29 sierpnia 2014

3. Posiadówka

Przyłożyłam palce do ust Madary, zanim te zetknęły się z moimi. Chłopak odsunął się i rzucił mi zdziwione spojrzenie.
– Nie prześpię się z tobą, nie masz na co liczyć – powtórzyłam, a ten się roześmiał.
– To tylko pocałunek, baranku. Na nic więcej nie liczę.
– Gdybym ci pozwoliła, to byłaby kwestia czasu – zauważyłam z uśmiechem. – A tak musisz obejść się smakiem.
Niechętnie pokuśtykałam do limuzyny. Madara otworzył drzwi i pomógł mi się do niej wdrapać.
Zatrzymaliśmy się przed restauracją, którą często mijałam, a nigdy nie miałam okazji, żeby do niej wstąpić. Z zewnątrz wydawała mi się być przytulna, i choć bardzo chciałam ją kiedyś odwiedzić, zawsze jakoś mi to umykało. Zaczęłam się zastanawiać, co jeszcze wie o mnie Madara, i czy przypadkiem nie umie czytać mi w myślach.
Wdrapałam się po trzech schodkach, Uchiha otworzył mi drzwi i od razu podszedł do nas kelner. Madara podał mu swoje nazwisko, a ten zaprowadził nas do stojącego w rogu sali stolika.
– Serio każesz mi przechodzić w moim stanie przez całą restaurację? – syknęłam, gdy tylko usiedliśmy. Chłopak zaśmiał się pod nosem.
– Wybacz, baranku. Jakoś mi to umknęło.
Przewróciłam oczami i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Restauracja nie była duża, co działało na jej korzyść. Przytulność i ciepło aż biły od ścian wyłożonych kamieniarką i przyozdobionych obrazami. Zamiast drzwi do innych pomieszczeń, znajdowały się tutaj przepiękne łuki, a na środku sali zbudowano ciepły kominek. Stylowe lampy, lekko przyciemnione, nadawały przytulnego, ale i romantycznego klimatu.
– Pięknie tutaj – westchnęłam. Madara uśmiechnął się i zerknął na kelnera.
– Poprosimy wino.
– Dla mnie woda – wtrąciłam, a chłopak popatrzył na mnie podejrzliwie. Kopnęłam go lekko gipsem w nogę. – Biorę zastrzyki i dwadzieścia cztery na dobę jestem na lekach przeciwbólowych, nie mogę pić – wyjaśniłam.
– W takim razie dwa razy woda – zwrócił się do kelnera. Ten zanotował i po chwili położył przed nami karty.
Przewertowaliśmy potrawy i oboje zamówiliśmy kaczkę w pomarańczach.
Zerknęłam na Madarę i co było dla mnie niemałym zaskoczeniem, wydawał się być spięty. Posłałam mu ciepły uśmiech. Odwzajemnił go.
– To co, baranku – zaczął – opowiedz mi coś o sobie.
Poczułam nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej. Przeszłość odbiła się w mojej głowie echem, przygnębiając mnie. Wcale nie chciałam o sobie opowiadać. Niepotrzebnie zmarnowalibyśmy tylko czas.
– Hm – mruknęłam. – Nie ma o czym mówić. Nie jestem szczególnie interesującą osobą – stwierdziłam, a Madara śmiesznie przekrzywił głowę.
– Czyżby? Nie wydaje mi się.
– Co chcesz wiedzieć? - spytałam wprost. Chłopak wzruszył ramionami.
– No nie wiem. Na przykład... Jak się poznałyście z Konan, o – wymyślił. Wykrzywiłam usta. O tym też niekoniecznie chciałam opowiadać.
– Na jednej z imprez zorganizowanej przez znajomych. – Teoretycznie była to prawda. Nie musiał natomiast wiedzieć, jak dokładnie doszło do złączenia naszych dróg.
Madara skinął głową, wyraźnie zaintrygowany.
– Nie jesteś dziś szczególnie rozmowna. – Głośnemu westchnięciu towarzyszyło odchylenie się na krześle. Zerknął przelotnie na salę i kelnerów, po czym wrócił wzrokiem do mnie.
– Nie lubię o sobie mówić.
Madara wyraźnie się zdziwił, ale tego nie skomentował. Sam natomiast zaczął opowiadać mi o swojej kochanej mamie, która była dla niego wszystkim. Gdy dowiedział się o wypadku, załamał się i wpadł w narkotyki. Pomogli mu z tego wyjść kuzyni: Itachi i Sasuke. Wujek Fugaku wziął go wtedy pod swoje skrzydła i zajął się nim jak własnym synem. Wyciągnął – o zgrozo – uzależnionego trzynastolatka z tarapatów i postawił do pionu. Niemniej jednak smutek po śmierci rodziców nie dawał Madarze spokoju, więc żeby znów nie wpaść w używki, zaczął robić sobie tatuaże. Na prawym nadgarstku wytatuował sobie datę urodzenia swojego ojca, uzasadniając to tym, że prawa ręka jest silniejsza. Lewą – bliższą sercu – ozdabiała data urodzin matki. Poza tym miał jeszcze kilka tatuaży na klatce piersiowej, plecach i nogach, jednak one nie wzruszyły mnie tak, jak te dotyczące rodziców. Gdy Madara podrósł, zaczęły kręcić go motory, więc w wieku siedemnastu lat kupił sobie pierwszego ścigacza za pieniądze odłożone z bójek (zaczął tak zarabiać mając szesnastkę) i nielegalnie jeździł nim po japońskich ulicach. Obecnie jest dumnym właścicielem Suzuki bandit 650, co oczywiście nic mi nie mówiło, ale Madarze sprawiało ogromną frajdę chwalenie się motocyklem. Wiedziałam jak wygląda tylko dlatego, że jeździł nim przy mnie. Oprócz tego zamierza kupić sobie samochód, jednak najpierw musi zarobić na czesne, które niestety dla jego kierunku było dość wysokie.
– Dlaczego położnictwo? – zapytał, gdy kelner przyniósł nam potrawy. Podziękowaliśmy mu grzecznie i aż ślinka mi pociekła na widok pięknie upieczonej kaczki.
– W sumie... – Umilkłam, zamyślając się. – Jakoś tak wyszło, ale jak już się zdecydowałam to wiedziałam, że nie chcę robić nic innego.
Madara kiwnął z uznaniem głową.
– Nie boisz się, że ten widok cię, no wiesz... obrzydzi?
– Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – Zobaczymy jak będzie po pierwszych praktykach.
– Kiedy masz?
– Dopiero na drugim roku. W sumie nawet lepiej, zważając na moją nogę...
Madara wyszczerzył zęby w przepięknym uśmiechu. Elegancko ubrany wyglądał naprawdę olśniewająco. Nie dziwiłam się, że laski na niego leciały.
– Smakuje ci, baranku?
– Mhm – wymruczałam, połykając jednocześnie kęs. – Bardzo.
Przez jakiś czas jedliśmy w milczeniu, a potem Madara znowu uraczył mnie opowieścią ze swojego życia. Tym razem wspominał, jak to mając dwanaście lat pierwszy raz pobił się z kolegą i przegrał. Od tamtego zdarzenia obiecał sobie, że już nigdy nie da sobą poniewierać, i jak do tej pory, nikt go nie pokonał.
Ja natomiast opowiedziałam Madarze o mojej największej wpadce, kiedy to podczas czytania klasie opowiadania w podstawówce, zebrało mi się na wymioty tylko dlatego, że nauczycielka zjadła swoja smarki z nosa. Nim zdążyłam się opanować, paw ze mnie wyleciał, brudząc cały moje ubranie i niszcząc pracę. Cała klasa śmiała się ze mnie, a nauczycielka nie chciała uwierzyć, kiedy mówiłam jej, że czuję się dobrze. Była pewna, że to grypa żołądkowa lub zatrucie, bo przecież nie mogłam jej powiedzieć, że zemdliło mnie na jej widok.
Chłopak zaczął zalewać się śmiechem, wyobrażając sobie mnie w tamtej chwili. Małego baranka w dwóch kucykach i spódnicy w kratę. Zabawne, no naprawdę. Od tamtego wydarzenia minęło już wprawdzie osiem lat, ale ja dalej czerwieniłam się na to wspomnienie.
W pewnym momencie Madara zerknął na salę i wyraźnie się zirytował. Również popatrzyłam w tamtym kierunku; dwie dziewczyny, ubrane w obcisłe, kuse sukienki zmierzały w naszym kierunku. Zatrzymały się przy naszym stoliku i uśmiechnęły zalotnie do chłopaka. Nim jednak zdążyły cokolwiek powiedzieć, szybko zebrałam puste talerze i wepchnęłam im w ręce. Spojrzały na mnie zdziwione.
– Dziękujemy, było pyszne – wyjaśniłam. – Pomyślimy jeszcze o deserze.
Dziewczyny oblały się czerwienią i niemal kipiąc ze złości, odeszły od naszego stolika. Zerknęłam na Madarę, który wpatrywał się we mnie w szoku, ale z wyraźnym rozbawieniem w oczach.
– Nieźle – stwierdził. Wzruszyłam ramionami.

*

Po trzech godzinach paplaniny, zebraliśmy się i limuzyną wróciliśmy do domu. W salonie siedzieli Konan i Pain, a gdy zobaczyli nas razem w świetnych humorach, wymownie na siebie spojrzeli. Nie skomentowałam tego, tylko padłam na fotel.
– Jak było? – spytała dziewczyna, jakby od niechcenia.
– Fajnie – odparłam i rzuciłam Madarze zdziwione spojrzenie. Dyskretnie pokazywał mi, żebym przyszła do jego sypialni.
Jak tylko weszłam do pokoju, chłopak zamknął drzwi i podszedł do mnie od tyłu. Objął mnie w talii, przez co cała zesztywniałam. Błagam, Madara, nie psuj wszystkiego.
– Co jest? – spytałam niepewnie i przełknęłam ślinę. Zaschło mi w gardle.
– Mam coś dla ciebie, baranku – wymruczał mi wprost do ucha. Serce niemal podskoczyło mi do gardła. Jego dotyk zdecydowanie źle na mnie wpływał.
Chłopak odsunął się ode mnie, sięgnął do szuflady obok łóżka i wyciągnął z niej książkę.
 To mojej mamy.
Wzięłam wolumin w ręce, zatytułowany „Czytając Noel”.
– Madara, jesteś pewien? – spytałam. Cenił ją sobie, nie chciałam mu jej zabierać.
– Zaznaczyła tu kilka fragmentów, które najbardziej jej się podobały. Te, które wpadły w oko mi, są podkreślone falowaną linią. Pomyślałem, że i ty mogłabyś tu coś pozaznaczać, baranku.
Uśmiechnęłam się do niego przez łzy i odrzuciłam kule. Chłopak natychmiastowo do mnie podszedł, o co mi chodziło, ale nie spodziewał się, że go przytulę. Znieruchomiał i dopiero po chwili odwzajemnił uścisk.
– Dziękuję – wyszeptałam. – To dla mnie dużo znaczy.
– Ty dla mnie dużo znaczysz, baranku – odparł. Pocałował mnie w głowę i znów do siebie mocniej przyciągnął. Zrobiło mi się nagle o wiele cieplej.
W jego ramionach było mi na tyle dobrze, że gdyby nie dźwięk mojej komórki, chyba tkwilibyśmy tak przez najbliższych kilka minut, jak nie dłużej. Madara podał mi telefon.
– Cześć, mamo – odezwałam się i przetarłam oczy.
– Płakałaś? – spytała zatroskana.
– Nie, nie, wszystko w porządku. Dostałam prezent i się wzruszyłam – wyjaśniłam, patrząc znacząco na Madarę. Uśmiechnął się ciepło i wyszedł z pokoju, żebym mogła z nią porozmawiać na spokojnie.

*

W piątek cały dzień chodziłam podenerwowana. Miałam nadzieję, że spotkam jeszcze Naruto i upewnię się co do aktualności naszego spotkania, jednak nigdzie go nie widziałam. Nie oznaczało to jednak, że randka nie wypali. Mógł nie mieć w tym dniu zajęć i tak chciałam to sobie tłumaczyć.
Weszłam do stołówki. Przy stoliku siedzieli już Konan, Pain, Madara oraz Sasori. Dokuśtykałam do nich i zajęłam miejsce obok Uchihy, które dla mnie przytrzymał. Zaraz potem wstał i przyniósł mi obiad, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna.
Zjedliśmy rozmawiając o wszystkim o i niczym. Konan zapewniła mnie, że po zajęciach pojedziemy na zakupy, na co Madara wyraźnie się skrzywił. Wiedział, że mam kupić sobie sukienkę na randkę z Naruto. Trochę schlebiała mi ta jego dziwna zazdrość, a z drugiej strony starałam się o tym nie myśleć. Nie chciałam czuć wyrzutów sumienia, czy coś. Nie zamierzałam angażować się w nic więcej niż przyjaźń z Madarą, a nie byłam pewna, jakie on ma zamiary. Choć nie przypuszczałam, żeby naprawdę mógł się zakochać. To nie w jego stylu.
– Reiko. – Głos Naruto spłynął na mnie jak grom z jasnego nieba. Odwróciłam się gwałtownie i zauważyłam uśmiechniętego blondyna. Stał tuż za mną, ręce włożył do kieszeni i zdawał się nie zauważać naburmuszonego Madary, który niemal zabijał go wzrokiem. – Jutrzejszy wieczór nadal aktualny? – Uzumaki podał w międzyczasie rękę wszystkim chłopakom, włącznie z Uchihą.
– Jak najbardziej – odpowiedziałam szczęśliwa. – Poczekaj, odprowadzisz mnie na zajęcia – zarządziłam i zaczęłam gramolić się z krzesła.
– Ja cię mogę odprowadzić – zauważył Madara. Zaciskał mocno szczękę ze złości.
– Dziękuję – odpowiedziałam, udając, że nie zauważam jego humorków. Wstałam i razem z blondynem skierowaliśmy się do wyjścia ze stołówki. Nim jednak przekroczyliśmy próg, zerknęłam przez ramię na przyjaciół. Madara był wściekły; wyszedł na dziedziniec i zaczął chodzić w kółko. Co za człowiek...
– Chciałaś go wkurzyć? – spytał Naruto, spoglądając na chłopaka. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
– Raczej pokazać, że nie ma u mnie szans – sprostowałam. Uzumaki spojrzał na mnie ze zdziwieniem. – Nie interesują mnie faceci pokroju Madary.
– Każda laska na niego leci – stwierdził. Ruszyliśmy w kierunku mojej sali wykładowej.
– Ja nie jestem każda. – Posłałam chłopakowi najpiękniejszy uśmiech, na jaki było mnie stać. – Poza tym mam złe wspomnienia. Kiedyś... A, nieważne. – Umilkłam i popatrzyłam uważnie na Naruto. Zauważyłam zmartwienie w jego niebieskich oczach.
– Mam nadzieję, że nie wykorzystujesz mnie, żeby go spławić. – Uzumaki skrzywił się usłyszawszy, jak okropnie to brzmiało. Zrobiło mi się piekielnie głupio. Nie pomyślałam, że tak to może wyglądać.
– Nie! - zaprzeczyłam od razu. – Przepraszam, jeśli tak to odebrałeś. Naprawdę chcę się z tobą spotkać, Naruto.
Chłopak uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek.
– Twój wykładowca. – Kiwnął głową na posiwiałego mężczyznę. Westchnęłam głośno, pożegnałam się z blondynem i zajęłam miejsce w pierwszej z brzegu ławce.

*

W sobotę byłam gotowa już o piątej. Razem z Konan wybrałyśmy sięgającą połowy uda sukienkę w beżowym kolorze, o dopasowanej górze i puszczonym dole. Wprawdzie z gipsem nie wyglądałam najpiękniej, niemniej jednak nie mogłam zwracać na to w tamtym momencie uwagi. Do tego czarne baleriny (właściwie to tylko jeden but) i w tym samym kolorze kopertówka na łańcuszku, co bym mogła trzymać kule. Konan zrobiła mi również zmysłową fryzurę: wytapirowała włosy i delikatnie upięła je z tyłu, w ten sposób, że kosmyki z przodu bardzo delikatnie okalały mi twarz. Przyjaciółka również mnie umalowała: pociągnęła powieki złotym cieniem, który delikatnie przechodził w ciemniejszy kolor, co wyglądało naprawdę niesamowicie. Sama nigdy w życiu bym się tak nie wystylizowała! Niemniej jednak nie wyglądałam znowu zbyt elegancko – tak akurat.
Co jak co, ale wyczucia stylu i zdolności artystycznych musiałam dziewczynie pozazdrościć. Ja urodziłam się z dwiema lewymi rękami i cudem robię równą kreskę, nie mówiąc już o takim makijażu i fryzurze.
Tak gotowa siedziałam razem z Konan w salonie i dyskutowałyśmy na temat możliwego przebiegu randki. Przyjaciółka piszczała z radości, gdy tylko wyobrażała sobie, że Naruto może mnie pocałować. Ja natomiast podchodziłam do tego z rezerwą – to nasze pierwsze spotkanie, i oprócz tego jak Naruto się nazywał, nie wiedziałam o nim praktycznie nic.
W tym czasie Madara uparcie siedział w pokoju. Zastanawiałam się, czemu zachowuje się jak zazdrosny chłopak. Nie byłam jego własnością, ani dziewczyną, ani nawet z nim nie kręciłam. Chciałam zachować z nim stricte przyjacielską relację, jednak Uchiha zdawał się nie zwracać na to szczególnej uwagi. Chodził cały dzień naburmuszony i spięty. Nie można się było nawet do niego odezwać, bo w odpowiedzi słyszało się tylko jakieś warknięcie. Co za dziecinada.
Pięć minut po szóstej Madara wyszedł ze swojego pokoju. Zmierzył mnie spojrzeniem i zmrużył oczy, jak gdyby zły, że dla niego się tak nie wyszykowałam.
– Ładnie? – spytałam, podnosząc się z fotela. Chłopak prychnął w odpowiedzi.
– Coś ten twój lowelas się spóźnia – zauważył, patrząc na zegarek. Uśmiechnął się kpiąco i założył ręce na klatce piersiowej.
– Nie zepsujesz mi humoru, Madara – odpowiedziałam. – Na pewno zaraz przyjdzie. – Jak na potwierdzenie moich słów, w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek. Uchiha skrzywił się i nim zdążyłam ruszyć do drzwi, poszedł je otworzyć. Ujrzawszy Naruto, ubranego w dżinsy, elegancką białą bluzkę i marynarkę od garnituru, zacisnął dłonie w piąstki.
– Cześć, Madara. – Chłopak uścisnął mu dłoń i spojrzał ponad ramieniem. – Reiko! Wyglądasz prześlicznie – powiedział. Wszedł do przedpokoju i dopiero wtedy zauważyłam w jego rękach piękny bukiet z tulipanów w najróżniejszych kolorach. Aż mnie zatkało. - To dla ciebie.
– Dziękuję – wyszeptałam zachwycona. Chłopak wyglądał oszałamiająco i w dodatku uśmiechał się tak pięknie... Nie wiedziałam nawet, co powiedzieć.
Podałam bukiet rozanielonej Konan i wyszłam razem z Naruto. Madara lekko poczerwieniał ze złości i z hukiem zatrzasnął za nami drzwi.
– Czy on jest zazdrosny? – spytał Uzumaki. Pokręciłam głową.
– Zachowuje się jak idiota. Nie przejmuj się.
Wsiedliśmy co srebrnej Skody Octavii. Z głośników rozbrzmiała piosenka zespołu Guns N' Roses Sweet Child O' Mine. Naruto zaczął cicho podśpiewywać, a ja się zaśmiałam. Kompletnie nie umiał śpiewać, z czego doskonale zdawał sobie sprawę, więc zaczął wydzierać się na całe gardło, a ja razem z nim.
Zatrzymaliśmy się przed Kuroi Berubetto, wokół którego kręciło się mnóstwo ludzi. Naruto zrobił mi przejście, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna, bo przepychanie się przez tłum o kulach było naprawdę upierdliwe. Kelner zaprowadził nas do stolika w kącie sali, z którego mieliśmy bardzo dobry widok na scenę. Póki co stały na niej same instrumenty. Zamówiliśmy dania z kurczaka, które polecił nam kelner i zajęliśmy się rozmową.
– Więc – mruknęłam – co tak właściwie studiujesz?
– Medycynę – odpowiedział, a ja zamrugałam z wrażenia.
– Uuu, lekarz?
– Mam taką nadzieję. – Naruto wyszczerzył się w uśmiechu. – Konkretniej, chcę być ginekologiem.
– To może kiedyś będziemy pracować w jednym szpitalu, a nawet oddziale – zaśmiałam się.
– Wiem. – Uzumaki mrugnął do mnie, a ja oblałam się rumieńcem. – Od małego wiedziałaś, że chcesz być położną? – Pokręciłam głową. – Ja za wszelką cenę chciałem zostać prezydentem, ale szybko zrezygnowałem, gdy zacząłem uczyć się WOSu w liceum. Wiedziałem, że muszę być kimś docenianym, więc wybrałem medycynę.
– I cieszy cię to?
– No cóż – wymruczał. – Po dwóch latach nadal mnie to interesuje, więc chyba...
Nagle na sali rozbrzmiały gromkie brawa. Na scenę wkroczył zespół, w składzie: trzech mężczyzn i jedna kobieta, wokalistka. Była wysoką brunetką ubraną w czerwoną, wieczorową suknię. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Wyglądała naprawdę zjawiskowo.
– Jesteś piękniejsza. – Naruto złapał mnie za rękę i uśmiechnął się ciepło. Po raz kolejny się zarumieniłam. – Powiedziałaś mi ostatnio, że masz złe wspomnienia z chłopakami... Może nie powinienem o to pytać, ale... Ktoś cię kiedyś zranił?
Wymusiłam uśmiech, przypominając sobie twarz tego, którego znienawidziłam do końca życia. Czasem nadal śnię o tym, co mi zrobił.
– To długa historia – wyjąkałam. – Myślę, że jest mnóstwo przyjemniejszych tematów do rozmowy.
– Ja cię nie zranię – obiecał Naruto. Mówił naprawdę szczerze. – Obiecuję ci. A jeśli ktokolwiek, kiedykolwiek...
– Dziękuję – przerwałam mu. Wiedziałam, co chce powiedzieć, oraz że mogę na niego liczyć. Od samego początku wydał mi się być konkretnym facetem. Jak się później okazało, był naprawdę ciepłym, czułym chłopakiem z niesamowitymi ambicjami.
Przez cały wieczór rozmawialiśmy, wsłuchiwaliśmy się w spokojną muzykę płynącą ze sceny i chichotaliśmy. Naruto opowiedział mi co nieco o sobie. Z tego co zdążyłam wyłapać, ma świetny kontakt z ojcem i we dwójkę doprowadzają swoją matkę do szału, choć jak twierdzi, to właśnie po niej odziedziczył swój charakterek. Nie miał rodzeństwa, czego bardzo żałował i nie raz namawiał rodziców na braciszka, gdy był młodszy. Nie wiedział czemu się nie zgadzali i dopiero w wieku dziewiętnastu lat dowiedział się, że kolejna ciąża mogłaby zagrozić życiu jego mamie. Pogodził się z tym i obiecał sobie, że zrobi wszystko, by kobiety nie musiały powstrzymywać się przed pragnieniem posiadania kolejnego dziecka. Właśnie dlatego zdecydował się zostać ginekologiem. Poza tym potrafił grać na gitarze i uwielbiał latać z przyjaciółmi za piłką. No i nigdy nie miał dziewczyny.
Zebraliśmy się z restauracji po skończonym koncercie, gdy na zegarach wybiła godzina dwunasta. Naruto nie zawiózł mnie jednak prosto do mieszkania. Przez kolejną godzinę jeździliśmy po mieście i śpiewaliśmy piosenki z radia, wymyślając przy tym własne słowa. Gdy w końcu przyszedł czas rozstania, oboje wysiedliśmy z samochodu i chłopak odprowadził mnie pod same drzwi mieszkania.
– Świetnie się dziś bawiłam – powiedziałam, a Naruto uśmiechnął się, jak zwykle, przepięknie. Mogłam patrzeć na jego twarz godzinami.
– Ja też! – Chłopak zaśmiał się. – Musimy to powtórzyć. Może tym razem kino? W poniedziałek?
– Pewnie – zgodziłam się ochoczo. I właśnie tego momentu najbardziej się bałam: zapadła między nami krępująca cisza, podczas której żadne z nas nie wiedziało, czy powinniśmy się pocałować, czy jeszcze z tym poczekać.
Naruto już miał się odezwać, kiedy usłyszałam przekręcanie zamka i w drzwiach ukazał nam się Madara. Popatrzyłam na niego z wyczekiwaniem, ale ten tylko oparł się o framugę.
– Co ty robisz?
– Przyszedłem zapytać, jak było, baranku – odpowiedział swobodnie i wlepił wzrok w Naruto, którego humor wyraźnie się popsuł.
– Baranku? – podchwycił Uzumaki, na co wzruszyłam ramionami.
– Nie mam pojęcia, czemu tak do mnie mówi – odparłam i się skrzywiłam. Naruto uśmiechnął się ciepło.
– Jak się dowiesz, musisz mi opowiedzieć. To może być ciekawa historia. – Chłopak puścił mi oczko.
– Dziękuję – zwróciłam się do blondyna po krótkiej ciszy. Fakt, że Madara stał tuż za moimi plecami niesamowicie mnie irytował. Tylko cudem udało mi się zdobyć na miły ton głosu, bo wewnątrz cała wrzałam z wściekłości. – Widzimy się w poniedziałek.
– Tak. Do zobaczenia. Cześć, Madara! – Chłopak machnął ręką na pożegnanie, a ja wgramoliłam się do mieszkania. Uchiha z satysfakcją zamknął za nim drzwi.
Nie odezwałam się do niego słowem, tylko poszłam od razu pod prysznic. Byłam cholernie zła, że Madara musiał zepsuć nam humory. Co on sobie wyobrażał? Przecież nie byłam dzieckiem! Nie musiał mnie kontrolować!
Wyszłam z łazienki, minęłam salon, w którym siedział Uchiha i czym prędzej czmychnęłam do łóżka. Chwilę później chłopak również się w nim pojawił i zerknął na mnie niepewnie.
– Baranku...
– Dobranoc, Madara – warknęłam, mrużąc wściekle oczy.
– Baranku – jęknął, a ja podniosłam się do siadu.
– Co ty sobie wyobrażasz? – syknęłam. – Wszystko popsułeś!
– Niby co popsułem? Gdyby chciał, już dawno by cię pocałował, w niczym wam nie przeszkodziłem! – obronił się.
– Podglądałeś nas? – spytałam zaskoczona, ale nie dałam mu odpowiedzieć. – I właśnie dlatego wolę jego! Naruto do wszystkiego podchodzi powoli, a ty gdybyś mógł już dawno byś mnie przeleciał!
– Wcale nie! Przecież ci powiedziałem, że traktuję cię jak przyjaciółkę! – Madara skrzywił się na dźwięk ostatniego słowa.
– Gdybyś mnie tak traktował, siedziałbyś na dupie i nas nie podglądał! – krzyknęłam. – Jeszcze raz mi to zrób, a cię uduszę!
– Serio chciałabyś się z nim całować? – prychnął, a ja walnęłam go w ramię. – Ej!
– Straszny z ciebie snobek – warknęłam rozwścieczona. – Serio chciałabym!
Madara zacisnął zęby i wpatrzył w moje usta. Speszona odwróciłam głowę i z powrotem się położyłam. Nakryłam się kołdrą, chcąc ukryć zmieszanie.
– Przepraszam, baranku – mruknął z pokorą Uchiha. – Po prostu nie chcę, żeby coś ci się stało...
– Od całowania się nie umiera – syknęłam. – Ty chcesz mnie przelecieć, a to prędzej...
– Nie chcę! – zaprzeczył. – Ile razy mam ci to powtarzać?
– Więc przestań zachowywać się jak zazdrosny idiota.
Madara również się położył, najwyraźniej urażony moimi słowami.
– Wybacz.
Nie odezwałam się do niego więcej. Długo nie mogłam usnąć tej nocy.

*

W niedzielne popołudnie zostałam zasypana pytaniami Konan dotyczącymi randki: Jak było? Co robiliście? Co jedliście? I co, pocałował cię? Opowiedziałam jej wszystko co do minuty, w obecności Madary i Paina. Nie zwracałam uwagi na poirytowanie Uchihy, który tym razem skutecznie hamował swoje nerwy. Konan natomiast piszczała podekscytowana i klepała swojego chłopaka po ramieniu za każdym razem, gdy Naruto wykazał się większym romantyzmem niż on. W końcu stwierdziła, że Uzumaki jest naprawdę super chłopakiem i chętnie by go poznała. Postanowiłam więc zaprosić go do nas, na co Madara nie zareagował zbyt ochoczo i stwierdził, że na pewno akurat wtedy nie będzie go w mieszkaniu. Zabawny, zazdrosny człowiek.
Naszą rozmowę przerwał mój telefon. W pokoju Madary porozmawiałam przez kilka minut z rodzicami, zapewniając ich, że noga nie boli (co za okrutne kłamstwo!) i że czuję się wspaniale. Powtórzyłam im tysiąc razy, że tęsknię i kocham, a gdy w końcu się rozłączyli, westchnęłam z ulgą. Rozumiałam ich troskę i nie chciałam ich jeszcze bardziej martwić, dlatego nie zamierzałam dzielić się z nimi moimi zmaganiami z bolącą nogą czy zazdrosnym współlokatorem, o którym zresztą nie mieli zielonego pojęcia. Byli pewni, że wynajmujemy pokój z Konan u naszych koleżanek.
Uchyliłam lekko drzwi, jednak noga boleśnie zapulsowała. Zatrzymałam się i oparłam o ścianę, chcąc dać jej dojść do siebie. Musiałam wziąć kolejną tabletkę przeciwbólową, i choć zazwyczaj unikałam ich jak ognia, tak teraz nie wyobrażam sobie życia bez nich. Naprawdę ratowały mi tyłek.
Już chciałam wyjść z pokoju, kiedy z salonu dobiegł mnie głos Uchihy:
– Nie chcę jej do siebie zrazić. Wprost mi powiedziała, że nie chce się ze mną umawiać.
– Daj jej trochę czasu. – Konan miała zmartwiony głos. – Ona po prostu nie może znieść tego, że do złudzenia przypominasz jej... – Umilkła. Gdyby wypowiedziała jego imię, zabiłabym ją.
– Kogo? – spytał Madara.
– Nieważne. – Zapewne Konan w tym momencie machnęła ręką. – Po prostu daj jej czas. Bądź jej przyjacielem a ona sama... Zobaczysz.
– Nie jestem nawet w jej typie.
– Jesteś bardziej w jej typie, niż ci się wydaje. Reiko musi się do ciebie przekonać.
– W porządku. Nie będę jej do niczego namawiał. Tylko przyjaźń.
Konan nie odezwała się więcej, więc uznałam, że rozmowa skończona. Odłożyłam telefon na biurko i wykuśtykałam z pokoju. Cała trójka wlepiła we mnie wzrok.
– Wiecie, że jesteście naszymi współlokatorkami? – spytałam Madary i Paina. Obaj unieśli do góry brwi. – I to w dodatku całkiem irytującymi.
– Rozmawiała z rodzicami – wyjaśniła Konan. – Co u nich?
Wzruszyłam ramionami.
– Po staremu.
– Martwią się?
Kiwnęłam głową. Usiadłam na kanapie i wpatrzyłam się w Madarę, który również oddawał mi spojrzenie. Pierwszy raz poczułam do niego prawdziwą sympatię. Uśmiechnęłam się, na co ten tylko rzucił mi podejrzliwe łypnięcie. Pokręciłam głową i zerknęłam na telewizor. Konan z zaciekawieniem oglądała jak jakaś dziewczyna dostaje ochrzan od Gordona Ramsaya.

*

Kolejne dwa tygodnie zleciały w ekspresowym tempie, i nim się zorientowałam, musiałam udać się na wizytę kontrolną do ortopedy. Tam zrobiono mi kolejne zdjęcie rentgenowskie i lekarz stwierdził, że opuchlizna zeszła, więc można, a nawet należy, zamienić szynę na pełny gips. Jak polecił mi jednak Madara, kupiłam w aptece tak zwany lekki gips, który rzeczywiście ważył zdecydowanie mniej niż tradycyjny. Przynajmniej nie będę się aż tak męczyć przez kolejne sześć tygodni, bo właśnie po tym okresie dostałam kolejny termin wizyty. Wtedy też lekarz miał zdecydować, czy można mnie już uwolnić, czy nie. Na chwilę obecną uznał, że noga dobrze się zrasta, więc są szanse, że tylko osiem tygodni będę unieruchomiona.
Z fioletowym gipsem na nodze (taki kolor wybrał Madara, nie wiedzieć dlaczego), wykuśtykałam z przychodni. Chłopak czekał już tam na mnie przed autem Paina, które od niego kolejny raz pożyczył. Zagwizdał z wrażenia.
– No bardzo śmieszne – warknęłam. – Wyglądam dziwacznie.
– Pięknie jak zawsze, baranku – odpowiedział Madara i otworzył drzwi pikapa. Wdrapałam się na siedzenie i uważnie popatrzyłam na chłopaka. Uśmiech nie schodził mu z ust.
– To co – Madara ułożył się wygodnie w siedzeniu i zerknął na mnie dziwnie wesoło – może jakieś kino?
– Dziiiiś? – jęknęłam przeciągle. – Muszę się pouczyć. Jutro mam kolokwium z fizjologii.
– No to nie dziś. – Chłopak wzruszył ramionami i odpalił samochód. Z głośników poleciała piosenka Chandelier Sii i przypomniało mi się, jak bardzo pozazdrościłam talentu tanecznego dziewczynce występującej w teledysku do tego utworu.
– Dzięki, że ze mną przyjechałeś – mruknęłam po chwili. Madara uśmiechnął się pod nosem.
– Drobiazg.
Zatrzymaliśmy się pod mieszkaniem chłopaków. Doszłam do wprawy i za każdym razem coraz szybciej udawało mi się wejść po schodach, nie męcząc się przy tym tak okrutnie.
Madara usiadł przed telewizorem, popijając przy tym piwo, ja natomiast zamknęłam się w pokoju i zaczęłam powtarzać materiał, który już wcześniej w dużej mierze udało mi się opanować. Nie uczyłam się zbyt długo; przed dwunastą zamknęłam książki i wyszłam do salonu. Jak się okazało, Uchiha przysnął przed telewizorem, a Konan i Paina dalej nie było.
Usiadłam na fotelu i wpatrzyłam się w spokojną twarz chłopaka. Bardzo nie chciałam tego przyznać, nawet przed samą sobą, ale był naprawdę przystojny. Mocno zarysowane kości policzkowe idealnie komponowały się z jego rozrzuconymi, czarnymi włosami. I to spojrzenie, które niemal za każdym razem wywołuje u mnie szybsze bicie serca... Niech go szlag.
Usłyszawszy przekręcanie zamka, szybko dokuśtykałam do przedpokoju. Para obejmowała się i była cała w skowronkach. Jak tylko mnie zobaczyli, skamienieli.
– Ciii – nakazałam szeptem i wskazałam głową na salon. – Madara zasnął.
– Od kiedy tak się nim przejmujesz, co? – spytała równie cicho Konan. Wzruszyłam ramionami.
– Tak słodko śpi– wyjaśniłam i uśmiechnęłam się delikatnie. – Poza tym jest zmęczony. Dzisiaj musiał wcześniej wstać.
– Coś ostatnio dobrze się między wami układa – stwierdził Pain.
– Cóż, od dziesięciu dni nie próbuje mnie do siebie przekonać – mruknęłam i zerknęłam przez ramię na chłopaka. Dalej spał. – Jako przyjaciel jest świetny.
Konan zerknęła na mnie z lekkim rozczarowaniem. Ona chyba naprawdę miała nadzieję, że jakoś się do Madary przekonam, ale ja po prostu nie mogłam z nim być.
– Ostatnio spędzacie każdą chwilę razem – stwierdził Pain, a dziewczyna mu przytaknęła.
– Różnicie się od nas tylko tym, że ze sobą nie sypiacie. Przecież świetnie się dogadujecie! – zauważyła Konan, na co tylko przewróciłam oczami.
– On by mnie zranił – syknęłam. – Nie znasz go? Sypia z każdą panienką!
– Wierz mi, że dla ciebie by z nich zrezygnował – wtrącił Pain. Pokręciłam głową. Nie mogłam uwierzyć w to, że namawiają mnie do bycia z Madarą! Pomijając fakt, że znałam go tylko niewiele ponad dwa tygodnie – on był największym kobieciarzem na uczelni!
– Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
– Ale...
– Daj spokój, Konan. – Głos Madary przyprawił mnie o szybsze bicie serca. Chłopak bez słowa wszedł do sypialni, zabrał z niej kurtkę i nie odpowiadając na moje pytanie „Dokąd idziesz?” wyszedł z mieszkania. Wyglądał na nieźle wkurzonego.
– Brawo – warknęłam w kierunku przyjaciół i wróciłam do sypialni.

*

Obudził mnie odgłos przekręcanego zamka. Zerknęłam na zegar; wskazywał drugą dwanaście. Zła na Madarę, że wraca o tak późnej porze do domu, wtuliłam mocniej głowę w poduszkę. Gdy jednak usłyszałam cichy, kobiecy śmiech, rozszerzyłam ze zdumienia oczy. Serio? Przyprowadził sobie panienkę?
Para najwyraźniej szybko ulokowała się w salonie, bo już po chwili chichotanie przeszło w ciche jęki, później coraz głośniejsze i dłuższe. Wkurzona i zniesmaczona, wstałam z łóżka, odnalazłam w torebce słuchawki i najgłośniej, jak tylko się dało, puściłam piosenkę Metalliki Enter Sandman.
Przed trzecią do pokoju wparował Madara. Wyjęłam słuchawki z uszu i razem z telefonem włożyłam pod poduszkę, nim ten zdążył się zorientować, bo po raz kolejny był mocno pijany. Śmierdziało od niego wódą, przepraszam, whisky, na kilometr. Udałam, że śpię. Mężczyzna opadł na łóżko z głośnym westchnięciem, wybełkotał „dobranoc baranku” i już po chwili zapadł w głęboki sen. Wykorzystując to wstałam i niezadowolona, że noc przed kolokwium spędzę na fotelu, uwiłam tam sobie gniazdko. Wyłożyłam nogi na stoliku i przykryłam się kocem.
Na kanapie dalej leżało opakowanie po prezerwatywie.

*

Obudziła mnie moja komórka. Obolała, z ogromnym zniechęceniem zwlokłam się z fotela, zjadłam śniadanie, doprowadziłam wygląd do porządku i wyszłam z mieszkania, nim ktokolwiek zdołał się zorientować. Taksówką dostałam się na uczelnię. Zajęłam jedno z miejsc w dużej sali i oczekując na doktor od fizjologii, rozmyślałam o dzisiejszej nocy. Czułam się rozczarowana zachowaniem chłopaka. Odniosłam nieodparte wrażenie, że Madara schlał się przez naszą rozmowę w przedpokoju, i tylko dlatego przyprowadził sobie panienkę. Co on chciał przez to osiągnąć? A może chodziło o rozładowanie napięcia?
Niewątpliwie Uchiha na mnie leciał. Dotarło to do mnie podczas pisania odpowiedzi na trzecie pytanie, dotyczące surfaktantu, jego składu i niedoboru u noworodków. Zorientowałam się, że tak samo jak substancja ta jest potrzebna do rozprężenia pęcherzyków płucnych u dzieci, tak ja jestem potrzebna Madarze do porzucenia dawnego życia, a on mi – do przekonania się, że nie wszyscy mężczyźni są tacy sami. I choć stwierdzenie to było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, poczułam ulgę, że w końcu przyznałam to sama przed sobą. Nie oznaczało to jednak, że po powrocie do domu zamierzałam rzucić mu się w ramiona i wyznać miłość. Nie kochałam go. Był dobrym przyjacielem, którego chciałam lepiej poznać. I tyle.
Wyszłam z kolokwium z całkiem innym nastawieniem do Uchihy. Co prawda przeszkadzały mi jego nocne wybryki oraz to, że prowadził motor po alkoholu, ale nie mogłam wymagać od niego niemożliwego. Skoro byliśmy tylko przyjaciółmi, musiałam zgodzić się na jego styl bycia.

*

Po kolejnym wykładzie udałam się na stołówkę. Wszyscy już tam byli: Madara, Konan, Pain, Deidara, Sasori. Siedzieli przy stole z nietęgimi minami, a gdy tylko Uchiha mnie zobaczył, zerwał się z krzesła i podszedł w moim kierunku.
– Oszalałaś? – syknął, gdy się przy mnie znalazł.
– O co ci chodzi, co? – warknęłam, a moje pozytywne nastawienie do chłopaka zmieniło się w istną wrogość.
– Mogło ci się coś stać, baranku! Dlaczego mnie nie obudziłaś?
– Może dlatego, że gdy wychodziłam dalej waliłeś wód... whisky – poprawiłam się. Madara skrzywił się, bo moje słowa zabrzmiały jak wyrzut. – Posłuchaj, nie potrzebuję pomocy. Naprawdę jestem w stanie sama dojechać na zajęcia.
Popatrzyłam ponad ramieniem Madary na podchodzącą do nas Konan. Również była zmartwiona.
– No dajcie spokój! – krzyknęłam. – Jestem dorosłą dziewczyną, a to, że mam nogę w gipsie nie czyni ze mnie niepełnosprawnej! Naprawdę dlatego jesteście tacy smutni?
– Martwiliśmy się – powiedzieli równocześnie Konan z Madarą. Przewróciłam oczami, zirytowana ich nadmierną troską.
– Obudziliśmy się i ciebie nie było – mruknęła przyjaciółka. – Bałam się, że coś ci się mogło stać. W dodatku nie odbierasz telefonu, ty głupia pindo – rzuciła z wyrzutem.
– Jak się okazało ładowarka Madary jednak nie działa – odpowiedziałam i wbiłam w chłopaka wzrok. Uśmiechnął się przepraszająco do Konan.
– Zrozum, Rei – zaczęła przyjaciółka, ale jej przerwałam.
My ci zawsze pomożemy, nie musisz się krępować – zacytowałam ją. – Wiem. Ale ja naprawdę nie potrzebuję opieki dwadzieścia cztery na dobę. Jestem dużą dziewczynką.
– Z nogą w gipsie – zauważył Madara. – Powiedz mi tylko, baranku, czemu tak bardzo nie chcesz pozwolić sobie pomóc? My czulibyśmy się lepiej, a tobie nic by nie groziło. Nie wszyscy ludzie w komunikacji miejskiej są ostrożni, ktoś mógł cię zranić!
Przewróciłam kolejny raz oczami.
– Dajcie spokój – syknęłam. – A teraz przynieś mi coś do jedzenia, jeśli chcesz mi pomóc. – Wbiłam wzrok w Uchihę i posłałam mu słodki uśmiech. Pokręcił głową, ale spełnił moją prośbę. Ja i Konan natomiast skierowałyśmy się do stolika.
– W porządku? – spytał Pain. Posłałam mu mordercze spojrzenie. Dziewczyna wszystko mu wyjaśniła. – Mówiłem im – rzucił chłopak. – Są przewrażliwieni.
– Jeden normalny – mruknęłam.
– Wpadniecie dzisiaj do nas? – zapytał Sasori. – Urządzamy małą posiadówkę, wiecie – karty, alkohol i przyjaciele.
– Pewnie – odpowiedziała za siebie i Paina Konan. – Rei?
– Jasne.
– Madara, wpadniesz do nas na posiadówkę? – spytał Sasori chłopaka, gdy stanął przy stole z tacką. Zerknął na mnie.
– Idziesz, baranku?
– A jeśli nie, ty też nie pójdziesz? – spytałam z przekąsem. Madara skrzywił się delikatnie i pokręcił głową.
– Idzie? – zwrócił się do reszty towarzystwa.
– Ośmieliłaby nie – odpowiedział mu Sasori. – Bądźcie koło dziewiątej. Nie musicie nic przynosić.

*


O umówionej godzinie stawiliśmy się w domu Akasuny. Ubrałam na siebie czarną, rozkloszowaną sukienkę i na to krótki, szary sweterek, a na nogi (nogę) baleriny. Konan natomiast wcisnęła się w bordową, dopasowaną kieckę i czarne szpilki. Nasi panowie jak zwykle założyli dżinsy i koszule – Pain liliową, a Madara szarą.
W środku czekali już na nas Sasori i Deidara oraz masa innych ludzi. Z głośników dudniła muzyka, wszędzie walały się butelki po alkoholu a cały dom prześmierdnął dymem papierosowym. Mała posiadówka, hm?
Z trudem przedostaliśmy się do salonu i ulokowaliśmy na kanapie. Już po chwili dołączyli do nas nasi kumple, lekko podchmieleni, ale za to w iście imprezowych nastrojach. Chwilę z nami pogawędzili, a później zniknęli gdzieś i tyle ich widzieliśmy.
– To co – mruknęła Konan i złapała Paina za rękę – może zatańczymy? – Dziewczyna wskazała głową na prowizoryczny parkiet, na którym pląsali nieznajomi nam ludzie. Fuuma od razu się zgodził – uwielbiał tańczyć, więc porwał ukochaną i już po chwili bujali się w rytm muzyki.
Zerknęłam na Madarę. Wpatrywał się w przyjaciół z lekkim uśmiechem.
– Hej – zagadnęłam. Zwrócił na mnie swoje czarne oczy. – Pokaż mi, jak to robisz.
– Co, baranku? – zdziwił się Madara, wywołując tym samym uśmiech na mojej twarzy.
– Jak podrywasz laski.
– Mam cię poderwać? – upewnił się, na co parsknęłam śmiechem.
– Nie mnie, głupku – zaprzeczyłam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zatrzymałam wzrok na pofarbowanej na różowo dziewczynie. Stała przy ścianie razem z nieznaną mi blondynką i obie powoli sączyły piwo. – Ją. – Wskazałam ręką na nową ofiarę Madary.
– Chcesz, żebym ją wyrwał?  spytał Madara. Skrzywiłam się rozbawiona.
– To laski jeszcze lecą na takie słowa? – zażartowałam, na co mnie przedrzeźnił. – Tak, masz ją wyrwać – podkreśliłam.
– Po co?
Wzruszyłam ramionami. W sumie sama nie wiedziałam. Po prostu chciałam zobaczyć, jak to robi.
– Mam się z nią przespać? – spytał i lekko się skrzywił. Co, nie była w jego typie?
– Jak chcesz.
– Jesteś pewna? – upewnił się kolejny raz, a ja skinęłam głową. – Jesteś szalona, baranku.
– No dalej. – Madara wstał a ja klepnęłam go w jego zgrabny tyłeczek. – Pokaż na co cię stać, ogierze!
Uchiha śmiejąc się, podszedł do dwóch dziewczyn, które na jego widok wyraźnie się rozweseliły, jak również spięły. Uważnie obserwowałam ich zalotne spojrzenie, chichot, nerwowe odgarnianie włosów za ucho. Madara autentycznie obezwładniał każdą dziewczynę. Na jego widok zachowywały się jak nienormalne, byleby ten tylko zwrócił na nie uwagę.
Różowowłosa zdziwiła się na coś wyraźnie, a później dała koleżance swoje piwo i złapała chłopaka za rękę. Poprowadziła go na parkiet, odwróciła się w jego stronę i zarzuciła mu ręce na ramiona. Była od niego sporo niższa, nawet w wysokich szpilkach, przez co Madara musiał się nachylić, by móc wyszeptać jej coś do ucha. Dziewczyna rozszerzyła oczy i wyraźnie się zawstydziła, a Uchiha zbliżył się tak, że między ich ciałami nie było żadnej wolnej przestrzeni. Poczułam się nieswojo dostrzegłszy, że ręce chłopaka zjechały po plecach naiwniaczki i zatrzymały się na jej pośladkach. Widziałam, jak ta wpiła palce w szerokie ramiona Madary, podniecona, i skrzywiłam się na myśl o tym, co może między nimi niedługo zajść.
Dziewczyna wyszeptała coś do ucha swojego przyszłego kochanka. Ten odsunął się od niej i gwałtownie wpił w jej usta. Pieścił rękami jej pośladki i całował ją z agresją, ale i namiętnością. Partnerce Madary zmiękły nogi, przez co dosłownie na nim zawisła. Uchiha bezproblemowo ją przytrzymał i jeszcze mocniej docisnął jej ciało do siebie.
Czułam się zdecydowanie nieswojo, oglądając to. Może i z początku mi się podobało, ale teraz, gdy ich pieszczoty były coraz odważniejsze, wolałabym, żeby Madara wrócił tu do mnie... I już nigdy nie odchodził.
Odwróciłam wzrok i kątem oka dostrzegłam, że w moim kierunku zmierza jakiś chłopak. Miał średniej długości, czarne włosy i ciemne oczy, ale nie potrafiłam dostrzec, jakiej dokładnie barwy. Ubrany w czarną koszulę, której rękawy obecnie podwinął, oraz dżinsy, prezentował się całkiem nieźle. Gdy tylko się do mnie dosiadł, zerknęłam na niego zaciekawiona.
– Co ci się stało? – spytał, wskazując głową na nogę.
– Złamałam uciekając z pożaru – wyjaśniłam. Rzuciłam okiem ku Madarze; dalej zatracał się w tańcu z nieznajomą, a mnie cały czas kuło coś w sercu. – Reiko – przedstawiłam się.
– Sai. Napijesz się czegoś? – spytał i wskazał na trzymane w ręce piwo. Pokręciłam głową.
– Nie mogę. Jestem na lekach.
– Przyniosę ci coś bez alkoholu. Lemoniada? – spytał, a ja wzruszyłam tylko ramionami. Gdy tylko chłopak zniknął, znów zerknęłam na parkiet. Madary i dziewczyny już na nim nie było. Przeleciałam wzrokiem po pomieszczeniu i dostrzegłam ich wchodzących po schodach na górne piętro domu. Czyli jednak, zaliczy ją jak każdą. Zirytowała mnie ta myśl. Poczułam dziwną zazdrość widząc, jak schody zrobiły się puste. Fakt, że tamta dziewczyna miała Madarę dla siebie, znacząco mi doskwierał. 
– Nie mów mi, że też się kochasz w tym dupku. – Sai usiadł obok i podał mi szklankę z napojem. Dopiero wtedy wróciłam do rzeczywistości.
– Nie – prychnęłam. – Obecnie to mój współlokator.
– Mieszkacie razem? – Chłopak niemal zakrztusił się piwem. Skinęłam twierdząco głową. Odniosłam wrażenie, że Sai się spiął. Zerknął nerwowo na trzymaną przeze mnie szklankę, a następnie prosto w moje oczy. – Może jednak... Może jednak tego nie pij – wykrztusił.
– Nie wierzę – syknęłam. – Serio? Chciałeś mnie zgwałcić? Ty pieprzony dupku! – krzyknęłam, choć mój głos rozpłynął się w dźwiękach muzyki. Odruchowo wylałam na niego zawartość szklanki, pozbierałam się najszybciej jak mogłam i zaczęłam kierować w stronę wyjścia z domu. Musiałam się przewietrzyć. 
– Miałaś się tylko trochę rozluźnić. – Sai złapał mnie za ramię, mocno przerażony. – Błagam cię, nic mu nie mów. On mnie zabije!
– I powinien – warknęłam, wściekła i upokorzona. Gdyby nie fakt, że mieszkałam z Madarą, zgwałciłby mnie  kalekę, która nie może się nawet obronić czy uciec! Świetną sobie wybrał ofiarę. – Ile dziewczyn już tak przeleciałeś, zboczeńcu? Przed Madarą przynajmniej same się rozkładają!
– Reiko, błagam cię. – Chłopak był wyraźnie przerażony. Prychnęłam pod nosem i z całej siły przywaliłam mu kulą w przyrodzenie. Kompletnie się tego nie spodziewał, więc zgiął się w pół i padł na posadzkę. Bez słowa wyjaśnień zostawiłam go w przedpokoju. 
Na świeżym powietrzu poczułam się o niebo lepiej. Serce powoli wracało do swojego starego rytmu, ręce przestały mi się trząść a gęsia skórka zniknęła jak za dotknięciem magicznej różdżki. Na trawniku przed domem stało kilka osób i paliło papierosy. Zerknęli na mnie, jak kuśtykałam w kierunku samochodu Paina, ale zaraz zajęli się z powrotem rozmową.
Stanęłam przed pikapem i oparłam się o niego biodrem. Zerknęłam na dom – niemal we wszystkich pomieszczeniach paliło się przyćmione światło. Muzyka dudniła i niosła się po okolicy, ale nie wydawało mi się, żeby przeszkadzało to sąsiadom. Przynajmniej na razie.
Nagle kątem oka dostrzegłam zbliżających się do mnie mężczyzn. Dwójka zatrzymała się przy samochodzie i delikatnie uśmiechnęła. Odniosłam wrażenie, że zaraz ze strachu zwymiotuję.
– A więc to ty jesteś tym barankiem – mruknął jeden z nich.
Tylko cudem nie zeszłam tam na zawał.


Jaaa, co za przypływ weny! Wstałam rano, zaczęłam pisać i ani się obejrzałam, a skończyłam rozdział! Jestem zdumiona, naprawdę. ^^ Nie sądziłam, że pójdzie mi aż tak dobrze. 
Jak myślicie, kim jest ta tajemnicza dwójka? Dodam tylko, że większość bohaterów wywodzi się z Naruto, jedynie przeciwnicy Madary w walkach są spoza mangi, więc możecie zgadywać. :D
Starałam się napisać ten rozdział jak najszybciej i oczywiście jak najlepiej. Opinię pozostawiam jednak Wam. :) Bardzo mi miło, że tyle Was tutaj jest. Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota, poprawiacie mi humor i pomagacie się rozwijać. Dzięki i chwała Wam za to! :)
Nie jestem pewna, czy Naruto, którego stworzyłam jest taki, jaki powinien być. Wydaje mi się, że nie. Jestem z tego powodu trochę niezadowolona, ale uwierzcie mi, że - według mnie - łatwiej wejść do łba wiecznie nachmurzonego Sasuke (przykład z mojego drugiego bloga) niż tego blondwłosego wariata. Wybaczcie mi to, ale czasem też muszę coś schrzanić. :D
No cóż, zaczęły mi się praktyki, głównie mam dyżury nocne więc w ciągu dnia odsypiam, w związku z tym nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Postaram się napisać go w miarę szybko, co na pewno się uda, jeśli wena dalej będzie mnie tak dopieszczać. ^^
Poza tym jestem w szoku - ponad 2000 wejść, wow! Dzięki wielkie, jesteście super! <3 
Dobra, już nie zanudzam. Trzymajcie się miśki, do następnego. :)

23 komentarze:

  1. Wow, ale super, że już jest notka! Co prawda, najchętniej właśnie czytałabym następną, ale no cóż... Ty też masz swoje życie, a z tego co słyszałam piszesz jeszcze jednego bloga.
    Jeśli chodzi o jej pocałunek z Madarą, to spodziewałam się, że tak to się skończy. Ich kolacja była miłą, ale wydaje mi sie że to na randce z Naruto lepiej się bawiła. Trochę dziwi mnie zachowanie Uchihy. Niby zależy mu na Rei, a z tego co zauważyłam Pain i Konan mu kibicują, ale skoro chce ją zdobyć powinien bardziej się postarać. I nie sprowadzać dziewczyn do współnego mieszkania. Przez to traci w oczach Rei i ma coraz mniejsze szanse. Słodko, że się o nią martwili, ale chyba rzeczywiście trochę przeginają (Pain jedyny normalny). Madara jest serio kretynem skoro zgodził się na zaprezentowanie swoich umiejętności flirciarskich na życzenie dziewczyny, na którą leci. Po prostu czysty idiotyzm. Rei na pewno nie spodoba się fakt, że miał ochotę na farbowaną laskę. Błagam, nie mów że to Sakura! Jak wyobrażam ich sobie razem chce mi się śmiać albo zbiera mi się na wymioty! Sai zachował się jak kompletny dupek i Madara + Akatsuki powinni go sprać - zasłużył. Co do tych dwóch kolesi mam swoje podejrzenia, ale wolałabym ich nie zdradzać. Szczerze mówiąc, to przez to jak zakończyłaś notkę, jeszcze bardziej chcę next 'a. Niech się pojawi jej rycerz na białym koniu i ją uratuje. Nie wolno znęczać się nad kalekami, a ona dość dostała już tego dnia w kość.

    Pozdrawiam, życzę weny i pisz jak najszybciej następną notkę,
    Yuzuki

    OdpowiedzUsuń
  2. Ok, napisałam już jeden komentarz, ale jestem tak rozemocjonowana tą notką, że muszę napisać kolejny, zwłaszcza, że nie mam co czytać.
    Uwielbiam te napięcie między Rei a Madarą. Widać że obojgu na siebie zależy. Fajnie, że przyszła pani położna wreszcie doszła do tego samego wniosku. Ale oczywiście, Uchiha musiał wszystko zepsuć. Ok, mógł poderwać tą laskę (blagam tylko nie Sakura, bo się pożygam albo umrę ze śmiechu), ale kto mu kazał iść z nią do łóżka? Rei wyraźnie powiedziała:"Jak chcesz". Co nie znaczyło, że mu pozwala. Wydawało mi się, że chce być jej ochroniarzem na imprezie, znaczy się posiadówce, a on przy pierwszej lepszej okazji się zmywa. Rei powinna mu opowiedzieć co próbował Sai i ciekawe jak by się wtedy poczuł. Przecież poszedł do Sasoriego i Deidary specjalnie dla Rei, więc co on za cyrk odstawia? Poza tym ci dwaj kolesie mogą być dla odmiany dwoma kolegami Madary albo Paina i Konan i po prostu cieszą się, że w końcu poznali słynnego "baranka" Uchihy. Poza tym gdzie niebieskowłosa i jej chłopak? No ile można tańczyć? "Anioł" drży o jej los, a teraz nawet nie sprawdza czy jest cała? Co z tego że została z Madarą, przecież go zna, zobaczy jakąś panienkę i już go nie ma. A jak biedna Rei ma się bronić, skoro jedną nogę ma w gipsie? Ok, może nią mocno przywalić albo użyć kul ale napastników mogłoby być więcej. Dobra, już przestaję lać wodę i idę dalej pisać moje opowiadanko.

    Pisz jak najszybciej tą następną, no!!!!
    Yuzuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A owszem, piszę jeszcze jednego bloga. Jeśli byłabyś zainteresowana to zapraszam na shouri-muzai.blogspot.com. :)
      Haha jejkuuuu, jak ja lubię kiedy czytelnicy rzeczywiście przeżywają to, co napisałam w rozdziale. To takie niesamowite, poruszyć drugiego człowieka opowiadaniem - strasznie mi to schlebia i niezmiernie się z tego powodu cieszę. Nawet nie wiesz, ile radości mi sprawiłaś, kochanie. :)
      Możesz powiedzieć, kogo podejrzewasz, chodzi mi o kolesi z końca rozdziału. Jestem strasznie ciekawa. ^^
      Dziękuję jeszcze raz za komentarz. Bardzo dziękuję.
      Buziaki! :*

      Usuń
    2. Oj, no wiesz co?
      Ja Ci machnęłam takie dwa ładne komentarze, a ty taką krótką odpowiedź? Normalnie strzelę focha :P

      Yuzuki

      PS Piszą następną notkę! W czasie roku szkolnego ludziom potrzeba pocieszaczy, no!

      Usuń
    3. Nie fochaj się, proszę. :c Po prostu czasem jestem w takim szoku, że aż nie wiem, co napisać. Napisałaś mi dwa piękne, poprawiające humor komentarze i mnie zatkało, to przez to. :D Nawet nie wiesz, jaka jestem Ci wdzięczna za każde słowo umieszczone pod tym rozdziałem. <3

      Usuń
  3. Może to Itaś i Sasuś? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pewno bracia Uchiha :3 Rozdział cudny, najlepszy na świecie! Następny pisz jak najszybciej, bo umrę z ciekawości. Głupi Madara! No niby Rei sama chciała, żeby tamtą wyrwał, ale głupi, idiota, kretyn i w ogóle. ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd ta pewność? :)
      Piszę, piszę. Jak tylko mam czas i wenę to piszę. :)
      Dziękuję pięknie za komentarz, sweetheart.
      Buziaki! :*

      Usuń
  5. W końcu dotarłam! Pierwszy rozdział przeczytałam jeszcze nad morzem, na telefonie komórkowym i wraz z bardzo pozytywnym pierwszym wrażeniem (jako konserwatywna fanka mangowego pierwowzoru ciężko przyswajam opowiadania z wykorzystaniem postaci z Naruto, których akcja osadzona jest w realnym świecie, więc nie ukrywam, że do Baranku starałam się podejść nieco mniej sceptycznie z racji tego, że naprawdę uwielbiam Twój styl pisania) przyszła myśl, dlaczego padło na Madarę. Potem uprzytomniłam sobie, że na Shouri wspominałaś o jakiejś książce, którą przeczytałaś ale zakończenie nieszczególnie Ci się spodobało i chętnie dopisałabyś swoją wersję. Drogą dedukcji doszłam do wniosku, że wybrałaś Madarę, bo może przypominać oryginalną męską postać z wspomnianej książki. Postanowiłam sprawdzić swoje przypuszczenia i dziś z ciekawości odwiedziłam odpowiednią zakładkę. Et voila, dobrze zrobiłam, bo poznałam tytuł, o który miałam Cię zapytać . :)
    Jak już wspomniałam, do tej pory nawet nie próbowałam dobierać się do tego typu opowiadań, jednak Baranku skutecznie zmieniło moje nastawienie. Jestem pod wielkim wrażeniem! Konsekwentnie prowadzisz postać Reiko, nie pozwalając jej ulec zgubnemu (nazywajmy rzeczy po imieniu) urokowi Madary. Poza tym, pozwolę sobie na porównanie dziewczyny do Shouri, ponieważ widzę mnóstwo podobieństw między nimi, z których najbardziej bijącymi po oczach są te, dotyczące niezgrabności i podejrzliwości. Niemniej jednak na wejściu zyskała moją sympatię, w przeciwieństwie do Madary. Mam kolegę, który idealnie pasuje do obrazu protoplasty rodu Uchiha wykreowanego przez Ciebie - seks, alkohol i szybka jazda to wszystko, czego potrzeba mu do życia. Nieszczególnie przepadam za osobami wyznającymi taki styl życia, więc można by rzec, że ucieszyłam się, gdy w tym rozdziale odniosłaś się do przeszłości Uchihy i przedstawiłaś fakty, które wpłynęły na ukształtowanie się jego takiej, a nie innej osobowości. Chociaż nie można nie przyznać, że w pewnych momentach jest po prostu słodki - zwłaszcza, gdy zachowuje się jak buc (buc niepewny swoich uczuć).
    W życiu nie spodziewałabym się, że wprowadzisz do opowiadania Naruto! Wybacz, osobiście nie widzę nic interesującego w Uzumakim, toteż trochę to dla mnie nie zrozumiałe, biorąc też pod uwagę całe Twoje uwielbienie do Akatsuki. Nie wiem czy to Twój celowy zabieg nawiązujący do charakteru oryginalnego Uzumaki'ego, czy może całkowity przypadek, lecz zwróciłam uwagę na chęć Naruto do bycia "kimś docenianym".
    Planujesz zdradzić kim był mężczyzna, który tak bardzo zranił główną bohaterkę? Niezmiernie interesuje mnie ta historia i oczywiście mam już swoje podejrzenia co do tożsamości owej persony. Zapewne wtedy wyjaśni się również kwestia okoliczności w jakich Reiko zaprzyjaźniła się z Konan.
    Odnośnie tego konkretnego rozdziału mam trochę mieszane uczucia. Nie chodzi o to, że cokolwiek mi się w nim nie podoba - broń Boże! - tylko o jedną sytuację, która miała miejsce na imprezie. Ciut bezczelnym ze strony Reiko, która w ten sposób wyszła na hipokrytkę, było najpierw namawianie Madary do wyrwania przypadkowej panienki i przespania się z nią, a później narzekanie na to zajście. Tym bardziej, że wcześniej również to jej słowa przyczyniły się do wyjścia mężczyzny z domu i przyprowadzenia sobie kobiety, ot tak, „na zapomnienie”.
    Reasumując – czekam na więcej! Przysięgam monitorować rosnące procenty przy numerku kolejnego rozdziału. Przedstawiona na Baranku historia niesamowicie mi się podoba i choć Twój styl pisania nieco odbiega od tego z Shouri, to nadal pozostaję nim oczarowana. Przesyłam worek uścisków, skrzynkę całusów i polecony priorytetowy po brzegi wypełniony weną! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj i tutaj. ^^
      W sumie to zdecydowałam się na Madarę tylko i wyłącznie dlatego, że nikt inny (prócz Hidana, a o nim już sporo się napisałam) nie pasował mi do tej roli. Troszkę musiałam podrasować charakterek Uchihy, co nie zmienia faktu, że jak tylko jego imię pojawiło się w mojej główce od razu uznałam, że będzie się nadawać do tej roli idealnie. ^^
      Trochę się bałam pisać opowiadanie o rzeczywistym świecie, ale z tego co widzę, idzie mi to całkiem całkiem, z czego niezmiernie się cieszę. ^^
      Też nie spodziewałam się, że wprowadzę Naruto! :D Uwielbiam Akatsuki, owszem, ale znowu nikt mi nie pasował do tej roli. A Uzumaki jest świetnym przeciwieństwem Uchihy, o mi właśnie chodziło. :) I nie jest przypadkiem to, że Naruto chce być doceniony. ^^
      Zamierzam wprowadzić mężczyznę, który tak zranił Reiko. Możesz mi zdradzić, kogo podejrzewasz? ^^ Jestem tego strasznie ciekawa!
      A co do rozdziału i Reiko-hipokrytki - chyba każda z dziewczyn czasem ma tak, że chce coś zrobić/zobaczyć, a potem żałuje. Dziewczyna poprosiła go o to, bo skoro są na przyjacielskich relacjach nie powinna czuć się zmieszania, a tu klops. ^^
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Otwieram worek i skrzynkę i czuję jak mnie mocno ukochałaś. Odwzajemniam się tym samym. ^^
      Buziaki!

      Usuń
  6. Ojej. Ale wciągające opowiadanie :p jak przeczytałam pierwszy rozdział i zobaczyłam że jest ich tylko 3 , aż posmutniałam :c no ale, z cierpliwością będe czekać na następne. Madara swoją buntowniczą osobowością przyciąga, oj przyciąga. Ma chłopak w sobie energi dla tych wszystkich panienek :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzy ale za to dłuuugie rozdziały, przynajmniej jak na mnie. ^^
      Dziękuję bardzo za miły komentarz. :))
      Buziaki!

      Usuń
  7. Dobra, nigdy nie wiem od czego zacząć, więc tym razem startuję od samego końca.
    Nie wiem jak inni, ja lubię, gdy ktoś czasem nagina osobowości pierwotnych postaci, przez co w naprawdę niezwykły sposób czyta mi się o Naruto. Zazwyczaj śledząc blogi utożsamiam się z główną postacią i jej uczuciami. No jak każdy w sumie xD Uwierz mi, że tak jak przez Ciebie polubiłam Madarę, tak Naruto niesamowicie spodobał mi się jako facet. Rozumiem więc, że możesz być niezadowolona z Uzumakiego, bo autorzy tak mają, jednak dla mnie jest idealny i mam nadzieję, że jeszcze tu nie raz zagości ;)

    A teraz od początku :D
    Miałam nadzieję na chociaż takiego małego buziaka, jednocześnie krzycząc, że nie może tego zrobić :D Sama nie wiem jak zareaguję, gdy ktoś w końcu pocałuje Rei, najprawdopodobniej zsikam się ze szczęścia.
    Co do samej bohaterki, cały czas mam taką małą nadzieję, że poznamy jej przeszłość, bo jest o niej nie raz napomknięte przez co mam dziurę w głowie. To samo tyczy się "okoliczności" w jakich spotkała się z Konan. Ale to nie jest najważniejsze :D
    Bardzo, ale to naprawdę bardzo podobał mi się opis tatuaży. Osobiście nigdy nie spotkałam się z taką definicją, bardziej znaczeniem. Chodzi mi o te daty, prawa - silniejsza, lewa - bliższa sercu. Często zdarzało mi się myśleć o wytatuowaniu dat narodzin moich rodziców i nie mogłam się zdecydować na strony, jednak wiedziałam, że mają one w jakiś sposób znaczenie. Dzięki Tobie już wiem, jestem cholernie wdzięczna :*
    Nigdy nie jadłam kaczki, narobiłaś mi smaku, ochoty... Muszę przycisnąć mamę :D
    Moment z tymi laskami, gdy Reiko wcisnęła im talerze - rozbrajający. Ja jestem dosyć wulgarna, nie szanuję takich lasek, ale na taki pomysł nigdy bym nie wpadła :D
    Idąc dalej, sytuacja z wręczeniem książki. Aż poczułam ten śmieszny ucisk w gardle, gdy zaczyna chcieć się uronić kilka łez, ale musimy to powstrzymać. Fajnie widzieć tę jego ludzką, inną stronę. Ten szacunek i ciepło jakim darzy dziewczynę.
    Sytuacja na tej stołówce, gdy pokazał się Naruto. Bawiło mnie strasznie zachowanie Uchihy, było tak prawdziwe xD
    Podobał mi się fragment z wątpliwościami Uzumakiego, gdy pomyślał, że Rei chce go w jakiś sposób wykorzystać. W takiej sytuacji sama mogłabym się tak poczuć ale na szczęście - obroniła się.
    Gdy dał jej buziaka w policzek, uderzyłam kolanem o spód biurka z wrażenia xD
    Ogólnie, to też bym chciała taki ładny bukiet z tulipanków, ale nie wiem czy nie zatłukłabym nim Madary za takie zachowanie xD
    Fajnie, że Naruto czuł się w miarę luźno, śpiewał i ją rozweselał. Podobało mi się to, nie jechali tam spięci i w ciszy. Także kolejny z nieskończonej ilości plusów :3
    Jak będziesz już wiedzieć, w jakiej klinice go umieścisz jako ginekologa, to daj mi namiary. Chętnie się wybiorę. Nawet, żeby potrzymał mnie za tą rękę xD (przez Ciebie Naruto zaczyna mi się podobać, a myślałam, że nikt oprócz Kakashiego nie będzie xD).
    I nadal chcę znać przeszłość Rei!
    Zrobiło mi się ciepło gdy zapewniał ją o tym, że nie pozwoli by coś jej się stało... Rozpłynęłam się przed tym monitorem.
    Jak stali już przed drzwiami, to tak czekała i czekałam i myślałam, że mi oczy wypadną. Na jej miejscu zabiłabym Madarę, szacun za opanowanie :D
    Kłótnia po tym bardzo mi się podobała, jeden z najlepszych fragmentów (co ja pieprze, wszystko jest perfekcyjne xD) była taka prawdziwa, silnie realna, nienaciągana gdzie po raz kolejny zrobiło mi się szkoda Uchihy, bo widać było, że jest szczery :3
    Roześmiałam się przy momencie "Konan klepała Paina" bo tak fajnie sobie to wyobraziłam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE STARCZYŁO MI MIEJSCA, NA DRUGĄ POŁOWĘ. CHCĄ MNIE OGRANICZAĆ!

      Moment podsłuchania rozmowy, szczęka mi opadła. I to serio, zupełny taki zwrot, którego się nie spodziewałam :D
      Tak fajnie się zapowiadało gdy Uchiha usnął. Myślałam, że Reiko się obok niego położy, przytuli... A tu klops, czytałam wymianę zdań z zapartym tchem a na słowa "daj spokój Konan" zakrztusiłam się powietrzem.
      Gdy przyprowadził pannę, zazgrzytałam zębami i wcale a wcale nie spodziewałam się, że dziewczyna zmieni zdanie, gdy pisała tego kolosa. Wręcz mnie coś szczypnęło, bo sama bym nie wybaczyła. Ale potem znowu się zdenerwowała, więc się wyzerowało :D
      Fajnie jednak, że się tak o nią martwi, to znowu wprowadza takie ciepło :)
      Ponowny rechot na pytanie "Idzie?" przy stoliku. Bezcenne xD
      Gdy dostali tylko zaproszenie na tę imprezę miałam dwie wersje. Albo, że stanie się coś złego (o zgrozo, wolałam nie a tu ooo... chociaż nie wiem, czy to będzie taka masakra xD) albo, że będzie też Naruto i będzie buzi buzi xD
      Wyzwanie Rei, a raczej jej ciekawość. Zaintrygowało mnie to i sama byłam ciekawa jak to opiszesz. Nie zawiodłam się, było świetnie. Ale zrobiło mi się jej szkoda, gdy poszli na górę.
      Motyw z Saiem mnie zabił, bo nie to, że go ogólnie nie lubię. Wręcz zaczęłam jakoś pałać w końcu do niego sympatią oglądając Anime a teraz będzie mi się tylko kojarzyć już nie z gejem a z gwałcicielem xD Myślałam, że Reiko go strzeli xD
      Co do końcówki. Wieeeelka dziura w głowie. Nie wiem kogo nominować do roli tych dwóch. Modlę się tylko, by nie byli to Kakashi lub Kiba. Przez głowę przeszedł mi Gaara i Kankuro. O Sasuke i Itachim nie myślałam, bo ta sytuacja sprawia wrażenie takiej, która może się niebezpiecznie rozegrać, a przecież oni pomogli Madarze, więc myślę, że nie zrobią jej krzywdy, nawet jeśli to oni... Z drugiej strony, śmiesznie by było, gdyby dostali po pyszczorach xD
      Nie wiem, nie wiem! Masz taką samą tendencję jak ja - kończyć w najgorszych momentach. Teraz już wiem, jak bardzo to boli xD

      Jej, naprawdę. Dawno nie byłam tak bardzo zafascynowana jakimś opowiadaniem. Jestem Ci za to wdzięczna, uwielbiam Cię i nadal cieszę się, że tu trafiłam.
      Przesyłam moc buziaków i uścisków. Nie ponaglam, ale czekam na następną część z wielką, naprawdę wielką niecierpliwością!
      Pozdrawiam cieplutko,
      Maya

      PS - To chyba mój najdłuższy komentarz w życiu, bo wyskoczyło powiadomienie, że jest duuużo za długi xD

      Usuń
    2. Mayaaaaa! Nie wiem, co powiedzieć, po przeczytaniu Twoich komentarzy zabrakło mi języka w gębie. :D Dziękuję!
      Bałam się, że jeśli odbiorę Naruto jego energię i entuzjazm, zrobię z niego takiego kłapciucha bez charakteru. Jednak nijak pasował mi do studiów medycznych chłopach wydzierający się na każdym kroku i zwracający na siebie uwagę wszystkich wokół. ;) Spokooojnie, Naruto tu jeszcze nie raz zagości. ^^
      Wszystkie fakty z przeszłości Reiko będą wyjaśnione, również to, jak poznały się z Konan. Tylko w odpowiednim czasie. ^^
      Jeśli chodzi o tatuaże, to muszę przyznać, że pomysł podkradłam mojemu ulubionemu piłkarzowi. W swojej książce dokładnie opisał znaczenie wszystkich tatuaży, jednak mnie najbardziej wzruszyły te na nadgarstkach. :)
      Staram się, żeby wszystkie sytuacje wychodził naturalnie, żeby nie były przerysowane czy coś w tym stylu i za każdym razem, gdy dodaję rozdział, boję się, że zawaliłam. Ty jednak tyle razy w jednym komentarzu powiedziałaś mi, że nie, co jest bardzo motywujące i szalenie kochane! Nie wiem, jak Ci za to wszystko dziękować. :)
      Jeśli chodzi o kończenie rozdziałów, to nauczyłam się tego już jakiś czas temu. Wzbudzam ciekawość i zapewniam sobie powrót czytelnika, choćby po to, żeby przeczytał kim były te dwie osoby. A potem może zostanie na dłużej... :D:D Poza tym lubię Wam to robić, tak, jestem okrutna. Natomiast nienawidzę, gdy ktoś robi to mnie. :D
      Jestem naprawdę zaskoczona, że aż tak spodobało Ci się moje opowiadanie. Twoje zdanie bardzo mnie cieszy i wzrusza. :)
      Nie sposób mi wyrazić, co teraz czuję. Jestem naprawdę poruszona Twoim komentarzem. Dziękuję Ci za to. :*
      A teraz lecę do Ciebie. Chciałam przeczytać już wczoraj, ale oczy tak mi się zamykały.. ^^
      Buziaki! :*

      Usuń
  8. Hej, kiedy będzie rozdział? Na tym o Shuri ma być jutro, to tu też nie mógłby być? Plissssssssssssssssssssss, ja chcę już nową notkę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety skarbie, nie wyrobię się z nim tak szybko, jak bym chciała. :(

      Usuń
  9. Jestem na Ciebie bardzo bardzo zła!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Ja rozumiem, że może masz pracę, studia albo szkolę, jakieś obowiązki itd itp. , ale nowa notka na tym blogu nie pojawiła się od 12 dni! Ok, nigdy nam nie obiecywałaś, że będzie się pojawia co np. tydzień, ale na Shouri w tym czasie już się jedna pojawiła, a za 3 wstawisz kolejną! Poważnie zaniedbujesz tego bloga! Ok, zmieniłaś szablon, który jest swoją drogą całkiem niezły, ale najpier uzależniasz nas od swojego opowiadania, a potem nie wiem, zawieszasz, nie masz czasu, zapominasz, brak weny czy po prostu Ci się nie chce. A ludzie dostają porządnie od życia w kość, mają dość wszystkiego, (tutaj darujmy sobie opis mojej depresji), a ty nawet nie napiszesz kiedy notka! Gniewam się na Ciebie i to bardzo!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co to, to nie! Jedynym blogiem, który zaniedbuję (o moje biedne serduszko), jest waikyoku. Nie zapomniałam, nie porzuciłam, wenę mam, ale tak cholernie brak mi czasu. Dziś mam wolny dzień i skrobię, ale czasem niestety bywa tak, że lepiej się pisze na drugim blogu. Poza tym Shouri Muzai obecnie jest moim priorytetem, bo tam narzuciłam sobie regularność i chciałabym ją utrzymać do samego końca, natomiast tutaj daję sobie więcej swobody. :)
      Nie gniewaj się, kochanie. Rozdział się pisze, powoli, ale jednak. ^^

      Usuń
  10. Hejka!
    Tu Shori ;>
    Obiecałam komentarz, więc komentuję ^^. A przy okazji rewanżuję się za twoje komentarze xd.

    Ten "baranek" trawi mnie od środka. Dlaczego ją tak nazywa? I czemu akurat ją? No serio, ti nie daje mi spokoju! Chodzi za mną, nie daje zapomnieć i dyszy prosto w kark, jak zboczeniec w zapełninym autobusie xd.

    Oł, Reiko zaczyna przekonywać się do Madary! :3 I czas już najwyższy, żeby do ich relacji wskoczyły jakieś iskierki xP.

    Ugh! Wiesz, co mnie najbardziej wkurza? To, że bohaterek w opowiadaniach i ogólnie książkach, są dwa typy - jąkającej się kluchy i wygadanej żylety. U ciebie występuje zdecydowanie typ namber tu. Z jednej strony lubię takie bohaterki, bo nie dają sobie w kaszę dmuchać, ale z drugiej... jak już z tym facetem przychodzi co do czego, to nie chcą się przyznać przed samą sobą, że coś jest na rzeczy i wypierają się tego, jak największego zła (a kysz, istoto nieczysta!). I tu jest dokładnie to samo! Ja na prawdę nienawidzę dumy i wszystkiego, co za sobą pociąga ;-;. Ale nieważne! ^-^

    Co do tych typków, co podeszły do Rei, to mam jakieś złe przeczucia... Serio! Pewnie będą chcieli ją zgwałcić i porzucić w rowie, jak Sai ;_;. A potem wparuje Madara na białym koniu (którego aktualnie nie posiada, ale coś się poradzi ^^) i uratuje swojego baranka z łapsk zboczeńców! Tak, tak na pewno będzie xD.

    Weny!

    ShoriChan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dzień dobry. ^^
      Ja tam na żadne "rewanże" nie liczę, bo komentuję tylko to, co mi się podoba. Miło mi jednak, że do mnie zawędrowałaś. :)
      Hm, nie wiem, nie nazwałabym Reiko wygadaną żyletą. Okej, może jest wygadana, ale czy od razu jej odzywki są ciętymi pyskówkami czy coś w tym stylu? Może, choć starałam się, żeby Reiko była raczej zwyczajna, która po prostu nie chce być z kimś pokroju Madary. Ale dziękuję za cenną uwagę, skupię się mocniej na kreacji jej charakteru. ;)
      Dziękuję bardzo za komentarz. Buźka!

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy, pozostawiony na moim blogu komentarz. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna za wsparcie, jakie od Was otrzymuję. Tworzycie tego bloga razem ze mną!
Bardzo proszę, by każdy podpisywał się pod swoim komentarzem. Kochane Anonimy - wyjdźcie z cienia. :)

Szablon wykonała
Mayako
Głęboki Off