Z pomocą Konan i Paina
doczołgałam się jakoś na drugie piętro, na którym mieściło się lokum moich
pomocników. Rudy wyciągnął z kieszeni klucze i otworzył drzwi. Złapał mnie pod
rękę i zwinnie wprowadził do środka. Rozejrzałam się po prostokątnym przedpokoju,
jednak nic nie przykuło mojej uwagi. Pomalowany na biało, z paroma meblami na
kurtki i buty, ot, zwykły przedpokój.
Po chwili pojawiła się w nim
wysoka kobieta, ubrana raptem w majtki i bluzkę. Włosy miała rozrzucone w
nieładzie, a staranny niegdyś makijaż, teraz znajdował się tam, gdzie nie
powinien.
Konan popatrzyła wściekła na
Paina, jednak ten uniósł ręce ku górze.
- To Madara ją zaprosił.
Uchiha wyszedł z jakiegoś
pomieszczenia i uśmiechnął się szeroko na nasz widok. Kobieta chciała zarzucić
mu ręce na ramiona, jednak ten ją odepchnął i z szelmowskim uśmiechem kazał jej
wyjść, bo ma gości. Ta ubrała się szybko i obrażona wybiegła z domu,
zawiedziona, że była tylko kolejną panienką którą przeleciał.
Z pomocą Konan dokuśtykałam do
salonu. Z każdym kolejnym krokiem krzywiłam się, bo noga choć nastawiona, dalej
rwała jak opętana. Z ulgą opadłam na fotel i od razu podniosłam kończynę do
góry, kładąc ją na stoliku do kawy. Tylko w ten sposób bolała mnie odrobinę
mniej.
- Napijesz się czegoś, baranku?
- spytał Madara i stanął w drzwiach.
- Czegokolwiek – odpowiedziałam,
rozglądając się po salonie. Oprócz fotela, była tu jeszcze większa kanapa, na
której poduszki dalej były pogniecione, a koc pozwijany. Na ziemi natomiast
leżało opakowanie po prezerwatywie. Nie chciałam nawet myśleć, ile naiwnych
dziewczyn się tutaj przewinęło. Odwróciłam głowę, zniesmaczona tym widokiem.
Zwróciłam uwagę na ciemnobrązowy stolik oraz sporych rozmiarów telewizor. Pod
kremowymi ścianami znajdowały się tego samego koloru co stół półki, wypełnione
po brzegi książkami. Natomiast jedna ściana, przy której był telewizor, została
wyłożona ciemniejszą kamieniarką, co robiło całkiem niezły efekt. Spodobało mi
się tutaj.
Konan usiadła obok mnie na
fotelu i się do mnie wtuliła. Była zachwycona, że będziemy mieszkać tutaj przez
minimum osiem tygodni. Mnie natomiast ten pomysł szczególnie się nie uśmiechał,
ale wolałam męczyć się przy znajomych, niż przy obcych.
- Proszę, baranku. - Madara podał
mi szklankę wody z cytryną, miętą i kostkami lodu. Z przyjemnością napiłam się
chłodnego napoju, który podziałał kojąco na moje gardło. Niby mogłam już
normalnie mówić, ale dalej nieprzyjemnie mnie w nim drapało.
- Chyba wolę spać na fotelu –
rzuciłam, spoglądając krzywo na kanapę.
- Czemu? – Madara usiadł na niej
i poprawił poduszki. Prychnęłam pod nosem.
- Proszę cię – rzuciłam
obruszona.
Chłopak wstał i podał mi rękę.
Mimowolnie pozwoliłam, by mnie podniósł.
- Nie będziesz spać ani na
fotelu, ani na kanapie, tylko w moim łóżku – poinformował.
- Jeszcze czego! – syknęłam. –
Chyba cię pogrzało.
- Niby czemu? Nikt oprócz mnie
nigdy w nim nie spał. – Madara złapał mnie w talii i pomógł mi doskoczyć do
swojej sypialni, pomimo moich protestów. Rzuciłam Konan błagalne spojrzenie,
ale najwyraźniej ją ta sytuacja bardzo bawiła.
- Żartujesz! – odpowiedziałam
mu.
- Nie będę pieprzyć się z nimi w
moim łóżku. Wolę robić to na kanapie – stwierdził, sadzając mnie na posłaniu.
- Więc dlaczego mnie do niego
wpuszczasz? – spytałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na środku stało
łóżko, przykryte czarną pościelą. Szare ściany nadawały mrocznego klimatu, ale
nie odpychały. Czarno-białe obrazy namalowane w stylu pejzaży Ansela Adamsa
dodatkowo przystrajały ten pokój. Po lewej stronie była spora szafa przesuwna z
ogromnym lustrem, a po prawej biurko, na którym leżał laptop i kilka innych
rzeczy. Pokój był naprawdę stylowy.
- A chcesz uprawiać ze mną seks?
- Nie! – zaprzeczyłam oburzona.
- No to masz odpowiedź. – Madara
uśmiechnął się i przysiadł po drugiej stronie łóżka.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo –
warknęłam w końcu, dając za wygraną. Nie uśmiechało mi się spanie na fotelu,
zwłaszcza w moim stanie. Mimo wszystko nie chciałam budzić się codziennie
obolała. – Mam rozumieć, że ty też tu śpisz? - Chłopak skinął z zadowoleniem
głową. - Tknij mnie tylko…
- Będę trzymać łapki przy sobie,
baranku. – Obiecał Madara.
*
Wróciliśmy do salonu.
Dostrzegłam, że Konan narzucała na siebie kurtkę Paina i czekała, aż chłopak
weźmie wszystkie swoje rzeczy.
- Jedziemy na zakupy –
poinformowała nas przyjaciółka. - Kupię nam kilka ubrań i kosmetyków –
mruknęła. - Przy okazji wypożyczymy ci te kule. Niedługo wrócimy.
- Jutro musicie podjechać do
dziekanatu. Na pewno wypłacą wam jakieś odszkodowanie – stwierdził Pain i
zarzucił rękę na ramię Konan. - Idziemy?
Dziewczyna skinęła głową i
dwójka wyszła z pokoju. Spojrzałam niepewnie na Madarę. Nie miałam ochoty się
odzywać. Ucieszyło mnie więc, gdy chłopak uprzątnął kanapę do końca, po czym
przyklapnął na niej i włączył telewizor. Przez chwilę skakał po kanałach, aż w
końcu zostawił na jakimś filmie, który z początku nudny, w ostateczności mnie
wciągnął. W przerwie na reklamy niewiele rozmawialiśmy, choć Madara uparcie
próbował mnie do siebie przekonać, dlatego gdy wrócili Konan i Pain, bardzo się
ucieszyłam.
- Położę nasze rzeczy w
łazience.
Uważnie obserwowałam
przyjaciółkę, kodując sobie, gdzie wspomniane pomieszczenie się znajduję. Na
prawo od salonu był pokój Paina, dalej kuchnia i obok łazienka. Dziwne
rozmieszczenie pomieszczeń, nietypowe, tak mi się przynajmniej wydawało.
Para przysiadła się do nas i w
czwórkę oglądaliśmy jakiś program. Gdy wybiła godzina dwudziesta uznałam, że
pora na kąpiel, która z pewnością zajmie mi dwa razy więcej czasu, niż
zazwyczaj. Pain podał mi kule i pokuśtykałam do łazienki, odprowadzona
spojrzeniami przyjaciół.
Łazienka była wyłożona kremowymi
płytkami, na których gdzienigdzie namalowano złote znaki. Na podłodze leżał puchaty,
beżowy dywan, który tylko dodał pomieszczeniu przytulności. Po prawej stronie
stała wanna z kabiną prysznicową, na wprost od wejścia szafki, umywalka i
wielkie lustro, a po lewej pralka. Od razu się domyśliłam, że drzwi obok w
korytarzu prowadziły do ubikacji.
Powoli zdjęłam szpitalne
ubranie, które nadal na sobie miałam. Podpierając się o umywalkę, umyłam zęby i
twarz, a następnie dokuśtykałam do wanny. Usiadłam na jej brzegu, odkręciłam
ciepłą wodę i wsunęłam się do urządzenia tak, że prawa noga wystawała poza nie.
Niemniej jednak ze względu na to, że cała była w szynie, rwała mnie gdy tylko
oparłam ją o brzeg wanny. Zignorowałam ból i zaczęłam szorować ciało męskim
żelem pod prysznic.
Nagle usłyszałam skrzypienie
drzwi. Rzuciłam okiem na gościa, a ujrzawszy Madarę, zakryłam się rękami i
oblałam rumieńcem.
- Co tu robisz, kretynie! -
syknęłam. - Wynoś się!
- Przyniosłem ci piżamę i
ręcznik, baranku – powiedział spokojnie i położył ubranie na szafce. - Nie
musisz się tak rumienić – mruknął i przy mnie kucnął. Rozszerzyłam ze zdumienia
oczy. Jak można być tak bezczelnym?
- Wynocha, Madara! - warknęłam.
- Przeginasz!
Chłopak, nie spuszczając wzroku
z mojej twarzy, uniósł ręce do góry i wyszedł z łazienki, wyraźnie rozbawiony.
Mnie jednak do śmiechu nie było. Tylko raz w życiu czułam się bardziej
skrępowana i zażenowana. Ten facet doprowadzał mnie do szaleństwa!
Wyguzdrałam się z wanny,
osuszyłam ciało ręcznikiem i zerknęłam na piżamę, którą przyniósł mi Madara.
Był to jego podkoszulek, zdecydowanie za duży. Ucieszyło mnie to, bo
przynajmniej ubranie zakrywało mi tyłek.
Wykuśtykałam z nagrzanej
łazienki i nie patrząc nawet na Uchihę, weszłam prosto do jego pokoju,
wcześniej mówiąc wszystkim „dobranoc”. Powoli wgramoliłam się do łóżka i
wzięłam w ręce ocalały telefon. Nie wiem jakim cudem podczas pożaru pomyślałam
o tym, żeby wziąć torebkę, ale byłam sobie za to niesamowicie wdzięczna.
Ocaliłam tym samym wszystkie dokumenty i pieniądze.
Zerknęłam na Madarę, wchodzącego
do pokoju. Trzymał w ręce dwie podusie, które podłożył mi pod złamaną nogę.
Lekarz zalecał, żeby była w górze.
- Zrobiłaś sobie zastrzyk,
baranku? - spytał, a ja głośno westchnęłam. Kompletnie o tym zapomniałam.
- Nie – mruknęłam. - Byłbyś tak
dobry i podał mi tę siatkę? - Wskazałam na biurko. Madara oczywiście spełnił
moją prośbę.
Usiadł obok mnie i patrzył, jak
odkażam skórę na brzuchu a później wbijam sobie w nią igłę. Szybko wcisnęłam
płyn i oddałam igłę Madarze.
- Co to w ogóle jest? - spytał,
patrząc na gotową ampułko-strzykawkę.
- Clexane, przeciwzakrzepowy.
Fizjoterapeuta i tego nie wiesz? - spytałam z przekąsem, a ten się zaśmiał.
- Tak uważałem na zajęciach –
mruknął. Odłożył siatkę na biurko a zużyty zastrzyk wyrzucił do kosza pod
biurkiem. - Zmęczona?
- Zmęczona.
Jakby na potwierdzenie słów,
odłożyłam telefon, wygodnie się ułożyłam i przymknęłam oczy. Ponownie je
otworzyłam, poczuwszy na czole usta Madary.
- Przyjdę za niedługo. Muszę
jeszcze porozmawiać z Painem. Dobranoc, baranku – rzucił i wyszedł z pokoju.
Zamknął drzwi, ale i tak usłyszałam donośne głosy chłopaków oraz śmiech Konan,
gdy rzucili jakimś żarcikiem.
Długo nie mogłam usnąć. Po dwóch
godzinach marnych prób, stęków i jęków niezadowolenia, do sypialni wszedł
Madara. Przymknęłam powieki i próbowałam się nie zdradzić. Ustabilizowałam
oddech i starałam się wyglądać tak, jakbym rzeczywiście spała.
Chłopak zapalił lampkę,
pokrzątał się chwilę po pokoju, zgasił światło i wszedł do łóżka. Tak jak
obiecał, nawet mnie nie tknął.
*
Obudził mnie dźwięk mojej
komórki. Budzik zawodził jedną z piosenek, która była na tyle irytująca, żeby
postawić mnie do pionu. Wyłączyłam dźwięk i zerknęłam na prawą połowę łóżka.
Madara spał odkryty, na sobie miał tylko bokserki, które niebezpiecznie
podsunęły się do góry. Czarne włosy rozrzucone w nieładzie na poduszce
zajmowały sporo miejsca. Wyglądał naprawdę niewinnie, gdy spał.
Ale taki nie był.
Jęknęłam, gdy próbowałam wstać.
Noga cholernie mnie bolała i pulsowała. Opadłam z powrotem na poduszki i
powstrzymałam cisnące się do oczu łzy. Jeśli tak miały wyglądać kolejne
tygodnie, to już miałam dość.
- Baranku? - Usłyszałam zaspany
głos Madary. Zerknęłam w jego stronę. Patrzył na mnie spod wpół przymkniętych
powiek. - Stało się coś?
Pokręciłam przecząco głową i
przetarłam oczy.
- Boli - westchnęłam. - Poza tym
nic.
- Hej – mruknął chłopak i się do
mnie przysunął. Objął mnie swoim wielkim ramieniem i tym razem nie
zaprotestowałam. Pozwoliłam, by mnie przytulił i pocałował w policzek. - Pomóc
ci?
- Nie – od razu zaprzeczyłam.
Musiałam być samodzielna. - Wstaję.
Madara wziął rękę, a ja z
ogromnym grymasem na twarzy podniosłam się do siadu. Chwyciłam kule, stojące
obok łóżka i bardzo powoli i ostrożnie wstałam. Uchiha cały czas mnie
obserwował.
- Nie jest tak źle. -
Uśmiechnęłam się do niego i pokuśtykałam do łazienki. Przemyłam twarz i
spojrzałam na swoje odbicie. W niebieskich oczach malował się ból i strach.
Czułam się bardzo niepewnie w mieszkaniu największego podrywacza w mieście.
Poza tym bałam się, że któregoś dnia mu ulegnę i kolejny raz zniszczę sobie
życie. Musiałam być twarda.
Zaczesałam włosy do tyłu i
spięłam w kucyka. Sięgnęłam do kosmetyczki, którą kupiła Konan i wyciągnęłam z
niej eye-liner i tusz do rzęs. Z tak zrobionym makijażem poszłam do kuchni, po
której krzątał się już Madara.
- Mam nadzieję, że lubisz
jajecznicę, baranku – powiedział, jak tylko mnie zauważył.
- Lubię.
Usiadłam przy stole i patrzyłam,
jak chłopak kręcił się po kuchni. W międzyczasie zdążył zrobić mi herbatę.
Wspólnie zjedliśmy śniadanie,
prawie w ogóle się do siebie nie odzywając. Nie byłam w nastroju do rozmów.
Ubrałam się w krótkie spodenki,
które kupiła mi Konan oraz czarną bluzkę na ramiączkach. Szczęśliwa, że udało
jej się trafić rozmiar butów, z pomocą Madary wsunęłam na stopę ciemne trampki.
Czułam się jak dziecko, gdy mi je sznurował, jednak uparł się, że mi pomoże.
- Podwiozę cię na uczelnię –
zaproponował. Popatrzyłam na niego rozbawiona.
- Mam wsiąść z tym na motor? -
upewniłam się, pokazując na gips. Uśmiechnął się krzywo.
- Pożyczę pikapa od Paina.
Poczekaj.
Już po chwili chłopak wyszedł z
pokoju Fuumy i Konan. W ślimaczym tempie dotarliśmy do ciemnego samochodu.
Madara odsunął siedzenie pasażera, żebym miała jak najwięcej miejsca na nogę.
Wdrapałam się do auta, a chłopak zatrzasnął za mną drzwi. Myślałby kto, że
taki z niego dżentelmen.
Zajechaliśmy pod uczelnię w
dziesięć minut. Madara naturalnie pomógł mi wygramolić się z samochodu, a gdy
upewnił się, że jestem stabilna, wziął ręce.
- Poradzisz sobie, baranku? -
spytał, a ja skinęłam głową.
- Dzięki za pomoc.
- O której kończysz?
- O siedemnastej –
odpowiedziałam i zerknęłam na komórkę. - Muszę już iść. Nie chcę się spóźnić.
Dzięki jeszcze raz.
Madara machnął mi ręką na
pożegnanie. Męcząc się niemiłosiernie, dokuśtykałam do głównego wejścia i
sięgnęłam ręką do drzwi. Ubiegł mnie jednak blondwłosy chłopak. Uśmiechnął się
do mnie pocieszająco i zrobił przejście.
- Dziękuję – westchnęłam,
wskakując do środka.
- Co ci się stało? - spytał,
dotrzymując mi kroku.
- Uciekałam z pożaru. - Skrzywiłam
się na wspomnienie owego wydarzenia. - Mieszkałam w tamtym akademiku.
- Ouć – odpowiedział chłopak, a
ja się zaśmiałam. Śmiesznie zmarszczył przy tym czoło. - Dobrze, że nic więcej
ci się nie stało.
- Też dziękuję za to Bogu. -
Zatrzymałam się i przyjrzałam rozmówcy. Był ode mnie sporo wyższy, miał burzę
blond włosów na głowie i spoglądał na świat przepięknymi, niebieskimi oczami.
Wydawał się być bardzo sympatycznym człowiekiem.
- Naruto – rzucił i wyciągnął
dłoń. - Naruto Uzumaki.
- Reiko Ryusaki –
odpowiedziałam.
Miał ciepłe, miękkie dłonie. Nie
wiedzieć czemu, zrobiło mi się w jego obecności dziwnie ciepło.
- Gdzie teraz mieszkasz? -
spytał. - W tych pokojach zastępczych? - Wykrzywił usta. Najwyraźniej tak jak
Madara, wiedział, jakie panują tam warunki. Upewniło mnie to, że podjęłam
słuszną decyzję.
- U przyjaciół.
- Mieszkasz z Madarą? - upewnił
się. Czyli widział nas przed budynkiem. Skinęłam głową. - To chyba nie mam u
ciebie żadnych szans. - Naruto puścił mi oczko. Nie wydawał się być
zdenerwowany ani spięty.
Parsknęłam śmiechem i straciłam
równowagę. Chłopak w porę mnie złapał.
- Madara to znajomy, nic więcej
– przekonałam go. - Nie wiem tylko, czy chcesz umawiać się z kaleką. Gwarantuję
ci, że w moim stanie daleko nie zajdziemy.
Twarz Naruto rozjaśniała
uśmiechem. Najpiękniejszym uśmiechem, jaki w życiu widziałam.
- Mam samochód. - Chłopak znów
puścił mi oczko. - A skoro nie muszę obawiać się łomotu od Uchihy, to może
wyskoczymy gdzieś razem? W sobotę ma być muzyka na żywo w Kuroi Berubetto.
- Chętnie – przytaknęłam
zadowolona.
- Przyjadę po ciebie o szóstej.
Podasz mi adres?
Naruto szybko zanotował ulicę i
schował kartkę do portfela.
- Muszę lecieć na zajęcia.
Widzimy się w sobotę.
Blondyn na pożegnanie obdarzył mnie
pięknym uśmiechem.
Jej, umówiłam się właśnie na
randkę! Kto by pomyślał, że złamana noga może w tym pomóc. Chyba jednak ma to
swoje plusy...
*
Po nieciekawym wykładzie ze
zdrowia publicznego udałam się na stołówkę. Przy „naszym” stoliku nie było jeszcze
nikogo, a niestety tym razem musiałam prosić znajomych o pomoc. Wyobraziłam
sobie jak by to wyglądało, gdybym skacząc próbowała przynieść sobie jedzenie i
aż parsknęłam pod nosem śmiechem.
Chcąc zabić nudę, wyjęłam
książkę do fizjologii i zaczęłam powtarzać sobie materiał. Po kilkunastu
minutach dosiadł się do mnie Deidara.
- Słyszałem – rzucił, patrząc na
nogę. - Dobrze, że nic wam się nie stało. Jak tylko się dowiedziałem o pożarze
zadzwoniłem do Paina.
- Dzięki – mruknęłam i zamknęłam
książkę.
- Co chcesz do jedzenia? -
spytał. Nie musiałam go nawet prosić o pomoc. Był strasznie kochanym
przyjacielem.
- Cokolwiek – odpowiedziałam. -
Tylko żeby nie było pomidorów. I buraków.
Deidara uśmiechnął się i
odszedł, zostawiając na krześle obok swój plecak. Wrócił po chwili z tacką.
Położył dwa talerze z zupą ogórkową i znowu zniknął, tym razem po drugie danie,
którym okazało się być risotto z kurczakiem i warzywami.
- Słyszałem, że mieszkacie teraz
u Madary i Paina. - Deidara uśmiechnął się cwanie, a ja zdzieliłam go w ramię.
- Przecież nic nie mówię!
- Ale za dużo myślisz –
syknęłam. - Wiem, co sobie wyobrażacie. Ale nie, nie sypiam i nie będę sypiać z
Uchihą.
- Jak to nie, baranku? -
Usłyszałam za sobą. Madara położył mi dłonie na ramionach i lekko się pochylił.
- Przecież śpimy ze sobą. Nie musisz tego ukrywać.
- Nie w tym sensie – warknęłam.
Deidara spojrzał na nas rozbawiony i zdziwiony. - Śpię w jego łóżku, ale nie,
no wiesz – wyjaśniłam mu i się zarumieniłam.
Madara usiadł obok i kolejny raz
podjadł obiad z mojego talerza.
- Dopóki nie uwolnią mi nogi. -
Głośne westchnięcie przykuło uwagę Madary. Spojrzał na mnie spode łba,
wyprostował się i rzucił z wyrzutem, zdecydowanie za głośno:
- Aż taki kiepski jestem w
łóżku, że tak bardzo chcesz ode mnie uciec?
W pomieszczeniu ucichło i
wszyscy zwrócili na nas uwagę. Czekali, co odpowiem, podczas gdy ja zalałam się
czerwienią.
- Sypiałam z lepszymi –
warknęłam i wyraźnie zdziwiłam tym Uchihę. A co on myślał, że jestem dziewicą?
Przykro mi, musiałam go rozczarować.
Na sali rozbrzmiał głośny śmiech
po mojej wypowiedzi. Madara pokręcił tylko głową ze zdumieniem i złapał kosmyk
moich włosów.
- Jednak nie jesteś taka
niewinna – mruknął i oblizał usta. Prychnęłam pod nosem. Wcale to na mnie nie
zadziałało. Wcale.
- Rei! - Konan rozładowała
napięcie. Madara puścił moje włosy i wstał od stołu, zostawiając na krześle
torbę. Przyjaciółka i tak usiadła na tym miejscu. - Dałaś sobie radę rano?
Trzeba było mnie obudzić.
- Daj spokój. - Skrzywiłam się.
Nie byłam niepełnosprawna, no bez przesady. - To tylko złamana noga –
powtórzyłam.
- No i co z tego. Jak tylko
potrzebujesz pomocy to masz mówić.
- Wiem.
Zerknęłam na nią i nie mogłam
powstrzymać się od uśmiechu. Wspomnienie Naruto napawało mnie szczęściem. To
był chłopak idealny! Ułożony, przystojny, miły... Żadnych tatuaży ani panienek.
- Co się stało? - Konan od razu
zauważyła zmianę. Nie musiałam jej nawet odpowiadać. - Umówiłaś się z kimś!
Pokiwałam energicznie głową, a
ta pisnęła radośnie. Zarzuciła mi ręce na szyję i mocno wyściskała.
- Idziesz na randkę, baranku? -
spytał Madara. Nie uśmiechał się. Zacisnął mocno szczęki i wyglądał tak, jakby
ktoś mu właśnie przywalił.
- W sobotę – potwierdziłam.
- Z kim? - Konan nie mogła
usiedzieć spokojnie z radości.
- Z Naruto Uzumakim. -
Rozmarzyłam się przypominając sobie jego piękne oczy.
- Serio? - Madara wygiął usta w
grymasie. - Czemu akurat z nim?
- A co masz do niego? -
warknęłam. - Zresztą nie twoja sprawa, z kim się umawiam.
- Mogłabyś znaleźć sobie kogoś
lepszego – odparował Madara i położył tacę przed swoim plecakiem. Konan
posłusznie się przesiadła.
- I powiedział to ten, który co
wieczór sypia z inną panienką – zakpiłam.
- Nie mówiłem akurat o sobie,
ale dzięki, to mi schlebia. - Uchiha uśmiechnął się przebiegle. Walnęłam go w
ramię. - Nie tak ostro, baranku. Poczekaj do wieczora.
- Ale z ciebie dupek – syknęłam
zdenerwowana. Konan rzuciła mi zza stołu spojrzenie mówiące „nie warto”. Miała
rację. Nie powinnam przejmować się takim kretyńskim zachowaniem.
*
Po zajęciach stanęłam przed
wejściem do budynku i wypatrywałam czarnego pikapa. Konan obiecała, że Pain po
mnie przyjedzie, bo jej wykłady trwają do dziewiętnastej. Mogłam na nią
poczekać i wrócić razem z nią jej niebieskim golfem, ale niezbyt mi się to
uśmiechało. Byłam zmęczona a noga coraz bardziej mi ciążyła.
Zerknęłam na zegarek. Było już
po siedemnastej, a Paina dalej nie było. Przez chwilę martwiłam się, że coś mu
się stało, ale gdy podjechał, kamień spadł mi z serca. Fuuma wysiadł z
samochodu i otworzył mi drzwi.
- Pojedziemy jeszcze coś zjeść –
mruknął, usadowiwszy się za kierownicą. Rzuciłam mu wymowne spojrzenie, a ten
tylko skinął głową. No tak, Madara znowu z kimś się zabawiał. O ile Fuumie to
nie przeszkadzało, o tyle doskonale wiedział, że nie będę chciała wysłuchiwać
jęków tych naiwnych panienek i, nie daj Boże, postękiwań Madary.
Zatrzymaliśmy się przed
McDonaldem. Pain pomógł mi wysiąść i razem weszliśmy do restauracji. Zajęłam
miejsce pierwsze z brzegu, a chłopak poszedł zamówić dla nas jakieś kanapki.
Wrócił z pełną tacką.
- I kto to zje? - spytałam, a
ten zaśmiał się pod nosem.
- Ja. - Wzruszył ramionami i
zaczął pożerać pierwszą bułkę. Chwyciłam cheesburgera. - Nie byłyście dziś w dziekanacie?
- spytał. Pokręciłam głową.
- Nie miałyśmy czasu, a już jest
zamknięty. Jutro chyba mamy dłuższą przerwę razem, to pójdziemy.
Pain skinął głową i wziął do
ręki drugą bułkę. Musiał być okropnie głodny.
Po godzinnym siedzeniu w
McDonaldzie, Fuuma uznał, że można wracać do domu. Jak się jednak okazało,
pomylił się. Gdy tylko przestąpiliśmy próg mieszkania, usłyszeliśmy głośny,
przeciągły jęk kobiety a zaraz potem imię tego, który sprawiał jej tą ogromną
przyjemność. Skrzywiłam się. Pain zaproponował, że możemy jeszcze wyjść, ale
wcale nie miałam ochoty skakać po schodach tylko dlatego, że Madara właśnie
zaspokajał swoje żądze z jakąś paniusią i nie zamierzał się z tym kryć.
Przeskoczyłam obok zamkniętego salonu, w którym zapanowała kompletna cisza.
Zatrzymałam się dopiero w kuchni i nastawiłam wodę na herbatę. Następnie
weszłam do pokoju Uchihy i wzięłam tabletkę przeciwbólową, bo noga, no cóż,
dalej uparcie dawała o sobie znać.
Usiedliśmy z Painem w kuchni i
zajęliśmy się rozmową. Po niedługim czasie usłyszeliśmy, jak kochankowie
wychodzą z salonu i czule się żegnają. Gdy drzwi się zamknęły, doszedł do nas
śmiech Madary i kroki zmierzające w naszą stronę.
- Już jesteście – zdziwił się i
spojrzał na mnie. Chciał się upewnić, czy nie jestem zła. - I jak noga,
baranku? - spytał. Oparł dłonie na moich ramionach, ale szybko je strzepnęłam.
- Nie dotykaj mnie – syknęłam z
obrzydzeniem. Fakt, że Madara miał na sobie tylko spodnie i szyję całą w
szmince tej lali, napawał mnie wstrętem. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem. - Bóg
jeden wie, gdzie przed chwilą trzymałeś te ręce!
Chłopak uśmiechnął się, ale
posłusznie wsadził dłonie do kieszeni spodni.
- Nie odpowiedziałaś mi –
zauważył.
- Boli – warknęłam. - Czego się
spodziewałeś?
Madara wzruszył ramionami, po
czym ruszył do zlewu. Umył ręce, uśmiechając się przy tym znacząco, po czym
nalał sobie wody.
- Niezła była – stwierdził z
rozmarzeniem. - Jedna z lepszych.
- Świnia – skomentowałam, a ten
posłał mi jeden z tych pięknych uśmiechów.
- Nazywano mnie gorzej, baranku
– odparł i upił łyka ze szklanki.
Przewróciłam oczami,
zdenerwowana tą durną rozmową. Lepiej było, gdy pieprzył się z tą dziunią na
kanapie. Przynajmniej nie musiałam oglądać jego gęby.
W kuchni zapanowała krępująca
cisza. Pain właśnie skończył jeść kanapkę (jak można mieć taki apetyt?!), po
czym bez słowa wyszedł, zostawiając mnie z tym kretynem sam na sam. Niepewnie
na niego zerknęłam, ale chłopak wpatrywał się w niemal już pustą szklankę.
Uznając, że nic tu po mnie, chwyciłam za kule i już miałam wstać, ale jego głos
mnie zatrzymał:
- Naprawdę idziesz na randkę z
Uzumakim, baranku?
- Naprawdę – odpowiedziałam i
wykuśtykałam z kuchni. Rozpierała mnie niesamowita duma. Oto ja, Reiko Ryusaki,
zawiodłam Madarę. Wiedziałam, że zależało mu tylko na seksie, toteż na pewno
niemiło się rozczarował, gdy dowiedział się o randce. To jednoznacznie
oznaczało, że mu się nie oddam. Co za szkoda.
*
Gdy Konan wróciła, siedziałam na
sofie i oglądałam z Painem TV. Madara pojechał gdzieś na motorze, nikomu nic
nie mówiąc. Jak się jednak dowiedziałam od Fuumy, często tak znikał. Dziewczyna
zjadła szybko kolację i przyłączyła się do nas. Po godzinie dwudziestej drugiej
wszyscy poszliśmy spać.
Madary dalej jednak nie było.
Chłopak wrócił po pierwszej.
Obudził mnie gdy bezwładnie opadł na łóżko i głośno westchnął. Odwróciłam się
do niego przodem i zauważyłam, że patrzy prosto na mnie. Poczułam nieprzyjemną
woń alkoholu i papierosów bijącą od chłopaka.
- Co tam, baranku? - spytał i
odwrócił się na bok. Podparł głowę ręką i niebezpiecznie się do mnie przysunął.
- Chcę spać, Madara – syknęłam i
mocniej naciągnęłam na siebie kołdrę. - Śmierdzisz wódą.
- Whisky – sprostował chłopak. -
Śmierdzę Whisky, baranku.
- Nieważne. Idź się umyć i daj
mi spać.
- Jesteś piękna, wiesz? -
wypalił i chciał pogłaskać mnie po policzku. Odepchnęłam jego rękę. -
Baranku...
- Chcę spać, do cholery –
warknęłam.
Madara z wielkim ociąganiem
odsunął się ode mnie i wstał z łóżka. Zdjął szybko bluzkę i spodnie i wskoczył
pod kołdrę. Przybliżył się do mnie i chciał objąć w pasie, jednak mu na to nie
pozwoliłam.
- Jesteś pijany, odczep się –
fuknęłam i uderzyłam go w rękę. To go jednak nie zniechęciło. Wymruczał coś i
ponowił próbę przytulenia mnie. - Madara! - wrzasnęłam. W tamtej sytuacji miałam
gdzieś to, czy obudzę Konan i Paina. Uchiha zdenerwował mnie na tyle, że niemal
trzęsłam się z nerwów.
- Baranku, ja chcę się tylko
poprzytulać. Nie chcę się z tobą kochać – powiedział i nie wiedzieć czemu,
poczułam dziwne rozczarowanie. Mówił szczerze. Nie zależało mu na seksie ze
mną. Naprawdę uznał mnie za przyjaciółkę.
Czy to możliwe, że byłam jedyną
kobietą, która mu się nie podobała?
Zawiedziona chłopakiem i samą
sobą, odepchnęłam go kolejny raz od siebie i najszybciej jak tylko mogłam,
wstałam. Wykuśtykałam z pokoju, a Madara chwiejnym krokiem poszedł za mną. Gdy
opadłam na fotel, zrobił zdziwioną minę.
- Co ty robisz, baranku? -
spytał i usiadł na kanapie.
- Śpię na fotelu –
odpowiedziałam. - Idź spać, Madara. Jesteś pijany.
- Nie pozwolę ci tu spać. Wracaj
do łóżka.
- Daj mi spokój – syknęłam. Nie
wiedzieć czemu, do oczu podeszły mi łzy. Czy ja naprawdę byłam zawiedziona tym,
że największy lowelas nie chciał się ze mną przespać? A czy nie o to ci
chodziło, głupia?!
- Nie. - Madara nagle
spoważniał. - Przepraszam, baranku. Może rzeczywiście trochę za dużo wypiłem. -
Chłopak podrapał się po głowie z zażenowaniem. - Wracaj do łóżka, proszę.
Posłuchałam go i już po chwili
kolejny raz leżałam w jego pościeli. Madara położył się tuż obok i wbił we mnie
wzrok.
- Przepraszam – mruknął. -
Zachowałem się jak kretyn.
Nie odpowiedziałam mu nic, tylko
przymknęłam powieki. Madara westchnął i odwrócił się do mnie tyłem.
- Następnym razem nie wsiadaj
pijany na motor – poprosiłam. Odpowiedziała mi cisza.
*
Następnego dnia razem z Konan
podpisałyśmy w dziekanacie oświadczenie o odszkodowaniu. W przeciągu dwóch dni
mieli przelać na nasze konta wystarczającą ilość pieniędzy, żebyśmy mogły kupić
sobie kilka nowych ciuchów i najpotrzebniejszych rzeczy. Ponadto zwrócą nam koszty
wynajmu pokoi, a ja dodatkowo dostanę odszkodowanie z ubezpieczenia ze względu
na złamaną nogę, jednak o to mogłam starać się dopiero po zakończeniu leczenia.
W lepszych humorach wyszłyśmy na
dziedziniec uczelni i usiadłyśmy na jednej z wolnych ławek. Konan wyciągnęła z
torebki papierosy.
- Od kiedy palisz? - spytałam
zdziwiona, a ta wzruszyła ramionami.
- Jak mam ochotę. Chcesz?
Sięgnęłam po papierosa od
niechcenia. Gdy tylko zapaliłam, wcisnęłam kulkę i zaciągnęłam się miętowym
posmakiem.
- Krzyczałaś w nocy na Madarę –
mruknęła i uważnie mi się przyjrzała. Miałam nadzieję, że tego nie słyszeli,
cholera. - Co się stało? Zrobił ci coś? - Konan odgarnęła mi włosy z twarzy.
Wpatrywała się we mnie czułym, zmartwionym wzrokiem.
- Nie – westchnęłam. - Wrócił
schlany i mnie zdenerwował.
- Próbował się do ciebie dobrać?
- Nie – zaprzeczyłam. - Chciał
się... poprzytulać. Tak to ujął. - Skrzywiłam się przypominając sobie smród
alkoholu i papierosów, jaki od niego bił.
- Co za idiota. - Konan
pokręciła z niedowierzaniem głową. - Wiesz, nie musimy u nich mieszkać.
- Daj spokój...
- Mówię poważnie. - Dziewczyna
wyraźnie się ożywiła. - Chodźmy do dziekanatu i powiedzmy, że chcemy dostać
lokum zastępcze.
- Konan, nie będę uciekać tylko
dlatego, że Madara wrócił do domu pijany.
- Ale...
- Daj spokój – powtórzyłam. -
Nic się nie stało.
Konan nie odezwała się słowem. W
ciszy dokończyłyśmy palić, po czym dziewczyna zebrała się i poszła na zajęcia.
Wyjęłam z torby książkę, tym razem „Szukając Noel” i zaczęłam czytać.
Pogoda była idealna, żeby
siedzieć na zewnątrz. Napawałam się promieniami słońca, które otulały moją
twarz i ramiona i coraz bardziej zagłębiałam się w uwikłane losy Macy i Marka.
„Okazuj
dobro wszystkim ludziom, bo nigdy nie wiesz, jaki krzyż przyszło im dźwigać ani
jak bardzo potrzebują twojego wsparcia” przeczytałam
i zamyśliłam się. W sumie nie miałam pojęcia, czy Madara był takim człowiekiem
od zawsze. Być może pod powłoką twardziela i bawidamka rzeczywiście krył się
czuły facet. Może w przeszłości nie wyszło mu z jakąś dziewczyną i w ten sposób
się mścił... Szybko odgoniłam od siebie te myśli. To niemożliwe. On po
prostu jest dupkiem.
- Cześć, baranku. - Madara
przysiadł się i zarzucił rękę za mnie, na oparcie ławki. Aż podskoczyłam z
zaskoczenia. - Nie usłyszałem rano, jak wstałaś.
- Nic dziwnego – stwierdziłam i
się uśmiechnęłam. - Byłeś zalany w trupa.
- Nie przesadzaj. - Madara
zabawnie wydął usta. - Co tym razem czytasz? - Wziął ode mnie książkę i zerknął
na tytuł. Na jego twarzy pojawił się dziwny uśmiech. Zaciekawił mnie.
- Znasz? - spytałam, zabierając
własność.
- „Gdy spotkasz wreszcie tę jedyną osobę, z którą pragniesz
spędzić resztę swoich dni, zaczynasz marzyć o tym, by reszta twoich dni
rozpoczęła się jak najszybciej” –
powiedział, patrząc przed siebie. Nie sądziłam, że Madara może czytać książki,
a już na pewno nie podejrzewałabym go o czytanie tej książki. - Moja
mama bardzo ją lubiła. I często powtarzała mi te słowa przed snem – wyjaśnił i
znów na mnie spojrzał. W jego ciemnych tęczówkach dostrzegłam ból i smutek.
- Już
jej nie lubi? - spytałam, a ten uśmiechnął się i mnie do siebie przyciągnął.
Nie zaprotestowałam.
-
Mieli z ojcem wypadek samochodowy, gdy miałem trzynaście lat – mruknął. -
Lekarzom nie udało się ich uratować.
-
Przykro mi, Madara – powiedziałam i wtuliłam się w chłopaka. Cmoknął mnie w
głowę.
-
Dziękuję, baranku. - Chłopak odsunął się ode mnie i wstał. - Dzięki tobie wiem,
że w końcu spotkałem tę jedyną osobę. - Madara uśmiechnął się delikatnie,
puścił mi oczko i zostawił mnie samą.
Czy
on naprawdę mówił o mnie?
*
Z
ogromnym trudem dokuśtykałam na drugie piętro i zapukałam do drzwi. Otworzył mi
Pain, a zauważywszy mnie w progu, zrobił zdziwioną minę.
- Co
tu robisz? - spytał. Zaśmiałam się cicho.
- Od dwóch
dni mieszkam – odpowiedziałam i ustawiłam kule w mieszkaniu. Chłopak odsunął
się, żebym mogła wejść.
- To
wiem, ale... Przyjechałaś sama?
- Nie
musicie mnie niańczyć – mruknęłam. Weszłam do salonu i walnęłam się na fotelu.
Nogę położyłam na stoliku, chcąc choć trochę ulżyć jej w bólu.
-
Konan mnie zabije, jak się o tym dowie – warknął Fuuma. - Przecież wiesz, że
nie robisz problemu. Wystarczyło zadzwonić!
-
Pain, proszę cię, daj spokój – mruknęłam. - A jeśli tak bardzo chcesz mi pomóc,
to błagam, przynieś mi coś do picia.
Naburmuszony
chłopak podał mi wodę z sokiem malinowym. Duszkiem wypiłam całą zawartość
szklanki.
Fakt,
nieco się namęczyłam, nim tu doszłam, ale nie chciałam prosić ich o pomoc.
Przecież da się poruszać po mieście ze złamaną nogą i nie jeden raz ustępowałam
takim kalekom miejsca w autobusie. Dla mnie to nie było nic dziwnego ani
głupiego, więc nie rozumiałam, czemu tak się zezłościł.
Fuuma
wrócił do pokoju, a ja w tym czasie włączyłam telewizor i zaczęłam coś oglądać.
Niestety prócz głupich seriali nic ciekawego nie leciało, w związku z tym
przeskakiwałam z kanału na kanał i próbowałam w cokolwiek się wciągnąć. Na
marne.
Niezadowolona
wyłączyłam telewizor i wyjęłam z torebki książkę. Przez kolejną godzinę na niej
się skupiłam, z coraz większym zaciekawieniem poznając losy bohaterów. Szczerze
mówiąc nie umiałam sobie wyobrazić, jak bym się czuła, gdybym została
rozdzielona z siostrą. Pewnie dlatego, że nie miałam rodzeństwa.
Zaczęłam
się zastanawiać, co ubiorę na sobotnią randkę z Naruto. Zostały mi już tylko
dwa dni, a niestety wszystkie moje ubrania, w tym ulubione sukienki, poszły z
dymem, w związku z czym czekały mnie zakupy. Skrzywiłam się na samą myśl o
łażeniu po sklepach z ciężkim gipsem, niemniej jednak nie miałam innego
wyjścia. Mogłam poprosić Konan, żeby kupiła mi bluzki, spodnie, buty, ale w
kwestii sukienek różniłyśmy się diametralnie. Dziewczyna uwielbiała pokazywać
ciało, a ja wolałam ukrywać. Nie mówię tu o noszeniu czegoś na miarę habitu,
niemniej jednak nie lubiłam wydekoltowanych kiecek, o gołych plecach już nie
wspominając. Konieczne też będą baleriny, bo, chcąc nie chcąc, w szpilkach iść
nie mogę. Swoją drogą za nimi też nie przepadałam, co nie oznacza oczywiście,
że w nich nie chodziłam. Jak tylko miałam zdrową nogę, to zdarzało mi się je od
czasu do czasu założyć.
Gdy
Konan wróciła, poprosiłam ją, żeby jutro poszła ze mną na zakupy. Mimo wszystko
nie chciałam sama kręcić się po galerii handlowej, a że dziewczyna ma dobre
wyczucie stylu, mogła mi pomóc. W ten sposób postawię na swoim, a jednocześnie
będę wyglądać ładnie i pociągająco. Konan oczywiście od razu się zgodziła,
jakby w ogóle nie zauważając, że mam złamaną nogę. Dziękowałam jej za takie
podejście. Może i była czasem nadopiekuńcza, ale nie przypominała mi na każdym
kroku, że obecnie byłam kaleką. No, może trochę:
- Jak
chcesz łazić po sklepach z tą nogą?
-
Konan – jęknęłam zrezygnowana. - Mam w sobotę randkę, muszę sobie coś kupić.
-
Wybiorę ci coś – zaproponowała, ale roześmiałam się nerwowo.
- Nie,
dziękuję, poradzę sobie sama. - Wystawiłam jej język, gdy udała obrażoną. -
Znam twój gust.
-
Madary nie ma? - spytała, a ja wzruszyłam ramionami. W sumie to nawet nie
wiedziałam. Mógł siedzieć w pokoju.
Konan
zapukała, ale odpowiedziała jej cisza. Czyli jednak go nie było.
Chwilę
jeszcze pogawędziłyśmy, po czym przyjaciółka weszła do pokoju swojego chłopaka
i zniknęła tam na dłużej.
*
Madara
wrócił do domu po dwudziestej. Jego powrót obwieścił donośny ryk silnika motoru
i już chwilę później chłopak wszedł do salonu. Opadł na kanapę i posłał mi
łobuzerski uśmiech.
- W
sobotę jest premiera Wojowniczych Żółwi Ninja. Wybierzemy się? - zagadnął.
- Mam
randkę, Madara.
Chłopak
skrzywił się i zaśmiał cicho.
-
Miałem nadzieję, że zapomniałaś – mruknął i głośno westchnął. - Ze mną też
umówisz się na randkę, baranku?
Parsknęłam
śmiechem.
-
Chyba nie mówisz poważnie? - Uśmiech Madary powiedział mi, że jednak tak. -
Nie! Nie będę randkować z dwoma facetami naraz.
- To
odwołaj tą z Naruto – podsunął chłopak. Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
Dlaczego Madara był tak pewny siebie? Zadziwiało mnie to, z jaką łatwością szło
mu podrywanie mnie, a przynajmniej otwarte mówienie o swoich zamiarach.
Zazdrościłam mu tego.
-
Chciałbyś – prychnęłam, a chłopak to potwierdził. - Przykro mi, ale nie.
- To
może po prostu wybierzemy się jutro na kolację? - zaproponował. Już miałam coś
powiedzieć, ale mi nie pozwolił. - To nie będzie randka, baranku. Zwykła
kolacja.
Zmrużyłam
oczy, ale nie sposób było się nie zgodzić. Madarę bardzo ucieszyło moje „niech
ci będzie”, bo wstał i podszedł mnie wyściskać. Odepchnęłam go od siebie.
- Nie
przeginaj.
-
Wybacz, baranku.
*
Następnego
dnia, jak tylko wróciłam z wykładów, wparowałam do łazienki i zaczęłam
doprowadzać swój wygląd do porządku. Poprawiłam makijaż, uczesałam włosy i
zwiększyłam pianką ich objętość, po czym dokuśtykałam do sypialni.
Przegrzebałam rzeczy, które kupiła mi Konan. Zauważywszy miętową, rozpinaną
bluzkę szybko ją na siebie nałożyłam. Do tego założyłam długą spódnicę.
Przyjaciółka specjalnie ją dla mnie wzięła, żebym choć w ten sposób mogła
przysłonić gips i wyglądać elegancko. Niestety nie byłam z nią jeszcze na
zakupach w poszukiwaniu sukienki na randkę z Naruto, w związku z czym musiałam
wybrać coś z tego, co posiadałam. A nie było tego za dużo. Przejrzałam się w
lustrze i stwierdziłam, że może być. To nie była randka, nie musiałam wyglądać
olśniewająco. Niemniej jednak chciałam zrobić na Madarze wrażenie, choć w
gruncie rzeczy nie wiedziałam, czemu. Po prostu.
Usłyszawszy
ryk silnika, stanęłam w przedpokoju. Już po chwili usłyszałam przekręcanie
zamka. Serce przyśpieszyło tempa, gdy drzwi powoli się uchyliły. Jak tylko
chłopak przekroczył próg mieszkania, zatrzymał się w pół kroku. W rękach
trzymał bukiet z gerberów, moich ulubionych kwiatów. Skąd o tym wiedział, u
licha?
-
Baranku – wydusił z siebie. - Wyglądasz... Wow.
Uśmiechnęłam
się delikatnie. Schlebiała mi jego reakcja.
- Nie
wiem, co powiedzieć – mruknął i podszedł w moim kierunku. - Jesteś przepiękna.
Popatrzyłam
na niego z powątpiewaniem, na co ten tylko cmoknął mnie w policzek.
- To
dla ciebie. - Pokazał mi kwiaty. - Wstawię je do wazonu, dobrze?
-
Okej. Dziękuję, Madara.
Chłopak
w ekspresowym tempie włożył kwiaty do wody, przebrał się i w ciemnych dżinsach
oraz szarej koszuli, stanął przede mną. Na ten widok mi również zaparło dech w
piersiach. Dodatkowo po raz pierwszy związał włosy, tuż nad karkiem, przez co
wyglądał naprawdę oszałamiająco. Podwinięte rękawy koszuli odkrywały mały
fragment tatuażu, ale poza tym nie powiedziałabym, że jest to Madara, którego
poznałam. Tak nie wyglądają bawidamki.
-
Jejku – mruknęłam. - Też wyglądasz... No wiesz – mruknęłam i spuściłam głowę.
Nie chciałam, żeby zobaczył, że na jego widok poczerwieniałam. - Idziemy?
-
Idziemy, baranku – zgodził się chłopak i otworzył przede mną drzwi. Nim
zdążyłam wykuśtykać z mieszkania, Madara przejechał dłonią po moich plecach,
zostawiając tam gorący ślad. A niech cię, Reiko. Przestań tak na niego
reagować!
-
Dokąd idziemy? - spytałam, gdy znaleźliśmy się przed budynkiem. Chłopak
uśmiechnął się zniewalająco i podszedł do stojącej przed blokiem limuzyny. -
Chyba żartujesz.
-
Zawsze możesz wybrać motor – zaproponował Madara.
- Nie
mogłeś po prostu zamówić taksówki? - spytałam z pretensją, nie ruszając się z
miejsca.
-
Założę się, że Naruto właśnie to by zrobił – stwierdził radośnie. - Ja doceniam
cię o wiele bardziej, baranku. - Madara wskazał na samochód. Przewróciłam
oczami.
- Nie
jesteśmy gwiazdami, żeby wozić się limuzyną! - syknęłam. Chłopak podszedł do
mnie, odgarnął mi włosy za ucho i sprawił, że cała się roztrzęsłam.
- „Każdy
człowiek potrzebuje czasem poczuć, że rodzi się na nowo” - zacytował
Richarda Paula Evansa i nachylił się, by mnie pocałować.
Słodko c: Eh... Chciałabym żeby ktoś podjechał po mnie limuzyną.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie czy da mu się pocałować czy go odepchnie, ale wydaję mi się, że nie będzie taka łatwa zwłaszcza, że ma randkę z Naruto i za żadne skarby nie chciała się plątać w żadne relacje z takim kobieciarzem. Ale cóż, poczekamy zobaczymy.
Rozdział cudowny i długi. Chcę wiedzieć co się stanie dalej. Pisz szybko, ale pamiętaj też o Shouri.
Pozdrawiam i życzę czasu i weny c:
Nie macie co się martwić, nie zapomnę o Shouri. :) Jak tylko mam czas, to dzielę go równo między moje dzieci. :D Poza tym na Shouri mam kilka rozdziałów w zapasie, więc na razie nie macie co się martwić, jeśli chodzi o regularność rozdziałów na tamtym blogu. Obawiam się tylko, że w roku akademickim może się to zmienić. :(
UsuńDziękuję bardzo i również pozdrawiam. :*
Naruto? Totalnie się go tu nie spodziewałam! Dziewczyno, zaskakujesz mnie coraz bardziej. ; )
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Madara będzie o niego tak zazdrosny. No w sumie, jakiś zwykły chłopak poderwał dziewczynę, której mu, kobieciarzowi, się nie udało. To mogło podważyć jego ego. :v
Kurczę, uwielbiam te ich pogaduszki. :D Tak fajnie się to czyta.
Dalej żywo zastanawiam się o co chodzi, że on na nią woła "baranku". Weź wytłumacz, bo to mi spokoju nie daje. :c
Szpaner z tego Uchihy. Limuzynę na randkę zamówić, hah. :D
Przerwałaś w tak niedobrym momencie, że Ci zaraz do tyłka nakopię (a, że mieszkam niedaleko Krakowa, to zaraz tam będę!) Jak mogłaś? :c Rei go odepchnie? Czy może pozwoli się pocałować? No, ja muszę wiedzieć. :x
Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą tak samo długie, albo nawet jeszcze dłuższe. : )
Ślę mnóstwo weny i buziaków, kochana. :*
Nawet ja się nie spodziewałam, że akurat z Naruto będzie flirtować. ;D Próbowałam wybrać kogoś innego, ale w sumie ten kochany blondynek najbardziej mi pasował do tej roli. :)
UsuńSpokojnie, skarbie, dowiesz się, czemu Madara woła na Reiko baranku, ale w swoim czasie. :D:D
O matko, kolejna co mnie straszy kopniakami.. Moja biedna pupka. ;c
Staram się utrzymywać taką długą rozdziałów, chyba, że napisze się coś dłuższego. W każdym razie krótsze raczej nie będą. ;)
Również pozdrawiammmm :*
Hejo!
OdpowiedzUsuńInformuje właśnie, że zdobyłaś nowego czytelnika ^^
Tak dawno nie pisałam komentarzy, że wiem od czego zacząć :<
O wiem! Jak przeglądam spis blogów zauważyłam Twojego bloga. Patrze, postać OC, Madara, myślę, że jednak nie dla mnie ten blog, a mimo wszystko opis w jakiś sposób mnie przyciągnął do siebie. Przeglądam ostatni rozdział i nie zauważyłam kiedy przeczytałam cały. Wtedy uznałam, że wypadałoby zajrzeć do pierwszego.
Szczerze to jest mój pierwszy blog gdzie pojawia się Madara a zwłaszcza jako jedna z głównych postaci (tak, nie przepadam za nim), ale w u Ciebie bardzo przypadł mi do gustu, no i uwielbiam jego teksty z barankiem. Główna bohaterka również spodobała mi się (co nie jest łatwe), wie czego chce, po prostu ma charakter kobita xD Jej zachowanie według mnie jest "realistyczne" (nie wiem jak inaczej to nazwać), a sama z pewnością tak bym reagowała na faceta pokroju Madary - mówię o pierwszym rozdziale. Reszta Akatsuki jest ciekawie ukazana, jednak nie wybaczę Ci tego, że z mojego Deidary zrobiłaś geja ;)
Podoba mi się Twój styl pisania, wydaje się taki dojrzały? Widać, że piszesz od dłuższego czasu no i po prostu dobrze się to czyta (przynajmniej w moim przypadku).
Sama fabuła jest również ciekawa. Cieszę się, że wszystko odgrywa się w świecie realistycznym, sądzę, że jakby to wszystko było w świecie shinobi bym nie czytała tego opowiadania. Pewnie z powodu Madary, tutaj można z jego charakterem eksperymentować a tam uważam, że będzie się trzeba trzymać pewnych form jego charakteru (którego nie lubię :P). Fajnie, że w pierwszym rozdziale pokazałaś czego można się spodziewać po tym bogu (chodzi o całokształt opowiadania).
Przyznam, że intryguje mnie dlaczego nasz lowelas zainteresował się Rei.
Zastanawia mnie również co będzie się dziać po 8 tygodniach ^^
A właśnie, piękny szablon! Wydaje się taki łagodny, a wszystko jest w nim przejrzyste.
Wybacz, jeśli komentarz będzie niezrozumiały, pomieszany itp. ale jak wspomniałam na początku od wieków, nie pisałam komentarzy xD
Na koniec życzę dużo weny i pozdrawiam :)
Hejo! Oj jak mi miło! ^^ Cieszę się niezmiernie. ^^
UsuńDla mnie Madara był raczej obojętną postacią, to znaczy trochę mnie irytował, ale jednak jest Uchiha, więc to się tak równoważyło. Uznałam natomiast, że jako jedyny (wykluczając Hidana, który również mi do tej roli pasował ale nie chciałam pisać kolejnego opowiadania z nim w roli głównej) pasuje do tego opowiadania, dlatego trochę pokombinowałam z jego charakterem i teraz jest jakiś taki... Bardziej do strawienia. ^^ Nawet sama go polubiłam. :D Cieszę się, że również Twoje zdanie o nim ciut zmieniłam, a właściwie, że moja postać do Ciebie przemawia. ^^
Ojj cicho tam, wybaczysz mi, wybaczysz. Ale przyznaj, że z całej bandy Akatsuki to Deidara najbardziej pasuje na geja... :D
Rzeczywiście długo już piszę i sama widzę ogromną różnicę. Aż wstyd się przyznać do mojego pierwszego bloga, bo strasznie kulał tam mój styl i wszystko, no ale mimo wszystko jestem z niego trochę dumna, więc się przyznaję. :D
Rzeczywiście, w świecie ninja nie można za bardzo odbiec od charakteru niektórych postaci a tutaj mam taaaaką swobodę. ^^
Cieszę się również, że szablon się podoba. Bałam się, że jest trochę za jasny. ;)
Bardzo Ci dziękuję za komentarz, to bardzo dużo dla mnie znaczy. :)
Również pozdrawiam. :*
Świetnie napisane! Kocham taki styl pisania <3!
OdpowiedzUsuńZa każdy komentarz się odwdzięczam!
http://otaku-okaeri.blogspot.com/
Dziękuję, choć nie mam pewności, czy na pewno przeczytałaś moje opowiadanie. Ale jeśli tak - dziękuję. :)
UsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
OdpowiedzUsuń:DDD Będzie kiss! Będzie kiss! ♥♥♥ xD
Znaczy... ekhem... etto... Niech będzie! :c Niech ona go nie odpycha! ;c
To takie szekszi, kiedy jedziesz na randkę limuzyną, och. ;D Zamawiam miejsce przy oknie! XD
Gdy Madara wrócił pijany i chciał się poprzytulać z Rei, to... myślałam, że dostanę palpitacji serca, ze szczęścia! Ale ta, jak zwykle, zepsuła klimat. xD Niemniej, dalsza reakcja Uchihy, i jego przeprosiny, były na duży plus. ;))
Naru-chan?! Really? ;DDDD To się dobrali, no patrzcie państwo... xD
Ojojoj, Madara się zazdrosny zrobił. :3 Rozpieszczasz mnie jego charakterem. ♥
Scena na ławce, z książką, te cytaty i opowieść Uchihy - soł sad. :C
A to jego zdanie na samym końcu, mrrrrr! ♥♥♥
Dobra, Koksu, ogarnij downa. XD
No widzisz?! Przez Ciebie zachowuję się jak nienormalna! :D
Te pieprzenie się Madary z jakąś laską... Niech Rei się cieszy! Była godzinę w McDonaldzie, i nie ona płaciła! XDDDDDD Heheszki. xD
No, ale mam nadzieję, że jak już się spikną (BO TAK BĘDZIE, PRAWDA?), to Maduś wierny będzie. ;3
Bo przecież znalazł już swojego jedynego baranka! ♥
Czekam z niecierpliwością na trzeci rozdział. :D Mam nadzieję, że będzie szybciutko! ;>
Weny. :*
Pozdrawiam! ♥
PS. Weryfikacja! >.<
Cześć, Koksu! Miło mi Cię poznać. I wiesz co? Twój nick budzi od razu skojarzenie z takim napakowanym facetem, ociekającym potem i brutalnością, a to w awatarze Kubuś Puchatek. Przeurocze! :D
UsuńCieszę się niezmiernie, że tak Ci się spodobało moje opowiadanie! Przeczytałam oczywiście obydwa Twoje komentarze i za każdym razem mordunia sama mi się śmiała. :)
Kreując bohaterów najbardziej bałam się, że okażą się sztuczni i nieprawdziwi, dlatego cieszę się, że według Ciebie udało mi się nie przegiąć. ^^
Staram się też pisać dłuższe rozdziały, ale to tylko na tym blogu są aż takie długie. No i też dlatego pojawiają się nieregularnie. Coś za coś. ^^"
Wyłączyłam już weryfikację. Zapomniałam, że tworząc blog jest to automatycznie ustawione. ^^"
Bardzo Ci dziękuję za opinię i poprawienie humoru! Strasznie mi miło, że Ci się spodobały moje wypociny. :)
Buziaki! :*
DZIEŃ DOBRY.
OdpowiedzUsuńFaza numer jeden - emocje.
OOOO! Wdech i wydech, wdech i wydech!
Szlag by to wszystko jasny trafił. Mam ochotę przeklinać. Bez kitu, przeczytałam całość nie odrywając się nawet na chwilę, na jednym wdechu i wrzeszcząc na wszystkich domowników, żeby mnie zostawili w spokoju. Czytało mi się płynnie, jak jedną z najlepszych książek. Ciężko jest uwierzyć w to, że nie robisz tego zawodowo od lat... A może robisz? Masz talent, którego pozazdrościć może Ci każdy autor/autorka Kushino. Umiejętnie wprowadzasz człowieka w sytuację, grasz na emocjach... A nawet utożsamiasz ludzi z bohaterami! Dosłownie w trakcie lektury śmiałam się, denerwowałam, piszczałam i uderzałam nerwowo pięściami o nogi. Masz dar, którego nikt nigdy Ci nie odbierze! :)
Faza numer dwa - treść.
Czekałam a czas mi się dłużył, ale w końcu weszłam razem z Rei do tego mieszkania, które tak bardzo chciałam poznać. Opis szczegółowy, łatwy do użycia za pomocą wyobraźni. Mogłabym w takim mieszkać! Nie wiem jak inni, ale w żaden sposób nie zniechęcają mnie opisy zachowania godnego erotomana. Jego przygody na kanapie etc. Sprawiasz tym, że ta historia staje się mocno realna, co aż woła człowieka do dalszego czytania!
Słowa Madary na temat spania w łóżku i uznania go za miejsce "czyste" były naprawdę... Nie mogę znaleźć słowa, przychodzi mi tylko określenie... Ciepłe? Miłe, szczere? Nie umiem opisać tego co poczułam, ale było to w porządku. :) Pomysł na wspólne spanie - zaskakujący ale też intrygujący.
Pomoc, odwiezienie do szkoły. Naprawdę stawiasz Uchihę w innym świetle, nie tylko w samym opowiadaniu, ale w pełnym ogóle. Dzięki Tobie - wieeeem, już o tym wspominałam - szczerze go polubiłam, jednak chodzi za mną dziwne przeczucie, że nabroi przy randce z Naruto. A skoro jestem już przy tym... Aż wrzasnęłam, jak podałaś imię Uzumakiego! Głupio mi się japa cieszyła i cieszy w tej chwili gdy to piszę. xD Jestem na tym tak skupiona, że nie mogę się doczekać ich randki, naprawdę. :) (lubię czytać o Uzumakim w świecie rzeczywistym, ale mało kto dobrze go tam opisuje. wiem jednak, że Tobie się to na pewno uda!)
Spodziewałam się sceny zazdrości jeżeli chodzi o sobotnie spotkanie i nie zawiodłam się na jej opisie. Ubrałaś ją w tak realistyczny sposób, że aż się przestraszyłam, gdy Madara wtedy wrócił pijany... Przeszło mi przez głowę, że był u Uzumakiego i zrobił mu krzywdę. :C *ponowne wdechy i wydechy jak na porodówce*.
Gdy chciał przytulić się do Rei a ona nie zezwoliła - złapałam smuteczka. To chore, że tak mnie prowadzisz przez opowieść, że mam wrażenie, że jestem tą dziewczyną. I to nie przez narrację pierwszoosobową. :D Aż miałam dreszcze w tamtym momencie... (BOŻE, CZEMU DOPIERO TERAZ TRAFIŁAM NA BLOGA TEJ KOBIETKI)
Wiedziałam, że coś wymyśli - padło na kolację. Mam nadzieję, że jej nie skrzywdzi... :< I nie wiedzieć czemu chodzi mi po głowie, że po powrocie zrobi mi się gorąco i będę miała rumieńce. xD
I sama końcówka, która rozbroiła mi umysł... CZEMU ZAKOŃCZYŁAŚ AKURAT TERAZ?!
Faza numer trzy - dopiski.
Kocham Cię; jesteś wspaniała; masz mega talent (nie lubię się powtarzać, ale sytuacja tego wymaga); życzę Ci jak najwięcej takiej weny i dalszych, niestworzonych pomysłów... Oj mogę tak długo!
Przesyłam moc uścisków, buziaków. Cieplutkie pozdrowienia i dużo pozytywnej energii.
Twoja nowa, (bezprecedensowo) największa fanka, Maya!
Jejku, nie wiem co powiedzieć. Szczerzę się jak głupia i jest mi niezmiernie miło, że moje opowiadanie aż tak Ci się spodobało, że naprawdę zabrakło mi języka w gębie. ^^ Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Dużo dla mnie znaczy Twój entuzjazm i tak ciepłe słowa. Jesteś niesamowita w pisaniu nie tylko opowiadań, ale również komentarzy. :D
UsuńJeszcze raz wielkie dzięki, kochana. <3333
Wybacz, ale zacznę od nieprzyjemności :C
OdpowiedzUsuń"ten uniósł ręce ku górze." to można unieść ku dołowi? :P Po drugie, ręce, jako podniósł je nad głową, czy aby nie chodziło o ramiona? Uniósł ramiona?"
"panienką [p] którą przeleciał." swoją droga nie wykorzystałaś do końca potencjału tego fragmentu, mogłaś bardziej opisać sytuację, jak Baranek na to reaguje, dlaczego tak a nie inaczej.
A swoją droga, czemu oni razem śpią? Przecież ona ledwo się rusza xD A ten jeszcze do łóżka? Czemu nie śpi na kanapie? O.o
"ciepłe, miękkie dłonie. Nie wiedzieć czemu, zrobiło mi się w jego obecności dziwnie ciepło." - ciepłe x 2
Odrobinę zły zapis dialogów http://www.ekorekta24.pl/proza/130-interpunkcja-w-dialogach-czyli-jak-poprawnie-zapisywac-dialogi chodzi mi o pauzy i dywizy :)
"Byłam zmęczona a noga coraz bardziej mi ciążyła.
Zerknęłam na zegarek. Było już po siedemnastej, a Paina dalej nie było" być x 3
"skacząc [przecinook] próbowała "
"tą " w domyśle tę randkę z Naruto, więc nie tą, ale tę - w słowach Madzi
Dobra, limuzyna? XD Jeżu kolczasty, ten człowiek jest, jakiś dziwny xD O, wiele bardziej podoba mi się perspektywa, by Reiko zaangażowała się w randki z Naru, niż te z Madzią, przecież po nim na kilometr widać, że chce ją przelecieć! Uhuhu, trójkącik miłosny się szykuje? Dawno żadnych nie czytałam :D Liczę na coś ciekawego! ^^ Mam nadzieję, że nasza sierotka z bolącą nóżką zdzieli Wachlarzastego! :D Ogólnie podoba mi się, lubię takie lekkie opowiastki, takie romansiska, fajnie się je czyta, czekam na zwroty akcji i dramy! ^^ Pozdrawiam serdecznie :#
http://dzikie-anioly.blogspot.com/
Nieprzyjemności też są potrzebne. Dzięki Tobie przynajmniej mogę zwrócić uwagę na błędy, które popełniam, a niestety pewnie robię ich całkiem sporo. :c Dlatego bardzo Ci dziękuję za zwrócenie uwagi. ^^
UsuńCzemu śpią razem? Bo przecież Reiko nie będzie spać na kanapie, a Madara tym bardziej - w końcu to jego łóżko i chce w nim spać. :D
Co do dialogów, to przeczytałam wszystko od dechy do dechy z tej strony, co mi tutaj dałaś linka i chyba nie jestem pewna, w których dokładnie miejscach popełniałam błędy. Mogłabyś mi je wskazać? :)
Dziękuję jeszcze raz za komentarz i zwrócenie uwagi na potknięcia. ^^
Buziaki!
Proszę bardzo :D
UsuńAle z niego nie dżentelmen :P
"I. Pauza dialogowa" - ten punkt, u Ciebie dywiz rozpoczyna dialog :)
Nie ma za co :3
Ciao!
Rzeczywiście! Kurcze, na to kompletnie uwagi nie zwróciłam. Poprawię się, obiecuję. ^^
UsuńWitam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTwój blog został pomyślnie opublikowany na spisie Świat Blogów Narutomania. Dziękuję, że zdecydowałaś się zgłosić do nas :) Zapraszam do zgłaszania nowych rozdziałów w odpowiedniej zakładce.
Pozdrawiam,
Vanai z Świat Blogów Narutomania
Przede wszystkim totalne WOW! dla twojego talentu.
OdpowiedzUsuńNiby napisałaś tylko 2 rozdziały, a wydaje się że o wiele więcej!
Charakterek Rei bardzo przypadł mi do gustu. Chciałabym wiedziec tylko do kogo uciekła z rodzinnego miasta i co dokładnie się stało, kto to w ogóle był i czy jeszcze wróci. Szkoda, że nie opisałaś jak ona wygląda, bo jestem ciekawa czy będzie ładnie wyglądać razem z Naruto. A może lepiej z Madarą? Swoją drogą, ja też jestem ciekawa dlaczego Uchiha mówi do niej Baranku. I ten moment kiedy wyznał jej co stało sie z jego rodzicami. To było takie przykre. Ale ważniejsze jest to, że wtedy zasugerował że jest jego "tą jedyną". Ok, wyraźnie na nią leci, ale raczej żeby ją przelecieć, a nie stworzyć związek. Jeśli będą kiedykolwiek razem, on ma być jej wierny do jasnej ciasnej! Te osiem tygodni pod jednym dachem z takim przystojniakiem musi być dla Rei trudne. Zwłaszcza z tą biedną nogą. Pozwoli pocałować się chłopakowi czy nie? Czy Madara knuje coś oprócz tej limuzyny? W ogóle gdzie on ją zabiera na tą kolację? Niespodzianka niespodzianką ale chyba nie do jakiegoś lasu? Ok, postarał sie, zaimponował, ale bez przesady. I w ogóle czy Naruto będzie mógł konkurowac z Madarą? Na pewno doświadczenie miłosne ma mniejsze, ale intencje szczere i bez skoków w bok. Bawidamkiem raczej też nie jest.
No, wybacz ten dziwny komentarz, ale miałam dzisiaj zmutowany dzień. Pisz notkę jak najszybciej, najlepiej taką super dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugą. Tylko wyrób się przed wrześniem, plis!
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na next 'a,
Yuzuki
Awwww, jak mi się milutko zrobiło. ^^ Dziękuję bardzo za tak ciepłe i miłe słowa. ^^
UsuńMogę zdradzić, że mężczyzna, przed którym ucieka, pojawi się w opowiadaniu. I może być dla Was sporym zaskoczeniem, tak myślę. ^^
Haha nie no, Madara nie wywiezie Reiko do lasu. :D Choć w sumie mógłby to dobrze zaaranżować i stworzyć z tego romantyczną kolację. :DD
Rozdział się pisze. Długi będzie, to znaczy taki, jak te dwa pozostałe, więc jak dla mnie długi. :D
Dziękuję jeszcze raz za komentarz i pochwały. <3
Buziaki!
<3
OdpowiedzUsuń