Dwadzieścia po dziewiątej Naruto wysłał
mi smsa, że już jedzie. Spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i ubrana
w zwyczajne, krótkie spodenki i jasną bluzkę na ramiączkach, czekałam na niego
w przedpokoju. Uzumaki polecił mi ubrać się wygodnie, a nie elegancko, jak to
zazwyczaj przy nim wyglądałam. Przez to jeszcze bardziej byłam ciekawa, gdzie
mnie zabiera.
– Cholera no – przeklęła Konan,
towarzysząca mi w przedpokoju. – Co on wykombinował?
Przygryzłam dolną wargę i uśmiechnęłam
się, wzruszając przy tym ramionami. Nie miałam zielonego pojęcia co siedziało
mu w głowie, ale wprost nie mogłam się doczekać na to spotkanie.
– Przynajmniej będziesz się dobrze bawić
– mruknęła i przewróciła oczami. – Mnie czeka wspaniały wieczór samotnie w
pokoju.
No tak, dzisiaj w telewizji był jakiś
ważny mecz i Madara z Painem z pewnością będą go oglądać. Zaczyna się za pół
godziny, o ile się nie mylę, dlatego też w domu byłyśmy we dwie. Panowie
wyskoczyli po jakieś chipsy i piwo.
– Mnie też to czeka. – Puściłam dziewczynie
oczko. – Tylko za kilka miesięcy, jak już lepiej się poznamy.
– Weź mnie ze sobą – jęknęła
przyjaciółka i przylgnęła do mnie całym ciałem. – Rei, nie zostawiaj mnie z
nimi. Schleją się, będą wyć i wariować.
– Przykro mi. – Poklepałam Konan po
ramieniu. W tym samym momencie w mieszkaniu rozległo się pukanie. – To pewnie
Naruto.
Chłopak ubrał się w długie, dżinsowe
spodnie i zwyczajną bluzkę. Przejechał wzrokiem po moich gołych nogach i
uśmiechnął się niepewnie.
– Cześć – powiedziałam, a ten uśmiechnął
się i cmoknął mnie przelotnie w usta. Wyobrażałam sobie minę Konan w tym
momencie – uśmiech od ucha do ucha i przepełnione radosnymi iskierkami oczy.
– Cześć, Rei – mruknął. – Nie masz
czegoś cieplejszego?
– Cieplejszego? – spytałam zdziwiona, a
ten skinął głową. – Mam się przebrać?
– Ubierz długie spodnie. Jakiś dres,
cokolwiek. Może być chłodno.
Zmrużyłam lekko oczy, próbując rozgryźć
Naruto, ale ten uśmiechnął się jedynie nonszalancko i skinął do Konan.
Pokręciłam głową, wróciłam do sypialni i ubrałam się w czarny dres, bo
aktualnie były to jedyne długie spodnie, w jakie się mieściłam. Gdy wyszłam z
pokoju, uśmiech na twarzy Naruto jeszcze się powiększył. Konan zauważywszy, że
patrzy na mnie ponad jej ramieniem, odwróciła się i skinęła z uznaniem głową.
– Na randkę w dresie, no nieźle –
skwitowała.
Podeszłam do Naruto i obwieściłam
gotowość do działania. Uzumaki pożegnał się z Konan, a na odchodne rzucił, że
nie wrócę na noc, żeby się nie martwiła.
– Uhu, czyli jednak nie będzie tak
chłodno! – rzuciła za nami. Posłałam blondynowi zdziwione spojrzenie, ale
chłopak cały czas był tajemniczy. – Pamiętaj Naruto, postaraj się! Ona mi o
wszystkim opowiada! – krzyknęła jeszcze dziewczyna, gdy już schodziliśmy po
schodach. Parsknęłam śmiechem, podobnie jak Naruto.
Wsiedliśmy do samochodu i oboje
zauważyliśmy wracających do mieszkania Madarę z Painem. Uzumaki przycisnął
klakson i pomachaliśmy chłopakom. Obaj się uśmiechnęli, jednak mogłabym
przysiąc, że Uchiha zrobił to tylko z grzeczności. Jego zaciśnięte szczęki i
złożone w piąstki dłonie go zdemaskowały.
Ruszyliśmy wolno i jak zawsze,
podśpiewywaliśmy piosenki lecące z radia. Próbowałam jeszcze kilka razy wydusić
z Naruto dokąd jedziemy, ale chłopak milczał nieugięty. Cholera jedna no. Ja
bym już dawno się wypaplała na jego miejscu.
Po godzinie podróży zrobiło się już
całkiem ciemno na zewnątrz. W ogóle nie kojarzyłam gdzie jesteśmy, a więc cel
naszej podróży w żaden sposób nie mógł stać się dla mnie jasny. Rozejrzałam się
po samochodzie, chcąc znaleźć jakiekolwiek wskazówki, jednak jeśli Naruto
cokolwiek ze sobą wziął, zapakował to do bagażnika. Niech to.
– Ale chyba nie chcesz mnie zabić? –
spytałam podejrzliwie. Chłopak zerknął na mnie przelotnie, po czym przybrał
srogi wyraz twarzy.
– Niech cię szlag, Reiko! – krzyknął i
uderzył w klakson. Podskoczyłam, zaskoczona tonem jego głosu. – Musiałaś się
domyślić? Cholera!
Wybuchłam śmiechem. Musiałam przyznać,
że zdolności aktorskie Naruto po raz kolejny mi zaimponowały. Uzumaki mi
zawtórował i przez dłuższą chwilę śmialiśmy się jak dzieci.
– Długo jeszcze?
– Zaraz będziemy – zapewnił mnie Naruto
i skręcił w lewo. Z oddali zauważyłam jezioro, oświetlone przez księżyc.
Później, pośród ciemności, w oczy rzucił mi się niewielki port oraz kilka łodzi
do niego przycumowanych. Chłopak zaparkował w nieznacznej odległości, na pustym
parkingu i z dumą obwieścił, że jesteśmy na miejscu.
– Coś ty? – spytałam zaskoczona. – Masz
własną łódź?
Naruto skrzywił się lekko, ale zaraz
potem jego twarz przyozdobił uśmiech.
– Nie – odparł.
– Wypożyczyłeś? – upewniłam się, ale
Uzumaki po raz kolejny zaprzeczył. – Chyba żartujesz – powiedziałam poważnie, a
widząc jeszcze większy uśmiech u Naruto, mocno się przestraszyłam. – Chyba nie
chcesz nic ukraść?
– Oj tam ukraść od razu. – Chłopak
otworzył drzwi samochodu, ale dopiero po chwili wysiadł. – Pożyczyć.
Zamarłam. Nie byłam gotowa na coś
takiego. A co, jeśli nas złapią? Jak ktoś zawiadomi policję? Ja nie mogłam
igrać z prawem!
Naruto otworzył drzwi pasażera i się
nade mną nachylił. Widząc niepewność, uśmiechnął się ciepło i pocałował mnie w
głowę.
– Chodź – zachęcił mnie. – Nikt się nie
dowie, nie masz co się bać. No i zgodziłaś się na szaleństwo, więc nie masz
innego wyjścia.
Zła, wręcz wściekła na Naruto wysiadłam
z samochodu i uważnie patrzyłam, jak wyciąga z bagażnika wielką torbę. Zarzucił
ją sobie na ramię, zamknął klapę i wbił we mnie wzrok. Chyba nieco stracił na
pewności siebie przez moje spojrzenie.
– Oszalałeś – warknęłam. – Nie zrobię
tego.
– Zrobisz. – Uzumaki uśmiechnął się i
mnie wyminął. – Inaczej zostaniesz tu na całą noc, bo ja mam zamiar popływać!
– Naruto! – pisnęłam za nim ale chłopak
nawet się nie zatrzymał. Rozejrzałam się po okolicy, jednak wokół nie było
żadnej żywej duszy. Niechętnie pokuśtykałam za blondynem, który czekał na mnie
na pomoście.
– Możesz wybrać, którą chcesz popływać –
powiedział, przyglądając się łodziom.
– Nie możemy tego zrobić – syknęłam.
Naruto spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
– A kto nam zabroni?
– Ja! – warknęłam. – Co ci odbiło?
Naruto zignorował mnie i rozejrzał się
po raz kolejny po łodziach. Zatrzymał wzrok na niewielkiej motorówce, po
czym wrzucił do niej torbę.
– Ta będzie świetna – stwierdził,
luzując linę. – Chodź, pomogę ci wejść.
– Nie możemy tego zrobić! – powtórzyłam,
a Naruto głośno westchnął. Wiem, pewnie byłam w jego oczach głupią, przerażoną
dziewczynką, ale ja naprawdę wolałam uniknąć nieprzyjemności. Nie byłam
szalona. I co z tego?!
– Hej, Rei. – Chłopak położył mi dłonie
na ramionach i wpatrzył się w moje oczy. Nie wiem czemu, ale podziałał na mnie
bardzo uspokajająco. – Ufasz mi?
– Ufam – mruknęłam speszona. Próbowałam
odwrócić głowę, ale Naruto złapał mnie za podbródek i nakazał patrzeć sobie w
oczy.
– Obiecuję, że nic się nie stanie.
Zobaczysz, będzie super. – Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, poczułam jego
wargi na swoich. Delikatny pocałunek zmiękczył mi nogi i serce. Musiałam się
zgodzić na jego szalony pomysł.
Z pomocą Naruto weszłam na łódkę i
wygodnie się rozsiadłam. Chłopak chwilę pokombinował przy silniku i już po
chwili do naszych uszu dotarł jego ryk. Powoli odpłynęliśmy od portu i nikt,
kompletnie nikt nie zwrócił na nas uwagi. Okolica wyglądała jakby wymarła.
Zatrzymaliśmy się na samym środku
ogromnego jeziora. Szum wzburzonej jeszcze wody przyjemnie koił moje nerwy, bo
mimo wszystko dalej bałam się, że zostaniemy przyłapani na kradzieży. Naruto
natomiast zachowywał się tak, jakby robił to od dawna. W ogóle się nie krępował.
Chłopak wyciągnął z torby swoją bluzę i
zarzucił mi ją na ramiona. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, i choć
przez natłok wrażeń nie poczułam nawet, że zmarzłam, tak teraz nagle zaatakował
mnie chłód bijący od wody. Drugą bluzę ubrał na siebie, a później wyciągnął z
torby koc. Usiadłam mu między nogami, oparta o jego klatkę piersiową, a Naruto
jednym ruchem nas przykrył. Mocno mnie do siebie przytulił i w tym momencie
wszystkie zmartwienia ze mnie wyparowały. W jego ramionach poczułam się niesamowicie
bezpiecznie.
– Spójrz na niebo – szepnął. Momentalnie
podniosłam głowę, a moim oczom ukazało się jasne od gwiazd sklepienie.
Wciągnęłam powietrze do płuc, zachwycona tym widokiem. W mieście gwiazdy nie
były aż tak widoczne, jak tutaj. Niebo dosłownie lśniło od miliona małych,
migocących punkcików. Coś pięknego.
– Wow – wyszeptałam i złapałam mocniej
dłoń chłopaka. – Niesamowite. Dziękuję, Naruto.
Mogłabym przysiąc, że blondyn się w tym
momencie uśmiechnął. Poczułam na policzku jego usta i jeszcze bardziej się w
niego wtuliłam. Było mi tak cudownie…
Nagle na niebie coś szybko mignęło.
Naruto też to zauważył.
– Spadająca gwiazda – wymruczał. –
Pomyśl życzenie, Rei.
Wolność. Moim życzeniem była wolność.
Chciałam uwolnić się od przeszłości i móc w pełni cieszyć się teraźniejszością.
Tak, jak teraz.
Odwróciłam się do Naruto i wpatrzyłam w
jego radosne oczy. Nie dane mi jednak było długo podziwiać odbijające się w
nich gwiazdy – chłopak nachylił się i mnie pocałował. Z równym zaangażowaniem i
ogromną ochotą oddałam pieszczotę, a moje ciało reagowało coraz szybszym biciem
serca i wybuchem gorąca. Nagle koc przestał być potrzebny, sami doskonale
potrafiliśmy się ogrzać.
Oderwaliśmy się od siebie i dłuższa
chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. To, jak się czułam przy Naruto, było nie do
opisania. Każde jego słowo, gest, uśmiech wywoływało u mnie ogromną radość.
Dzięki niemu zapominałam o przeszłości.
– Dobrze, że tutaj przyjechałyście –
stwierdził z uśmiechem.
– Też się cieszę, wierz mi. – Wtuliłam
się w chłopaka, a ten zaczął głaskać mnie po ramieniu.
– Kiedy się poznałyście?
– Jak miałyśmy piętnaście lat –
mruknęłam, czując, że Naruto będzie dopytywać o nasze pierwsze spotkanie. Był
strasznie ciekawski, podobnie jak ja.
– W liceum? – upewnił się. Nie
potrafiłam skłamać, więc z głośnym westchnięciem, zaprzeczyłam. Naruto odsunął
się i wbił we mnie zaciekawione spojrzenie.
– To nie jest szczególnie ciekawa
historia – mruknęłam od razu. Uzumaki uśmiechnął się i już wiedziałam, że nie
odpuści.
– Powiedz – zachęcił mnie. – Ja jestem
ciekaw.
– No cóż… – Zerknęłam na niego z
nadzieją, że zmienił zdanie, ale on nawet o tym nie pomyślał. – Konan miała
brata.
– Miała? – wtrącił się, a ja skinęłam
głową. Chłopak posmutniał.
– Przedawkował. Rodzina i znajomi
twierdzą, że nie miał umiaru w narkotykach, ale jak dla mnie miał motyw. Nigdy
nie powiedziałam o tym Konan, bo obwiniałaby siebie, że nie udało jej się go
powstrzymać. – Umilkłam, dokładnie obmyślając kolejne słowa. – Hayate chyba od
zawsze igrał z prawem. Gdy jego najlepszego przyjaciela aresztowano,
zorientował się, że prędzej czy później go wsypie. A Hayate bardzo nie chciał
iść do więzienia. Moim zdaniem, to była ucieczka od odpowiedzialności.
Naruto uparcie milczał. Na pewno nie
spodziewał się, że Konan mogła przeżyć coś tak traumatycznego.
– W każdym razie – zmieniłam temat –
Hayate kiedyś zorganizował imprezę. W tamtym okresie trzymałam się ze starszym
towarzystwem, więc i ja byłam na nią zaproszona. Z tego co wiem, Konan,
nazywana przez Hayate młodszą, irytująca siostrą, nie była tym pomysłem
zachwycona, więc uparcie siedziała w pokoju. Gdy impreza dobiegła końca, Konan
odważyła się wyjść do łazienki, a tam zastała mnie – urwałam, spoglądając na
zaciekawionego Naruto – z głową w muszli.
Uzumaki parsknął śmiechem. Z trzy razy
próbował się opanować i coś powiedzieć, ale nie był w stanie. Dopiero po chwili
się uspokoił, choć dalej był mocno rozbawiony. Mnie do śmiechu nie było, ale
również się uśmiechałam. W sumie z całej mojej przeszłości, ten akcent był
najprzyjemniejszy. Dzięki temu udało mi się poznać Konan.
– Serio? Zastała cię rzygającą do kibla?
– Naruto znowu się zaśmiał, a ja go przedrzeźniłam.
– Właściwie, to śpiącą – sprostowałam. –
Konan mówiła, że dobrych kilka minut próbowała mnie obudzić. Myślała, że
umarłam!
– Miałaś wtedy piętnaście lat! – rzucił
z wyrzutem, na co parsknęłam śmiechem.
– Wiem – mruknęłam. – Co lepsze, pomimo
pomocy, w ogóle jej nie polubiłam. Często u niej bywałam w tamtym okresie i
zawsze mnie irytowała. Była sztywna.
– Jakoś na taką nie wygląda –
stwierdził. Wskazałam na siebie palcem.
– Moja zasługa. W każdym razie –
przerwałam, przypominając sobie, o czym dokładnie chciałam powiedzieć – dopiero
po śmierci Hayate zbliżyłyśmy się do siebie. Jej brat był wtedy kimś w rodzaju
mojego przyjaciela, więc obie mocno przeżyłyśmy jego stratę. Miałyśmy już wtedy
szesnaście lat – wtrąciłam. – I od tej pory jesteśmy nierozłączne.
Naruto patrzył na mnie z zaciekawieniem.
Na pewno nie spodziewał się, że taka była ze mnie imprezowiczka, oraz że
obracałam się w takim towarzystwie. Było mi głupio z tego powodu, jednak
umiejętnie odsłoniłam Uzumakiemu tylko niewielką i w gruncie rzeczy najmniej
wstydliwą część mojej przeszłości. O niczym innym nie odważyłabym się
wspomnieć. Byłam pewna, że by mnie wtedy znienawidził i zostawił.
– Chyba się trochę zmieniłaś –
stwierdził, na co mu przytaknęłam.
– Trochę.
Uzumaki przez kolejną chwilę patrzył na
mnie w ciszy, a następnie sięgnął do torby i wyjął z niej czekoladki.
Pogrążając się w rozmowie, spałaszowaliśmy całe pudełko, później owoce jak i
również kanapki, które chłopak ze sobą zabrał. Pomyślał również o ciepłej
herbacie w termosie.
Nawet się nie zorientowałam, jak usnęłam
w ramionach Naruto.
*
Ocknęłam się, gdy słońce powoli
zaczynało wychylać się zza horyzontu. Rozejrzałam się uważnie na boki, a
później wlepiłam wzrok w chłopaka. Nie spał. Obserwował mnie i uśmiechał się
przy tym z czułością.
– Długo nie śpisz? – spytałam, a uśmiech
na twarzy Naruto jeszcze się powiększył.
– Prawie w ogóle nie spałem – odparł.
Zrobiło mi się głupio, bo mi udało się zamknąć oko na kilka godzinek.
– Musisz być strasznie zmęczony –
stwierdziłam, ale blondyn pokręcił głową.
– Patrzenie na ciebie jest całkiem
absorbującym zajęciem – mruknął i cmoknął mnie w czoło. – Wiesz, że mówisz
przez sen?
Poczułam, jak na moje policzki wkrada
się rumieniec. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Zarówno Konan, jak i
Megumi nie raz mi o tym mówiły.
– Co tym razem?
Naruto zaczął się śmiać, popatrzył na
jezioro i wzruszył ramionami.
– Przepraszałaś, że zdeptałaś mi psa –
odpowiedział, a na twarzy pojawił mi się wyraźny grymas zdziwienia. –
Szarpnęłaś mnie za rękę i mnie przeprosiłaś – dodał.
– Ale wtopa – westchnęłam i walnęłam się
otwartą ręką w czoło. Naruto nie miał psa. – Wybacz. Masz szczęście, że nie
próbowałam wstać.
– To mogłoby się źle skończyć – przyznał
i się rozejrzał. – Chyba musimy oddać łódź – stwierdził, klepiąc motorówkę.
Niechętnie się zgodziłam i odsunęłam od Naruto, pozwalając, by usiadł przy
sterze.
Uzumaki pomógł mi wyjść z łódki, choć mało brakowało, a i tak wpadłabym do wody. Przytrzymał mnie w ostatnim momencie.
Następnie przywiązał motorówkę i chwilę później jechaliśmy drogą powrotną.
Oczy niemiłosiernie mi się zamykały, aż
w końcu wygrały i przysnęłam na kilkanaście minut. Obudziło mnie delikatne
głaskanie po policzku. Uśmiechnęłam się do Naruto, na co cmoknął mnie w usta.
– Świetnie się dziś bawiłam –
powiedziałam zaspanym głosem.
– Ja również. A teraz idź się wyśpij.
Naruto wysiadł z samochodu i otworzył mi
drzwi. Jak zawsze odprowadził mnie pod samo mieszkanie.
– Było cudownie – dodałam jeszcze.
Chłopak przysunął się do mnie i złączył nasze usta w pocałunku. Przyjemne
ciepło rozeszło się wzdłuż mojego kręgosłupa.
– Dziękuję. – Naruto odsunął się ode
mnie i poszedł w kierunku schodów. – Do zobaczenia.
– Do zobaczenia. – Skinęłam do niego
głową i nie czekając, aż usłyszę trzaśnięcie drzwi wejściowych, wygrzebałam
klucze z torebki i wdrapałam się do mieszkania.
Cała w skowronkach weszłam do sypialni.
Madara spał na skraju łóżka, więc starałam się zachować jak najciszej, by go
przypadkiem nie zbudzić. Z piżamą na ramieniu udałam się do łazienki, wzięłam
szybki prysznic i chwilę później wsunęłam się do łóżka. Zerknęłam jeszcze na
spokojną twarz chłopaka, i przypominając sobie wszystkie wydarzenia z
ostatniego spotkania, usnęłam z uśmiechem na ustach.
*
Obudziła mnie zgrabność Uchihy: strącił
z szafki nocnej budzik, który głośnym brzękiem oznajmił, że więcej już nie
zadziała. Zerknęłam na klnącego Madarę – pozbierał urządzenie a następnie
wlepił we mnie skruszony wzrok.
– Nie chciałem cię obudzić, baranku –
mruknął.
– Nie szkodzi. Która godzina? –
spytałam, przecierając oczy. Podniosłam się do siadu i głośno ziewnęłam.
– Dziesiąta – odpowiedział Madara. – O
której wróciłaś?
– Po piątej. Chyba rzeczywiście jeszcze
się prześpię – westchnęłam, z powrotem opadając na poduszki. Nim jednak
zamknęłam oczy, zerknęłam na chłopaka; zacisnął mocno szczękę (ciągle to robi,
gdy się wkurza!) i schował dłonie do kieszeni spodni. Nie odezwał się jednak
nawet słowem, tylko wyszedł z pokoju, cicho zamykając drzwi.
*
Ostatecznie wstałam po dwunastej. Wciąż
zaspana doczłapałam do kuchni i dopiero po chwili do mnie dotarło, że w domu
nikogo nie było. Zrobiłam sobie śniadanie i kawę, choć tak naprawdę wcale nie
czułam się głodna, i wszystko zjadłam przy niewielkim kuchennym stole.
Następnie w łazience doprowadziłam swój wygląd do porządku: umyłam włosy i
spięłam je w wysokiego kucyka, oraz zrobiłam delikatny makijaż. W pokoju
natomiast ubrałam się w beżową sukienkę i tak gotowa, nie wiadomo na co,
zasiadłam przed telewizorem. Nie miałam pojęcia, gdzie wywiało Konan, Paina i
Madarę. Nie raczyli zostawić mi wiadomości a komórka też uparcie milczała, więc
napisałam przyjaciółce smsa. Tak jak się spodziewałam, nie miała zamiaru mi
odpisywać.
Po godzinnym oglądaniu durnych
programów, moja komórka rozbrzmiała głośnym dzwonkiem. Na wyświetlaczu pojawił
się napis „mama”.
– Cześć – powiedziałam radośnie. – Co
słychać?
– A no nic ciekawego, słonko – odparła.
Ja jednak w jej głosie od razu wyczułam jakieś zmartwienie. – Stęskniłam się.
– Stało się coś, mamuś? – spytałam
zaniepokojona. W słuchawce na chwilę zapanowała cisza, podczas której przez
głowę przeleciało mi mnóstwo możliwych odpowiedzi: mama zachorowała, tata miał
wypadek, rodzice się pokłócili…
– Ostatnio – zaczęła i na chwilę
umilkła. – Ostatnio był u nas ten chłopak – wypaliła. Przed oczami od razu
stanął mi wysoki i muskularny rozrabiaka, z którym kiedyś tak bardzo chciałam
dzielić przyszłość. Wystraszyło mnie jego najście. Spodziewałam się
wszystkiego, tylko nie tego.
– Co chciał? – spytałam. Mama wyraźnie
się ociągała z odpowiedzią.
– Pytał o ciebie. Gdzie mieszkasz –
urwała.
Na te słowa zrobiło mi się słabo.
Musiałam wziąć głębszy wdech, żeby przypadkiem nie zemdleć.
– Powiedziałaś mu?
– Oczywiście, że nie – westchnęła mama.
– Ale martwię się, że on i tak się dowie. Mieliście wspólnych znajomych.
Rodzice Konan…
– Oni nic mu nie powiedzą – wtrąciłam
się. – W pewnym sensie to przez niego Hayate…
– Wiem.
Zapadła między nami nieprzyjemna cisza.
Moja mama doskonale wiedziała, że mój były chłopak był niebezpieczny. Z
pewnością cały czas pamięta obraz staczającej się córki, która ostatecznie
ledwo uszła z życiem przez ten związek. Nie dziwiłam się, że jego pojawienie
się tak ją rozstroiło. Mnie też nie było łatwo pogodzić się z tym, że ten dupek
mnie szuka.
– Córuś, jeśli on cię znajdzie…
– Nic mi nie zrobi, mamo. Wiesz dobrze,
że sama wpadłam w jego sidła… –Przymknęłam powieki, pod którymi zbierały się
łzy. – Tak naprawdę nigdy nie zrobił mi krzywdy.
Mama prychnęła, a ja doskonale ją
rozumiałam. To przez niego wylądowałam w szpitalu i to tylko dlatego, że
uciekał od odpowiedzialności.
– Mam wokół siebie przyjaciół, którzy
nie pozwolą mnie skrzywdzić. – Próbowałam zrobić cokolwiek, żeby mama choć
trochę się uspokoiła. Byłam też pewna, że nie wspomniała ojcu o wizycie mojego
byłego, bo wpadłby w szał i natychmiast tu przyjechał. – Poznałam kogoś –
wypaliłam, próbując zmienić temat.
– Poznałaś kogoś? – Mamie wcale się to
nie spodobało. Bała się, że nadal mam fatalny gust.
– Ma na imię Naruto i studiuje medycynę
– powiedziałam od razu. Wiedziałam, że to choć trochę ją uspokoi. – Jest na
trzecim roku. W dodatku chce być ginekologiem, więc może kiedyś będziemy razem
pracować – zaśmiałam się, a w słuchawce usłyszałam jak mama wzdycha z ulgą.
– Długo się spotykacie?
– Ponad dwa tygodnie, koło trzech –
mruknęłam. – Póki co to nic poważnego, ale Naruto jest niesamowicie
romantyczny. – Przypomniałam sobie spędzoną z nim noc, jednak nie mogłam skupić
się na pozytywnych wspomnieniach. Dalej myślałam o tym, że on mnie
szukał.
– Cieszę się, córeczko. Mam nadzieję, że
nie jest taki jak…
– Zdecydowanie nie jest – przerwałam
jej. – Kompletne przeciwieństwo. Jest porządny, z dobrej rodziny, ułożony. Nie
pali, nie pije, nie bierze narkotyków. Jeździ zwyczajnym samochodem i ubiera
się w koszule – wymieniłam. – Naruto to naprawdę dobry chłopak.
– W porządku, w takim razie –
odpowiedziała. Znów zapadła nieprzyjemna cisza.
– A jak tam tata?
– A no, po staremu. Ale za to jak
wrócisz do nas to spotka cię miła niespodzianka. – Od razu usłyszałam, jak jej
humor się poprawia.
–Niespodzianka? – zdziwiłam się. –
Jaka niespodzianka?
– Zobaczysz. – W głosie mamy usłyszałam
radość. – Kiedy masz sesję?
– Na początku czerwca. Jak tylko
wszystko pozdaję, od razu wsiadam w autobus.
– Nie mogę się doczekać, kochanie. Tak
strasznie za tobą tęsknię.
Usłyszałam przekręcanie zamka, więc
uznałam, że należy zakończyć rozmowę. Szybko otarłam oczy i powachlowałam się
otwartą dłonią.
– Ja za tobą też.
– Kocham cię, córciu. Do usłyszenia.
– Też cię kocham – odpowiedziałam i
nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Rozmowa z mamą jednocześnie mnie zaniepokoiła i
wzruszyła. Dlatego, gdy Madara wszedł do salonu, zastał mnie z załzawionymi
oczami. Skrzywił się na ten widok.
– Już wyznaliście sobie miłość? – spytał.
No tak, według niego rozmawiałam z Naruto. – Nie za szybko?
Zaśmiałam się i pokręciłam lekko głową.
– Rozmawiałam z mamą – wyjaśniłam. Na
twarzy Madary pojawiła się ulga. Uśmiechnął się delikatnie i zniknął w kuchni.
Po chwili wrócił z dwiema szklankami soku. Usiadł na kanapie i jak zwykle
wlepił we mnie swoje czarne oczy.
– No, to co robiliście na tej randce, że
cię całą noc nie było?
– Żeglowaliśmy – odparłam zgodnie z
prawdą. Madara zmarszczył lekko brwi. Jego ciekawość bardzo mnie bawiła.
– Żeglowaliście? – upewnił się. – W nocy?
Skinęłam zadowolona głową.
– Mogło wam się coś stać – zauważył
nachmurzony. Nie chciało mi się wierzyć, że autentycznie się martwił. Raczej
był zazdrosny, bo po kolacji z nim tak się nie uśmiechałam. Madara był naprawdę
łatwy do przejrzenia.
Machnęłam na niego ręką i upiłam łyk
soku.
– Coś ty, Naruto o wszystko zadbał –
mruknęłam. – To naprawdę fajny chłopak.
Madara skrzywił się delikatnie, ale nic
na to nie odpowiedział. A szkoda, byłam ciekawa jego reakcji.
Uchiha przechwycił ode mnie pilota i bez
żadnego słowa zaczął skakać po kanałach. Mnie jednak zajęcie to nie
zainteresowało, więc wstałam z fotela, ale nim zdążyłam zrobić choćby krok,
zatrzymał mnie Madara.
– Dokąd idziesz?
– Do pokoju – odparłam. – Mam dość
telewizji.
Chłopak wyłączył telewizor i uśmiechnął
się z dumą. Również uniosłam kąciki ust ku górze. Madara czasem zachowywał się
naprawdę uroczo.
– Nie musimy rozmawiać, baranku –
zauważył. – Możemy po prostu spędzić trochę czasu razem.
– A umiesz gotować? – spytałam, zbijając
tym samym chłopaka z pantałyku. – Jestem cholernie głodna.
Madara podrapał się po ramieniu i już
wiedziałam, że z kuchnią nie miał zbyt wiele wspólnego. Niemniej wstał i razem
ze mną podszedł do lodówki, a później zaglądnął do szafek, by sprawdzić, co tak
naprawdę możemy przygotować. Uprzedziłam go też od razu, że jestem cholernie
kiepska w gotowaniu – zrobienie jajecznicy jeszcze do niedawna graniczyło z
cudem, za każdym razem ją przypalałam.
– Moja przyszła dziewczyna z pewnością
będzie musiała umieć gotować – stwierdził Madara, wyciągając z szafki makaron.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
– Czyli z pewnością nie będę nią ja –
stwierdziłam. Uchiha zerknął na mnie przelotnie.
– Wszystkiego można się nauczyć, baranku.
Prychnęłam cicho. Zostałam przez Madarę
całkowicie zignorowana.
– Chciałbyś.
– Nie zaprzeczam.
Zauważyłam delikatny uśmiech na twarzy
chłopaka. Pokręciłam lekko głową, niedowierzając, że nasza relacja tak się
rozwinęła. Czułam się teraz przy Madarze bardzo swobodnie.
– Wiesz, gdzie są Konan i Pain? –
spytałam. Uchiha w tym czasie nalał wody do garnka i postawił na kuchence.
– Nie mam zielonego pojęcia. – Madara
wyciągnął z lodówki podsmażane pomidory. Zdaje się, że nasz obiad będzie
baaardzo skomplikowany.
Gdy woda się zagotowała, Uchiha wrzucił
do niej makaron i wylał zawartość słoiczka na patelnię. Piętnaście minut
później wszystko razem zmieszał, dodał mozzarellę i zaserwował danie. Niezbyt
to wykwintne, ale lepsze niż nic.
Zjedliśmy z apetytem, a później
wyciągnęłam chłopaka na spacer po okolicy. Madara początkowo się ociągał,
jednak ostatecznie zgodził się i poszliśmy się przewietrzyć.
Spacerowaliśmy już od pół godziny, gdy
nagle dostałam smsa od Konan, że są już w domu. Stwierdziłam więc, że możemy
wracać, a gdy znaleźliśmy się przed blokiem, przystanęłam.
– Idź sam i zawołaj Konan na dół, okej?
Muszę z nią porozmawiać – poprosiłam. Madara zerknął na mnie zmartwiony.
– Coś się stało?
– Babskie sprawy. – Puściłam chłopakowi
oczko i wymusiłam uśmiech. Chyba tego nie kupił, jednak bez słowa sprzeciwu
wyszedł na górę, a chwilę później stała już przy mnie wesoła przyjaciółka. Nie
chciałam psuć jej humoru, ale musiałam ją ostrzec.
– Co tam? – spytała, zatrzymując się
obok. Uśmiechnęłam się krzywo.
– Dzwoniła do mnie mama – mruknęłam.
Ruszyłam w nieznanym mi kierunku, a dziewczyna zaraz za mną. Od razu się
zdenerwowała. Nie wyciągnęłabym jej, gdyby nie stało się coś poważnego i Konan
doskonale o tym wiedziała.
– Co jest, Rei?
– Odwiedził ją – mruknęłam, a dziewczyna
przystanęła. Również się zatrzymałam i zerknęłam na nią załzawionymi oczami.
– Kto? – spytała, chcąc choć chwilę
opóźnić prawdę, mającą do niej dotrzeć.
– On – jęknęłam. –
Konan, on mnie szuka. Pytał o mnie rodziców.
Dziewczyna minimalnie zbladła, a radosne
ogniki uleciały z jej oczu. Odwróciła ode mnie wzrok, wyrażający niesamowicie
mnóstwo emocji: od strachu, przez niepewność, po niesamowite zdenerwowanie.
Nerwowo odgarnęła włosy za ucho, a następnie wbiła we mnie spojrzenie.
– Znajdzie cię – stwierdziła. – Wiesz o
tym, prawda?
Skinęłam lekko głową, a po moim policzku
spłynęła pierwsza łza. I całą sielankę szlag trafił. Próba ułożenia sobie życia
na nowo spaliła na panewce w momencie, w którym wszystko zaczynało się układać.
– Nie pozwolę mu cię skrzywdzić. – Konan
położyła mi ręce na ramionach. Tym razem jej twarz wyrażała zdeterminowanie. –
Rozumiesz? Niech się tylko, kurwa, zbliży, a utnę mu jaja! – warknęła i mocno
mnie do siebie przytuliła. Przechodząca obok para zerknęła na nas przelotnie,
zdziwiona słowami dziewczyny. – Rei, kochanie, nie martw się. Ten dupek nic ci
nie zrobi. Masz mnie, Paina, Madarę, Naruto – wymieniła. Odsunęła się ode mnie
i otarła moje mokre policzki. – Nie pozwolimy mu cię skrzywdzić.
– To już nawet nie o to chodzi –
jęknęłam. – On nie zrobi mi krzywdy.
– Nie kurwa, wcale. Mam ci przypomnieć,
przez kogo wylądowałaś w szpitalu z tak poważnym krwotokiem, że niemal nam
kipnęłaś? – warknęła. – Ten człowiek zniszczy wszystko, co mu stanie na drodze.
Sprzeciwisz się, a wylądujesz po tamtej stronie!
– Nieprawda…
– Nieprawda?! A Hayate?! – Głos jej się
załamał. Nadal mocno przeżywała śmierć brata. – To on go w to wszystko
wciągnął, to przez niego Hayate nie żyje. Nie chcę, żeby odebrał mi również ciebie.
Wpatrywałam się w Konan w milczeniu. Po
jej nieskazitelnej twarzy spłynęły łzy, jednak szybko je starła. Nie chciała,
by ktokolwiek widział ją w tym stanie.
– Tak się nie stanie, Konan. Gwarantuję
ci, że Ibiki nie zrobi mi krzywdy.
*
Wróciłyśmy do mieszkania po dwugodzinnym
spacerze w podłych nastrojach. Madara i Pain natychmiastowo to wyczuli, ale
byli na tyle kochani i wyrozumiali, że o nic nie pytali. Obie zamknęłyśmy się w
sypialniach, lecz już po chwili Konan do mnie przyszła i się przytuliła.
Tkwiłyśmy w swoich ramionach dobrych kilka minut, dopóki w drzwiach nie stanęli
niepewni chłopacy. Obie uśmiechnęłyśmy się do nich, ale ci nadal byli spięci i
nawet nie drgnęli.
– Wszystko w porządku? – spytał Pain.
Skinęłam głową.
– Mówiłam Madarze, że mamy do obgadania
babskie sprawy – mruknęłam. – Wy byście nie zrozumieli.
Zerknęłam przelotnie na Konan. Jej twarz
wyrażała rozczarowanie. Miała nadzieję, że powiem im o nim, żeby
mogli mnie w jakiś sposób ochronić, jednak skutecznie jej to wyperswadowałam z
głowy podczas naszego spaceru, i nie zamierzałam zmieniać zdania. Wtedy też
musiałabym opowiedzieć im o mojej przeszłości, a tego sobie nie wyobrażałam.
– Nie wyglądacie najlepiej – stwierdził
Madara. – Zostawicie nas samych? – zwrócił się do Paina i Konan. Para wyszła, a
chłopak usiadł obok mnie na łóżku. Pod naporem jego wzroku poczułam skrępowanie.
– Co jest? – spytałam. Madara uśmiechnął
się lekko i pogłaskał mnie po policzku. Moje serce drgnęło, przez co oczy
automatycznie zrobiły się mokre.
– Cokolwiek się dzieje, pamiętaj, że
zawsze możesz na mnie liczyć, baranku – powiedział Madara, patrząc mi prosto w
oczy. Uśmiechnęłam się i w tym samym momencie poczułam kilka łez na policzkach.
Chłopak widząc to, przysunął się i mnie do siebie mocno przytulił. Nie chciałam
się rozpłakać jeszcze bardziej, więc przygryzłam dolną wargę i próbowałam
zapanować nad swoim organizmem. Objęłam rękami potężne ciało chłopaka, a jego
ramiona dały mi poczucie bezpieczeństwa. Tkwiliśmy tak dobrą chwilę.
Z tego wszystkiego najgorsze było to, że
Madara do złudzenia przypominał Ibikiego. To właśnie ta myśl ściskała moje
serce, bo jakkolwiek próbowałabym się przed tym bronić, Uchiha stał się dla
mnie kimś naprawdę ważnym. Może to głupstwo, bo trzytygodniowa znajomość to tak
naprawdę żadna znajomość, niemniej ja naprawdę polubiłam Madarę i nie
wyobrażałam sobie życia bez niego.
Tak samo było z Ibikim.
Nie chciałam zawieść się po raz kolejny.
Uchiha pogładził mnie delikatnie po
plecach i złożył na mojej głowie pocałunek. Odsunęłam się od niego. Czarne oczy
chłopaka były przepełnione smutkiem. Jemu również naprawdę na mnie zależało.
Być może na początku chciał tylko seksu, ale teraz patrzył na mnie zupełnie
inaczej. Jak na przyjaciółkę. Lub kogoś więcej.
– Baranku, co się stało? – spytał. Starł
z moich policzków łzy i zostawił tam rękę. Drugą natomiast dalej mnie obejmował.
– Nic takiego, z czym nie poradziłabym
sobie sama – odpowiedziałam i złapałam jego dłoń, którą trzymał przy policzku.
Madara chciał już coś powiedzieć, ale mu nie pozwoliłam. – Jeśli będzie taka
potrzeba, poproszę cię o pomoc, obiecuję – zapewniłam go. – Naprawdę nie musisz
się martwić.
– Jeszcze przed chwilą płakałaś mi w
ramię, a teraz każesz się nie martwić? Baranku, ja wariuję na twoim punkcie,
twój płacz nigdy nie będzie dla mnie obojętny – wyznał, przez co znowu się
wzruszyłam. Roześmiałam się, chcąc ukryć zmieszanie i powstrzymać nawracające
łzy.
– Dziękuję – szepnęłam. – Wystarczy, że
jesteś. To dużo dla mnie znaczy.
Madara uśmiechnął się i kolejny raz mnie
do siebie przyciągnął. Wtuliłam się w niego i ani mi w głowie było odpychanie
go. Ciepło jego ciała działało na mnie kojąco.
Po chwili jednak poczułam dziwne
skrępowanie. Odsunęłam się od niego i niepewnie zerknęłam na zmartwioną twarz
chłopaka. Uśmiechał się teraz delikatnie, a z jego oczu biło niesamowite ciepło.
– Chyba pójdę się umyć – mruknęłam i się
podniosłam. Madara zrobił to samo. Uniosłam głowę, by móc spojrzeć mu w oczy.
– Naprawdę mi na tobie zależy, baranku –
powiedział i objął dłonią moją twarz. Serce aż mnie bolało od ogromnego tempa
uderzeń. Niepewnie się uśmiechnęłam. – Jeśli cokolwiek cię gnębi, zawsze możesz
na mnie liczyć.
– Dzięki.
Madara zbliżył się i pocałował mnie w
czoło. Ten uroczy gest wywołał u mnie rozbawienie. Bez zbędnych słów wyszłam z
pokoju i poczłapałam leniwie do łazienki.
*
Przez kolejne dwa tygodnie bacznie
obserwowałam okolicę wokół. Bałam się, że mogę spotkać Ibikiego w każdej
chwili, że mnie znalazł i wszystko zniszczy. Byłam podenerwowana, co
natychmiastowo zauważył zarówno Naruto, jak i Madara i reszta naszej bandy. Niepewność
wychodziła ze mnie bokami i odnosiłam wrażenie, że z każdym kolejnym dniem
świruję coraz bardziej.
Wyszłam z uczelni i stanęłam przed
pikapem Paina. Umówiłam się z nim, że na niego poczekam i razem wrócimy do
domu. Konan miała jeszcze zajęcia, a Madara ostatnio ciągle gdzieś znikał lub
przesiadywał na siłowni, więc widzieliśmy się głównie wieczorami, a i to nie
zawsze.
Gdy dostrzegłam z oddali Fuumę, od razu
się rozluźniłam. Chłopak, w towarzystwie Deidary, spokojnym krokiem zmierzał w
moją stronę.
– Cześć wam – mruknęłam, jak tylko przy
mnie stanęli. Twarz blondyna rozjaśnił promienny uśmiech.
– Deidara do nas wpadnie – powiedział
Pain, otwierając auto. Zapakowaliśmy się do środka i ruszyliśmy do domu.
– Urwałeś się z zajęć? – spytałam,
odwracając głowę w jego stronę.
– Daj spokój, nie będę siedzieć na
nikomu nie potrzebnych do życia wykładach – fuknął. – Co słychać, Rei? Jak tam
noga?
– Przestała boleć – zauważyłam z ulgą. –
No i coraz bardziej przyzwyczajam się do kul. Poza tym w autobusach mam zawsze
miejsce siedzące, więc nie jest źle. – Puściłam chłopakowi oczko, na co lekko
się uśmiechnął.
- Gadałem ostatnio z Madarą. Mówił, że
kogoś poznał – mruknął jak gdyby nigdy nic Deidara. Nie mam zielonego pojęcia
czemu, ale nagle poczułam się nieswojo. – Da ci przynajmniej spokój –
stwierdził.
– Myślisz, że to na serio? – spytał Pain
i skręcił w prawo. Gwałtownie się jednak zatrzymał, przez co mocno nami
szarpnęło. – Jak jeździsz, kretynie! – wydarł się i nacisnął klakson. – Co za,
kurwa, debil! – warknął i odpiął szybko pasy. Podobnie jak kierowca czarnego
bmw, wysiadł z samochodu i wymachując rękami, podszedł do niego. Młody,
ciemnowłosy chłopak wyglądał na skruszonego.
– No to pięknie – stwierdził Deidara. –
Pain nienawidzi, jak coś się dzieje z samochodem. Chyba go nie walnęliśmy?
– Nie – zaprzeczyłam. – Co się właściwie
stało?
– Wyjechał nam – odparł Deidara. –
Widać, że dopiero co prawko dostał. Nawet się nie kłóci.
Uśmiechnęłam się, bo w przeciwieństwie
do czerwonego ze złości Paina, szatyn rzeczywiście stał spokojnie i zdaje się,
że go przepraszał. Po chwili Fuuma uspokoił się, podał chłopakowi rękę i wrócił
do samochodu.
– W porządku? – spytał Deidara, a Pain
tylko pokręcił głową i odpalił silnik.
– To jeszcze dzieciak – stwierdził, a ja
zaśmiałam się pod nosem. Sam był niewiele starszy od niego. – Wybaczcie.
Wkurwił mnie.
Posłaliśmy sobie z blondynem
porozumiewawcze spojrzenia, ale nie odezwaliśmy się słowem. Kto by pomyślał, że
nasz Pain jest taki narwany.
– Wracając do rozmowy – odezwał się
Deidara – nie sądzę, żeby Madara serio poznał jakąś laskę. A nawet jeśli,
pewnie znudzi mu się po dwóch tygodniach.
Z zaciekawieniem przysłuchiwałam się
rozmowie chłopaków. Jeśli było tak jak mówił Deidara, mną też był zaciekawiony
tylko na chwilę. Założę się, że gdybym się z nim przespała, rzuciłby mnie
zaraz po tym, dlatego już teraz współczułam tej biednej dziewczynie, z którą
rzekomo się spotykał.
– Proszę cię, Madarę interesuje tylko
Reiko – stwierdził Pain. Na moje policzki momentalnie wskoczył rumieniec. –
Jeśli się z kimś spotyka, to tylko po to, żeby ją wkurzyć.
– Bzdury opowiadasz – wtrąciłam się. –
To nie w jego stylu.
– To bardzo w jego stylu. Nie znasz go
tak długo, jak ja.
Umilkłam, zastanawiając się, czy Pain
może mieć rację. Nie sądziłam, żeby zachowanie Madary miało na celu poderwanie
mnie. Ostatnio zachowywał się jak przyjaciel i ani razu nie wdaliśmy się w
dyskusję z dziwnymi podtekstami. Być może Uchiha po prostu się zmienił?
Wysiedliśmy z samochodu i wspólnie
podreptaliśmy na górę. W mieszkaniu nikogo nie było.
– Napijecie się czegoś? – spytał Pain,
idąc do kuchni.
– A masz piwo? – odparł Deidara.
Usiedliśmy w salonie, oczekując na odpowiedź Fuumy.
– Jak zawsze – mruknął. – Reiko?
– Też poproszę, a co mi tam –
westchnęłam. – Macie sok do piwa?
– Taaa, Konan też bez niego nie wypije.
Zaraz przyniosę.
*
Włączyłam telewizor i ustawiłam na
muzyczną stację. W międzyczasie Pain przyniósł nam piwa i usadowił się na
kanapie obok Deidary.
– Do której Konan ma zajęcia? – spytał
blondyn. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć.
– Kończy za dwie godziny – mruknął
Fuuma. – Chciałem po nią przyjechać, ale się wykręciła. Twierdzi, że musi
jeszcze wstąpić na chwilę do miasta.
– Nie wiesz po co? – spytałam, a Pain ze
zdziwioną miną pokręcił głową.
– No nieważne. Ostatnio widziałem
reklamę tego nowego filmu w kinie. Moglibyśmy wybrać się wszyscy razem –
stwierdził i upił łyk piwa. – Podobno całkiem niezły.
– Pewnie, czemu nie – zgodziłam się, a
Deidara również skinął głową.
– Swoją drogą, to kupiłem ostatnio Fifę
15. – Pain wyraźnie się ożywił, podobnie było z naszym blond-gejem. – Gramy?
– Nie no, serio? – jęknęłam, gdy
chłopacy się podnieśli. – Zostawicie mnie tu samą? Mam pić w samotności?
– Będziemy w pokoju obok. Zresztą
przecież możesz iść z nami, też zagrasz – stwierdził Pain, wyraźnie
podekscytowany. Przewróciłam oczami.
– A idźcie, grajcie – warknęłam. –
Pooglądam sobie jakieś romansidło.
I jak na złość, żadnego filmu z tej
kategorii nie było akurat w telewizji.
*
Zanim Deidara wyszedł, do moich uszu
dobiegł dzwonek mojej komórki. Wyciągnęłam ją z torebki i zauważywszy
uśmiechniętą twarz Naruto na wyświetlaczu, przeciągnęłam zieloną słuchawkę w
prawo.
– No cześć – mruknęłam. – Co
słychać?
– Reiko – wychrypiał Uzumaki. Jego słaby
głos wcale mnie się nie spodobał. Od razu domyśliłam się, że stało się coś
złego. – Miałem wypadek – wyznał. Z natłoku emocji omal nie zakręciło mi się w
głowie.
– Wypadek? – wydukałam, coraz bardziej
się trzęsąc. – Jaki wypadek, Naruto? Nic ci się nie stało?
– Samochodowy – odpowiedział. – Jakiś
pijany debil we mnie wjechał.
Chłopak umilkł, co spowodowało, że moje
serce jeszcze szybciej zaczęło bić. To mocne kołatanie stawało się coraz
bardziej uciążliwe.
– Naruto? – jęknęłam. – Gdzie teraz
jesteś?
– W szpitalu. Nic mi nie jest, zrobią mi
kilka badań i wypiszą do domu – mruknął. Odetchnęłam z ulgą, choć dalej nie
wiedziałam, w jakim dokładnie był stanie.
– Mogę przyjechać? – spytałam niepewnie.
– Jak się czujesz?
– Bywało lepiej. – Usłyszałam w
słuchawce, jak kaszle i się czymś krztusi.
– Naruto? – spytałam szeptem. Kaszel nie
ustępował. – Naruto! Naruto, co ci jest? Naruto…
Nagle jego komórka mocno o coś uderzyła.
Słyszałam jakby z oddali, jak chłopak dalej się dławi, a potem do moich uszu
dotarł krzyk pielęgniarki. Nie zrozumiałam, co mówiła, ale najprawdopodobniej
kogoś wezwała. Czując się jak w najgorszym koszmarze, wsłuchiwałam się w
poczynania kobiety. Do jej głosu dołączył męski, chrapliwy i niski, chyba
lekarza. Powiedział coś do pielęgniarki spokojnie i chwilę później doszedł mnie
trzask drzwi, a za nim kolejny. Po kilku długich minutach kaszel ustąpił i
dopiero wtedy poczułam, jak spięta byłam.
– Powiadom – tu nie usłyszałam, co
lekarz mówił – operacja! Natychmiast!
Serce na chwilę stanęło, by później
zacząć walić jak oszalałe. Biło tak mocno, że niemal mnie to bolało. Wstrząsnął
mną dreszcz strachu. Jaka operacja? Czy on był w aż tak poważnym stanie?!
– Chryste – jęknęłam i się rozłączyłam.
Wsadziłam telefon do torebki, zarzuciłam ją sobie na ramię i szybko doskoczyłam
do drzwi. Nałożyłam buta i czym prędzej wyszłam z domu. Schodząc po schodach
omal sama bym z nich nie spadła, bo tak byłam zdenerwowana. Na świeżym
powietrzu poczułam się o niebo lepiej; wzięłam głęboki wdech i skierowałam się
do najbliższego przystanku autobusowego.
– Baranku? – Usłyszałam zdziwiony głos
Madary. Zerknęłam przez ramię na chłopaka, który szedł w moją stronę. –
Wszystko okej?
Uchiha bezproblemowo zauważył moje
zdenerwowanie (ha, któż by nie zauważył!), bo od razu otoczył mnie ramionami.
Roztrzęsiona odsunęłam się od niego i zerknęłam na niego z nadzieją, że mi
pomoże.
– Naruto miał wypadek – wypaliłam. – Boże,
ja nawet nie wiem, w jakim on leży szpitalu – zauważyłam cicho. – Dzwonił do
mnie i nagle, nagle zaczął się krztusić i… I lekarz coś mówił o operacji –
wyrzuciłam. Cała się trzęsłam, a w oczach Madary dostrzegłam przerażenie,
niemal tak wielkie, jak moje.
– Uspokój się, baranku – poprosił chłopak
i pogładził kciukami moje ramiona, za które dalej mnie trzymał. – Posłuchaj.
Pójdę po samochód Paina i pojedziemy do szpitala, dobrze? Na pewno nic mu nie
jest. No już, baranku. – Madara przyciągnął mnie do siebie, bo czując się
całkowicie bezradnie, rozpłakałam się jak małe dziecko. Wtuliłam się w jego
ciało, jednak nie na długo, bo chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, w jakim
stanie jest mój chłopak.
Uchiha zostawił mnie samą na dosłownie
trzy minuty. Już po chwili siedzieliśmy w pikapie Fuumy i nim ruszyliśmy,
chłopak zadzwonił na medyczną informację. Patrzyłam na niego z nadzieją, gdy
sygnał w jego telefonie przerwał czyiś głos.
– Dzień dobry. Chciałem się dowiedzieć, do
jakiego szpitala odwieziono mojego przyjaciela, Naruto Uzumakiego. – Zdziwiłam
się, że Madara nazwał go w ten sposób, ale nie miałam czasu ani głowy, żeby się
nad tym zastanawiać. – Tak, miał dzisiaj wypadek samochodowy. Aha. Naruto
Uzumaki. Uzumaki, tak, dokładnie. – Uchiha zerknął na mnie, uśmiechnął się i
puścił mi oczko. Głupi gest, a poczułam się o wiele lepiej. – Super, bardzo
pani dziękuję. Do widzenia.
– I co? – spytałam. – Powiedzieli ci?
– Ośmieliliby nie – odpowiedział i
uruchomił silnik. – Na pewno nic mu nie jest, baranku – mruknął, gdy ruszyliśmy
spod bloku.
Z sercem w gardle patrzyłam na zmieniający
się za szybą krajobraz, nie potrafiąc się nawet skupić na drodze, przez co nie
miałam zielonego pojęcia, do którego szpitala się kierujemy. Cały czas modliłam
się w myślach, żeby tylko Uzumakiemu nic się nie stało, żeby tylko był
bezpieczny.
Mój biedny Naruto.
Bang!
Zamiast iść spać, wymęczona po dwunastogodzinnej nocnej podróży pociągiem, siedziałam do późna i pisałam. Z samego rana dokończyłam rozdział, przeczytałam raz jeszcze i doszłam do wniosku, że mogę to opublikować. :D Ależ ta wena mnie rozpieszcza! Zaraz idę pisać kolejny rozdział. ;D
Tak a propos przepraszania za zdeptanie psa - ja kiedyś przepraszałam za to przyjaciółkę. I, tak, ona nie miała psa. Obudziłam ją w środku nocy szarpaniem za ramię i ją baaaardzo za to przepraszałam. :D
Mam nadzieję, że Wam się podobało. Przepraszam, że odstępy między rozdziałami są tak nieregularne, ale to nie do końca zależy ode mnie, bo brak czasu też robi swoje. Jak widać - wenę mam, i gdy tylko jestem w stanie pisać, robię to. Mam nadzieję, że kolejny rozdział równie gładko uda mi się napisać. ;)
Nie trzymam Was dłużej. Czekam na opinie, a tymczasem - skrobię dalej. :)
Super, w końcu notka! Lecę czytać!!!
OdpowiedzUsuńRyu
I jak Ci się spodobała? Albo nie? :D
UsuńDobry wieczór! :D
OdpowiedzUsuńJeju nie spodziewałam się dzisiaj rozdziału, och jestem taka zaskoczona! :D
Ty jeszcze piszesz, no ja bym po takim ekspresie nie wyrobiła xd
W ogóle dziwie się, że piszę komcia, chociaż padam na twarz, no cud!
Dobra to teraz do rozdziału:
Ale żeś dała z tą randką. No w ogóle bym się czegoś takiego nie spodziewała, jeszcze te dresy :P
Jak przeczytałam o "pożyczeniu" motorówki? To była motorówka nie? Mniejsza, no to jak o tym przeczytałam to stwierdziłam, że ja też bym się pewnie srała. I pewnie miałabym takie same zastrzeżenia jak Rei, no bo ze mnie straszna panikara. :D
Jak czytałam o tych gwiazdach i w ogóle to mi się tak cieplutko na serduszku zrobiło. *.*
Hahhahah, Konan sztywna, prędzej bym pomyślała, że na odwrót, a tu Rei była takim ziółkiem. No no no!
Z tym tekstem o kiblu i głowie to rozwaliłaś system, a jak usłyszałam przeprosiny za psa to nie mogłam przestać się śmiać.
Ja też gadam przez sen i podobno wydaje z siebie dziwne odgłosy O.o < ciiii tego nie było!>
Och tyle się dowiedziałam o przeszłości baranka. Wiesz co z tym Ibikim to żeś dała, i my mieliśmy zgadnąć kto to? W życiu bym go pod uwagę nie wzięła.
Heh, Rei chyba lubi niegrzecznych chłopców, ja też! Kogo tam interesują synkowie mamusi :P
W ogóle Madara jest teraz taki słodki, chociaż cierpiałam na jego brak w tym rozdziale, no jakoś tak.
Co ja tam jeszcze chciałam?
AAA Dobra już mam!
Czyżby tą tajemniczą dziewczyną była ta z tymi kitkami, kucykami czy co to tam było -,-
Wyczuwam zazdrosnego baranka!
No męczy mnie to, czy Madara serio sobie odpuścił, czy to tylko taki patent nowy; zazdrość!
O no i ostatni fragment: O.o
No tego to się całkiem nie spodziewałam !!!!
Tak szybko się wszystko potoczyło, biedny baranek, biedny Naruto, biedna i rozdarta ja!
Już mi chcesz Naruciaka zabić, albo w śpiączkę wprowadzić?!
Wyczuwam złe intencje! Uwaga powtarzam wyczuwam złe intencje!
Podsumowując:
Wspaniały rozdział, zazdroszczę Ci tej lekkości w pisaniu, też bym tak chciała! ;(
Mam nadzieję, że szybciutko naskrobiesz ten następny rozdzialik, no bo już nie mogę się doczekać.
W ogóle to po skarżę się, że mi blogger nie wyświetla nowych notek, gdybym nie zrobiła najazdu na Narutomanie to bym o nowym rozdziale nie wiedziała. ;(
No to ten pozdrawiam, wysyłam sto jeden całusów i mega dużo weny w pakiecie!
Pozdrawiam Paulina
Też się nie spodziewałam. :D Ale pisało mi się tak dobrze, że nie miałam ochoty przerywać, dlatego dotrwałam do czterdziestu procent kolejnego rozdziału, hihi. :D
UsuńCieszę się, że nie tylko ja jedna jestem dziwaczką gadającą przez sen. :D Od czasu do czasu zdarzy mi się też wstać i gdzieś iść, choć na szczęście stosunkowo rzadko. :D
Taaaak, mieliście zgadnąć kto to! Jakoś nie wiem, mnie od razu wpadł on do głowy - napakowany, oschły, idealny do roli bad boya. :D
Obiecuję, że w kolejnym rozdziale będzie więcej Madary. :)
E no, nie mam zamiaru zabijać Naruto, spokooojnie. Ale gwarantuję, że Was zaskoczę. :D:D
Nie mam pojęcia czemu nie wyświetlają Ci się nowe rozdziały. :( Maya też tak ma. Trochę mi smutno, bo w sumie mało kto zagląda na blogi tak o, z ciekawości czy coś się pojawiło, a przez to - można powiedzieć - tracę czytelników, chyba. Głupi blogger. :<
Pięknie dziękuję za komentarz! Całusy już doszły, jest mi bardzo milutko. :)
Buziaki!
Ubóstwiam to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńDziewczyno, piszesz z taką lekkością i tak przyjemnie się to czyta, że aż żałuję, że nie ma więcej. Podziwiam Cię, że jesteś w stanie wykrzesać z siebie tyle samozaparcia i weny, żeby pisać tak długie rozdziały, ale szczerze mówiąc wolałabym jakby były jeszcze dłuższe :D
Będę szczera - naprawdę nie przepadam za postacią Madary. Ale trafiłam na coś oryginalnego, nie przeżute i wyplute SasuSaku, ale coś zupełnie nowego. Madara i OC!
Reiko jest super laską - ambitną, upartą i troszczącą się o przyjaciół i rodzinę. Polubiłam ją od pierwszego rozdziału, a ten wypadek z akademikiem był koszmary, ale za to jak świetnie opisany...
PeinKonan kocham, uwielbiam, czczę, więc jeszcze większy plus. No i Deidara (chociaż nie mogę przeboleć, że zrobiłaś z niego geja, bo ja bym się za niego brała ;<) i Sasori! Świetnie kreujesz tych wszystkich bohaterów, mam wrażenie, jakby nie sprawiało Ci to żadnego problemu, again.
Madara jest tu taki seksowny, taki zajebisty i tak mega, nieznośnie wkurwiający, że go pokochałam. Naprawdę. Serio. Nie wiem dlaczego, ale podczas gdy randki i macanki-cacanki z Naruto są dla mnie nudne (sorki Uzumaki), to zwykła rozmowa Reiko z Madarą sprawia, że nie mogę wysiedzieć! Ja rozumiem, że laska ma złe wspomnienia, no ale proooooszę! Śpi z facetem w jednym łóżku, on o nią dba, zrobi dla niej wszystko, obroni ją, a ta tylko narzeka, że śmierdzi od niego wódą (no halo, w końcu jest mężczyzną, nie?). Reikooo, bierz co dają, a nie marudź. Taka skromna rada od (nie)specjalistki (y).
Mimo wszystko boję się trochę o tego blondaska, boję się co będzie jak Ibiki przyjedzie, boję się, że nie sparujesz Madary z Reiko, boję się wielu rzeczy, ale będę czytać narażając moje zdrowie lub życie. Także ten, ciesz się, tak się poświęcam XD
Dodaj rozdział już dziś, zrób takie zasko :D
Pozdrawiam cieplutko, życzę mnóstwa weny i chęci i ochoty i czego sobie tam jeszcze życzysz! :)
Awwwwww, rumienię się! Jest mi niesamowicie miło, że spodobała Ci się moja historia. ^^ Trochę się bałam, że Madara nie jest najlepszym kandydatem na główną postać, ale na szczęście, wszystkim - przynajmniej póki co - się podoba. :D A jeszcze bardziej się cieszę, że Cię do niego przekonałam. ^^
UsuńUhhhh, rozdziały są już wystarczająco długie, jak na mnie, serio. :D Gdybym pisała dłuższe chyba bym wszystkich odrzuciła i nie chciałoby Wam się tego czytać. ;D
Wszystkie mają pretensje o tego Deidarę, no. Wybacz, ale jakoś tak... Pasuje mi na geja. :D
Kreowanie bohaterów to dla mnie rzecz najtrudniejsza. Ciągle boję się, że wszyscy są tacy mdli i jednolici. :(
Haha cieszę się, że się poświęcasz, nawet nie wiesz jak bardzo! :D Niestety rozdziału dziś nie dodam, ale mam nadzieję, że zobaczymy się w poniedziałek. :)
Dziękuuuuję pięknie jeszcze raz. Buziaki! :*
No to jedziem z tym koksem ;)
OdpowiedzUsuńAch, obstawiałam, że Naruto zabierze Rei do domku w górach, nie trafiłam :( (choć to dobrze, nie jesteś przewidywalna) Zaskoczenie nr 2 - Uzumaki "pożycza" łódź? Myślałam, że się staluje i na końcu okaże się, że to jego własność. Również miałabym wątpliwości co do tej wyprawy, bo tak jak jedna czytelniczka powyżej też jestem strachliwa jeśli chodzi o takie rzeczy. Boję się konsekwencji, więc chyba bym zrezygnowała z takiej randki. Mimo wszystko cieszę się, że Rei nie jest mego pokroju, bo przeżyła coś naprawdę niesamowitego i romantycznego.
Hahahaha, lepsze gadanie przez sen niż ślinienie się xD
Ciekawe, co to za niespodzianka od rodziców ;) Ale swoją drogą... IBIKI?!? Nie spodziewałam się go kompletnie. Każdego, ale nie jego 0.O
A Madara boski "Już wyznaliście sobie miłość?" zagiął mnie chłopak ;) No i nie ma to jak ich słodkie przekomarzanki <3 No i te wyznania, kocham ich razem <3 Szkoda tylko, że Madara przypomina jej Ibikiego $_$
Najgorsza jest ta schiza, gdy wiesz, że ktoś kogo się boisz (ewentualnie kogo unikasz) może być w pobliżu, współczuję Reiko :(
No i nie ma to jak zazdrość o chłopka, który pozornie Cię nie interesuje. Nawet jeśli Rei faktycznie nic do niego nie czuje, to rozumiem ją. Chyba mamy (dziewczyny) uwarunkowane to genetycznie, że jesteśmy zazdrosne o chłopaków, którzy nas adorowali, aż w końcu przerzucili się na inną dziewczynę. Okropieństwo!'
Wypadek? Nie spodziewałam się tego. Dlaczego mam przeczucie, że Ibiki maczał w tym palce?
No cóż, pozostaje mi czekać na następny rozdział.
Buziaczki :*
Codziennie chyba wchodzę tu i sprawdzam czy jest nowy rozdział. Gdy moje modły zostają wysłuchane, to przychodzi czas na dziesięć minut radości i medytacji aby przygotować się przed kolejnym wspaniałym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńDługo zbierałam się, aby napisać komentarz. Dziś sobie myślę - e tam, najwyżej weźmie mnie za dziwną psychofanke! Powiem tylko, że Cię uwielbiam. A twojego bloga to już nie wspomnę nawet! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! No i oczywiście dodaję do ulubionych na blogu.
Wiem, że nie potrzebujesz ale i tak życzę powodzenia w dalszym pisaniu!
Wygospodarowałam trochę czasu na przeczytanie rozdziału. Mam nadzieję, że dam dziś radę przeczytać również drugi. Świetnie ten blog Ci idzie, choć myślałam, że nie spotkam już nic lepszego od Shouri czy bloga Mayako. Biedna Rei, tyle rzeczy w jednym rozdziale ją spotkało. Nie wiem czemu, ale jakoś nie pasuje mi do Naruto. Niby popełniła błąd i teraz chce "grzeczniejszego" chłopaka, ale wydaje mi się, że nie można od tak zmienić upodobań i jednak ciągnie ją do Madary. Mam tylko nadzieję, ze nie zrani Uzumakiego, tylko jakoś pokojowo się rozstaną. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń