W ciągu kolejnych
dziesięciu minut, jakie zajęła nam droga do szpitala, czułam, że całe moje
ciało jest napięte z nerwów i gdyby nie to, że dostrzegłam swoje odbicie w
szybie, mogłabym przysiąc, że ze strachu posiwiałam. Pierwszy raz czułam tak
ogromne przerażenie, bo usłyszenie słowa „operacja” na zakończenie, przerwanej
dławieniem się Naruto, rozmowy wywołało mętlik w mojej głowie. Bałam się, że
Uzumaki nie wyjdzie tak szybko ze szpitala i próbowałam do siebie nie
dopuszczać myśli, że może z niego w ogóle nie wyjść.
– Jesteśmy – mruknął
Madara. Zaparkował samochód na szpitalnym parkingu i opłacił postój.
Wygramoliłam się z auta najszybciej jak tylko mogłam i nie czekając na Uchihę,
który i tak zaraz mnie dogonił, zmierzyłam do szpitala. Gdy tylko
przekroczyliśmy próg, podeszliśmy do lady, za którą stała młoda pielęgniarka,
której jeszcze chciało się pracować, na co wskazywał uśmiech i współczujący
wzrok kierowany do niektórych pacjentów.
– Dzień dobry –
wypaliłam. Brunetka zwróciła twarz w moim kierunku i od razu spoważniała. –
Szukam Naruto Uzumakiego. Miał wypadek samochodowy.
Kobieta zerknęła w
komputer i po chwili na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Skinęła ze
zrozumieniem głową i przeniosła wzrok na nas.
– Jesteście państwo
rodziną? – spytała, a ja natychmiastowo się zaniepokoiłam. Nie poda nam żadnych
informacji o stanie jego zdrowia, cholera.
– Nie, to mój chłopak
– powiedziałam. Kątem oka dostrzegłam, jak Madara minimalnie odsuwa się od
kontuaru. – Proszę mi tylko powiedzieć, czy jego stan jest poważny? –
poprosiłam, bliska płaczu. Brunetka uśmiechnęła się uspokajająco.
– Jest pod opieką
lekarzy, którzy zrobią wszystko, co w ich mocy, żeby pani chłopak wrócił do
zdrowia. Proszę się nie martwić.
Jej słowa nie
zabrzmiały zbyt optymistycznie. Krew odpłynęła mi z twarzy i gdyby nie Madara,
runęłabym na podłogę jak długa. Chłopak złapał mnie w swoje ramiona, a
przestraszona pielęgniarka wybiegła zza lady i nakazała Madarze posadzić mnie
na krześle.
– Baranku – jęknął i
ukucnął przede mną. Pielęgniarka natomiast przyniosła mi kubek wody i kazała
napić się kilka łyków.
– Już mi lepiej –
odparłam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu – wszyscy obecni tutaj ludzie gapili
się na nas z zainteresowaniem. – Dziękuję.
– Na pewno? – upewniła
się kobieta. – Może powinnam zawołać lekarza?
– Nie musisz, Kimiko.
– Do naszej rozmowy wtrącił się wysoki, postawny mężczyzna ubrany w biały
lekarski strój. – Jak się pani czuje? – zwrócił się do mnie i kucnął obok.
Dopiero wtedy dostrzegłam, że Madara usiadł na sąsiednim krześle i mnie
obejmował.
– Dobrze –
odpowiedziałam. – Po prostu przestraszyłam się, że z moim chłopakiem jest
naprawdę źle.
Mężczyzna zerknął na
Madarę, a później na mnie, próbując rozszyfrować, o co tutaj dokładnie chodzi.
– Miał wypadek –
wyjaśniłam. – Naruto Uzumaki.
– Ah, Naruto . – Twarz
lekarza rozświetlił delikatny uśmiech. Serce zabiło mi szybciej. – Nic mu nie
jest. Miał tylko złamany nos, ale już go nastawiono.
– Złamany nos? –
zdziwiłam się. – Ale przecież… Przecież…
Zerknęłam z
przestrachem na Madarę. Byłam pewna, że lekarz nie mówi o moim Naruto.
– Przecież on się
dławił – jęknęłam, uczepiając się ręki przyjaciela.
– Tak – potwierdził
lekarz. – Krew zaczęła spływać do gardła, stąd krztuszenie się. Operacyjnie
nastawiliśmy nos, bo złamanie było dość poważne i gdybyśmy tego nie zrobili, pan
Uzumaki mógłby mieć problemy z oddychaniem. Teraz jednak wszystko powinno być
dobrze, o ile będzie pani o chłopaka dbać i przez jakiś czas da mu pani
odpocząć. – Lekarz puścił mi oczko, a ja oblałam się czerwienią. Co za głupia
aluzja! – No ale cóż, nie ma co, dobraliście się. – Mężczyzna znacząco popatrzył
na gips i z ogromnym uśmiechem na ustach wstał od nas i wziął pielęgniarkę na
krótką rozmowę. Wskazał głową na mnie, a kobieta skinęła głową kilkakrotnie. Po
chwili mężczyzna zniknął nam z pola widzenia i dopiero wtedy odetchnęłam z
ulgą.
– Mówiłem ci, że na
pewno nic mu nie jest, baranku – mruknął Madara i jeszcze mocniej otoczył mnie
ramieniem. Wypuściłam z ulga powietrze z płuc i oparłam głowę o bark chłopaka.
– Nie brzmiało tak –
powiedziałam posępnie. – Zaczął się dusić podczas naszej rozmowy. Myślałam, że…
– Kobiety – westchnął
Uchiha. – Zawsze wszystko wyolbrzymiacie.
Puściłam uwagę Madary
mimo uszu, bo nie miałam siły, żeby się na niego gniewać. Najważniejsze było
dla mnie teraz to, że z Naruto wszystko w porządku. Nerwy powoli ze mnie
uchodziły i dopiero wtedy poczułam, jak spięta byłam przez cały ten czas.
Nie uzgodniliśmy tego
z Madarą, ale oboje wiedzieliśmy, że zanim wrócę do domu, muszę zobaczyć się z
chłopakiem. Cierpliwie czekaliśmy, aż pielęgniarka nas powiadomi o takiej
możliwości. Póki co, z tego co kobiecie się wymsknęło, dowiedzieliśmy się, że
jest jeszcze na sali wybudzeniowej, do której nie mieliśmy wstępu.
– Pójdę po coś do
picia – mruknął po jakimś czasie Madara. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał
godzinę dwudziestą dwanaście. Spędziliśmy w poczekalni już godzinę.
Rozglądnęłam się po
ludziach czekających na przyjęcie, gdy nagle do szpitala wszedł Sasuke.
Obojętnym wzrokiem otaksował poczekalnię, a gdy mnie dostrzegł, uśmiechnął się
z kpiną. Podszedł do mnie spokojnym krokiem i klapnął na miejscu Madary.
– Cześć – mruknął, ale
nawet na mnie nie spojrzał. Zdziwiona dostrzegłam, że pod jego prawym okiem
malował się niewielki siniak i od razu się zorientowałam, że ktoś pomógł mu się
tam znaleźć.
– Sasuke? –
wykrztusiłam. – Co tu robisz?
– Przyszedłem
zobaczyć, co z młotkiem – odpowiedział i przeniósł na mnie wzrok. – Wiesz coś?
– Z młotkiem?
– Z Naruto –
sprostował.
– Skąd wiesz o
wypadku? – spytałam jeszcze bardziej zdziwiona. Sasuke poprawił się w
siedzeniu, rękę położył na oparciu i wlepił we mnie wzrok.
– O wypadku? –
mruknął. – A więc Naruto miał wypadek? Samochodowy, tak?
Skinęłam głową. Sasuke
uśmiechnął się ironicznie i prychnął pod nosem.
– Co za cymbał –
skomentował. – Naruto nie miał żadnego wypadku – dodał po chwili.
Mojemu zdziwieniu
towarzyszyło uchylenie się ust. Przez moment nie potrafiłam wydobyć z siebie
żadnego słowa, bo to wszystko po prostu do mnie nie docierało. Jak to, nie miał
wypadku? Więc skąd złamany nos?
A skąd podbite oko, hę?
– Chryste – jęknęłam i
przeniosłam wzrok na pobliską ścianę. Znowu poczułam się słabo. – Chyba się nie
pobiliście?
Wymowna cisza
odpowiedziała mi na to pytanie. Ale o co, do cholery? Dlaczego się pobili?
– Sasuke – mruknął
Madara. Nawet się nie zorientowałam, kiedy do nas podszedł. W ręce trzymał dwie
butelki wody, z czego jedna była już w połowie opróżniona. – Cześć – przywitał
się z kuzynem i podał mu dłoń. – Co ty tutaj robisz?
– Twój kuzyn pobił
mojego chłopaka – prychnęłam. Złość we mnie wzbierała. Sasuke popatrzył na mnie
z irytacją w oczach.
– Co takiego? – Madara
omal nie wybuchnął śmiechem. W jego czarnych oczach pojawiły się ogniki, które
zazwyczaj mu towarzyszyły.
Nie zdążyłam nic
powiedzieć, bo Sasuke zrobił to za mnie. Może i nie znałam całej prawdy, co nie
zmienia faktu, że Uchiha miał małe draśnięcie a mój chłopak omal nie zadławił
się własną krwią!
– Ja nie zacząłem –
wymigał się. Przed oczami stanął mi obraz Sasuke, walącego w twarz Saia, i znów
po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Jeśli Naruto oberwał od niego
tak samo mocno, nic dziwnego, że wylądował tutaj z tak poważnym złamaniem nosa!
– Czy to ważne? –
warknęłam. – Omal go nie zabiłeś!
– Uspokój się, baranku
– wtrącił się Madara. – Lekarz mówił, że nie było aż tak źle. O co wam poszło?
– Tym razem zerknął na Sasuke, który nachmurzony nawet na mnie nie spoglądał.
– O pierdołę – fuknął.
– Co nie zmienia faktu, że twój ukochany się na mnie rzucił.
– A ty musiałeś mu
odwalić tak, żeby wylądował na stole operacyjnym? – syknęłam. – To mogło się
naprawdę źle skończyć.
– O co poszło? –
dopytywał Madara. Jego twarz spoważniała i niemal mogłam dostrzec chłód
wyzierający z jego oczu. Nie spodobało mi się to.
Sasuke spojrzał na
niego buńczucznie, lecz już po chwili uległ pod naporem ostrego spojrzenia
starszego kuzyna.
– Powiedziałem coś
głupiego o tej idiotce, Sakurze – wyznał. – Młotek się wkurzył i mnie rąbnął, a
wiesz dobrze, że nie umiem biernie przyjmować ataku. Musiałem mu przywalić –
wyjaśnił.
Poczułam się dziwnie.
Mój chłopak pobił Sasuke, bo ten obraził jakąś dziewczynę. Co gorsza, tą
dziewczyną nie byłam ja. Naruto stanął w obronie jakiejś laski, a później
jeszcze bezczelnie mnie okłamał, mając nadzieję, że się niczego nie dowiem?
Uzumaki chyba zapomniał, że obecnie mieszkam z kuzynem Sasuke i prędzej czy później,
wiadomość ta by do mnie dotarła.
Nieprzyjemne ciepło
rozlało się po całym moim ciele. Momentalnie zrobiło mi się duszno, a serce
kołatało w klatce piersiowej jak nienormalne. Musiałam się przewietrzyć i
uspokoić nadszarpnięte nerwy.
– Dokąd idziesz? –
spytał Madara, gdy podniosłam się z krzesła.
– Muszę odetchnąć –
wysapałam.
– Iść z tobą?
Zerknęłam na Madarę
lekko załzawionymi oczami. Zrobiło mi się niesamowicie smutno, że Uzumaki tak
perfidnie mnie oszukał. Co jak co, ale po nim bym się tego nie spodziewała.
Chłopak najwyraźniej od razu dostrzegł mój ból, bo bez słowa ruszył razem ze
mną do wyjścia ze szpitala.
Gdy znaleźliśmy się na
zewnątrz, wzięłam głęboki wdech i mocno oparłam się o kulach, chcąc ciut
odciążyć trzęsącą się zdrową nogę. Madara stał za mną i chyba nie wiedział, co
ma zrobić.
– Naruto mnie okłamał
– mruknęłam po chwili. – I pobił się z Sasuke o jakąś dziewczynę.
Chłopak nic nie
odpowiedział, a tymczasem po moim policzku spłynęła pierwsza łza, której Madara
– na szczęście – nie mógł zauważyć.
Ale usłyszeć pociąganie nosem zdołał.
Uchiha przyciągnął
mnie do siebie i pozwolił, bym po raz kolejny znalazła pocieszenie w jego
ramionach. Nie rozpłakałam się jak idiotka, bo nie dotknęła mnie ta sytuacja aż
tak boleśnie, tylko było mi po prostu przykro. Osoba, której zaczynałam ufać,
która miała być inna niż wszyscy, okazała się być kłamcą. Być może zrobił to w
dobrej wierze, bo przecież na pewno nie chciał mnie martwić – wprost nie mogę
doczekać się tego tłumaczenia i towarzyszących mu zatroskanych niebieskich oczu
– ale kłamstwo to kłamstwo. Poza tym, nie wydaje mi się, żeby samo pobicie się
z Sasuke było dla niego tak krępujące. Tu chodziło o tę Sakurę. To powód bójki
wywołał w Naruto strach przed powiedzeniem mi prawdy.
Ale serio, wypadek samochodowy? Serio?
Odsunęłam się od
Madary. Jego ciepły wzrok okalał moją twarz. Zrobiło mi się ciepło na urażonym
serduszku, dlatego też parsknęłam śmiechem, zdziwiona swoją reakcją.
– Już okej? – upewnił
się chłopak, a ja wzruszyłam ramionami. Nie było okej. Naruto mnie okłamał, a
to nigdy nie będzie okej.
– Muszę z nim
porozmawiać – westchnęłam. Zerknęłam na szpital i szybko doszłam do wniosku, że
dzisiaj nie mam ochoty widzieć się z Uzumakim. – Jutro. Albo pojutrze.
Kiedykolwiek – mruknęłam. – Wracamy do domu?
Madara uśmiechnął się
tak szczerze, że moja twarz również się rozpromieniła. Poszedł powiedzieć
Sasuke, że się zbieramy i chwilę później siedzieliśmy w samochodzie i
wyjeżdżaliśmy spod szpitala.
– Zapraszam cię na
kolację – stwierdził. Chciałam zaprzeczyć, bo nieszczególnie miałam ochotę
pokazywać się w publicznym miejscu po takich przeżyciach, gdzie mój makijaż był
lekko rozmazany a oczy ciut nabrzmiałe od łez. Madara jednak nie miał zamiaru
słuchać moich protestów. – Baranku, jesteś piękna jak zawsze. Nie wiem, czym ty
się przejmujesz.
Przewróciłam oczami na
tak durny komplement. Mógł sobie mówić co tylko chciał, ale ja i tak
wiedziałam, że wyglądam jak ofiara losu, oraz że z Uchihą nie wygram. Dlatego
też gdy zatrzymaliśmy się przed restauracją Spinhx, zerknęłam na siebie w
lusterku i na tyle na ile mogłam, poprawiłam swój wygląd.
Usiedliśmy przy
pierwszym z brzegu stoliku i złożyliśmy zamówienie. Madara przez cały czas
bacznie mnie obserwował, podczas gdy ja z markotną miną bawiłam się słomką,
zanurzoną w coli. Nie miałam ochoty na rozmowy. Czułam się zraniona, nie jakoś
bardzo, tylko ciut, ale to skutecznie odbierało mi chęci do przebywania z
innymi ludźmi. Uparcie milczałam, podobnie jak Madara, gdy kelner przyniósł nam
dania. Z apetytem zjadłam prawie wszystko, co miałam na talerzu i dopiero
wtedy, po cholernie długiej i nieznośnej ciszy, uniosłam wzrok na zmartwionego
przyjaciela.
– Dziękuję –
mruknęłam. – I przepraszam za moje beznadziejne towarzystwo.
Madara uśmiechnął się
od ucha do ucha.
– Serio, mógłbyś
spędzić lepiej ten wieczór – westchnęłam. Pomyślałam od razu, że „lepiej”
oznaczałoby przyprowadzenie sobie panienki, a na wysłuchiwanie ich jęków
również nie miałam ochoty. Z dwojga złego, dobrze, że został ze mną.
A tak swoją drogą, to od
ostatnich nocnych igraszek Madary minęło już sporo czasu. Co się zmieniło?
A może on naprawdę
kogoś poznał?
– Mogę cię o coś
spytać?
Uchiha skinął głową i
pociągnął łyk coli.
– Co się stało z
dawnym Madarą? – Zapadła krótka cisza, bo chłopak nie miał pojęcia, o co mi
chodzi. – Wyporządniałeś, tak jakby – stwierdziłam. – Przespałeś się już z
każdą panienką z miasta i nie masz kogo przyprowadzać?
– Przeszkadza ci to,
baranku? – spytał, mrużąc zabawnie oczy. – Dla twojej wiadomości: poznałem
kogoś.
– Och – wyrwało mi
się. Nie spodobała mi się jego wypowiedź. Próbowałam odgonić od siebie
natrętne, upierdliwe i dłubiące mnie w serce myśli, ale powoli docierało do
mnie, że w życiu Madary wreszcie pojawiła się inna, ważna dziewczyna. –
Naprawdę?
Chłopak wzruszył
ramionami. Nie wyglądał na szczególnie zakochanego, ale może chłopacy po prostu
inaczej to ukazują. Lub nie ukazują wcale. Albo po prostu nie był zakochany, i
tak jak mówił Pain, miał nadzieję zdobyć mnie w ten sposób. Co to, to nie. Moje
serce należało do kłamliwego Naruto.
No właśnie. A niech
to! Kłamca, kłamca, kłamca… Nie mogłam żyć z kłamcą. Musiałam tę sytuację jak
najszybciej wyjaśnić.
Skoro Naruto oszukał
mnie w tak błahej sprawie, kto wie, czy nie okłamywał mnie już setki razy?
– Cieszę się – wydukałam
i wbiłam wzrok w talerz. Było mi naprawdę źle. Nie chciałam stracić żadnego z
nich, a bałam się, że w najbliższym czasie tak właśnie się stanie. Naruto
zniknie z mojego życia przez kłamstwo, a Madarę odbierze mi inna dziewczyna.
– Baranku?
Uniosłam wzrok i
zauważyłam, że Uchiha był całkiem rozbawiony. Sięgnął przez stół po moją dłoń,
którą niechętnie mu podałam. Przejechał kciukiem po mojej ręce i wtedy pierwszy
raz w moim brzuchu rozszalały się motyle. To nie był dobry znak.
– Obiecuję, że zawsze
będziesz ważnym elementem mojego życia. I żadna dziewczyna tego nie zmieni. W
końcu jesteśmy przyjaciółmi, nie? – Madara puścił mi oczko, a ja wymusiłam
uśmiech.
W gruncie rzeczy sama
nie wiedziałam, czego tak naprawdę chciałam. I w tym momencie zdałam sobie z
tego sprawę.
– Tak – potwierdziłam
ze sztucznym uśmiechem przylepionym do ust. – Zbieramy się?
– Jasne.
Madara zapłacił za
naszą kolację i piętnaście minut później byliśmy już w mieszkaniu. Deidara
sobie poszedł, a Konan razem z Painem popijali w salonie piwo. Gdy tylko
dziewczyna mnie zobaczyła, od razu zorientowała się, że stało się coś złego.
– Naruto pobił się z
Sasuke – wyjaśniłam, opadając na fotel. – Kretyn.
– Co? – Konan zabawnie
przeciągnęła literkę „o”, przez co jej wypowiedź nawet mnie rozśmieszyła. – I
tylko dlatego wyglądasz jak siedem nieszczęść?
– Mój kuzyn ma dość
mocne uderzenie – wtrącił się Madara, a ja potwierdziłam to skinieniem głowy.
– Złamał Naruto nos i
nastawiali go operacyjnie.
– O matko. – Konan
złapała się za usta. – Ale nic mu nie będzie?
Pokręciłam ze
zrezygnowaniem głową. Tak naprawdę stan jego zdrowia już mnie nie martwił.
Wiedziałam, że jest pod fachową opieką i nic mu nie będzie. A tak w gruncie
rzeczy, za to kłamstwo cios mu się jak najbardziej należał.
– O co się pobili? –
spytał z zaciekawieniem Pain. Skrzywiłam się, przypominając sobie powód bójki.
– O Sakurę – odparł
Madara, widząc moje zniesmaczenie. – To przyjaciółka Naruto, a Sasuke
powiedział o niej coś głupiego.
– I wszystko jasne –
skwitowała Konan. – Mam nadzieję, że to tylko
przyjaciółka.
– On mnie okłamał.
W salonie zapanowała
krótka cisza. Para wlepiła we mnie wzrok.
– Powiedział, że miał
wypadek samochodowy. Nie chciał, żebym dowiedziała się o bójce, choć
przypuszczam, że to jej powód chciał zataić.
Popatrzyłam ze
smutkiem na przyjaciółkę, której oczy wyrażały teraz niesamowicie dużo emocji.
Była tym wyznaniem tak samo wstrząśnięta jak ja, ponadto wściekła i smutna, że
mój rycerz na białym koniu okazał się być kłamliwą szują.
No dobra, to było
jedno małe kłamstewko, nie mogłam tak od razu skreślać Naruto, ale fakt, że
zataił prawdę, mocno mnie ubódł.
– A to ci dopiero –
mruknęła Konan. – Co zamierzasz?
Wzruszyłam ramionami.
– Pomyślałam, że
mogłabym się upić i znaleźć pocieszenie w ramionach innego.
Madara uniósł rękę.
– Ja jestem chętny.
Sięgnęłam po poduszkę
i rzuciłam nią w chłopaka, podśmiechując.
– Przestań. Ty już
masz swoją ukochaną – przypomniałam mu i wystawiłam język. – Poza tym nawet
pijana się z tobą nie prześpię, nie masz na co liczyć.
– Nikt nie mówił o
seksie – odparł luźno, z wieeeelkim uśmiechem na ustach. Konan parsknęła
śmiechem.
– Dobra, dobra –
mruknęłam. – I tak nie masz na co liczyć.
Madara wpatrywał się
we mnie przez chwilę, przez co poczułam skrępowanie. Tym razem było to jednak
co innego: od naporu jego oczu zrobiło mi się dziwnie gorąco i oblałam się
rumieńcem, bo dopiero wtedy odwrócił wzrok, uśmiechając się przy tym
zawadiacko. Chyba powoli zaczynał się orientować, jak bardzo na mnie działa.
Szlag by to.
Starając się zachowywać
jak najbardziej naturalnie, wstałam z fotela i pokuśtykałam do łazienki.
Zerknęłam na siebie w lustrze i zobaczyłam rozpalone policzki i radosne oczy –
coś, co od dłuższego czasu nie towarzyszyło mi w aż tak dużym stopniu. Nie to,
żebym była nieszczęśliwa, broń Boże. Pamiętam po prostu, że ostatnio tak się
czułam wtedy, kiedy Ibiki wyznał mi miłość. I od tamtej pory ani razu więcej.
Pytanie tylko, czy to
na pewno Naruto wywoływał we mnie tyle pozytywnych emocji. W tym momencie
mogłabym przysiąc, że nie.
Uch, przestań! Nie możesz myśleć o Madarze w ten
sposób! Przyjaźń, pamiętasz? Nic więcej!
Westchnęłam głośno,
rozczarowana samą sobą. Nie chciałam zachowywać się naiwnie, nie mogłam
zakochać się w Madarze. On by mnie zranił, byłam tego pewna. Dla niego liczył
się tylko seks i przelotne znajomości. Ta dziewczyna, którą rzekomo poznał,
pewnie też była tylko na chwilę. To nie był chłopak dla mnie. Ani dla żadnej
innej, tak naprawdę.
Wzięłam szybki
prysznic, podczas którego próbowałam odgonić od siebie nieprzyjemne myśli i
wrócić wspomnieniami do niesamowitej randki z Naruto, ale za każdym razem,
kiedy myślałam o blondynie, czułam nieprzyjemne kłucie w sercu. Byłam pewna, że
tak będzie dopóki nie wyjaśnimy sobie całej tej sytuacji. Choć może nie
powinnam boczyć się o takie głupstwo?
Kłamstwo, Reiko. Kłamstwo.
No właśnie.
*
Następnego dnia, z
samego rana pojechałam do szpitala. Naruto dzwonił do mnie i prosił, żebym
przyjechała, jeśli tylko dam radę. Postanowiłam nie iść na zajęcia, z których
pewnie i tak niewiele bym zapamiętała, tylko odwiedzić chłopaka i raz na zawsze
wyzbyć się nieprzyjemnego ściskania serca za każdym razem, kiedy przed oczami
stanęła mi uśmiechnięta (a teraz również kłamliwa) twarz Naruto.
Poinstruowana przez
chłopaka, wjechałam windą na drugie piętro i szybko odnalazłam salę numer
siedem. Naruto leżał na łóżku pod oknem i robił coś na telefonie. Gdy tylko
zobaczył mnie kątem oka, uniósł głowę i uśmiechnął się szeroko, co z pewnością
mocno go zabolało, bo zaraz się skrzywił i podrapał po włosach. Urocze.
– Cześć, Rei –
mruknął. Od razu zauważyłam, że opatrunek, który mu założyli, musiał chłopaka
denerwować, bo robił naprawdę śmieszne miny. Poza tym wyglądał tak, jakby prócz
złamanego nosa, miał również podbite oczy, choć pewnie to kwestia tego
pierwszego urazu.
– Cześć –
odpowiedziałam i usiadłam na krzesełku, które stało obok łóżka. Na szczęście w
sali prócz nas nie było nikogo innego, więc mogliśmy na spokojnie porozmawiać.
– Jak się czujesz?
Naruto wzruszył
ramionami i krzywo się uśmiechnął.
– Bywało lepiej –
przyznał. – Boli, ale do przeżycia.
Skinęłam głową. Gdyby
Naruto wiedział, jak bardzo zdenerwowana byłam, na pewno również by się spiął.
Moje serce wariowało od niesamowitej częstotliwości uderzeń. Krew uderzała mi
do głowy i wywoływała zawroty, z którymi dzielnie walczyłam. Prawda była taka,
że nienawidziłam poważnych rozmów, a już zwłaszcza takich, kiedy ktoś musiał
wyjaśnić mi kłamstwo. Zbyt dużo ich w swoim życiu miałam, by nie reagować aż
tak nienormalnie.
– Co się stało? –
spytałam, licząc, że powie mi prawdę. A gdzie tam. Głupia byłam i tyle.
– Mówiłem ci, jakiś
koleś…
– Który ma na imię
Sasuke, rąbnął ci w twarz – dokończyłam za niego. Naruto uniósł brwi, zdziwiony
moją wypowiedzią. – Dlaczego mnie okłamałeś?
– Reiko, to nie tak –
zaczął się od razu tłumaczyć. Parsknęłam ironicznym śmiechem i przewróciłam
oczami. Każdy wykręcał się w ten sam sposób: „To nie tak, jak myślisz. Ja nie
chciałem.” I co jeszcze?
– Stanąłeś w obronie
przyjaciółki, i co z tego? – spytałam zirytowana. – Czy to naprawdę jest takie krępujące?
– Bałem się, że
będziesz zła – mruknął skruszony. Wbił wzrok w łóżko i skulił się pod naporem
mojego ostrego spojrzenia.
– Jestem zła teraz –
warknęłam. – Przecież to było oczywiste, że się dowiem, w końcu mieszkam z
kuzynem Sasuke! Coś ty taki głupi?
– Oj Reiko…
– A może ta twoja
przyjaciółka jest dla ciebie kimś więcej, co? I bałeś się, że…
– Nie jest – przerwał
mi gwałtownie. – Oczywiście, że nie jest. Ty jesteś dla mnie najważniejsza.
Patrzyłam na niego
nachmurzona. Jakoś nie chciało mi się wierzyć w jego beznadziejne tłumaczenia.
– Więc dlaczego nie
powiedziałeś mi prawdy? – syknęłam.
– Nie chciałem wyjść
na kretyna, który bije się o byle co – przyznał. – Poza tym serio bałem się, że
będziesz zła. W końcu uderzyłem Sasuke przez inną dziewczynę.
No właśnie, Naruto.
Przez inną dziewczynę. Zabolało.
– Okłamałeś mnie –
mruknęłam. – Naruto, okłamałeś mnie.
– Nie chciałem.
Przepraszam. Proszę cię Reiko, nie bądź zła.
Błagalny wzrok
chłopaka niestety zmiękczył moje obrażone serduszko. Pokręciłam jeszcze głową,
nadal trochę zła, jednak nie umiałam się długo gniewać. Nigdy nie byłam na
nikogo zła dłużej, niż jeden dzień.
– Nie rób tego więcej
– poprosiłam i złapałam go za rękę. Na twarzy Naruto znowu pojawił się wielki
uśmiech, który równie szybko zniknął. I dobrze, jakaś kara musi być, a skoro ja
jestem taka miękka, to przynajmniej niech ból będzie nieugięty.
– Przepraszam. Nie
chciałem cię zdenerwować – powiedział.
– Jasne. – Posłałam
chłopakowi niepewny uśmiech. – Długo tu poleżysz?
Zauważyłam
niepohamowaną ulgę na twarzy Naruto. Widać ten temat był dla niego równie
nieprzyjemny, co dla mnie.
– Dziś mnie wypisują,
tylko dopiero koło czternastej.
– To dobrze. A co z
nosem?
– To, co z twoją nogą
– odpowiedział złośliwie. – Musi się zrosnąć. Do tego czasu musisz być dla mnie
miła. – Naruto wystawił mi język, a ja trzepnęłam go w nogę.
– Wcale nie miła,
tylko delikatna. Lekarz mi wszystko powiedział – fuknęłam przekornie. Uzumaki
głośno westchnął. – Cwaniaczek – skomentowałam. W jego oczach zauważyłam
szczęście, które tak uwielbiałam. – No cóż, skoro dziś wychodzisz, będę się
zbierać. – Zerknęłam na zegarek, a później utkwiłam wzrok w Naruto. – Może
zdążę na kolejny wykład.
– Dzięki, że
przyszłaś.
Uśmiechnęłam się
niepewnie, po czym podniosłam się i przybliżyłam do niego, by dać mu
pożegnalnego buziaka. Chłopak oczywiście go odwzajemnił.
– Do zobaczenia –
mruknęłam. Wykuśtykałam z sali, w progu pomachałam jeszcze chłopakowi i skierowałam
się w stronę przystanku z myślą, że ta rozmowa nie potoczyła się tak, jak bym
chciała. Za łatwo dałam się przeprosić, jak zwykle. Jestem beznadziejna.
*
Wkroczyłam na stołówkę
gotowa zastać przy stole wszystkich, którzy dodatkowo na pewno wiedzieli już o
sytuacji z Naruto i o pobiciu, dlatego też odetchnęłam z ulgą, gdy w oczy
rzucił mi się tylko Deidara. Jadł powoli obiad i studiował podręcznik. Dopiero
jak przy nim usiadłam, zorientował się, że w ogóle znajdowałam się w tym samym
pomieszczeniu.
– Co tam? – spytałam
luźno i podkradłam chłopakowi z talerza trochę sałatki.
– Co ten Naruto
odwalił, co?
Czyli jednak i tak
wszyscy wiedzieli. Przewróciłam oczami. Nieszczególnie chciało mi się o tym
rozmawiać.
– A no – mruknęłam i
machnęłam ręką. – Nic takiego. Zresztą nieważne, mam już powoli dosyć tego
tematu. Lepiej powiedz, czego się tak uczysz.
– Czytam po prostu. No
ale kurde, pobił się o jakąś laskę? – zdziwił się blondyn. Obrzuciłam go
zirytowanym spojrzeniem.
– Deidara – warknęłam.
– Daruj sobie, dobra?
– A wyjaśnił chociaż
to kłamstwo? – dopytywał. Co za uparta menda.
– Wyjaśnił –
westchnęłam zrezygnowana. Deidara męczyłby mnie dopóty, dopóki nie
wyśpiewałabym mu całej prawdy. – Bał się, że jak się dowiem o powodzie bójki,
będę zła. Co za ironia, nie?
Blondyn pokręcił z
niedowierzaniem głową i wrócił do jedzenia. Po chwili też przypomniał sobie o
mnie i przyniósł mi obiad: rybę z ziemniakami i świeżą surówką, która jako
jedyna z tego dania wyglądała naprawdę apetycznie.
– Ej – mruknął nagle i
popatrzył na mnie poważnym wzrokiem. – Gips ściągają ci za…
– Niecałe trzy
tygodnie – dokończyłam.
– No właśnie. I co
wtedy? Dalej będziesz mieszkać u Madary?
W sumie nie
zastanawiałam się nad tym wcześniej. Rzeczywiście, miałam być jego
współlokatorką tylko do momentu ściągnięcia gipsu, a do sesji zostały jeszcze
cztery tygodnie, więc – teoretycznie – miałabym szukać sobie nowego lokalu na,
mniej więcej, dwadzieścia dni. Kompletnie mi się to nie opłacało, a przywykłam
do obecności Madary, Paina i Konan na tyle, że mogłabym zatrzymać się u
chłopaków aż do końca roku akademickiego, i po powrocie na drugi rok znaleźć
coś nowego. Pytanie tylko, czy się na to zgodzą.
Pfff, oczywiście, że
się zgodzą. W końcu jestem barankiem Madary, nie? On mnie raczej nie wyrzuci z
łóżka?
A tak w ogóle, czemu
baranek? Muszę go o to w końcu spytać.
– Pewnie tak –
odpowiedziałam w końcu. – Wrócę do domu, a zacznę czegoś szukać od drugiego
roku. Teraz nie opłaca mi się zmieniać lokum.
– No jasne – zgodził
się Deidara. – Do której masz dzisiaj zajęcia?
– Do siedemnastej. A
ty?
– Właściwie to już
skończyłem, ale jakoś nie chce mi się wracać do domu – burknął.
– Znowu pokłóciłeś się
z mamą? – spytałam z troską, a blondyn skinął twierdząco głową. Szkoda mi go
było, bo choć bardzo się starał, jego rodzicielka zawsze miała do niego jakieś
pretensje, nie wiadomo o co. Deidara był jednym z lepszych uczniów, miał
stypendium, dodatkowo poza uczelnią zajmował się rzeźbieniem z gliny i jego
dzieła znajdowały miejsca w (póki co) mniejszych galeriach, a ta kobieta była
wiecznie niezadowolona. Ach, no był też gejem, co jego mamunia przyjęła
niesamowicie krytycznie i do tej pory nie może się z tym pogodzić. Co za
wstrętne babsko.
Nie miałam zielonego
pojęcia, co na to powiedzieć. Tyle razy próbowałam go pocieszać, mówić, że nie
ma czym się przejmować bo jest naprawdę fajnym, wartościowym chłopakiem, ale
jemu zależało na zaimponowaniu matce, co się chyba nigdy nie zdarzy. Strasznie
mu współczułam.
– No nieważne – ożywił
się. – Muszę już lecieć. Dasz sobie radę sama?
– Pewnie –
odpowiedziałam. – Trzymaj się, co?
– Taaa. Może się
jeszcze jakoś spotkamy. Do zobaczenia!
Odprowadziłam Deidarę
wzrokiem do wyjścia, a później z niesmakiem zabrałam się za kończenie
konsumpcji ryby. Gdyby nie to, że byłam diabelnie głodna, pewnie nie zjadłabym
całej tej porcji, bo – mówiąc delikatnie – była ohydna.
*
Po godzinie piątej
wyszłam na dziedziniec, umęczona nudnym, półtoragodzinnym wykładem z
embriologii i genetyki. Chwilę rozmawiałam jeszcze z dziewczynami z roku, które
w podobnym stanie co ja opuściły uczelnię, ale szybko się rozdzieliłyśmy.
Zważywszy na to, że
pogoda była ładna, postanowiłam się przejść, chociaż jeden przystanek, bo
spacery w moim stanie do najłatwiejszych nie należały. Jako jednak, że na nodze
miałam lekki gips, nie było to aż takie ciężkie, jak na początku myślałam, że
będzie. Przyjemne ciepło okalało moje nagie ramiona, i choć szum samochodów nie
pozwolił mi się w pełni zrelaksować, wreszcie poczułam nadchodzące lato. Nie
mogłam doczekać się, aż w końcu wybiorę się na jakąś plażę i popływam! Co prawda
najpierw musiałam przejść rehabilitację, która z pewnością będzie upierdliwa,
jednak zaraz po niej wskoczę do wody. Ponoć to też bardzo dobre ćwiczenie.
Cieszyłam się, że gips
zdejmą mi przed powrotem do domu. Nie było możliwości, żebym zmieściła się z nim
w autobusie, a nawet jeśli, byłaby to okropnie niewygodna podróż. Jako, że od
domu dzieliło mnie szesnaście godzin jazdy, wolałam czuć się choć ciut bardziej
komfortowo, niż teraz. Jeśli więc miałam złamać sobie w tym roku nogę, stało
się to w najbardziej odpowiednim do tego momencie.
Zatrzymałam się na
światłach i rozejrzałam po przechodniach. Codzienny pośpiech gdzieś zniknął;
wszyscy wydawali się być naprawdę zadowoleni zbliżającymi się upałami. A może
przez swoje dobre samopoczucie odnosiłam takie wrażenie?
Gdy zapaliła się
zielona lampka, ruszyłam dalej. Podjęłam też decyzję, że na kolejnym przystanku
wsiądę w autobus, bo mimo wszystko noga wciąż ciążyła a mnie robiło się coraz
bardziej gorąco. Nim jednak zdążyłam choćby przejść na drugą stronę ulicy, moja
komórka rozbrzmiała wesołą melodyjką. Jak już znalazłam się na chodniku,
zerknęłam na wyświetlacz, a gdy ukazał mi się nieznany numer, poczułam dziwny
niepokój. Bałam się, że to może być on.
Przeciągnęłam zieloną
słuchawkę i podniosłam telefon do ucha.
– Słucham –
powiedziałam jak najbardziej swobodnie. Odpowiedziała mi nieznośna cisza,
dopiero po chwili przerwana jego
głosem.
– Znalazłem cię,
kocico.
Zachwiałam się i
podparłam na chorej nodze. Ból rozszedł się niemal po całym moim ciele, przez
co telefon wypadł mi z ręki, a ja sama omal się nie przewróciłam. W ostatniej
chwili zaasekurowałam się kulami.
Wiedziałam, że Ibiki
prędzej czy później mnie znajdzie, ale nie spodziewałam się, że stanie się to
tak szybko. Nie miałam nawet odpowiednio dużo czasu, żeby przygotować się na
spotkanie z nim. Jak miałam się zachować, zareagować? Co powinnam mu
powiedzieć? Nie miałam zielonego pojęcia!
Poza tym, byłam
przerażona jak fiks.
– Przepraszam,
wszystko w porządku? – Głos jakiejś kobiety przywołał mnie do realnego świata.
Uczucie kołatania serca ani trochę mnie nie opuściło. Krew napłynęła mi do
głowy przez co znowu się zachwiałam. Było mi okropnie słabo.
– Tak – wydukałam,
choć czułam się gorzej, niż kiedykolwiek dotąd. Głupi strach.
– Nie wygląda pani
najlepiej – stwierdziła kobieta. – Jest pani słabo? Powinna pani usiąść –
poleciła i rozejrzała się po okolicy. Dopiero wtedy dostrzegłam, że ma rude,
rozrzucone w nieładzie włosy. Na nic innego nie byłam w stanie zwrócić uwagi.
Oprócz niej, stał obok
mnie jeszcze jakiś chłopak i matka z dzieckiem w wózku. Kobieta podała mi
telefon, który wrzuciłam do torebki, a później asekurowana przez dwójkę osób
dotarłam do murka i od razu na nim usiadłam. Wciąż mocno kręciło mi się w
głowie.
– Zadzwonić po
pogotowie? – spytała rudowłosa, a ja pokręciłam głową. Wyjęłam z torebki wodę i
upiłam kilka łyków. Nie pomogło.
– Może jednak –
wtrącił się chłopak. – Przecież pani zaraz zemdleje.
– Nie, nie –
zaprzeczyłam. Zerknęłam na szatyna, którego twarz była dziwnie rozmazana, a
później osunęłam się w jego ramiona.
*
– Halo, proszę pani.
Halo, słyszy mnie pani?
– Tak, zemdlała. No
nie wiem, koło dwudziestu? Młoda jest.
– Och, jest już pani
ze mną! Jak dobrze!
– W porządku, będziemy
czekać. O, właśnie odzyskała przytomność!
– Zemdlała pani.
– Co? – Popatrzyłam na
rudą kobietę, która wpatrywała się we mnie zmartwionym wzrokiem. Po chwili
podszedł do nas również zdenerwowany chłopak i poinformował, że karetka już
jedzie. – O matko, przepraszam! – Natychmiastowo oprzytomniałam. Podniosłam się
do siadu i rozejrzałam po przechodniach – uparcie się w nas wpatrywali. – Nie
chciałam.
– Nic się nie stało –
mruknęła rudowłosa.
– Ta karetka nie jest
potrzebna – stwierdziłam. – Już mi lepiej.
– Lepiej to będzie dla
pani, jak panią zbadają – zarządziła kobieta. – Nie wygląda pani najlepiej.
Uśmiechnęłam się
krzywo do kobiety. Oprócz tego, że na pewno fatalnie wyglądałam, tak też się
czułam. Po całym ciele przechodziły mnie dreszcze, a na domiar złego, nagle
dopadły mnie mdłości.
– Zaraz zwymiotuję –
jęknęłam i odwróciłam się od kucającej przy mnie kobiety. Niestety, nie
utrzymałam zawartości żołądka i puściłam pięknego pawia prosto na środek
chodnika. Smród wymiocin wywołał kolejną falę nudności. Do tego brzuch wcale mi
nie współczuł, bo mocne ściśnięcie spowodowało, że aż się skuliłam z bólu. –
Chryste.
Do moich uszu dotarł
dźwięk syreny karetki pogotowia. Chłopak poderwał się na równe nogi i pokazał,
gdzie ratownicy mają przyjechać. Tłum gapiów zrobił im miejsce.
Po chwili z samochodu
wyszło dwóch wysokich, umięśnionych mężczyzn. Nim zdążyli się do mnie zbliżyć,
znów zwymiotowałam.
– Najpierw zemdlała, a
teraz wymiotuje – poinformował ich chłopak. – Może to jakieś zatrucie?
– Zaraz zobaczymy –
odpowiedział mu jeden z mężczyzn, ogolony niemal do łysa. Kucnął przede mną i
spojrzał mi głęboko w oczy. – Jak się pani czuje?
– Okropnie – wyznałam
szczerze. Kolejny skurcz brzucha sprawił, że cała się zatrzęsłam i skuliłam.
– Rozumiem. –
Mężczyzna chwycił moją rękę i posłuchał tętna. Później sprawdził odruchy
neurologiczne, podał mi torbę na wymioty i razem ze swoim kolegą, zapakował do
karetki. Na całe szczęście, do szpitala nie jechaliśmy na sygnale. Nie było mi
już tak słabo, tylko męczyły mnie nudności i ból brzucha.
Jak się później
okazało, ryba, którą zjadłam na obiad, szczególnie świeża nie była. Zatrucie
pokarmowe wpakowało mnie do szpitala na kolejne cztery dni.
*
Przez cały mój pobyt w
klinice, znajomi ciągle mnie odwiedzali. Śmiało mogłam stwierdzić, że jedynie w
nocy miałam trochę spokoju. Madara urywał się z zajęć, żeby przy mnie posiedzieć,
Konan przychodziła przed i po wykładach a Pain razem z nią, Naruto jak tylko
miał czas trzymał mnie za rękę i śpiewał mi piosenki, a Deidara z Sasorim
wpadali jak im pasowało. Niemniej praktycznie zawsze ktoś przy mnie siedział,
co było niesamowicie miłe.
Lekarz powiedział, że
zatrułam się rybą i przez te cztery dni miałam ścisłą dietę, a na samym
początku moim jedynym pożywieniem były kroplówki. Pobrano mi również krew do
badań, bo nie spodobało mu się moje omdlenie, jednak wyniki wyszły w normie, a
ja wyjaśniłam mu sytuację. Doszedł do wniosku, że strach i gorąc były
bezpośrednią przyczyną utraty przytomności. Mimo wszystko, doktorek kazał
pielęgniarkom mnie obserwować, mierzyć regularnie ciśnienie i ponadto wykonał
kilka dodatkowych badań, które szybko wykluczyły jakąkolwiek chorobę. I całe
szczęście.
Nie zmienia to jednak
faktu, że moja mama odchodziła od zmysłów. Ostatnio zdecydowanie za często
miałam do czynienia ze szpitalem. Nie powiedziałam jej, co mnie tak
wystraszyło. Właściwie to nie poinformowałam o tym nawet Konan, bo nie chciałam
jej martwić. Próbowałam wmówić sobie, że Ibiki póki co ma tylko mój numer
telefonu, a nie adres. Może była to prawda? Miałam taką nadzieję. Mimo wszystko
nawet w szpitalu bałam się, że w każdej chwili mogę zobaczyć jego twarz, a tego
bym chyba nie zniosła.
Przynajmniej miałabym blisko na intensywną terapię,
gdybym zeszła na zawał, hihi.
*
Po wypisaniu ze
szpitala wróciłam do mieszkania Madary i Paina bardzo osłabiona. Wyjście po
schodach sprawiło mi ogromny problem, dlatego przyjaciele pomogli mi (no dobra,
prawie że wnieśli) pokonać schody. Zadowolona opadłam na ulubiony fotel, a
Konan od razu podała mi pyszniutką herbatę z cukrem i cytryną. Niesamowite, jak
człowiek może się cieszyć z głupiego cytrusa.
Nie posiedzieliśmy
jednak długo razem. Zmęczenie wzięło nade mną górę. Szybko się umyłam i
wskoczyłam pod pachnącą kołderkę, ale i tak nie mogłam usnąć. Słyszałam, jak
trójka rozmawia ze sobą w salonie i nie potrafiłam odgonić od siebie Madary,
który ciągle pojawiał się w moich myślach. Bałam się, że ta dziewczyna, która
stała się dla niego tak ważna, odbierze mi przyjaciela. Nie wytrzymałabym tego.
Ucieszyłam się, gdy
Uchiha wkroczył do sypialni w swojej piżamie. Dostrzegłszy, że nie śpię,
uśmiechnął się ciepło i położył się tuż obok. Jak to miał w zwyczaju, podparł
głowę o dłoń i się we mnie wpatrzył.
– Smutno mi tu było
bez ciebie – stwierdził, sięgając ręką do kosmyka moich włosów. Kolejny raz w
jego obecności poczułam przyjemne mrowienie w podbrzuszu, a motylki wręcz
rozszalały się i rozlazły po całym ciele. O co chodzi? Tak się nie reaguje na
przyjaciela!
– Ale jakoś przeżyłeś
– mruknęłam z uśmiechem. Chciałam jakoś zakryć moje zakłopotanie, ale Madara,
skurczybyk jeden, naturalnie to zauważył, bo zrobił zdziwioną minę, a chwilę
później jego twarz rozpromienił szeroki uśmiech. Przepiękny uśmiech.
– Jakoś – odparł. –
Jak się czujesz?
– Już dobrze –
wymruczałam i wtuliłam twarz w dłoń, którą bawił się włosami. Madara chyba
zdziwił się na ten gest, ale od razu zaczął gładzić kciukiem mój policzek. – A
tak w ogóle – ożywiłam się i od niego odsunęłam – miałbyś coś przeciwko, gdybym
została tu do końca roku akademickiego? Nie opłaca mi się szukać nowego lokum
tylko na czas sesji.
Madara uśmiechnął się
jeszcze szerzej, co rozwiało moje wątpliwości.
– Jeszcze się pytasz?
Zostań, oczywiście – dodał. – Jak dla mnie możesz tu mieszkać już do końca
życia, baranku.
– A co z twoją
dziewczyną? – spytałam przekornie. Chłopak wzruszył ramionami.
– Zobaczymy –
wymruczał. – Póki co jesteśmy na etapie poznawania się, co jest dziwne, bo
prócz ciebie i Konan, nie znam dobrze żadnej innej dziewczyny.
Zaśmiałam się, bo w
sumie i mi nie pasowało to do Madary-kobieciarza. Nie takiego Uchihę poznałam.
Mimo wszystko było to miłą odmianą, no i wreszcie nie musiałam wysłuchiwać
jęków panienek, które przyprowadzał sobie na jedną noc. Co za dupek, a niech
go!
A i tak go lubię. O
ironio.
– I jaka jest? –
spytałam z ciekawości. W głębi serca miałam nadzieję, że mi nie dorównuje.
Wiem, głupota, bo przecież miałam Naruto, a Madara był uosobieniem zła, ale
kurczę, kobiety chyba już tak mają. Niestety, wypowiedź Madary wbiła mi nóż w
serce.
– Niesamowita –
powiedział po chwili. – Jest kompletnie inna niż wszystkie dziewczyny, jakie
miałem okazję poznać. Jest – umilkł na moment, a na jego twarzy pojawił się
tajemniczy, kompletnie niepodobający mi się, uśmiech – kochana i naprawdę
urocza. Nieśmiała, a jednocześnie ma charakterek. I co najważniejsze, nie
reaguje na mnie tak, jak wszystkie te głupie laski. Dla niej jestem po prostu Madarą
– stwierdził i wbił we mnie wzrok. – Tylko ona ma mnie za zwyczajnego chłopaka.
– Ej, ja też –
wtrąciłam się, a chłopak zmrużył lekko oczy. Zniknęło z nich rozbawienie, co
było nieco dziwne i krępujące.
– Nie, baranku –
mruknął i uśmiechnął się, bardzo delikatnie. – Nie potrafię cię rozszyfrować –
westchnął, kręcąc przy tym lekko głową. Zaciekawił mnie tymi słowami. – Bo
widzisz, wyraźnie czuć, że ci się podobam – stwierdził otwarcie, na co zamarłam
w bezruchu. Że co?! – Ty jednak uparcie mnie od siebie odtrącasz, tylko nie mam
pojęcia, dlaczego. Nawet znalazłaś sobie chłopaka, żeby mi udowodnić…
– Niczego ci nie
udowadniam – warknęłam rozeźlona. Błędnie odczytał moje reakcje! Może i był
przystojny, zawadiacki, szarmancki i całkiem nieźle potrafił bajerować, ale ja
na jego numerki nie dałam się nabrać i nie zamierzam. Poza tym naprawdę mi zależy
na Naruto! – Coś ci się ubzdurało.
Madara uśmiechnął się
z pobłażaniem, a później przysunął na tyle blisko, że kolejny raz cała
zesztywniałam. Poczuwszy jego dłoń w talii, wezbrała we mnie ogromna złość, jednak nie
zdążyłam powiedzieć nawet słowa, bo zaraz poczułam jego usta tuż przy moich, co
na dobre mnie sparaliżowało.
– Gdybym nie miał
racji, już dawno byś mnie odepchnęła – wyszeptał, owiewając moje wargi miętowym
oddechem. Nim jakkolwiek zareagowałam, Madara delikatnie mnie cmoknął, przez co
aż zahuczało mi w głowie a w całe ciało uderzył dziwaczny gorąc, a następnie
odsunął się, zgasił lampkę i położył na plecach. – Dobranoc, baranku.
Chwilę tkwiłam w tej
samej pozycji, nie mogąc wyjść z szoku. W kółko zastanawiałam się, co właściwie
między nami właśnie zaszło, a gdy w końcu dotarło do mnie, że Madara
wykorzystał moje słabości dla udowodnienia swojej racji, znów się zezłościłam.
Odwróciłam się do niego plecami, mocno naciągnęłam na siebie kołdrę i
zacisnęłam dłonie w piąstki.
– Dupek – syknęłam przez
zęby. Odpowiedział mi przyjemny, mrukliwy śmiech chłopaka, od którego znów
zrobiło mi się gorąco.
– Kocham cię, baranku.
Dupek.
Ufffff! Serio nie sądziłam, że uda mi się wstawić rozdział dzisiaj. Powodów
jest kilka.
- Wyszłam z domu o godzinie 7, wróciłam o 20:30.
- Ponadto, przytaszczyłam ze sobą gorączkę, ból głowy i drżenie mięśni, a z katarem i bólem gardła spędziłam ostatnio upojną, baaaaardzo bezsenną noc (a to dziwaczne, bo przecież po alkoholu niby chce się spać – i chciało, na wykładach).
- No właśnie, zmęczenie, zmęczenie i jeszcze raz zmęczenie. Wczoraj była domowa imprezka, położyłam się późno, prawie nie spałam, dziś cały dzień poza domem. Nie wiem, serio, nie mam pojęcia, jak to przetrzymałam. ;)
No cóż, mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Kto się spodziewał, że
tym wypadkiem Naruto okaże się bójka z Sasuke? :D I, przede wszystkim, co
uważacie o końcówce, co? ;>
Nie mam pojęcia, kiedy kolejny rozdział. Raczej nieprędko, no ale
zobaczymy, bo jak mnie najdzie wena, to ino w jeden wieczór się wyrobię! :D
A teraz, kochane baranki moje, możecie życzyć mi wszystkiego najlepszego!
Tak, tak, Wasza Kushina obchodzi dziś dwudzieste urodziny. Koniec młodości,
pierwsze zmarszczki, zmęczenie, osteoporoza, siwe włosy, menopauza… Wszystko
przede mną! Tak czy siak – proszę Was o życzenie mi zdrówka, przyda się.
A teraz zmykam, bo wprawdzie gorączka ustąpiła (ach te leki<3) ale przed
oczami dalej się pierdzieli. :D
Trzymajcie się!
Znowu jestem pierwsza! Lecę czytać notkę!
OdpowiedzUsuńOk, przeczytałam notkę wczoraj, ale niestety nie mogłam skomentować, bo siadł mi internet, a jak go naprawiłam nie miałam czasu. No, nieważne. Super, że tak szybko napisałaś! Nie mogę się doczekać next 'a! Wybacz, zapomniałam co chciałam napisać, ale notka jest super! Też uważam,że Rei na szybko wybaczyła Naruto. Niby to małe kłamstewko, ale nie powinna się zdziwić, że stanął w obronie innej dziewczyny? Skoro on, Sakura i Sasuke są przyjaciółmi, to dlaczego się pobili? Coś ich musi łączyć, może nie od razu miłość, ale ja bym się temu przyjrzała bliżej. Co do Ibikiego (jak mogłaś dać Rei takiego starego chłopaka?!) to moim zdaniem powinna o nim powiedzieć Madarze i Akatsuki. A co do wyznania Uchihy to było ono szczere, czy rzucił to jako żart?
OdpowiedzUsuńOjj nie mam pojęcia, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Obecnie choruję, więc w przerwach między spaniem chodzę głównie do toalety. :D Dziś poczułam się lepiej, dlatego weszłam zobaczyć, co tutaj ciekawego słychać. ;D
UsuńE tam, starego. :D Wcale nie jest taki stary. :D Jest niewiele starszy od Rei (tak, pozwoliłam sobie zmienić jego wiek). Zresztą w mandze ma 31, to nie taki zły wiek, mimo wszystko. ;)
Dzięki piękne za komentarz. :) Buziaki!
Dobra, może nie jest stary, ale wygląda staro. A te blizny bynajmniej nie polepszają tego wrażenia. Poza tym ten koleś jest świrem. Przecież on uwielbia zadawać ból i jest w tym bardzo skuteczny!
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego, że jest świrem, wybrałam go na prześladowcę Reiko. :D
UsuńOK, ale pisz już next'a!
UsuńWeeeeeeoooo, co to za wyznanie na koniec? Nie wiem komu bardziej zahuczało w głowie, mi czy Rei? :D
OdpowiedzUsuńNaruto okazał się kłamczuszkiem. Choć bardzo go lubię i w Twoim opowiadaniu był wręcz nieskazitelny, tak teraz cały czas goni mnie myśl, że z tego wyjdzie coś złego. I brakuje mi starego Madary, którego przez Ciebie tak pokochałam ;___;
Przepraszam, że to powiem, bo może się to wydać dość obleśne, ale lubię jak opisujesz sceny z wymiotowaniem xD Robisz to z taką fajną lekkością, gdzie ja nie umiem np. napisać o samym odczuciu, że torsje się zbliżają. A Ty tak swobodnie mówisz o ich zapachu etc. xD Kushina - moja wymiocinowa mentorka xD
Końcówka rozczulająca, zrobiło mi się ciepło tu i ówdzie, gdy się do niej tak gwałtownie przysunął :D Także wracając do wyznania, DAAAAAJ MI WIĘCEJ!
Raczej Tobie, bo Rei była zbyt wściekła, żeby na to zareagować. :D
UsuńMadara troszeńkę wydoroślał, więc może już nie być takim wrednym dupkiem, ale jako że tylko trochę, to dalej nim w jakimś stopniu będzie, zapewniam Cię. :D
Haha wymiocinowa mentorka, podoba mi się to! Trzeba mieć talent żeby zasłużyć sobie na taki tytuł. ;DDD
Dam Ci więcej, już w kolejnym rozdziale, także szykuj się! :D
Buziaaaaki! <3
W końcu zebrałam dupę, żeby skomentować.
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że na początku wydawało mi się tu wszystko nudne, ale jak sama wiesz, musiałam przecztać, żeby się przekonać. i blog okazał się bardzo miłym odskokiem, żeby mnie zadowolić nie trzeba wiele. Wystraczy, że nie ma tu błędów ort, piszesz bardzo płynnie, a bohaterowie nie są super, oh, ah, najpiękniejsze. Takich Mary Sue nie lubię, ale szczerze chciałabym wiedzieć, jak nasz kochany Baranek wygląda <3
I powiedziała to gimnazjalistka do studentki XDD
Dobra, trochę powagi :D
Rozdział był bardzo udany, jak poprzedni i poprzedni. Uwielbiam twój styl pisania (już to mówiłam.. XD), więc czytało mi się bardzo dobrze. Znam cię z Shouri Muzai, a nawet kiedyś, jak zaczynałam swoją przygodę z Naruto, natknęłam się w internetach na blog Rodzeństwo Kenshiki. Nie dokończyłam go, ale podobał mi się :3
Jak ja uwielbiam Madarę, naszego jeżozwierza <3 Jest świetny, a tutaj trochę przerażała mnie jego zazdrość, ale przynajmniej widać, że mu zależy, na Reiko. I ten szablon *.* Jak go zobaczyłam, to mi zaparło dech w piersiach <3
I to zdanie na końcu, no normalnie się rozpłynęłam <3333333333
Ci Uchiha są tak cholernie przystojni >.< (nawet Sasuke, którego nie lubię XD).
I Naruto jest, mój Naruto! <3 I całował się z Reiko, ale to wcześniej.. Ale i tak całował się z Reiko! <3 Nawet Konan tu jest inna, na Shouri mi się nei podoba. Ale w końcu tam jest mordercą, a tu jest prze kochana. Okazuje emocje, jest taka.. Ludzka. Na prawdę, dziewczyno, jesteś wielka <3
Wzorowanie się na książce i anime? CZemu nie! Tobie udało się zaciekawić czytelników, nie umiałam normalnie wczoraj zasnąć. Tak się wczułam, Kushina, nooo <33
Pozdrawiam cię, i lądujesz na liście czytanych blogów, u mnie <3
Trzymaj się, Baranku (hhehehhehhe, musiałam <3)
Utau ♥
Witam serdecznie. :D
UsuńBaranek wygląda następująco: dziewczyna metr sześćdziesiąt, 55 kilo, blond włosy sięgające łopatek i niebieskie oczy. Ogółem: nieszczególna piękność, ot, zwykła dziewczyna, której brzuch marszczy się, gdy siada. ;D Gdzieś wtrąciłam te informacje w rozdziałach, na pewno. :D
Haha widzę, że uwielbiasz zarówno Madarę jak i Naruto, no to pięknie. :D Ciekawe, komu kibicujesz, co? :D
Starałam się zrobić z Konan zwyczajną, fajną dziewczynę, skoro na Shouri jest zimną suką. :D
Dziękuję pięknie za tyle cieplutkich słów. Bardzo mi miło. <3
Buziaki!
Ojej, wybacz mi. Spóźnione, ale najszczersze życzenia staruszko! :D Moje ostatnie naście właśnie trwa. ;d
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to podobał mi się. Szkoda, że Rei wybaczyła Naruto. Mam nadzieję, że nie będą długo razem. A co do końcówki to... MRRAWWRRR <3 Madara musi z nią być. Oni oboje się kochają i ja to wiem. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. Wyczuwam coś niespodziewanego ;** Pozdrawiam i kocham Cię :**********
A dziękuję pięknie! Staruszko... Wcale dużo młodsza nie jesteś, ej! :p Za rok powiem Ci to samo. :D:D
Usuń"Mam nadzieję, że nie będą długo razem." No wiesz co? :DDD Tak bardzo nie lubisz Uzumakiego? Co on biedny Ci zrobił, co? :DDD :((
Będzie coś niespodziewanego, dobrze wyczuwasz. :D
Też Cię kocham. <3 Ściskam, całuję!
Jakoś taki jest zbyt dojrzały pomimo wszystko... Za mało w nim głąba xd I w dodatku polubiłam Madarę :D
UsuńSiemaaa..! Przeczytałam, polubiłam i czekam na ciąg dalszy. Już nie mogę się doczekać :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. :)
UsuńBuziaki!
Dobra, jak tu zacząć byś mnie nie dorwała i nie pobiła?
OdpowiedzUsuńMoże zacznę tak...
Rozdział przeczytałam, ale ostatnio miałam ciężkie dni, ciągłe przesiadywanie w szkole i powroty do domciu o 18, na siłę odrabianie lekcji, kiedy jedyne co miałam w głowie to łóżko z puchatą poduszeczką i głęboki sen. No teraz mam trochę luźniejszy tydzień, choć i tak oddałabym wszystko za 6 godzin snu... Tak jestem śpiochem!
No i nie skomentowałam i nie złożyłam Ci życzeń ;(
Ale mam nadzieję, że nadrobię to teraz.
Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! A kto? No kto? Kushina!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Spóźnione, ale szczere! :D
To teraz do rozdziału...
Ech, myślałam, że dowalisz mi tu nie wiadomo jaką sytuacje, że np. Naruto przejedzie pociąg! A tu bójka...
No nie spodziewałam się! Ale jestem zadowolona... Wróć, nie jednak nie jestem! W końcu Uzumaki okłamał mojego baranka!
Coś czuje, że ten związek długo nie potrwa, te kłamstwa ich rozdzielą... No ale to tylko moje przypuszczenia :D
Widzę, że Madara wzorowo wywiązuje się ze swojej roli przyjaciela.
Ech, ta jego nowa laska... Nie wiem jak mam o tym myśleć! No nie wiem! I co ja teraz zrobię?!
Rozumiem zazdrość Rei i w pełni ją popieram. Kobiety już tak mają... Jeśli facet za nią lata to ma go gdzieś, ale jak już przestanie... Nie! Tak nie można! W końcu Madara kocha baranka, a baranek chcąc nie chcąc kocha Madare! Koniec i kropka.
Ech jestem ciekawa jak akcja się potoczy jak wkroczy na scenę Ibiki, wyczuwam niezłą akcie i nie mogę się doczekać!
Jeju tak końcowa scenka!!!!
Czytałam ją kilka razy i zawsze, powtarzam, zawsze serducho omal mi z piersi ni wyskoczy! Wciągam głośno powietrze i piszczę słysząc te cudowne "Kocham cię" <3
Zdecydowanie nie mogę się doczekać następnego rozdziału, a widząc te procenty, no nie wytrzymuje!
Masz tu ode mnie buziaki :**********
I dużo weny no i czasu! :D
Pozdrawiam cieplusio Paulina
Doskonale Cię rozumiem, więc oszczędzę Ci siniaków. :* Mam tak samo - wychodzę rano, wracam najczęściej po dwudziestej a jeszcze trzeba się przygotować na kolokwia i tak dalej. Zdecydowanie drugi rok to najgorszy rok. Ledwo znalazłam czas, żeby odpisać na komentarze, nie mówiąc już nawet o pisaniu rozdziału. ;c Niestety musisz jeszcze trochę wytrzymać. :*
UsuńLubię zaskakiwać. Gdyby Naruto rzeczywiście wpadł pod pociąg to byłoby to do przewidzenia, a bójka z Sasuke? Chyba mało kto się tego spodziewał. :D No i to kłamstwo... :D
Mnie też serducho szybciej bije jak czytam końcową scenę! ;D Ech, za bardzo polubiłam moich bohaterów...
Pięknie dziękuję za życzonka! :)
Buziaki. <3
O Bosz, jak mnie tu dawno nie było :o
OdpowiedzUsuńJa również, z mojego gimnazjalnego serduszka, pragnę Ci złożyć najszczersze i najżyczliwsze życzenia (życzliwe życzenia, masło maślane xd) z okazji urodzin :D
Wiesz, za co Cię kocham? Bo tak szybko dodajesz rozdziały. Jesteś moim Bogiem... ;_; Bowiem w tych ciężkich czasach, kiedy te najlepsze, najpopularniejsze blogerki pokroju Akemii, czy Miku mają lekki kryzys twórczy i niestety zastuj w pisaniu przeciąga się coraz dłużej, to jesteś jeszcze ty i chwała Ci za to!
Naruto-kłamca... (nie obraź się za tą reakcję, ale...) TAK!! Wreszcie coś się zepsuło w tym super-mega-idealnym związku! Ja wiem, że jestem zołzą i w ogóle, bo nie chcę, aby oni byli razem, ale... kurcze no, Reiko ma być z Madarą i kropka! Jak ja sobie już upatrzę jakąś parkę, to będę się jej trzymała do końca, więc nic i nikt nie zmieni mojego zdania! Oczywiście, uwielbiam Naruto (ah, ten słodki blondasek :3), ale (jak już wspominałam w poprzednim komentarzu) on jest kurka dla Hinatki xD Ja wiem, że to Twoje opowiadanie i zrobisz jak będziesz chciała, lecz ja trzymam się swoich ulubionych paringów i raczej nic mnie nie przekona do zmiany swojego bunkra xd
Łoo, ten Ibiki! Normalnie prześladowca wypisz, wymaluj ;o Aż Rei zemdlała... No, miejmy nadzieję, że Madara obije mu mordkę xd
Ta końcowa scena... słabo mi się zrobił... ja nie wiem kto miał większe rumieńce - ja, czy Reiko xD Jak tak dalej pójdzie, to Twój blog trafi do My Top 10 najlepszych fanficków o Naruto, jakie kiedykolwiek czytałam ;3
Ale serio - scena końcowa była zajedwabista B|
Pozdrawiam i duuuużo weny życzę :D
PS.: Jakby co, to piszę ten komentarz na telefonie o 01:01 w nocy i troszku mi odbija, więc mogę wyrażać się ciupkę niedonrzale, ale ćśśś!
Weny jeszcze raz!
Shori Chan
Dziękuję pięknie za życzliwe życzenia. <3 To bardzo urocze. :D
UsuńOch jestem lub nie jestem. Z tym moim dodawaniem rozdziałów może być teraz naprawdę duży problem, mam masę nauki a praktycznie codziennie kończę zajęcia o dwudziestej, więc na naukę pozostają jedynie weekendy. :( Mimo wszystko postaram się znaleźć trochę wolnego czasu na pisanie.
Kolejna przeciwko Naruto, no nie! A przecież taki z niego fajny chłopak - spokojny, ułożony, no idealnie pasuje do Baranka. ;)
W takim razie muszę się jeszcze bardziej starać! Z przyjemnością wskoczę do Twojej czołówki ulubionych blogów, mam nadzieję, że mi się to w jakiś sposób uda. :D:D
Pięknie dziękuję za komentarz! :*
Buziaki!
Wiesz no, w tym tkwi problem - Naruto to taki nie-Naruto xd. Jest zbyt spokojny, za mało narwany! A Reiko lepiej pasuje do Madary, bo przecież przeciwieństwa się przyciągają ;3 (niech żyje wyznawanie tej zasady! xD). Przeciętna dziewczyna zawsze musi wpaść na kogoś niezwykłego, tak było, jest i będzie. Nawet w powszechnie znanej sadze "Zmierzch" właśnie tak jest. Bella - zwykła dziewczyna i Edward - wampek-wegetarianin, któtego w szkole zna każdy xD. Wiem, że ten przykład taki trochę nie ten teges, ale nie mogłam wymyślić nic lepszego xd.
UsuńNa stówę trafisz do mojej czołówki, bo ja kocham (czyt. obsesyjnie uwielbiam *,*) sceny czułości, pocałunków i te pe. A coś tak przeczuwam, że w dalszych rozdziałach będzie ich sporo ;D (a przynajmniej mam taką nadzieję :>).
Łoo Matko i Córko, tak się troszku rozpisałam, ale to nic ^^.
Weny!
Nooooo, nie chcę nic zdradzać, ale wygląda na to, że znajdzie się dla mnie miejsce w Twojej czołówce. ;D O ile oczywiście niczego nie spieprzę. :D
UsuńRozpisuj się, rozpisuj! Lubię to bardzo. :D
Dzięki temu rozdziałowi moja niechęć do Naruto zdołała się przeobrazić w olbrzymi, niezaprzeczalny brak sympatii - tak szczerze, nie trawię go. Ale to dobrze, bo w sumie w opowiadaniu musi być ktoś, kogo nie polubię, ktoś kto będzie mnie wkurzał, a za to głupie kłamstwo Naruto stracił w moich oczach :)
OdpowiedzUsuńNo bo helloł, Reiko tak się przejmowała, płakała, martwiła się, a ten pobił się o Sakurę (wtf?) z Sasuke (wtf?) i ją okłamał (wtf?). A Madara taki, że ojacie, przytula, pociesza, bierze na kolację - kim jest ta laska? Ja myślę, że sobie ją wymyślić i mówi o Reiko XD Ale pewnie znów nas czymś zaskoczysz, jak zwykle!
"– Pomyślałam, że mogłabym się upić i znaleźć pocieszenie w ramionach innego.
Madara uniósł rękę.
– Ja jestem chętny." ♥♥♥ No kocham tu po prostu Madarę, no masakra!
I ta rozmowa z Naruto, cos mi tutaj nie gra. Nie wiem jeszcze co, ale jestem uprzedzona do Naruto i zdania nie zmienię, no, chyba. Tak czy inaczej, biedny Deidara! Niedoceniany przez swoją matkę, w sumie musi sobie odpuścić, przecież nie da się kogoś zadowolić na siłę. A że niektórzy ludzie są uprzedzeni do szczęścia innych i nie mogą zrozumieć, że miłość nie jest czymś ograniczonym to już nie jego problem! Niech się weźmie w garść, no :3
JA JEBIE TEN FRAGMENT JAK DZWONIŁ DO NIEJ IBIKI I TE WYMIOTY, TO STRACENIE PRZYTOMNOŚCI EJ CZUŁAM SIĘ JAK W HORRORZE, PEWNO JAK ODEBRAŁA TO TAKA PRZEJMUJĄCA CISZA EJ TO BYŁO MISTRZOWSKIE.
Dlaczego ona nikomu nie powie? Chyba już ustaliły z Konan, że to ich wspólny problem, a przecież ten świr może napaść np. na jej zaskoczonych przyjaciół, a gdyby wiedzieli, byliby już trochę ostrożniejsi.
Jaram się ostatnią sceną jak psychofanka jakiegoś zespołu, serio! To bylo takie słodkie, ten uroczy całus i ta niepewność, sama ta rozmowa... Więcej takich akcji, proszę!
Wiem, że mega spóźnione ale wciąż szczere wszystkiego najlepszego! Żebyś dalej rozwijała swój talent i była taka miła względem czytelników jak dotychczas c: A ogólnie to dużo zdrówka, szczęścia w miłości, dużo kasy i zdania wszystkich egzaminów :*
Pozdrawiam cieplutko!
O nie, ej. A ja tam Naruto dalej lubię, no mimo wszystko. Przecież on w tym wszystkim był taki niewinny, i ma złamany swój piękny nosek. :( Ech, widzę, że skutecznie obrzydzam czytelnikom wiernego, kochanego Naruto a Madara, który sypia z każdą laską, jest super. xD Ale spoko, ja też uwielbiam Uchihę. :3
UsuńJaaaaak mi dobrze, że scena z telefonem od Ibikiego się udała. :D Miała wprowadzić dreszczyk i niepokój i widzę, że całkiem nieźle mi to poszło - uf. ;D
Dlaczego Reiko nie powie o Ibikim? Bo jak dowiesz się prawdy, to też byś nie chciała o tym nikomu mówić. :>
W kolejnym rozdziale będzie akcja, która na pewno przypadnie Ci do gustu. :DDDD
Dziękuję pięknie za życzenia! To zdanie egzaminów się naprawdę przyda, bo nie wiem, jak mi to w tym roku pójdzie. ;c Strasznie dużo nauki i naprawdę trudnych przedmiotów mam. A co do bycia miłą dla czytelników, to nie będzie to trudne! Tak mnie rozpieszczacie ciepłymi słowami, że nie mogłabym być dla Was niemiła. :)
Dziękuję jeszcze raz. :*
Buziaki!
Yoł! W końcu mam czas na skomentowanie rozdziału, co naprawdę jest cudem, bo przyznam, że przeczytałam go już 7 października, a chciałam go naprawdę solidnie skomentować :* No to jedziem!
OdpowiedzUsuńMyślałam, że padnę, jak się okazało, że w całym wypadku ucierpiał tylko nos i ciągle powtarzałam: "Kurde, ale szczęściarz" od razu przypomniało mi się powiedzenie z głupim i szczęściem, ale to tak na marginesie ;)
Nie ma to jak lekarz i aluzje - zawsze spoko, aż bym dała kciukacza na fejsie :P
Że co proszę? Bijatyka? I to z Sasuke? O Sakurę? Mój komentarz podczas czytania: "No co ty gadasz?". Dobrze, że Madara był pod ręką i poprzytulał Rei ^_^ (i takie skandowanie w tle: Madara! Madara!)
No po reakcji Rei, zaczynam wątpić, czy jej serce należy do kłamliwego Naruto...
Ojejku, cóż za słodkie wyznanie Madary o przyjaciołach <3 ale i tak bym chciała, aby między nimi było coś więcej <3
Ale dis! Konkretnie! Nie spodziewałam się, że na tekst "Znajdę pocieszenie w ramionach innego" Madar odpowie, że nie chce się z nią przespać (wiem, że sytuacja była inna tylko chodzi o orientację w sytuacji :D)
Hyhyhyhy! Madara rozpala Rei ^_^ W końcu ^_^
Hmmm, rozumiem i Naruto i Rei. Na miejscu chłopaka też bym chyba nie powiedziała prawdy, bo bym się bała. Na miejscu Rei po prostu wolałabym znać prawdę, bo tak jak ona, podejrzewałabym, że coś miedzy nim, a przyjaciółką jest... Choć wydaje mi się, że jej reakcja jest lekko przesadzona, bo zachowuje się co najmniej tak, jakby Uzumaki zabił człowieka o.O Choć kłamstwa nie pochwalam, co to, to nie! No i przynajmniej Naruto nie jest bez skazy ;)
Ale dobrze, że się pogodzili, bo inaczej Rei czułaby się jak zbity pies...
Przykro mi, że matka Deidary go nie akceptuje, to chyba jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogą trafić się dzieciom :( Nie ogarniam takich rzeczy, bo wychowano mnie na bardzo tolerancyjną osobę (chwałą za to moim rodzicom).
Aaaaaaa! - pisk przerażenia - Jakim cudem Ibiki zdobył numer Rei? No i genialnie wymyśliłaś całą tą sytuację z rybą :D Nie wpadłabym na to, że te wszystkie objawy są objawem zatrucia. Myślałam, że to z nerwów i znowu chciałam mówić, że Rei przesadza, ale jest usprawiedliwiona :P
No nieeeeeeeeeeee $_$ Mieli się pocałować, a tu tylko cmoknięcie $_$ Żałoba $_$ Ale...
Ale to na końcu to było wyznanie, a nie taka luźna aluzja, prawda? (Powiedz, że prawda).
Ja chcę nexta <3
Jak dla mnie, to możesz opublikować te 45% ^_^
Jak rozumiem wcześniej nie miałaś czasu na skomentowanie, bo zajmowałaś się pisaniem partówką u siebie, a to Ci wybaczam, bo była cudowna! Jak sobie przypomnę Yokinę i Deidarę, to aż mam ciary na rękach! <333
UsuńTaaak, lekarze mają skłonności do aluzji i gadania głupot. :D Jak złamałam rękę, to też ciągle sypał do mnie jakimiś żarcikami. :D
Rei przesadza? Jak zobaczysz reakcję Konan w kolejnym rozdziale to powiesz, że ona dopiero przesadza. ;D Mówię Ci, ta dziewczyna to dopiero jest impulsywna. :P
Wyznanie na końcu miało wydźwięk luźnej aluzji, ale coś tam prawdy może się w nim kryć. :D
Piszę, piszę! Co prawda teraz akurat idę się uczyć, ale może uda mi się w tym tygodniu dokończyć rozdział. Zobaczymy, jak to wyjdzie z czasem. ;)
Dziękuuuuję i buziaki! :*