?
– Przepraszam,
profesorze – wydukałam pod nosem.
– Nie
interesuje mnie to! – krzyknął. – Żegnam panią!
Wkurzona, nie,
wkurwiona, wzięłam torbę i bez słowa skierowałam się do wyjścia z sali. Nie
zamierzałam kajać się przed tak głupim człowiekiem. Nie chciał, żebym chodziła
na wykłady – proszę bardzo. Zdam przedmiot i bez jego nudnych monologów. Co za
totalny, tępy buc!
Odprowadzona
przez profesora pod same drzwi, wyszłam na korytarz i nie powiedziałam mu nawet
„do widzenia”. Od niego też tego nie usłyszałam.
*
Kolejne dwie
godziny spędziłam samotnie w stołówce. Próbowałam skupić się na nauce, jednak
nerwy tak mną targały, że nie byłam w stanie myśleć o niczym innym. Po głowie
chodził mi Madara, a gdy tylko chciałam wyrzucić go z myśli, to natychmiastowo
zastępował go wredny profesor. Z dwojga złego nie wiedziałam już, co było
gorsze.
Z pustką w
głowie, przewracałam kolejne kartki książki do fizjologii. Nosiłam ją przy
sobie non stop, żeby w wolnych chwilach móc się pouczyć, a jak na złość, akurat
teraz niczego nie mogłam zapamiętać. A do egzaminu został już tylko miesiąc.
Byłam na siebie wściekła, za to, że zaniedbywałam naukę. Musiałam skupić się na
tym, co jest najważniejsze, a nie na pierdołach.
Na kolejnych
zajęciach siedziałam w tak samo podłym humorze, o ile nawet nie gorszym. Chyba
miałam PMS.
*
Jako, że
popołudniu nikogo nie było w mieszkaniu, zdecydowałam się na odprężającą kąpiel
(z jedną nogą poza wanną, cóż za wspaniały wypoczynek!). Nalałam do wanny
jakiegoś olejku, zapaliłam świeczki i wskoczyłam do gorącej wody. Przyjemne
ciepło zmyło ze mnie nerwy dzisiejszego dnia – począwszy od dziwnego poranka,
przez ochrzan od wykładowcy a na rozbiciu ulubionego kubka Paina kończąc.
Mogłam mieć tylko nadzieję, że Fuuma mimo wszystko nie przywiązuje aż tak
wielkiej wagi do zwykłych rzeczy jak jego dziewczyna. Konan za coś takiego by
mnie zabiła.
Gdy woda
zrobiła się chłodna, wyszorowałam porządnie ciało, osuszyłam ręcznikiem i
wskoczyłam w dres. Tak zasiadłam przed telewizorem i czekałam, aż ktokolwiek
raczy wrócić do mieszkania. Wiedziałam, że Madara był teraz na siłowni i pewnie
zjawi się przed dziewiątą, ale nie miałam pojęcia, co się dzieje z Konan i
Painem. Czyżby znowu randka?
Podkuliłam pod
siebie zdrową nogę i z uwagą oglądałam jakiś film akcji. Nie minęła nawet
godzina, gdy usłyszałam przekręcanie zamka. No w końcu.
Już z
przedpokoju usłyszałam chichot Konan. Para nie szczędziła sobie pieszczot, bo
nagle coś huknęło o ścianę, dziewczyna znów się zaśmiała, a później do moich
uszu dotarło mlaskanie. Przewróciłam oczami, a gdy irytujące mlask-mlask nie
ustawało i przerodziło się w uwodzicielskie szepty i jęknięcie przyjaciółki,
głośno odchrząknęłam. Zapanowała cisza. A potem Konan znów melodyjnie się
zaśmiała.
– Reiko! –
przywitała się, stanąwszy w progu. – Nie wiedziałam, że jesteś już w domu.
– Nie
wiedziałam, że jesteś już w domu – przedrzeźniłam ją, poirytowana. – Następnym
razem bardziej się pilnujcie.
– Ej, stało
się coś? – Dziewczyna spoważniała.
– Nie –
syknęłam. – Po prostu mam gorszy dzień. A teraz idźcie do siebie i bawcie się
dobrze. Ja mam właśnie randkę z Stevenem Seagalem – dodałam i przeniosłam wzrok
na telewizor.
– Nigdy go nie
lubiłaś – zauważyła pochmurnie Konan, choć ja dokładnie wiedziałam, że się
nabija. Próbowała pokazać, że się o mnie troszczy, ale tak naprawdę marzyła
tylko o powrocie do ramion Paina.
– Jest
wyjątkowo uparty i jakoś mnie do siebie przekonał – odpowiedziałam z przekąsem.
– O, to może
Madarze też się uda – wypaliła, na co zgromiłam ją wzrokiem.
– Chyba mu nie
kibicujesz? – warknęłam. Dopiero wtedy obok niej stanął Pain. Od razu
zauważyłam jego zdenerwowanie.
– Nie no nieee
– przeciągnęła wymijająco. Co za irytująca baba, no! I to ma być przyjaciółka?!
– Kto rozbił
mój kubek? – spytał w szoku.
– Ja –
fuknęłam. – Konan ty sobie chyba żartujesz! Naprawdę chciałabyś, żebym była z
Madarą? Po tym wszystkim?!
Dziewczyna już
otwierała usta, ale ubiegł ją jej ukochany.
– Dlaczego to
zrobiłaś? – jęknął.
– No przecież
nie specjalnie! – krzyknęłam.. – Chryste no, serio, Pain? Serio? Będziesz się o
to czepiać?
– Kochanie,
daj spokój – mruknęła Konan i pogładziła chłopaka po ramieniu. – Kupię ci nowy.
– Dziękuję –
wycedziłam. Na powrót wbiłam wzrok w telewizor. Kątem oka widziałam, że para
nadal stoi w progu, niepewna tego, co zrobić.
– Madara to
naprawdę spoko koleś – powiedziała cicho Konan. – On nie jest jak Ibiki.
– Konan! –
krzyknęłam z pretensją. Wkurzyła mnie! Jak mogła poruszać jego temat przy
Painie?!
– No co? –
fuknęła. – Oni i tak się w końcu dowiedzą!
– O czym? –
spytał głupio Pain.
– Konan, nie
wkurwiaj mnie – warknęłam ostrzegawczo. Naprawdę, cały dzisiejszy dzień to
jedna, wielka katastrofa! A jeszcze nawet Madara nie wrócił do domu. Ciekawe,
co się wtedy wydarzy.
– Ej, o co
chodzi? Dziewczyny? – dopytywał Pain. – Kochanie?
Konan patrzyła
na mnie tak wrogo, że aż zrobiło mi się z tego powodu przykro. Mimo to nie
zamierzałam chwalić się przed Madarą i Painem moją przeszłością! Wiem, że
dziewczyna do niej należy, ale nie jest w to wszystko zamieszana tak, jak ja.
Nie na nią by patrzyli jak na kretynkę, tylko na mnie! To ja stałabym się
obiektem drwin i wyzwisk, a nie ona, dlatego łatwo jej mówić!
– Piśnij
słówko – warknęłam.
– Jesteś
beznadziejna – westchnęła i wycofała się do pokoju.
– I vice
versa! – krzyknęłam za nią. Zabolało.
Po raz kolejny
utkwiłam wzrok w szklanym pudle. Steven Seagal właśnie komuś przypieprzył, a mi
do oczu uparcie podchodziły łzy, które jednak próbowałam powstrzymać, bo Pain
dalej stał w progu i na mnie patrzył. Gdy nareszcie zrezygnował i poszedł za
ukochaną, pozwoliłam sobie na cichutki, pełen żalu i wściekłości, szloch.
*
Przed
dziesiątą pokuśtykałam do pokoju. Stanęłam przed szafą, a jako, że Madara
jeszcze nie wrócił, postanowiłam tam szybciutko przebrać się w piżamę i
wskoczyć do łóżka. Miałam nadzieję, że uda mi się usnąć, nim chłopak się
pojawi.
Akurat w
momencie, w którym ściągałam bluzkę, drzwi do pokoju się uchyliły. Zerknęłam
przez ramię na gościa, którym okazał się być oczywiście Madara. Stanął w progu
i chyba musiał się bardzo postarać, żeby mnie dostrzec w ciemności. Gdy jednak
w końcu mu się to udało, jego poważny wzrok wywołał na moim ciele gęsią skórkę.
Zamarłam tak, jak stałam, czyli w spodniach dresowych, staniku i bluzce od
piżamy w ręce.
– Baranku –
mruknął i całkiem wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Postanowiłam
wykorzystać tę sytuację i nałożyć na siebie chociaż koszulkę. To jednak nie
było dla Madary ograniczeniem – wsunął pod nią dłonie i chwycił mnie bardzo
delikatnie w talii. Od jego ciepłych rąk zrobiło mi się natychmiastowo gorąco.
Co mnie jednak
wkurzyło to to, że znowu czuć było od niego whisky. Ale w tamtym momencie chyba
nie byłam w stanie o tym myśleć. Uniosłam głowę i odruchowo złapałam się przy
tym ramion Uchihy. W czarnych oczach odmalowało się pożądanie, ale również ból.
Widziałam wcześniej, jak patrzył na inne kobiety, ale tym razem było to coś
innego. Nie chciał mnie zdobyć. Sama miałam powiedzieć „tak”.
– Madara –
wyszeptałam, całkowicie sparaliżowana pod wpływem jego dotyku. Chłopak był
oszałamiająco przystojny i doskonale wiedział, jak na mnie ostatnio działał, co
bez trudu wykorzystywał. Choć może nie robił tego umyślnie.
Chwila,
podczas której odległość między naszymi ustami stopniowo malała, dłużyła się
niemiłosiernie, co też oczywiście miało swój urok. Serce zabiło mi tak mocno,
jak nigdy dotąd, a motyle rozleciały się po całym ciele, gdy w końcu poczułam
ciepłe wargi chłopaka na swoich. Delikatny pocałunek z każdą kolejną sekundą
przeradzał się w coraz odważniejszy. Ręce Madary przyciągnęły mnie mocno do
siebie. Poczuwszy jego umięśnione ciało, zadrżałam z podniecenia. Oszołomiona
pozwoliłam mu ściągnąć z siebie koszulkę i dobrać się do zapięcia od stanika.
Jęknęłam, gdy koronkowa bielizna odsłoniła moje piersi. Huczało mi w głowie od
emocji i pożądania. Cała drżałam, podobnie jak Madara. Z cichym westchnieniem
odchyliłam głowę, gdy chłopak zanurzył usta w mojej szyi. Z każdym kolejnym
muśnięciem mocniej wbijałam mu paznokcie w ramiona. Pragnęłam go tak bardzo, że
gdybym tylko miała na tyle odwagi, poprosiłabym, żebyśmy zrobili to już teraz,
natychmiast.
Sięgnęłam do
bluzki Madary i chciałam pociągnąć ją w górę, jednak chłopak mi na to nie
pozwolił. Wycofał się delikatnie, a w moim gardle ugrzęzło to cholerne „tak”.
– Nie tak –
wymruczał.
Nie byłam w
stanie się ruszyć. Byłam tak zaskoczona, że jedyne, co mi przyszło do głowy,
to: O co ci, do cholery, chodzi? Bierz mnie,
tu, teraz!
– Pragnę cię,
ale nie tak – jęknął i szybko zrzucił z siebie koszulkę i spodnie. W samych
bokserkach zatoczył się do łóżka. Ja natomiast musiałam dojść do siebie:
zapanować nad szybko bijącym sercem, sięgającym zenitu pożądaniem i zawrotami
głowy.
Dopiero po
chwili uświadomiłam sobie, że właśnie dostałam kosza. Byłam gotowa oddać się
Madarze, dupkowi, który zalicza każdą, gdy tylko nadarzy się okazja, a mnie
olał. Mnie, swojego ukochanego baranka.
Usłyszawszy
miarowy oddech Madary szybko chwyciłam za bluzkę i ją na siebie nałożyłam.
Byłam pewna, że jeśli położyłabym się teraz obok niego, a on by się przebudził,
nic by nas nie powstrzymało.
Wyszłam z
sypialni i opadłam na fotel. Czułam się sfrustrowana. Szukał mnie mój najgorszy
koszmar, straciłam zaufanie do Naruto a przy tym byłam jedyną dziewczyną, z
którą Madara nie chciał iść do łóżka, nawet kompletnie pijany. Śmiać się czy
płakać?
*
Następnego
dnia obudziłam się cała obolała. Czułam wyrzuty sumienia. Wyzywałam się od
najgorszych, od tych wszystkich, które Madara już uwiódł. Tak, byłam jedną z
nich.
Nie powinnam
była pozwolić na coś takiego! Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca! Nigdy!
W jeszcze
gorszym nastroju, niż poprzedniego dnia, podniosłam się z fotela. W kuchni
nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki i patrzyłam za okno. Słońce
jeszcze nie wzeszło, a mnie już nie chciało się spać.
Postanowiłam
wziąć poranny prysznic. Jeśli cokolwiek miało mnie choć trochę rozluźnić, to
była to ciepła woda. Tak jak i poprzedniego dnia, miałam nadzieję, że zmyję z
siebie wszystkie troski.
Jakże się
myliłam.
W niezbyt
dobrym nastroju, zdecydowałam się wybrać na spacer. Cicho weszłam do pokoju, a
zauważywszy, że Madara przez całą noc nie zmienił pozycji, uśmiechnęłam się pod
nosem. Nakryłam go kołdrą, na co zamlaskał głośno. Pokręciłam lekko głową. Jak dziecko…
Ubrałam się w
letnie ciuchy, wzięłam torbę i wyszłam z mieszkania. Ciepły powiew wiatru
połaskotał mnie po odsłoniętej szyi i tym samym wywołał uśmiech na twarzy. Tak
naprawdę chyba tego mi właśnie było trzeba: wyjścia z mieszkania, w którym
wszystko przypominało mi, że o mało włos nie oddałabym się Madarze.
Podjechałam
autobusem do parku. Usiadłam tam na jednej z ławek i wyciągnęłam z torby książkę.
Otulona promieniami słonecznymi, zaczęłam powtarzać sobie materiał z
fizjologii. Nie mogłam się jednak na tym skupić. Cały czas po mojej głowie
krążył Uchiha, jego wzrok, pożądanie i to, jak mnie zostawił.
A najgorsze w
tym wszystkim było to, że przez tego drania, perfidnie zdradziłam Naruto. Co z
tego, że do niczego tak naprawdę nie doszło? W tamtym momencie byłam gotowa mu
się oddać i gdyby nie to, że chłopak przerwał, z pewnością by się to stało.
Jesteś
idiotką, Reiko.
Och, doskonale
to wiedziałam! Byłam nią przez całe swoje życie. Zarówno zakochując się w
Ibikim, jak i teraz – w Madarze. Tyle tylko, że przed tym drugim uparcie się
broniłam, odpychałam nogami i rękami i uciekałam, gdzie pieprz rośnie z
nadzieją, że miłość mnie nie dopadnie. Ja chciałam kochać Naruto, a nie Uchihę!
Nie mogłam
oszukiwać tylu osób.
Zamknęłam
książkę. Fizjologia nie była mi teraz w głowie. Miałam ważniejsze rzeczy do
obmyślenia. Tak, zdecydowanie…
– A ty co? –
Usłyszałam obok siebie. Smętnie zwróciłam twarz w stronę Sasuke. Uchiha
przysiadł się do mnie i dopiero wtedy zauważyłam, że obok jego nogi stał
wielki, przepiękny husky.
– Czeeeeść
maluchu – zwróciłam się do psa i wyciągnęłam w jego stronę dłoń. Zwierzę
zamerdało ogonem i pozwoliło mi się pogłaskać.
– Doprawdy, mi
ciebie też miło widzieć, Reiko – mruknął Sasuke. Zerknęłam na niego kątem oka i
zaśmiałam się pod nosem.
– Co tam? –
spytałam, dalej tarmosząc psa. – Spacerujecie?
– Mhm –
przytaknął. – A ty uciekasz od mojego kuzyna?
– Bingo –
odparłam z uśmiechem. – Skąd wiedziałeś?
– Zgadując po
stanie, w jakim wrócił do domu, nie trudno się domyślić, że próbował się do
ciebie dobrać – stwierdził. Posłałam mu podejrzliwe spojrzenie.
– Skąd o tym
wiesz? – spytałam. – Byłeś z nim? To ty go tak upiłeś?
– Aha –
przytaknął. Wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów i skierował ją w moim
kierunku. – Palisz?
Zerknęłam na
biało-czerwone opakowanie i sięgnęłam do niego ręką.
– Zwykle nie –
mruknęłam, gdy Sasuke podpalał mi papierosa. – Od święta, owszem.
Chłopak
wciągnął dym do płuc, przez co nastała krótka cisza. W żaden sposób mi jednak
nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie – z Sasuke dobrze się milczało.
– To mówisz,
że się dobierał? – odezwał się nagle chłopak. Nie mogłam powiedzieć mu prawdy,
więc szybko zaprzeczyłam.
– Po prostu
miałam ochotę się przejść – skłamałam. – Nie spałam dobrze.
– A Madara nie
robił żadnych problemów? – dopytywał Sasuke. Znów musiałam kłamać.
– Bełkotał coś
pod nosem a później padł na łóżko i spał jak zabity, przynajmniej dopóki byłam
w mieszkaniu.
– Aha – odparł
Sasuke i znów zaciągnął się papierosem. – Wiesz, że on jest w tobie zakochany
na zabój?
– A wiesz, że
ostatnio kogoś poznał? – odpowiedziałam pytaniem, choć zdawałam sobie sprawę,
że Sasuke może mieć rację.
– Jasne –
prychnął. – Ciekawe, na jak długo.
– A myślisz,
że ze mną spędziłby całe życie? – zaśmiałam się ironicznie. – Bo ja jakoś w to
wątpię.
Sasuke nie
odpowiedział, co niestety dało mi do myślenia. Jego tajemniczość trochę mnie
irytowała, ale musiałam przyznać, że młody Uchiha był całkiem mądrym
człowiekiem i z pewnością widział więcej, niż ja. Na pewno też znał lepiej
swojego kuzyna.
Tyle tylko,
że to nie z Madarą chcesz być, Reiko.
– Będę się zbierać
– westchnęłam, gdy zgasiłam papierosa. – Miło było się zobaczyć.
– Podrzucić
cię do mieszkania? – zaproponował Sasuke, podnosząc się z ławki. – Co się
będziesz autobusami tłuc. A przy okazji chętnie zobaczę, w jakim stanie jest
mój kuzyn. – Na twarzy chłopaka pojawił się złośliwy uśmiech.
– Jasne –
mruknęłam. – Czemu nie.
Samochód
chłopaka stał na parkingu obok parku. Psa zapakował na tył, mi natomiast
odsunął siedzenie i pomógł wdrapać się do auta. Przyjemny pomruk silnika znów
dotarł do moich uszu, a dziesięć minut później byliśmy już pod mieszkaniem
Madary i Paina.
– Mogę go
wziąć, nie? – spytał Sasuke, wskazując głową na psa.
– Pewnie. Ja
nie mam nic przeciwko.
Wysiedliśmy z
samochodu i podreptaliśmy na górę. Jak się okazało, Konan i Pain już nie spali,
a zauważywszy wielkiego, puchatego psa, mocno się zdziwili. Chyba nawet
bardziej, niż na widok Sasuke.
– Mam
nadzieję, że ten pies nie jest agresywny – wyjąkała dziewczyna. Momentalnie
zbladła i odsunęła się jak najdalej od Susanoo.
– Na pewno nie
bardziej od wkurzonych kobiet – odparł złośliwie Sasuke. – Mój kuzyn jeszcze
śpi?
– Nie –
wtrącił się zaspany Madara. Wyszedł z pokoju w samych dżinsach i przecierał
zmęczone oczy. Zerknął najpierw na Susanoo, później na Sasuke a w końcu utkwił
wzrok we mnie. – Kto pozwolił mi się tak schlać? – spytał zachrypniętym głosem.
– Ja – mruknął
dumny Sasuke. – Jak się czujesz, hę?
– Fatalnie.
Jak ja wróciłem do domu? – spytał.
– Nie
pamiętasz? – Na twarzy młodszego Uchihy znów pojawił się złośliwy uśmieszek. Mnie
natomiast do śmiechu nie było. Jeśli nie pamiętał powrotu do domu,
najprawdopodobniej w jego pamięci nie odnotowało się również to, że omal nie
podałam mu się jak na tacy.
Madara
pokręcił delikatnie głową, a później poszedł do kuchni, natomiast nasza czwórka
razem z psem ulokowała się w salonie. Chwilę później doszedł do nas również
Uchiha, z butelką wody w ręce.
– Uparłeś się,
że wrócisz na motorze – przypomniał mu Sasuke i wyjął z kieszeni spodni
kluczyki. – Łap.
– Dzięki –
wychrypiał.
Spojrzałam z
wyrzutem na Madarę, który jednak tego nie odnotował, dlatego tylko spuściłam
głowę, załamana tym, co się wydarzyło. A gdybyśmy to zrobili? On by tego nawet
nie pamiętał! Co za dupek!
Ale to ty
się nie sprzeciwiałaś.
I co z tego?
Uchiha przeleciał by mnie jak pierwszą lepszą i zapomniał. I chyba właśnie to
mnie najbardziej zabolało.
– No nic, będę
się zbierał – stwierdził Sasuke i podniósł się z kanapy. – Chciałem tylko
sprawdzić jak się trzymasz i oddać ci kluczyki.
Chłopak
zatrzymał się w progu i rzucił mi uważne spojrzenie. Posłałam mu smętny
uśmiech, bo w tamtym momencie na nic innego nie było mnie stać. Sasuke
natomiast miał chyba jakiś dziwny zmysł i od razu wyczuł, że między mną a
Madarą coś się wieczorem wydarzyło, bo później popatrzył z wrogością na kuzyna.
Na szczęście bez słowa zabrał Susanoo i opuścił mieszkanie.
– Czy ja
zrobiłem coś złego? – spytał, spoglądając na nas niepewnie. Konan i Pain
zerknęli na mnie pytająco.
– Nie –
odparłam. – Nic.
– Byłem
niemiły? Nachalny? – dopytywał.
– Nie byłeś –
warknęłam. Wstałam z fotela i weszłam do pokoju, zamykając Madarze drzwi przed
nosem. Byłam wściekła: na niego, na siebie, na wszystko!
Po chwili
usłyszałam ciche pukanie.
– Baranku. –
Chłopak powoli uchylił drzwi, a zauważywszy mnie siedzącą na łóżku, niepewnie
wszedł do pokoju. – Jesteś zła?
Owszem, ale
ci tego nie powiem.
– Nie –
mruknęłam. – Ostatnio mam zły humor, to wszystko.
– Rozumiem.
W oczach
Madary dostrzegłam strach i ogromne zmartwienie. Chłopak naprawdę się bał, że
wczoraj zrobił mi coś złego. Na szczęście, sam się przed tym powstrzymał.
Uchiha usiadł
obok i pociągnął kilka łyków wody. Zauważyłam, że w butelce została już tylko
jej resztka.
– Nie chciałem
się tak schlać – zaczął się tłumaczyć.
– Jesteś
dorosły, możesz robić co chcesz.
– Ale tobie to
przeszkadza – zauważył posępnie. – Przepraszam, baranku.
Z trudem
powstrzymałam podchodzące do oczu łzy. W zamian tylko zaśmiałam się cicho pod
nosem i sięgnęłam do torebki po telefon z nadzieją, że w jakikolwiek sposób
uratuje mnie z tej dziwacznej sytuacji. Niestety, nikt nie dzwonił ani nie
pisał.
– Na pewno…
– Na pewno –
zapewniłam go od razu. – Niczego złego nie zrobiłeś.
Madara
popatrzył na mnie podejrzliwie i zmrużył lekko oczy.
– Ech, no
nieważne. Dziś sobota?
I w tym
momencie poczułam się jeszcze gorzej. On naprawdę niczego nie pamiętał.
Niczego.
A więc
gdybyśmy – czysto teoretycznie – byli razem, schlałby się i zdradził mnie z
pierwszą lepszą, tak? A później nawet tego nie pamiętał?
Co jak co,
ale Ibiki nigdy nie tracił filmu na imprezach.
Reiko! O kim
ty myślisz?! I dlaczego stawiasz Madarę w gorszym świetle? Nikt, ale to nikt
nie może być większym draniem od Morino.
– Sobota –
potwierdziłam. Głos mi się załamał, co Uchiha natychmiastowo dostrzegł, bo cały
się spiął. – Możesz zostawić mnie samą?
– Baranku?
– Co chcesz
wiedzieć? – warknęłam przez łzy. – Wczoraj dostałam zjebkę od profesora, zbiłam
ulubiony kubek Paina, pokłóciłam się z Konan i prawie… - urwałam. Odwróciłam głowę,
by włosy zasłoniły moją twarz. Nie byłam gotowa przyznać się, że omal nie
poszłam z nim do łóżka.
– Prawie co? –
spytał przerażony.
– Prawie
popełniłam największe głupstwo w życiu – dokończyłam.
– Baranku…
– Nie chcę o
tym rozmawiać, Madara – wyszeptałam. Miałam go dosyć. – Zostaw mnie samą.
I zostawił.
Tak, jak chciałam.
*
Słyszałam
dokładnie, jak Madara rozmawia z Konan przyciszonym głosem i bez trudu
domyśliłam się, że ja byłam głównym tematem ich konwersacji. Nie wsłuchiwałam
się jednak dokładnie w ich słowa. Położyłam się na łóżku i przytuliłam
poduszkę. Zawsze tak robiłam, gdy czułam się zraniona. Do tego dochodziło upokorzenie
i niewypowiedziany żal, tyle że nie wiedziałam, czy do mnie, czy do Madary.
Po jakimś
czasie trwania w dziwnym letargu, usłyszałam pukanie do drzwi. Nie chcąc
rozmawiać z Uchihą udałam, że śpię. Ten jednak nie zważając na mój stan, wszedł
do pokoju i stanął nad łóżkiem. To było irytujące.
– Wiem, że nie
śpisz – usłyszałam głos Konan. Odwróciłam się do niej i podniosłam do siadu.
Dziewczyna stała podparta pod boki, z lekko naburmuszoną ale i zmartwioną miną.
– Co się wczoraj stało?
– Prawie przespałam
się z Madarą – palnęłam od razu. Zawstydzona, przeniosłam wzrok na gips i
zaczęłam bawić się palcami. Konan natomiast stała nade mną z szeroko rozwartymi
oczami, zdziwiona tym, co właśnie usłyszała.
Wcale jej się
nie dziwiłam. Gdybym była na jej miejscu, pewnie wzięłabym taką dziewczynę za
idiotkę. Zresztą tak też się czułam.
– Jak to? –
spytała po chwili i usiadła na łóżku. – Jak do tego doszło?
– Ja sama nie
wiem – wyjaśniłam ze łzami w oczach. Konan złapała mnie za rękę. – On po prostu
przyszedł i, i… I nie mogłam, po prostu nie mogłam go odrzucić. A wiesz, co
jest najgorsze? Że on…
– Niczego nie
pamięta – weszła mi w słowo dziewczyna. Skinęłam głową. – Co za dupek.
– Konan…
– Zabiję
drania – warknęła wściekła i gwałtownie wstała. Próbowałam złapać ją za rękę,
ale mi się wyrwała.
– Nie mów mu!
– poprosiłam piskliwie, na co dziewczyna przystanęła i popatrzyła na mnie z
wrogością.
– Chcesz, żeby
uszło mu to płazem?! – warknęła. – Dziewczyno, ty chyba oszalałaś! Jesteś moją
najlepszą przyjaciółką i nie pozwolę – w tym momencie otworzyła drzwi – żeby
taki dupek jak Madara dobierał się do ciebie schlany w trzy dupy! – dokończyła,
wyraźnie akcentując każde słowo. Doprawdy, kochałam ją, ale w tym momencie
miałam ochotę ją ukatrupić. Zdenerwowana Konan to Konan nie panująca nad tym,
co mówi. A zdecydowanie wolałam, żeby tego akurat nie mówiła.
Uchiha
dosłownie sekundę później znalazł się w przedpokoju, jednak dziewczyna
zagrodziła mu wejście do sypialni. Przewróciłam oczami, zdenerwowana niczym
nastolatka mająca przyznać się rodzicom, że zaszła w ciążę. Mimo wszystko
miałam nadzieję, że Madara się o tym nie dowie.
– Co? –
wydukał. Zauważyłam, że Pain przysłuchiwał się naszej rozmowie z salonu. –
Baranku, to prawda?
Madara
próbował minąć Konan, ale ta wbiła mu palec w klatkę piersiową. Spodziewałam
się jej kolejnych słów. Zdecydowanie była zbyt impulsywną osobą.
– Bóg mi
świadkiem, Madara, że jak jeszcze raz zrobisz jej takie świństwo, to obleję cię
benzyną i podpalę! – krzyknęła, stukając palcem w jego ciało.
– Ale…
– Konan proszę
cię – mruknęłam zażenowana. Serio, sama mogłam wyrzucać Madarze, że nie
pamiętał, jak się do mnie dobierał. Nie potrzebowałam adwokata.
Dziewczyna
obrzuciła mnie obrażonym spojrzeniem i wyszła z pokoju. Popatrzyłam na Madarę,
którego mina wyrażała szok i ogromne zdenerwowanie, i chcąc nie chcąc
parsknęłam śmiechem. W całej tej sytuacji nienaturalnie agresywna reakcja Konan
poprawiła mi humor.
– Baranku –
mruknął Madara, przestępując próg pokoju. Już chciał coś powiedzieć, ale Tenshi
wróciła, ubrana w dżinsową kurteczkę i z torebką w ręce.
– Zbieraj się,
Rei – zarządziła. – Wychodzimy.
– Możemy
najpierw porozmawiać? – spytał poirytowany Madara. Widziałam, że na twarzy
Konan pojawia się jeszcze większa złość.
– Nie! –
krzyknęła. – Nie pomyślałeś, że może Reiko nie chce oglądać twojej gęby?!
– Konan! –
zganiłam ją. – Przestań!
– No już,
idziemy – zwróciła się do mnie. Zerknęłam na Madarę, który poczerwieniał na
twarzy i mocno zaciskał dłonie. Był wściekły.
– Porozmawiamy
później – wyszeptałam, mijając chłopaka. Posłałam mu pokrzepiający uśmiech,
chcąc choć trochę poprawić jego okropny humor, ale na nic się to zdało. Jak
tylko wyszłyśmy z mieszkania, usłyszałyśmy donośne „Kurwa mać!” Uchihy i mocne
uderzenie.
Przystanęłam
przed schodami niepewna tego, co zrobić. Konan nie zamierzała rezygnować ze
swojego planu wyciągnięcia mnie z mieszkania i uratowania przed okropnym łotrem
Madarą, a ja wolałam z nim porozmawiać, skoro prawda wyszła na jaw.
– Powinnam tam
wrócić – westchnęłam, gdy dziewczyna utkwiła we mnie zniecierpliwione
spojrzenie.
– Gówno
powinnaś – syknęła. – Idziemy na piwo. – I zniknęła mi na schodach.
*
Usiadłyśmy w
pubie Shinkan, znajdującym się w centrum miasta. Niemal wszystkie siedzenia
były pozajmowane, ale na szczęście udało nam się znaleźć stolik w rogu sali.
Konan kupiła nam po piwie i nadal wściekła, usiadła naprzeciwko. Patrzyłam na
nią z lekkim rozbawieniem, podczas gdy ona w myślach z pewnością jeszcze
bardziej nakręcała się negatywnie w stosunku do Madary.
– Odpuść,
Konan – mruknęłam, pociągnąwszy łyk piwa. – W gruncie rzeczy to nie do końca
jego wina. Ja mu się nie postawiłam.
– Ale był
schlany w trupa – warknęła. – Jak byś się czuła, gdybyście to zrobili, a on by
później niczego nie pamiętał?
Odwróciłam
wzrok, bo właśnie z tego powodu było mi najbardziej przykro. Przypuszczam, że
dręczyłyby mnie wyrzuty sumienia, gdybym poszła z nim do łóżka, ale jeśli
Madara by tego nie zapamiętał… Czułabym się jak ostatnia idiotka.
– To nie
zmienia faktu, że trochę za bardzo na niego naskoczyłaś – zmieniłam temat.
Konan już otwierała usta, ale nie dałam jej się odezwać. – Sama potrafię się
obronić, Konan. A ty zdecydowanie przesadziłaś.
– Wybacz, że
przejmuję się krzywdą mojej przyjaciółki – zakpiła i przystawiła kufel do ust.
– Sama nigdy byś mu nie powiedziała i dręczyłabyś się do końca życia. A Madara
niczego by nie wiedział! On musi się ogarnąć, jeśli chce z tobą być – dodała.
– A nie
pomyślałaś, że ja nie chcę z nim być?
– Oczywiście,
że chcesz! – odpowiedziała. – Tylko nie chcesz tego do siebie dopuścić.
Dziewczyno, otwórz oczy!
Utkwiłam
spojrzenie w złocistym napoju i uparcie wpatrywałam się w piankę, jakby była to
najciekawsza rzecz na świecie. Starałam się zaprzeczyć jej słowom. Madara nie
był odpowiednim facetem dla mnie, a sytuacja z poprzedniej nocy była tego
idealnym potwierdzeniem. Nie chciałam być z kimś, kto upija się do
nieprzytomności. A Naruto był porządnym chłopakiem, ciepłym, wesołym, czułym, kłamliwym…
Pokręciłam
głową, chcąc wyrzucić ostatnie określenie Uzumakiego z głowy. Wyjaśniliśmy
sobie wszystko i musiałam przestać wreszcie myśleć o nim w ten sposób. To było
niewinne kłamstewko i już.
– Reiko, znam
cię nie od dziś – odezwała się Konan. – Wiem, że Madara przypomina ci Ibikiego,
ale on naprawdę nie jest taki, jak on. Nie zauważyłaś tego jeszcze?
Popatrzyłam na
nią niczym zbity pies. Dziewczyna posłała mi ciepły, niepewny uśmiech.
– Fakt, Madara
traktował dziewczyny przedmiotowo, zarabia z bójek, ma tatuaże i jeździ na
motorze, ale to jest kompletnie inna osoba. On by cię nie skrzywdził.
– Właśnie to
zrobił – zauważyłam posępnie.
–
Nieświadomie. Dobra, nie powinnam tego tłumaczyć, bo zachował się jak dupek –
wtrąciła i przewróciła oczami – ale pomijając tę sytuację, Madara jest naprawdę
fajnym facetem. I ty to wiesz.
Westchnęłam
głośno, bo to, co mówiła Konan było prawdą, którą starałam się od siebie
odepchnąć.
– Nie chcę
myśleć o nim w ten sposób – mruknęłam cicho. – Wiem, że z Naruto będzie mi
lepiej. Nie będę musiała się martwić, że wywinie jakiś numer, że mnie zdradzi,
że zostanie pobity do nieprzytomności…
– Reiko –
zganiła mnie Konan. – Wybieranie bezpieczniejszej opcji nie jest dobrym
pomysłem. Zastanów się nad tym jeszcze, co?
Skinęłam głową
i wychyliłam piwo do końca.
*
Wróciłyśmy do
mieszkania przed dwunastą. Przywiózł nas Pain, bo Konan nie mogła już
prowadzić, a poza tym… No cóż, byłyśmy tak pijane, że ledwo trzymałyśmy się na
nogach. Fuuma pomógł mi wejść po schodach, bo kule dziwnie odmawiały współpracy,
natomiast Konan poradziła sobie sama.
Jak tylko
znalazłyśmy się w mieszkaniu, parsknęłyśmy głośnym śmiechem. Chichotałyśmy jak
opętane, co mogło być dość uciążliwe dla Paina, który myślał tylko o tym, żeby
ułożyć nas do snu.
– Przepraszam,
kochanie – wybełkotała dziewczyna, zarzucając Fuumie ręce na szyję. –
Musiałyśmy zapić smutki.
– Taaa. – Pain
wyraźnie się skrzywił. – Nie jesteś śpiąca?
– Nie –
odparła. – Jestem napalona jak diabli!
Zaśmiałam się,
bo mina Fuumy wyrażała nic więcej, jak szok. Na pewno nie spodziewał się takiej
odpowiedzi od swojej ukochanej, choć dobrze wiedział, że Konan była do czegoś
takiego zdolna. Ta para raczej nie należała do powściągliwych.
– Dobrze,
kochanie, idź do łóżka, zaraz przyjdę – poinstruował ją, a Tenshi pisnęła
radośnie, pomachała mi i zniknęła za drzwiami sypialni.
Rozbawiona
popatrzyłam na zażenowanego Paina i znowu parsknęłam śmiechem. Chłopak podrapał
się po karku, a następnie pomógł mi doskoczyć do sypialni Madary. Jak tylko
zapalił światło, od razu zorientowałam się, że właściciela w niej nie było.
Zrobiło mi się smutno, bo miałam nadzieję na przytulanki.
Stop. Jakie
przytulanki? Nie powinnaś pić, Reiko.
Pain posadził
mnie na łóżku, upewnił się, że wszystko ze mną w porządku i wyszedł do swojej
dziewczyny. Usłyszałam jej okrzyk radości i znów zachichotałam.
Nie wiedząc co
robić, wykuśtykałam z pokoju najciszej, jak tylko potrafiłam. Wzięłam z kuchni
jeszcze jednio piwo – jak szaleć, to szaleć – i o dziwo udało mi się
bezszelestnie wrócić do pokoju. Tak przynajmniej mi się wydawało, skoro Pain
nie wyszedł sprawdzić, co robię.
Otworzyłam
napój w łóżku, ułożyłam się wygodnie i w ciemnościach czekałam, aż Madara wróci
do mieszkania. Chłopak najwyraźniej nie miał takiego zamiaru, bo doszłam do
połowy butelki (a piłam powoli!), a on nadal się nie zjawił. Poczułam
rozczarowanie, gdy wychyliłam ostatniego łyka, a Madary dalej przy mnie nie
było.
Zerknęłam na
komórkę, przy okazji wyrzucając wszystko z torebki. Była już pierwsza.
– Co za dupek
– wybełkotałam. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i dotoczyłam się jakoś do
drzwi. W momencie, w którym je otworzyłam, usłyszałam przekręcanie zamka. Serce
zadudniło mi mocno w klatce piersiowej, co było dość bolesne. Zaszumiało mi w
głowie jeszcze bardziej, więc wzmocniłam uścisk na drzwiach, żeby się
przypadkiem nie przewrócić.
– Baranku? –
Madara zatrzymał się w progu, lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu. Czułam,
jak się rumienię. – Czemu nie śpisz?
– Czekałam na
ciebie – odpowiedziałam bełkotliwie, a później – ale żenada – głośno czknęłam.
Przyłożyłam dłoń do ust i zachichotałam jak kretynka.
– Piłyście
coś? – spytał, ściągnąwszy buty. Podszedł do mnie i zmrużył lekko oczy. – Chyba
nie mało, co?
– Całkiem
sporo – przyznałam. – Ale to przez Konan! – Wyrzuciłam ramiona w górę, przez co
zachwiałam się i Madara musiał mnie podtrzymać, żebym nie upadła. A może
zrobiłam to specjalnie? Byleby tylko znaleźć się jak najbliżej niego? Nie wiem,
nie panowałam ani nad swoim ciałem, ani nad tym, co mówię.
– Rozumiem –
przytaknął. Jego ciepłe dłonie na mojej talii rozpalały całe moje ciało.
Buchnął we mnie gorąc tak ogromny, że nie wiedziałam, jak na to zareagować. –
Chodź, powinnaś się położyć, baranku
– Położysz się
ze mną? – palnęłam, obejmując Madarę za szyję. Widziałam, jak walczy ze sobą,
by mnie przypadkiem nie pocałować. A ja tak tego pragnęłam! Całuj mnie,
całuuuuj!
– Oczywiście –
odpowiedział. – Chodź.
Pokracznie
weszliśmy do sypialni. Madara posadził mnie na łóżku, zdjął buta i jak małe
dziecko, okrył kołdrą. Sam rozebrał się do bokserek, ubrał jedynie długie
spodnie od piżamy i położył się obok.
– Dobranoc,
baranku – szepnął, odwracając się do mnie tyłem.
Wierciłam się,
bo wcale nie chciało mi się spać. Nie marzyłam o niczym innym, tylko o
znalezieniu się w jego ramionach.
– Madara? –
Oparłam głowę na jego ramieniu.
– Tak?
– Wiem, że
jestem pijana, i że wyszłam z domu zła na ciebie…
– Nie będę się
z tobą kochał, więc daruj sobie – odparł, wciąż odwrócony do mnie plecami.
– Co? Nie! –
zawołałam, choć nie powiem, żebym w tamtym momencie tego nie chciała, bo
chciałam, i to bardzo.
Roześmiał się
i spojrzał na mnie czule. Jego ciepły wzrok rozpalił całe moje ciało.
– Więc o co ci
chodzi, baranku?
– O to.
Położyłam mu
głowę na piersi i wtuliłam się w niego tak mocno, jak tylko potrafiłam. Madara
zesztywniał i podniósł ręce, nie wiedząc, jak zareagować.
– Jesteś
pijana – rzucił.
– Wiem –
odparłam. Byłam tak odurzona, że nie czułam żadnego skrępowania.
Madara
pogłaskał mnie po plecach i pocałował w czoło. Zamruczałam rozkosznie i jeszcze
bardziej się do niego przytuliłam.
– Jeszcze nie
spotkałem tak pokręconej kobiety – stwierdził.
Zachichotałam.
– Jestem
pijana, Madara. To wszystko, co mam na swoje usprawiedliwienie.
– Chcesz,
żebym cię przytulał, dopóki nie zaśniesz? – spytał po chwili. Nie
odpowiedziałam, spoglądając na niego z nikłym uśmiechem. – Powinienem odmówić
dla zasady – powiedział, ściągając brwi. – Ale znienawidziłbym siebie, gdybym
odmówił, a ty nie poprosiłabyś mnie o to nigdy więcej.
Wtuliłam się w
niego z cichym chichotem i pomrukiem zadowolenia. Westchnął głośno, miziając
mnie dłonią po plecach.
– Nie musisz
się usprawiedliwiać, baranku. Wystarczy tylko poprosić.
Uśmiechnęłam
się, czując, jak z mojego ciała odlatują wszelkie troski. Gdy już prawie
przysypiałam, nagle zapragnęłam powiedzieć coś jeszcze.
– Śpisz?
– Mhm –
wymruczał przyjemnie. Przymknęłam powieki i mocniej się do niego przytuliłam.
– Też cię
kocham, Madara.
Shinkan – Cisza.
Najprawdopodobniej. :D Ręki uciąć sobie nie dam. ;D
Udało mi się skończyć ten
rozdział szybciej, niż bym się spodziewała. ;D Za to za kolejny pewnie wezmę
się dopiero w przyszłym tygodniu, o ile w ogóle uda mi się to zrobić tak
szybko. Mam nawał nauki, really. :c Patologia mnie dobija, a związany z nią
chroniczny stres doprowadzi mnie do raka. ._.
Co powiecie na nowy szablon?
Zawdzięczam go cudownej Mayako, kocham Cię! <3 Ja jestem zachwycona! :D Dlatego ten rozdział jest ze specjalną dedykacją dla Ciebie, kochana!
Trzymajcie się ciepło, Baranki!
Czy jestem pierwsza? :o
OdpowiedzUsuńNo niemożliwe xD
Ta poranna chęć Rei na przytulaski była taka uroczaa :3 Ogólnie cały rozdział był mega uroczy, ale u mnie to na wielki plus, bo to właśnie takie opowiadania uwielbiam najbardziej :D
Widzę Reiko nie ma zbyt dobrego dnia. Ucieka jej autobus, profesor się na niej wyżywa (chociaż mógłby okazać trochę zrozumienia, wkońcu dziewczyna ma nogę w gipsie, więc jakby miała niby zdążyć? -.-), pokłuciła się z Konan i na dokładkę prawie się przespała ze schlanym Madarą. No cudnie widzę.
Chlanie kobiet jest zawsze najlepsze. Nie, przepraszam! To jego skutki najbardziej dobijają xD. W tym przypadku Konan się wzięła napaliła, a Rei poczuła przemożną potrzebę na przytulanki. Słodkoo :3 Tą scenką końcową wywołałaś u mnie takie miłe ciepełko w brzuszku. No normalnie cudoo :3
Niniejszym (czy jak to się tam pisze xD) ogłaszam wszem i wobec, że blog o adresie baranku.blogspot.com wbił się jak kunai w moją czołówkę FunFick'ów o Naruto!
Pisz tak dalej Kushino i weny dużo życzę! :*
Jeeeeeej! Jestem przeszczęśliwa! :D Cieszę się, że rozdział aż tak Ci przypadł do gustu i przyznam szczerze, że sama też takie najbardziej lubię. ;D Uwielbiam romansidła... ^^
UsuńDzięki wielkie za ciepłe słowa. :*
Buźka!
Szablon fantastyczny. Good Job MAYAKO! O wiele bardziej podoba mi się od poprzedniego, kiedy to moja 6 letnia kuzynka Majka powiedziała, że "Oglądam golasy na komputerze" jak czytałam rozdział a ona obok układała puzzle xD Co do rozdziału, to wiesz, że Cię kocham i uwielbiam i jestem Twoją psychofanką?! czekałam na taki rozdział od miliona lat. Uwielbiam Madarę i Reiko <3 Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział, chociaż doskonale Cię rozumiem. Mnie jutro czeka kolejne kolokwium... I to z chemii, której tymczasowo nie pojmuję. A w piątek kolokwium z pierwszej pomocy -,- Po kolejnych zajęciach w prosektorium przeszłam na wegetarianizm... KOCHAM STUDIA xD No w każdym razie życzę Ci powodzenia na studiach i duuuużo wolnego czasu na pisanie rozdziałów. :****
OdpowiedzUsuńOjjjj, ale takie golasy to miło oglądać. xD
UsuńPsychofanką? :D To super! Nigdy nie miałam psychofanki! :D Może być ciekawie... :D
Ja nie miałam zajęć w prosektorium, niestety. :c Niby mieliśmy anatomię i pokazywał nam na żywym (znaczy martwym, ale prawdziwym, hihih) ciałku co gdzie jak wygląda, ale stricte w prosektorium, przy sekcji nie byłam, a strasznie bym chciała. :(
Dużo wolnego czasu będę miała dopiero na Boże Narodzenie, really. Gdyby nie patologia to jeszcze jakoś by to uszło, a tak... Masakra. ._.
Całujęęęęęęę,Psychofanko! :*
Będę Ci wysyłała anonimowe listy i kwiaty xD
UsuńPrzybyłam :D
OdpowiedzUsuńKit z tym, że po raz drugi xd
Rozdział cudeńko!
Napisałaś go tak czule, wspaniale, genialnie! Jestem pod ogromnym wrażeniem. Poranek opisałaś wspaniale, ja na pewno nie dałabym rady. Madara jest booooski <3 Taki słodziak.
Co z tego, że się schlał? W ogóle to zaskoczyłaś mnie tym, że po mimo nietrzeźwości Madara zachował się nawet przyzwoicie, wiem, wiem, że ją rozpalił i zostawił. No ale to w końcu lepiej niżby przespał się z nią i na drugi dzień nic nie pamiętał. A ten jego wyskok to w sumie nawet niezła nauczka dla Reiko, niech sobie dziewczyna w końcu uświadomi, że kocha Madare, a nie Naruto. Biedaczka cały czas próbuje sobie wmówić, że powinna kochać Uzumakiego, a miłość niestety nie wybiera.
Och, ale ten profesorek mnie wkurzył, no zachował się jak baba z okresem xd
Cham i tyle!!!!!! Jak jednym spóźnieniem można popsuć cały wykład? Ja na okrągło spóźniam się na lekcje i żaden nauczyciel jeszcze nie zarzucił mi popsucia mu lekcji xd
Może większość osób zaraz mnie znienawidzi, ale Konan ostatnimi czasy działa mi na nerwy tym, że uważa iż może podejmować decyzje za baranka. Może ta moja niechęć jest spowodowana tym, że sama nie lubię jak ktoś mną dyryguje. Taaa, to całkiem możliwe. :D Ale mimo wszystko akcja z chlaniem mi się podobała. :D
No i wisienka na tym torciku to zdecydowanie ostatnia scenka:
"– Śpisz?
– Mhm – wymruczał przyjemnie. Przymknęłam powieki i mocniej się do niego przytuliłam.
– Też cię kocham, Madara."
Zdecydowanie najlepsze <3
Pozdrawiam Paulina
To dobrze, że Konan Cię denerwuje. :D Przynajmniej wiem, że moi bohaterzy nie są płytcy. :D A poza tym, szczerze mówiąc właśnie o to mi chodziło, kreując jej postać. Miała się wtrącać, czepiać, dyrygować. A że Rei jest bardziej potulna (jak baranek:D), to Konan za nią podejmuje decyzje. :D Choć osobiście też nie lubię, gdy ktoś za mnie decyduje. Czasem może i jest to lepsze, ale na miejscu Reiko zabiłabym Konan za to, co jej zrobiła. ;D
UsuńCieszę się, że rozdział Ci się aż tak spodobał. :D
Buziaki! :*
Początek... Sam początek sprawił, że stado motyli fruwało po moim brzuchu, chcąc się z niego wyrwać. Do samego końca tego fragmentu, zaciskałam kciuki, licząc na to, że Madara capnie Rei, wciągnie do łóżka i będzie PRZYNAJMNIEJ namiętne całowanko. (Nie ukrywam, lubię seks, ale jeszcze bardziej lubię o nim czytać, dlatego też cierpliwie czekam).
OdpowiedzUsuńNie wiem, co masz w główce moja kochana, nie mam pojęcia. Ale ciągle trzymam się założenia, że blog ten, a raczej opowiadanie, dążą do połączenia Madary i Reiko. Lubię Naruto, czuję w kościach, że będzie nieźle namieszane... Ale przez Ciebie, moja nienawiść do Uchihy przeistoczyła się w gorącą sympatię do niego. Stąd też moje przypuszczenia... Nie, to są nadzieje, na tenże kurde koniec. :D
Strasznie mi się zrobiło szkoda dziewczyny, gdy profesor na nią nawrzeszczał.
Aferę Konan i Rei, w którą wplatał się kubek Paina (XDDD) pochłonęłam na jednym wdechu.
Co do momentu, na który tak czekałam... Nie umiem się wypowiedzieć. Jak to przeczytałam na konferencji, to aż głośno westchnęłam, na co Andrzej popatrzył na mnie jak na idiotkę. Byłam bliska temu, by zacząć krzyczeć ze złości, gdy się od niej odsunął. Agrrr.
Konan, epic win. żeby taki dupek jak Madara dobierał się do ciebie schlany w trzy dupy! Padłam po tym zdaniu. Szkoda mi było Madary, naprawdę. Smuteczek mnie złapał. :C
Końcówka urocza, rozczulająca. Nabrałam ochoty na przytulenie się do mojego bojfrenda, ale tak się pożarliśmy ostatnio, że od kilku dni na swój wzajemny widok, otwierają nam się noże w kieszeni. xD
Też cię kocham Madara ŁOOO, TO TO. NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ TEGO TAK SZYBKO! <3
Też mnie kusiło, żeby wplątać całusy w tę pierwszą scenę, ale na szczęście się powstrzymałam. ;D Rei nie może mu przecież tak łatwo ulec! ;>
UsuńMi też było szkoda Madary, jak Konan tak na niego wrzeszczała... W gruncie rzeczy to też nie do końca wina chłopaka, w końcu Reiko go nie odsunęła. ;D No ale Konan właśnie taka jest. :D
Mam nadzieję, że z chłopakiem już wszystko w porządku? :D Ja też z moim ostatnio mam małe problemy, denerwuje mnie po prostu na każdym kroku! Wrrr. Czuję się przez to tak, jakbym miała wieczny PMS. xD
Całuję. :*
Ten rozdział był świetny! Serio nie mogę się doczekać ciągu dalszego! Lubię Madare (bo to Uchiha), i coraz bardziej się rozkręca. Scena poranna, gdy Reiko się zdenerwowała, a on kazał jej wyjść była cudowna. Trochę zdziwiła mnie Konan, gdy chciała powiedzieć chłopakom o Ibikim. Nie dziwię się, że Reiko się zdenerwowała. Scena z profesorem? Mam nadzieję, ze nie znasz takiej sytuacji z autopsji, bo na szczęście mnie taki zaszczyt ominął . Nie mogę się też doczekać, jak pojawi się Ibiki, wtedy poprzewraca konkretnie w fabule a Madara stanie na wysokości zadania i bedzie bronił swojego Baranka xd
OdpowiedzUsuńNie mogę sie doczekać ciągu dalszego!
Patologia? Męczę się razem z Tobą, zaczynam od przyszłego tygodnia ćwiczenia, a Thor nie wydaje się łaskawy.... Ale do boju, trzymam kciuki ( i może znajdziesz czas, by coś skrobnąć? ;p|)
UsuńPozdrowienia gorące!
Mnie na szczęście tez ominął taki zaszczyt, choć znam cudownego profesora, który mógłby zachować się w sposób podobny... I wcale bym się nie zdziwiła, gdyby tak się stało. NA SZCZĘŚCIE, już z nim nie mam zajęć, bo tylko na pierwszym roku nas uczył, a właściwie męczył. -.-
UsuńO, to odczujesz na własnej skórze, co właśnie przeżywam. :D Z kim masz ćwiczenia? Bo jeśli z dr D. (jest tylko jeden koleś o nazwisku na tę literę, a nie chcę używać całych nazwisk), to szczerze współczuję. Ja z nim mam i przeżywam piekło. Jest niesamowicie wymagającym człowiekiem... Podczas gdy pozostałe grupy mają chill, my się stresujemy, obgryzamy paznokcie do krwi i narażamy się na raka (w końcu stan przewlekłego stresu aktywuje os podwzgórze-przysadka-nadnercza i podwyższa poziom kortyzolu, hamuje funkcje układu odpornościowego i stwarza warunki podatne dla rozwoju nowotworu xD). Za dużo patologii... ._. W każdym razie: życzę powodzenia! :D
I dzięki wielkie za komentarz. :*
Buziaki!
Aaaa, ile emocji! Tyle się działo w tym rozdziale, że nie wiem, od czego zacząć.
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo podoba mi się fakt, że przede wszystkim starasz się zachować to opowiadanie realistycznym. Bo przecież każdy może mieć zły dzień tak jak Reiko, stłuczony kubek czy wywalenie z zajęć, czy może jeszcze napalony, schlany Madara. No i nawiązując do tego... AAAA! Mistrzowsko opisane, wszystkie te uczucia i sam klimat, dziewczyno, podziwiam. Ogólnie nie wiem dlaczego Rei i Konan mają takie pretensje. Madara sam się powstrzymał, a mógł po prostu ją zaliczyć jak każdą inną (głupio to brzmi :c). To świadczy o tym, że naprawdę mu na niej zależy i może - oby - nie ma żadnej innej.
Fajnie się też rozwija relacja Reiko i Sasuke (chociaż tak naprawdę za nim nie przepadam, tu tutaj jest całkiem całkiem ;>). Jeszcze chciał przyłożyć Madarze, a sam go upił XD Ale też się troszczy o Rei, przynajmniej będzie miał ją kto obrobić przed tym wstrętnym Ibikim ;<
Uwielbiam takie pijane akcje w opowiadaniach, a zwłaszcza tu. Zapominam zawsze dodać, że uwielbiam ten związek Paina i Konan, swoją drogą w tym rozdziale to serio zaszalała XD I ta ostatnia scena, no cudo. Nie cierpię czekać na następną notkę, bo coraz bardziej się niecierpliwię, to jedno z moich najulubieńszych opowiadań!
I szablon świetny, o wiele lepszy od poprzedniego.
Pozdrawiam cieplutko i życzę mnóstwa weny! ;*
Dziewczyny zawsze o wszystko mają pretensje xD Niby się powstrzymał, ale kurcze, też bym była wściekła, gdyby koleś chciał wywinąć mi coś takiego po pijaku. Poza tym to było ich pierwsze zbliżenie się do siebie, a on niczego nie zapamiętał. :(
UsuńKurcze, strasznie chciałabym zacząć pisać rozdział, ale naprawdę, studia odbierają mi każdą minutę życia. :(
Dziękuję pięknie za tyle ciepłych słów! Buziaki! :*