13 sierpnia 2014

2. Richard Paul Evans

Z pomocą Konan i Paina doczołgałam się jakoś na drugie piętro, na którym mieściło się lokum moich pomocników. Rudy wyciągnął z kieszeni klucze i otworzył drzwi. Złapał mnie pod rękę i zwinnie wprowadził do środka. Rozejrzałam się po prostokątnym przedpokoju, jednak nic nie przykuło mojej uwagi. Pomalowany na biało, z paroma meblami na kurtki i buty, ot, zwykły przedpokój.
Po chwili pojawiła się w nim wysoka kobieta, ubrana raptem w majtki i bluzkę. Włosy miała rozrzucone w nieładzie, a staranny niegdyś makijaż, teraz znajdował się tam, gdzie nie powinien.
Konan popatrzyła wściekła na Paina, jednak ten uniósł ręce ku górze.
- To Madara ją zaprosił.
Uchiha wyszedł z jakiegoś pomieszczenia i uśmiechnął się szeroko na nasz widok. Kobieta chciała zarzucić mu ręce na ramiona, jednak ten ją odepchnął i z szelmowskim uśmiechem kazał jej wyjść, bo ma gości. Ta ubrała się szybko i obrażona wybiegła z domu, zawiedziona, że była tylko kolejną panienką którą przeleciał.
Z pomocą Konan dokuśtykałam do salonu. Z każdym kolejnym krokiem krzywiłam się, bo noga choć nastawiona, dalej rwała jak opętana. Z ulgą opadłam na fotel i od razu podniosłam kończynę do góry, kładąc ją na stoliku do kawy. Tylko w ten sposób bolała mnie odrobinę mniej.
- Napijesz się czegoś, baranku? - spytał Madara i stanął w drzwiach.
- Czegokolwiek – odpowiedziałam, rozglądając się po salonie. Oprócz fotela, była tu jeszcze większa kanapa, na której poduszki dalej były pogniecione, a koc pozwijany. Na ziemi natomiast leżało opakowanie po prezerwatywie. Nie chciałam nawet myśleć, ile naiwnych dziewczyn się tutaj przewinęło. Odwróciłam głowę, zniesmaczona tym widokiem. Zwróciłam uwagę na ciemnobrązowy stolik oraz sporych rozmiarów telewizor. Pod kremowymi ścianami znajdowały się tego samego koloru co stół półki, wypełnione po brzegi książkami. Natomiast jedna ściana, przy której był telewizor, została wyłożona ciemniejszą kamieniarką, co robiło całkiem niezły efekt. Spodobało mi się tutaj.
Konan usiadła obok mnie na fotelu i się do mnie wtuliła. Była zachwycona, że będziemy mieszkać tutaj przez minimum osiem tygodni. Mnie natomiast ten pomysł szczególnie się nie uśmiechał, ale wolałam męczyć się przy znajomych, niż przy obcych.
- Proszę, baranku. - Madara podał mi szklankę wody z cytryną, miętą i kostkami lodu. Z przyjemnością napiłam się chłodnego napoju, który podziałał kojąco na moje gardło. Niby mogłam już normalnie mówić, ale dalej nieprzyjemnie mnie w nim drapało.
- Chyba wolę spać na fotelu – rzuciłam, spoglądając krzywo na kanapę.
- Czemu? – Madara usiadł na niej i poprawił poduszki. Prychnęłam pod nosem.
- Proszę cię – rzuciłam obruszona.
Chłopak wstał i podał mi rękę. Mimowolnie pozwoliłam, by mnie podniósł.
- Nie będziesz spać ani na fotelu, ani na kanapie, tylko w moim łóżku – poinformował.
- Jeszcze czego! – syknęłam. – Chyba cię pogrzało.
- Niby czemu? Nikt oprócz mnie nigdy w nim nie spał. – Madara złapał mnie w talii i pomógł mi doskoczyć do swojej sypialni, pomimo moich protestów. Rzuciłam Konan błagalne spojrzenie, ale najwyraźniej ją ta sytuacja bardzo bawiła.
- Żartujesz! – odpowiedziałam mu.
- Nie będę pieprzyć się z nimi w moim łóżku. Wolę robić to na kanapie – stwierdził, sadzając mnie na posłaniu.
- Więc dlaczego mnie do niego wpuszczasz? – spytałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na środku stało łóżko, przykryte czarną pościelą. Szare ściany nadawały mrocznego klimatu, ale nie odpychały. Czarno-białe obrazy namalowane w stylu pejzaży Ansela Adamsa dodatkowo przystrajały ten pokój. Po lewej stronie była spora szafa przesuwna z ogromnym lustrem, a po prawej biurko, na którym leżał laptop i kilka innych rzeczy. Pokój był naprawdę stylowy.
- A chcesz uprawiać ze mną seks?
- Nie! – zaprzeczyłam oburzona.
- No to masz odpowiedź. – Madara uśmiechnął się i przysiadł po drugiej stronie łóżka.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo – warknęłam w końcu, dając za wygraną. Nie uśmiechało mi się spanie na fotelu, zwłaszcza w moim stanie. Mimo wszystko nie chciałam budzić się codziennie obolała. – Mam rozumieć, że ty też tu śpisz? - Chłopak skinął z zadowoleniem głową. - Tknij mnie tylko…
- Będę trzymać łapki przy sobie, baranku. – Obiecał Madara.

*

Wróciliśmy do salonu. Dostrzegłam, że Konan narzucała na siebie kurtkę Paina i czekała, aż chłopak weźmie wszystkie swoje rzeczy.
- Jedziemy na zakupy – poinformowała nas przyjaciółka. - Kupię nam kilka ubrań i kosmetyków – mruknęła. - Przy okazji wypożyczymy ci te kule. Niedługo wrócimy.
- Jutro musicie podjechać do dziekanatu. Na pewno wypłacą wam jakieś odszkodowanie – stwierdził Pain i zarzucił rękę na ramię Konan. - Idziemy?
Dziewczyna skinęła głową i dwójka wyszła z pokoju. Spojrzałam niepewnie na Madarę. Nie miałam ochoty się odzywać. Ucieszyło mnie więc, gdy chłopak uprzątnął kanapę do końca, po czym przyklapnął na niej i włączył telewizor. Przez chwilę skakał po kanałach, aż w końcu zostawił na jakimś filmie, który z początku nudny, w ostateczności mnie wciągnął. W przerwie na reklamy niewiele rozmawialiśmy, choć Madara uparcie próbował mnie do siebie przekonać, dlatego gdy wrócili Konan i Pain, bardzo się ucieszyłam.
- Położę nasze rzeczy w łazience.
Uważnie obserwowałam przyjaciółkę, kodując sobie, gdzie wspomniane pomieszczenie się znajduję. Na prawo od salonu był pokój Paina, dalej kuchnia i obok łazienka. Dziwne rozmieszczenie pomieszczeń, nietypowe, tak mi się przynajmniej wydawało.
Para przysiadła się do nas i w czwórkę oglądaliśmy jakiś program. Gdy wybiła godzina dwudziesta uznałam, że pora na kąpiel, która z pewnością zajmie mi dwa razy więcej czasu, niż zazwyczaj. Pain podał mi kule i pokuśtykałam do łazienki, odprowadzona spojrzeniami przyjaciół.
Łazienka była wyłożona kremowymi płytkami, na których gdzienigdzie namalowano złote znaki. Na podłodze leżał puchaty, beżowy dywan, który tylko dodał pomieszczeniu przytulności. Po prawej stronie stała wanna z kabiną prysznicową, na wprost od wejścia szafki, umywalka i wielkie lustro, a po lewej pralka. Od razu się domyśliłam, że drzwi obok w korytarzu prowadziły do ubikacji.
Powoli zdjęłam szpitalne ubranie, które nadal na sobie miałam. Podpierając się o umywalkę, umyłam zęby i twarz, a następnie dokuśtykałam do wanny. Usiadłam na jej brzegu, odkręciłam ciepłą wodę i wsunęłam się do urządzenia tak, że prawa noga wystawała poza nie. Niemniej jednak ze względu na to, że cała była w szynie, rwała mnie gdy tylko oparłam ją o brzeg wanny. Zignorowałam ból i zaczęłam szorować ciało męskim żelem pod prysznic.
Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi. Rzuciłam okiem na gościa, a ujrzawszy Madarę, zakryłam się rękami i oblałam rumieńcem.
- Co tu robisz, kretynie! - syknęłam. - Wynoś się!
- Przyniosłem ci piżamę i ręcznik, baranku – powiedział spokojnie i położył ubranie na szafce. - Nie musisz się tak rumienić – mruknął i przy mnie kucnął. Rozszerzyłam ze zdumienia oczy. Jak można być tak bezczelnym?
- Wynocha, Madara! - warknęłam. - Przeginasz!
Chłopak, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy, uniósł ręce do góry i wyszedł z łazienki, wyraźnie rozbawiony. Mnie jednak do śmiechu nie było. Tylko raz w życiu czułam się bardziej skrępowana i zażenowana. Ten facet doprowadzał mnie do szaleństwa!
Wyguzdrałam się z wanny, osuszyłam ciało ręcznikiem i zerknęłam na piżamę, którą przyniósł mi Madara. Był to jego podkoszulek, zdecydowanie za duży. Ucieszyło mnie to, bo przynajmniej ubranie zakrywało mi tyłek.
Wykuśtykałam z nagrzanej łazienki i nie patrząc nawet na Uchihę, weszłam prosto do jego pokoju, wcześniej mówiąc wszystkim „dobranoc”. Powoli wgramoliłam się do łóżka i wzięłam w ręce ocalały telefon. Nie wiem jakim cudem podczas pożaru pomyślałam o tym, żeby wziąć torebkę, ale byłam sobie za to niesamowicie wdzięczna. Ocaliłam tym samym wszystkie dokumenty i pieniądze.
Zerknęłam na Madarę, wchodzącego do pokoju. Trzymał w ręce dwie podusie, które podłożył mi pod złamaną nogę. Lekarz zalecał, żeby była w górze.
- Zrobiłaś sobie zastrzyk, baranku? - spytał, a ja głośno westchnęłam. Kompletnie o tym zapomniałam.
- Nie – mruknęłam. - Byłbyś tak dobry i podał mi tę siatkę? - Wskazałam na biurko. Madara oczywiście spełnił moją prośbę.
Usiadł obok mnie i patrzył, jak odkażam skórę na brzuchu a później wbijam sobie w nią igłę. Szybko wcisnęłam płyn i oddałam igłę Madarze.
- Co to w ogóle jest? - spytał, patrząc na gotową ampułko-strzykawkę.
- Clexane, przeciwzakrzepowy. Fizjoterapeuta i tego nie wiesz? - spytałam z przekąsem, a ten się zaśmiał.
- Tak uważałem na zajęciach – mruknął. Odłożył siatkę na biurko a zużyty zastrzyk wyrzucił do kosza pod biurkiem. - Zmęczona?
- Zmęczona.
Jakby na potwierdzenie słów, odłożyłam telefon, wygodnie się ułożyłam i przymknęłam oczy. Ponownie je otworzyłam, poczuwszy na czole usta Madary.
- Przyjdę za niedługo. Muszę jeszcze porozmawiać z Painem. Dobranoc, baranku – rzucił i wyszedł z pokoju. Zamknął drzwi, ale i tak usłyszałam donośne głosy chłopaków oraz śmiech Konan, gdy rzucili jakimś żarcikiem.
Długo nie mogłam usnąć. Po dwóch godzinach marnych prób, stęków i jęków niezadowolenia, do sypialni wszedł Madara. Przymknęłam powieki i próbowałam się nie zdradzić. Ustabilizowałam oddech i starałam się wyglądać tak, jakbym rzeczywiście spała.
Chłopak zapalił lampkę, pokrzątał się chwilę po pokoju, zgasił światło i wszedł do łóżka. Tak jak obiecał, nawet mnie nie tknął.

*

Obudził mnie dźwięk mojej komórki. Budzik zawodził jedną z piosenek, która była na tyle irytująca, żeby postawić mnie do pionu. Wyłączyłam dźwięk i zerknęłam na prawą połowę łóżka. Madara spał odkryty, na sobie miał tylko bokserki, które niebezpiecznie podsunęły się do góry. Czarne włosy rozrzucone w nieładzie na poduszce zajmowały sporo miejsca. Wyglądał naprawdę niewinnie, gdy spał.
Ale taki nie był.
Jęknęłam, gdy próbowałam wstać. Noga cholernie mnie bolała i pulsowała. Opadłam z powrotem na poduszki i powstrzymałam cisnące się do oczu łzy. Jeśli tak miały wyglądać kolejne tygodnie, to już miałam dość.
- Baranku? - Usłyszałam zaspany głos Madary. Zerknęłam w jego stronę. Patrzył na mnie spod wpół przymkniętych powiek. - Stało się coś?
Pokręciłam przecząco głową i przetarłam oczy.
- Boli - westchnęłam. - Poza tym nic.
- Hej – mruknął chłopak i się do mnie przysunął. Objął mnie swoim wielkim ramieniem i tym razem nie zaprotestowałam. Pozwoliłam, by mnie przytulił i pocałował w policzek. - Pomóc ci?
- Nie – od razu zaprzeczyłam. Musiałam być samodzielna. - Wstaję.
Madara wziął rękę, a ja z ogromnym grymasem na twarzy podniosłam się do siadu. Chwyciłam kule, stojące obok łóżka i bardzo powoli i ostrożnie wstałam. Uchiha cały czas mnie obserwował.
- Nie jest tak źle. - Uśmiechnęłam się do niego i pokuśtykałam do łazienki. Przemyłam twarz i spojrzałam na swoje odbicie. W niebieskich oczach malował się ból i strach. Czułam się bardzo niepewnie w mieszkaniu największego podrywacza w mieście. Poza tym bałam się, że któregoś dnia mu ulegnę i kolejny raz zniszczę sobie życie. Musiałam być twarda.
Zaczesałam włosy do tyłu i spięłam w kucyka. Sięgnęłam do kosmetyczki, którą kupiła Konan i wyciągnęłam z niej eye-liner i tusz do rzęs. Z tak zrobionym makijażem poszłam do kuchni, po której krzątał się już Madara.
- Mam nadzieję, że lubisz jajecznicę, baranku – powiedział, jak tylko mnie zauważył.
- Lubię.
Usiadłam przy stole i patrzyłam, jak chłopak kręcił się po kuchni. W międzyczasie zdążył zrobić mi herbatę.
Wspólnie zjedliśmy śniadanie, prawie w ogóle się do siebie nie odzywając. Nie byłam w nastroju do rozmów.
Ubrałam się w krótkie spodenki, które kupiła mi Konan oraz czarną bluzkę na ramiączkach. Szczęśliwa, że udało jej się trafić rozmiar butów, z pomocą Madary wsunęłam na stopę ciemne trampki. Czułam się jak dziecko, gdy mi je sznurował, jednak uparł się, że mi pomoże.
- Podwiozę cię na uczelnię – zaproponował. Popatrzyłam na niego rozbawiona.
- Mam wsiąść z tym na motor? - upewniłam się, pokazując na gips. Uśmiechnął się krzywo.
- Pożyczę pikapa od Paina. Poczekaj.
Już po chwili chłopak wyszedł z pokoju Fuumy i Konan. W ślimaczym tempie dotarliśmy do ciemnego samochodu. Madara odsunął siedzenie pasażera, żebym miała jak najwięcej miejsca na nogę. Wdrapałam się do auta, a chłopak zatrzasnął za mną drzwi. Myślałby kto, że taki z niego dżentelmen.
Zajechaliśmy pod uczelnię w dziesięć minut. Madara naturalnie pomógł mi wygramolić się z samochodu, a gdy upewnił się, że jestem stabilna, wziął ręce.
- Poradzisz sobie, baranku? - spytał, a ja skinęłam głową.
- Dzięki za pomoc.
- O której kończysz?
- O siedemnastej – odpowiedziałam i zerknęłam na komórkę. - Muszę już iść. Nie chcę się spóźnić. Dzięki jeszcze raz.
Madara machnął mi ręką na pożegnanie. Męcząc się niemiłosiernie, dokuśtykałam do głównego wejścia i sięgnęłam ręką do drzwi. Ubiegł mnie jednak blondwłosy chłopak. Uśmiechnął się do mnie pocieszająco i zrobił przejście.
- Dziękuję – westchnęłam, wskakując do środka.
- Co ci się stało? - spytał, dotrzymując mi kroku.
- Uciekałam z pożaru. - Skrzywiłam się na wspomnienie owego wydarzenia. - Mieszkałam w tamtym akademiku.
- Ouć – odpowiedział chłopak, a ja się zaśmiałam. Śmiesznie zmarszczył przy tym czoło. - Dobrze, że nic więcej ci się nie stało.
- Też dziękuję za to Bogu. - Zatrzymałam się i przyjrzałam rozmówcy. Był ode mnie sporo wyższy, miał burzę blond włosów na głowie i spoglądał na świat przepięknymi, niebieskimi oczami. Wydawał się być bardzo sympatycznym człowiekiem.
- Naruto – rzucił i wyciągnął dłoń. - Naruto Uzumaki.
- Reiko Ryusaki – odpowiedziałam.
Miał ciepłe, miękkie dłonie. Nie wiedzieć czemu, zrobiło mi się w jego obecności dziwnie ciepło.
- Gdzie teraz mieszkasz? - spytał. - W tych pokojach zastępczych? - Wykrzywił usta. Najwyraźniej tak jak Madara, wiedział, jakie panują tam warunki. Upewniło mnie to, że podjęłam słuszną decyzję.
- U przyjaciół.
- Mieszkasz z Madarą? - upewnił się. Czyli widział nas przed budynkiem. Skinęłam głową. - To chyba nie mam u ciebie żadnych szans. - Naruto puścił mi oczko. Nie wydawał się być zdenerwowany ani spięty.
Parsknęłam śmiechem i straciłam równowagę. Chłopak w porę mnie złapał.
- Madara to znajomy, nic więcej – przekonałam go. - Nie wiem tylko, czy chcesz umawiać się z kaleką. Gwarantuję ci, że w moim stanie daleko nie zajdziemy.
Twarz Naruto rozjaśniała uśmiechem. Najpiękniejszym uśmiechem, jaki w życiu widziałam.
- Mam samochód. - Chłopak znów puścił mi oczko. - A skoro nie muszę obawiać się łomotu od Uchihy, to może wyskoczymy gdzieś razem? W sobotę ma być muzyka na żywo w Kuroi Berubetto.
- Chętnie – przytaknęłam zadowolona.
- Przyjadę po ciebie o szóstej. Podasz mi adres?
Naruto szybko zanotował ulicę i schował kartkę do portfela.
- Muszę lecieć na zajęcia. Widzimy się w sobotę.
Blondyn na pożegnanie obdarzył mnie pięknym uśmiechem.
Jej, umówiłam się właśnie na randkę! Kto by pomyślał, że złamana noga może w tym pomóc. Chyba jednak ma to swoje plusy...

*

Po nieciekawym wykładzie ze zdrowia publicznego udałam się na stołówkę. Przy „naszym” stoliku nie było jeszcze nikogo, a niestety tym razem musiałam prosić znajomych o pomoc. Wyobraziłam sobie jak by to wyglądało, gdybym skacząc próbowała przynieść sobie jedzenie i aż parsknęłam pod nosem śmiechem.
Chcąc zabić nudę, wyjęłam książkę do fizjologii i zaczęłam powtarzać sobie materiał. Po kilkunastu minutach dosiadł się do mnie Deidara.
- Słyszałem – rzucił, patrząc na nogę. - Dobrze, że nic wam się nie stało. Jak tylko się dowiedziałem o pożarze zadzwoniłem do Paina.
- Dzięki – mruknęłam i zamknęłam książkę.
- Co chcesz do jedzenia? - spytał. Nie musiałam go nawet prosić o pomoc. Był strasznie kochanym przyjacielem.
- Cokolwiek – odpowiedziałam. - Tylko żeby nie było pomidorów. I buraków.
Deidara uśmiechnął się i odszedł, zostawiając na krześle obok swój plecak. Wrócił po chwili z tacką. Położył dwa talerze z zupą ogórkową i znowu zniknął, tym razem po drugie danie, którym okazało się być risotto z kurczakiem i warzywami.
- Słyszałem, że mieszkacie teraz u Madary i Paina. - Deidara uśmiechnął się cwanie, a ja zdzieliłam go w ramię. - Przecież nic nie mówię!
- Ale za dużo myślisz – syknęłam. - Wiem, co sobie wyobrażacie. Ale nie, nie sypiam i nie będę sypiać z Uchihą.
- Jak to nie, baranku? - Usłyszałam za sobą. Madara położył mi dłonie na ramionach i lekko się pochylił. - Przecież śpimy ze sobą. Nie musisz tego ukrywać.
- Nie w tym sensie – warknęłam. Deidara spojrzał na nas rozbawiony i zdziwiony. - Śpię w jego łóżku, ale nie, no wiesz – wyjaśniłam mu i się zarumieniłam.
Madara usiadł obok i kolejny raz podjadł obiad z mojego talerza.
- Długo tam będziecie mieszkać? - zagadnął blondyn.
- Dopóki nie uwolnią mi nogi. - Głośne westchnięcie przykuło uwagę Madary. Spojrzał na mnie spode łba, wyprostował się i rzucił z wyrzutem, zdecydowanie za głośno:
- Aż taki kiepski jestem w łóżku, że tak bardzo chcesz ode mnie uciec?
W pomieszczeniu ucichło i wszyscy zwrócili na nas uwagę. Czekali, co odpowiem, podczas gdy ja zalałam się czerwienią.
- Sypiałam z lepszymi – warknęłam i wyraźnie zdziwiłam tym Uchihę. A co on myślał, że jestem dziewicą? Przykro mi, musiałam go rozczarować.
Na sali rozbrzmiał głośny śmiech po mojej wypowiedzi. Madara pokręcił tylko głową ze zdumieniem i złapał kosmyk moich włosów.
- Jednak nie jesteś taka niewinna – mruknął i oblizał usta. Prychnęłam pod nosem. Wcale to na mnie nie zadziałało. Wcale.
- Rei! - Konan rozładowała napięcie. Madara puścił moje włosy i wstał od stołu, zostawiając na krześle torbę. Przyjaciółka i tak usiadła na tym miejscu. - Dałaś sobie radę rano? Trzeba było mnie obudzić.
- Daj spokój. - Skrzywiłam się. Nie byłam niepełnosprawna, no bez przesady. - To tylko złamana noga – powtórzyłam.
- No i co z tego. Jak tylko potrzebujesz pomocy to masz mówić.
- Wiem.
Zerknęłam na nią i nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Wspomnienie Naruto napawało mnie szczęściem. To był chłopak idealny! Ułożony, przystojny, miły... Żadnych tatuaży ani panienek.
- Co się stało? - Konan od razu zauważyła zmianę. Nie musiałam jej nawet odpowiadać. - Umówiłaś się z kimś!
Pokiwałam energicznie głową, a ta pisnęła radośnie. Zarzuciła mi ręce na szyję i mocno wyściskała.
- Idziesz na randkę, baranku? - spytał Madara. Nie uśmiechał się. Zacisnął mocno szczęki i wyglądał tak, jakby ktoś mu właśnie przywalił.
- W sobotę – potwierdziłam.
- Z kim? - Konan nie mogła usiedzieć spokojnie z radości.
- Z Naruto Uzumakim. - Rozmarzyłam się przypominając sobie jego piękne oczy.
- Serio? - Madara wygiął usta w grymasie. - Czemu akurat z nim?
- A co masz do niego? - warknęłam. - Zresztą nie twoja sprawa, z kim się umawiam.
- Mogłabyś znaleźć sobie kogoś lepszego – odparował Madara i położył tacę przed swoim plecakiem. Konan posłusznie się przesiadła.
- I powiedział to ten, który co wieczór sypia z inną panienką – zakpiłam.
- Nie mówiłem akurat o sobie, ale dzięki, to mi schlebia. - Uchiha uśmiechnął się przebiegle. Walnęłam go w ramię. - Nie tak ostro, baranku. Poczekaj do wieczora.
- Ale z ciebie dupek – syknęłam zdenerwowana. Konan rzuciła mi zza stołu spojrzenie mówiące „nie warto”. Miała rację. Nie powinnam przejmować się takim kretyńskim zachowaniem.

*

Po zajęciach stanęłam przed wejściem do budynku i wypatrywałam czarnego pikapa. Konan obiecała, że Pain po mnie przyjedzie, bo jej wykłady trwają do dziewiętnastej. Mogłam na nią poczekać i wrócić razem z nią jej niebieskim golfem, ale niezbyt mi się to uśmiechało. Byłam zmęczona a noga coraz bardziej mi ciążyła.
Zerknęłam na zegarek. Było już po siedemnastej, a Paina dalej nie było. Przez chwilę martwiłam się, że coś mu się stało, ale gdy podjechał, kamień spadł mi z serca. Fuuma wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi.
- Pojedziemy jeszcze coś zjeść – mruknął, usadowiwszy się za kierownicą. Rzuciłam mu wymowne spojrzenie, a ten tylko skinął głową. No tak, Madara znowu z kimś się zabawiał. O ile Fuumie to nie przeszkadzało, o tyle doskonale wiedział, że nie będę chciała wysłuchiwać jęków tych naiwnych panienek i, nie daj Boże, postękiwań Madary.
Zatrzymaliśmy się przed McDonaldem. Pain pomógł mi wysiąść i razem weszliśmy do restauracji. Zajęłam miejsce pierwsze z brzegu, a chłopak poszedł zamówić dla nas jakieś kanapki. Wrócił z pełną tacką.
- I kto to zje? - spytałam, a ten zaśmiał się pod nosem.
- Ja. - Wzruszył ramionami i zaczął pożerać pierwszą bułkę. Chwyciłam cheesburgera. - Nie byłyście dziś w dziekanacie? - spytał. Pokręciłam głową.
- Nie miałyśmy czasu, a już jest zamknięty. Jutro chyba mamy dłuższą przerwę razem, to pójdziemy.
Pain skinął głową i wziął do ręki drugą bułkę. Musiał być okropnie głodny.
Po godzinnym siedzeniu w McDonaldzie, Fuuma uznał, że można wracać do domu. Jak się jednak okazało, pomylił się. Gdy tylko przestąpiliśmy próg mieszkania, usłyszeliśmy głośny, przeciągły jęk kobiety a zaraz potem imię tego, który sprawiał jej tą ogromną przyjemność. Skrzywiłam się. Pain zaproponował, że możemy jeszcze wyjść, ale wcale nie miałam ochoty skakać po schodach tylko dlatego, że Madara właśnie zaspokajał swoje żądze z jakąś paniusią i nie zamierzał się z tym kryć. Przeskoczyłam obok zamkniętego salonu, w którym zapanowała kompletna cisza. Zatrzymałam się dopiero w kuchni i nastawiłam wodę na herbatę. Następnie weszłam do pokoju Uchihy i wzięłam tabletkę przeciwbólową, bo noga, no cóż, dalej uparcie dawała o sobie znać.
Usiedliśmy z Painem w kuchni i zajęliśmy się rozmową. Po niedługim czasie usłyszeliśmy, jak kochankowie wychodzą z salonu i czule się żegnają. Gdy drzwi się zamknęły, doszedł do nas śmiech Madary i kroki zmierzające w naszą stronę.
- Już jesteście – zdziwił się i spojrzał na mnie. Chciał się upewnić, czy nie jestem zła. - I jak noga, baranku? - spytał. Oparł dłonie na moich ramionach, ale szybko je strzepnęłam.
- Nie dotykaj mnie – syknęłam z obrzydzeniem. Fakt, że Madara miał na sobie tylko spodnie i szyję całą w szmince tej lali, napawał mnie wstrętem. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem. - Bóg jeden wie, gdzie przed chwilą trzymałeś te ręce!
Chłopak uśmiechnął się, ale posłusznie wsadził dłonie do kieszeni spodni.
- Nie odpowiedziałaś mi – zauważył.
- Boli – warknęłam. - Czego się spodziewałeś?
Madara wzruszył ramionami, po czym ruszył do zlewu. Umył ręce, uśmiechając się przy tym znacząco, po czym nalał sobie wody.
- Niezła była – stwierdził z rozmarzeniem. - Jedna z lepszych.
- Świnia – skomentowałam, a ten posłał mi jeden z tych pięknych uśmiechów.
- Nazywano mnie gorzej, baranku – odparł i upił łyka ze szklanki.
Przewróciłam oczami, zdenerwowana tą durną rozmową. Lepiej było, gdy pieprzył się z tą dziunią na kanapie. Przynajmniej nie musiałam oglądać jego gęby.
W kuchni zapanowała krępująca cisza. Pain właśnie skończył jeść kanapkę (jak można mieć taki apetyt?!), po czym bez słowa wyszedł, zostawiając mnie z tym kretynem sam na sam. Niepewnie na niego zerknęłam, ale chłopak wpatrywał się w niemal już pustą szklankę. Uznając, że nic tu po mnie, chwyciłam za kule i już miałam wstać, ale jego głos mnie zatrzymał:
- Naprawdę idziesz na randkę z Uzumakim, baranku?
- Naprawdę – odpowiedziałam i wykuśtykałam z kuchni. Rozpierała mnie niesamowita duma. Oto ja, Reiko Ryusaki, zawiodłam Madarę. Wiedziałam, że zależało mu tylko na seksie, toteż na pewno niemiło się rozczarował, gdy dowiedział się o randce. To jednoznacznie oznaczało, że mu się nie oddam. Co za szkoda.

*

Gdy Konan wróciła, siedziałam na sofie i oglądałam z Painem TV. Madara pojechał gdzieś na motorze, nikomu nic nie mówiąc. Jak się jednak dowiedziałam od Fuumy, często tak znikał. Dziewczyna zjadła szybko kolację i przyłączyła się do nas. Po godzinie dwudziestej drugiej wszyscy poszliśmy spać.
Madary dalej jednak nie było.
Chłopak wrócił po pierwszej. Obudził mnie gdy bezwładnie opadł na łóżko i głośno westchnął. Odwróciłam się do niego przodem i zauważyłam, że patrzy prosto na mnie. Poczułam nieprzyjemną woń alkoholu i papierosów bijącą od chłopaka.
- Co tam, baranku? - spytał i odwrócił się na bok. Podparł głowę ręką i niebezpiecznie się do mnie przysunął.
- Chcę spać, Madara – syknęłam i mocniej naciągnęłam na siebie kołdrę. - Śmierdzisz wódą.
- Whisky – sprostował chłopak. - Śmierdzę Whisky, baranku.
- Nieważne. Idź się umyć i daj mi spać.
- Jesteś piękna, wiesz? - wypalił i chciał pogłaskać mnie po policzku. Odepchnęłam jego rękę. - Baranku...
- Chcę spać, do cholery – warknęłam.
Madara z wielkim ociąganiem odsunął się ode mnie i wstał z łóżka. Zdjął szybko bluzkę i spodnie i wskoczył pod kołdrę. Przybliżył się do mnie i chciał objąć w pasie, jednak mu na to nie pozwoliłam.
- Jesteś pijany, odczep się – fuknęłam i uderzyłam go w rękę. To go jednak nie zniechęciło. Wymruczał coś i ponowił próbę przytulenia mnie. - Madara! - wrzasnęłam. W tamtej sytuacji miałam gdzieś to, czy obudzę Konan i Paina. Uchiha zdenerwował mnie na tyle, że niemal trzęsłam się z nerwów.
- Baranku, ja chcę się tylko poprzytulać. Nie chcę się z tobą kochać – powiedział i nie wiedzieć czemu, poczułam dziwne rozczarowanie. Mówił szczerze. Nie zależało mu na seksie ze mną. Naprawdę uznał mnie za przyjaciółkę.
Czy to możliwe, że byłam jedyną kobietą, która mu się nie podobała?
Zawiedziona chłopakiem i samą sobą, odepchnęłam go kolejny raz od siebie i najszybciej jak tylko mogłam, wstałam. Wykuśtykałam z pokoju, a Madara chwiejnym krokiem poszedł za mną. Gdy opadłam na fotel, zrobił zdziwioną minę.
- Co ty robisz, baranku? - spytał i usiadł na kanapie.
- Śpię na fotelu – odpowiedziałam. - Idź spać, Madara. Jesteś pijany.
- Nie pozwolę ci tu spać. Wracaj do łóżka.
- Daj mi spokój – syknęłam. Nie wiedzieć czemu, do oczu podeszły mi łzy. Czy ja naprawdę byłam zawiedziona tym, że największy lowelas nie chciał się ze mną przespać? A czy nie o to ci chodziło, głupia?!
- Nie. - Madara nagle spoważniał. - Przepraszam, baranku. Może rzeczywiście trochę za dużo wypiłem. - Chłopak podrapał się po głowie z zażenowaniem. - Wracaj do łóżka, proszę.
Posłuchałam go i już po chwili kolejny raz leżałam w jego pościeli. Madara położył się tuż obok i wbił we mnie wzrok.
- Przepraszam – mruknął. - Zachowałem się jak kretyn.
Nie odpowiedziałam mu nic, tylko przymknęłam powieki. Madara westchnął i odwrócił się do mnie tyłem.
- Następnym razem nie wsiadaj pijany na motor – poprosiłam. Odpowiedziała mi cisza.

*

Następnego dnia razem z Konan podpisałyśmy w dziekanacie oświadczenie o odszkodowaniu. W przeciągu dwóch dni mieli przelać na nasze konta wystarczającą ilość pieniędzy, żebyśmy mogły kupić sobie kilka nowych ciuchów i najpotrzebniejszych rzeczy. Ponadto zwrócą nam koszty wynajmu pokoi, a ja dodatkowo dostanę odszkodowanie z ubezpieczenia ze względu na złamaną nogę, jednak o to mogłam starać się dopiero po zakończeniu leczenia.
W lepszych humorach wyszłyśmy na dziedziniec uczelni i usiadłyśmy na jednej z wolnych ławek. Konan wyciągnęła z torebki papierosy.
- Od kiedy palisz? - spytałam zdziwiona, a ta wzruszyła ramionami.
- Jak mam ochotę. Chcesz?
Sięgnęłam po papierosa od niechcenia. Gdy tylko zapaliłam, wcisnęłam kulkę i zaciągnęłam się miętowym posmakiem.
- Krzyczałaś w nocy na Madarę – mruknęła i uważnie mi się przyjrzała. Miałam nadzieję, że tego nie słyszeli, cholera. - Co się stało? Zrobił ci coś? - Konan odgarnęła mi włosy z twarzy. Wpatrywała się we mnie czułym, zmartwionym wzrokiem.
- Nie – westchnęłam. - Wrócił schlany i mnie zdenerwował.
- Próbował się do ciebie dobrać?
- Nie – zaprzeczyłam. - Chciał się... poprzytulać. Tak to ujął. - Skrzywiłam się przypominając sobie smród alkoholu i papierosów, jaki od niego bił.
- Co za idiota. - Konan pokręciła z niedowierzaniem głową. - Wiesz, nie musimy u nich mieszkać.
- Daj spokój...
- Mówię poważnie. - Dziewczyna wyraźnie się ożywiła. - Chodźmy do dziekanatu i powiedzmy, że chcemy dostać lokum zastępcze.
- Konan, nie będę uciekać tylko dlatego, że Madara wrócił do domu pijany.
- Ale...
- Daj spokój – powtórzyłam. - Nic się nie stało.
Konan nie odezwała się słowem. W ciszy dokończyłyśmy palić, po czym dziewczyna zebrała się i poszła na zajęcia. Wyjęłam z torby książkę, tym razem „Szukając Noel” i zaczęłam czytać.
Pogoda była idealna, żeby siedzieć na zewnątrz. Napawałam się promieniami słońca, które otulały moją twarz i ramiona i coraz bardziej zagłębiałam się w uwikłane losy Macy i Marka.
Okazuj dobro wszystkim ludziom, bo nigdy nie wiesz, jaki krzyż przyszło im dźwigać ani jak bardzo potrzebują twojego wsparcia” przeczytałam i zamyśliłam się. W sumie nie miałam pojęcia, czy Madara był takim człowiekiem od zawsze. Być może pod powłoką twardziela i bawidamka rzeczywiście krył się czuły facet. Może w przeszłości nie wyszło mu z jakąś dziewczyną i w ten sposób się mścił... Szybko odgoniłam od siebie te myśli. To niemożliwe. On po prostu jest dupkiem.
- Cześć, baranku. - Madara przysiadł się i zarzucił rękę za mnie, na oparcie ławki. Aż podskoczyłam z zaskoczenia. - Nie usłyszałem rano, jak wstałaś.
- Nic dziwnego – stwierdziłam i się uśmiechnęłam. - Byłeś zalany w trupa.
- Nie przesadzaj. - Madara zabawnie wydął usta. - Co tym razem czytasz? - Wziął ode mnie książkę i zerknął na tytuł. Na jego twarzy pojawił się dziwny uśmiech. Zaciekawił mnie.
- Znasz? - spytałam, zabierając własność.
-Gdy spotkasz wreszcie tę jedyną osobę, z którą pragniesz spędzić resztę swoich dni, zaczynasz marzyć o tym, by reszta twoich dni rozpoczęła się jak najszybciej” – powiedział, patrząc przed siebie. Nie sądziłam, że Madara może czytać książki, a już na pewno nie podejrzewałabym go o czytanie tej książki. - Moja mama bardzo ją lubiła. I często powtarzała mi te słowa przed snem – wyjaśnił i znów na mnie spojrzał. W jego ciemnych tęczówkach dostrzegłam ból i smutek.
- Już jej nie lubi? - spytałam, a ten uśmiechnął się i mnie do siebie przyciągnął. Nie zaprotestowałam.
- Mieli z ojcem wypadek samochodowy, gdy miałem trzynaście lat – mruknął. - Lekarzom nie udało się ich uratować.
- Przykro mi, Madara – powiedziałam i wtuliłam się w chłopaka. Cmoknął mnie w głowę.
- Dziękuję, baranku. - Chłopak odsunął się ode mnie i wstał. - Dzięki tobie wiem, że w końcu spotkałem tę jedyną osobę. - Madara uśmiechnął się delikatnie, puścił mi oczko i zostawił mnie samą.
Czy on naprawdę mówił o mnie?

*

Z ogromnym trudem dokuśtykałam na drugie piętro i zapukałam do drzwi. Otworzył mi Pain, a zauważywszy mnie w progu, zrobił zdziwioną minę.
- Co tu robisz? - spytał. Zaśmiałam się cicho.
- Od dwóch dni mieszkam – odpowiedziałam i ustawiłam kule w mieszkaniu. Chłopak odsunął się, żebym mogła wejść.
- To wiem, ale... Przyjechałaś sama?
- Nie musicie mnie niańczyć – mruknęłam. Weszłam do salonu i walnęłam się na fotelu. Nogę położyłam na stoliku, chcąc choć trochę ulżyć jej w bólu.
- Konan mnie zabije, jak się o tym dowie – warknął Fuuma. - Przecież wiesz, że nie robisz problemu. Wystarczyło zadzwonić!
- Pain, proszę cię, daj spokój – mruknęłam. - A jeśli tak bardzo chcesz mi pomóc, to błagam, przynieś mi coś do picia.
Naburmuszony chłopak podał mi wodę z sokiem malinowym. Duszkiem wypiłam całą zawartość szklanki.
Fakt, nieco się namęczyłam, nim tu doszłam, ale nie chciałam prosić ich o pomoc. Przecież da się poruszać po mieście ze złamaną nogą i nie jeden raz ustępowałam takim kalekom miejsca w autobusie. Dla mnie to nie było nic dziwnego ani głupiego, więc nie rozumiałam, czemu tak się zezłościł.
Fuuma wrócił do pokoju, a ja w tym czasie włączyłam telewizor i zaczęłam coś oglądać. Niestety prócz głupich seriali nic ciekawego nie leciało, w związku z tym przeskakiwałam z kanału na kanał i próbowałam w cokolwiek się wciągnąć. Na marne.
Niezadowolona wyłączyłam telewizor i wyjęłam z torebki książkę. Przez kolejną godzinę na niej się skupiłam, z coraz większym zaciekawieniem poznając losy bohaterów. Szczerze mówiąc nie umiałam sobie wyobrazić, jak bym się czuła, gdybym została rozdzielona z siostrą. Pewnie dlatego, że nie miałam rodzeństwa.
Zaczęłam się zastanawiać, co ubiorę na sobotnią randkę z Naruto. Zostały mi już tylko dwa dni, a niestety wszystkie moje ubrania, w tym ulubione sukienki, poszły z dymem, w związku z czym czekały mnie zakupy. Skrzywiłam się na samą myśl o łażeniu po sklepach z ciężkim gipsem, niemniej jednak nie miałam innego wyjścia. Mogłam poprosić Konan, żeby kupiła mi bluzki, spodnie, buty, ale w kwestii sukienek różniłyśmy się diametralnie. Dziewczyna uwielbiała pokazywać ciało, a ja wolałam ukrywać. Nie mówię tu o noszeniu czegoś na miarę habitu, niemniej jednak nie lubiłam wydekoltowanych kiecek, o gołych plecach już nie wspominając. Konieczne też będą baleriny, bo, chcąc nie chcąc, w szpilkach iść nie mogę. Swoją drogą za nimi też nie przepadałam, co nie oznacza oczywiście, że w nich nie chodziłam. Jak tylko miałam zdrową nogę, to zdarzało mi się je od czasu do czasu założyć.
Gdy Konan wróciła, poprosiłam ją, żeby jutro poszła ze mną na zakupy. Mimo wszystko nie chciałam sama kręcić się po galerii handlowej, a że dziewczyna ma dobre wyczucie stylu, mogła mi pomóc. W ten sposób postawię na swoim, a jednocześnie będę wyglądać ładnie i pociągająco. Konan oczywiście od razu się zgodziła, jakby w ogóle nie zauważając, że mam złamaną nogę. Dziękowałam jej za takie podejście. Może i była czasem nadopiekuńcza, ale nie przypominała mi na każdym kroku, że obecnie byłam kaleką. No, może trochę:
- Jak chcesz łazić po sklepach z tą nogą?
- Konan – jęknęłam zrezygnowana. - Mam w sobotę randkę, muszę sobie coś kupić.
- Wybiorę ci coś – zaproponowała, ale roześmiałam się nerwowo.
- Nie, dziękuję, poradzę sobie sama. - Wystawiłam jej język, gdy udała obrażoną. - Znam twój gust.
- Madary nie ma? - spytała, a ja wzruszyłam ramionami. W sumie to nawet nie wiedziałam. Mógł siedzieć w pokoju.
Konan zapukała, ale odpowiedziała jej cisza. Czyli jednak go nie było.
Chwilę jeszcze pogawędziłyśmy, po czym przyjaciółka weszła do pokoju swojego chłopaka i zniknęła tam na dłużej.

*

Madara wrócił do domu po dwudziestej. Jego powrót obwieścił donośny ryk silnika motoru i już chwilę później chłopak wszedł do salonu. Opadł na kanapę i posłał mi łobuzerski uśmiech.
- W sobotę jest premiera Wojowniczych Żółwi Ninja. Wybierzemy się? - zagadnął.
- Mam randkę, Madara.
Chłopak skrzywił się i zaśmiał cicho.
- Miałem nadzieję, że zapomniałaś – mruknął i głośno westchnął. - Ze mną też umówisz się na randkę, baranku?
Parsknęłam śmiechem.
- Chyba nie mówisz poważnie? - Uśmiech Madary powiedział mi, że jednak tak. - Nie! Nie będę randkować z dwoma facetami naraz.
- To odwołaj tą z Naruto – podsunął chłopak. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Dlaczego Madara był tak pewny siebie? Zadziwiało mnie to, z jaką łatwością szło mu podrywanie mnie, a przynajmniej otwarte mówienie o swoich zamiarach. Zazdrościłam mu tego.
- Chciałbyś – prychnęłam, a chłopak to potwierdził. - Przykro mi, ale nie.
- To może po prostu wybierzemy się jutro na kolację? - zaproponował. Już miałam coś powiedzieć, ale mi nie pozwolił. - To nie będzie randka, baranku. Zwykła kolacja.
Zmrużyłam oczy, ale nie sposób było się nie zgodzić. Madarę bardzo ucieszyło moje „niech ci będzie”, bo wstał i podszedł mnie wyściskać. Odepchnęłam go od siebie.
- Nie przeginaj.
- Wybacz, baranku.

*

Następnego dnia, jak tylko wróciłam z wykładów, wparowałam do łazienki i zaczęłam doprowadzać swój wygląd do porządku. Poprawiłam makijaż, uczesałam włosy i zwiększyłam pianką ich objętość, po czym dokuśtykałam do sypialni. Przegrzebałam rzeczy, które kupiła mi Konan. Zauważywszy miętową, rozpinaną bluzkę szybko ją na siebie nałożyłam. Do tego założyłam długą spódnicę. Przyjaciółka specjalnie ją dla mnie wzięła, żebym choć w ten sposób mogła przysłonić gips i wyglądać elegancko. Niestety nie byłam z nią jeszcze na zakupach w poszukiwaniu sukienki na randkę z Naruto, w związku z czym musiałam wybrać coś z tego, co posiadałam. A nie było tego za dużo. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że może być. To nie była randka, nie musiałam wyglądać olśniewająco. Niemniej jednak chciałam zrobić na Madarze wrażenie, choć w gruncie rzeczy nie wiedziałam, czemu. Po prostu.
Usłyszawszy ryk silnika, stanęłam w przedpokoju. Już po chwili usłyszałam przekręcanie zamka. Serce przyśpieszyło tempa, gdy drzwi powoli się uchyliły. Jak tylko chłopak przekroczył próg mieszkania, zatrzymał się w pół kroku. W rękach trzymał bukiet z gerberów, moich ulubionych kwiatów. Skąd o tym wiedział, u licha?
- Baranku – wydusił z siebie. - Wyglądasz... Wow.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Schlebiała mi jego reakcja.
- Nie wiem, co powiedzieć – mruknął i podszedł w moim kierunku. - Jesteś przepiękna.
Popatrzyłam na niego z powątpiewaniem, na co ten tylko cmoknął mnie w policzek.
- To dla ciebie. - Pokazał mi kwiaty. - Wstawię je do wazonu, dobrze?
- Okej. Dziękuję, Madara.
Chłopak w ekspresowym tempie włożył kwiaty do wody, przebrał się i w ciemnych dżinsach oraz szarej koszuli, stanął przede mną. Na ten widok mi również zaparło dech w piersiach. Dodatkowo po raz pierwszy związał włosy, tuż nad karkiem, przez co wyglądał naprawdę oszałamiająco. Podwinięte rękawy koszuli odkrywały mały fragment tatuażu, ale poza tym nie powiedziałabym, że jest to Madara, którego poznałam. Tak nie wyglądają bawidamki.
- Jejku – mruknęłam. - Też wyglądasz... No wiesz – mruknęłam i spuściłam głowę. Nie chciałam, żeby zobaczył, że na jego widok poczerwieniałam. - Idziemy?
- Idziemy, baranku – zgodził się chłopak i otworzył przede mną drzwi. Nim zdążyłam wykuśtykać z mieszkania, Madara przejechał dłonią po moich plecach, zostawiając tam gorący ślad. A niech cię, Reiko. Przestań tak na niego reagować!
- Dokąd idziemy? - spytałam, gdy znaleźliśmy się przed budynkiem. Chłopak uśmiechnął się zniewalająco i podszedł do stojącej przed blokiem limuzyny. - Chyba żartujesz.
- Zawsze możesz wybrać motor – zaproponował Madara.
- Nie mogłeś po prostu zamówić taksówki? - spytałam z pretensją, nie ruszając się z miejsca.
- Założę się, że Naruto właśnie to by zrobił – stwierdził radośnie. - Ja doceniam cię o wiele bardziej, baranku. - Madara wskazał na samochód. Przewróciłam oczami.
- Nie jesteśmy gwiazdami, żeby wozić się limuzyną! - syknęłam. Chłopak podszedł do mnie, odgarnął mi włosy za ucho i sprawił, że cała się roztrzęsłam.
- „Każdy człowiek potrzebuje czasem poczuć, że rodzi się na nowo” - zacytował Richarda Paula Evansa i nachylił się, by mnie pocałować.


Patrzcie, patrzcie! Jak szybko udało mi się naskrobać nowy rozdział. :) Obawiam się jednak, że na kolejny będziecie musieli dłużej poczekać, bo póki co mam całe 0% napisane. :D
Przepięknie dziękuję za wszystkie Wasze komentarze. Każdy sprawił, że uśmiech mnie nie opuszczał. Naprawdę motywujecie do pisania, jesteście wielcy. <3
Mam nadzieję, że nie zepsułam tym rozdziałem pierwszego, dobrego wrażenia. :D
Buziaki! 

20 komentarzy:

  1. Słodko c: Eh... Chciałabym żeby ktoś podjechał po mnie limuzyną.
    Ciekawi mnie czy da mu się pocałować czy go odepchnie, ale wydaję mi się, że nie będzie taka łatwa zwłaszcza, że ma randkę z Naruto i za żadne skarby nie chciała się plątać w żadne relacje z takim kobieciarzem. Ale cóż, poczekamy zobaczymy.
    Rozdział cudowny i długi. Chcę wiedzieć co się stanie dalej. Pisz szybko, ale pamiętaj też o Shouri.
    Pozdrawiam i życzę czasu i weny c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie macie co się martwić, nie zapomnę o Shouri. :) Jak tylko mam czas, to dzielę go równo między moje dzieci. :D Poza tym na Shouri mam kilka rozdziałów w zapasie, więc na razie nie macie co się martwić, jeśli chodzi o regularność rozdziałów na tamtym blogu. Obawiam się tylko, że w roku akademickim może się to zmienić. :(
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam. :*

      Usuń
  2. Naruto? Totalnie się go tu nie spodziewałam! Dziewczyno, zaskakujesz mnie coraz bardziej. ; )
    Nie spodziewałam się, że Madara będzie o niego tak zazdrosny. No w sumie, jakiś zwykły chłopak poderwał dziewczynę, której mu, kobieciarzowi, się nie udało. To mogło podważyć jego ego. :v
    Kurczę, uwielbiam te ich pogaduszki. :D Tak fajnie się to czyta.
    Dalej żywo zastanawiam się o co chodzi, że on na nią woła "baranku". Weź wytłumacz, bo to mi spokoju nie daje. :c
    Szpaner z tego Uchihy. Limuzynę na randkę zamówić, hah. :D
    Przerwałaś w tak niedobrym momencie, że Ci zaraz do tyłka nakopię (a, że mieszkam niedaleko Krakowa, to zaraz tam będę!) Jak mogłaś? :c Rei go odepchnie? Czy może pozwoli się pocałować? No, ja muszę wiedzieć. :x
    Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą tak samo długie, albo nawet jeszcze dłuższe. : )
    Ślę mnóstwo weny i buziaków, kochana. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet ja się nie spodziewałam, że akurat z Naruto będzie flirtować. ;D Próbowałam wybrać kogoś innego, ale w sumie ten kochany blondynek najbardziej mi pasował do tej roli. :)
      Spokojnie, skarbie, dowiesz się, czemu Madara woła na Reiko baranku, ale w swoim czasie. :D:D
      O matko, kolejna co mnie straszy kopniakami.. Moja biedna pupka. ;c
      Staram się utrzymywać taką długą rozdziałów, chyba, że napisze się coś dłuższego. W każdym razie krótsze raczej nie będą. ;)
      Również pozdrawiammmm :*

      Usuń
  3. Hejo!
    Informuje właśnie, że zdobyłaś nowego czytelnika ^^
    Tak dawno nie pisałam komentarzy, że wiem od czego zacząć :<
    O wiem! Jak przeglądam spis blogów zauważyłam Twojego bloga. Patrze, postać OC, Madara, myślę, że jednak nie dla mnie ten blog, a mimo wszystko opis w jakiś sposób mnie przyciągnął do siebie. Przeglądam ostatni rozdział i nie zauważyłam kiedy przeczytałam cały. Wtedy uznałam, że wypadałoby zajrzeć do pierwszego.
    Szczerze to jest mój pierwszy blog gdzie pojawia się Madara a zwłaszcza jako jedna z głównych postaci (tak, nie przepadam za nim), ale w u Ciebie bardzo przypadł mi do gustu, no i uwielbiam jego teksty z barankiem. Główna bohaterka również spodobała mi się (co nie jest łatwe), wie czego chce, po prostu ma charakter kobita xD Jej zachowanie według mnie jest "realistyczne" (nie wiem jak inaczej to nazwać), a sama z pewnością tak bym reagowała na faceta pokroju Madary - mówię o pierwszym rozdziale. Reszta Akatsuki jest ciekawie ukazana, jednak nie wybaczę Ci tego, że z mojego Deidary zrobiłaś geja ;)
    Podoba mi się Twój styl pisania, wydaje się taki dojrzały? Widać, że piszesz od dłuższego czasu no i po prostu dobrze się to czyta (przynajmniej w moim przypadku).
    Sama fabuła jest również ciekawa. Cieszę się, że wszystko odgrywa się w świecie realistycznym, sądzę, że jakby to wszystko było w świecie shinobi bym nie czytała tego opowiadania. Pewnie z powodu Madary, tutaj można z jego charakterem eksperymentować a tam uważam, że będzie się trzeba trzymać pewnych form jego charakteru (którego nie lubię :P). Fajnie, że w pierwszym rozdziale pokazałaś czego można się spodziewać po tym bogu (chodzi o całokształt opowiadania).
    Przyznam, że intryguje mnie dlaczego nasz lowelas zainteresował się Rei.
    Zastanawia mnie również co będzie się dziać po 8 tygodniach ^^
    A właśnie, piękny szablon! Wydaje się taki łagodny, a wszystko jest w nim przejrzyste.
    Wybacz, jeśli komentarz będzie niezrozumiały, pomieszany itp. ale jak wspomniałam na początku od wieków, nie pisałam komentarzy xD
    Na koniec życzę dużo weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejo! Oj jak mi miło! ^^ Cieszę się niezmiernie. ^^
      Dla mnie Madara był raczej obojętną postacią, to znaczy trochę mnie irytował, ale jednak jest Uchiha, więc to się tak równoważyło. Uznałam natomiast, że jako jedyny (wykluczając Hidana, który również mi do tej roli pasował ale nie chciałam pisać kolejnego opowiadania z nim w roli głównej) pasuje do tego opowiadania, dlatego trochę pokombinowałam z jego charakterem i teraz jest jakiś taki... Bardziej do strawienia. ^^ Nawet sama go polubiłam. :D Cieszę się, że również Twoje zdanie o nim ciut zmieniłam, a właściwie, że moja postać do Ciebie przemawia. ^^
      Ojj cicho tam, wybaczysz mi, wybaczysz. Ale przyznaj, że z całej bandy Akatsuki to Deidara najbardziej pasuje na geja... :D
      Rzeczywiście długo już piszę i sama widzę ogromną różnicę. Aż wstyd się przyznać do mojego pierwszego bloga, bo strasznie kulał tam mój styl i wszystko, no ale mimo wszystko jestem z niego trochę dumna, więc się przyznaję. :D
      Rzeczywiście, w świecie ninja nie można za bardzo odbiec od charakteru niektórych postaci a tutaj mam taaaaką swobodę. ^^
      Cieszę się również, że szablon się podoba. Bałam się, że jest trochę za jasny. ;)
      Bardzo Ci dziękuję za komentarz, to bardzo dużo dla mnie znaczy. :)
      Również pozdrawiam. :*

      Usuń
  4. Świetnie napisane! Kocham taki styl pisania <3!

    Za każdy komentarz się odwdzięczam!
    http://otaku-okaeri.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, choć nie mam pewności, czy na pewno przeczytałaś moje opowiadanie. Ale jeśli tak - dziękuję. :)

      Usuń
  5. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
    :DDD Będzie kiss! Będzie kiss! ♥♥♥ xD
    Znaczy... ekhem... etto... Niech będzie! :c Niech ona go nie odpycha! ;c

    To takie szekszi, kiedy jedziesz na randkę limuzyną, och. ;D Zamawiam miejsce przy oknie! XD

    Gdy Madara wrócił pijany i chciał się poprzytulać z Rei, to... myślałam, że dostanę palpitacji serca, ze szczęścia! Ale ta, jak zwykle, zepsuła klimat. xD Niemniej, dalsza reakcja Uchihy, i jego przeprosiny, były na duży plus. ;))
    Naru-chan?! Really? ;DDDD To się dobrali, no patrzcie państwo... xD
    Ojojoj, Madara się zazdrosny zrobił. :3 Rozpieszczasz mnie jego charakterem. ♥

    Scena na ławce, z książką, te cytaty i opowieść Uchihy - soł sad. :C
    A to jego zdanie na samym końcu, mrrrrr! ♥♥♥
    Dobra, Koksu, ogarnij downa. XD
    No widzisz?! Przez Ciebie zachowuję się jak nienormalna! :D

    Te pieprzenie się Madary z jakąś laską... Niech Rei się cieszy! Była godzinę w McDonaldzie, i nie ona płaciła! XDDDDDD Heheszki. xD

    No, ale mam nadzieję, że jak już się spikną (BO TAK BĘDZIE, PRAWDA?), to Maduś wierny będzie. ;3
    Bo przecież znalazł już swojego jedynego baranka! ♥

    Czekam z niecierpliwością na trzeci rozdział. :D Mam nadzieję, że będzie szybciutko! ;>
    Weny. :*

    Pozdrawiam! ♥

    PS. Weryfikacja! >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, Koksu! Miło mi Cię poznać. I wiesz co? Twój nick budzi od razu skojarzenie z takim napakowanym facetem, ociekającym potem i brutalnością, a to w awatarze Kubuś Puchatek. Przeurocze! :D
      Cieszę się niezmiernie, że tak Ci się spodobało moje opowiadanie! Przeczytałam oczywiście obydwa Twoje komentarze i za każdym razem mordunia sama mi się śmiała. :)
      Kreując bohaterów najbardziej bałam się, że okażą się sztuczni i nieprawdziwi, dlatego cieszę się, że według Ciebie udało mi się nie przegiąć. ^^
      Staram się też pisać dłuższe rozdziały, ale to tylko na tym blogu są aż takie długie. No i też dlatego pojawiają się nieregularnie. Coś za coś. ^^"
      Wyłączyłam już weryfikację. Zapomniałam, że tworząc blog jest to automatycznie ustawione. ^^"
      Bardzo Ci dziękuję za opinię i poprawienie humoru! Strasznie mi miło, że Ci się spodobały moje wypociny. :)
      Buziaki! :*

      Usuń
  6. DZIEŃ DOBRY.

    Faza numer jeden - emocje.
    OOOO! Wdech i wydech, wdech i wydech!
    Szlag by to wszystko jasny trafił. Mam ochotę przeklinać. Bez kitu, przeczytałam całość nie odrywając się nawet na chwilę, na jednym wdechu i wrzeszcząc na wszystkich domowników, żeby mnie zostawili w spokoju. Czytało mi się płynnie, jak jedną z najlepszych książek. Ciężko jest uwierzyć w to, że nie robisz tego zawodowo od lat... A może robisz? Masz talent, którego pozazdrościć może Ci każdy autor/autorka Kushino. Umiejętnie wprowadzasz człowieka w sytuację, grasz na emocjach... A nawet utożsamiasz ludzi z bohaterami! Dosłownie w trakcie lektury śmiałam się, denerwowałam, piszczałam i uderzałam nerwowo pięściami o nogi. Masz dar, którego nikt nigdy Ci nie odbierze! :)

    Faza numer dwa - treść.
    Czekałam a czas mi się dłużył, ale w końcu weszłam razem z Rei do tego mieszkania, które tak bardzo chciałam poznać. Opis szczegółowy, łatwy do użycia za pomocą wyobraźni. Mogłabym w takim mieszkać! Nie wiem jak inni, ale w żaden sposób nie zniechęcają mnie opisy zachowania godnego erotomana. Jego przygody na kanapie etc. Sprawiasz tym, że ta historia staje się mocno realna, co aż woła człowieka do dalszego czytania!
    Słowa Madary na temat spania w łóżku i uznania go za miejsce "czyste" były naprawdę... Nie mogę znaleźć słowa, przychodzi mi tylko określenie... Ciepłe? Miłe, szczere? Nie umiem opisać tego co poczułam, ale było to w porządku. :) Pomysł na wspólne spanie - zaskakujący ale też intrygujący.
    Pomoc, odwiezienie do szkoły. Naprawdę stawiasz Uchihę w innym świetle, nie tylko w samym opowiadaniu, ale w pełnym ogóle. Dzięki Tobie - wieeeem, już o tym wspominałam - szczerze go polubiłam, jednak chodzi za mną dziwne przeczucie, że nabroi przy randce z Naruto. A skoro jestem już przy tym... Aż wrzasnęłam, jak podałaś imię Uzumakiego! Głupio mi się japa cieszyła i cieszy w tej chwili gdy to piszę. xD Jestem na tym tak skupiona, że nie mogę się doczekać ich randki, naprawdę. :) (lubię czytać o Uzumakim w świecie rzeczywistym, ale mało kto dobrze go tam opisuje. wiem jednak, że Tobie się to na pewno uda!)
    Spodziewałam się sceny zazdrości jeżeli chodzi o sobotnie spotkanie i nie zawiodłam się na jej opisie. Ubrałaś ją w tak realistyczny sposób, że aż się przestraszyłam, gdy Madara wtedy wrócił pijany... Przeszło mi przez głowę, że był u Uzumakiego i zrobił mu krzywdę. :C *ponowne wdechy i wydechy jak na porodówce*.
    Gdy chciał przytulić się do Rei a ona nie zezwoliła - złapałam smuteczka. To chore, że tak mnie prowadzisz przez opowieść, że mam wrażenie, że jestem tą dziewczyną. I to nie przez narrację pierwszoosobową. :D Aż miałam dreszcze w tamtym momencie... (BOŻE, CZEMU DOPIERO TERAZ TRAFIŁAM NA BLOGA TEJ KOBIETKI)
    Wiedziałam, że coś wymyśli - padło na kolację. Mam nadzieję, że jej nie skrzywdzi... :< I nie wiedzieć czemu chodzi mi po głowie, że po powrocie zrobi mi się gorąco i będę miała rumieńce. xD
    I sama końcówka, która rozbroiła mi umysł... CZEMU ZAKOŃCZYŁAŚ AKURAT TERAZ?!

    Faza numer trzy - dopiski.
    Kocham Cię; jesteś wspaniała; masz mega talent (nie lubię się powtarzać, ale sytuacja tego wymaga); życzę Ci jak najwięcej takiej weny i dalszych, niestworzonych pomysłów... Oj mogę tak długo!

    Przesyłam moc uścisków, buziaków. Cieplutkie pozdrowienia i dużo pozytywnej energii.

    Twoja nowa, (bezprecedensowo) największa fanka, Maya!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, nie wiem co powiedzieć. Szczerzę się jak głupia i jest mi niezmiernie miło, że moje opowiadanie aż tak Ci się spodobało, że naprawdę zabrakło mi języka w gębie. ^^ Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Dużo dla mnie znaczy Twój entuzjazm i tak ciepłe słowa. Jesteś niesamowita w pisaniu nie tylko opowiadań, ale również komentarzy. :D
      Jeszcze raz wielkie dzięki, kochana. <3333

      Usuń
  7. Wybacz, ale zacznę od nieprzyjemności :C
    "ten uniósł ręce ku górze." to można unieść ku dołowi? :P Po drugie, ręce, jako podniósł je nad głową, czy aby nie chodziło o ramiona? Uniósł ramiona?"
    "panienką [p] którą przeleciał." swoją droga nie wykorzystałaś do końca potencjału tego fragmentu, mogłaś bardziej opisać sytuację, jak Baranek na to reaguje, dlaczego tak a nie inaczej.
    A swoją droga, czemu oni razem śpią? Przecież ona ledwo się rusza xD A ten jeszcze do łóżka? Czemu nie śpi na kanapie? O.o
    "ciepłe, miękkie dłonie. Nie wiedzieć czemu, zrobiło mi się w jego obecności dziwnie ciepło." - ciepłe x 2
    Odrobinę zły zapis dialogów http://www.ekorekta24.pl/proza/130-interpunkcja-w-dialogach-czyli-jak-poprawnie-zapisywac-dialogi chodzi mi o pauzy i dywizy :)
    "Byłam zmęczona a noga coraz bardziej mi ciążyła.
    Zerknęłam na zegarek. Było już po siedemnastej, a Paina dalej nie było" być x 3
    "skacząc [przecinook] próbowała "
    "tą " w domyśle tę randkę z Naruto, więc nie tą, ale tę - w słowach Madzi
    Dobra, limuzyna? XD Jeżu kolczasty, ten człowiek jest, jakiś dziwny xD O, wiele bardziej podoba mi się perspektywa, by Reiko zaangażowała się w randki z Naru, niż te z Madzią, przecież po nim na kilometr widać, że chce ją przelecieć! Uhuhu, trójkącik miłosny się szykuje? Dawno żadnych nie czytałam :D Liczę na coś ciekawego! ^^ Mam nadzieję, że nasza sierotka z bolącą nóżką zdzieli Wachlarzastego! :D Ogólnie podoba mi się, lubię takie lekkie opowiastki, takie romansiska, fajnie się je czyta, czekam na zwroty akcji i dramy! ^^ Pozdrawiam serdecznie :#

    http://dzikie-anioly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieprzyjemności też są potrzebne. Dzięki Tobie przynajmniej mogę zwrócić uwagę na błędy, które popełniam, a niestety pewnie robię ich całkiem sporo. :c Dlatego bardzo Ci dziękuję za zwrócenie uwagi. ^^
      Czemu śpią razem? Bo przecież Reiko nie będzie spać na kanapie, a Madara tym bardziej - w końcu to jego łóżko i chce w nim spać. :D
      Co do dialogów, to przeczytałam wszystko od dechy do dechy z tej strony, co mi tutaj dałaś linka i chyba nie jestem pewna, w których dokładnie miejscach popełniałam błędy. Mogłabyś mi je wskazać? :)
      Dziękuję jeszcze raz za komentarz i zwrócenie uwagi na potknięcia. ^^
      Buziaki!

      Usuń
    2. Proszę bardzo :D
      Ale z niego nie dżentelmen :P
      "I. Pauza dialogowa" - ten punkt, u Ciebie dywiz rozpoczyna dialog :)

      Nie ma za co :3
      Ciao!

      Usuń
    3. Rzeczywiście! Kurcze, na to kompletnie uwagi nie zwróciłam. Poprawię się, obiecuję. ^^

      Usuń
  8. Witam serdecznie!
    Twój blog został pomyślnie opublikowany na spisie Świat Blogów Narutomania. Dziękuję, że zdecydowałaś się zgłosić do nas :) Zapraszam do zgłaszania nowych rozdziałów w odpowiedniej zakładce.

    Pozdrawiam,
    Vanai z Świat Blogów Narutomania

    OdpowiedzUsuń
  9. Przede wszystkim totalne WOW! dla twojego talentu.
    Niby napisałaś tylko 2 rozdziały, a wydaje się że o wiele więcej!
    Charakterek Rei bardzo przypadł mi do gustu. Chciałabym wiedziec tylko do kogo uciekła z rodzinnego miasta i co dokładnie się stało, kto to w ogóle był i czy jeszcze wróci. Szkoda, że nie opisałaś jak ona wygląda, bo jestem ciekawa czy będzie ładnie wyglądać razem z Naruto. A może lepiej z Madarą? Swoją drogą, ja też jestem ciekawa dlaczego Uchiha mówi do niej Baranku. I ten moment kiedy wyznał jej co stało sie z jego rodzicami. To było takie przykre. Ale ważniejsze jest to, że wtedy zasugerował że jest jego "tą jedyną". Ok, wyraźnie na nią leci, ale raczej żeby ją przelecieć, a nie stworzyć związek. Jeśli będą kiedykolwiek razem, on ma być jej wierny do jasnej ciasnej! Te osiem tygodni pod jednym dachem z takim przystojniakiem musi być dla Rei trudne. Zwłaszcza z tą biedną nogą. Pozwoli pocałować się chłopakowi czy nie? Czy Madara knuje coś oprócz tej limuzyny? W ogóle gdzie on ją zabiera na tą kolację? Niespodzianka niespodzianką ale chyba nie do jakiegoś lasu? Ok, postarał sie, zaimponował, ale bez przesady. I w ogóle czy Naruto będzie mógł konkurowac z Madarą? Na pewno doświadczenie miłosne ma mniejsze, ale intencje szczere i bez skoków w bok. Bawidamkiem raczej też nie jest.

    No, wybacz ten dziwny komentarz, ale miałam dzisiaj zmutowany dzień. Pisz notkę jak najszybciej, najlepiej taką super dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugą. Tylko wyrób się przed wrześniem, plis!

    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na next 'a,
    Yuzuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwww, jak mi się milutko zrobiło. ^^ Dziękuję bardzo za tak ciepłe i miłe słowa. ^^
      Mogę zdradzić, że mężczyzna, przed którym ucieka, pojawi się w opowiadaniu. I może być dla Was sporym zaskoczeniem, tak myślę. ^^
      Haha nie no, Madara nie wywiezie Reiko do lasu. :D Choć w sumie mógłby to dobrze zaaranżować i stworzyć z tego romantyczną kolację. :DD
      Rozdział się pisze. Długi będzie, to znaczy taki, jak te dwa pozostałe, więc jak dla mnie długi. :D
      Dziękuję jeszcze raz za komentarz i pochwały. <3
      Buziaki!

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy, pozostawiony na moim blogu komentarz. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna za wsparcie, jakie od Was otrzymuję. Tworzycie tego bloga razem ze mną!
Bardzo proszę, by każdy podpisywał się pod swoim komentarzem. Kochane Anonimy - wyjdźcie z cienia. :)

Szablon wykonała
Mayako
Głęboki Off